Data: 2011-04-21 21:36:23 | |
Autor: Przemysław W | |
Dyrektor z TVP jest na zwolnieniu lekarskim. Dyżuruje jednak pod Pałacem. | |
Dominik Tarczyński, jeden z aktywnie protestujących w okolicy namiotu Solidarni 2010 przy Pałacu Prezydenckim, jest zatrudniony na etacie w TVP. Do pracy jednak nie chodzi, bo przebywa na zwolnieniu lekarskim. W namiocie pełni wielogodzinne dyżury, a za jego chorobę płacą podatnicy. - Lekarz mi zezwolił - tłumaczy Tarczyński. O sprawie pisze "Newsweek".
Dominik Tarczyński był dyrektorem kieleckiego oddziału TVP. Zatrudnił go były już prezes TVP Romuald Orzeł z PiS. Z Kielc Tarczyński przeniósł się do Warszawy, gdzie objął stanowisko zastępcy dyrektora ds. eksploatacji w Ośrodku Informatyki i Telekomunikacji. Pełni je do dziś, choć zaraz przed zmianą opcji politycznej na szczytach władzy przy Woronicza (sierpień 2010 r.), uciekł na długoterminowe zwolnienie lekarskie. Pensja dyrektorska w TVP to kilkanaście tysięcy złotych. "Newsweek" pisze, że Tarczyński przy Pałacu Prezydenckim pełnił dyżur we wtorek od 7.00 do 22.00. - Będę odpowiedzialny za obecność namiotu Solidarnych2010 na Krakowskim Przedmieściu - napisał na swoim profilu na Facebooku. Nie stronił też kontaktu z mediami. - Chodzi o to, żeby oni zauważyli, że my tu jesteśmy zdeterminowani. Chodzi o to, żeby pokazać wiarę i wytrwałość. Nie musimy niczego robić, wystarczy, że jesteśmy. A przebywanie rodzi miłość - zapewniał w "Polsce The Times". "Dwójka" w zwolnieniu - Jest pan zatrudniony w spółce skarbu państwa, pensję płaci panu ZUS z kieszeni podatników, a czas spędza pan pod Pałacem Prezydenckim na Krakowskim Przedmieściu. Czy to jest fair wobec podatników? - pytał dziennikarz "Newsweeka ". Tarczyński: - Mój lekarz prowadzący wyraził zgodę na chodzenie, "dwójka" w zwolnieniu. Nie każda choroba wyłącza człowieka z aktywności społecznej. Co więcej, powinienem być aktywny, żeby wracać do pełni zdrowia, a osamotnienie i wykluczenie społeczne na pewno nie pomogłoby mi w tym trudnym okresie życia - odpowiedział Tarczyński. - Czy lekarz zalecił panu, w celach zdrowotnych, uczestniczenie w akcjach protestacyjnych pod Pałacem Prezydenckim? Rozumiemy, że do pracy chodzić pan nie może, ale na Krakowskie Przedmieście już tak? Tarczyński: - To jest moja bardzo intymna sprawa i nie będę o tym rozmawiać. Po drugie kwestia zdrowia nie odnosi się tylko do nóg. Kieleckie rządy Tarczyński został styczniu 2009 r. dyrektorem ośrodka TVP w Kielcach z nominacji Piotra Farfała, działacza LPR-u. W trakcie szefowania wsławił się promowaniem materiałów propisowskich. Wpływał na wydawców, by ci z kolei naciskali na reporterów, którzy mieli w pozytywnym świetle przedstawiać m.in. wizytę Przemysława Gosiewskiego w regionie. Bezpośrednio i bez liczenia się ze zdaniem autorów ingerował w programy. Kilku dziennikarzy musiało odejść z pracy, inni zwolnili się sami. Dziesięć wypędzonych demonów Tarczyński, zanim rozpoczął karierę w TVP, dał się także poznać jako organizator spotkań z księdzem Joshem Bashobora z Ugandy, który zajmuje się wypędzaniem demonów, a nawet wskrzeszaniem umarłych. - Było ich tylko dziesięć. Ojciec John podczas spotkania w Lublinie potwierdził, że to prawda, i powiedział nawet, że jeśli kłamie, można na niego nasłać Interpol - przekonywał dziennikarzy. Więcej... http://wyborcza.pl/1,75248,9481545,Dyrektor_z_TVP_jest_na_zwolnieniu_lekarskim__Dyzuruje.html#ixzz1KBh90KKo Przemek -- "Miesiąc przed katastrofą Lecha Kaczyńskiego oceniało źle 2/3 Polaków." |
|
Data: 2011-04-21 22:14:39 | |
Autor: Grzegorz Z. | |
Dyrektor z TVP jest na zwolnieniu lekarskim. Dyżuruje jednak pod Pałacem. | |
Przemysław W napisał:
Dominik Tarczyński, jeden z aktywnie protestujących w okolicy namiotu Solidarni 2010 przy Pałacu Prezydenckim, jest zatrudniony na etacie w TVP. Do pracy jednak nie chodzi, bo przebywa na zwolnieniu lekarskim. W namiocie pełni wielogodzinne dyżury, a za jego chorobę płacą podatnicy. - Lekarz mi zezwolił - tłumaczy Tarczyński. O sprawie pisze "Newsweek". Typowy PiSdzielec. Dziwne że w przeszłości nie był górnikiem czy innym łucznikiem. |
|