Grupy dyskusyjne   »   pl.soc.polityka   »   Dyscyplina

Dyscyplina

Data: 2010-06-05 01:45:04
Autor: sam
Dyscyplina

Dyscyplina
Free Your Mind


Ilość osób związanych służbowo lub światopoglądowo z WSI oraz skala ich zaangażowania w dowodzenie "nacisków" na załogę i/lub "winy" pilotów każe podejrzewać, że za zamachem z 10 kwietnia stały nie tylko służby rosyjskie. Dezinformacja, z jaką od dwóch miesięcy mamy do czynienia w Polsce, rozkłada się na kilka nurtów:

 1) przytaczanie wprost wypowiedzi "rosyjskich ekspertów" (głównie wojskowych),
 2) upowszechnianie wypowiedzi prorosyjskich "ekspertów" w Polsce,
 3) zwalczanie jakichkolwiek prób wyjaśniania przyczyn katastrofy, prób doszukujących się winy nie po tej stronie, którą wskazali "rosyjscy eksperci" i prorosyjscy "eksperci".
Siła, jaką się wkłada w te trzy nurty dezinformacji, jest zarazem świadectwem determinacji środowisk związanych z Moskwą, które już w niczym innym, jak właśnie w poparciu Kremla, nie widzą dla siebie ratunku. Determinacja ta jest olbrzymia i przypomina upór peerelowskich grup trzymających władzę. Jest to zjawisko o tyle ciekawe, że nawet otwarcie prorządowe sondażownie sygnalizują od jakiegoś czasu narastanie nastrojów społecznych świadczących o zupełnej nieskuteczności promoskiewskiej propagandy. Ponadto narasta niezadowolenie wśród wojskowych, które z kolei dowodzi jak dalece gabinet ciemniaków oderwał się od rzeczywistości.

To działanie ciemniaków pod prąd opinii publicznej i to kurczowe trzymanie się żłoba może wynikać ze złudnego zgoła poczucia "opanowania sytuacji". Niewykluczone, iż D. Tuska i jego żałosnych ministrów zapewniają służby (stare i nowe), że
 1) nic nie zdoła odepchnąć tej ekipy od władzy, że
 2) bunt w wojsku ma charakter marginalny, że
 3) wystarczy w kółko tłuc Polakom do głowy te same ruskie kłamstwa i oni dadzą sobie wtedy spokój z dociekaniem przyczyn smoleńskiej katastrofy, że
 4) jakby co, to "mamy pełne wsparcie Putina", a może nawet, że i
 5) głosy wyborcze z I tury prezydenckich wyborów już są dokładnie policzone.
Z drugiej jednak strony pojawiają się przecież głosy dla ciemniaków nie do zlekceważenia, takie choćby jak legendarnego gen. M. Dukaczewskiego, który wprawdzie zapewnia, iż sołtys Jamajka ma pełne poparcie służb (to się nazywa porządna rekomendacja - i Putin, i Jaruzel, i Gazprom, i WSI), ale też na B. Klichu nie pozostawia suchej nitki, co z kolei znaczyłoby, że jednak służby domagają się jakichś dodatkowych zmian "w rządzie". Ba, problem w tym, że na takie zmiany już jest za późno, bo ludzi całkowicie skompromitowanych, a więc T. Arabskiego, B. Klicha, M. Janickiego należało wyrzucić z posad już 10 kwietnia po katastrofie (i wtedy wyglądałoby to na uzasadnione, racjonalne, wytłumaczalne ich działaniem na szkodę polskiego państwa) i postawić w stan oskarżenia, no ale Tusk musiałby nie być Tuskiem przecież. Dziś natomiast, tj. po dwóch miesiącach lansowania przez "rząd", moskiewskiego punktu widzenia, tego rodzaju decyzje byłyby trudne do pogodzenia z głównymi nurtami promoskiewskiej propagandy, wina wszak, że do tragedii doszło, leży po stronie zmarłych na pokładzie tupolewa, a np. nie po stronie żyjących notabli.

Dukaczewski jednocześnie przypomina, że zagrożenie dla poczciwców ze służb i rekomendowanych przez nich kandydatów na prezydenta wcale nie minęło (mimo że tylu oszołomów z L. Kaczyńskim na czele zniknęło w smoleńskiej mgle), ponieważ "część informacji [z aneksu - przyp. F.Y.M.] może jeszcze być użyta w kampanii". Tę rewelację podsuwa były szef WSI w dwóch kierunkach - tj. w stronę pupila służb, sołtysa Jamajki (by uważał), i w stronę tych, co prowadzą akcję osłonowo-propagandową (by byli czujni, bo nie wiadomo, czy gdzieś grom z jasnego nieba nie walnie). Najwyraźniej więc ludziom służb nie udało się zabezpieczyć wszystkich łupów po "wypadku lotniczym" i po zamachu stanu, jakiego w biały dzień dokonał wtedy sołtys, i podejrzewają, że jeszcze rykoszetem może wrócić kwestia przestępczych działań WSI i tychże WSI współpracowników. Ten nastrój wyrażanego otwartym tekstem (i to w zaprzyjaźnionych ze służbami, jeśli nie prowadzonych przez te służby, mediach) niepokoju może się wiązać z tym, iż bracia Moskale wcale nie "zabezpieczają tyłów" tak, jak się bracia z Polszy spodziewali. "Akcja >Stenogram<" okazała się jednym wielkim niewypałem, a przecież wydawało się, iż po niej ustaną wszelkie "spekulacje", a "spiskowcy-paranoicy" zamilkną przygwożdżeni moskiewską prawdą. Akcja ta z kolei mogła być przywołaniem do porządku promoskiewskich środowisk w Polsce, które "za mało robią", czyli nie forsują wersji Kremla z dostatecznie dużym zaangażowaniem (a więc takim, jak za L. Breżniewa). Warto w tym kontekście przywołać coraz częstsze wyrazy niezadowolenia na łamach rosyjskiej prasy związane z niesłabnięciem "rusofobicznych" nastrojów w Polsce. Wygląda więc na to, iż bracia Moskale spodziewali się, że nad Wisłą jednozgodnie we wszystkich mediach powtarzać się będzie to, co już 10 kwietnia podali do wierzenia Rosjanie - a nie że będą jakieś narastające, pełne zniecierpliwienia i złości debaty dotyczące tego, że nie doszło do żadnego lotniczego wypadku.

Nie zdziwiłbym się więc, gdyby w kolejnej fazie dyscyplinowania "naszych ludzi w Warszawie", bracia Moskale zaczęli właśnie odsłaniać "tyły" wielkiej "operacji Smoleńsk". Dokładnie na tej samej zasadzie, na jakiej sowieci najpierw przyjaźnili się i współpracowali z hitlerowcami, a następnie walczyli z nimi. Jedynym bowiem sojusznikiem służb rosyjskich są służby rosyjskie - kto tego nie wie, ten nie wie o współczesnej Rosji nic.

Dyscyplina

Nowy film z video.banzaj.pl więcej »
Redmi 9A - recenzja budżetowego smartfona