Data: 2010-10-20 21:32:38 | |
Autor: Menel | |
Enduro - poradnik | |
Furman <p.furmanski@lobo.biz.pl> napisał(a):
Wybieram się w przyszłym roku do Albanii. Początkowo wyjazd był planowany ztakich wyjazdach. Jednak wygląda na to, że wyprawa zmieni profil na bardziejenduro. Niby tak też już jeździłem ale to były wyjazdy w Beskidy z noclegami w Macie już jakąś traskę zaplanowaną bo to zdecydowanie nie są Beskidy? -- |
|
Data: 2010-10-21 07:53:54 | |
Autor: Furman | |
Enduro - poradnik | |
Dobrze wiem, że to nie są Beskidy. Zresztą to wyraźnie widać na zdjęciach z tego
kraju. Wszystko jest na razie w fazie planowania. Miałem jechać z sakwami ale kumpel endurowiec napalił się okropnie. A ponieważ zapewnia transport samochodem więc chętnie bym z tego skorzystał. Najważniejsza kwestia to będzie decyzja gdzie zostawić auto. Czy wjeżdżać do Albanii czy atakować ją z krajów sąsiednich. Jest kilka wersji, osobiście rozważałem opcję dojazdu do Skopje następnie przez Tetovo i Debar wjazd do Albanii. Następnie kierunek w stronę Skhoder i ukoronowanie wyjazdu poprzez osiągnięcie wioski Theth położonej wysoko w górach i powrót przez Kosowo do Skopje. Ta trasa liczyła około 600 km, niby cały czas po drogach ale po zdjęciach widać wyraźnie, że to drogi w rozumieniu albańskim. Asfaltu niby sporo ale sporo też kamienistych dróg wiodących przez trudno dostępne przełęcze. Cały czas wysokie góry, bardzo dużo podjazdów. Na tyle jednak łatwo, że przejeżdżali tam ludzie na rowerach z sakwami. Trudno powiedzieć co by nas czekało gdybyśmy zdecydowali się wjechać w prawdziwy teren. Nie znam tego kraju, nie wiem czy są tam jakieś szlaki turystyczne, czy ludzie chodzą po górach, czy istnieją trakty piesze przecinające góry. W internecie spotkałem się opisem takiego marszy z rowerami przez góry tyle, że rowery wędrowały na oślich grzbietach :) Jak widać więc nie wiadomo co nas czeka. Z drugiej strony taka jazda po bocznych drogach albanii ma w sobie coś z enduro, a że niekiedy trzeba by pokręcić po gładkim asfalcie to jakoś się przeżyje. To wszystko co zostało napisane w tym wątku na pewno mi się przyda (dzięki). Dostałem też sporo wiadomości pocztą email (też dzięki). Jestem na etapie kompletowania sprzętu. Póki co na tapecie jest lekki śpiwór ( Cumulu X-lite). Do tego alu mata lub docięta do moich wymiarów kalimata i ten nieszczęsny namiot. Na razie optuję w kierunku bagażnika na sztycę i załadowanie tam w.w rzeczy. Do tego jakaś torebka na ramę (narzędzia, łatki, szpeje) no i reszta na grzbiet. Wyjazd by był w 4 osoby z 2 namiotami więc na pewno pewne rzeczy będą rozdzielone. Kuchenka, narzędzie rowerowe, namiot, mapy, aparat, gps, to wszystko się rozdzieli bo nie ma sensu wozić np 4 palników. Pozdrówka Piotr F. www.rowerowanie.pl -- |
|
Data: 2010-10-21 07:14:30 | |
Autor: Menel | |
Enduro - poradnik | |
Furman <p.furmanski@lobo.biz.pl> napisał(a):
Czy wjeżdżać do Albanii czy atakować ją z krajów sąsiednich.Jeśli w Albanii to zostawić samochód w Szkoderze, tam jest sporo pensjonatów nad jeziorem. My zostawiliśmy w Ulciniju. Jest kilka wersji, osobiście rozważałem opcję dojazdu do Skopjestronę Skhoder i ukoronowanie wyjazdu poprzez osiągnięcie wioski Theth położonejwysoko w górach i powrót przez Kosowo do Skopje. Ta trasa liczyła około 600 km,niby cały czas po drogach ale po zdjęciach widać wyraźnie, że to drogi w >rozumieniu albańskim. Trasę Debar -Szkoder przerabiałem i spokojnie da się z sakwami. http://picasaweb.google.com/sinior00/BaKany2009# Trudno powiedzieć co by nas czekało gdybyśmy zdecydowali się wjechać w prawdziwy teren Spacer? Ze wszystkich bałkańskich krajów Albania chyba najmniej się nadaje do enduro z bagażem. Jestem na etapie kompletowania sprzętu.Nie zapomnij o miejscu na 2-3 litry wody. -- |
|
Data: 2010-10-31 22:52:33 | |
Autor: Panek | |
Enduro - poradnik | |
Furman <p.furmanski@lobo.biz.pl> napisał(a):
Jak widać więc nie wiadomo co nas czeka. Z drugiej strony taka jazda pobocznych drogach albanii ma w sobie coś z enduro, a że niekiedy trzeba by pokręcić po Może nie w temacie ekwipunku, ale reagując na hasło 'nie wiadomo co nas czeka' mała przestroga z mojego skromnego doświadczenia z jazdy po Albanii - uważajcie na dzieciaki! (nie chcę generalizować, może miałem po prostu pecha, ale...) Sytuacja nr 1: Droga w górach, totalne bezludzie, nagle "wioska" (5 chałup na krzyż), na drogę przede mną wypada banda kilkulatków (musieli mnie wypatrzyć wcześniej) i tarasuje drogę. Dwóch lub trzech ma ze sobą miski ze śliwkami i każdy namawia mnie do spróbowania śliwek ze swojej miski. Pomyślałem: co za miłe dzieciaki i wziąłem od jednego jedną śliwkę na spróbowanie. Była całkiem kwaśna, ale żeby mu nie było przykro mówię, że jest OK. I w odpowiedzi słyszę: five euro. Byłem jednak mocno asertywny, ale uciekłem ledwo ledwo, bo pouczepiali się roweru i nie dawali mi odjechać, dobrze, że nic nie pourywali. Sytuacja nr 2: Mała mieścina, zatrzymuję się na skrzyżowaniu i czekam na kumpli, żebyśmy się nie pogubili. Natychmiast opada mnie sfora małolatów, otaczają mnie z każdej strony. Podczas gdy ci od przodu mnie zagadują, ci z tyłu (na szczęście nie na tyle dyskretnie, że się zorientowałem) próbują uszczknąć coś "na pamiątkę" z mojego roweru. Krzyk nie pomagał, więc żeby ratować lampki i odblaski musiałem rzucić rower na środku drogi i ganiać łotrów wymachując pięściami i nogami (nikogo nie uderzyłem, to było tak na postrach). Sytuacja nr 3: Przydrożny barosklep, zatrzymujemy się żeby coś zjeść i się napić. Patron narychtował nam coś na ciepło, jemy, pijemy. Obok barosklepu jest laważ (myjnia samochodowa; lawazh i bunkier to najczęściej występujące elementy krajobrazu w Albanii ;-)). Ten akurat to był szlauch i kilkoro dzieciarni ze szczotkami i szmatami). W przerwie w ramach zabawy zaczęli polewać się wodą, oblewając przy okazji mój rower, na którym suszyłem przepocone ciuszki. Krzykiem i na migi dałem im znać, żeby nie lali wody na mój rower. Po skończonej "biesiadzie" idę do roweru a tu brak: bandanki pod kask, paczki fajek, paczki chusteczek higienicznych, i kawałka sznurka. Kolesie się ze minie uśmiali i chcą ruszać dalej, ale ja nie odpuszczam. Idę do patrona i tłumaczę mu, że ja tu sobie u niego zaiwaniam obiadek, a w tym czasie tyle dobra mi zajumali. Szef z miejsca pojął o co idzie, wypadł przed sklep i złapał pierwszego z brzegu chłystka. Groził mu pięścią i coś perorował - zrozumiałem tylko jedno słowo: sekunda. I faktycznie, nie po sekundzie co prawda, ale po paru minutach, przyszedł do mnie jakiś inny chłopaczek i przepraszając oddał wszystkie fanty. Podziękowałem patronowi i pojechaliśmy dalej. Ta ostatnia sytuacja jest przykładem tego, że z dorosłymi nie było żadnych problemów, a wręcz byli bardzo przyjaźnie i pomocnie nastawieni. Zdravej! Panek -- |
|
Data: 2010-10-31 16:43:45 | |
Autor: Michał Wolff | |
Enduro - poradnik | |
On 31 Paź, 23:52, "Panek" <j...@gazeta.SKASUJ-TO.pl> wrote:
Może nie w temacie ekwipunku, ale reagując na hasło 'nie wiadomo co nas Potwierdzam w całości, aż tak ostrych akcji nie miałem - ale kilka nieprzyjemnych zajść z dzieciakami jak najbardziej było, z dorosłymi własciwie bez problemu, wręcz sporo lepiej niż w u nas. Sposób obejścia i maniery mają bardzo podobny do dzieciaków cygańskich - czyli ogromna nachalność, obmacywanie sprzętu, próba kradzieży, ciągłe wydzieranie jadaczek. Trzeba albo szybko odjeżdżać - albo od razu ostro reagować; najmniej ciekawie może się zrobić jak zaczną rzucać kamieniami czy próbować wkładać kije w szprychy (czytałem relację opisującą i takie zajście) -- http://www.wyprawyrowerowe.neostrada.pl |
|