Data: 2013-07-30 16:27:11 | |
Autor: u2 | |
Elektrownie wiatrowe | |
.... zabojcze dla przyrody. Cytuje artykuł z GWna, choc mam jak najbardziej uczucia mieszane, gdzie sa teraz ci wszyscy "ekolodzy" z GWna kiedy stawia sie setki wiatraków, wbrew dyrektywom unijnym Natura 2000 (siedliskowa i ptasia) ?
http://bialystok.gazeta.pl/bialystok/1,35241,13254593,Te_potwory_zabiora_mi_ptaki__Sokolnik_walczy_z_wiatrakami.html Te potwory zabiorą mi ptaki. Sokolnik walczy z wiatrakami [ZDJĘCIA, WIDEO] Jakub Medek 2013-01-18, ostatnia aktualizacja 2013-01-18 15:29:25 Ptaki drapieżne hoduje od 30 lat. Specjalnie kupił gospodarstwo na uboczu, by nikomu nie przeszkadzać. Teraz boi się, że w jego bezpośrednim sąsiedztwie stanie kilka wiatraków. To będzie nasz koniec - mówi Jan Zdancewicz, sokolnik z Bokszy Nowych na Suwalszczyźnie. Wioska, jakich tu w okolicy wiele. Piaszczysta latem, teraz zaśnieżona droga, prowadzi doliną. Na okolicznych, całkiem sporych wzgórzach pojedyncze, oddalone od siebie po kilkaset metrów gospodarstwa. Przed jednym z nich drobny, ruchliwy mężczyzna. Za nim szczeka pies, obok kręci się młody koziołek. - Wchodźcie szybko do domu, bo ten tu też ma ochotę - śmieje się Jan Zdancewicz, pokazując na koziołka. Przynieśli go wiosną sąsiedzi, znaleźli na łące, przy sianokosach. Został, na wiosnę pewnie odejdzie. Ale na razie jada w kuchni, śpi w budzie z dużym wyżłem. No i chodzi z panem Janem na okoliczne wzgórza oblatywać ptaki. Sokoły wędrowne, sokoły rarogi i jastrzębie gołębiarze. Drapieżniki, z pomocą których ludzie polują od tysięcy lat na drobną zwierzynę. Tak jak pan Jan. W kuchni wita nas Kruszynka. Siedzi dumnie na sporym pieńku i ćwierka. Długie szpony (bez problemu przebijają dłoń - ostrzega gospodarz), ostry dziób, błyszczące złote oczy. Samica jastrzębia gołębiarza. - W ten sposób zaleca się do was. To imprint, czyli ptak uwarunkowany na człowieka - mówi pan Jan. W trakcie całej naszej rozmowy Kruszynka co jakiś czas podrywa się pieńka, podzwaniając zamocowanymi na łapach dzwoneczkami. Jan Zdancewicz - sokolnik z Podlasia http://bialystok.gazeta.pl/bialystok/10,88271,13244447,Jan_Zdancewicz___sokolnik_z_Podlasia.html Ptasia encyklopedia Po kilku godzinach rozmowy wiemy już, co to karnal (kapturek zakładany sokołom, by nie atakowały zbyt wcześnie; jastrzębiom, jako znacznie spokojniejszego charakteru, raczej zbędny), które wabidła są dobre, a które tylko dobrze wyglądają i że sokolnicy, bardzo wąska kasta myśliwych polujących z ptakami drapieżnymi, pozdrawiają się mówiąc "Chwal ćwik". Wiemy też, że sokół, najszybsze stworzenie na świecie, atakuje z wysoka, najpierw strącając swoją ofiarę na ziemię. W przeciwnym wypadku sam impet uderzenia złamałby mu kark. Jastrząb natomiast atakuje zwykle z drzewa, przyduszając zdobycz do ziemi. I że myśliwy musi oddać swojemu drapieżnikowi część zdobyczy, bo ten inaczej nie będzie chciał polować. A także, że nie jest to jakoś specjalnie wydajny sposób polowania, przy trzeciej, czwartej ofierze ptak jest tak najedzony, że nie czuje dalszej potrzeby zabijania. Dowiadujemy się też, że chociaż sokolnictwo ma tysiące lat, to rozwija się, wykorzystuje najnowsze zdobycze techniki, chociażby nadajniki telemetryczne, pomagające znaleźć ptaka, który odleciał zbyt daleko. Że polować można również z wielkimi orłami. I że sokolnicy są nieodzowni na lotniskach, czuwając nad tym, by drogi podejść do pasów startowych wolne były od ptasich stad. Sokoły i jastrzębie są w domu wszechobecne. Książki, dyplomy, sokolnicze odznaczenia. Pani Halina, która podziela pasję męża, haftuje je nawet na ubraniach. Pan Jan to chodząca ptasia encyklopedia, pokazuje sprzęty, wyświetla kręcone przez siebie filmy. Te z polowań, ale i te z własnej woliery. Unikalne, pokazujące ptasie gody, składanie i wysiadywanie jaj, wychowywanie piskląt. Podsuwalski sokolnik nie tylko ćwiczy ptaki, on je u siebie również rozmnaża. Jest jedynym legalnym hodowcą jastrzębi gołębiarzy w Polsce, posiadającym zaświadczenie, że jego ptaki mają polskich przodków. Według Generalnej Dyrekcji Ochrony Środowiska działalność Jana Zdancewicza przyczynia się do odbudowy populacji gołębiarza w północno-wschodniej Polsce. Zajmuje się jednak nie tylko ptakami drapieżnymi. Ludzie z całej okolicy przynoszą mu poranione zwierzęta. Część zostaje, część po wykurowaniu się wraca do natury. Potwory ze śmigłami Ze wzgórza, w połowie zbocza, na którym stoi dom Zdancewiczów, przy dobrej pogodzie widać wigierski klasztor i Suwałki. Od kilku lat widać też wybudowane za Suwałkami wiatraki. Potężne, mierzące prawie 200 metrów wysokości konstrukcje w dzień i w nocy mielą powoli powietrze, błyskając światłami. - Piękne nie są - ocenia pani Halina. - To potwory. Chcą nam takich tutaj wybudować, w promieniu 800 metrów, dziewięć. Najbliższy - 250 metrów od domu. To byłby koniec moich ptaków - mówi sokolnik. I znów wyjaśnia - że po pierwsze, szczególnie sokoły, potrzebują przy oblotach sporo przestrzeni, przynajmniej dwa kilometry. Po drugie, hałas związany z funkcjonowaniem wiatraków źle wpłynie na ich lęgi. - One zestresowane potrafią się zabić nawet w wolierze. Do tego, z doświadczenia wiem, że każda zmiana warunków sprawia, że na dwa trzy lata przestają się rozmnażać. A tu mówimy najpierw o wielkich robotach budowlanych, a potem nieustającym szumie śmigieł - tłumaczy. Przedstawiciele jednej z wielkich firm zajmujących się budową farm wiatrowych pojawili się w Bokszach Nowych wiosną ubiegłego roku. Ludzie w większości chętnie podpisywali umowy, za dzierżawę kawałka gruntu pod wiatrak i drogę dojazdową obiecywano im trzy tysiące miesięcznie. - Ale nikt nic przy tym nie tłumaczył, z czym się to tak naprawdę wiąże. Nagrałem więc na dziesiątki płyt filmy o wiatrakach, o hałasie, o wibracjach. Zacząłem rozdawać sąsiadom. Dziś większość jest przeciw - relacjonuje. Jego zdaniem i te trzy tysiące, pieniądze w tym regionie niemałe, to pół prawdy. - To jest brutto, do tego trzeba będzie przejść z korzystnego ubezpieczenia w KRUS do ZUS-u. Za przestoje, gdy nie ma wiatru albo jest zbyt mocny, nie płacą. A pod Suwałkami zaczynają rolnikom zabraniać uprawiać kukurydzę, bo ptaki ściąga, które mielone przez te wiatraki, uszkadzają je. Tu większość ludzi żyje z hodowli bydła, bez kukurydzy zbankrutują - dodaje. Ekoterroryści dzielą skórę na niedźwiedziu Farma wiatrowa w okolicach Bokszy Nowych to niejedyna taka inwestycja, jaka może powstać w gminie Krasnopol. Niedawno radni przyjęli plan zagospodarowania północno-zachodniej części gminy, pozwalający na budowę siedmiu wiatraków. - Ale nawet to nie oznacza, że one powstaną. To dopiero plan. Zresztą tam najpierw była mowa o dwudziestu, a skończyło się na siedmiu. W Bokszach nawet planu jeszcze nie ma. Do tego Regionalna Dyrekcja Ochrony Środowiska nakazuje inwestorom sporządzać raporty oddziaływania na środowisko dla tych farm - wójt gminy Krasnopol Józef Stankiewicz podkreśla, że sam ma co do wiatraków uczucia mieszane. Ale - od razu dodaje - rząd dokłada gminom obowiązków, ale już nie pieniędzy. - Mamy na swojej głowie psy, koty, opiekę nad bezdomnymi i dowożenie dzieci do szkół. Na samą edukację wydaję 2 mln zł rocznie. A dochody własne gminy to milion sześćset tysięcy. Skądś musimy brać pieniądze - kontynuuje. Jak wylicza, licząca siedem wiatraków farma w północno-zachodniej części gminy to milion złotych rocznie podatków, a ludzie miejscowi generalnie wiatrakom się nie sprzeciwiają. - Natomiast nazjeżdżało się tych ekoterrorystów nie wiadomo skąd i mącą naszym w głowach. Pytałem raz takiego, o hałas i wibracje, że niby z wiatraka takie niebezpieczne. A jak chłop, w sianokosy, 12 godzin kosiarką rotacyjną jeździ, przez kilka dni pod rząd, to mu hałas i wibracje nie szkodzą? Nie umiał opowiedzieć - wójt wyraźnie się nakręca. Nieśmiało wtrącamy, że Zdancewicz jest miejscowy. - To pieniacz i mąciwoda. Jeszcze nic się nie stało, a ten panikuje, pisma do wszystkich świętych wysyła. Na razie żadnej farmy tu nie ma i nie wiadomo, czy będzie, nie ma o co hałasować. A my jako gmina nie możemy nie przyjąć poprawnego formalnie wniosku inwestora - ripostuje wójt, dodając, że był pod Suwałkami i to nieprawda, że jest huk. Może na farmie w Wiżajnach, gdzie starego typu wiatraki postawiono, rzeczywiście jest głośno. Ale te suwalskie są nowoczesne. - Tylko jak się stoi pod samym masztem, to takie sz, sz, sz, słychać, jak powietrze przecina. I jak deszcz pada, ale kto to w deszcz po polu łazi - podsumowuje. Entuzjazm przeszacowany Stwierdzenie wójta Stankiewicza o braku rezerwy wobec elektrowni wiatrowych wśród miejscowych jest mocno na wyrost. W samej gminie Krasnopol jest kilka walczących z turbinami stowarzyszeń. Jedni boją się hałasu i wibracji, inni podkreślają, że wiatraki nieodwracalnie zniszczą unikalny krajobraz pagórkowatej Suwalszczyzny, tak jak zrobiły to już w wielu miejscach na Warmii. W sąsiedniej gminie Puńsk, pod petycją, której autorzy chcą całkowitego zakazu budowy siłowni, podpisało się 600 osób. Z powodu protestów nie powstała też druga farma w gminie Suwałki. Coraz większą rezerwą wykazują się też starostowie - kilka tygodni temu właśnie ci z Suwalszczyzny i wschodnich Mazur wydali wspólne oświadczenie, w którym domagają się uregulowania kwestii budowy wiatraków. Piszą w nim, że nie są ani za, ani przeciw, ale chcą jednolitych wytycznych w sprawie tego gdzie i jak je stawiać, by nie zagrażały ludziom. W podobnym duchu wypowiadali się także ostatnio prezydent Bronisław Komorowski i minister środowiska Marcin Korolec. Ten pierwszy stwierdził, że może dobrze by było, by decyzje w sprawie budowy farm nie zapadały na szczeblu gminnym, ale wojewódzkim. - Wydaje mi się to racjonalnym kierunkiem myślenia. Ale czas biegnie szybko i za chwilę będziemy mieli tak "zachwaszczoną" przestrzeń, krajobraz, naturę, że już na to nic nie poradzimy w przyszłości - podkreślał podczas debaty "Nowe źródła energii" zorganizowanej w Pałacu Prezydenckim. Zabójcze dla przyrody Dr Przemysław Chylarecki, ornitolog z Państwowej Akademii Nauk i członek Państwowej Rady Ochrony Przyrody podkreśla jeszcze jeden aspekt istnienia farm wiatrowych - środowiskowy. - Kolizyjność ptaków, szczególnie drapieżnych, z siłowniami wiatrowymi to realny, potwierdzony badaniami problem. Czym więcej wiatraków, tym większy. Obawy sokolnika z Boksz Nowych nie są w najmniejszym nawet stopniu na wyrost. Budowa siłowni w takiej odległości od jego domu, jak jest to obecnie planowane, oznaczać będzie koniec tej hodowli - uważa, dodając, że to tylko pół problemu. - W strefie oddziaływania farm wiatrowych planowanych w gminie Krasnopol są lęgowe tereny chronionych drapieżników: bielika, kani czarnej i trzmielojada. A takie ptaki jak bielik wprost pchają się pod turbiny. I giną - mówi naukowiec, który jest zdania, że rzetelnie wykonany raport oddziaływania na środowisko powinien jednoznacznie wykluczyć możliwość budowy farmy w tym miejscu. - Tylko z tą rzetelnością może być problem. Spora część naukowców pisze to, co chce przeczytać zleceniodawca, więc sponsor. Do tego za farmami wiatrowymi stoją wielkie, międzynarodowe firmy i całkiem silne lobby wśród krajowych polityków. I to głównie z partii obecnie rządzących - ocenia Chylarecki, który również jest zdania, że czas skończyć z wiatrakową wolnoamerykanką, że rzecz wymaga bardzo pilnego uregulowania. Jan Zdancewicz nie może czekać. Chce wiedzieć, jaka go czeka przyszłość. Podkreśla że wystarczyłyby gwarancje tych kilku wolnych kilometrów wokół siebie: - Wydają stanowiska, uchwały. Wójt mówi, że nie ma się co gorączkować, bo przecież nic się jeszcze nie stało. Tyle że jeśli się stanie, dla mnie i moich ptaków będzie już za późno. Tu w dolinie mam znajomych, kupili gospodarstwo, przyjeżdżali na wakacje. Sympatyczni ludzie. Teraz szukają kupca na swoją działkę, nie chcą odpoczywać pod wiatrakami. Mówią: poszukamy czegoś bliżej Wigier, może tam dadzą nam spokój. Ja nie mam dokąd pójść. Tekst pochodzi z portalu Gazeta.pl - www.gazeta.pl © Agora SA -- https://www.youtube.com/watch?v=phXJTwf8Wm0 https://www.youtube.com/watch?v=t4VjM2KpmNc https://www.youtube.com/watch?v=SxLgzT1vn5o |
|
Data: 2013-08-02 20:37:48 | |
Autor: pluton_ | |
Elektrownie wiatrowe | |
drobny, ruchliwy mê¿czyzna. Za nim szczeka pies, obok Z tylu kwitna kwiatki, z gory swieci zolciutkie sloneczko. -- pozdrawiam P.L.U.T.O.N.: Positronic Lifeform Used for Troubleshooting and Online Nullification |
|