Grupy dyskusyjne   »   pl.soc.polityka   »   Gdzie sie pojawi Tusk tam pojawia sie katastrofa

Gdzie sie pojawi Tusk tam pojawia sie katastrofa

Data: 2012-08-06 22:42:58
Autor: u2
Gdzie sie pojawi Tusk tam pojawia sie katastrofa
... po prostu przynosi pecha :

http://wpolityce.pl/wydarzenia/33513-jozef-bak-wyznaje-czyli-co-laczylo-syna-donalda-tuska-z-firma-amber-gold-i-co-z-tego-wynika

Premier Donald Tusk może być dumny z syna. Jest skromny, szczery, nie
wie co to chciwość. W dodatku słucha się ojca, a nawet jeśli coś nabroi,
szybko naprawia wskazane błędy. Takie wnioski można wysnuć po lekturze
dzisiejszego wywiadu z Michałem Tuskiem w Gazecie Wyborczej. Chyba, że
ktoś zada sobie trud czytania między wierszami...

Syn premiera postanowił wyspowiadać się ze swoich perypetii zawodowych.
Zrobił to na łamach gazety dla której przepracował 7 lat. Po czym
porzucił ją dla pracy w Porcie Lotniczym w Gdańsku. Nie bez oporów wszakże.

    Przez około rok odmawiałem, zarabiałem w "Gazecie" nie gorzej,
miałem w redakcji znajomych, ale w końcu stwierdziłem, że trzeba
spróbować czegoś nowego

- mówi Tusk junior.

Syn premiera twierdzi,  że zarabia 3 300 na rękę. I podobnie jak
latorośl nowego ministra rolnictwa ani myśli rezygnować z pracy w
kontrolowanej przez skarb państwa spółce.

    Ciekawe, że nagle moja praca stała się problemem dla niektórych, a
wiadomo było o tym od wielu miesięcy i nikomu to nie przeszkadzało

- mówi Michał Tusk.  Ale jak twierdzi - w odróżnieniu od młodego Kalemby
po wybuchu afery taśmowej i zamieszania wokół rodzinnych powiązań
członków rządu - na wszelki wypadek oddał się do dyspozycji szefa. Ten
jednak nie skorzystał z możliwości rozstania się z synem premiera.

Ciekawsze są jednak perypetie Michała Tuska z firmą OLT Express. Tą
samą, której właścicielem była nie schodząca obecnie z czołówek mediów,
boksująca się z KNF i ABW, firma Amber Gold. Jak się okazuje firma
intensywnie zabiegała  o współpracę z Michałem Tuskiem, ten zaś
traktował to jako rzecz naturalną, mimo że zobowiązał się już wobec
innego pracodawcy.

    Działo się to jeszcze przed podpisaniem przeze mnie umowy z
lotniskiem, choć już wcześniej ustaliłem z nim warunki pracy

- opowiada  Tusk. I tak relacjonuje przebieg negocjacji.

    Po pierwszym spotkaniu z Frankowskim byłem jednak sceptyczny.
Interesowały go wyłącznie kwestie PR i naciskał, abym zrezygnował z
pracy w porcie i pracował wyłącznie dla nich. Nie zgodziłem się. Po
kilku dniach zmodyfikował ofertę. Miałem zdalnie zajmować się obsługą
prasową oraz analizą ruchu lotniczego z Gdańska. To drugie zajęcie było
efektem tego, że na spotkanie przyniosłem gotową prezentację na temat
stworzenia regionalnego węzła w Gdańsku. Miałem za to dostawać
miesięcznie 5500 zł plus VAT

Jak wynika z jego dalszych słów propozycja została przyjęta. Niezależnie
od pracy w porcie lotniczym.
Za co właściwie płaciła mu Amber Gold?

    Przez telefon bądź mailem Frankowski prosił o konkretne materiały:
propozycje kierunków i ułożenie lotów, aby umożliwić przesiadki. Kilka
razy siedziałem do białego rana i dłubałem w Excelu i PowerPoint.
Początkowo uzupełniałem też i autoryzowałem wywiady z Frankowskim
dotyczące OLT

- tłumaczy Tusk, junior.

Niezła fucha, można by pomyśleć. Choć nie akceptowana przez tatę, który
ponoć o intratnej współpracy swojej latorośli dowiedział się dopiero po
trzech miesiącach od jej zawiązania.

    Wtedy ojciec wyraźnie powiedział, że mu się to nie podoba, i mówiąc
delikatnie, że to było niemądre

- opowiada Michał Tusk. I co zrobił posłuszny syn po tym ojcowskim
napomnieniu?

    Prosiłem OLT o rozluźnienie umowy - w taki sposób, by nie wiązała
żadnej ze stron na stałe do żadnych działań. W tej sprawie nie było
reakcji. Kolejnych faktur już po prostu nie wystawiałem. Łącznie
wystawiłem trzy faktury. Za ostatnią, z połowy czerwca, zapłacili
tydzień temu

- twierdzi.

A chwilę dalej uzupełnia:

    Pierwszy raz w życiu byłem autentycznie wkurzony, że dostałem
przelew. Stało się dla mnie oczywiste, że w sytuacji, w której OLT nie
ma na nic pieniędzy, ktoś to wykorzysta przeciwko mnie. Poza tym źle się
czuję z tym, że pewnie jako jeden z niewielu kontrahentów dostałem swoje
pieniądze.

Można powiedzieć: wzruszające.

Jak na pasjonata dziedziny transportu młody Tusk wykazuje też
rozbrajającą niefrasobliwość w kwestii rentowności firmy, z którą
związał swoje losy.

    Nie zajmowałem się taryfami ani kwestią opłacalności. Mówiąc
szczerze, niewiele z nadesłanych przez mnie materiałów zostało
wykorzystanych

- wyznaje. Najwyraźniej nie to go jednak dziś martwi. Obawia się raczej
medialnej burzy wokół swojej osoby.

    Spółki Amber Gold są prześwietlane m.in. przez ABW. Nie zastanawiasz
się, czy jednak OLT Express nie zależało głównie na twoim nazwisku?

- pyta czujnie Gazeta.

    Tego się prawdopodobnie nigdy nie dowiem, faktem jest, że przez cały
okres współpracy nigdy ze strony OLT nie padła prośba o jakąkolwiek
pomoc związaną z tym, jak się nazywam

- odpowiada Tusk. I dodaje:

    Natomiast zwolennicy teorii spiskowych z pewnością znajdą i tu
pożywkę. Np. materiały do OLT wysyłałem z prywatnego maila, który
założyłem 15 lat temu. Wtedy, jeszcze jako dzieciak, dla jaj, jako imię
i nazwisko w ustawieniach skrzynki wpisałem "Józef Bąk". Zaraz ktoś więc
pewnie uzna, że to tajny kryptonim i nie będzie dla niego ważne, że we
wszystkich mailach podpisywałem się z imienia i nazwiska.

Gdy wczytać się te wyznania trudno oprzeć się wrażeniu, że niedaleko
pada jabłko od jabłoni. Donald Tusk przeważnie jest człowiekiem
bezproblemowym. Ani kryzys finansowy, ani sprawa smoleńska nie spędzają
mu snu z powiek. Jedynie wizerunek w mediach. Michał Tusk najwyraźniej
dobrze przyswoił te zasady.

ansa/ gazeta.pl

Data: 2012-08-06 20:52:50
Autor: Amigo
Gdzie sie pojawi Tusk tam pojawia sie katastrofa
u2 <u_2@o2.pl> napisał(a):
... po prostu przynosi pecha :

http://wpolityce.pl/wydarzenia/33513-jozef-bak-wyznaje-czyli-co-laczylo-syna-do
nalda-tuska-z-firma-amber-gold-i-co-z-tego-wynika

Premier Donald Tusk może być dumny z syna. Jest skromny, szczery, nie
wie co to chciwość. W dodatku słucha się ojca, a nawet jeśli coś nabroi,
szybko naprawia wskazane błędy. Takie wnioski można wysnuć po lekturze
dzisiejszego wywiadu z Michałem Tuskiem w Gazecie Wyborczej. Chyba, że
ktoś zada sobie trud czytania między wierszami...

Syn premiera postanowił wyspowiadać się ze swoich perypetii zawodowych.
Zrobił to na łamach gazety dla której przepracował 7 lat. Po czym
porzucił ją dla pracy w Porcie Lotniczym w Gdańsku. Nie bez oporów wszakże.

    Przez około rok odmawiałem, zarabiałem w "Gazecie" nie gorzej,
miałem w redakcji znajomych, ale w końcu stwierdziłem, że trzeba
spróbować czegoś nowego

- mówi Tusk junior.

Syn premiera twierdzi,  że zarabia 3 300 na rękę. I podobnie jak
latorośl nowego ministra rolnictwa ani myśli rezygnować z pracy w
kontrolowanej przez skarb państwa spółce.

    Ciekawe, że nagle moja praca stała się problemem dla niektórych, a
wiadomo było o tym od wielu miesięcy i nikomu to nie przeszkadzało

- mówi Michał Tusk.  Ale jak twierdzi - w odróżnieniu od młodego Kalemby
po wybuchu afery taśmowej i zamieszania wokół rodzinnych powiązań
członków rządu - na wszelki wypadek oddał się do dyspozycji szefa. Ten
jednak nie skorzystał z możliwości rozstania się z synem premiera.

Ciekawsze są jednak perypetie Michała Tuska z firmą OLT Express. Tą
samą, której właścicielem była nie schodząca obecnie z czołówek mediów,
boksująca się z KNF i ABW, firma Amber Gold. Jak się okazuje firma
intensywnie zabiegała  o współpracę z Michałem Tuskiem, ten zaś
traktował to jako rzecz naturalną, mimo że zobowiązał się już wobec
innego pracodawcy.

    Działo się to jeszcze przed podpisaniem przeze mnie umowy z
lotniskiem, choć już wcześniej ustaliłem z nim warunki pracy

- opowiada  Tusk. I tak relacjonuje przebieg negocjacji.

    Po pierwszym spotkaniu z Frankowskim byłem jednak sceptyczny.
Interesowały go wyłącznie kwestie PR i naciskał, abym zrezygnował z
pracy w porcie i pracował wyłącznie dla nich. Nie zgodziłem się. Po
kilku dniach zmodyfikował ofertę. Miałem zdalnie zajmować się obsługą
prasową oraz analizą ruchu lotniczego z Gdańska. To drugie zajęcie było
efektem tego, że na spotkanie przyniosłem gotową prezentację na temat
stworzenia regionalnego węzła w Gdańsku. Miałem za to dostawać
miesięcznie 5500 zł plus VAT

Jak wynika z jego dalszych słów propozycja została przyjęta. Niezależnie
od pracy w porcie lotniczym.
Za co właściwie płaciła mu Amber Gold?

    Przez telefon bądź mailem Frankowski prosił o konkretne materiały:
propozycje kierunków i ułożenie lotów, aby umożliwić przesiadki. Kilka
razy siedziałem do białego rana i dłubałem w Excelu i PowerPoint.
Początkowo uzupełniałem też i autoryzowałem wywiady z Frankowskim
dotyczące OLT

- tłumaczy Tusk, junior.

Niezła fucha, można by pomyśleć. Choć nie akceptowana przez tatę, który
ponoć o intratnej współpracy swojej latorośli dowiedział się dopiero po
trzech miesiącach od jej zawiązania.

    Wtedy ojciec wyraźnie powiedział, że mu się to nie podoba, i mówiąc
delikatnie, że to było niemądre

- opowiada Michał Tusk. I co zrobił posłuszny syn po tym ojcowskim
napomnieniu?

    Prosiłem OLT o rozluźnienie umowy - w taki sposób, by nie wiązała
żadnej ze stron na stałe do żadnych działań. W tej sprawie nie było
reakcji. Kolejnych faktur już po prostu nie wystawiałem. Łącznie
wystawiłem trzy faktury. Za ostatnią, z połowy czerwca, zapłacili
tydzień temu

- twierdzi.

A chwilę dalej uzupełnia:

    Pierwszy raz w życiu byłem autentycznie wkurzony, że dostałem
przelew. Stało się dla mnie oczywiste, że w sytuacji, w której OLT nie
ma na nic pieniędzy, ktoś to wykorzysta przeciwko mnie. Poza tym źle się
czuję z tym, że pewnie jako jeden z niewielu kontrahentów dostałem swoje
pieniądze.

Można powiedzieć: wzruszające.

Jak na pasjonata dziedziny transportu młody Tusk wykazuje też
rozbrajającą niefrasobliwość w kwestii rentowności firmy, z którą
związał swoje losy.

    Nie zajmowałem się taryfami ani kwestią opłacalności. Mówiąc
szczerze, niewiele z nadesłanych przez mnie materiałów zostało
wykorzystanych

- wyznaje. Najwyraźniej nie to go jednak dziś martwi. Obawia się raczej
medialnej burzy wokół swojej osoby.

    Spółki Amber Gold są prześwietlane m.in. przez ABW. Nie zastanawiasz
się, czy jednak OLT Express nie zależało głównie na twoim nazwisku?

- pyta czujnie Gazeta.

    Tego się prawdopodobnie nigdy nie dowiem, faktem jest, że przez cały
okres współpracy nigdy ze strony OLT nie padła prośba o jakąkolwiek
pomoc związaną z tym, jak się nazywam

- odpowiada Tusk. I dodaje:

    Natomiast zwolennicy teorii spiskowych z pewnością znajdą i tu
pożywkę. Np. materiały do OLT wysyłałem z prywatnego maila, który
założyłem 15 lat temu. Wtedy, jeszcze jako dzieciak, dla jaj, jako imię
i nazwisko w ustawieniach skrzynki wpisałem "Józef Bąk". Zaraz ktoś więc
pewnie uzna, że to tajny kryptonim i nie będzie dla niego ważne, że we
wszystkich mailach podpisywałem się z imienia i nazwiska.

Gdy wczytać się te wyznania trudno oprzeć się wrażeniu, że niedaleko
pada jabłko od jabłoni. Donald Tusk przeważnie jest człowiekiem
bezproblemowym. Ani kryzys finansowy, ani sprawa smoleńska nie spędzają
mu snu z powiek. Jedynie wizerunek w mediach. Michał Tusk najwyraźniej
dobrze przyswoił te zasady.

ansa/ gazeta.pl

Oczywiście Tusk dostał cynk, że syn ma się pierwszy przyznać, a potem będą go
czyścić.


--


Data: 2012-08-06 23:01:14
Autor: Lorn
Gdzie sie pojawi Tusk tam pojawia sie katastrofa
W dniu 2012-08-06 22:52, Amigo pisze:

Oczywiście Tusk dostał cynk, że syn ma się pierwszy przyznać, a potem będą go
czyścić.

Oczyścili?


--
Immortal silence gathers illusions inside...

Data: 2012-08-06 21:33:06
Autor: Amigo
Gdzie sie pojawi Tusk tam pojawia sie katastrofa
Lorn <ateagina@poczta.fm> napisał(a):
W dniu 2012-08-06 22:52, Amigo pisze:

> Oczywiście Tusk dostał cynk, że syn ma się pierwszy przyznać, a potem będą go
> czyścić.

Oczyścili?

Przecież dopiero ABW czyści.

--


Data: 2012-08-07 01:43:35
Autor: Lorn
Gdzie sie pojawi Tusk tam pojawia sie katastrofa
W dniu 2012-08-06 23:33, Amigo pisze:
Lorn<ateagina@poczta.fm>  napisał(a):

W dniu 2012-08-06 22:52, Amigo pisze:

Oczywiście Tusk dostał cynk, że syn ma się pierwszy przyznać, a potem będą go
czyścić.

Oczyścili?

Przecież dopiero ABW czyści.

A to ABW jest niezależne od rządu? Od kiedy? Przecież wszystko podobno jest kontrolowane przez Tuska? :>


--
Immortal silence gathers illusions inside...

Data: 2012-08-07 08:41:21
Autor:
Gdzie sie pojawi Tusk tam pojawia sie katastrofa
Lorn <ateagina@poczta.fm> napisał(a):
W dniu 2012-08-06 23:33, Amigo pisze:
> Lorn<ateagina@poczta.fm>  napisał(a):
>
>> W dniu 2012-08-06 22:52, Amigo pisze:
>>
>>> Oczywiście Tusk dostał cynk, że syn ma się pierwszy przyznać, a potem będą go
>>> czyścić.
>>
>> Oczyścili?
>
> Przecież dopiero ABW czyści.

A to ABW jest niezależne od rządu? Od kiedy? Przecież wszystko podobno jest kontrolowane przez Tuska? :>

Przecież napisałem, że tata dostał cynk, że syn ma się pierwszy przyznać, ma
zrobić krok wyprzedzający, a potem będą go oczyszczać.

--


Data: 2012-08-06 23:17:35
Autor: u2
Gdzie sie pojawi Tusk tam pojawia sie katastrofa
W dniu 2012-08-06 22:52, Amigo pisze:
u2 <u_2@o2.pl> napisał(a):
> ... po prostu przynosi pecha :
> > http://wpolityce.pl/wydarzenia/33513-jozef-bak-wyznaje-czyli-co-laczylo-syna-do
> nalda-tuska-z-firma-amber-gold-i-co-z-tego-wynika
> > Premier Donald Tusk może być dumny z syna. Jest skromny, szczery, nie
> wie co to chciwość. W dodatku słucha się ojca, a nawet jeśli coś nabroi,
> szybko naprawia wskazane błędy. Takie wnioski można wysnuć po lekturze
> dzisiejszego wywiadu z Michałem Tuskiem w Gazecie Wyborczej. Chyba, że
> ktoś zada sobie trud czytania między wierszami...
> > Syn premiera postanowił wyspowiadać się ze swoich perypetii zawodowych.
> Zrobił to na łamach gazety dla której przepracował 7 lat. Po czym
> porzucił ją dla pracy w Porcie Lotniczym w Gdańsku. Nie bez oporów wszakże.
> >     Przez około rok odmawiałem, zarabiałem w "Gazecie" nie gorzej,
> miałem w redakcji znajomych, ale w końcu stwierdziłem, że trzeba
> spróbować czegoś nowego
> > - mówi Tusk junior.
> > Syn premiera twierdzi,  że zarabia 3 300 na rękę. I podobnie jak
> latorośl nowego ministra rolnictwa ani myśli rezygnować z pracy w
> kontrolowanej przez skarb państwa spółce.
> >     Ciekawe, że nagle moja praca stała się problemem dla niektórych, a
> wiadomo było o tym od wielu miesięcy i nikomu to nie przeszkadzało
> > - mówi Michał Tusk.  Ale jak twierdzi - w odróżnieniu od młodego Kalemby
> po wybuchu afery taśmowej i zamieszania wokół rodzinnych powiązań
> członków rządu - na wszelki wypadek oddał się do dyspozycji szefa. Ten
> jednak nie skorzystał z możliwości rozstania się z synem premiera.
> > Ciekawsze są jednak perypetie Michała Tuska z firmą OLT Express. Tą
> samą, której właścicielem była nie schodząca obecnie z czołówek mediów,
> boksująca się z KNF i ABW, firma Amber Gold. Jak się okazuje firma
> intensywnie zabiegała  o współpracę z Michałem Tuskiem, ten zaś
> traktował to jako rzecz naturalną, mimo że zobowiązał się już wobec
> innego pracodawcy.
> >     Działo się to jeszcze przed podpisaniem przeze mnie umowy z
> lotniskiem, choć już wcześniej ustaliłem z nim warunki pracy
> > - opowiada  Tusk. I tak relacjonuje przebieg negocjacji.
> >     Po pierwszym spotkaniu z Frankowskim byłem jednak sceptyczny.
> Interesowały go wyłącznie kwestie PR i naciskał, abym zrezygnował z
> pracy w porcie i pracował wyłącznie dla nich. Nie zgodziłem się. Po
> kilku dniach zmodyfikował ofertę. Miałem zdalnie zajmować się obsługą
> prasową oraz analizą ruchu lotniczego z Gdańska. To drugie zajęcie było
> efektem tego, że na spotkanie przyniosłem gotową prezentację na temat
> stworzenia regionalnego węzła w Gdańsku. Miałem za to dostawać
> miesięcznie 5500 zł plus VAT
> > Jak wynika z jego dalszych słów propozycja została przyjęta. Niezależnie
> od pracy w porcie lotniczym.
> Za co właściwie płaciła mu Amber Gold?
> >     Przez telefon bądź mailem Frankowski prosił o konkretne materiały:
> propozycje kierunków i ułożenie lotów, aby umożliwić przesiadki. Kilka
> razy siedziałem do białego rana i dłubałem w Excelu i PowerPoint.
> Początkowo uzupełniałem też i autoryzowałem wywiady z Frankowskim
> dotyczące OLT
> > - tłumaczy Tusk, junior.
> > Niezła fucha, można by pomyśleć. Choć nie akceptowana przez tatę, który
> ponoć o intratnej współpracy swojej latorośli dowiedział się dopiero po
> trzech miesiącach od jej zawiązania.
> >     Wtedy ojciec wyraźnie powiedział, że mu się to nie podoba, i mówiąc
> delikatnie, że to było niemądre
> > - opowiada Michał Tusk. I co zrobił posłuszny syn po tym ojcowskim
> napomnieniu?
> >     Prosiłem OLT o rozluźnienie umowy - w taki sposób, by nie wiązała
> żadnej ze stron na stałe do żadnych działań. W tej sprawie nie było
> reakcji. Kolejnych faktur już po prostu nie wystawiałem. Łącznie
> wystawiłem trzy faktury. Za ostatnią, z połowy czerwca, zapłacili
> tydzień temu
> > - twierdzi.
> > A chwilę dalej uzupełnia:
> >     Pierwszy raz w życiu byłem autentycznie wkurzony, że dostałem
> przelew. Stało się dla mnie oczywiste, że w sytuacji, w której OLT nie
> ma na nic pieniędzy, ktoś to wykorzysta przeciwko mnie. Poza tym źle się
> czuję z tym, że pewnie jako jeden z niewielu kontrahentów dostałem swoje
> pieniądze.
> > Można powiedzieć: wzruszające.
> > Jak na pasjonata dziedziny transportu młody Tusk wykazuje też
> rozbrajającą niefrasobliwość w kwestii rentowności firmy, z którą
> związał swoje losy.
> >     Nie zajmowałem się taryfami ani kwestią opłacalności. Mówiąc
> szczerze, niewiele z nadesłanych przez mnie materiałów zostało
> wykorzystanych
> > - wyznaje. Najwyraźniej nie to go jednak dziś martwi. Obawia się raczej
> medialnej burzy wokół swojej osoby.
> >     Spółki Amber Gold są prześwietlane m.in. przez ABW. Nie zastanawiasz
> się, czy jednak OLT Express nie zależało głównie na twoim nazwisku?
> > - pyta czujnie Gazeta.
> >     Tego się prawdopodobnie nigdy nie dowiem, faktem jest, że przez cały
> okres współpracy nigdy ze strony OLT nie padła prośba o jakąkolwiek
> pomoc związaną z tym, jak się nazywam
> > - odpowiada Tusk. I dodaje:
> >     Natomiast zwolennicy teorii spiskowych z pewnością znajdą i tu
> pożywkę. Np. materiały do OLT wysyłałem z prywatnego maila, który
> założyłem 15 lat temu. Wtedy, jeszcze jako dzieciak, dla jaj, jako imię
> i nazwisko w ustawieniach skrzynki wpisałem "Józef Bąk". Zaraz ktoś więc
> pewnie uzna, że to tajny kryptonim i nie będzie dla niego ważne, że we
> wszystkich mailach podpisywałem się z imienia i nazwiska.
> > Gdy wczytać się te wyznania trudno oprzeć się wrażeniu, że niedaleko
> pada jabłko od jabłoni. Donald Tusk przeważnie jest człowiekiem
> bezproblemowym. Ani kryzys finansowy, ani sprawa smoleńska nie spędzają
> mu snu z powiek. Jedynie wizerunek w mediach. Michał Tusk najwyraźniej
> dobrze przyswoił te zasady.
> > ansa/ gazeta.pl
Oczywiście Tusk dostał cynk, że syn ma się pierwszy przyznać, a potem będą go
czyścić.


-- Wysłano z serwisu Usenet w portalu Gazeta.pl ->
http://www.gazeta.pl/usenet/

no wlasnie

Data: 2012-08-07 11:47:24
Autor: Marek Woydak
Gdzie sie pojawi Tusk tam pojawia sie katastrofa
Dnia Mon, 06 Aug 2012 23:17:35 +0200, u2 napisał(a):

W dniu 2012-08-06 22:52, Amigo pisze:
u2 <u_2@o2.pl> napisał(a):
> ... po prostu przynosi pecha :
> > http://wpolityce.pl/wydarzenia/33513-jozef-bak-wyznaje-czyli-co-laczylo-syna-do
> nalda-tuska-z-firma-amber-gold-i-co-z-tego-wynika
> > Premier Donald Tusk może być dumny z syna. Jest skromny, szczery, nie
> wie co to chciwość. W dodatku słucha się ojca, a nawet jeśli coś nabroi,
> szybko naprawia wskazane błędy. Takie wnioski można wysnuć po lekturze
> dzisiejszego wywiadu z Michałem Tuskiem w Gazecie Wyborczej. Chyba, że
> ktoś zada sobie trud czytania między wierszami...
> > Syn premiera postanowił wyspowiadać się ze swoich perypetii zawodowych.
> Zrobił to na łamach gazety dla której przepracował 7 lat. Po czym
> porzucił ją dla pracy w Porcie Lotniczym w Gdańsku. Nie bez oporów wszakże.
> >     Przez około rok odmawiałem, zarabiałem w "Gazecie" nie gorzej,
> miałem w redakcji znajomych, ale w końcu stwierdziłem, że trzeba
> spróbować czegoś nowego
> > - mówi Tusk junior.
> > Syn premiera twierdzi,  że zarabia 3 300 na rękę. I podobnie jak
> latorośl nowego ministra rolnictwa ani myśli rezygnować z pracy w
> kontrolowanej przez skarb państwa spółce.
> >     Ciekawe, że nagle moja praca stała się problemem dla niektórych, a
> wiadomo było o tym od wielu miesięcy i nikomu to nie przeszkadzało
> > - mówi Michał Tusk.  Ale jak twierdzi - w odróżnieniu od młodego Kalemby
> po wybuchu afery taśmowej i zamieszania wokół rodzinnych powiązań
> członków rządu - na wszelki wypadek oddał się do dyspozycji szefa. Ten
> jednak nie skorzystał z możliwości rozstania się z synem premiera.
> > Ciekawsze są jednak perypetie Michała Tuska z firmą OLT Express. Tą
> samą, której właścicielem była nie schodząca obecnie z czołówek mediów,
> boksująca się z KNF i ABW, firma Amber Gold. Jak się okazuje firma
> intensywnie zabiegała  o współpracę z Michałem Tuskiem, ten zaś
> traktował to jako rzecz naturalną, mimo że zobowiązał się już wobec
> innego pracodawcy.
> >     Działo się to jeszcze przed podpisaniem przeze mnie umowy z
> lotniskiem, choć już wcześniej ustaliłem z nim warunki pracy
> > - opowiada  Tusk. I tak relacjonuje przebieg negocjacji.
> >     Po pierwszym spotkaniu z Frankowskim byłem jednak sceptyczny.
> Interesowały go wyłącznie kwestie PR i naciskał, abym zrezygnował z
> pracy w porcie i pracował wyłącznie dla nich. Nie zgodziłem się. Po
> kilku dniach zmodyfikował ofertę. Miałem zdalnie zajmować się obsługą
> prasową oraz analizą ruchu lotniczego z Gdańska. To drugie zajęcie było
> efektem tego, że na spotkanie przyniosłem gotową prezentację na temat
> stworzenia regionalnego węzła w Gdańsku. Miałem za to dostawać
> miesięcznie 5500 zł plus VAT
> > Jak wynika z jego dalszych słów propozycja została przyjęta. Niezależnie
> od pracy w porcie lotniczym.
> Za co właściwie płaciła mu Amber Gold?
> >     Przez telefon bądź mailem Frankowski prosił o konkretne materiały:
> propozycje kierunków i ułożenie lotów, aby umożliwić przesiadki. Kilka
> razy siedziałem do białego rana i dłubałem w Excelu i PowerPoint.
> Początkowo uzupełniałem też i autoryzowałem wywiady z Frankowskim
> dotyczące OLT
> > - tłumaczy Tusk, junior.
> > Niezła fucha, można by pomyśleć. Choć nie akceptowana przez tatę, który
> ponoć o intratnej współpracy swojej latorośli dowiedział się dopiero po
> trzech miesiącach od jej zawiązania.
> >     Wtedy ojciec wyraźnie powiedział, że mu się to nie podoba, i mówiąc
> delikatnie, że to było niemądre
> > - opowiada Michał Tusk. I co zrobił posłuszny syn po tym ojcowskim
> napomnieniu?
> >     Prosiłem OLT o rozluźnienie umowy - w taki sposób, by nie wiązała
> żadnej ze stron na stałe do żadnych działań. W tej sprawie nie było
> reakcji. Kolejnych faktur już po prostu nie wystawiałem. Łącznie
> wystawiłem trzy faktury. Za ostatnią, z połowy czerwca, zapłacili
> tydzień temu
> > - twierdzi.
> > A chwilę dalej uzupełnia:
> >     Pierwszy raz w życiu byłem autentycznie wkurzony, że dostałem
> przelew. Stało się dla mnie oczywiste, że w sytuacji, w której OLT nie
> ma na nic pieniędzy, ktoś to wykorzysta przeciwko mnie. Poza tym źle się
> czuję z tym, że pewnie jako jeden z niewielu kontrahentów dostałem swoje
> pieniądze.
> > Można powiedzieć: wzruszające.
> > Jak na pasjonata dziedziny transportu młody Tusk wykazuje też
> rozbrajającą niefrasobliwość w kwestii rentowności firmy, z którą
> związał swoje losy.
> >     Nie zajmowałem się taryfami ani kwestią opłacalności. Mówiąc
> szczerze, niewiele z nadesłanych przez mnie materiałów zostało
> wykorzystanych
> > - wyznaje. Najwyraźniej nie to go jednak dziś martwi. Obawia się raczej
> medialnej burzy wokół swojej osoby.
> >     Spółki Amber Gold są prześwietlane m.in. przez ABW. Nie zastanawiasz
> się, czy jednak OLT Express nie zależało głównie na twoim nazwisku?
> > - pyta czujnie Gazeta.
> >     Tego się prawdopodobnie nigdy nie dowiem, faktem jest, że przez cały
> okres współpracy nigdy ze strony OLT nie padła prośba o jakąkolwiek
> pomoc związaną z tym, jak się nazywam
> > - odpowiada Tusk. I dodaje:
> >     Natomiast zwolennicy teorii spiskowych z pewnością znajdą i tu
> pożywkę. Np. materiały do OLT wysyłałem z prywatnego maila, który
> założyłem 15 lat temu. Wtedy, jeszcze jako dzieciak, dla jaj, jako imię
> i nazwisko w ustawieniach skrzynki wpisałem "Józef Bąk". Zaraz ktoś więc
> pewnie uzna, że to tajny kryptonim i nie będzie dla niego ważne, że we
> wszystkich mailach podpisywałem się z imienia i nazwiska.
> > Gdy wczytać się te wyznania trudno oprzeć się wrażeniu, że niedaleko
> pada jabłko od jabłoni. Donald Tusk przeważnie jest człowiekiem
> bezproblemowym. Ani kryzys finansowy, ani sprawa smoleńska nie spędzają
> mu snu z powiek. Jedynie wizerunek w mediach. Michał Tusk najwyraźniej
> dobrze przyswoił te zasady.
> > ansa/ gazeta.pl
Oczywiście Tusk dostał cynk, że syn ma się pierwszy przyznać, a potem będą go
czyścić.


-- Wysłano z serwisu Usenet w portalu Gazeta.pl ->
http://www.gazeta.pl/usenet/

no wlasnie

Co no właśnie ty czerwona mendo?

Data: 2012-08-07 11:46:45
Autor: Marek Woydak
Gdzie sie pojawi Tusk tam pojawia sie katastrofa
Dnia Mon, 06 Aug 2012 22:42:58 +0200, u2 napisał(a):

.. po prostu przynosi pecha :

http://wpolityce.pl/wydarzenia/33513-jozef-bak-wyznaje-czyli-co-laczylo-syna-donalda-tuska-z-firma-amber-gold-i-co-z-tego-wynika

Premier Donald Tusk może być dumny z syna. Jest skromny, szczery, nie
wie co to chciwość. W dodatku słucha się ojca, a nawet jeśli coś nabroi,
szybko naprawia wskazane błędy. Takie wnioski można wysnuć po lekturze
dzisiejszego wywiadu z Michałem Tuskiem w Gazecie Wyborczej. Chyba, że
ktoś zada sobie trud czytania między wierszami...

Syn premiera postanowił wyspowiadać się ze swoich perypetii zawodowych.
Zrobił to na łamach gazety dla której przepracował 7 lat. Po czym
porzucił ją dla pracy w Porcie Lotniczym w Gdańsku. Nie bez oporów wszakże.

    Przez około rok odmawiałem, zarabiałem w "Gazecie" nie gorzej,
miałem w redakcji znajomych, ale w końcu stwierdziłem, że trzeba
spróbować czegoś nowego

- mówi Tusk junior.

Syn premiera twierdzi,  że zarabia 3 300 na rękę. I podobnie jak
latorośl nowego ministra rolnictwa ani myśli rezygnować z pracy w
kontrolowanej przez skarb państwa spółce.

    Ciekawe, że nagle moja praca stała się problemem dla niektórych, a
wiadomo było o tym od wielu miesięcy i nikomu to nie przeszkadzało

- mówi Michał Tusk.  Ale jak twierdzi - w odróżnieniu od młodego Kalemby
po wybuchu afery taśmowej i zamieszania wokół rodzinnych powiązań
członków rządu - na wszelki wypadek oddał się do dyspozycji szefa. Ten
jednak nie skorzystał z możliwości rozstania się z synem premiera.

Ciekawsze są jednak perypetie Michała Tuska z firmą OLT Express. Tą
samą, której właścicielem była nie schodząca obecnie z czołówek mediów,
boksująca się z KNF i ABW, firma Amber Gold. Jak się okazuje firma
intensywnie zabiegała  o współpracę z Michałem Tuskiem, ten zaś
traktował to jako rzecz naturalną, mimo że zobowiązał się już wobec
innego pracodawcy.

    Działo się to jeszcze przed podpisaniem przeze mnie umowy z
lotniskiem, choć już wcześniej ustaliłem z nim warunki pracy

- opowiada  Tusk. I tak relacjonuje przebieg negocjacji.

    Po pierwszym spotkaniu z Frankowskim byłem jednak sceptyczny.
Interesowały go wyłącznie kwestie PR i naciskał, abym zrezygnował z
pracy w porcie i pracował wyłącznie dla nich. Nie zgodziłem się. Po
kilku dniach zmodyfikował ofertę. Miałem zdalnie zajmować się obsługą
prasową oraz analizą ruchu lotniczego z Gdańska. To drugie zajęcie było
efektem tego, że na spotkanie przyniosłem gotową prezentację na temat
stworzenia regionalnego węzła w Gdańsku. Miałem za to dostawać
miesięcznie 5500 zł plus VAT

Jak wynika z jego dalszych słów propozycja została przyjęta. Niezależnie
od pracy w porcie lotniczym.
Za co właściwie płaciła mu Amber Gold?

    Przez telefon bądź mailem Frankowski prosił o konkretne materiały:
propozycje kierunków i ułożenie lotów, aby umożliwić przesiadki. Kilka
razy siedziałem do białego rana i dłubałem w Excelu i PowerPoint.
Początkowo uzupełniałem też i autoryzowałem wywiady z Frankowskim
dotyczące OLT

- tłumaczy Tusk, junior.

Niezła fucha, można by pomyśleć. Choć nie akceptowana przez tatę, który
ponoć o intratnej współpracy swojej latorośli dowiedział się dopiero po
trzech miesiącach od jej zawiązania.

    Wtedy ojciec wyraźnie powiedział, że mu się to nie podoba, i mówiąc
delikatnie, że to było niemądre

- opowiada Michał Tusk. I co zrobił posłuszny syn po tym ojcowskim
napomnieniu?

    Prosiłem OLT o rozluźnienie umowy - w taki sposób, by nie wiązała
żadnej ze stron na stałe do żadnych działań. W tej sprawie nie było
reakcji. Kolejnych faktur już po prostu nie wystawiałem. Łącznie
wystawiłem trzy faktury. Za ostatnią, z połowy czerwca, zapłacili
tydzień temu

- twierdzi.

A chwilę dalej uzupełnia:

    Pierwszy raz w życiu byłem autentycznie wkurzony, że dostałem
przelew. Stało się dla mnie oczywiste, że w sytuacji, w której OLT nie
ma na nic pieniędzy, ktoś to wykorzysta przeciwko mnie. Poza tym źle się
czuję z tym, że pewnie jako jeden z niewielu kontrahentów dostałem swoje
pieniądze.

Można powiedzieć: wzruszające.

Jak na pasjonata dziedziny transportu młody Tusk wykazuje też
rozbrajającą niefrasobliwość w kwestii rentowności firmy, z którą
związał swoje losy.

    Nie zajmowałem się taryfami ani kwestią opłacalności. Mówiąc
szczerze, niewiele z nadesłanych przez mnie materiałów zostało
wykorzystanych

- wyznaje. Najwyraźniej nie to go jednak dziś martwi. Obawia się raczej
medialnej burzy wokół swojej osoby.

    Spółki Amber Gold są prześwietlane m.in. przez ABW. Nie zastanawiasz
się, czy jednak OLT Express nie zależało głównie na twoim nazwisku?

- pyta czujnie Gazeta.

    Tego się prawdopodobnie nigdy nie dowiem, faktem jest, że przez cały
okres współpracy nigdy ze strony OLT nie padła prośba o jakąkolwiek
pomoc związaną z tym, jak się nazywam

- odpowiada Tusk. I dodaje:

    Natomiast zwolennicy teorii spiskowych z pewnością znajdą i tu
pożywkę. Np. materiały do OLT wysyłałem z prywatnego maila, który
założyłem 15 lat temu. Wtedy, jeszcze jako dzieciak, dla jaj, jako imię
i nazwisko w ustawieniach skrzynki wpisałem "Józef Bąk". Zaraz ktoś więc
pewnie uzna, że to tajny kryptonim i nie będzie dla niego ważne, że we
wszystkich mailach podpisywałem się z imienia i nazwiska.

Gdy wczytać się te wyznania trudno oprzeć się wrażeniu, że niedaleko
pada jabłko od jabłoni. Donald Tusk przeważnie jest człowiekiem
bezproblemowym. Ani kryzys finansowy, ani sprawa smoleńska nie spędzają
mu snu z powiek. Jedynie wizerunek w mediach. Michał Tusk najwyraźniej
dobrze przyswoił te zasady.

ansa/ gazeta.pl

Jakie ty możesz mieć zasady czerwona mendo? Jedyne co potrafiłeś to walić
pałą i donosić!

Gdzie sie pojawi Tusk tam pojawia sie katastrofa

Nowy film z video.banzaj.pl więcej »
Redmi 9A - recenzja budżetowego smartfona