Data: 2011-05-23 08:05:42 | |
Autor: Przemysław W | |
Erika Steinbach jednak może wejść do kościoła Stella Maris. | |
Przewodnicząca Związku Wypędzonych Erika Steinbach przyjechała w niedzielę do Gdańska. Wieczorem miała umówione spotkanie z mniejszością niemiecką. Poseł PiS Andrzej Jaworski zapowiedział, że zorganizuje protest przeciwko wizycie, "jeśli pojawią się jakieś prowokacyjne wypowiedzi pani Steinbach". - A na razie wizytę ignorujemy - wyjaśnił.
W sobotę pod konsulatem Niemiec w Gdańsku pikietowało jedynie kilka osób z Ligi Obrony Suwerenności. Wczoraj Steinbach spotkała się ze Związkiem Mniejszości Niemieckiej w Gdańsku. - Pani Steinbach jest posłem Bundestagu i chcieliśmy jej opowiedzieć o naszej działalności i skąd się tu wzięliśmy - mówi Gerhard Olter, przewodniczący związku. - Po zakończeniu wojny wszystkich Niemców z Gdańska przeznaczono do wywiezienia. Akcja wywożenia pociągami (z wyłączeniem okresów zimowych) trwała do jesieni 1947 r., ale obudzono się, że przydadzą się fachowcy z branży morskiej. Pozwolono więc zostać tym, którzy wypełnili wniosek i deklarację lojalności wobec narodu polskiego. W ten sposób po wojnie pozostało nas tu około sześciu tysięcy - opowiada Olter. Oficjalny program wizyty na poniedziałek, który otrzymaliśmy z biura Steinbach, zawiera: spacer lub objazd po Rumi - godz. 11, konferencję prasową w hotelu Faltom - 11.30, "odwiedziny miejsca masakry Polaków i Kaszubów w Piaśnicy" - 13.45, spotkanie z mniejszością niemiecką - godz. 16. Wizytę skrytykowało Stowarzyszenie Gdynian Wysiedlonych. "Odwiedzanie tego miejsca [Rumi] w imieniu >Niemców wypędzonych <, z odpowiednią oprawą medialną, nosi wszelkie znamiona prowokacji politycznej. Ani Erika Steinbach, ani jej rodzice nie byli >wypędzonymi <. Pochodzili z Niemiec. Reprezentowali na naszej ziemi okupanta, który w okresie ich pobytu w Rumi dopuścił się bezprecedensowych zbrodni na obywatelach Rzeczypospolitej Polskiej z Rumi i z innych miast i wsi na Pomorzu Gdańskim". Steinbach chciała się spotkać w Rumi z kobietą, która napisała do niej list. "Opowiedziała, że trzymała mnie w ramionach, gdy byłam dzieckiem" - zapowiadała. Okazało się jednak, że autorka listu - Hildegarda Dawidowska - już nie żyje. Szefowa Związku Wypędzonych prosiła o przyjęcie przez burmistrz Rumi, ale ta odparła, że zaprasza do siebie, jeśli Steinbach pokłoni się polskim żołnierzom, którzy zginęli z rąk niemieckich najeźdźców. Spotkania więc nie będzie. Nieoczekiwanie może dojść do wizyty w kościele Stella Maris w Gdyni. Redemptoryści kilka dni temu nie zgodzili się, aby Steinbach złożyła kwiaty pod znajdującymi się tam tablicami upamiętniającymi ofiary zatopienia w 1945 r. niemieckich statków pasażerskich służących wojsku "Wilhelm Gustloff", "Steuben" i "Goya". O. Marek Mirus, proboszcz parafii, początkową odmowę tłumaczy tak: - Zadzwonił do mnie działacz mniejszości i oznajmił, że w takim i takim terminie przyjedzie delegacja i złoży wieńce. Atakował mnie z góry, że ma być i już. I wtedy, może w chwili emocji, odparłem, że to niemożliwe. Redemptoryści zmienili zdanie, gdy konsul Niemiec interweniował u metropolity gdańskiego. - Nie wracam do tego, pani może przyjść, wejdzie na króciutką chwilę, może się pomodlić. Nie będzie wieńców, tylko kwiatki, o to prosiłem. Pan konsul o tym wie - wyjaśnia o. Mirus. Więcej... http://wyborcza.pl/1,75248,9645682,Erika_Steinbach_jednak_moze_wejsc_do_kosciola_Stella.html#ixzz1N9WLWa1o Czyżby Steinbach obiecała jakieś pieniążki żyjącym w "ubóstwie" redemptorystom, że nagle zmienili zdanie? Przemek -- "Wyjście jest tylko jedno. Radiu Maryja należy odebrać status nadawcy społecznego, z którym od początku ma wspólnego tyle, co Jarosław Kaczyński ze znajomością Śląska. Od Rydzyka usłyszymy znów świadectwa męczeństwa jego rozgłośni, ale przecież: "Alleluja i do przodu". |
|