Grupy dyskusyjne   »   pl.soc.polityka   »   "Fanatycy czują że są robieni w konia "

"Fanatycy czują że są robieni w konia "

Data: 2012-12-07 10:50:20
Autor: leszek niewiadomski
"Fanatycy czują że są robieni w konia "


Dlatego, że mniejszość sterowana przez bossów osiągnęła coś, co wydaje się
być prawie niemożliwe. Tej mniejszości udało się zawrzeszczeć wszystkich
dokoła. Udało się doprowadzić do tego, że większość boi się ostracyzmu.
Bossom udało się zaprowadzić w naszym kraju coś, co można określić mianem
terroru semantycznego połączonego z etykietowaniem. Każdy, kto nie jest z
nimi, jest: mordercą, złodziejem, bolszewikiem, Żydem, masonem (czasem
cyklistą), chorym człowiekiem, nieukiem, komunistą etc. Katolicy
nieutożsamiający się z bossami są w jeszcze gorszej sytuacji, bowiem
wystarczy jedno złe (z punktu widzenia bossów) słowo wypowiedziane
publicznie żeby boss uznał, że ktoś już nie jest katolikiem (casus
Komorowskiego i ekskomuniki, której się domagał dla niego Terlikowski). Są
też ludzie, którzy po prostu nie słuchają tego, co mają do powiedzenia
bossowie - tzn. nie są w najmniejszym stopniu zainteresowani ich retoryką
(bo „nie mają zdania” w temacie danym). Owa swoista znieczulica doprowadza
do tego, że bossowie ogłaszają wszem i wobec, że przemawiają w imieniu
większości. I trudno mieć do nich pretensje o to. Wiedzą, że sytuacja nie
będzie trwała wiecznie – chcą więc wydrzeć dla siebie jak najwięcej (w
wymiarze stricte monetarnym). A że przy okazji sami przykładają rękę do
demonizowanej laicyzacji? To już nie ich problem.

Wspomniałem już o publicystach, którzy nie bardzo wiedzą jak dyskutować z
bossami. Nie wiem, czy wynika to z pewnych problemów natury argumentacyjnej
(jak dyskutować z kimś, kto powołuje się na niepodważalny autorytet)? Czy
też ze zwykłego lenistwa intelektualnego – „a po cholerę z oszołomami
rozmawiać, ludzie swoje wiedzą!”. Czy też może chodzi o to, że bossowie są
wymagający –być może prezentują zbyt wysoki poziom aby publicyści lewej
strony umieli sobie z nimi poradzić? Czy też po prostu brakuje nam elit.
Takich elit, których przedstawiciele nie bali by się złapać za bary z
Hołownią i zrobili z niego sieczkę (w wymiarze argumentacyjnym rzecz
jasna). Przykład Hołowni nie jest tu przypadkowy – wszak to on twierdził (w
swej książce pt. „Bóg, życie i twórczość”), że jego argumenty są zawsze
skuteczne. I chyba miał rację bowiem nikt jeszcze nie rzucił mu wyzwania.
Tym niemniej, efektem tego „lenistwa” oponentów bossowskich jest supremacja
bossów w debacie publicznej. Z której to supremacji korzystają gdy
„zauważą”, że ich wiara, uczucia religijne itp. są zagrożone.

Współczesnymi „zagrożeniami” dla kościoła zajmę się w kolejnej części
„cyklu fanatycznego”.

http://piknik-na-skraju-glupoty.blogspot.com/2012_12_01_archive.html


Powinniscie miec pretensje do mediow (telewizji, prasy, radia), ze daja glos oszolomstwu. Gdyby sobie gadali do zwolennikow w knajpach, domach parafialnych, we wlasnych niszowych radiach, gazetkach, w parkach, na ulicach, w mieszkaniach prywatnych to nikt poza wyznawcami o nich by nie slyszal. Chce ktos bredzic o helu, trotylu, dziurach w prezerwatywach i pigulce, to niech se bredzi, ale nie puszczac go do telewizora, nie drukowac itd. W kazdym spoleczenstwie jest pewien odsetek idiotow, paranoikow, totalistow, ale w normalnych warunkach zajmuja sie nimi rodziny, wyspecjalizowane sluzby, cierpia tylko waskie kregi (sasiedzi, pracownicy, rodzina), a nie ogol.
ln.
--
"As an online discussion among Poles grows longer, the probability of a comparison involving a security service, or a calling the opponent an agent of influence, a Volksdeutsch, a Jew or an idiot approaches 1" (The new Godwin's Law)

Data: 2012-12-07 11:17:23
Autor: stevep
"Fanatycy czują że są robieni w konia""
Dnia 07-12-2012 o 10:50:20 leszek niewiadomski <leszek@invalid.invalid>  napisał(a):



Dlatego, że mniejszość sterowana przez bossów osiągnęła coś, co wydaje  się
być prawie niemożliwe. Tej mniejszości udało się zawrzeszczeć wszystkich
dokoła. Udało się doprowadzić do tego, że większość boi się ostracyzmu.
Bossom udało się zaprowadzić w naszym kraju coś, co można określić  mianem
terroru semantycznego połączonego z etykietowaniem. Każdy, kto nie jest  z
nimi, jest: mordercą, złodziejem, bolszewikiem, Żydem, masonem (czasem
cyklistą), chorym człowiekiem, nieukiem, komunistą etc.. Katolicy
nieutożsamiający się z bossami są w jeszcze gorszej sytuacji, bowiem
wystarczy jedno złe (z punktu widzenia bossów) słowo wypowiedziane
publicznie żeby boss uznał, że ktoś już nie jest katolikiem (casus
Komorowskiego i ekskomuniki, której się domagał dla niego Terlikowski).  Są
też ludzie, którzy po prostu nie słuchają tego, co mają do powiedzenia
bossowie - tzn. nie są w najmniejszym stopniu zainteresowani ich  retoryką
(bo „nie mają zdania” w temacie danym). Owa swoista znieczulica  doprowadza
do tego, że bossowie ogłaszają wszem i wobec, że przemawiają w imieniu
większości. I trudno mieć do nich pretensje o to. Wiedzą, że sytuacja  nie
będzie trwała wiecznie – chcą więc wydrzeć dla siebie jak najwięcej (w
wymiarze stricte monetarnym). A że przy okazji sami przykładają rękę do
demonizowanej laicyzacji? To już nie ich problem.

Wspomniałem już o publicystach, którzy nie bardzo wiedzą jak dyskutować  z
bossami. Nie wiem, czy wynika to z pewnych problemów natury  argumentacyjnej
(jak dyskutować z kimś, kto powołuje się na niepodważalny autorytet)?  Czy
też ze zwykłego lenistwa intelektualnego – „a po cholerę z oszołomami
rozmawiać, ludzie swoje wiedzą!”. Czy też może chodzi o to, że bossowie  są
wymagający –być może prezentują zbyt wysoki poziom aby publicyści lewej
strony umieli sobie z nimi poradzić? Czy też po prostu brakuje nam elit.
Takich elit, których przedstawiciele nie bali by się złapać za bary z
Hołownią i zrobili z niego sieczkę (w wymiarze argumentacyjnym rzecz
jasna). Przykład Hołowni nie jest tu przypadkowy – wszak to on  twierdził (w
swej książce pt. „Bóg, życie i twórczość”), że jego argumenty są zawsze
skuteczne. I chyba miał rację bowiem nikt jeszcze nie rzucił mu  wyzwania.
Tym niemniej, efektem tego „lenistwa” oponentów bossowskich jest  supremacja
bossów w debacie publicznej. Z której to supremacji korzystają gdy
„zauważą”, że ich wiara, uczucia religijne itp. są zagrożone.

Współczesnymi „zagrożeniami” dla kościoła zajmę się w kolejnej części
„cyklu fanatycznego”.

http://piknik-na-skraju-glupoty.blogspot.com/2012_12_01_archive.html


Powinniscie miec pretensje do mediow (telewizji, prasy, radia), ze daja  glos oszolomstwu. Gdyby sobie gadali do zwolennikow w knajpach, domach  parafialnych, we wlasnych niszowych radiach, gazetkach, w parkach, na  ulicach, w mieszkaniach prywatnych to nikt poza wyznawcami o nich by nie  slyszal. Chce ktos bredzic o helu, trotylu, dziurach w prezerwatywach i  pigulce, to niech se bredzi, ale nie puszczac go do telewizora, nie  drukowac itd. W kazdym spoleczenstwie jest pewien odsetek idiotow,  paranoikow, totalistow, ale w normalnych warunkach zajmuja sie nimi  rodziny, wyspecjalizowane sluzby, cierpia tylko waskie kregi (sasiedzi,  pracownicy, rodzina), a nie ogol.
ln.

No, no piwiarnie zdecydowanie odradzam.  '<
--
stevep
Używam klienta poczty Opera Mail: http://www.opera.com/mail/

Data: 2012-12-07 10:26:04
Autor: Sevek
"Fanatycy czują że są robieni w konia ""
On 07/12/12 10:17, stevep wrote:
No, no piwiarnie zdecydowanie odradzam.

Sie zdziwilbys, piwiarni nie odwiedzasz na prowincji.

--
Sevek

"Fanatycy czują że są robieni w konia "

Nowy film z video.banzaj.pl wicej »
Redmi 9A - recenzja budetowego smartfona