Grupy dyskusyjne   »   pl.soc.polityka   »   Gdzie się podziały frondelki, "okienka" i reszta tzw."obrońców" ?

Gdzie się podziały frondelki, "okienka" i reszta tzw."obrońców" ?

Data: 2010-10-23 19:11:25
Autor: Grzegorz Z.
Gdzie się podziały frondelki, "okienka" i reszta tzw."obrońców" ?
Nie "poczuwają się" ? No tak, ich obchodzi tylko żeby rodzić, rodzić, rodzić.

============

Na oddział psychiatrii sądowej dla młodzieży w Lubiążu trafiają dzieci,
które przeszły piekło. Teraz w wolnym czasie mogą spacerować po wybiegu
otoczonym wysoką siatką Wiele z tych dzieci spędzi tu nawet kilka lat. Lekarze mówią o nich:
odrzucone, niechciane, ofiary systemu. Sędziowie: najtrudniejsze przypadki.

Na oddziale psychiatrii sądowej dla młodzieży o wzmocnionym zabezpieczeniu
w Lubiążu jest 30 miejsc - wszystkie zajęte. Sąd rodzinny kieruje tu
dzieci, które mają tak poważne zaburzenia, że trzeba je leczyć w zamkniętym
ośrodku. Pochodzą głównie z Dolnego Śląska i Wielkopolski. Najmłodsze z
nich w chwili przyjęcia miało 10 lat. Jednak w większości są to nastolatki,
które mają już na swoim koncie pobicia, napady, kradzieże, prostytucję.

Ordynator oddziału Piotr Szylko mówi, że lektura ich akt poruszyłaby
najtwardsze serca: - Wina tych dzieci polega na tym, że urodziły się w
nieodpowiednich rodzinach.

Lekarzom pracującym na oddziale nie wolno mówić o konkretnych pacjentach.
Przekonują, że losy wszystkich są podobne. Maksim Tichonow, psychiatra: -
Historie tych dzieciaków to rozbite rodziny, alkoholizm rodziców, przemoc,
totalna niewydolność wychowawcza. Niektóre z nich były wykorzystywane
seksualnie, większość była bita. Na końcu tej drogi jest nasz oddział.

Na oddziale pracuje dwóch psychiatrów, dwóch psychologów i jeden terapeuta
zajęciowy. Rano dzieci mają lekcje - w szkole (na terenie szpitala w
Lubiążu) i indywidualne. Potem mogą uczestniczyć w terapii zajęciowej. Mają
też specjalny wybieg, otoczony wysoką siatką i drutem, który nazywają
spacerniakiem. Czasami grają tu w piłkę. I to właściwie jedyna forma
aktywności fizycznej, na jaką mają szansę.

Piotr Szylko: - Poza leczeniem niewiele możemy im zaoferować, a przecież
oni mają takie same potrzeby, jak ich rówieśnicy. Rozpiera ich energia,
buzują emocje, a nie mają jak tego rozładować. Przydałoby się wszystko:
pomoce dydaktyczne, piłki, stół do ping-ponga. Cokolwiek, żeby tylko mieli
jakieś sensowne zajęcie.

Lekarze skarżą się, że nikt nie chce inwestować w ich oddział. -
Psychiatria dziecięca już od lat jest dziedziną zaniedbywaną. Tymczasem
mali pacjenci rokują lepiej. Leczenie ich, kiedy już dorosną, pochłonie o
wiele większe nakłady, a efekty terapii i tak będą znacznie gorsze - dodaje
Tichonow.

Jacek Kacalak, dyrektor Wojewódzkiego Szpitala dla Nerwowo i Psychicznie
Chorych w Lubiążu, zapewnia, że oddział ma wszystko, co jest potrzebne
według standardów NFZ. Przyznaje jednak, że przydałyby się nawet kredki,
farby i kolorowy papier. Marzeniem jest sprzęt sportowy i komputery. W tej
chwili na oddziale są zaledwie dwa telewizory i jeden laptop (od sponsora),
którym muszą dzielić się dziewczyny i chłopcy. - Pomaganie młodym pacjentom
może przynieść tylko zyski społeczne: będziemy mieli mniej przestępców -
dodaje.

Dr Roman Ciesielski, psychiatra dzieci i młodzieży, psychoterapeuta i
superwizor Sekcji Naukowej Psychoterapii Polskiego Towarzystwa
Psychiatrycznego: - Rekreacja jest dla tych dzieci elementem
resocjalizacji. Zdarza się bowiem, że młodzi pacjenci odrzucają
psychoterapię, buntują się. Wtedy dobrym wyjściem jest jakaś forma
aktywizacji: siłownia, salka do ćwiczeń, wycieczki. To się sprawdza, bo nie
tylko odreagowują wtedy emocje, ale daje im to także poczucie
przynależności do grupy. W ramach takich zajęć muszą wchodzić w pewne role,
dostają zadania do wykonania i dzięki temu rozwijają umiejętności przydatne
w życiu poza oddziałem.

Ordynator Szylko wpadł kiedyś na pomysł, żeby na dobranoc puszczać młodym
pacjentom bajki do słuchania: - To byłby dla nich powrót do dzieciństwa,
którego nigdy nie mieli - tłumaczy. - To są dzieci, których nikt nigdy nie
pochwalił ani nawet nie przytulił. Może bajki miałyby dobry efekt
terapeutyczny?

Na razie jednak na oddziale bajek słuchać nie można, bo do tego potrzebny
byłby radiowęzeł. Ale go nie ma.

agnieszka.czajkowska@wroclaw.agora.pl

http://wroclaw.gazeta.pl/wroclaw/1,35751,8556644,Podwojnie_odrzucone_lubiaskie_dzieci_gorszego_Boga.html

Gdzie się podziały frondelki, "okienka" i reszta tzw."obrońców" ?

Nowy film z video.banzaj.pl więcej »
Redmi 9A - recenzja budżetowego smartfona