Data: 2014-01-26 16:38:54 | |
Autor: stevep | |
Gang "Olsena" w akcji. | |
# Kiedyś telewizja polska emitowała popularną duńską komedię (jeszcze nie tak dawno powtarzaną na ekranie); jej bohater główny, niejaki Egon Olsen, jest szefem działającego w Kopenhadze gangu. Olsen to niski gość, wzrostem przypominający Kaczyńskiego, mający zawsze finezyjne, perfekcyjnie przygotowane plany skoków na różne obiekty z kasą. „Mam plan”, – mówił z dumą i podnieceniem Olsen.
Akcje gangu zapowiadały się znakomicie, były przygotowane w najmniejszych detalach, towarzysze Olsena jarali się na długo przed godziną zero, intencjonalnie w głowie dzieląc ukradzione pieniądze, marzyli o lepszym życiu (jak żyć ), jednak ostatecznie wszystko kończyło się farsą; gubił ich infantylizm oraz genetyczna nieudolność. Plany Olsena były świetne, ale jednocześnie fatalne. Cecha która stanowiła ich siłę, była jednocześnie największą słabością: przeintelektualizowanie. Gdy patrzę na Kaczyńskiego, Macierewicza, i Hofmana nasuwa mi się analogia gangu Olsena. Chłopaki tworzą najbardziej wyrachowane, błyskotliwe intelektualnie, przebiegłe taktyki, ale zawsze coś zepsują (na końcu języka miałem mocniejsze słowo, jednak w język się ugryzłem). Trzech błaznów. W latach 1991-1992, Kaczyński z mozołem budował większość parlamentarną dla rządu Jana Olszewskiego, aby jednym iście brawurowym posunięciem swój wysiłek zniweczyć; w dodatku stanął na czele opozycji wewnętrznej wobec ówczesnego premiera. Później znalazł się w opozycji do własnej partii, gdy w 1997 r. wszedł do Sejmu z innej listy niż PC, które współtworzyło AWS; Kaczyński żeby było śmieszniej, zdobył poselski mandat w ramach ROP-u. W 2005 r. wygrał z PiS-em podwójnie wybory, stworzył potem pakt stabilizacyjny będący w praktyce destabilizacyjnym. Po dwóch latach dominacji w dzieciny sposób stracił władzę. Podobno najciekawsza sytuacja miała miejsce w 1992 r., kiedy po upadku rządu Olszewskiego oraz niepowodzeniu misji Pawlaka, próbowano zbudować koalicję ugrupowań postsolidarnościowych, na Unii Demokratycznej zaczynając, a na PC i ZCHN-ie kończąc. Negocjacje były wyczerpujące. Anegdotę tę opowiadał mi ówczesny prominentny poseł SLCH, natomiast obecnie od kilku lat senator PO, Ireneusz Niewiarowski; historia jest oparta na faktach autentycznych: po którejś nieprzespanej nocy, kandydatka na premiera, Hanna Suchocka miała powiedzieć o Kaczyńskim mniej więcej coś takiego (cytat może nie być wierny, ale sens wypowiedzi na pewno oddaje w 100 proc.): „Jarek Kaczyński to jest taki gość, że gdy wpuści się go do namiotu, nasika w środku; a jak się nie wpuści, śledzie na złość powyrywa”. Osobiście jako fan sportu często przywołuję metaforę sportową: Kaczyński jest niczym drybler. Mija kolejnych przeciwników, kiwa się nawet z zawodnikami własnej drużyny, a nawet z sędziami i kibicami, wykonuje całą serię efekciarskich zwodów, popisuje się przed publicznością, a na końcu zaplątuje się we własne nogi. Publiczność boki zrywa. Do tego dochodzą jeszcze bramki Ostatnio mówił Kaczyński o Polsce powiatowej, że niby ją zna, dostrzega biedę, widzi lokalne problemy, i solidaryzuje się z mieszkańcami. Szkoda, że o Polsce powiatowej zapomina, gdy przychodzi czas układania list wyborczych do parlamentu; wówczas na prowincję wysyła „spadochroniarzy” z Warszawy. Lądowanie PiS-owskiego „desantu” kandydatów na prowincji jest imponujące. Stosunek PiS do Polski powiatowej pokazał najlepiej obecny rzecznik prasowy partii, Adam Hofman. Kiedy w 2007 r. dziennikarze konińscy zarzucili mu, że kandyduje z Konina, chociaż niewiele ma z tym miastem wspólnego, powiedział na antenie TVN: „lepszy poseł z Warszawy, niż pierdołowaty poseł z prowincji”. Swoją drogą słyszałem, nie wiem czy to prawda, aczkolwiek źródła są wiarygodne, że PiS-owskim „spadochroniarzom” w Koninie (jest ich dwóch na dwóch pierwszych tzw. biorących pozycjach: Hofman i Czarnecki Witold), węgiel brunatny myli się z kamiennym. Od niemal roku PiS prowadzi w sondażach. Ale się w Telewizji Republika napalają, myślą sobie, już niedługo przeniesiemy się na Woronicza. Tymczasem na tzw. resortowe dzieci padł blady strach, że czerpiący z frustracji „paliwo” i siły dziennikarze zakompleksieni zaczną dyktować warunki. Nie ma się czego bać. Mógłbym przedstawić szereg powodów socjologicznych które zdecydują, że PiS władzy w Polsce nie przejmie (prędzej w kosmosie), recydywy IV RP nie będzie; poprzestanę tylko na jednym kabaretowym argumencie: Kaczyński, Macierewicz, oraz Hofman, to są goście którzy sami ze sobą przegrają, na końcu załatwią się na własne życzenie, po prostu jak zwykle przekombinują. Wykonają o jeden zwód za dużo w akcie politycznym. Dlatego analogia gangu Olsena nie jest w stu procentach zasadna. Duńczykom ostatni skok wypalił. Klawo jak cholera. # Ze strony: http://tnij.org/7f3hcsw -- stevep -- -- - Używam klienta poczty Opera Mail: http://www.opera.com/mail/ |
|