Data: 2012-12-06 12:30:42 | |
Autor: Grzegorz Z. | |
"Fanatycy czuj e s robieni w konia" | |
Tym razem skupię się na tym, w jaki sposób fanatycy katoliccy (nie mylić z
normalnymi katolikami) odpłacają społeczeństwu za tolerancję. Polska jest krajem bardzo tolerancyjnym pod względem wyznania – o ile rzecz jasna mowa o katolicyzmie. Pewna grupa fanatyków/celebrytów uznała więc, że biedny nasz kraj nad Wisłą jest idealny do robienia kariery medialnej. Fanatyk nie musi się specjalnie starać – casus Terlikowskiego jest tu idealnym przykładem. Człowiek, który pisze ewidentne brednie, w które sam nie wierzy jest zapraszany do telewizji, w której te same brednie może powtarzać. Cejrowski, który zajmuje się zawodowym obrażaniem wszystkich myślących inaczej niż on (czyli większą część społeczeństwa). Hołownia, który pod płaszczykiem ubogiej w „morderców nienarodzonych” retoryki chowa poglądy, których nie powstydziłby się Terlik. I cała czereda ludzi o poglądach, które sprawiłyby, że idealnie odnaleźliby się w dowolnym ustroju totalitarnym – o ile tylko ktoś pozwoliłby im decydować o tym, jak mają postępować inni. Fanatycy ci w ramach „ewangelizacji” starają się zmusić wszystkich do tego, aby wierzyli w to, w co oni wierzą (a przynajmniej w co udają, że wierzą). Starają się wpływać na ustawodawstwo tak, aby przypadkiem ktoś nie zrobił użytku z tej swojej mitycznej wolnej woli. Oni wiedzą lepiej. Wiedzą lepiej, bo powołują się na „najwyższy autorytet” czyli boga. Kwestią otwartą pozostaje to, w jaki sposób się z nim kontaktują. A muszą się jakoś kontaktować, bo większość z ich wypowiedzi brzmi tak kategorycznie, jakby przekazywali nam informacje z „pierwszej ręki”. W dobrym tonie (według każdego fanatyka) jest wyzywanie zwolenników wyboru od morderców. Kobiety, które korzystają z antykoncepcji są dla nich dziwkami. Jedno poszkodowane stworzenie argumentowało (na fanpage piknikowym), że pigułki to wynalazek francuskich prostytutek – bo nie czuły nic do swoich klientów. Ergo - kobieta, która stosuje pigułkę jest jak taka francuska prostytutka. Mało tego, owo stworzenie nieszczęsne w ramach krytykowania pigułki dowaliło jeszcze biednej i poczciwej gumce: „po co im były te pigułki? Czyżby kondomy nie działały???”. Idąc dalej – każda kobieta, która nie chce urodzić dziecka „pochodzącego” z gwałtu jest morderczynią. Albo nie wie co robi i trzeba ją koniecznie powstrzymać! Kobieta, która nie chce donosić ciąży w przypadku uszkodzonego płodu, nie powinna mieć możliwości wyboru. Bo co, jeśli „wybierze źle”? Tego rodzaju perełki pojawiają się na FP piknikowym (nieczęsto, bo piknik ma renomę i polityka „pro life free zone” jest przestrzegana). Owe mądrości czerpią pełnymi garściami od swoich idoli (których nazwiska wymieniłem już wcześniej). O tym, że prezerwatywa „uprzedmiotawia” kobietę najwięcej mają do powiedzenia faceci (którzy nie lubią gumek), kobiety (które nigdy nie korzystały z tego rodzaju antykoncepcji) oraz księża (brak komentarza). Ta dygresja nie wynikała li tylko z chęci podzielenia się przykładami miłości bliźniego, jakie mnie i fanom pikniku serwują wiadome środowiska. Chodziło mi o pokazanie tego, że nie tylko „bossowie” są napastliwi i wulgarni – tego rodzaju retoryka i schematy postępowania przechodzą na ich fanów (skrót od fanatyków). Przez jakiś czas zastanawiałem się nad tym schematem postępowania. Wszak nic nie stoi na przeszkodzie, żeby katolicy żyli sobie tak jak chcą, postępowali podle swoich praw etc., etc. Cały problem polega na tym, że niektórzy z nich (chcę wierzyć w to, że mniejszość) zamiast skupić się na sobie i swojej rodzinie, skupia się na wszystkim wkoło. Skąd taki a nie inny model postępowania? Dysonans poznawczy się kłania. A konkretnie mechanizmy usuwania tegoż. No bo niby skoro ja nie mogę mieszkać z narzeczoną przed ślubem, to czemu kto inny ma to robić? Jeśli ja nie mogę mieć kochanki, to czemu Kowalski (albo nie daj boże Kowalska) non stop z inną osobą przychodzi do domu? Skoro nam nie wolno korzystać z pigułek, to czemu inni mają mieć takie prawo? Czemu skoro my nie możemy cieszyć się seksem przez cały miesiąc, inni mają się nim cieszyć? I tak dalej, i tak dalej. Cała ta quasi ewangelizacja ma swoje korzenie w prostym mechanizmie. Ci najbardziej fanatyczni z „ewangelizatorów” czują, że są robieni w konia. Ale jednocześnie dochodzą do wniosku, że jeśli inni będą postępować tak jak oni, to wszystko będzie w porządku. No bo ja kto? Ja mam z czegoś zrezygnować, a inni mają się tym cieszyć? Nie chodzi tu o zwykłą zazdrość – to coś głębszego. Po pewnym czasie bowiem człowiek sam siebie zaczyna przekonywać, że to z czego zrezygnował faktycznie jest złe, musi więc nauczać o tym innych. I naucza - głównie tych, którzy nie chcą być nauczani, bo mają własne rozumy. Całe to gadanie o szkodliwości pigułki to wynik tego, że ktoś bardzo chce wierzyć w to, że jest ona czymś złym, żeby zracjonalizować sobie to, że z niej zrezygnował. Ostatnio furorę robią bzdury o mikroporach w prezerwatywie, które to mikropory są tak wielkie, że prezerwatywa przed niczym w sumie nie chroni (bo według tych teorii nawet plemniki mogą się przedostawać przez te mikropory – ergo może dojść do zapłodnienia!). W tym miejscu można by chwilę pomyśleć i zastanowić się nad tym, po co w takim razie kościół krytykuje gumkę? Skoro nie działa to o żadnym uprzedmiotawianiu nie może być mowy - skoro nie jest skutecznym środkiem antykoncepcyjnym, to nie oznacza „zamknięcia się na dziecko”! Krytycy gumki nieco przeholowali i popadli w „lekkie” sprzeczności. Zdarza się im to dość często (tzn. brnięcie). Przypomnijmy sobie niedawny komentarz jednego z moich ulubionych katolickich celebrytów, Tomka Terlikowskiego, który skomentował był zwycięstwo Obamy: „W USA zwyciężyła antykultura śmierci”. Widać chłopak chciał napisać coś o kulturze śmierci (albo cywilizacji śmierci) i antykulturze – i tak mu się niefortunnie poskładało... Swoista nonszalancja argumentacyjna ma się u nas bardzo dobrze i to nie tylko po prawej stronie, aczkolwiek prawa strona zrobiła z tej nonszalancji niemalże dogmat. Z racji wewnętrznego przekonania fanatyków o niepodważalnej słuszności własnych poglądów, jakakolwiek dyskusja z fanatykami jest bezcelowa. Oni wiedzą, że mają rację, toteż żaden z argumentów do nich nie przemówi. Przykład? Ostatni przypadek „irlandzki” - kobieta zmarła, bo lekarze uznali, że płód jest ważniejszy od niej. „Frondziarze” skomentowali to tak, że cała sprawa jest zmanipulowana. Zapewne ich zdaniem kobieta sfingowała własną śmierć, żeby zrobić im na złość. Aż dziw bierze, że nikt tej sytuacji nie określił mianem „wyjątku potwierdzającego regułę” - co rzecz jasna miałoby poprawić nastrój mężowi zmarłej (no bo taka wyjątkowa). Ten przykład to nie dowód na moje zafiksowanie tematyczne, a jedynie próba zobrazowania zacietrzewienia pewnych środowisk. Skoro nawet śmierć będąca wynikiem regulacji prawnych, których się domagają może być przez nich potraktowana jako „manipulacja”, to próby poruszania mniej drastycznych tematów będą jeszcze bardziej „obśmiewane”. Gdyby opór materii dotyczył jedynie dyskusji, byłoby to co najwyżej pocieszne. Ot, zafiksowali się jacyś ludzie, żyją sobie jak chcą, nie wadzą nikomu. Ale nie jest pocieszna sytuacja, w której mniejszość chce dyktować większości jak żyć. A jeśli dodamy do tego Dulszczyzm w wykonaniu fanatyków: „my może nie potrafimy żyć według tych zaleceń, ale inni muszą!”, sytuacja robi się bardzo mało śmieszna. Aczkolwiek wisienką na torcie jest to, że „bossowie” fanatyków domagają się zmian w prawodawstwie opierając się na czymś, w co sami nie wierzą. To, że większość społeczeństwa nie popiera fanatyków i ich dążeń nie przeszkadza bossom - oni i tak wiedzą, że „reprezentują większość”. Czemu bossowie (Cejrowski, Terlikowski, Hołownia & Co) tak śmiało sobie poczynają? Odpowiedź na to pytanie będzie tematem kolejnej notki. http://piknik-na-skraju-glupoty.blogspot.com/2012_11_01_archive.html Poprzednią notkę zakończyłem pytaniem o to, czemu bossowie fanatyków (nazwisk już nie będę powtarzał, bo są one ogólnie znane) tak śmiało sobie poczynają. Dlaczego kościół zagroził rządowi „wojną”, jeśli rząd zacznie „majstrować przy ustawie antyaborcyjnej” (nie udało mi się znaleźć źródeł, ale tego rodzaju „wojenna” retoryka ze strony kościoła pojawiła się niemalże zaraz po wygranych przez PO wyborach – tzn. tych pierwszych)? Wszak w interesie kościoła powinna leżeć współpraca z rządem. Czemu Bossowie zamiast spróbować łagodnej retoryki, która jest o wiele bardziej skuteczna od ostrej - bo nie zniechęca „niezdecydowanych” - stosują tę drugą właśnie? W przypadku tematu aborcji jest to szczególnie widoczne. Obrazkiem można zaszokować, ale jego oddziaływanie jest krótkotrwałe. Szokowanie jest na dłuższą metę nieskuteczne, bo nie można cały czas robić tego w ten sam sposób. Dlatego też bossowie starają się cały czas szokować różnymi metodami. Ku uciesze swoich fanów (będących niemalże ich wyznawcami), prześcigają się w krytykowaniu tych, którzy maja inne zdanie w temacie aborcji. Terlikowski osiągnął już niemalże perfekcję – nikt, kto nie jest zacietrzewionym „prolajferem”, nie jest w stanie czytać jego celebryckich wypocin nie odczuwając jednocześnie chęci rzucenia monitorem o ścianę. Tego rodzaju zachowanie sprawia, że czytają go tylko ci, którzy mają takie same poglądy jak on – a co za tym idzie, do jego wypowiedzi mało kto się odnosi. Czasem ktoś udaje, że próbuje dyskutować z Terlikowskim, ale kończy się to tak jak jego ostatnia wymiana uprzejmości z Maziarskim. Pod koniec której Maziarski poprosił, żeby jednak nie krytykować Terlikowskiego, bo to fajny facet jest. Ja widzę dwie przyczyny (równie ważne), dla których bossowie sobie tak folgują. Pierwsza to ta, że łagodna retoryka – choć skuteczna - nie zapewnia rozgłosu. Cejrowski, będąc grzecznym ewangelistą, nie mógłby liczyć na rozgłos, który jest mu niezbędny – bez rozgłosu książki będą się gorzej sprzedawać. A tak – ma chłop darmową reklamę. Hołownia mógłby być nieco mniej zarozumiały, ale wtedy nie byłby tak bardzo rozchwytywany przez media. I tak dalej, i tak dalej. Druga przyczyna jest banalnie prosta. Robią to, bo mogą. Społeczeństwo się nie buntuje przeciwko temu, choć nie zgadza się z opiniami wszystkich tych panów, którzy są zwolennikami całkowitego zakazu aborcji, antykoncepcji, mieszkania ze sobą przed ślubem etc. Mainstreamowi są oni na rękę, bo wystarczy zacytować , a klikalność w Internecie wzrasta. Publicyści nie bardzo wiedzą jak dyskutować z „argumentami” kogoś, kto kategorycznym i nieznoszącym sprzeciwu tonem plecie o tym, że powinniśmy postępować tak, a nie inaczej, bo bóg tego od nas chce. I jeśli naruszyłem czyjeś uczucia religijne tym zdaniem to bardzo mi przykro, ale skoro człowiek nie jest w stanie „poznać” boga, to w jaki sposób Terlikowski & co. mają pewność, że to co mówią/piszą jest w 100% zgodne z wolą boską? Pozwolę sobie w tym miejscu na małą dygresje (kolejną ;)) Pewnie już opisywałem ów casus, ale nie zaszkodzi przypomnieć. „Znajomy-znajomej”, osoba wierząca, praktykująca, uczęszczająca na spotkania młodzieży katolickiej, będąca „pro life” (owa osoba podpisała nawet petycję – tę dotyczącą „dużej książki o aborcji”) napisała u siebie na FB coś, od czego mi się nieco włos na głowie zjeżył. Tajemnicą nie jest dla nikogo to, jakie zdanie na temat pigułki mają fanatycy. No jest zła i tyle. Ów osobnik (nazwiska nie podam) również ma takie zdanie - zalinkował artykuł dotyczący tego, że pigułka może zwiększać ryzyko zatoru, który może doprowadzić do zgonu. W artykule stało o odszkodowaniach od firmy farmaceutycznej (bo zator zabił kilka osób) itd. No i nie byłoby w tym fakcie nic zdrożnego – wszak artykuł zgodny z „jedyną słuszną linią”, gdyby nie to, jakim komentarzem go opatrzył. Było to „ojej, kto by pomyślał, że pigułka jest szkodliwa”. Przypomnijmy: wierzący katolik, „pro life” skomentował artykuł dotyczący śmierci -nastu osób (albo i –dziesięciu, nie pamiętam) - „ojej”. Jedyne, co było dla tego osobnika ważne, to to, że „miał rację”! A to, że ktoś umarł – czort z tym! Napisze się ironiczny komentarz i wszystko będzie super. Innymi słowy - „chronimy i szanujemy wszelkie życie, ale baba co bierze pigułkę jest głupia i możemy się z niej śmiać, jak umrze!” Do tego rodzaju zachowań doprowadza owa deklarowana niezachwiana pewność siebie, którą prezentują bossowie. „Szaraczki-fanatycy” tacy pewni niczego nie są i z radością powitają wszystko co jest zgodne. Ktoś umarł? To bardzo dobrze! Wreszcie mamy potwierdzenie! Jeśli ktoś jest czegoś pewien (przykładowo tego, że grawitacja działa), nie będzie z radością wklejał na swojego FB zdjęć ludzi, którzy wyskoczyli z 10 piętra i komentował „HA! A jednak miałem rację!”. Że przykład z grawitacją jest przejaskrawiony? W kontekście bezrefleksyjnej wiary „szaraczków” w to, co mówią bossowie, przykład grawitacji jest moim zdaniem za mało „kolorowy”. Jednakże trudno znaleźć przykład, który w pełni będzie odzwierciedlał ośli upór i ślepą wiarę w to, co z siebie wyrzucają bossowie. Taki szaraczek nie ma łatwego życia. Z jednej strony bowiem bossowie grzmią, że pigułka zabija, Frondzia podrzuca odpowiednie smakowite artykuły, a z drugiej strony sporo kobiet pigułek używa i jak na złość nic się im nie dzieje... Ale to tylko taka dygresja, rzecz jasna tendencyjna - jak wszystko inne u mnie - mająca na celu pokazanie (rzecz jasna na jednostkowym przykładzie), że woda z mózgu jaką robią ludziom bossowie, czasem daje efekty w rodzaju „głęboko wierzącego katolika”, który żartuje sobie ze śmierci „tych co nie słuchali”. Bo takiemu człowiekowi - w tym konkretnym przypadku - wszystko co złe spotka kobietę biorącą pigułki. To rodzaj niemalże „boskiej sprawiedliwości”. Powróćmy do argumentu „bo mogą”. Tutaj bowiem w pełnej krasie widać w jaki sposób bossowie postrzegają tolerancję i jak ją wykorzystują do swoich celów. Społeczeństwo – większa jego część, która się z poglądami bossów nie zgadza – toleruje ich wybryki i nie mówi głośno tego, co o tychże wybrykach sądzi. Że przesadzam? Że kraj katolików? To jak wytłumaczyć, że ogromna większość społeczeństwa nie popiera wymarzonego i upragnionego przez Terlikowskiego całkowitego zakazu aborcji? Tak samo rzecz się ma z terminacją ciąży będącej wynikiem gwałtu. Ale co tam aborcja. Bossowie mają ściśle określone zdanie na temat antykoncepcji, które to zdanie większość społeczeństwa ma w głębokim poważaniu. Czemu więc to samo społeczeństwo nie buntuje się przeciwko filozofii miłości w wykonaniu bossów? Czemu tak mało ludzi protestowało przeciwko obwoźnemu horror show (sławetna „wystawa antyaborcyjna” obwożona po całym kraju)? Czemu nie udało się zebrać odpowiedniej ilości podpisów pod akcją „tak dla kobiet” (skoro 44% ludzi w Polsce jest zdania, iż przerwanie ciąży do 12 tygodnia powinno być dopuszczalne i zależeć od decyzji kobiety)? Czemu większość milczy? Dlatego, że mniejszość sterowana przez bossów osiągnęła coś, co wydaje się być prawie niemożliwe. Tej mniejszości udało się zawrzeszczeć wszystkich dokoła. Udało się doprowadzić do tego, że większość boi się ostracyzmu. Bossom udało się zaprowadzić w naszym kraju coś, co można określić mianem terroru semantycznego połączonego z etykietowaniem. Każdy, kto nie jest z nimi, jest: mordercą, złodziejem, bolszewikiem, Żydem, masonem (czasem cyklistą), chorym człowiekiem, nieukiem, komunistą etc. Katolicy nieutożsamiający się z bossami są w jeszcze gorszej sytuacji, bowiem wystarczy jedno złe (z punktu widzenia bossów) słowo wypowiedziane publicznie żeby boss uznał, że ktoś już nie jest katolikiem (casus Komorowskiego i ekskomuniki, której się domagał dla niego Terlikowski). Są też ludzie, którzy po prostu nie słuchają tego, co mają do powiedzenia bossowie - tzn. nie są w najmniejszym stopniu zainteresowani ich retoryką (bo „nie mają zdania” w temacie danym). Owa swoista znieczulica doprowadza do tego, że bossowie ogłaszają wszem i wobec, że przemawiają w imieniu większości. I trudno mieć do nich pretensje o to. Wiedzą, że sytuacja nie będzie trwała wiecznie – chcą więc wydrzeć dla siebie jak najwięcej (w wymiarze stricte monetarnym). A że przy okazji sami przykładają rękę do demonizowanej laicyzacji? To już nie ich problem. Wspomniałem już o publicystach, którzy nie bardzo wiedzą jak dyskutować z bossami. Nie wiem, czy wynika to z pewnych problemów natury argumentacyjnej (jak dyskutować z kimś, kto powołuje się na niepodważalny autorytet)? Czy też ze zwykłego lenistwa intelektualnego – „a po cholerę z oszołomami rozmawiać, ludzie swoje wiedzą!”. Czy też może chodzi o to, że bossowie są wymagający –być może prezentują zbyt wysoki poziom aby publicyści lewej strony umieli sobie z nimi poradzić? Czy też po prostu brakuje nam elit. Takich elit, których przedstawiciele nie bali by się złapać za bary z Hołownią i zrobili z niego sieczkę (w wymiarze argumentacyjnym rzecz jasna). Przykład Hołowni nie jest tu przypadkowy – wszak to on twierdził (w swej książce pt. „Bóg, życie i twórczość”), że jego argumenty są zawsze skuteczne. I chyba miał rację bowiem nikt jeszcze nie rzucił mu wyzwania. Tym niemniej, efektem tego „lenistwa” oponentów bossowskich jest supremacja bossów w debacie publicznej. Z której to supremacji korzystają gdy „zauważą”, że ich wiara, uczucia religijne itp. są zagrożone. Współczesnymi „zagrożeniami” dla kościoła zajmę się w kolejnej części „cyklu fanatycznego”. http://piknik-na-skraju-glupoty.blogspot.com/2012_12_01_archive.html -- "Nie kradnę, nie zabijam, nie wierzę" |
|
Data: 2012-12-06 12:34:42 | |
Autor: Wiesiaczek | |
"Fanatycy czuj e s robieni w konia" | |
On Thu, 06 Dec 2012 12:30:42 +0100, Grzegorz Z. wrote:
Tym razem skupię się na tym, w jaki sposób fanatycy katoliccy (nie mylić[...] Mógłbyś streścić? -- Wiesiaczek (dziś z DC) "Ja piję tylko przy dwóch okazjach: Gdy są ogórki i gdy ich nie ma" ® |
|
Data: 2012-12-06 20:02:10 | |
Autor: Grzegorz Z. | |
"Fanatycy czuj e s robieni w konia" | |
Wiesiaczek napisa:
On Thu, 06 Dec 2012 12:30:42 +0100, Grzegorz Z. wrote: Nie chce ci si, nie masz obowizku czyta. -- "Hodys zawsze jest w kapeluszu, nasuwa si wic pyanie, czy z powodu ysy, czy z powodu yd?" - mkarwan |
|
Data: 2012-12-06 19:45:05 | |
Autor: Wiesiaczek | |
"Fanatycy czuj e s robieni w konia" | |
On Thu, 06 Dec 2012 20:02:10 +0100, Grzegorz Z. wrote:
Wiesiaczek napisał: Uff... dzięki :) -- Wiesiaczek (dziś z DC) "Ja piję tylko przy dwóch okazjach: Gdy są ogórki i gdy ich nie ma" ® |
|
Data: 2012-12-07 02:55:09 | |
Autor: Leszczur | |
"Fanatycy czuj e s robieni w konia" | |
On 6 Gru, 13:34, Wiesiaczek <ciotkazielin...@vp.pl> wrote:
On Thu, 06 Dec 2012 12:30:42 +0100, Grzegorz Z. wrote: Nie jest dobrze ;-) |
|
Data: 2012-12-07 10:50:20 | |
Autor: leszek niewiadomski | |
"Fanatycy czują że są robieni w konia " | |
Powinniscie miec pretensje do mediow (telewizji, prasy, radia), ze daja glos oszolomstwu. Gdyby sobie gadali do zwolennikow w knajpach, domach parafialnych, we wlasnych niszowych radiach, gazetkach, w parkach, na ulicach, w mieszkaniach prywatnych to nikt poza wyznawcami o nich by nie slyszal. Chce ktos bredzic o helu, trotylu, dziurach w prezerwatywach i pigulce, to niech se bredzi, ale nie puszczac go do telewizora, nie drukowac itd. W kazdym spoleczenstwie jest pewien odsetek idiotow, paranoikow, totalistow, ale w normalnych warunkach zajmuja sie nimi rodziny, wyspecjalizowane sluzby, cierpia tylko waskie kregi (sasiedzi, pracownicy, rodzina), a nie ogol. ln. -- "As an online discussion among Poles grows longer, the probability of a comparison involving a security service, or a calling the opponent an agent of influence, a Volksdeutsch, a Jew or an idiot approaches 1" (The new Godwin's Law) |
|
Data: 2012-12-07 11:17:23 | |
Autor: stevep | |
"Fanatycy czują że są robieni w konia"" | |
Dnia 07-12-2012 o 10:50:20 leszek niewiadomski <leszek@invalid.invalid> napisał(a):
No, no piwiarnie zdecydowanie odradzam. '< -- stevep Używam klienta poczty Opera Mail: http://www.opera.com/mail/ |
|
Data: 2012-12-07 10:26:04 | |
Autor: Sevek | |
"Fanatycy czują że są robieni w konia "" | |
On 07/12/12 10:17, stevep wrote:
No, no piwiarnie zdecydowanie odradzam. Sie zdziwilbys, piwiarni nie odwiedzasz na prowincji. -- Sevek |
|