Grupy dyskusyjne   »   pl.soc.polityka   »   Gangster na salonach.

Gangster na salonach.

Data: 2014-06-23 04:36:01
Autor: stevep
Gangster na salonach.
# Przypomnijmy co ujawniliśmy w poprzednich publikacjach. Działalność  gospodarcza Latkowskiego skończyła się 9 egzekucjami komorniczymi, listem  gończym, aż w końcu skazaniem na karę łączną 1 roku i 6 miesięcy  pozbawienia wolności przez Sąd Rejonowy w Kwidzynie oraz 1,5 roku w  Elblągu. Oba ostatnie wyroki były w zawieszeniu. W międzyczasie Latkowski  „rozkręca się” w nowej branży. Nawiązuje kontakty z gangsterami zza  wschodniej granicy i rozpoczyna całkowicie nowy rodzaj działalności. W  aktach jednej ze spraw, do których dotarliśmy czytamy: „Sylwester  Latkowski stał na czele struktury noszącej cechy zorganizowanej grupy  przestępczej”. To słowa prokuratora padające w uzasadnieniu jednego z  aktów oskarżenia wobec Latkowskiego. Od kary wieloletniego więzienia  uratował go fakt, że w czasie kiedy popełniał przestępstwa nie działał  jeszcze w polskim prawie artykuł Kodeksu Karnego dotyczący udziału i  kierowania zorganizowaną grupą przestępczą. Latkowski ma natomiast na  koncie prawomocny wyrok za wymuszenie rozbójnicze, fałszerstwo, oszustwa w  celu osiągnięcia korzyści majątkowej.

W tak zwanej „sprawie gorzowskiej” wyszło na jaw, że wraz z wynajętymi na  Litwie bandytami sterroryzował Mirosława T. i Sławomira S.., którzy byli  rzekomo winni mu 10 tysięcy marek. Tych dwóch handlarzy używanymi  samochodami z Gorzowa Wlkp sprzedało sprowadzonego z Niemiec VW Golfa  człowiekowi ze szczecińskiego półświatka Waldemarowi Sulidze. Gangster ten  blisko współpracował z Sylwestrem Latkowskim i Gracjanem Szmytkowskim,  znanym dobrze szczecińskiej i pomorskiej policji. Razem postanowili  sprzedać z zyskiem samochód na Litwie. Cała operacja jednak nie wypaliła,  bowiem samochód okazał się być kradziony. Skonfiskowali go celnicy na  granicy, a kuriera – Gracjana Szmytkowskiego aresztowano. Handlarze z  Gorzowa musieli zwrócić pieniądze nabywcy – Waldemarowi Sulidze.

Wtedy zjawił się u nich Latkowski, który stwierdził, że w związku z tym  przedsięwzięciem też poniósł straty. Obciążył obydwu Gorzowian kosztami  adwokackimi i kaucji za wypuszczenie kuriera – Gracjana Szmytkowskiego. Z  roszczeniem tym zwrócił się również do Waldemara Suligi. Ponieważ nikt nie  chciał mu dać żądanej kwoty sprowadził z Litwy ludzi od „mokrej roboty” i  usiłował sterroryzować obydwu handlarzy. Ci nie dali się zastraszyć i  zawiadomili prokuraturę.

Kilkanaście dni później w tajemniczych okolicznościach, do dziś zresztą  nie wyjaśnionych, ginie zastrzelony w Szczecinie Waldemar Suliga oraz jego  narzeczona Agnieszka. Podejrzenia padają na Latkowskiego i Szmytkowskiego.  Uciekają z kraju, po czym trafiają do Berlina.

Tam u swojego znajomego Vernando Kuemmele vel Hempel podszywają się pod  jego firmę i dopuszczają się serii wyłudzeń. Oferowali klientom  nieistniejące kredyty pobierając zaliczki. Fakty te potwierdza zresztą sam  Kuemmele w rozmowie z tygodnikiem „W sieci”. Później przez Sztokholm  Latkowski przedostaje się do Rosji. Po czterech latach pobytu za granicą,  kiedy sprawa o morderstwo zostaje umorzona, Latkowski wraca do Polski.  Oddaje się w ręce sprawiedliwości. Oprócz cytowanych wyżej wyroków dostaje  jeszcze karę łączną 2 lat i 3 miesięcy pozbawienia wolności za „reket” w  Gorzowie.

Do prokuratury trafiła również sprawa poszkodowanych klientów w  berlińskiej firmie. Gracjan Szmytkowski otrzymał wyrok 2 lat pozbawienia  wolności w zawieszeniu, natomiast sprawę Sylwestra Latkowskiego z  niewiadomych przyczyn umorzono. Dziś odnaleźliśmy Niemca Vernando  Kuemmele, u którego zatrzymali się w Berlinie obydwaj poszukiwani w Polsce  listem gończym. Rozmowa z nim rzuca nowe światło na działalność Sylwestra  Latkowskiego, który do tej pory nigdy nie wytłumaczył się ze swojej  prawdziwej przeszłości.

FRAGMENT ROZMOWY Z VERNANDO KUEMMELE (byłym HEMPEL)

„w Sieci”: Kiedy i w jakich okolicznościach poznał Pan Sylwestra  Latkowskiego?

VERNANDO KUEMMELE (byłym HEMPEL): W 1993 roku, kiedy wypożyczonym w  Berlinie samochodem przyjechałem do Mikołajek. Po przekroczeniu granicy,  już na polskim terytorium, jakiś gość zwrócił się do mnie z pytaniem, czy  nie chciałbym sprzedać swojego samochodu? Zgodziłem się. Wtedy  pojechaliśmy do Gorzowa. Długo krążyłem po mieście za jego samochodem,  żeby upewnić się czy nas nie śledzą. W końcu podjechaliśmy do dwóch ludzi,  którzy chcieli go nabyć.

Czy tymi handlarzami samochodów byli Sławomir S. i Mirosław T., którzy  później oskarżyli Sylwestra Latkowskiego o wymuszenie rozbójnicze,  grożenie uszkodzeniem ciała i zabójstwem ponieważ nie chcieli mu oddać  pieniędzy, które rzekomo byli mu winni?

To bardzo prawdopodobne, że ci z Gorzowa to byli oni. Jednak trudno jest  dokładnie po tylu latach to pamiętać. W każdym razie ci dwaj powiedzieli  mi, że samochód mogą sprzedać dopiero w Szczecinie. Postanowiłem więc  skorzystać z propozycji obu dżentelmenów i po wielu kilometrach kluczenia  po Gorzowie w końcu udaliśmy w kierunku na Szczecin. Tam z kolei spotkałem  Gracjana Szmytkowskiego oraz nijakiego Waldemara Suligę i jego narzeczoną  Agnieszkę.

Chodzi o tych dwoje, których kilka miesięcy później zamordowano?

Tak. Podczas spotkania potwierdziliśmy cenę za samochód. Spytali się mnie  czy na tym ubezpieczeniu samochodu mógłbym nim pojechać na Litwę. W tej  sytuacji za samochód dostałbym 4,5 tys. dolarów, a za przejazd na Wschód  tysiąc pięćset. Jeszcze raz się zgodziłem. Po drodze zatrzymaliśmy się w  Mikołajkach w hotelu „Gołębiewski”. Tam Gracjan Szmytkowski przedstawił  mnie Sylwestrowi Latkowskiemu. Ten, potwierdził cenę za przewóz auta do  Wilna i dodał, że jeśli wszystko pójdzie gładko to w dodatku na miejscu  postara się zaspokoić moje pragnienia jeśli chodzi o kobiety.

Jako dodatkową nagrodę za dobrze wykonaną robotę?

Nie traktowałem tego w kategoriach przymusu, a Latkowski sprawiał  wrażenie, że może zrobić mi przysługę.

Jak wyglądało przekroczenie granicy polsko-litewskiej?

Ponieważ miałem samochód wzięty z wypożyczalni obawiałem się, żeby celnicy  nie wstawili mi stempla przekroczenia granicy w paszporcie. Latkowski  uspokajał mnie kilkakrotnie, że nie muszę się niczego obawiać, a wszystko  pójdzie gładko. I rzeczywiście. Nikt z Polaków nie sprawdzał nam ani  paszportów, ani dowodu rejestracyjnego. Także po litewskiej stronie  wszystko zostało dobrze zorganizowane. Zgodnie z zaleceniem Latkowskiego  łapówkę schowałem do paszportu i celnicy zrezygnowali ze stawiania  stempla. Panowała, można by rzec, familijna atmosfera, a litewscy  pogranicznicy zrobili sobie jeszcze „jazdę próbną” wwożonym przeze mnie  samochodem, wokół granicznego przejścia.

I dojechaliście do Wilna…

Tam wysiedliśmy przed dużym, międzynarodowym hotelem. Razem ze  Szmytkowskim weszliśmy do środka I udaliśmy się w kierunku restauracji.  Zobaczyłem w niej Latkowskiego, który podniesionym głosem rozmawiał z  kilkoma ludźmi, odzianymi w długie skórzane płaszcze.. Było bardzo ciepło i  przyszło mi na myśl, że pod takim płaszczem można ukryć wiele rzeczy. Na  przykład broń. Nie podobali mi się ci lokalni kolesie. Nagle zauważyłem,  że cała obsługa i wszyscy goście opuścili salę i przy stoliku zostałem  tylko ja i Szmytkowski. Gracjan zobaczył, że się niepokoję. Próbował mnie  uspokoić, powtarzając w kółko „tylko zachowaj spokój, a wszystko będzie  ok.” Jednak panująca wokół atmosfera przeczyła jego słowom. Odniosłem  wrażenie, że lada chwila może się to skończyć jakąś jatką. Z drugiej  strony widać było wyraźnie, że to pan Latkowski pociąga za sznurki i stara  się kontrolować całą sytuację.

Jak dostał pan pieniądze przyszedł czas na zabawę?

Kiedy się “dogadali” rozsunęły się drzwi, które dzieliły salę na dwie  części i zobaczyłem bogato zastawiony bufet z pełna gamą alkoholi.  Skorzystałem z okazji, by się odprężyć. W drugiej części restauracji  siedziało dużo młodych kobiet i Sylwester Latkowski zaproponował, żeby się  „zabawić”. Niestety wypiłem zbyt dużo alkoholu, by skorzystać z jego  propozycji. Dwie dziewczyny próbowały nawiązać ze mną bliższy kontakt.  Obie miały po 20 lat, długie włosy i były szarmanckie. Jednocześnie  zauważyłem, że ciągle komunikują się za moimi plecami z Latkowskim. Z tego  powodu zrezygnowałem z nawiązania z nimi bliższej znajomości. Jednak  zrobiły na mnie wrażenie. Długo jeszcze chodziły mi po głowie. Potem  udaliśmy się na wypoczynek, ale już nie w hotelu tylko, jak to oni  nazywali, w mieszkaniu „konspiracyjnym”. Mieściło się na przedmieściach  Wilna i miało jeden pokój, jak nasze mieszkania studenckie.

Jak dalej rozwijała się współpraca z Latkowskim i Szmytkowskim?

Jakiś czas później spytali się mnie czy nie zawiózł bym jeszcze jednego  auta na Litwę. Samochód ten przygotował Szmytkowski i razem udaliśmy się w  kierunku Mikołajek. Tam postanowiłem skorzystać z wcześniejszej propozycji  Latkowskiego, by jak on to ujął „zaspokoić swoje pragnienia”. Sylwester  osobiście zaprowadził mnie do pokoju, w którym przebywały dziewczyny.

Doznałem totalnego szoku. To były te same dwie dziewczyny, co w Wilnie.  Jednak już nie tak ładne, jak wtedy. Krótko ostrzyżone, prawie na  „zapałkę”, sprawiały żałosne wrażenie, jakby zostały ukarane.  Zrezygnowałem z „wieczoru” zostawiłem im 100 marek i wyszedłem z pokoju.

Właściwie w jakich relacjach były one z panem Latkowskim?

Według mojej oceny znajdowały się pod ścisłą kontrolą.

Jego?

Z tego, co widziałem, tak. Stworzył mi takie wrażenie, że mogę dowolnie  obejść się z tymi dziewczynami, a jeśli zechcę potraktować je jak swoją  własność, to też by się nic nie stało. - Możesz je zabrać do Niemiec, rób  z nimi co chcesz – to były jego słowa.

Transportował Pan jeszcze jakieś samochody do Wschodniej Europy?

Kiedy zainkasowałem pieniądze za ostatni samochód, postanowiłem wrócić do  swoich spraw codziennych. Pojechałem na urlop do Norwegii.

(…)

Dlaczego opowiada Pan o tym dopiero dziś?

Nigdy nie mogłem zrozumieć dlaczego po skazaniu w całkiem innej sprawie  policja podejrzewała mnie o handel ludźmi, stręczycielstwo, przemyt  narkotyków i o kierowanie grupą przestępczą. Niemiecki Sąd Najwyższy  oddalił te zarzuty. Gracjana Szmytkowskiego spotkałem ponownie w Polsce w  1998 roku. Prowadził agencję towarzyską i proponował mi współpracę.  Ponieważ dalej zajmował się działalnością przestępczą odmówiłem. Po  powrocie przylgnęła do mnie opinia, że byłem szefem gangu. Mam przez to  same kłopoty. Ponieważ wiem o cichych dealach pomiędzy podejrzanymi, a  prokuraturą mam podstawy, żeby twierdzić, iż w więzieniu padłem ofiarą  właśnie takich uzgodnień. Szmytkowski dość szybko opuścił areszt śledczy,  a ja musiałem odsiedzieć cały wyrok. Poza tym, kiedy dowiedziałem się z  prasy o przyznaniu nagrody „Człowieka Roku 2013” tygodnika „Wprost” dla  naszej kanclerz Angeli Merkel w żadnym przypadku nie chciałem dopuścić,  żeby taka osoba, jak obecny redaktor Sylwester Latkowski miała ją  osobiście wręczać. W kontekście obecnej sytuacji, szczególnie tej w  rejonie Ukrainy, mogłoby to poważnie zaszkodzić nie tylko pani kanclerz,  ale co za tym idzie także polityce Niemiec. Takie osoby jak Latkowski,  które w ten sposób obchodzą się ze swoją przeszłością są dla mnie  zaprzeczeniem mojego wyobrażenia wiarygodnego dziennikarstwa.

Rozmawiał: Andrzej Rafał Potocki

Całość materiału w tygodniku „w Sieci”.. #
Ze strony:
http://tnij.org/62qalo8

--
stevep
-- -- -
Używam klienta poczty Opera Mail: http://www.opera.com/mail/

Gangster na salonach.

Nowy film z video.banzaj.pl wicej »
Redmi 9A - recenzja budetowego smartfona