Grupy dyskusyjne   »   pl.soc.polityka   »   Europą rządzą kasty silniejsze od rządów/WOW!

Europą rządzą kasty silniejsze od rządów/WOW!

Data: 2011-01-15 05:10:44
Autor:
Europą rządzą kasty silniejsze od rządów/WOW!
2011-01-14 16:10, ostatnia aktualizacja: 2011-01-14 14:06
Europą zaczęły rządzić kasty, które są silniejsze od rządów

Reformy w Europie są zagrożone przez pracowników sektora publicznego. Stali
się zbyt liczni i posiedli zbyt wiele przywilejów, przerodzili się wręcz w
kastę, która ma odmienne interesy od reszty społeczeństwa. W dodatku chcą ich
bronić do upadłego.

Związki zawodowe w sektorze publicznym skutecznie blokują zmiany. W ostatnich
miesiącach mieliśmy okazję oglądać ich poczynania na ulicach miast Francji i
Grecji. W tym roku może być jeszcze goręcej, ponieważ związkowcy nie składają
broni

Jak rośnie armia urzędników

Urzędnicy, żołnierze, policjanci, strażacy i inni pracownicy sektora
publicznego byli, są i będą potrzebni. Społeczeństwo nie może się bez nich
obyć, część to wybitni fachowcy. Kłopot w tym, że jest ich nieproporcjonalnie
wielu w stosunku do potrzeb oraz w proporcji do osób zatrudnionych w sektorze
prywatnym. Przywileje, które sobie wywalczyli, naruszają zasadę równości oraz
solidarności społecznej i są pasożytowaniem na państwie oraz innych
obywatelach pracujących zgodnie z zasadami rynkowymi.

Jeśli jesteś, czytelniku, zatrudniony w prywatnym przedsiębiorstwie, a twoja
pensja, nadzieja na awans czy podwyżkę zależą od jego sytuacji finansowej albo
nie masz nawet etatu, bo musiałeś założyć jednoosobową firmę lub zadowolić się
umową-zleceniem lub umową o dzieło i sam troszczysz się o ubezpieczenie
zdrowotne oraz emerytalne, wiedz, że z roku na rok w Polsce i innych krajach
rozwiniętych przybywa tych, którzy są w dokładnie odwrotnej sytuacji. I to
twoim kosztem. Ty możesz stracić pracę z dnia na dzień, oni są niemal
nietykalni. Twój los zawodowy splótł się z losem firmy, w której pracujesz,
ich jest gwarantowany przez państwo. Przypomnijmy: ostatnio państwo polskie
upadło 72 lata temu. Obecnie na ponad 16 milionów polskich obywateli czynnych
zawodowo ponad cztery miliony, czyli jedna czwarta, pracuje w sektorze
publicznym, czyli jest na garnuszku państwa.

Od kiedy po wyborach parlamentarnych w 2007 r. władzę przejęła Platforma
Obywatelska, partia epatująca w przeszłości liberalną retoryką, liczba
pracowników rządowych wzrosła w Polsce o 10 procent. Jeśli weźmiemy pod uwagę,
że redukujemy armię, a liczba policjantów nie zmienia się znacząco, przyrost
ten to głównie urzędnicy. Jak trudno ich zwolnić albo choć zracjonalizować
zatrudnienie w administracji, pokazuje los ustawy o 10-procentowej redukcji
etatów, która była jednym z elementów naprawy finansów publicznych. Prezydent
Komorowski odesłał ją do Trybunału Konstytucyjnego, co oznacza wstrzymanie
całej operacji. Mało tego, urzędy zaczęły zatrudniać nowych ludzi, by po
ewentualnych redukcjach utrzymać dotychczasowe stany osobowe, w rezultacie
zamiast zwolnienia 20 tys. urzędników przybędzie dodatkowe 30 tys.

Fiasko redukcji nie wynika bynajmniej z tego, że PO stała się partią
etatystyczną. Przykład innych krajów europejskich pokazuje, iż sektor
publiczny ma taką siłą polityczną, że niezależnie od chęci rządzących jego
zreformowanie jest niezwykle trudne albo wręcz niemożliwe. Oznacza to, iż w
obecnym kształcie stał się organizmem bardziej pożywiającym się kosztem
karmiciela państwa niż służącym mu. Dodatkowo sektor publiczny, a szczególnie
administracja rządowa, ma naturalną skłonność do rozrastania się i
zaspokajania przede wszystkim własnych potrzeb. Znaczna część pracy urzędników
stała się nieprzydatna z punktu widzenia społeczeństwa i rozwoju państwa,
służy wyłącznie obsłudze urzędu.

Polska nie jest wyjątkiem, patologiczny rozrost sfery publicznej i jej
odporność na reformy cechuje wszystkie kraje Zachodu oraz te, które wzorują
się na rozwiązaniach zachodnich, jak Brazylia czy Japonia. Wytworzyła ona
nawet skuteczną tarczę ochronną w postaci związków zawodowych. Brytyjski
tygodnik „The Economist” wyliczył, że w gospodarkach zachodnich systematycznie
maleje uzwiązkowienie w sektorze prywatnym. W ciągu ostatnich 30 lat spadło
średnio z 30 do 7 procent, w Wielkiej Brytanii z 44 do 15 procent. Dokładnie
odwrotnie dzieje się w sektorze publicznym, tu wzrosło wielokrotnie. W USA z 8
do 38 proc., w Kanadzie z 12 do 70 proc. To właśnie związki, obok mechanizmów
obronnych wynikających z natury biurokracji, są najskuteczniejszym narzędziem
do blokowania zmian.

W ostatnich miesiącach mieliśmy okazję oglądać ich poczynania na ulicach miast
Grecji i Francji. W tym roku może być jeszcze goręcej, ponieważ związkowcy ani
myślą odpuścić rządom cięcia przywilejów, redukcji pensji i podwyższanie wieku
emerytalnego. W obu krajach zresztą władze prowadziły w przeszłości politykę
zmniejszania bezrobocia poprzez zatrudnianie urzędników. Do patologii
doprowadził ten system, w imię pokoju i zadowolenia społecznego, prezydent
Francji Francois Mitterand. Nie potrzeby, ale cele polityczne stały za
przyjmowaniem na garnuszek państwa tysięcy ludzi, dla których nie ma tam nic
do roboty. Wieko do skrzyni z państwowym groszem zostało szeroko rozwarte. Nic
dziwnego, że teraz najmniejsza próba przymknięcia go budzi protesty.

Także u nas branżowe związki zawodowe skutecznie blokują przemiany. Dobrym
przykładem jest szkolnictwo. Ile mogłoby się wydarzyć w oświacie, gdyby
przestał istnieć Związek Nauczycielstwa Polskiego, instytucja
współodpowiedzialna za marny poziom edukacji w naszym kraju. Obrona Karty
nauczyciela i przywilejów branżowych uniemożliwia godne wynagradzanie dobrych
nauczycieli i wyrzucanie z pracy nieudaczników, tworzy sztuczne kryteria
awansu niemające wiele wspólnego z oceną kompetencji. Nawet polscy celnicy
zrzeszyli się w związku i stawiają państwu żądania, organizując akcje
protestacyjne, choć są jego służbą utrzymywaną przez nas wszystkich.

Właśnie newralgiczne usytuowanie w strukturach państwa daje sektorowi
publicznemu i jego związkom zabójczą broń do ręki. Strajk pracowników
prywatnej firmy godzi w jej właścicieli. Strajk kolei, służb celnych, policji,
szkół, a nawet urzędów paraliżuje kraj i uderza w nas wszystkich. Dlatego
politycy dotąd raczej ustępowali żądaniom sektora publicznego, niż walczyli w
obronie interesu ogółu przeciw interesom mniejszości.

Choroba została już rozpoznana, pojawiły się recepty przepisywane przez
analityków i ekonomistów, w tym na przykład całkowita likwidacja przywilejów
sektora publicznego i jego urynkowienie. Politycy nie zawsze jednak mają
odwagę, by je zastosować, podlegają wszak ocenie wyborczej, a pracownicy
publiczni wraz z rodzinami to potężny elektorat. Ich stanowisko zmienni się
jednak, gdy poczują, że mają poparcie pozostałej części społeczeństwa.

Rząd grecki nie ugiął się w ubiegłym roku przed paraliżującymi kraj strajkami
kolei i transportu oraz rozróbami ulicznymi wywołanymi przez związkowców i
wprowadza drakoński program oszczędnościowy, również dlatego że badania opinii
publicznej wykazały, iż 65 proc. społeczeństwa chce likwidacji przywilejów
sektora publicznego. Postrzega je bowiem jako hamulec rozwoju kraju. Z kolei w
Niemczech i Holandii związki tradycyjnie współdecydują o posunięciach
gospodarczych rządu, ponieważ tamtejsze społeczeństwa nie akceptują i nie
wsparłyby branżowego partykularyzmu jakiejkolwiek grupy zawodowej.

Pasożyta nadmiernie rozdętej administracji i w ogóle sektora państwowego można
pozbyć się tylko wtedy, gdy większość poczuje się zagrożona jego rozrostem. W
przeciwnym wypadku żaden rząd nie poradzi sobie z demonami, które sam zrodził.
W Polsce daleko nam jeszcze do tego etapu, ale kiedyś i u nas nadejdzie
otrzeźwienie. Czy naprawdę stać nas – i ciebie, czytelniku – na fundowanie
nauczycielom 18-godzinnego tygodnia pracy albo urzędnikowi mianowanemu
gwarancji zatrudnienia, nawet gdyby nie był już potrzebny na swoim stolcu?

Autor: Andrzej Talaga
Artykuły z: Dziennik Gazeta Prawna
http://forsal.pl/artykuly/478533,europa_zaczely_rzadzic_kasty_ktore_sa_silniejsze_od_rzadow.html

--


Europą rządzą kasty silniejsze od rządów/WOW!

Nowy film z video.banzaj.pl więcej »
Redmi 9A - recenzja budżetowego smartfona