rzemyślenia pisowskiego ekonomisty amatora

Gerald Ford był amerykańskim prezydentem - jedynym, który na swoje stanowisko nie został wybrany, lecz mianowany. Nie miał nic wspólnego z biznesmenem Henrym Fordem, założycielem Ford Motor Company, który chciał sprzedawać samochody swoim robotnikom. Henry'ego z Geraldem pomylił Grzegorz Bierecki, prezes SKOK i senator z listy PiS, z którym bracia Karnowscy przeprowadzili rozmowę dla tygodnika "Uważam Rze". Każdemu może się zdarzyć pomylić czyjeś imię lub nazwisko. Gorzej, że senator, mówiąc o gospodarce, rozmija się wielokrotnie z prawdą, co wynika nie z mimowolnych pomyłek, ale ze złej woli lub błędnego rozumienia mechanizmów gospodarczych.

Senator uważa, że rząd podnosi wiek emerytalny, by się przypodobać zagranicznym finansistom. "Prasa zachodnia już pisze, że oznacza to, iż rząd polski zapewni spłatę długu nawet za cenę zagłodzenia własnego społeczeństwa" - mówi Bierecki. Panie senatorze, proszę o cytat. W jakiej zachodniej gazecie pan to przeczytał?


W innym miejscu senator odkrywa: "Zmiana ta będzie bardzo dotkliwa dla ludzi, ale nie będzie miała poważnych skutków dla stanu finansów publicznych".

Nie widzi pan sprzeczności między poglądem, że podniesienie wieku emerytalnego ma zwiększyć wiarygodność Polski w oczach wierzycieli, i stwierdzeniem, że wpływ na finanse publiczne będzie niewielki? Według symulacji Ministerstwa Finansów (można je zresztą przeprowadzić samemu) do końca obecnej kadencji podniesienie wieku emerytalnego będzie miało rzeczywiście minimalny wpływ na finanse, ale stopniowo wpływ ten będzie coraz większy, a po roku 2020 znaczący. Innymi słowy, rząd nie robi reformy dla siebie, ale dla swoich następców. To oczywiście ma wpływ na reakcje wierzycieli. Dzięki temu płacimy za pożyczki mniej. Co w tym złego? Czy byłoby lepiej, gdybyśmy płacili wyższe odsetki? Ubezpieczenie polskiego długu jest porównywalne z ubezpieczeniem długu francuskiego. Czyli nie jest prawdą to, co mówi senator, że finansiści z Nowego Jorku patrzą na nas tak jak na Kostarykę, ale jak na Francję.

Z wypowiedzi senatora Biereckiego wynika, że rząd z jakiegoś powodu (może za namową obcych sił) robi wszystko, by jak najwięcej pieniędzy pożyczać. Pan Bierecki wprawdzie nie skończył studiów ekonomicznych, ale jako działacz SKOK-ów powinien rozumieć podstawowe mechanizmy finansów państwa. Rząd pożycza tyle, ile jest konieczne do sfinansowania deficytu budżetowego i rolowania dawnego długu. A deficyt, cokolwiek by powiedzieć, spada. Jeśli nie ma się zaufania do ministra Rostowskiego, wystarczy sięgnąć po dane Komisji Europejskiej i Eurostatu. Posłowie i senatorowie PiS z jednej strony krytykują rząd za wysoki dług publiczny, z drugiej zaś w parlamencie domagają się wyższych wydatków, czyli dalszego zadłużania kraju.

Senator dzieli się swymi przemyśleniami ekonomisty amatora: dług publiczny trzeba unarodowić - mówi. Czyli rządowi powinny pożyczać przede wszystkim polskie instytucje finansowe. Z drugiej zaś strony zarzuca Komisji Nadzoru Finansowego, że zakręciła kurek z kredytami dla gospodarki. Panie senatorze, naprawdę nie widzi pan związku między pożyczkami dla rządu a brakiem kredytów dla gospodarki? Nie słyszał pan o efekcie wypychania kredytów przez dług publiczny? Zadłużanie się za granicą wiąże się z większym ryzykiem, ale zadłużanie się tylko w kraju spowoduje wyschnięcie kredytów i recesję. Tu nie ma prostej reguły i proponuję problem zarządzania długiem pozostawić lepszym fachowcom niż działacze SKOK-ów.

Dla senatora Biereckiego wzorem polityki gospodarczej są Węgry, gdzie rząd sięgnął po pieniądze funduszy emerytalnych, aby sfinansować dług państwa, oraz wprowadził kilka nadzwyczajnych podatków. Senator jakoś nie zauważył, że w efekcie tej polityki premier Węgier Orbán musi błagać MFW o pożyczkę ratunkową, by ocalić kraj od bankructwa. Sytuacja finansów polskich, daleka od ideału, jest jednak zupełnie inna.

Dług publiczny Polski wynosi - według danych Komisji Europejskiej - około 56 proc. PKB. Byłoby lepiej, gdyby był niższy, ale twierdzenie, że jest to dług gigantyczny, jest dużą przesadą. Jesteśmy mniej zadłużeni (w stosunku do PKB) niż ogromna większość krajów Europy. Rentowność naszych dziesięcioletnich obligacji, czyli w uproszczeniu oprocentowanie długu, wynosi 5,37 proc. Węgrzy muszą płacić 8,20 proc.

Podobno senator Bierecki jest dziś głównym doradcą gospodarczym prezesa Jarosława Kaczyńskiego. To może oznaczać, że jeśli PiS stworzy następny rząd, czekają nas takie kłopoty gospodarcze, jakich doświadczają Węgrzy.




Więcej... http://wyborcza.pl/1,75968,11725387,Podskoki_senatora_Biereckiego.html#ixzz1uxIdeWZr



Przemek

--

"Istnieje przedsiębiorstwo produkujące kłamstwa - PiS jako partia i "Gazeta Polska", media o. Rydzyka jako narzędzie propagandy.
 I nie chodzi tu tylko o kłamstwo smoleńskie, ale o kłamstwa dotyczące wielu innych spraw:  domniemanego obecnego rozbioru Polski, mitycznego dorobku politycznego Lecha Kaczyńskiego,
krzywdy ludzkiej, która jest wszechobecna i celowo implementowana."