Grupy dyskusyjne   »   pl.soc.polityka   »   Do starców z dobrąpamięcią - za co zamykali w PRL

Do starców z dobrąpamięcią - za co zamykali w PRL

Data: 2009-03-16 01:19:20
Autor: Andrzej Kokakolski
Do starców z dobrąpamięcią - za co zamykali w PRL
Czapla <kumie1WYTNIJTO@poczta.onet.pl> napisał(a):
Witam.

Na sąsiedniej grupie (budownanie:) zapytał się człowiek "jak nauczyliście
się
budować". No to opisałem swoje początki z hydrauliką. Do tej nauki zmusił
mnie
-
 moim zdaniem - ustrój. Wynikła dyskusja, ale poszła w kierunku niekoniecznie związanym z tematyką tamtej grupy. No to jeśli można, korzystając z gościnności, chciałbym tę dyskusję przenieść tutaj.

Dowiedziałem się właśnie, że podobno w PRL-u cement można było wszędzie
kupić i
 ludzie domy budowali. Ja te kwestie pamiętam jakoś zupełnie inaczej, ale starość nie radość, mogłem coś źle zapamiętać.

Jest tu ktoś starszy, kto pamięta realia "najweselszego baraku" w
kontekście
prywatnej budowy i cementu? Chciałbym skonfrontować swoją wiedzę z kimś niezależnym, który to przeżywał osobiście.

Początek tej dyskusji jest tutaj:
http://niusy.onet.pl/niusy.html?
t=artykul&group=pl.misc.budowanie&aid=85355649
ale o polityce, to już w następnych wypowiedziach.

Tylko błagam, bez inwektyw. Mnie po prostu interesuje, dlaczego powstały
dwie
tak odmienne opinie na temat dosyć zwykłego, ale odległego w czasie,
zjawiska.

Pozdrawiam

Czapla

Jesli chodzi konkretnie o cement, to zamowilem kiedys jeden worek cementu
(potrzebny do reperacji cracks w chodniczku miedzy furtka i domem).
Dostalem z urzedu gminy przydzial, ktorego nigdy nie udalo mnie sie zrealizowac. Mieszkalem wtedy w jednej z najlepszych miejscowosci w Polsce - w Komorowie kolo Pruszkowa. Przydzial byl z Urzedu Gminy Michalowice a odbior mial miec miejsce z  magazynow GS Reguly mieszczacych sie w Piastowie. Wielokrotnie, przez kilka lat probowalem ten zakup zrealizowac, niestety bezskutecznie. Inny przyklad: sruby.
Kiedy potrzebowalem sruby dostalem je wzglednie latwo. Ale juz znalezienie nakretek do nich wymagalo kilkudniowego krazenia po Warszawie i okolicach.
Zakonczonego sukcesem: kupilem je po drugiej stronie Warszawy - w Wolominie.
O takim "luksusie" jak podkladki nawet nie probowalem marzyc - inaczej nidgy bym nic nie zbudowal.

Ale takie problemy nie dotyczyly jedynie osob prywatnych.
Pracowalem kiedys jako kierownik zakladu ogrodniczego w kolchozie, czyli Rolniczej Spoldzielni Produkcyjnej. Spoldzielcom zamarzyla sie produkcja
nowalijek w 40 tunelach foliowych (270m2 each), w tym kilka mialo byc ogrzewanych aby produkowac w nich rozsade do tuneli "zimnych" oraz kwiaty ciete przez pozostala czesc roku. Aby ekipa remontowo-budowlana spoldzielni mogla pospawac rury CO dokonano zakupu kradzionych butli z tlenem i acetylenem.
Zaplata za ten deficytowy towar pochodzila z prywatnych srodkow prezesa, wiceprezesa i jeszcze kilku "zaangazowanych w rozwoj spoldzielczosci w PRL".
Poniewaz nie mogli tego (i innych, podobnych) wydatku zaksiegowac, naklady
zwrocili sobie (z duza nadwyzka) przyznajac sobie jako nagrody... wycieczki do Kenii ("Chlop... turysta jest i basta!").
Wszystko to nie jedynie w ramach jakiejs inicjatywy grupy podotwockich rolnikow ale wielkiego gierkowskiego programu budowy 50 nowych spoldzieln w kazdym z 49 wojewodztw. Tak wygladala "10. gospodarka swiata" Jesli dzisiaj ktos twierdzi, ze wszystko bylo dostepne i w ogole OK, to albo ma klopoty z pamiecia, albo klamie albo rzeczywiscie byl osoba uprzywilejowana i zasluzona (czytaj: zwykla swinia) albo zaradna (czyli lapowkarzem). Albo jest zbyt mlody aby to pamietac i tylko powtarza bajki opowiadane przez w/w grupe starszych wiekiem mieszkancow Polski "ludowej".

AK




--


Data: 2009-03-16 04:50:29
Autor: Krzysiek
Do starców z dobrąpamięcią - za co zamykali w PRL
Hallo,

"Andrzej Kokakolski" <kokakolski.SKASUJ@gazeta.pl> schrieb im Newsbeitrag news:gpk9eo$nht$1inews.gazeta.pl...

[...]
Jesli chodzi konkretnie o cement, to zamowilem kiedys jeden worek cementu
(potrzebny do reperacji cracks w chodniczku miedzy furtka i domem).
Dostalem z urzedu gminy przydzial, ktorego nigdy nie udalo mnie sie
zrealizowac. Mieszkalem wtedy w jednej z najlepszych miejscowosci w Polsce -
w Komorowie kolo Pruszkowa. Przydzial byl z Urzedu Gminy Michalowice a
odbior mial miec miejsce z  magazynow GS Reguly mieszczacych sie w
Piastowie. Wielokrotnie, przez kilka lat probowalem ten zakup zrealizowac,
niestety bezskutecznie.

Inny przyklad: sruby.
Kiedy potrzebowalem sruby dostalem je wzglednie latwo. Ale juz znalezienie
nakretek do nich wymagalo kilkudniowego krazenia po Warszawie i okolicach.
Zakonczonego sukcesem: kupilem je po drugiej stronie Warszawy - w Wolominie.
O takim "luksusie" jak podkladki nawet nie probowalem marzyc - inaczej nidgy
bym nic nie zbudowal.

Ale takie problemy nie dotyczyly jedynie osob prywatnych.
Pracowalem kiedys jako kierownik zakladu ogrodniczego w kolchozie, czyli
Rolniczej Spoldzielni Produkcyjnej. Spoldzielcom zamarzyla sie produkcja
nowalijek w 40 tunelach foliowych (270m2 each), w tym kilka mialo byc
ogrzewanych aby produkowac w nich rozsade do tuneli "zimnych" oraz kwiaty
ciete przez pozostala czesc roku. Aby ekipa remontowo-budowlana spoldzielni
mogla pospawac rury CO dokonano zakupu kradzionych butli z tlenem i
acetylenem.
Zaplata za ten deficytowy towar pochodzila z prywatnych srodkow prezesa,
wiceprezesa i jeszcze kilku "zaangazowanych w rozwoj spoldzielczosci w PRL".
Poniewaz nie mogli tego (i innych, podobnych) wydatku zaksiegowac, naklady
zwrocili sobie (z duza nadwyzka) przyznajac sobie jako nagrody... wycieczki
do Kenii ("Chlop... turysta jest i basta!").
Wszystko to nie jedynie w ramach jakiejs inicjatywy grupy podotwockich
rolnikow ale wielkiego gierkowskiego programu budowy 50 nowych spoldzieln w
kazdym z 49 wojewodztw.

Tak wygladala "10. gospodarka swiata"

Jesli dzisiaj ktos twierdzi, ze wszystko bylo dostepne i w ogole OK, to albo
ma klopoty z pamiecia, albo klamie albo rzeczywiscie byl osoba
uprzywilejowana i zasluzona (czytaj: zwykla swinia) albo zaradna (czyli
lapowkarzem).

Albo jest zbyt mlody aby to pamietac i tylko powtarza bajki opowiadane przez
w/w grupe starszych wiekiem mieszkancow Polski "ludowej".

AK

przesadza Pan i to sporo - szlo tylko o konkretny produkt, a nie o to, ze wszystko
bylo OK, bo skoro wywiady czolowych mocarstw "pomagaly" nam sie przetransformowac,
to znaczy, ze nie bylo wtedy OK i nie ma tu co lac wody. Zreszta dzis tez nie jest OK, ale
nie tak zle jak wtedy.
I o lapownictwie ma Pan jakies koslawe przemyslenia, widocznie dobrobyt otepia -
nie ma zadnego porownania dzisiejszego lapownictwa z tym samym zjawiskiem za rezimow,
czy to hitlerowskiego czy komuszego i dzis ktos bedacy dumny z tego, ze przestrzegal
obowiazujacego wtedy bezprawia (nazywanego oczywiscie prawem) sam sobie wystawia
hanbiace swiadectwo.
Skoro dostal Pan jakis kwit bez pokrycia - dlaczego nie dochodzil Pan swojej sprawy
w sadzie?? Czy nie dlatego, ze nie tylko nic by Pan nie dostal, ale i dodatkowo moglby
zostac zaszczycony wizyta urzednika wymierzajacego domiar zgodny ze "sprawiedliwoscia
spoleczna"??

Zamiast lazic po urzedach i pokornie znosic lekcewazenie powinien Pan popytac sie sasiadow,
czy nie maja kawalka, czastki, wiadra czy worka czegos, co Pan potrzebuje.
Moglby Pan do mnie przyjsc na dzialke w Malichach, od Pana to pare krokow, dalbym
Panu ten worek i dzis nie marudzilby Pan o tym niemozliwosciach.
Do urzedu szlo sie wtedy gdy nie bylo absolutnie zadnego innego wyboru, gdy byl - lepiej
bylo zalatwiac inaczej.


MFG
Krzysiek

 --
Krzysztof Swierczynski
krzysiek_@arcor.de

Data: 2009-03-16 11:53:15
Autor: Andrzej Kokakolski
Do starców z dobrąpamięcią - za co zamykali w PRL
Krzysiek <muell@muelltonne.de> napisał(a):
przesadza Pan i to sporo - szlo tylko o konkretny produkt, a nie o to, ze
wszys
tko
bylo OK, bo skoro wywiady czolowych mocarstw "pomagaly" nam sie
przetransformow
ac,
to znaczy, ze nie bylo wtedy OK i nie ma tu co lac wody. Zreszta dzis tez
nie j
est OK, ale
nie tak zle jak wtedy.

Przeciez ja nic innego nie pisze jak to, ze w PRL byl niedostatek i bezholowie.

I o lapownictwie ma Pan jakies koslawe przemyslenia, widocznie dobrobyt
otepia
-

Zyje w znacznie bardziej normalnym kraju (Kanada) i moze dlatego nie wyczuwam subtelnosci lapownictwa.

nie ma zadnego porownania dzisiejszego lapownictwa z tym samym zjawiskiem
za re
zimow,
czy to hitlerowskiego czy komuszego

No to trzeba z tym walczyc a sa ku temu srodki, chociazby rekordery, kamery cyfrowe, mini video, przepisy. Tak jak to zrobili np. ci mlodzi ludzie
z lekarzem-lapowniczka. Ale chyba w Polsce ciagle za bardziej proste i skuteczne rozwiazanie uwaza sie danie lapowki.

i dzis ktos bedacy dumny z tego, ze przestrzegal
obowiazujacego wtedy bezprawia (nazywanego oczywiscie prawem) sam sobie
wystawi
a
hanbiace swiadectwo.

Tak tez uwazam i tak postepowalem. Przez co nie potrafilem zalatwic glupiego worka cementu. Ale tego nie zaluje. Nie dawalem lapowek i nie musze dawac.
A ci wszyscy "zaradni" ciagle sa zmuszeni do "nieformalnej i ponadnormatywnej
wymiany srodkow platniczych".

Skoro dostal Pan jakis kwit bez pokrycia - dlaczego nie dochodzil Pan
swojej sp
rawy
w sadzie?? Czy nie dlatego, ze nie tylko nic by Pan nie dostal, ale i
dodatkowo
 moglby
zostac zaszczycony wizyta urzednika wymierzajacego domiar zgodny
ze "sprawiedli
woscia
spoleczna"??

Po prostu nie jestem pieniaczem. Rozwazajac wszelkie pro i con wyszlo mi, ze lepiej chodzic po popekanym chodniku niz marnowac nerwy i czas. Ja nawet w kolejkach po mieso nie stalem, zona tez. Znacznie latwiej moglem je kupic u rolnika. Tam kolejek nie bylo bo wszyscy spragnieni miesa klebili sie w sklepach.
 
Zamiast lazic po urzedach i pokornie znosic lekcewazenie

Jednorazowa wizyta w urzedzie po kwit, to nie jest to co Pan tu opisuje.


powinien Pan popytac sie sasiadow,
czy nie maja kawalka, czastki, wiadra czy worka czegos, co Pan potrzebuje.
Moglby Pan do mnie przyjsc na dzialke w Malichach, od Pana to pare krokow,
dalb
ym
Panu ten worek i dzis nie marudzilby Pan o tym niemozliwosciach.

Sasiedzi na ogol nie mieli. Zreszta akurat cement jest dosc ryzykownym towarem aby go bezterminowo przechowywac - moglby sie skawalic.
Dziekuje za chec pomocy ale pomijajac to, ze jest to propozycja o jakies 30 lat spozniona, to rownie surrealistyczna jak caly ten PRL: musialbym odwiedzic kilka tysiecy posesji aby na Pana trafic.
Do urzedu szlo sie wtedy gdy nie bylo absolutnie zadnego innego wyboru,
gdy byl
 - lepiej
bylo zalatwiac inaczej.

Czesto nie bylo innego wyboru a wg panskiej rady tez postepowalem - co opisalem powyzej.

Krzysiek

Tez. Tylko tutaj pod drugim imieniem
Krzysztof Swierczynski

Czy ma/mial Pan rodzine na Ostoi przy Ulicy Ferdynanda Focha?

AK

--


Data: 2009-03-16 22:21:45
Autor: Krzysiek
Do starców z dobrąpamięcią - za co zamykali w PRL
Hallo,

"Andrzej Kokakolski" <kokakolski.SKASUJ@gazeta.pl> schrieb im Newsbeitrag news:gplejb$9i2$1inews.gazeta.pl...

[...]
Przeciez ja nic innego nie pisze jak to, ze w PRL byl niedostatek i
bezholowie.

dzis tez to widac, a wiec nie to bylo glownym problemem w PeeReLu, a wszechwladza
urzedow wynikajaca z okreslonej ideologi - to bylo glownym problemem.
Z Pana tekstu wynika, ze staral sie Pan elastycznie dopasowac, a to nie jest powodem,
moim zdaniem, zeby Pana pochwalic.

[...]
Zyje w znacznie bardziej normalnym kraju (Kanada) i moze dlatego nie
wyczuwam subtelnosci lapownictwa.

Czasem pomaga wysmarkanie nosa, bo - wiele roznych zjawisk wrzuca Pan do jednego wora
pod nazwa lapownictwo, a to jest oczywistym bledem.
W normalnym kraju (musialbym pomyslec, moze jakis przyjdzie mi na mysl...) jedynymi
karygodnymi zjawiskami sa praktyki korupcyjne dotyczace monopolizowania rynku, a wiec
nienaleznego przywileju - tyle i tylko tyle.


[...]
No to trzeba z tym walczyc a sa ku temu srodki, chociazby rekordery, kamery
cyfrowe, mini video, przepisy. Tak jak to zrobili np. ci mlodzi ludzie
z lekarzem-lapowniczka. Ale chyba w Polsce ciagle za bardziej proste i
skuteczne rozwiazanie uwaza sie danie lapowki.

Zupelnie nie rozumie Pan problemu: lekarz lapownik nie jest tu istotny, podobnie jak
prawnik lapownik nie jest istotny, bo wazna jest tu wylacznie monopolizacja produkcji
badz uslug w niektorych branzach czy zawodach - a to wskazuje na korumpowanie decydentow
przez konkretne lobby i to dopiero fatalnie sie odbija na calosci gospodarki, traca na tym
wszyscy nie objeci przywilejem.


[...]
Tak tez uwazam i tak postepowalem. Przez co nie potrafilem zalatwic glupiego
worka cementu. Ale tego nie zaluje. Nie dawalem lapowek i nie musze dawac.
A ci wszyscy "zaradni" ciagle sa zmuszeni do "nieformalnej i ponadnormatywnej
wymiany srodkow platniczych".

Nieformalna ( a wiec nielegalna) wymiana srodkow platniczych jest tylko mala czescia
ogolnego zjawiska, bo duzo czesciej i jak swiat dlugi i szeroki praktykowana jest metoda:
"ja tobie cos, a ty mnie cos", a jej nielegalnosc jakos nie spedza nikomu snu z oczu.
I to jest oczywiste, bo chodzi o jak najzupelniej normalne dzialania ludzkie, tak sie dzialo
zawsze, tak sie dzieje dzis i tak sie bedzie dzialo, a jej nielegalnosc wynika wylacznie
z fatalnych konstrukcji prawnych, nie spelniaja one warunku "decyzje wspolnoty
dla wspolnoty", a tylko >>decyzje kolesi dla kolesi na szkode innych<<.

Zas sama "nieformalna i ponadnormatywna wymiana srodkow platniczych" wymaga
dodatkowego uscislenia, bo z frazy wynika, ze jest Pan zwolennikiem cen urzedowych,
przydzialow i norm do wykonania. Ja na to patrze inaczej, bo juz od dawna nauczylem
sie operowac cenami wolnorynkowymi (a kapitalizm to nawet jest ustrojem wolnorynkowym,
tak mowi teoria... he, he...) i slowo "ponadnormatywne" znam tylko ze slownika, a nie z zycia.

[...]
Po prostu nie jestem pieniaczem. Rozwazajac wszelkie pro i con wyszlo mi, ze
lepiej chodzic po popekanym chodniku niz marnowac nerwy i czas. Ja nawet w
kolejkach po mieso nie stalem, zona tez. Znacznie latwiej moglem je kupic u
rolnika. Tam kolejek nie bylo bo wszyscy spragnieni miesa klebili sie w
sklepach.

Oczywiscie. Cement tez mogl Pan u niego kupic, ale zabraklo Panu... nie wiem...
wyobrazni??
Jezdzac po roznych chlopach widzalem u wielu garaze pod domem, sprawa moze niewarta
uwagi, ale to byly garaze, ze Star z przyczepa w nim zakrecal. Mialem sie moze dziwic,
albo o cos pytac?? O co??

[...]
Jednorazowa wizyta w urzedzie po kwit, to nie jest to co Pan tu opisuje.

Nie jest o tyle, ze nawet Pan nie zauwazyl, ze urzad zrobil Panu laske.
Gdy przyjdzie czas i podobne rzeczy beda sie dzialy w Kanadzie tez Pan nie zauwazy.


[...]
Sasiedzi na ogol nie mieli. Zreszta akurat cement jest dosc ryzykownym
towarem aby go bezterminowo przechowywac - moglby sie skawalic.
Dziekuje za chec pomocy ale pomijajac to, ze jest to propozycja o jakies 30
lat spozniona, to rownie surrealistyczna jak caly ten PRL: musialbym
odwiedzic kilka tysiecy posesji aby na Pana trafic.

No i co z tego, ze musialby Pan kogos czy ilus odwiedzic?? Lepiej czul sie Pan
w urzedzie niz wsrod sasiadow?? Nie wiem jak bylo u Pana, bo ze mna bylo zupelnie
odwrotnie, zreszta...dzis sie niewiele zmienilo.

Nic nie jest spoznione, na nauke nigdy nie jest za pozno...

A tak na boku... wcale nie trzeba bylo szukac wsrod tysiecy posesji, wystarczylo
przyjsc do najladniejszej.... he, he...

[...]
Czesto nie bylo innego wyboru a wg panskiej rady tez postepowalem - co
opisalem powyzej.

Wlasnie - brak wyboru i rozdzielnictwo (w tym rozdzielnictwo przywilejow) jest glownym zlem,
a nie wynikajace dopiero z tego lapownictwo u jakiegos lekarza.

[...]
Tez. Tylko tutaj pod drugim imieniem
Czy ma/mial Pan rodzine na Ostoi przy Ulicy Ferdynanda Focha?

Nie umiem Panu wprost odpowiedziec bez blizszych danych.


AK


MFG
Krzysiek

 --
Krzysztof Swierczynski
krzysiek_@arcor.de

Data: 2009-03-17 02:02:08
Autor: Andrzej Kokakolski
Do starców z dobrąpamięcią - za co zamykali w PRL
Krzysiek <muell@muelltonne.de> napisał(a):
Hallo,

"Andrzej Kokakolski" <kokakolski.SKASUJ@gazeta.pl> schrieb im Newsbeitrag news:gplejb$9i2$1inews.gazeta.pl...

[...]
> Przeciez ja nic innego nie pisze jak to, ze w PRL byl niedostatek i
> bezholowie.

dzis tez to widac, a wiec nie to bylo glownym problemem w PeeReLu, a wszechwladza
urzedow wynikajaca z okreslonej ideologi - to bylo glownym problemem.
Z Pana tekstu wynika, ze staral sie Pan elastycznie dopasowac, a to nie jest powodem, moim zdaniem, zeby Pana pochwalic.

Ja inaczej rozumiem to elastyczne dopasowywanie sie do peerelowskiej rzeczywistosci. Wg mnie to raczej dawanie lapowek, podlizywanie sie szefom,
podkladanie swin, karierowiczostwo w najgorszym tego slowa znaczeniu -
chociazby typowo: poprzez przynaleznosc do partii.
Zadna z tych drog nie szedlem. Nawet kierownikiem w kolchozie nie zostalem przepychajac sie lokciami czy po znajomosci.
 Nie zalezy mnie na tym, zeby zbierac pochwaly. Za pochwale wystarczy mi uscisk dloni i szczera, przyjazna rozmowa z sasiadami, kolegami i znajomymi kiedy przyjezdzam do Polski.

[...]
> Zyje w znacznie bardziej normalnym kraju (Kanada) i moze dlatego nie
> wyczuwam subtelnosci lapownictwa.

Czasem pomaga wysmarkanie nosa, bo - wiele roznych zjawisk wrzuca Pan do
jedneg
o wora
pod nazwa lapownictwo, a to jest oczywistym bledem.

Mozliwe ale nie mniejszym niz wrzucenie do jednego worka walki z katarem i walki ze spolecznymi patologiami :)

W normalnym kraju (musialbym pomyslec, moze jakis przyjdzie mi na mysl...) jedynymi karygodnymi zjawiskami sa praktyki korupcyjne dotyczace monopolizowania rynku, a wiec
nienaleznego przywileju - tyle i tylko tyle.

Podpowiadam: Kanada, chociaz nie jest to tez kraj idealny. Takiego raczej nie ma.

[...]
> No to trzeba z tym walczyc a sa ku temu srodki, chociazby rekordery,
kamery
> cyfrowe, mini video, przepisy. Tak jak to zrobili np. ci mlodzi ludzie
> z lekarzem-lapowniczka. Ale chyba w Polsce ciagle za bardziej proste i
> skuteczne rozwiazanie uwaza sie danie lapowki.

Zupelnie nie rozumie Pan problemu: lekarz lapownik nie jest tu istotny, podobnie jak
prawnik lapownik nie jest istotny, bo wazna jest tu wylacznie
monopolizacja pro
dukcji
badz uslug w niektorych branzach czy zawodach - a to wskazuje na
korumpowanie d
ecydentow
przez konkretne lobby i to dopiero fatalnie sie odbija na calosci
gospodarki, t
raca na tym
wszyscy nie objeci przywilejem.

Lekarz czy prawnik bioracy lapowki nie sa istotni... kiedy sie ich uslug nie potrzebuje. W sytuacji koniecznego kontaktu z nimi moze Pan zmienic zdanie :)
Poza tem nie zawsze i nie wszedzie tak musi byc. W Kanadzie lekarze tez staraja sie zwalczac konkurencje i to nie tylko immigrantow. Mlody Kanadyjczyk ("z dziada, pradziada") po studiach musi najpierw jechac na biale niedzwiedzie na kilka lat. Tzn. nikt go nie zmusza ale duuuzo latwiej jest mu wystartowac na Yukon, w Nunavut czy Terytoriach.
Ale lapowki lekarz nie przyjmie! Tym bardziej nie bedzie sie jej domagal ani nawet sugerowal. W ostatecznosci przyjmie jakis drobny upominek ale tez nie jest to dobrze widziane.

[...]
> Tak tez uwazam i tak postepowalem. Przez co nie potrafilem zalatwic
glupiego
> worka cementu. Ale tego nie zaluje. Nie dawalem lapowek i nie musze
dawac.
> A ci wszyscy "zaradni" ciagle sa zmuszeni do "nieformalnej i
ponadnormatywnej
> wymiany srodkow platniczych".

Nieformalna ( a wiec nielegalna) wymiana srodkow platniczych jest tylko
mala cz
escia
ogolnego zjawiska, bo duzo czesciej i jak swiat dlugi i szeroki
praktykowana je
st metoda:
"ja tobie cos, a ty mnie cos", a jej nielegalnosc jakos nie spedza nikomu
snu z
 oczu.
I to jest oczywiste, bo chodzi o jak najzupelniej normalne dzialania
ludzkie, t
ak sie dzialo
zawsze, tak sie dzieje dzis i tak sie bedzie dzialo, a jej nielegalnosc
wynika
wylacznie
z fatalnych konstrukcji prawnych, nie spelniaja one warunku "decyzje
wspolnoty
dla wspolnoty", a tylko >>decyzje kolesi dla kolesi na szkode innych<<.

Jezeli ludzie sobie pomagaja w ramach rodziny czy po kolezensku, to nie jest nic zlego. Gorzej jesli wykorzystuja tu nie tylko swoja wiedze i doswiadczenie ale takze panstwowa pozycje i panstwowe srodki bedace do ich dyspozycji. 
Zas sama "nieformalna i ponadnormatywna wymiana srodkow platniczych" wymaga
dodatkowego uscislenia, bo z frazy wynika, ze jest Pan zwolennikiem cen urzedowych, przydzialow i norm do wykonania.

Jestem zwolennikiem przejrzystosci i jawnosci cen za produkty czy uslugi.

Ja na to patrze inaczej, bo juz od dawna nauczylem sie operowac cenami wolnorynkowymi (a kapitalizm to nawet jest ustrojem wolnory
nkowym, tak mowi teoria... he, he...) i slowo "ponadnormatywne" znam tylko ze slownika, a nie z zycia.

Czy cena wolnorynkowa to cena oficjalna + lapowka?
 
> Po prostu nie jestem pieniaczem. Rozwazajac wszelkie pro i con wyszlo
mi, ze
> lepiej chodzic po popekanym chodniku niz marnowac nerwy i czas. Ja nawet
w
> kolejkach po mieso nie stalem, zona tez. Znacznie latwiej moglem je
kupic u
> rolnika. Tam kolejek nie bylo bo wszyscy spragnieni miesa klebili sie w
> sklepach.

Oczywiscie. Cement tez mogl Pan u niego kupic, ale zabraklo Panu... nie wiem... wyobrazni??

Juz pisalem, ze nie zabijalem sie za tym workiem cementu za wszelka cene.
Jedna wizyta w urzedzie i wizyty w magazynie od czasu do czasu kiedy bylem w okolicy.
Jezdzac po roznych chlopach widzalem u wielu garaze pod domem, sprawa moze
niew
arta
uwagi, ale to byly garaze, ze Star z przyczepa w nim zakrecal. Mialem sie
moze
dziwic,
albo o cos pytac?? O co??

No wlasnie! Dlaczego wiec ja mialem wypytywac chlopow czy np. posiadaja poszukiwane przeze mnie materialy budowlane. Od tego byly nie gospodarstwa chlopskie ale magazyny z mat. budowlanymi. A ze to nie dzialalo tak jak trzeba?
No coz, to byl wlasnie PRL.

[...]
> Jednorazowa wizyta w urzedzie po kwit, to nie jest to co Pan tu opisuje.

Nie jest o tyle, ze nawet Pan nie zauwazyl, ze urzad zrobil Panu laske.

Taka byla rzeczywistosc i procedury ale nawet wtedy kontakty z urzedem ograniczalem do minimum. Pisze Pan: "Zamiast lazic po urzedach i pokornie znosic lekcewazenie..." Czy Pan mnie znal? Zalatwialem jak mnie sie cos, tak jak kazdemu innemu nalezalo a jak robili trudnosci, to zdarzalo sie - jechalem do Warszawy, do ratusza na Plac Dzierzynskiego. Nie mialem zadnych znajomosci ale czesto rzeczywiscie uzyskiwalem tam pomoc a w Urz. Gminy w Michalowicach byli przekonani, ze telefon do nich to skutek moich znajomosci.
Moze tez to Pan nazwac elastycznoscia ale ktos zalatwial sprawe lapowka a ja... "dobrym slowem" (byle to slowo bylo przez telefon i to z wyzszego urzedu) :)

Gdy przyjdzie czas i podobne rzeczy beda sie dzialy w Kanadzie tez Pan nie zauwazy.

Pewnie nie bo tych czasow raczej nie dozyje :)

No i co z tego, ze musialby Pan kogos czy ilus odwiedzic?? Lepiej czul sie
Pan
w urzedzie niz wsrod sasiadow??

Jz sie na ten temat wypowiadalem.

Nie wiem jak bylo u Pana, bo ze mna bylo zupelnie
odwrotnie, zreszta...dzis sie niewiele zmienilo.

Za to u mnie zmienilo sie bardzo duzo. Na lepsze.

Nic nie jest spoznione, na nauke nigdy nie jest za pozno...

Tez mysle, ze Polacy mogliby sie wiele nauczyc od Kanadyjczykow
(ale w niektorych aspektach powinno byc odwrotnie)

A tak na boku... wcale nie trzeba bylo szukac wsrod tysiecy posesji,
wystarczyl
o
przyjsc do najladniejszej.... he, he...
 Ba! Zebym wiedzial! :) Malich dobrze nie znam ale mysle, ze ladniejsza czesc jest po poludniowej stronie torow kolejki WKD a nie od strony Piastowa i pewnie tam Pan mieszka.

Wlasnie - brak wyboru i rozdzielnictwo (w tym rozdzielnictwo przywilejow)
jest
glownym zlem,
a nie wynikajace dopiero z tego lapownictwo u jakiegos lekarza.

[...]
> Tez. Tylko tutaj pod drugim imieniem
> Czy ma/mial Pan rodzine na Ostoi przy Ulicy Ferdynanda Focha?

Nie umiem Panu wprost odpowiedziec bez blizszych danych.

Numeru domu nie pamietam a Ostoja to dzielnica Pruszkowa graniczaca z Komorowem.

Pozdrawiam

AK

--


Data: 2009-03-18 11:28:35
Autor: Krzysiek
Do starców z dobrąpamięcią - za co zamykali w PRL
Hallo,

"Andrzej Kokakolski" <kokakolski.SKASUJ@gazeta.pl> schrieb im Newsbeitrag
news:gpn0b0$mlb$1inews.gazeta.pl...

[...]
Ja inaczej rozumiem to elastyczne dopasowywanie sie do peerelowskiej
rzeczywistosci. Wg mnie to raczej dawanie lapowek, podlizywanie sie szefom,
podkladanie swin, karierowiczostwo w najgorszym tego slowa znaczeniu -
chociazby typowo: poprzez przynaleznosc do partii.
Zadna z tych drog nie szedlem. Nawet kierownikiem w kolchozie nie zostalem
przepychajac sie lokciami czy po znajomosci.

Nie zalezy mnie na tym, zeby zbierac pochwaly. Za pochwale wystarczy mi
uscisk dloni i szczera, przyjazna rozmowa z sasiadami, kolegami i znajomymi
kiedy przyjezdzam do Polski.

niech Pan trzy razy zrobi gleboki wdech i ze spokojem zastanowi sie, co Pan napisal:
dawanie lapowek, podlizywanie sie szefom, podkladanie swin,, karierowiczostwo np:
poprzez przynaleznosc do partii - chodzi Panu o peerelowska rzeczywistosc
czy o dzisiejsza??
Czytajac Pana mozna pomyslec, ze wlasciwie nic sie nie zmienilo...
Nie bede tego komentowal, bo nie ma czego, ale co do lapownictwa chce Panu jeszcze
raz przypomniec - odnosi sie Pan do sytuacji gdy obowiazywaly ceny urzedowe
i rozdzielnictwo i tego trzeba bylo sie trzymac, a inne sposoby byly nielegalne.
I to dzialo sie w czasach gdy prawodawca nie otrzymal zadnego zezwolenia na kreowanie
prawa jakie mu pasowalo. Pana to moze dziwi, ale bylo wcale niemalo ludzi i ja tez,
ktorych malo interesowalo na co zezwala albo nie rezimowe prawo.
Nie jest moja rzecza ogladac drogi jakimi Pan szedl, wystarczy w zupelnosci sprawdzenie
ogolnych prawidel (przepychanie sie lokciami czy znajomosci sa dzis czyms dziwnym??)
a te wskazuja, ze kierownikiem zostal Pan dlatego, bo zauwazono (!!!) Pana pokore i gotowosc
do glosnego "Yes, Yes, Yes". Tacy byli systemowi potrzebni i byli tez w rozny sposob premiowani,
zreszta, ogolnie mowiac, w kazdym systemie taka postawa jest stawiana za wzor.
Jest Pan z tego zadowolony??


[...]
Mozliwe ale nie mniejszym niz wrzucenie do jednego worka walki z katarem i
walki ze spolecznymi patologiami :)

Grozna patologia spoleczna jest tworzenie zlego prawa, czy to z przyczyn ideologicznych
czy to z powodow prozaicznego zysku prawodawcy, co dopiero przeklada sie na
kryminalizowanie stosunkow miedzyludzkich.
W jaki sposob chce Pan podjac krytyke PeeReL omijajac ceny urzedowe (a wiec sztuczne,
bez oparcia na rachunku ekonomicznym) i rozdzielnictwo (a wiec sztuczne tworzenie popytu
badz podazy) skoro dotyczylo to calosci zycia spolecznego w przeciwienstwie do czasow
obecnych gdy dotyczy to niektorych dziedzin?? Wymiena Pan przeciez cement czy mieso
gdzie ceny urzedowe i przydzialy zostaly obecnie zniesione i probuje to porownywac do
np: uslug medycznych gdzie jak najbardziej ceny sa ustalone i dostep reglamentowany
identycznie jak za komuny, glownie chodzi mi o ceny ustalane przez ubezpieczalnie
i o ograniczony dostep do zawodu. Zawsze i w kazdym kraju tam gdzie tworzone sa
ograniczenia beda wystepowaly zjawiska znane z PeeReLu, a przeklenstwem
komuny bylo wlasnie rozciagniecie ograniczen na calosc zycia spolecznego
i tego nie umie Pan zrozumiec.

[...]
Podpowiadam: Kanada, chociaz nie jest to tez kraj idealny. Takiego raczej
nie ma.

Pana podpowiedzi niewiele wnosza, bo wyraznie bierze Pan na celownik
wcale nie monopolizacje i zwiazane z tym sztywne ceny czy przydzialy, a wylacznie
stosowanie cen umownych, a wiec wolnorynkowych
Niedawno kupilem sobie DVD palnik - w jednym sklepie byl za x, ale trzeba bylo zamowic
i poczekac, a w drugim byl na miejscu, ale kosztowal x+20 E. Oczywiscie, zlapalem ten ktory
byl i nie tracilem czasu na zbedne przemyslenia. Sadzi Pan, ze w przypadku korzystania
z uslug lekarzy (chociaz w moim przypadku to raczej znachorow) robie inaczej??
Mimo sporych roznic w dzialaniu praktyk lekarskich za komuny a obecnie nie zostala
wcale zlikwidowana przyczyna ich fatalnego dzialania, cena jest zupelnie oderwana
od produktu (badz uslugi) wiec i nie bedzie inaczej dzialala niz za komuny.

[...]
Lekarz czy prawnik bioracy lapowki nie sa istotni... kiedy sie ich uslug
nie potrzebuje. W sytuacji koniecznego kontaktu z nimi moze Pan zmienic
zdanie :)
Poza tem nie zawsze i nie wszedzie tak musi byc. W Kanadzie lekarze tez
staraja sie zwalczac konkurencje i to nie tylko immigrantow. Mlody
Kanadyjczyk ("z dziada, pradziada") po studiach musi najpierw jechac na
biale niedzwiedzie na kilka lat. Tzn. nikt go nie zmusza ale duuuzo latwiej
jest mu wystartowac na Yukon, w Nunavut czy Terytoriach.
Ale lapowki lekarz nie przyjmie! Tym bardziej nie bedzie sie jej domagal ani
nawet sugerowal. W ostatecznosci przyjmie jakis drobny upominek ale tez nie
jest to dobrze widziane.

Myli sie Pan, jest wystarczajaco ludzi posiadajacych wystarczajaca wiedze czy to
medyczna czy prawnicza, ale nie posiadajacych dyplomu i na codzienne potrzeby
to w zupelnosci starcza. Ceny tez nie sa wygorowane, a nawet, powiedzialbym...
konkurencyje...
Natomiast problemem jest to, ze okazyjnie jestem jednak zmuszony do korzystania
z uslug kogos, kogo uslug wcale sobie nie zycze, ale tak sobie zyczy prawo, a inne
mozliwosci sa wykluczone. Z czego biora sie takie zapisy - czy moze te inne mozliwosci
stanowia zagrozenie dla bytu panstwa i dlatego sa zabronione?? I tak moze byc, ale
najczesciej jest to tylko kanciarstwo, aby odpowiednimi przepisami niszczyc
konkurencje i konkretne pieniadze kierowac do odpowiednich kieszeni.
Wiec dopiero w tym ujeciu trzeba widziec Pana tekst o lekarzach zwalczajacych
konkurencje - dlaczego nie widzi Pan w ich grupowym dzialaniu patologii, za to
widzi Pan ja w lekarzu ktory zada lapowki?? Lekarza moze Pan zmienic, za to
jezeli lobby lekarskie osiagnie sukces i inne branze skorzystaja z ich wzoru i tez
osiagna sukces to prosta droga wyladuje Pan w PeeReLu, nawet gdy bedzie on sie
nazywal Kanada.
Jezeli chce Pan pisac o patologiach, to niech Pan to robi, a nie zajmuje sie wtornymi
zjawiskami wynikajacymi wlasnie z patologii.

[...]
Jezeli ludzie sobie pomagaja w ramach rodziny czy po kolezensku, to nie jest
nic zlego. Gorzej jesli wykorzystuja tu nie tylko swoja wiedze i
doswiadczenie ale takze panstwowa pozycje i panstwowe srodki bedace do ich
dyspozycji.

To bardzo mozliwe, ale nie widac tu jakiegos odniesienia do komuny, bo
podobne naduzycia sa i dzis, wiec do czego chce sie Pan odniesc??
Ja tu widze tylko problem kompetencji - czy jakis decydent posiada kompetencje
dla podejmowania decyzji w zwiazku ze swoja panstwowa pozycja i podobnie
czy posiada kompetencje umozliwiajace uzycie panstwowych srodkow ktore
ma w dyspozycji. I teraz - jezeli takie kompetencje posiada, to z czego one wynikaja,
czyja sa decyzja?? Jezeli wynikaja one tylko z zapisow prawa to jest nic i niczym,
mozliwe nawet, ze sam lub kolesie je tworzyli.
To sa wlasnie pytania ktore warto rozwazyc.

[...]
Jestem zwolennikiem przejrzystosci i jawnosci cen za produkty czy uslugi.

Skoro tak, to bedac na politycznej grupie powinien Pan wiekszy nacisk polozyc
na przejrzystosc i jawnosc cen za uslugi polityczne, bo te ceny czesto wprost
przekladaja sie na ceny pozostalych produktow czy uslug.

[...]
Czy cena wolnorynkowa to cena oficjalna + lapowka?

Nie bardzo rozumiem to zapytanie - co to jest konkretnie cena oficjalna??
Jaka cene oficjalna ma DVD palnik ktory kupilem??

A moze chodzi Panu o ceny oficjalne u jakiegos lekarza-lapownika??
Nie znam konkretnej sprawy wiec i nie powiem Panu co nalezy jak rozumiec,
niemniej, ogolnie, stoje na stanowisku, ze osoba posiadajaca konkretna wiedze
fachowa jest jak najbardziej kompetenta do tego, zeby podjac decyzje ile ma kosztowac
konkretna usluga. Jak Pan widzi, nie pisze nic o dyplomach ani o zapisach prawa,
a wylacznie o posiadaniu wiedzy badz umiejetnosci.

[...]
Juz pisalem, ze nie zabijalem sie za tym workiem cementu za wszelka cene.
Jedna wizyta w urzedzie i wizyty w magazynie od czasu do czasu kiedy bylem w
okolicy.

Jednak to wcale nie wyjasnia dlaczego smakowalo Panu nielegalnie kupione
mieso, a nie smakowal cement. Komplikuje Pan cos celowo, zeby podkreslic
wlasna postawe moralna??
Przeciez z tego co Pan napisal wynika jasno, ze zbytnio Panu na cemencie nie zalezalo,
ale byl on dobra podkladka po to, zeby "od czasu do czasu" zlozyc wizyte w magazynie.
Te sztuczke pierwszy zrobil chyba Kmicic sprzedajac Szwedom konie, a od tamtych czasow
mial juz wielu nasladowcow, co nie jest czyms dziwnym, jest przeciez jednym z bohaterow
naszej narodowej literatury.

[...]
No wlasnie! Dlaczego wiec ja mialem wypytywac chlopow czy np. posiadaja
poszukiwane przeze mnie materialy budowlane. Od tego byly nie gospodarstwa
chlopskie ale magazyny z mat. budowlanymi. A ze to nie dzialalo tak jak
trzeba?
No coz, to byl wlasnie PRL.

To tez, ale gospodarstwa chlopskie tez nie zajmowaly sie handlem miesem,
od tego byly sklepy. To wlasnie byl PeeReL, tylko zastanawia mnie ta Pana
jazda na dwoch torach - ma Pan od tego lepsze samopoczucie??

[...]
Taka byla rzeczywistosc i procedury ale nawet wtedy kontakty z urzedem
ograniczalem do minimum. Pisze Pan: "Zamiast lazic po urzedach i pokornie
znosic lekcewazenie..." Czy Pan mnie znal? Zalatwialem jak mnie sie cos, tak
jak kazdemu innemu nalezalo a jak robili trudnosci, to zdarzalo sie -
jechalem do Warszawy, do ratusza na Plac Dzierzynskiego. Nie mialem zadnych
znajomosci ale czesto rzeczywiscie uzyskiwalem tam pomoc a w Urz. Gminy w
Michalowicach byli przekonani, ze telefon do nich to skutek moich znajomosci.
Moze tez to Pan nazwac elastycznoscia ale ktos zalatwial sprawe lapowka a
ja... "dobrym slowem" (byle to slowo bylo przez telefon i to z wyzszego
urzedu) :)

Pisze Pan o zalatwianiu sprawy lapowka, co na pewno tez sie zdarzalo, i wtedy
i dzis, ale jednym slowkiem chce Pan pokryc zupelnie rozne sprawy - juz pisalem
Panu o tym. Pojecie lapowki i jej karalnosc chce Pan wyprowadzic z istniejacego
wowczas prawa zupelnie nie biorac pod uwage, ze samo to prawo bylo nielegalne
i jako takie bylo bezprawiem.

Istotne jest tu tylko przypomnienie, ze za komuny funkcjonowal w najlepsze wtorny,
nielegalny obieg produktow czy uslug calkowicie poza rozdzielnictwem panstwa,
a te nie spadaly z nieba tylko byly wynikiem lapownictwa, zlodziejstwa czy obu naraz.
Jednak z tego wcale nie nalezy wnosic, ze chodzi o identyczne zjawiska znane z kodeksow normalnych panstw, bo wlasnie tak nie jest, sytuacja w PeeReLu
byla nienormalna i byla tez powodem nienormalnych zachowan.
Warto w tym miejscu przypomniec sytuacje Danii po zajeciu przez Niemcow, przezyla
ona wtedy boom gospodarczy - ale jak to wygladalo w szczegolach?? Ano tak, ze dzieki
lapownictwu i kanciarstwu nie tylko jakies, niektore produkty dla Rzeszy istnialy tylko
wirtualnie, tam przeciez cale pociagi z dostawami istnialy tylko na papierze, lacznie
z wagonami i parawozami, a polfabrykaty czy materialy z Niemiec byly... elastycznie...
zuzywane na "potrzeby wlasne"... obojetne jak to rozumiec.

Takie byly wtedy czasy i nie ma tu co upiekszac, ze wystarczylo przyjsc do jakiegos
decydenta i zamerdac ogonem, bo dla wielu i dla mnie tez, taka droga byla nie do przyjecia,
decydenci powinni wisiec i to im wtedy szczerze zyczylem, a wizytami i proszeniem o laske tylko bym utwierdzal ich w mniemaniu, ze rzeczywiscie maja cos do powiedzenia.

Co to znaczy, ze zalatwial Pan cos tak, jak kazdemu sie nalezalo?? Chodzi Panu
o "kazdemu wedlug potrzeb"??
Jezeli cos Pan potrzebowal to powinien Pan sobie kupic, a nie czekac az ktos da.

[...]
Pewnie nie bo tych czasow raczej nie dozyje :)

Jezeli tak, to tylko dlatego, ze jest wystarczajaco ludzi ktorzy mysla podobnie jak
ja. Niech Pan jednak przemysli co bedzie, jezeli beda myslec tak, jak Pan - kladzie
Pan znak rownosci miedzy wladza a prawem, a to podpowiada, ze bezprawnosci
poczynan wladz panstwa (jezeli takie sa czy beda) zupelnie Pan nie zauwazy. [...]
Jz sie na ten temat wypowiadalem.
Za to u mnie zmienilo sie bardzo duzo. Na lepsze.

Nie watpie. A wcale tez nie wynikalo, ze mial Pan tak znowu zle za komuny... wiem,
wiem... ten worek cementu... i garsc podkladek... cholerny zbrodniczy rezim, prawda??

[...]
Tez mysle, ze Polacy mogliby sie wiele nauczyc od Kanadyjczykow
(ale w niektorych aspektach powinno byc odwrotnie)

Podpatrzyc tak, uczyc sie - nie.

[...]
Ba! Zebym wiedzial! :) Malich dobrze nie znam ale mysle, ze ladniejsza czesc
jest po poludniowej stronie torow kolejki WKD a nie od strony Piastowa i
pewnie tam Pan mieszka.

Noooooo... bez przesady.... czas zaciera szczegoly, najprawdopodobniej idac
ulica nawet by Pan nie zwrocil uwagi, ale dla mnie byla najladniejsza...
I nie - ja tam wcale nie mieszkam i nie mieszkalem.


Wlasnie - brak wyboru i rozdzielnictwo (w tym rozdzielnictwo przywilejow)
jest glownym zlem,
a nie wynikajace dopiero z tego lapownictwo u jakiegos lekarza.

Nie odniosl Pan sie do tego fragmentu u poprzedniego postu, a niestety, jest
to kluczowe dla calej sprawy i liczylem na odpowiedz.
Jezeli nie chce Pan tego komentowac, to zupelnie prozne jest wypominanie lekarzowi lapownictwa - on jest wynikiem takiej polityki, a nie jej przyczyna.

[...]
Numeru domu nie pamietam a Ostoja to dzielnica Pruszkowa graniczaca z
Komorowem.

Z Piastowa pochodzi moja rodzina wiec nie byloby nic dziwnego gdyby ktorys z krewnych
tam mieszkal, dodatkowo tylko krewni z meskiej linii maja to samo nazwisko, z zenskiej
maja rozne, rozniaste, ale - te tereny znam, tylko ulice Focha slysze pierwszy raz w zyciu.


Pozdrawiam

AK


MFG
Krzysiek

 --
Krzysztof Swierczynski
krzysiek_@arcor.de

Data: 2009-03-16 10:04:27
Autor: konserwator
Do starców z dobrąpamięcią - za co zamykali w PRL

Użytkownik "Andrzej Kokakolski" <kokakolski.SKASUJ@gazeta.pl> napisał w wiadomości news:gpk9eo$nht$1inews.gazeta.pl...
Czapla <kumie1WYTNIJTO@poczta.onet.pl> napisał(a):

Witam.

Na sąsiedniej grupie (budownanie:) zapytał się człowiek "jak nauczyliście
się
budować". No to opisałem swoje początki z hydrauliką. Do tej nauki zmusił
mnie
-
 moim zdaniem - ustrój.
Wynikła dyskusja, ale poszła w kierunku niekoniecznie związanym z tematyką
tamtej grupy. No to jeśli można, korzystając z gościnności, chciałbym tę
dyskusję przenieść tutaj.

Dowiedziałem się właśnie, że podobno w PRL-u cement można było wszędzie
kupić i

ludzie domy budowali. Ja te kwestie pamiętam jakoś zupełnie inaczej, ale
starość nie radość, mogłem coś źle zapamiętać.

Jest tu ktoś starszy, kto pamięta realia "najweselszego baraku" w
kontekście
prywatnej budowy i cementu? Chciałbym skonfrontować swoją wiedzę z kimś
niezależnym, który to przeżywał osobiście.

Początek tej dyskusji jest tutaj:
http://niusy.onet.pl/niusy.html?
t=artykul&group=pl.misc.budowanie&aid=85355649
ale o polityce, to już w następnych wypowiedziach.

Tylko błagam, bez inwektyw. Mnie po prostu interesuje, dlaczego powstały
dwie
tak odmienne opinie na temat dosyć zwykłego, ale odległego w czasie,
zjawiska.

Pozdrawiam

Czapla

Jesli chodzi konkretnie o cement, to zamowilem kiedys jeden worek cementu
(potrzebny do reperacji cracks w chodniczku miedzy furtka i domem).
Dostalem z urzedu gminy przydzial, ktorego nigdy nie udalo mnie sie
zrealizowac. Mieszkalem wtedy w jednej z najlepszych miejscowosci w Polsce -
w Komorowie kolo Pruszkowa. Przydzial byl z Urzedu Gminy Michalowice a
odbior mial miec miejsce z  magazynow GS Reguly mieszczacych sie w
Piastowie. Wielokrotnie, przez kilka lat probowalem ten zakup zrealizowac,
niestety bezskutecznie.

Inny przyklad: sruby.
Kiedy potrzebowalem sruby dostalem je wzglednie latwo. Ale juz znalezienie
nakretek do nich wymagalo kilkudniowego krazenia po Warszawie i okolicach.
Zakonczonego sukcesem: kupilem je po drugiej stronie Warszawy - w Wolominie.
O takim "luksusie" jak podkladki nawet nie probowalem marzyc - inaczej nidgy
bym nic nie zbudowal.

a slyszales o tym jak do przybijania papy (jako podkladki do gwozdzi) wykorzystywano monety jednozlotowe?
(byly z aluminium)

rym

Data: 2009-03-16 10:40:57
Autor: Andrzej Adam Filip
Do "starców" z za dobrą pa mięcią
"konserwator" <djmac§don¨Čald@algonet.se> pisze:

[...]
a slyszales o tym jak do przybijania papy (jako podkladki do gwozdzi) wykorzystywano monety jednozlotowe?
(byly z aluminium)

A słyszałeś o tym że wypadałoby napisać w którym roku?
Był takie lata w PRL że praktycznie wszyscy ludzie zarabiali *miliony* *miesiąc w miesiąc* jako pensję. Zaiste był wiec wtedy PRL krajem
stojącym milionerami *dzięki polityce rządu*! ;-)
[ Denoninacja w 1995 z PLZ na PLN obcięła cztery zera ]

Dzięki inflacji "gówniane złotóweczki (PLZ)" stały się w końcu *tańsze*
od podkładek pod gwoździe. W kapitalizmie by oczywiście nikt z tego
bogoojczyźniane nie skorzystał! ;-)

Ja też mogę napisać ze RP3 była krajem ponad 20% bezrobocia starannie
omijając w którym roku i przez jak długi czas oraz że to było za rządów
rządu Akcji Wyborczej Solidarność (pre PO-PiSu) =>
Czyli jak Lech Wałęsa prawo to 20% bezrobocia robotnikom *WYWALCZYŁ*! ;-)

--
Andrzej Adam Filip : Świat jaki jest każdy widzi (inaczej).
Pytają czy trzeba kochać. O to nie należy pytać, to trzeba czuć.
  -- Pascal, Blaise (1623-1662)

Data: 2009-03-16 11:22:26
Autor: Andrzej Kokakolski
Do starców z dobrąpamięcią - za co zamykali w PRL
konserwator <djmac§don¨Čald@algonet.se> napisał(a):
a slyszales o tym jak do przybijania papy (jako podkladki do gwozdzi) wykorzystywano monety jednozlotowe?
(byly z aluminium)

Nie slyszalem ale w PRL surrealizm byl na porzadku dziennym wiec jak sie to komus oplacalo i do tego mial wprawe w przybijaniu (przebijaniu) monet, to czemu nie?

AK

--


Data: 2009-03-16 19:26:35
Autor: Czapla
Do starców z dobrąpamięcią - za co zamykali w PRL
Nie slyszalem ale w PRL surrealizm byl na porzadku dziennym

Był! Jak dziś pamiętam, w mojej szkole średniej była nowoczesna aula z automatycznymi zasłonami. W czasie jakiejś akademii rozprułem z nudów dół zasłony i wypełniłem zawartością tornister kolegi (dla jajec). Obciążenie tych zasłon to były piękne papiaki z podkładkami! A wlazło w ten tornister z 10 kilo...:) Jest tu ktoś, kto nie nazwie tego surrealizmem?

komus oplacalo i do tego mial wprawe w przybijaniu (przebijaniu) monet, to czemu nie?

Szpot się kłania: "jak podnieść wartość złotówki? Wywiercić dwa otwory i sprzedawać po złoty pięćdziesiąt". Młodzieży wyjaśniam, że za takie teksty wspomniany Szpot przesiedział parę lat w pierdlu (czasy Wiesława G., ps "Gnom") kolonie były wtedy dla dzieci i praca dla wszystkich, raj na ziemi - jak tu piszą co poniektórzy :)

Pozdrawiam

Czapla

--


Do starców z dobrąpamięcią - za co zamykali w PRL

Nowy film z video.banzaj.pl więcej »
Redmi 9A - recenzja budżetowego smartfona