Grupy dyskusyjne   »   pl.soc.polityka   »   Grochem o ścianę, czyli antysemityzm

Grochem o ścianę, czyli antysemityzm

Data: 2009-08-06 08:54:05
Autor: mkarwan
Grochem o ścianę, czyli antysemityzm
Być może jednym z największych wkładów portalu Salon24.pl w poprawę jakości
polskiego dyskursu publicznego będzie ustalenie najwłaściwszej definicji
antysemityzmu.

Nadzieja, że tak się stanie towarzyszy mi od listopada 2006 r., kiedy po raz
pierwszy zawitałem w tym Salonie.
Nie pokonało jej zalęknienie czerwonych salonowców, których nie stać było na
przyjęcie zaproszenia do debaty nawet wtedy, gdy na blogu pt. "Memento mori"
pojawiły się autorytety niekwestionowalne, gdy chodzi o zawiłą problematykę
polskiego i niepolskiego antysemityzmu.

Głosu naszych wystraszonych mentorów brakło szczególnie w chwilach, gdy pani
Dana Rothschild - dana33- prawdziwa Izraelka (ba, z samych Rothschildów!),
tryskając humorem, cierpliwie tłumaczyła nam - obecnemu w tym Salonie
polskiemu motłochowi, że skoro jesteśmy na tyle tępi, że nie rozumiemy, iż
"tzw. Palestyńczycy" (wyrażenie oryginalne) to podludzie, nigdy nie uda nam
się wyleczyć z tej najgorszej spośród wstydliwych chorób gojskiego ducha,
której na imię antysemityzm.

"Czerwonych" publicystów nie było stać i na to, aby uświadomić niżej
podpisanemu przyczyny, dla których ówczesny pan ambasador Peleg nie mógł
odpowiedzieć na moich siedem pytań.
Nie dowiedzieliśmy się od nich również, co mogło być powodem, iż apel
młodych polskich Żydów ogłoszony w maju 2000 r. na łamach czasopisma
"Jidełe" trafił w próżnię, zaś plamy na honorze Lajkonika jaką stanowią
budzące grozę jasełka, nie zmyje nawet 77 edycji największego w świecie
festiwalu kultury żydowskiej.

Wziąwszy pod uwagę paniczny strach jakim nasi zawodowcy zareagowali nawet na
zaproszenie do złożenia podpisu pod naszym listem otwartym do MSZ w sprawie
słynnego paszkwilu w "El Pais", nie byłem aż tak zaskoczony.

Nie po raz pierwszy zwracam uwagę na tchórzostwo naszych mainstreamowych
"zawodowych publicystów" i obecnych tu blogerów-polityków.
Postawę tych państwa zupełnie świadomie interpretuję jako kapitulację wobec
własnych
lęków.
Proszę nie traktować tego jako taniej zaczepki.
Za taką, a nie inną interpretacją przemawiają ważkie racje.
Po pierwsze za oczywistość uważam, że nasi biedni wystraszeni to osoby
lojalne wobec Polski.
Nawet jeśli w wielu sprawach się nie zgadzamy, istnieje jakieś etyczne
iunctim, które dla nas wszystkich stanowi punkt odniesienia.
W skrócie rzecz ujmując: wszyscy tu obecni w mniejszym lub większym stopniu
identyfikują się z wartościami, za które oddawali życie tacy, jak Witold
Pilecki, a nie z tymi, o które walczyli tacy, jak Anatol Fejgin.
Ośmielam się sądzić, że co do tego między nami - wszystkimi "czerwonymi" i
wszystkimi "niebieskimi" - nie ma sporu.
Jeśli miałbym pokusić się o określenie jakiegoś minimum lojalności wobec
Polski, tak właśnie bym je określił.

Idźmy dalej.
Nasi "czerwoni" blogerzy (a także np. Ryszard Czarnecki, czy Ludwik Dorn)
korzystając z zaproszenia Gospodarzy tego Salonu, w tylu ważnych sprawach
zabierają głos także tutaj, nie tylko na papierze.
Można się zatem spodziewać, że czynią to dlatego, że interesuje ich nie
tylko głos warszawki i krakówka, ale i żywy oddźwięk ze strony tzw. zwykłych
ludzi.
Skoro zaś nie ograniczają się oni jedynie do komunikowania, ale posuwają się
nieraz i do wymiany poglądów, można sądzić, że nasi "zawodowcy" darzą
niezawodowych komentatorów elementarnym szacunkiem.
Jeśli to nie zasłona dymna, tj. jeśli tak jest w istocie, trudno nie zadać
pytania z jakiej to przyczyny tak wiele okazji do wyrażenia swojej opinii,
do zamanifestowania postawy obywatelskiej, do ustosunkowania się poruszanych
na tym blogu kwestii, zostało przez "czerwonych" zmarnowanych.
Wykluczywszy pogardę, najprostsza odpowiedź, jaka się nasuwa brzmi: rządzi
nimi strach.

Ustalenie tego faktu, iż nawet na tak otwartym, zasłużonym i pozbawionym
cenzury forum wymiany poglądów, jak Salon24.pl, w sercach polskich
zawodowych publicystów króluje paniczny lęk przed pewnymi faktami, uważam za
wiekopomny wkład tego portalu w polskie życie intelektualne.

Wróćmy do anonsowanej na wstępie nieśmiertelnej kwestii.
Pozwolę sobie zaproponować Państwu dwa wyjaśnienia odnośnie antysemityzmu.
Pierwsze jest owocem debat, jakie w ciągu ostatnich trzech lat odbywały się
na tym blogu i jest to definicja ostensywna.
Jak pamiętacie, na podstawie wielu doświadczeń w wieloletnim dialogu polsko-
i katolicko-żydowskim ks.prof. Waldemar Chrostowski doszedł do wniosku, że o
ile dawniej antysemitą był ten, kto nie lubi Żydów, dziś jest nim i ten,
kogo nie lubią Żydzi.
Otóż, przypomnę, w toku naszych rozmów (z udziałem takich osobistości, jak
wspomniana Dana Rothschild, a także pan Alexander Morgenstern, czyli
Amstern) udało się uaktualnić definicję autorstwa ks.Chrostowskiego.
Wygląda na to - a nie mielibyśmy tej wiedzy bez możliwości spotkania w
Salonie24.pl - że dziś antysemitą jest nie tylko ktoś, kogo nie lubią Żydzi,
ale nawet ten, kogo nie lubi jakiś "prawdziwy wypędzony".

Na zakończenie raz jeszcze przypomnijmy przywoływaną w naszych dyskusjach
definicję, którą w książce pt. "Wyznania szpiega" przytacza były agent
Mosadu, Victor Ostrovsky.
Otóż jak podaje ten autor, szefostwo izraelskiego wywiadu za antysemitę
uznaje każdego, kto im nie pomaga.
Warto chyba potraktować serio opinię kierownictwa tej instytucji..?

Życząc wszystkim odwagi w mierzeniu się z rzeczywistością, żywię nadzieję,
że podane wyżej argumenty zostaną wzięte pod uwagę przez ustawodawcę, kiedy
zechce on zaostrzyć kary przewidziane przez Kodeks karny w ramach ścigania
przejawów polskiego antysemityzmu

źródło
http://mementomori.salon24.pl/114668,grochem-o-sciane-czyli-antysemityzm

Grochem o ścianę, czyli antysemityzm

Nowy film z video.banzaj.pl więcej »
Redmi 9A - recenzja budżetowego smartfona