Data: 2010-01-05 12:22:28 | |
Autor: mkarwan | |
Dzienik 1954 | |
(...)Czystki w KC partii, w faktycznym rządzie.
Poszedł Staszewski, szef wydziału prasowego Kc, "Żyd-blondyn i dlatego podwójnie niebezpieczny..." jak mawiał o nim Immanuel Birnbaum, znawca przedmiotu, korespondent zachodnich gazet w Warszawie pod koniec lat czterdziestych, mój sąsiad w Ymca, potem wydalony z Polski, bo zanadto znał przedmiot. Odchodzi Leon Kasman, naczelny "Trybuny Ludu". Podobno także Paweł Hoffman, jak dotąd potęga, siwawy kierownik wydziału kultury Kc, kabalista socrealizmu, odpowiedzialny za tegoż uruchomienie w Polsce. Wszyscy trzej starozakonni. (...)Krzysztof Gruszczyński jest wielkim talentem z urzędu, lansowanym i reklamowanym przez władze jako nadzieja socrealistycznego teatru. Pochodzi zapewne z jakiejś dobrej, przedwojennej rodziny żydowskiej, na co wskazują jego uprzejmość i ogłada, w gruncie rzeczy człowiek spokojny i chyba poczciwy; jako aptekarz czy notariusz przynosiłby pożytek społeczeństwu i cieszył się powszechną sympatią, ale zgodził się zostać partyjnym poetą i to go jakoś przesunęło w kategorię gówniarza, jak uczyniłoby z każdym, kto wygłupia się na rozkaz (...)Subtelność rozumowania znamionowała wystąpienie prof. Adama Schaffa, filozofa i nauczyciela nowych pokoleń marksistowskich kaznodziejów i apostołów, który wyrzucanie opornych profesorów z wyższych uczelni, skazywanie niemarksistowskich naukowców na nędzę, terror wobec ludzi starych i schorowanych, drżących o swe życie i rodziny, totalne zglajchszaltowanie wydawnictw naukowych i kompletną eliminację otwartej dyskusji światopoglądowej z uniwersytetów nazwał ze scjentystyczną ścisłością "ofensywą nauki marksistowskiej". I zapewnił swych mocodawców, że acz do roku 1948 "na uczelniach dominowała w naukach społecznych ideologia burżuazyjna", to teraz "w wyniku usilnej pracy sytuacja zmieniła się radykalnie". Nie wyjaśnił, co miał na myśli jako pracę i jakie są jej faktyczne rezultaty. Czy to, że UB wyczyściło stan personalny, czy że stary profesor, w obawie o rudymenty utrzymania, przystał na Lenina i Łysenkę? Sam Schaff, jak mówią, pochodzi z rodziny żydowskich dorobkiewiczów-milionerów, więc chyba zna najgłębszy sens słowa "praca". (...)Zgodnie z zaleceniem komisji weryfikacyjnej, udałem się dziś do "Czytelnika". Przyjęła mnie pani Wilczkowa, naczelny redaktor wydawnictwa, upozowana na marksistowską sawantkę, papieros cały czas w ustach, swoista elegancja przedwojennej cyganerii komunardów za pieniądze zamożnego żydowskiego tatusia. (...)Przemawiał też Jakub Berman, o twarzy przystojnego żydowskiego bankowca w średnim wieku. Jest to wszechmocny rezydent Kremla w Polsce. źródło Leopold Tyrmand "Dzienik 1954" |
|