Grupy dyskusyjne   »   pl.soc.polityka   »   Dziwka putina

Dziwka putina

Data: 2013-11-09 04:42:42
Autor: Mark Woydak
Dziwka putina

Zna Pan Donalda Tuska osobiście od niemal 30 lat. Kiedy zaczął przejawiać
predyspozycje i aspiracje przywódcze?

Muszę przyznać, że zdumiewa mnie rozwój politycznej kariery obecnego
premiera. W głośnym wywiadzie dla „Gazety Gdańskiej” z 1991 r. Tusk mówił o
sobie, że woli być „macherem z zaplecza” niż pełnić rolę publiczną. Kiedy
byłem doradcą Jana Krzysztofa Bieleckiego, Tusk często pojawiał się w
Kancelarii Premiera właśnie jako cichy pośrednik. Kiedy Bielecki, nieco
zirytowany tymi zabiegami, zaproponował mu przyjęcie jakiejś funkcji
państwowej, która umożliwi mu jawne działanie we własnym imieniu – Tusk
stanowczo odmówił. W tym czasie Bielecki nawet mnie ostrzegał przed Tuskiem
i jego grupą „Uważaj na nich”, co było dla mnie zdumiewające, bo byłem
przekonany, że sam jest jednym z nich i dopiero wówczas dowiedziałem się,
że nie jest członkiem KLD. To utwierdziło mnie w przekonaniu, że Tusk do
eksponowanych funkcji politycznych się nie nadaje, wie o tym i na roli
machera poprzestanie.

Ważnym objawem akcesu Tuska do układu było powołanie go przez Mazowieckiego
do składu Komisji Likwidacyjnej Robotniczej Spółdzielni Wydawniczej.
Chodziło o podział gigantycznego majątku monopolistycznego molocha będącego
własnością PZPR. Sposób tego podziału miał decydujące znaczenie dla stanu
polskiej prasy, a więc również świadomości politycznej całego
społeczeństwa.

W kwietniu 1990 r., gdy w okrągłostołowym centrum decyzyjnym był nie tylko
Jaruzelski, ale również Kiszczak i inni ludzie sowieccy, pełnym zaufaniem
tego układu został obdarzony anonimowy dzieciak z „Gazety Gdańskiej”. A
jego partnerami byli tacy wyjadacze, jak Jan Bijak, członek KC PZPR i
współtwórca „Polityki”, z którą, zresztą, do dziś łączą Tuska bliskie
kontakty. Był tam, co prawda, też Andrzej Grajewski, szerzej nieznany
wówczas dziennikarz katolicki, ale w tym przypadku decydowało podjęcie
przez niego, jak tłumaczy obecnie na prośbę ministra Bronisława
Komorowskiego tajnej współpracy z WSI jako „Muzyk”. Jakie gwarancje dał
Tusk, nie wiemy, ale biorąc pod uwagę skalę majątku, jakim dysponował
choćby tylko na Wybrzeżu, musiały być to gwarancje dające układowi pewność
jego pełnej służebności.

W jaki sposób ten człowiek zaplecza stał się szefem rządu?

Mam poczucie, że nie jest to skutek charakterologicznej i mentalnej
ewolucji Tuska, a raczej radykalnego spłycenia świadomości społecznej.
Istnieje taka zupa, mleko z ubitym białkiem, nazywana „zupa nic”. Tusk jako
polityk to taka zupa nic – „Pan Nikt”. Tusk obecny pozostaje tym samym
prostym, niedojrzałym emocjonalnie, społecznie i politycznie
dziewczynkowatym chłopaczkiem, jakim był w roku 1989. To nastroje
elektoratu zindoktrynowanego medialnie na akceptację politycznej tandety,
łatwizny i podróbki wyniosły go na polityczne wyżyny. Balon łatwo wzniósł
się w górę właśnie dlatego, że jest lekki, bo pusty.

Po ujawnieniu się fałszu mitu Wałęsy z jednej strony, a z drugiej po
planowej i metodycznej akcji niszczenia przez dominujące środowiska
medialno-polityczne postaci prawdziwych mężów stanu, takich jak Jan
Olszewski i Lech Kaczyński, szeroka publiczność została wytresowana do
traktowania polityki jako elementu rozrywki telewizyjnej, obok „Tańca z
gwiazdami” czy innego show. W tym second-handzie nie szuka się męża stanu,
człowieka powagi, odpowiedzialności, patriotyzmu i ofiarności.

Kariera Tuska może być miarą miałkości politycznej znacznej części Polaków.
Pan Nikt doskonale komponuje się z intelektualną i moralną pustką swoich
wielbicieli.

Kto tę pustkę wytworzył?

To jest trwanie dziedzictwa PRL. III RP tylko formalnie jest nowym
państwem, bo choć wiele struktur uległo „transformacji”, to mentalność
sowietyzmu przetrwała i nadal triumfuje. Nadal podstawową strukturą,
decydującą o kształcie i wpływach wszystkich innych,  jest zbudowany przy
Okrągłym Stole układ postkomunistyczno-postsolidarnościowo-liberalny, który
wartości i postawy państwowotwórcze zwalcza z całą siłą, jako fundamentalne
zagrożenie dla własnego bezpieczeństwa. Sojusz byłych właścicieli PRL z
agenturą komunistycznych służb specjalnych i wszelkiego autoramentu
złodziejami jest układem tak silnym, że postawę służby Bogu, Honorowi i
Ojczyźnie potrafi prezentować Polakom jako śmieszność, „moherowość”,
kołtuństwo i „obciach”.

Czy ten układ miał wpływ na karierę obecnego premiera? Wiem, że Tusk, choć od lat powtarza, że na służbach specjalnych się nie
zna, bardzo szybko zorientował się w roli tajnych służb w podmienieniu PRL
na III RP. On się nie odważył na nich poznać, bo się im całkowicie
podporządkował.

Gdy zrozumiał zasadniczą rolę w tym procesie komunistycznych służb
specjalnych i ich agentury, dokonał fundamentalnego wyboru – sprzymierzył
się z nimi, uznając, że sprzeciw skazałby go na przegraną.

Publicznym objawem takiego wrogiego dobru Polski pragmatyzmu było hasło –
nie możemy pozwolić, żeby nomenklatura rozkradła wszystko. Tyle że nie
chodziło o walkę z postkomunizmem, lecz o przyłączenie się do nomenklatury
w uwłaszczaniu na mieniu społecznym. Ponieważ to nomenklatura nadal
kontrolowała banki i pole gry, więc uwłaszczanie się było jednocześnie
podporządkowaniem się dominacji służb specjalnych. Dlatego Tusk, choć
osobiście nie jest złodziejem, to szukając pieniędzy „na partię”, przyjął
ofertę Wiktora Kubiaka, czyli eksponenta tych służb. Trzeba przyznać, że
ułatwił to sobie, uznając, że łączy go z tym człowiekiem serdeczna osobista
przyjaźń.

Kiedy teraz prawi publice o miłości, warto pamiętać, że on umie tak kochać,
żeby obie strony obrastały w żywy pieniądz – KLD jako partia, a Kubiak jako
pełnomocnik ministra prywatyzacji. Choć przyjaciel Tuska ścigany listem
gończym musiał na pewien czas uciekać z Polski, to obecnie znowu może tu
robić interesy. Nic dziwnego, bo jego zeznania, np. przed komisją sejmową,
mogłyby mieć równie znaczące konsekwencje, jak utworzenie IPN.

Jakie służby reprezentował Kubiak?

Z badań dr. Sławomira Cenckiewicza wynika, że Kubiak był agentem
Departamentu II MSW. Zarejestrowano go w kategorii tajny współpracownik pod
pseudonimem „Witek”. Ponieważ FOZZ był operacją wspólną MON i MSW, Kubiak
współpracował z dyrektorem generalnym, Grzegorzem Żemkiem,  który był
współpracownikiem Zarządu II o ps. „Dik”. W latach 80. zajmował się
nielegalnym transferem z Zachodu urządzeń elektronicznych objętych zakazem
eksportu do krajów komunistycznych. W porozumieniu z Żemkiem i pod
parasolem służb prowadził też interesy na terenie Wiednia. Niewątpliwie
ludzie ze „stajni” Kubiaka i służb przyczynili się do sukcesu KLD - partii
młodej, ale w pełni establishmentowej.

W jaki sposób Kubiak przeniknął do środowiska tej partii?

Po Okrągłym Stole Kubiak pojawił się w Polsce jako powracający z Zachodu
biznesmen zainteresowany popieraniem antykomunistycznych środowisk
politycznych. Nie znamy szczegółów tego planu, ale wiadomo, że
komunistyczne służby specjalne przystąpiły wówczas do systemowego
organizowania „demokracji”, tak aby zabudować scenę polityczną swoimi
kreaturami i zablokować możliwość rozwoju środowisk niezależnych.

Kubiak zaproponował pomoc finansową m.in. Michałowi Falzmannowi z
radykalnie antykomunistycznego solidarnościowego środowiska CDN, który jako
inspektor kontroli skarbowej wpadł na trop FOZZ. Gdy później, pracując w
NIK, Falzmann pogłębił swą wiedzę do tego stopnia, że służby poczuły się
zagrożone, został nagle odsunięty od wszelkich czynności kontrolnych, a dwa
dni później znaleziono go martwego. Że sprawa dotyczyła kośćca układu,
wskazuje fakt, że wkrótce potem w wypadku samochodowym zginął też prezes
NIK Walerian Pańko, a następnie znaleziono zwłoki jego kierowcy, który
wypadek przeżył, oraz policjantów, którzy jako pierwsi przybyli na miejsce
katastrofy.

Falzmann był człowiekiem uczciwym i odważnym – w swoim notesie, po próbie
zwerbowania go do UOP przez „starych fachowców” z SB, zapisał:

    „władza w Polsce jest nadal w rękach KGB. Dalsza praca to osobiste
śmiertelne niebezpieczeństwo, szans na sukces nie widzę żadnych”.

Wyczuł, z kim ma w Kubiaku do czynienia i pogardził prowokatorem wraz z
jego workami złota. Za  to Tusk i jego środowisko ten złoty deszcz przyjęli
jak wyschnięta beczka. Za moment podjęcia współpracy można zapewne przyjąć
wprowadzenie się nieśmierdzących groszem działaczy KLD do nowych biur z
eleganckim wyposażeniem i przeobrażenie się organu liberałów, „Przeglądu
Politycznego”, z wydawanego metodami podziemnymi skromnego biuletynu w
drukowany na kredowym papierze elegancki żurnal.

Ktoś może powiedzieć, że to była ze strony Kubiaka tylko ideowa sympatia i
zwykła życzliwość ? ” mam wolny lokal, nie znoszę postkomuny, proszę
skorzystać”.

Kiedy odwiedziłem nowy lokal partii, zapytałem Tuska: „Donald, skąd to
wszystko?”. Odpowiedział: „Od sponsora. Zaraz tu będzie”. Okazało się, że
tym sponsorem jest Kubiak. Traktowano go w KLD nie tylko jako faceta, który
na każde żądanie wyciąga forsę z kieszeni, ale także osobistego
przyjaciela. Dał pieniądze na drogą operację za granicą naszego ciężko
chorego kolegi, pożyczał nawet na kupno mieszkania i nie wiem, czy był
takim sknerą, żeby domagać się zwrotu? Był też cenionym partnerem
politycznym i uczestniczył w wewnętrznych posiedzeniach partii – np. na
Helu, dokąd przyleciał helikopterem.

Nie było to niemożliwe i nie musiało być od razu podejrzane.

Jeżeli Tusk rzeczywiście cały czas w to wierzył, musiałbym powiedzieć, że
jest umysłowo ociężały. Przecież w sprawie FOZZ miał swoją cząstkę
odpowiedzialności również Balcerowicz, a to właśnie Tusk przeforsował go na
szefa Unii Wolności, gdy KLD „zlał się” z Unią Demokratyczną.

Brałem udział w spotkaniach KLD organizowanych w zajmującym całe piętro
biurze Kubiaka w hotelu Marriott i jasne było, że przyznanie mu „żup
solnych” z państwowej kasy przez posadzenie go w fotelu pełnomocnika
ministra prywatyzacji było rewanżem za jego hojność jako sponsora.

Firma Kubiaka „Batax”, której służby używały do operacji na Zachodzie,
cieszyła się pełnym zaufaniem Tuska. Rzecz w tym, że te służby „wojskowe i
cywilne” nie były suwerenne, ale stanowiły praktyczną ekspozyturę GRU i
KGB. O kulisach tych operacji wiedzieli również Sowieci, tym bardziej że
część interesów związanych z FOZZ realizowali ludzie związani z Moskwą.
„Opieka” i „pomoc” świadczone młodym, obrotnym politykom, którzy szybko
znaleźli się w elicie władzy III RP, była wielkim sukcesem tych służb.

Pamiętam, jak podczas naszych wielogodzinnych rozmów Tusk uporczywie, wbrew
zdrowemu rozsądkowi, wysuwał coraz to nowe, najprymitywniejsze  argumenty,
aby tylko czymś uzasadniać swój sprzeciw wobec uzdrawiania Polski przez
dekomunizację i lustrację.

Nie przypadkiem właśnie on odegrał ważną rolę w obaleniu rządu Jana
Olszewskiego. Podczas „nocnej zmiany” z pełnym zaangażowaniem wypełniał
obowiązki obrońcy agentury, który dzięki kontaktom z SdRP był w ten spisek
zaangażowany głębiej niż inni, histerycznie apelując w kuluarach do Wałęsy,
Moczulskiego, Geremka, Pawlaka i Kwaśniewskiego - ”panowie, policzmy
głosy”.

Na rozwiązanie WSI też zgodził się dopiero wtedy, gdy ich obrona nie była
dłużej możliwa, bo nawet część SLD skupiona wokół Siemiątkowskiego była
skłonna poświęcić Dukaczewskiego et consortes. A dzisiaj ci ludzie znowu
wrócili na pozycje partnerów „dużego i małego pałacu”.

Jak jest dzisiaj, czy Donald Tusk i jego rząd działają w sposób w pełni
autonomiczny?

Po przejęciu rządów przez ekipę Tuska niewątpliwie doszło do reesbekizacji
służb specjalnych i innych ważnych struktur państwowych. Nastąpił powrót
dawnych współpracowników i funkcjonariuszy na wysokie stanowiska - choćby w
MSZ.

Okres rządów PO-PSL kontynuuje proces budowy III RP, którego zasadą było
zachowanie filarów PRL wraz z ich zakorzenieniem w służbach specjalnych –
podporządkowanych do dziś służbom sowieckim. Jednym z tego objawów jest
twarda postawa tej ekipy wobec USA. Wystarczy poczytać ujawnione przez
portal WikiLeaks amerykańskie dokumenty dyplomatyczne (ok. 250 tys.), wśród
których znalazło się ok. 970 depesz z Polski. Wynika z nich na przykład, że
Tusk demonstracyjnie unikał spotkań z czołowymi politykami amerykańskimi. Z
woli Tuska storpedowano program „Tarczy antyrakietowej” – przygotowana
przez PiS ustawa nie została ratyfikowana. Odwrotowi od USA służy „reset”
wobec Moskwy. To tu narodziły się przyczyny katastrofy smoleńskiej.

Zauważmy, że wolą Tuska było, żeby z ustawy deubekizacyjnej wyłączyć ludzi
wywiadu i kontrwywiadu wojskowego. Ustawa obejmowała tylko cywilów z SB. I
ktoś tu może bajać o autonomii władzy?

Czym tłumaczyć skandaliczną uległość wobec Rosji w sprawie smoleńskiej ?
bezbrzeżną naiwnością i bezgraniczną głupotą Tuska i całego aparatu władzy?
Taką wiarę ci ludzie przyjęliby z pocałowaniem ręki. Wszyscy Polacy to
wiedzą, ale nawet główny doradca dyplomatyczny prezydenta Sarkozy`ego,
wedle jednego z dokumentów WikiLeaks, też wie, że „Dla Rosji dobrzy
sąsiedzi, to całkowicie ulegli podkomendni”. Jeden biedny Tusk nie zdaje
sobie z tego sprawy? Nie powiedziałbym tego, co mówią niektórzy
komentatorzy, że Tusk cieszy się z chodzenia na pasku Kremla. Myślę, że
tak, jak podobny do niego premier Babiuch, wolałby mieć nieco większe pole
manewru.

Rozsmakował się we władzy i nie podejmuje żadnych działań, które mogłyby
tej władzy zaszkodzić. Próba rozbicia układu służb specjalnych albo
ujawnienie zasięgu ich  wpływów mogłyby w krótkim czasie położyć kres jego
rządom. Tuskiem rządzi strach.

Napisał Pan w związku z tragedią smoleńską, że „Rosjanie plują Tuskowi w
twarz”. Co Pan miał konkretnie na myśli? Po występie generał Anodiny, mając nadzieję, że Putin pozwoli mu
przynajmniej na pusty gest na użytek propagandy krajowej, Tusk skrytykował
raport MAK. Ale Rosjanie odpowiedzieli mu po swojemu, czyli kopnięciem w
twarz artykułem, w którym dziadkowi Tuska przypisano służbę w SS, przy
okazji obarczając Polaków masową współpracą z nazistami i zaprzeczając
winie NKWD za Katyń. Wobec takiego pokazu obłędnej wrogości i pogardy, tak
samo jak wówczas, gdy rosyjscy generałowie grozili eksterminacją narodu
polskiego – Tusk nie zrobił rabanu w Unii i NATO, a zachował się tak samo
jak kacyki z PZPR ” gdy z Kremla lecą joby, to powinnością Polaków jest
milczeć i ruki pa szwam”.

Ale gdy rzecznik Tuska popełnił nieznaczący błąd w nazwie jakiejś
rosyjskiej służby, musiał natychmiast pokajać się publicznie i w polskiej
telewizji przepraszać w języku rosyjskim. Tusk przestraszył się, że jeżeli
mruknie choćby słowem, to Rosjanie rzucą następne rewelacje. Dlatego potem
wszystko przebiegało już według relacji cara i raba.

Rosjanie kłamali, zatajali fakty, bezczelnie upokarzali stronę polską, a
Tusk wszystko pokornie łykał. Potrafił być chamsko agresywny wobec braci
Kaczyńskich, bo miał w tym poparcie Rosji i Niemiec. Ale poparcie
Kaczyńskiego w ewentualnym sporze z Putinem nie ma żadnej wartości, bo dla
człowieka, który wyparł się obrony ofiar Katynia, interes Polski, jeżeli
nie jest tożsamy z jego interesem, nic nie znaczy.

Dlatego woli ganiać za piłką niż podejmować najważniejsze dla Polski
wyzwania. Premier RP w swoim gabinecie ma odwagę kopać piłką po ścianach,
ale boi się stanąć do walki w obronie własnego państwa i narodu.

Sport to zdrowie. Byle nie strzelał samobójów.

Właśnie. Choć okres rządów Tuska oceniam jako pasmo działań pozorowanych i
niespełnionych obietnic, najpoważniejsze niebezpieczeństwo widzę w
sytuacji, gdy pojawiłaby się perspektywa rozliczenia politycznego i
osądzenia jako kryminalisty. Obawiam się, że moglibyśmy wówczas stanąć w
obliczu zagrożenia tym, co w odniesieniu do ogółu społeczeństwa sam dość
czytelnie wyraził w żałosnym i tchórzliwym przemówieniu na Westerplatte, a
jego minister finansów w odniesieniu do elit tej władzy przekazał, mówiąc o
ucieczce na drugą stronę oceanu. Gdy będzie ciężko, ci ludzie Polskę i
Polaków pozostawią samym sobie.

Data: 2013-11-09 16:52:56
Autor: Mark Woydak
Dziwka putina
PiS-owski PSYCHOPATA podpisyjący się "Mark Woydak" (używający również innych
ksywek) piszacy z mx05.eternal-september.org uzywajacy czytnika
40tude_Dialog/2.0.15.1pl to OSZOŁOM PODSZYWANIEC. Fakt, ze podszywa sie pod
moje dane swiadczy o daleko posunietej chorobie alkoholowej. Tani alkohol i
marne wina dokonaly calkowitego spustoszenia w mózgu tego osobnika. Nie ma
juz dla niego ratunku! Módlmy się bracia i siostry! Wspierajmy go w tych
cięzkich chwilach! Nie ma nikogo oporócz nas! Nawet zdychający pies i
wyleniały ze starości kot go opuścili! Módlmy się bracia i siostry! Nadzieja na pełny
powrót do zdrowia tego osobnika jest niewielka ale spełnijmy chrześciański
obowiązek! Wnośmy modły za PiS-owskiego chorego psychicznie brata!

MW

--

Użytkownik "Mark Woydak" <mark.woydak@forst.gmx.de> napisał w wiadomości news:1dtairid361v.j1t4z1vdroh2.dlg40tude.net...

Zna Pan Donalda Tuska osobiście od niemal 30 lat. Kiedy zaczął przejawiać
predyspozycje i aspiracje przywódcze?

Muszę przyznać, że zdumiewa mnie rozwój politycznej kariery obecnego
premiera. W głośnym wywiadzie dla „Gazety Gdańskiej” z 1991 r. Tusk mówił o
sobie, że woli być „macherem z zaplecza” niż pełnić rolę publiczną. Kiedy
byłem doradcą Jana Krzysztofa Bieleckiego, Tusk często pojawiał się w
Kancelarii Premiera właśnie jako cichy pośrednik. Kiedy Bielecki, nieco
zirytowany tymi zabiegami, zaproponował mu przyjęcie jakiejś funkcji
państwowej, która umożliwi mu jawne działanie we własnym imieniu – Tusk
stanowczo odmówił. W tym czasie Bielecki nawet mnie ostrzegał przed Tuskiem
i jego grupą „Uważaj na nich”, co było dla mnie zdumiewające, bo byłem
przekonany, że sam jest jednym z nich i dopiero wówczas dowiedziałem się,
że nie jest członkiem KLD. To utwierdziło mnie w przekonaniu, że Tusk do
eksponowanych funkcji politycznych się nie nadaje, wie o tym i na roli
machera poprzestanie.

Ważnym objawem akcesu Tuska do układu było powołanie go przez Mazowieckiego
do składu Komisji Likwidacyjnej Robotniczej Spółdzielni Wydawniczej.
Chodziło o podział gigantycznego majątku monopolistycznego molocha będącego
własnością PZPR. Sposób tego podziału miał decydujące znaczenie dla stanu
polskiej prasy, a więc również świadomości politycznej całego
społeczeństwa.

W kwietniu 1990 r., gdy w okrągłostołowym centrum decyzyjnym był nie tylko
Jaruzelski, ale również Kiszczak i inni ludzie sowieccy, pełnym zaufaniem
tego układu został obdarzony anonimowy dzieciak z „Gazety Gdańskiej”. A
jego partnerami byli tacy wyjadacze, jak Jan Bijak, członek KC PZPR i
współtwórca „Polityki”, z którą, zresztą, do dziś łączą Tuska bliskie
kontakty. Był tam, co prawda, też Andrzej Grajewski, szerzej nieznany
wówczas dziennikarz katolicki, ale w tym przypadku decydowało podjęcie
przez niego, jak tłumaczy obecnie na prośbę ministra Bronisława
Komorowskiego tajnej współpracy z WSI jako „Muzyk”. Jakie gwarancje dał
Tusk, nie wiemy, ale biorąc pod uwagę skalę majątku, jakim dysponował
choćby tylko na Wybrzeżu, musiały być to gwarancje dające układowi pewność
jego pełnej służebności.

W jaki sposób ten człowiek zaplecza stał się szefem rządu?

Mam poczucie, że nie jest to skutek charakterologicznej i mentalnej
ewolucji Tuska, a raczej radykalnego spłycenia świadomości społecznej.
Istnieje taka zupa, mleko z ubitym białkiem, nazywana „zupa nic”. Tusk jako
polityk to taka zupa nic – „Pan Nikt”. Tusk obecny pozostaje tym samym
prostym, niedojrzałym emocjonalnie, społecznie i politycznie
dziewczynkowatym chłopaczkiem, jakim był w roku 1989. To nastroje
elektoratu zindoktrynowanego medialnie na akceptację politycznej tandety,
łatwizny i podróbki wyniosły go na polityczne wyżyny. Balon łatwo wzniósł
się w górę właśnie dlatego, że jest lekki, bo pusty.

Po ujawnieniu się fałszu mitu Wałęsy z jednej strony, a z drugiej po
planowej i metodycznej akcji niszczenia przez dominujące środowiska
medialno-polityczne postaci prawdziwych mężów stanu, takich jak Jan
Olszewski i Lech Kaczyński, szeroka publiczność została wytresowana do
traktowania polityki jako elementu rozrywki telewizyjnej, obok „Tańca z
gwiazdami” czy innego show. W tym second-handzie nie szuka się męża stanu,
człowieka powagi, odpowiedzialności, patriotyzmu i ofiarności.

Kariera Tuska może być miarą miałkości politycznej znacznej części Polaków.
Pan Nikt doskonale komponuje się z intelektualną i moralną pustką swoich
wielbicieli.

Kto tę pustkę wytworzył?

To jest trwanie dziedzictwa PRL. III RP tylko formalnie jest nowym
państwem, bo choć wiele struktur uległo „transformacji”, to mentalność
sowietyzmu przetrwała i nadal triumfuje. Nadal podstawową strukturą,
decydującą o kształcie i wpływach wszystkich innych,  jest zbudowany przy
Okrągłym Stole układ postkomunistyczno-postsolidarnościowo-liberalny, który
wartości i postawy państwowotwórcze zwalcza z całą siłą, jako fundamentalne
zagrożenie dla własnego bezpieczeństwa. Sojusz byłych właścicieli PRL z
agenturą komunistycznych służb specjalnych i wszelkiego autoramentu
złodziejami jest układem tak silnym, że postawę służby Bogu, Honorowi i
Ojczyźnie potrafi prezentować Polakom jako śmieszność, „moherowość”,
kołtuństwo i „obciach”.

Czy ten układ miał wpływ na karierę obecnego premiera?

Wiem, że Tusk, choć od lat powtarza, że na służbach specjalnych się nie
zna, bardzo szybko zorientował się w roli tajnych służb w podmienieniu PRL
na III RP. On się nie odważył na nich poznać, bo się im całkowicie
podporządkował.

Gdy zrozumiał zasadniczą rolę w tym procesie komunistycznych służb
specjalnych i ich agentury, dokonał fundamentalnego wyboru – sprzymierzył
się z nimi, uznając, że sprzeciw skazałby go na przegraną.

Publicznym objawem takiego wrogiego dobru Polski pragmatyzmu było hasło –
nie możemy pozwolić, żeby nomenklatura rozkradła wszystko. Tyle że nie
chodziło o walkę z postkomunizmem, lecz o przyłączenie się do nomenklatury
w uwłaszczaniu na mieniu społecznym. Ponieważ to nomenklatura nadal
kontrolowała banki i pole gry, więc uwłaszczanie się było jednocześnie
podporządkowaniem się dominacji służb specjalnych. Dlatego Tusk, choć
osobiście nie jest złodziejem, to szukając pieniędzy „na partię”, przyjął
ofertę Wiktora Kubiaka, czyli eksponenta tych służb. Trzeba przyznać, że
ułatwił to sobie, uznając, że łączy go z tym człowiekiem serdeczna osobista
przyjaźń.

Kiedy teraz prawi publice o miłości, warto pamiętać, że on umie tak kochać,
żeby obie strony obrastały w żywy pieniądz – KLD jako partia, a Kubiak jako
pełnomocnik ministra prywatyzacji. Choć przyjaciel Tuska ścigany listem
gończym musiał na pewien czas uciekać z Polski, to obecnie znowu może tu
robić interesy. Nic dziwnego, bo jego zeznania, np. przed komisją sejmową,
mogłyby mieć równie znaczące konsekwencje, jak utworzenie IPN.

Jakie służby reprezentował Kubiak?

Z badań dr. Sławomira Cenckiewicza wynika, że Kubiak był agentem
Departamentu II MSW. Zarejestrowano go w kategorii tajny współpracownik pod
pseudonimem „Witek”. Ponieważ FOZZ był operacją wspólną MON i MSW, Kubiak
współpracował z dyrektorem generalnym, Grzegorzem Żemkiem,  który był
współpracownikiem Zarządu II o ps. „Dik”. W latach 80. zajmował się
nielegalnym transferem z Zachodu urządzeń elektronicznych objętych zakazem
eksportu do krajów komunistycznych. W porozumieniu z Żemkiem i pod
parasolem służb prowadził też interesy na terenie Wiednia. Niewątpliwie
ludzie ze „stajni” Kubiaka i służb przyczynili się do sukcesu KLD - partii
młodej, ale w pełni establishmentowej.

W jaki sposób Kubiak przeniknął do środowiska tej partii?

Po Okrągłym Stole Kubiak pojawił się w Polsce jako powracający z Zachodu
biznesmen zainteresowany popieraniem antykomunistycznych środowisk
politycznych. Nie znamy szczegółów tego planu, ale wiadomo, że
komunistyczne służby specjalne przystąpiły wówczas do systemowego
organizowania „demokracji”, tak aby zabudować scenę polityczną swoimi
kreaturami i zablokować możliwość rozwoju środowisk niezależnych.

Kubiak zaproponował pomoc finansową m.in. Michałowi Falzmannowi z
radykalnie antykomunistycznego solidarnościowego środowiska CDN, który jako
inspektor kontroli skarbowej wpadł na trop FOZZ. Gdy później, pracując w
NIK, Falzmann pogłębił swą wiedzę do tego stopnia, że służby poczuły się
zagrożone, został nagle odsunięty od wszelkich czynności kontrolnych, a dwa
dni później znaleziono go martwego. Że sprawa dotyczyła kośćca układu,
wskazuje fakt, że wkrótce potem w wypadku samochodowym zginął też prezes
NIK Walerian Pańko, a następnie znaleziono zwłoki jego kierowcy, który
wypadek przeżył, oraz policjantów, którzy jako pierwsi przybyli na miejsce
katastrofy.

Falzmann był człowiekiem uczciwym i odważnym – w swoim notesie, po próbie
zwerbowania go do UOP przez „starych fachowców” z SB, zapisał:

   „władza w Polsce jest nadal w rękach KGB. Dalsza praca to osobiste
śmiertelne niebezpieczeństwo, szans na sukces nie widzę żadnych”.

Wyczuł, z kim ma w Kubiaku do czynienia i pogardził prowokatorem wraz z
jego workami złota. Za  to Tusk i jego środowisko ten złoty deszcz przyjęli
jak wyschnięta beczka. Za moment podjęcia współpracy można zapewne przyjąć
wprowadzenie się nieśmierdzących groszem działaczy KLD do nowych biur z
eleganckim wyposażeniem i przeobrażenie się organu liberałów, „Przeglądu
Politycznego”, z wydawanego metodami podziemnymi skromnego biuletynu w
drukowany na kredowym papierze elegancki żurnal.

Ktoś może powiedzieć, że to była ze strony Kubiaka tylko ideowa sympatia i
zwykła życzliwość ? ” mam wolny lokal, nie znoszę postkomuny, proszę
skorzystać”.

Kiedy odwiedziłem nowy lokal partii, zapytałem Tuska: „Donald, skąd to
wszystko?”. Odpowiedział: „Od sponsora. Zaraz tu będzie”. Okazało się, że
tym sponsorem jest Kubiak. Traktowano go w KLD nie tylko jako faceta, który
na każde żądanie wyciąga forsę z kieszeni, ale także osobistego
przyjaciela. Dał pieniądze na drogą operację za granicą naszego ciężko
chorego kolegi, pożyczał nawet na kupno mieszkania i nie wiem, czy był
takim sknerą, żeby domagać się zwrotu? Był też cenionym partnerem
politycznym i uczestniczył w wewnętrznych posiedzeniach partii – np. na
Helu, dokąd przyleciał helikopterem.

Nie było to niemożliwe i nie musiało być od razu podejrzane.

Jeżeli Tusk rzeczywiście cały czas w to wierzył, musiałbym powiedzieć, że
jest umysłowo ociężały. Przecież w sprawie FOZZ miał swoją cząstkę
odpowiedzialności również Balcerowicz, a to właśnie Tusk przeforsował go na
szefa Unii Wolności, gdy KLD „zlał się” z Unią Demokratyczną.

Brałem udział w spotkaniach KLD organizowanych w zajmującym całe piętro
biurze Kubiaka w hotelu Marriott i jasne było, że przyznanie mu „żup
solnych” z państwowej kasy przez posadzenie go w fotelu pełnomocnika
ministra prywatyzacji było rewanżem za jego hojność jako sponsora.

Firma Kubiaka „Batax”, której służby używały do operacji na Zachodzie,
cieszyła się pełnym zaufaniem Tuska. Rzecz w tym, że te służby „wojskowe i
cywilne” nie były suwerenne, ale stanowiły praktyczną ekspozyturę GRU i
KGB. O kulisach tych operacji wiedzieli również Sowieci, tym bardziej że
część interesów związanych z FOZZ realizowali ludzie związani z Moskwą.
„Opieka” i „pomoc” świadczone młodym, obrotnym politykom, którzy szybko
znaleźli się w elicie władzy III RP, była wielkim sukcesem tych służb.

Pamiętam, jak podczas naszych wielogodzinnych rozmów Tusk uporczywie, wbrew
zdrowemu rozsądkowi, wysuwał coraz to nowe, najprymitywniejsze  argumenty,
aby tylko czymś uzasadniać swój sprzeciw wobec uzdrawiania Polski przez
dekomunizację i lustrację.

Nie przypadkiem właśnie on odegrał ważną rolę w obaleniu rządu Jana
Olszewskiego. Podczas „nocnej zmiany” z pełnym zaangażowaniem wypełniał
obowiązki obrońcy agentury, który dzięki kontaktom z SdRP był w ten spisek
zaangażowany głębiej niż inni, histerycznie apelując w kuluarach do Wałęsy,
Moczulskiego, Geremka, Pawlaka i Kwaśniewskiego - ”panowie, policzmy
głosy”.

Na rozwiązanie WSI też zgodził się dopiero wtedy, gdy ich obrona nie była
dłużej możliwa, bo nawet część SLD skupiona wokół Siemiątkowskiego była
skłonna poświęcić Dukaczewskiego et consortes. A dzisiaj ci ludzie znowu
wrócili na pozycje partnerów „dużego i małego pałacu”.

Jak jest dzisiaj, czy Donald Tusk i jego rząd działają w sposób w pełni
autonomiczny?

Po przejęciu rządów przez ekipę Tuska niewątpliwie doszło do reesbekizacji
służb specjalnych i innych ważnych struktur państwowych. Nastąpił powrót
dawnych współpracowników i funkcjonariuszy na wysokie stanowiska - choćby w
MSZ.

Okres rządów PO-PSL kontynuuje proces budowy III RP, którego zasadą było
zachowanie filarów PRL wraz z ich zakorzenieniem w służbach specjalnych –
podporządkowanych do dziś służbom sowieckim. Jednym z tego objawów jest
twarda postawa tej ekipy wobec USA. Wystarczy poczytać ujawnione przez
portal WikiLeaks amerykańskie dokumenty dyplomatyczne (ok. 250 tys.), wśród
których znalazło się ok. 970 depesz z Polski. Wynika z nich na przykład, że
Tusk demonstracyjnie unikał spotkań z czołowymi politykami amerykańskimi. Z
woli Tuska storpedowano program „Tarczy antyrakietowej” – przygotowana
przez PiS ustawa nie została ratyfikowana. Odwrotowi od USA służy „reset”
wobec Moskwy. To tu narodziły się przyczyny katastrofy smoleńskiej.

Zauważmy, że wolą Tuska było, żeby z ustawy deubekizacyjnej wyłączyć ludzi
wywiadu i kontrwywiadu wojskowego. Ustawa obejmowała tylko cywilów z SB. I
ktoś tu może bajać o autonomii władzy?

Czym tłumaczyć skandaliczną uległość wobec Rosji w sprawie smoleńskiej ?
bezbrzeżną naiwnością i bezgraniczną głupotą Tuska i całego aparatu władzy?
Taką wiarę ci ludzie przyjęliby z pocałowaniem ręki. Wszyscy Polacy to
wiedzą, ale nawet główny doradca dyplomatyczny prezydenta Sarkozy`ego,
wedle jednego z dokumentów WikiLeaks, też wie, że „Dla Rosji dobrzy
sąsiedzi, to całkowicie ulegli podkomendni”. Jeden biedny Tusk nie zdaje
sobie z tego sprawy? Nie powiedziałbym tego, co mówią niektórzy
komentatorzy, że Tusk cieszy się z chodzenia na pasku Kremla. Myślę, że
tak, jak podobny do niego premier Babiuch, wolałby mieć nieco większe pole
manewru.

Rozsmakował się we władzy i nie podejmuje żadnych działań, które mogłyby
tej władzy zaszkodzić. Próba rozbicia układu służb specjalnych albo
ujawnienie zasięgu ich  wpływów mogłyby w krótkim czasie położyć kres jego
rządom. Tuskiem rządzi strach.

Napisał Pan w związku z tragedią smoleńską, że „Rosjanie plują Tuskowi w
twarz”. Co Pan miał konkretnie na myśli?

Po występie generał Anodiny, mając nadzieję, że Putin pozwoli mu
przynajmniej na pusty gest na użytek propagandy krajowej, Tusk skrytykował
raport MAK. Ale Rosjanie odpowiedzieli mu po swojemu, czyli kopnięciem w
twarz artykułem, w którym dziadkowi Tuska przypisano służbę w SS, przy
okazji obarczając Polaków masową współpracą z nazistami i zaprzeczając
winie NKWD za Katyń. Wobec takiego pokazu obłędnej wrogości i pogardy, tak
samo jak wówczas, gdy rosyjscy generałowie grozili eksterminacją narodu
polskiego – Tusk nie zrobił rabanu w Unii i NATO, a zachował się tak samo
jak kacyki z PZPR ” gdy z Kremla lecą joby, to powinnością Polaków jest
milczeć i ruki pa szwam”.

Ale gdy rzecznik Tuska popełnił nieznaczący błąd w nazwie jakiejś
rosyjskiej służby, musiał natychmiast pokajać się publicznie i w polskiej
telewizji przepraszać w języku rosyjskim. Tusk przestraszył się, że jeżeli
mruknie choćby słowem, to Rosjanie rzucą następne rewelacje. Dlatego potem
wszystko przebiegało już według relacji cara i raba.

Rosjanie kłamali, zatajali fakty, bezczelnie upokarzali stronę polską, a
Tusk wszystko pokornie łykał. Potrafił być chamsko agresywny wobec braci
Kaczyńskich, bo miał w tym poparcie Rosji i Niemiec. Ale poparcie
Kaczyńskiego w ewentualnym sporze z Putinem nie ma żadnej wartości, bo dla
człowieka, który wyparł się obrony ofiar Katynia, interes Polski, jeżeli
nie jest tożsamy z jego interesem, nic nie znaczy.

Dlatego woli ganiać za piłką niż podejmować najważniejsze dla Polski
wyzwania. Premier RP w swoim gabinecie ma odwagę kopać piłką po ścianach,
ale boi się stanąć do walki w obronie własnego państwa i narodu.

Sport to zdrowie. Byle nie strzelał samobójów.

Właśnie. Choć okres rządów Tuska oceniam jako pasmo działań pozorowanych i
niespełnionych obietnic, najpoważniejsze niebezpieczeństwo widzę w
sytuacji, gdy pojawiłaby się perspektywa rozliczenia politycznego i
osądzenia jako kryminalisty. Obawiam się, że moglibyśmy wówczas stanąć w
obliczu zagrożenia tym, co w odniesieniu do ogółu społeczeństwa sam dość
czytelnie wyraził w żałosnym i tchórzliwym przemówieniu na Westerplatte, a
jego minister finansów w odniesieniu do elit tej władzy przekazał, mówiąc o
ucieczce na drugą stronę oceanu. Gdy będzie ciężko, ci ludzie Polskę i
Polaków pozostawią samym sobie.

Dziwka putina

Nowy film z video.banzaj.pl wicej »
Redmi 9A - recenzja budetowego smartfona