Grupy dyskusyjne   »   pl.soc.polityka   »   Egzekucja zdrajców

Egzekucja zdrajców

Data: 2011-11-10 19:34:43
Autor: mkarwan
Egzekucja zdrajców
Pod wieczór 8 października 1943 roku do baru "Za kotarą" weszły dwie rozbawione pary. Byli to "Nina" (Danuta Hibner) "Zosia" (Zofia Rusecka) oraz "Naprawa" (Tadeusz Towarnicki) i "Ryś" (NN). Bar "Za Kotarą" (przy ul. Mazowieckiej 2) był małym lokalem, składającym się z dwóch pomieszczeń. Od ulicy znajdowała się większa sala z bufetem, a dalej mniejsza salka na podeście, z trzema stolikami. Obie sale bywały czasami rozdzielane grubą, czerwoną kotarą, stąd nazwa lokalu. Właścicielem knajpy był Józef Staszauer vel Dalder, "Aston" vel "Damięcki" vel "Staniszewski", Żyd, oficer AK i agent Gestapo. Staszauer zwykle pilnował interesu siedząc w większej sali, tuż przy telefonie. Tak samo było tego dnia, "Aston" siedział na swoim miejscu w towarzystwie kilku mężczyzn po cywilnemu. Młodzi ludzie zajęli stolik głębi, pod ścianą, skąd można było kontrolować obie sale. Tego dnia kotara była odsunięta. Podeszła uśmiechnięta kelnerka. Zamówienie było obfite: wódka, ser szwajcarski, porcje szynki, konserwowe ogórki. Tych młodych żołnierzy oddziału 993/W kontrwywiadu KG AK nie było stać na taką wystawne przyjęcie w knajpie, ale nie żałowali sobie - dobrze wiedzieli, że nie zapłacą tego rachunku. Na zewnętrz lokalu, na ulicy Mazowieckiej właściwy oddział likwidacyjny oraz ubezpieczenie zajęli już stanowiska. Mazowiecka 2 był bardzo niebezpiecznym miejscem na wykonanie akcji. W pobliżu, w promieniu kilkuset metrów mieściło się, co najmniej sześć niemieckich obiektów z silną załogą. Dlatego ubezpieczenie liczyło aż czternastu ludzi uzbrojonych w granaty i pistolety, a jeden w pistoletem maszynowym, oraz dwóch granatowych policjantów współpracujących z oddziałem.

Sytuacja w lokalu się zagęszcza. Mężczyźni siedzący koło Staszauera, pilnie i podejrzliwie obserwowali czwórkę młodych ludzi. "Zosia" pod lada pozorem opuściła bar. Na ulicy zdała raport "Porawie" - dowódcy oddziału 993/W. Podeszła też "Teresa", meldując, że w najbliższych bramach kryją się Niemcy. Niedługo potem jakiś mężczyzna przechodząc obok rzuca w przelocie do  "Porawy", że należy zwinąć akcję, bo jest zasadzka. "Porawa" (Stefan Matuszczyk) musi podjąć decyzję. I to natychmiast. Ma do wyboru: albo uderzać albo zrezygnować i wycofać ludzi. Rozsądek podpowiada: wycofać się. Jest zbyt niebezpiecznie. Ale tej trójki z lokalu nie dałoby się już uratować. "Porawa" daje sygnał, żeby zaczynać. Trzech braci Bąków: "Szlak" (Bolesław), "Burza" (Stanisław), "Doktur" (Leon), czwarty "Andrzejewski" (Andrzej Zawadzki) oraz na ochotnika piąty "Clive" (Zbigniew Szubański) wkraczają do baru "Za Kotarą". Każdy ma po dwa pistolety, "Doktur" stena. Krzyczą: ręce do góry! Ale mężczyźni w cywilu sięgają po broń. Nie wiadomo, kto pierwszy wystrzelił. Naraz w ciasnym pomieszczeniu strzela kilkanaście pistoletów. Strzela grupa uderzeniowa, strzelają cywile, strzelają "Naprawa", "Ryś", "Nina". Hałas jest ogłuszający, wydaje się, że od huku runą ściany. Przewaga ognia żołnierzy podziemia jest miażdżąca, straszliwe spustoszenie w ciasnym lokalu czyni zwłaszcza ogień pistoletu maszynowego "Doktura". Naraz ogień ucicha. Z lokalu wyprowadzają ciężko ranną "Ninę" w łokieć i biodro, i lekko rannego "Naprawę". Na ulicy trwa walka, obstawa ostrzeliwuje się Niemcom i trzyma pod ogniem bramy, w których ukrywają się policjanci niemieccy. Akcja jest zakończona. Zaczyna się odskok. Szczęśliwie, acz z przygodami wszyscy trafiają na punkty kontaktowe, a "Nina" do szpitala.

W lokalu "Za Kotarą" zostały tylko trupy. Według T. Strzembosza "Za Kotarą" zginęło 11 osób. Józef Staszauer, z żoną Heleną, jego szwagier Eugeniusz Larsch z żoną, trzech Niemców, jeden Volksdeutsch, Józef Konarzewski "Turon" bardzo groźny agent Gestapo, dwóch niezidentyfikowanych mężczyzn (podobno agentów Gestapo). Niestety, zginęło także dwóch niewinnych klientów i kelnerka. Barmanka ocalała, bo z niezwykła przytomnością umysłu przy pierwszych strzałach padła na podłogę. Helena Staszauer "Żenia" była członkiem AK, współpracowała z mężem w konspiracji i w agenturze. Poszła też z nim na śmierć. Podobnie jego szwagier Eugeniusz Larsch - był zapewne współpracownikiem Gestapo. Co do żony szwagra nic nie wiadomo. Zginęła przy okazji.

Jedna akcja: czworo zabitych Żydów, kilku Niemców, kilku Polaków. Łączyło ich to, że byli (w większości) agentami (współpracownikami) Gestapo. Bar "Za Kotarą" był istnym kłębowiskiem żmij. W tej historii najbardziej zdumiewające jest to, że Józef Straszauer, Żyd, żołnierz AK, właściciel powszechnie znanego lokalu w centrum miasta, mógł tak długo funkcjonować w okupowanej Warszawie. Dlaczego tak długo - nikt nie zdał sobie pytania, jak to możliwe, żeby Żyd, człowiek o wyraźnie semickich rysach, wcale się nie kryjąc mógł być właścicielem i kierować swym hałaśliwym biznesem w centrum miasta, razem ze swoją rodziną: żoną, szwagrem, jego żoną, w strasznych latach okupacji hitlerowskiej? Sprawa "Astona" jest kompromitacją kontrwywiadu AK, który tak długo tolerował zdrajcę. Dopiero wpadka "Wiktora" i oczywiste dowody zdrady "Astona", skłoniły kontrwywiad KG AK do likwidacji zdrajcy. Podobno do lokalu "Pod Kotarą", któregoś dnia weszło dwóch młodych ludzi i zażądało okupu od Staszauera. Szybko przyjechała niemiecka policja i zabrała owych niedoszłych szmalcowników, którzy zniknęli z powierzchni ziemi. Nawet takie wydarzenie, wyraźny dowód na to, że Staszauer jest chroniony przez Niemców, nie wzbudził podejrzeń. Jak na ludzi, którzy lata spędzali w głębokiej konspiracji i których zadaniem była zwalczanie obcej agentury podobna łatwowierność jest rzeczą zdumiewającą. Trzeba jednak przyznać, że gdy kontrwywiad AK wreszcie brał się do roboty to nie żartował. Akcja "Za Kotarą" to sukces podziemia. Za jednym zamachem zlikwidowano kilku groźnych agentów niemieckich przy minimalnych stratach. Ranna "Nina" po kilku miesiącach wróciła do domu i służby. A sama akcja była w tym czasie największą akcją podziemia w okupowanej Warszawie.

Józef Staszauer był tym żydowskim agentem Hitlera, którego egzekucja odbiła się największym echem. Warto przypomnieć działalność tego zdrajcy. I jego śmierć. Żydowscy agenci Hitlera, tacy jak Straszauer czy Leon Skosowski nie byli wcale wyjątkiem. Wielu Żydów zostało werbowanych przez Niemców i gorliwie służyło okupantowi. I wyrządzili wielkie szkody liczone tysiącami pomordowanych ludzi, którzy często nawet nie mieli pojęcia kto ich wydał.

Staszauer, i kompani sprawili, że żołnierze AK stali się podejrzliwi w stosunku do Żydów. Od czasu tej akcji AK zaczęła się lepiej pilnować i stała się "nieprzezroczysta" dla Żydów. W wielu środowiskach i oddziałach zaczęły narastać poglądy, które dziś uchodziłyby za antysemickie. Były to okrutne czasy. Nie było czasu na wahania, ani marginesu na błędy. Zapłatą za pomyłkę była śmierć i to często wielu ludzi. Nie było czasu na wahania ani na litość. Podejrzenia często stawały się oskarżeniami, a oskarżenia gładko kończyły się kulą w łeb. Dziś możemy o tym przeczytać w gazetach, w doniesieniach z Iraku, Afganistanu czy Meksyku. Ci, którzy piszą o "antysemickiej" AK powinni przypomnieć postać Józefa Straszauera. Tak, żołnierze AK i innych organizacji podziemnych jak BCh, NSZ, czy WiN likwidowali czasem Żydów. Ale tylko Żydów, którzy byli agentami Hitlera, czy Stalina i którzy byli dla tych organizacji śmiertelnym zagrożeniem. Podobnie zabijano kolaborantów Polaków. Pisanie o antysemityzmie AK jest kłamstwem. Opartym na zapomnieniu o tym, co wyczyniali tacy ludzie jak Straszauer, Skosowski czy Dyjament. Żołnierze podziemia nie zabijali Żydów dlatego, że byli Żydami. W samoobronie, chroniąc się przed zagładą, w walce o wolność, żołnierze AK likwidowali zdrajców, agentów, konfidentów. Tylko tyle i aż tyle.

Literatura:
Tomasz Strzembosz "Akcje zbrojne podziemnej Warszawy 1939-1944" PIW, 1983
Robert Bielecki, Juliusz Kulesza, "Przeciw konfidentom i czołgom", RADEWAN-WANO 1996

Źródło http://bielinski.salon24.pl/285590,egzekucja-zdrajcow

Egzekucja zdrajców

Nowy film z video.banzaj.pl więcej »
Redmi 9A - recenzja budżetowego smartfona