Data: 2009-12-03 02:17:55 | |
Autor: muto2100 | |
Donek - gejzer pomysłów ? | |
Czy poświęcanie przez naszą poważną i szanowaną witrynę czasu na jednego z największych błaznów w polityce europejskiej, Donalda Tuska, nie jest dla niego dowartościowaniem? Obawiamy się, że może tak być... Donal Tusk Czy kupiłbyś od niego używany samochód? "Donald Tusk konsekwentnie realizuje strategię 'Donek - gejzer pomysłów'. Ma pomysły na wszystko, tylko nie do zrealizowania. Myślę, że także ten [zmiany Konstytucji - red.], podobnie jak wcześniejsze, dotyczące in vitro czy drugiej Irlandii, nie będzie rozwijany" - szydził dr Wojciech Jabłoński, specjalista od wizerunku politycznego z Uniwersytetu Warszawskiego, choć sam opowiada się za wyborem głowy państwa przez Zgromadzenie Narodowe. Konstytucyjny show Tuska Miłość nie zna granic, szczególnie w Unii Europejskiej, gdzie takowych nie ma. Nie od dziś wiadomo, że Angela Merkel stanowi przedmiot (a właściwie podmiot) uwielbienia Tuska. Ponadto jest jego mentorką i preceptorem. Jak przystało na tak zażyłe relacje, mówią sobie "na ty". Najwidoczniej Donald chciał się upodobnić do Anieli, więc postanowił zostać kanclerzem. Dlaczego nie? Nie wziął jednak pod uwagę, że kanclerz Merkel jest politykiem poważnym i skutecznym (czego Polska przy wydatnej pomocy premiera bezustannie doświadcza). Natomiast nazwanie Tuska politykiem poważnym i skutecznym stanowiłoby dowcip raczej marny. Będąc więc specjalistą od coraz to nowych pomysłów pan premier zaskoczył nas nową "ideą". Ogłosił on 21.11.09 r. "urbi et orbi" konieczność zmiany Konstytucji z 1997 r. Rewelacje te wyglądają następująco. Primo - prezydent byłby wybierany nie w wyborach powszechnych, ale przez Zgromadzenie Narodowe (tzn. przez Sejm i Senat łącznie). Secundo - prezydent stałby się ustrojowym decorum, albowiem zostałby pozbawiony jakichkolwiek (i tak niezbyt jasnych i ograniczonych) prerogatyw, z prawem veta włącznie. Rada Ministrów i jej Prezes skupiliby całą władzę wykonawczą w swych rękach, "wspierani przez większość parlamentarną". Tertio - zostałaby ograniczona liczba posłów i senatorów. Quarto - zmianie uległaby ordynacja wyborcza. Senatorów wybieralibyśmy w okręgach jednomandatowych, a posłów według ordynacji mieszanej. Quinto - już w grudniu ma powstać komisja konstytucyjna w Sejmie. Nadto zmiany te zostałyby wprowadzone w ekspresowym tempie (podobnie jak tzw. ustawa hazardowa) i już pod koniec 2010 r. Sejm i Senat wybrałyby prezydenta według nowej konstytucji. W ferworze reformatorskim premier jakoś "zapomniał" o art. 235 ust. 1 Konstytucji, który inicjatywę zmiany ustawy zasadniczej przyznaje "co najmniej 1/5 ustawowej liczbie posłów, Senatowi lub Prezydentowi Rzeczypospolitej". Poza tym ust. 4 wymaga by zmiany w Konstytucji Sejm dokonywał "co najmniej 2/3 głosów w obecności co najmniej połowy ustawowej liczby posłów oraz Senat bezwzględną większością głosów w obecności co najmniej połowy ustawowej liczby senatorów". A PO taką przewagą w Sejmie nie dysponuje, nawet gdyby wsparło ją koalicyjne PSL. Czyż jednak "gejzer pomysłów" może przejmować się takimi drobiazgami? Przeciwnie, ogłosił on, że w kluczowych sprawach tzn. zmiany kompetencji prezydenta otrzymał poparcie ludowców i Waldemara Pawlaka. Jak się okazało, obaj panowie mówili różnymi językami, o czym poniżej. Co interesujące, od Tuskowych zapędów kanclerskich delikatnie, acz wyraźnie, odcięli się niektórzy politycy Platformy. Bronisław Komorowski uważa, że nie mając do dyspozycji 307 głosów w Sejmie nie uda się przeprowadzić postulatu ograniczenia liczby posłów. "Nie wie" czy powstanie komisja konstytucyjna, a sam "widzi potrzebę pracy seminaryjnej, bo w tej konstelacji, która jest, trudno zmierzać do rozstrzygnięć". Marszałek Sejmu pocieszył nas jednak, bo za realne uważa przeforsowanie noweli w kwestii naszej obecności w Unii Europejskiej. "Zleciłem już przygotowanie rozdziału 'Polska w Europie'" - uspokoił nas. Przypominając, że rząd nie ma inicjatywy ustawodawczej w tym zakresie, gwiazdor ekipy Tuska - Michał Boni zapewnił, iż projekt zmian w Konstytucji zgłosi klub PO. No to możemy odetchnąć. "Nie wiadomo też, kiedy odbędą się zapowiedziane przez premiera konsultacje z klubami" oświadczył rzecznik rządu. (Sic!) Zjeść ciastko i mieć dwa "Konstytucja jest zła. Trzeba ją zmienić, ale w wielu punktach, a nie tylko w tych, które w tej chwili są doraźnie potrzebne PO. (...) Do rozmowy o przebudowie polskiego ustroju jesteśmy gotowi, ale poważnej" - komentował lider PiS, Jarosław Kaczyński, odcinając się od "hazardowego" tempa uchwalenia zmian. Według niego o zakresie kompetencji prezydenta i premiera powinno rozstrzygnąć referendum. I dodał: "Czar premiera Tuska się kończy. W wielu środowiskach ta propaganda zaczyna budzić śmiech. Pustka jest coraz trudniejsza do ukrycia. (...) My od dawna twierdzimy, że w polskim państwie wiele należy zmienić. Jednak to się może udać tylko przy poważnym podejściu, a nie propagandowym, jak to bez przerwy czyni obecny rząd". Minister w Kancelarii Prezydenta - Paweł Wypych określił wystąpienie Tuska jako "kolejny, świetny, duży show" i kontynuował: "Pan premier chce zjeść ciastko i mieć dwa ciastka". Jego zdaniem premier po dwóch latach rządu doszedł do wniosku, że cała realna włada spoczywa w rękach szefa rządu i należy znieść resztki uprawnień Głowy Państwa. Poza tym zrealizowanie tej koncepcji pozwoliłoby mu na zachowanie przywództwa w partii, którego nie mógłby sprawować, gdyby został prezydentem. Z drugiej strony - utrzymuje minister - Tusk i tak będzie kandydował na urząd prezydenta, gdyż zarówno ze względów technicznych, jak i czasowych (pominąwszy układ sił sejmowych) koncepcje Tuska są nie do zrealizowania. Spokojnie, bez pośpiechu Zarówno sposób, jak i cele zmiany Konstytucji budzą sprzeciw nie tylko głównej partii opozycyjnej - PiS-u. PSL, wbrew oświadczeniom Tuska, nie udzieliło poparcia jego pomysłom. Z zapowiedzi Pawlaka wynika co innego. Według niego należałoby zlikwidować Senat, a kompetencje tej Izby przenieść do Urzędu Prezydenta. "Wówczas Prezydent mógłby pozytywnie wpływać na porządek prawny. Sposób wyboru Prezydenta, to odrębna sprawa. Taka zmiana mogłaby posłużyć również do czytelnego rozgraniczenia uprawnień, aby nie dochodziło do niepotrzebnych konfliktów w sprawach bieżących. (...) Równowaga władz powinna być oparta na zdrowych zasadach" - pisał 22.11.09 r. na swoim blogu przywódca ludowców. Jak się nieoficjalnie dowiedzieliśmy, PSL zwraca też uwagę na zapisy Konstytucji dotyczące gospodarki, w tym finansów. Kierownictwo Stronnictwa zwraca np. uwagę na paraliż decyzyjny między Radą Ministrów a Radą Polityki Pieniężnej. Ta ostatnia ustala arbitralnie kurs walutowy oraz stopy procentowe, natomiast odpowiedzialność ponosi rząd. Również SLD nie zachwyca się postulatami Tuska. "Premier zrobił o jeden krok za daleko" - twierdzi Wojciech Olejniczak. "W przypadku ustawy zasadniczej wzywanie do pośpiechu jest niedopuszczalne" - zauważa. Według lidera SLD autorom tych propozycji chodzi głównie o "perspektywę własnej formacji". Z jednej strony popiera on wybór Prezydenta przez Zgromadzenie Narodowe, a z drugiej odrzuca stanowczo odrzuca wybory w systemie jednomandatowych okręgów wyborczych. O tych sprawach należy dyskutować w Radzie Konstytucyjnej. Projekt powołania takiego ciała został wniesiony do laski marszałkowskiej pół roku temu - przypomniał Olejniczak. Podkreślił też: "... trwałość konstytucji jest jedną z najważniejszych wartości demokracji". Przytoczył przykłady trwałości konstytucji w USA i RFN. Pominięte bezpieczeństwo państwa Nie ulega wątpliwości, że zarówno koalicja (co zrozumiałe), jak i opozycja podjęły ochoczo wydumany problem zmian konstytucyjnych, aby uniknąć zagadnień rzeczywiście istotnych dla Polski i jej obywateli.. Na bardzo istotne niedomogi obecnej Konstytucji w kwestii obronności kraju i bezpieczeństwa narodowego zwrócił uwagę ekspert wojskowy gen. Stanisław Koziej na stronie internetowej wp.pl. Generał uważa, że kompetencje w tej dziedzinie są wyjątkowo podzielone między oba organy władzy wykonawczej, tzn. prezydenta i rząd. W przypadku konfliktu wojennego nie ma czasu na "ucieranie się różnic konstytucyjnych" - zwraca uwagę autor, ponieważ wówczas "potrzebne jest nie tylko mądre, ale i szybkie decydowanie". Przypomniał on spory na temat nominacji w Wojsku Polskim i Policji, które osłabiały obie te instytucje. Pisze również o uwiądzie Rady Bezpieczeństwa Narodowego, ulokowanej w Kancelarii Prezydenta. Jego zdaniem organ ten powinien stanowić nie tylko ciało doradcze, ale również scalać cały polski system bezpieczeństwa. Koziej uważa, że RBN powinna być przeniesiona do struktur rządowych. Krytykuje też zapis dotyczący Naczelnego dowódcy Sił Zbrojnych na czas wojny: "Jeśli taki organ ma być w ogóle ustanawiany, to powoływanie go dopiero w stanie wojennym jest zdecydowanie za późne". Taki system należy ustanowić już w czasie pokoju, "aby nie zmieniać go w biegu i pod ogniem" - domaga się gen. Koziej. Spór bez znaczenia Najtrafniej cały humbug podsumował konstytucjonalista dr Ryszard Piotrowski na łamach "Naszego Dziennika" (z 23.11.09 r.). Sprzeciwia się on odebraniu obywatelom zarówno prawa wyboru prezydenta, jak i możliwości kandydowania. Zwraca też uwagę na uniemożliwienie Głowie Państwa wpływu na proces legislacyjny, gdyż poprzez veto prezydent ma możliwość obrony praw aktualnej mniejszości politycznej. Sam natomiast pomysł wyboru prezydenta przez obie izby parlamentu ogranicza demokrację, ponieważ składa ów wybór w ręce kilku liderów partyjnych. "Wzmocni się tym samym upartyjnienie państwa" - uważa dr Piotrowski. Zmniejszenie liczby posłów i senatorów rozmówca "ND" rozpatruje nie w perspektywie kosztów diet poselskich, ale zmniejszenia kontroli nad działaniami rządu. Przypomniał w tym miejscu powiedzenie jednego z wicemarszałków, że prawo w Polsce jest tworzone przez lobbystów i niektórych polityków. Ergo powstałoby "więcej miejsca dla lobbystów" - zaznacza. Zwiększy się przez to również komfort rządzenia, co "nie znaczy, że nam będzie dobrze. Będzie lepiej dla rządu" - puentuje konstytucjonalista. Konstytucja obecnie obowiązująca nie jest zła - jest bardzo zła. Zbyt obszerna, "przegadana", a nade wszystko w bardzo wielu miejscach niejasna, co stwarza często możliwość sprzecznych interpretacji, z których korzystają macherzy polityczni i wynajęci przez nich prawnicy.. Rozmycie kompetencji prezydenta i rządu, stanowi jaskrawy przykład antypaństwowych tendencji autorów tego tworu. Z tych i wielu jeszcze innych względów powinna być zmieniona, a właściwie zastąpiona całkiem nową. Ale show Tuska nie ma na celu poprawienie tego stanu rzeczy. Doskonale wie, że takich spraw nie załatwia się "na kolanie" i - bez względu na kierujące nimi intencje - nie pozwolą mu na to partie opozycyjne i te "lewicowe" i te "prawicowe". Chodziło mu raz jeszcze o uchylenie się od rozwiązywania palących problemów Rzeczypospolitej i - jak zwykle w takich przypadkach - odwrócenie uwagi od rzeczywistych zamiarów rządu.. Trzeba przecież wyprzedać resztki majątku narodowego. Im ciszej, tym skuteczniej. A w ogóle czy cała gadanina konstytucyjna ma sens, gdy pan prezydent RP zrzekł się formalnie suwerenności Państwa Polskiego podpisując Traktat Lizboński? Przecież już w majestacie prawa (unijnego) istotne i mniej istotne decyzje dotyczące naszego kraju będą zapadać w Brukseli. A tak naprawdę w Berlinie. |
|
Data: 2009-12-03 11:43:27 | |
Autor: cytryna | |
Donek - gejzer pomysłów ? | |
**************************************************************************** To raczej gejzery wytrysków impotenta politycznego. I taki cwaniak chrumka przy korycie ze stadem jemu podobnych od 20 lat. Zgroza i czas powiedzieć KONIEC! -- |
|
Data: 2009-12-03 18:02:00 | |
Autor: - heÂŽsk - | |
Donek - gejzer pomysłów ? | |
On Thu, 3 Dec 2009 02:17:55 -0800 (PST), muto2100
<maniekxxx@gazeta.pl> wrote: Czy kupiłbyś od niego używany samochód?od donka tak. od jarka - nie. bo coz ona ma na zbyciu? wylenialego kota ? zajezdzonego gokarta ? -- HeSk "Nieprawdą jest, jakoby Internet był ziemią niczyją i terytorium darmowego opluwania innych." * My personal opinions are just mine.(Art. 54 Konstytucji RP) |