Grupy dyskusyjne   »   pl.soc.polityka   »   Efekty działalności partaczy tzw. obywatelskich

Efekty działalności partaczy tzw. obywatelskich

Data: 2015-07-22 02:22:00
Autor: Mark Woydak
Efekty działalności partaczy tzw. obywatelskich

Efekty działalności partaczy i nieudaczników: 1,5-roczne opóźnienie
gazoportu. 9-letnie opóźnienie atomu...

Zgodnie z pierwotnymi obietnicami rządowej ekipy - najpóźniej do końca
ubiegłego roku gazoport w Świnoujściu miał przyjąć pierwszy statek z LNG i
być realną alternatywą dla dostaw drogiego gazu z Rosji. Rzeczywistość
okazała się być jednak zupełnie inna. Co chwila dochodzą do nas informacje,
że główny wykonawca wykorzystuje spartaczoną umowę ws. budowy gazoportu i
żąda od platformianych władz nowych aneksów (czytaj: jeszcze większej
kasy). Strona rządowa robi dobrą minę do złej gry i nieustannie przesuwa
termin oddania do użytku tej inwestycji. To samo dotyczy elektrowni
atomowej, gdzie po 6 latach funkcjonowania specjalnych spółek i rządowych
pełnomocników nie wybrano nawet lokalizacji, w której miałaby powstać. Oto
efekt działalności skończonych partaczy i nieudaczników.
                  ZGazoport w Świnoujściu to flagowa porażka Platformy. Jak w soczewce widać
tam wszystkie patologie ekipy rządowej. Warta blisko 2,5 miliarda złotych
inwestycja miała być ukończona półtora roku temu, tak aby od czerwca 2014
roku przyjmować skroplony gaz z Kataru i być argumentem w negocjacjach z
Gazpromem na temat obniżenia ceny sprowadzanego z Rosji gazu (płacimy
najwięcej w Europie). Niestety budowa gazoportu się przedłuża i generuje
coraz większe koszty, główny wykonawca co chwila szantażuje rząd
zablokowaniem realizacji, a władze nie potrafią określić, kiedy w
Świnoujściu będziemy mogli odbierać gaz LNG. To samo dotyczy innej strategicznej dla bezpieczeństwa energetycznego
naszego kraju inwestycji, tj. budowy elektrowni atomowej. Jeszcze w 2008
roku rząd Tuska ogłosił, że do 2020 roku zbuduje pierwszą polską siłownie
jądrową. W tym celu powołał nawet specjalnego Pełnomocnika Rządu ds.
Polskiej Energetyki Jądrowej (uchwała Rady Ministrów z dn. 13 stycznia 2009
r.). Niedługo później wyznaczony do realizacji tej inwestycji państwowy
koncern PGE powołał dwie spółki-córki, które miały być odpowiedzialne za
sukces tego przedsięwzięcia: PGE EJ oraz PGE EJ1. W skład zarządów tychże
weszli oczywiście przedstawiciele platformianej ekipy (m.in. Aleksander
Grad) i zaczęli przyznawać sobie "atomowe" wynagrodzenia. Niestety
gigantyczne pensje dla "znajomych królika" nie przełożyły się zupełnie na
proces postępu przy budowie pierwszej polskiej elektrowni atomowej. Bardzo
szybko przesunięto datę ukończenia tej inwestycji na 2025 rok, a wczoraj
PGE - w przesłanej do Polskich Sieci Elektroenergetycznych korespondencji
technicznej - poinformował, że elektrownia zostanie ukończona w... 2029
roku, co daje nam 9-letnie opóźnienie w relacji do pierwotnej daty
podawanej przez rząd Tuska (2020 rok). Fakty są takie, że po upływie blisko
6 lat od chwili ogłoszenia zamysłu wybudowania siłowni jądrowej i wydaniu w
tym celu (m. in. na pensje i ciepłe posadki) kwoty 182,5 mln zł (to
oficjalne dane spółki PGE EJ1 za lata 2009-2014), nie wybrano nawet
lokalizacji, na której elektrownia ta miałaby powstać. Nie widać żadnych
efektów dotychczasowych prac i nic nie wskazuje na to, aby budowa miała w
ogóle ruszyć. Z perspektywy czasu można nawet zaryzykować stwierdzenie, że
temat "atomu" okazał się być jedynie kolorowym wabikiem dla mediów i
platformianego elektoratu, pustą narracją, która - odpowiednio uwypuklana
przez prorządowe ośrodki medialne - miała odwrócić uwagę od nieudolności
rządu Platformy i PSL-u w sferze bezpieczeństwa energetycznego naszego
kraju.

Efekty działalności partaczy tzw. obywatelskich

Nowy film z video.banzaj.pl więcej »
Redmi 9A - recenzja budżetowego smartfona