Grupy dyskusyjne   »   pl.soc.polityka   »   Grubej kreski nie bÄ™dzie

Grubej kreski nie będzie

Data: 2011-07-10 17:57:53
Autor: u2
Grubej kreski nie będzie
Smoleńsk pamiętamy. To już piętnaście miesięcy... "Elity III RP
nienawiść do Niego siały świadomie i z premedytacją"

http://wpolityce.pl/view/14832/Smolensk_pamietamy__To_juz_pietnascie_miesiecy_____Elity_III_RP_nienawisc_do_Niego_sialy_swiadomie_i_z_premedytacja_.html


Prof. Zdzisław Krasnodębski, "Już nie przeszkadza". Tekst powstał
kilkadziesiąt godzin po katastrofie smoleńskiej, pierwszy raz został
opublikowany w "Rzeczpospolitej".

Fragmenty za: Prof. Zdzisław Krasnodębski, "Już nie przeszkadza. Szkice
polityczne III", Ośrodek Myśli Politycznej, Kraków 2010 r.

(...)

Od paru lat spadały na nas wyzwiska – na tych wszystkich, którzy nie
chcieli przyłączyć się do chóru wylewających pomyje na głowę Prezydenta,
przystąpić do walki z kaczyzmem, dołączyć się do zbożnego czynu
dożynania watah. Tak jakby nie było o wiele łatwiej płynąć z głównym
nurtem, pisać do „GW" i odcinać kupony od poglądów wytartych w
powszechnym obrocie. Nie, wcale się nie skarżę. Te obelgi były
zaszczytem. Dzisiaj wiem, że są największym zaszczytem, jaki mnie
spotkał w życiu.

Znacznie potężniejsze razy spadały na współpracowników Prezydenta i
polityków PiS, także takich, których kiedyś Platforma chciała mieć w
swoim szeregu, jak Grażyna Gęsicka. Nie mogę zapomnieć, jak uszargano
Annę Fotygę, która chciała służyć Prezydentowi, realizować jego politykę
najlepiej jak umiała. Można się było nie zgadzać z tymi celami, ze
sposobami ich realizacji. Ale drwiny dotyczyły sposobu bycia, wyglądu.
Znamy także odwrotne przypadki – wystarczyło się odciąć od Prezydenta i
jego brata, by znowu zostać uznanym za subtelnego intelektualistę, by
wznosić się w rankingach zaufania, by odzyskać godność i urodę.

(...)

Najbardziej dotkliwe obelgi, drwiny, poniżające wyzwiska posypały się na
Prezydenta RP. Pierwsze spadły od razu po Jego wyborze. Nie oszczędzono
także początkowo Jego Małżonki, zanim postępowe panie Jej nie polubiły.
Pomiatano Prezydentem w sposób bezprzykładny, nękano Go bezustannie. Nie
dbano o godność najwyższego przedstawiciela Rzeczypospolitej. Pamiętamy
zabierany samolot, pamiętamy pomniejszanie rangi urzędu, który
sprawował, przy pomocy usłużnych prawników i dziennikarzy.

Pamiętamy wszystkie te haniebne: „nie potrzebuję tu pana prezydenta",
„jaki zamach, taki prezydent" i „durnia mamy za prezydenta", „trup na
wrotkach". Wyśmiewano się z Jego nazwiska – typowego, szacownego
polskiego nazwiska – wyśmiewano się w Polsce, jakby to nie była już
Polska, jakby to było miejsce na Polenwitze lub Polish jokes. I liczono
dni, jakie pozostały do końca Jego prezydentury.

Zgromadzonym przed telewizorami Polakom cynicznie wmawiano, że
ważniejsze niż ideowość są przekleństwa bezdomnego Huberta, od którego
rozpoczęła się era „nowoczesnego PR" w Polsce, „Borubar", „Irasiad",
przekręcony szalik czy flaga. Ekscytowano się „małpkami" wypijanymi
przez zapraszanego dzień w dzień, wieczór w wieczór i promowanego w
partii rządzącej przedstawiciela polskiego motłochu. Sam premier wyrażał
się ciepło o tym wspaniałym PR-owskim pociągnięciu. (por. dzieło „Ja,
Palikot", Wydawnictwo Czerwone i Czarne, Warszawa 2010, s. 155)

Tyrady o małpce

Czołowi politycy przekraczali granicę przyzwoitości, krzycząc: „Były
prezydent Kaczyński", popisując się piskliwymi tyradami o dyplomatołkach
i małpce Fiki Miki. Bo ani studia na najlepszej uczelni, ani dobra
przeszłość, choćby opowiedziana tysiąc razy, nie ochronią przed
obsunięciem się do poziomu motłochu. Niezawisłe sądy RP orzekały, że
nazwanie prezydenta chamem nie jest obrazą, a jednocześnie skazywały
doradcę prezydenta na kary za opisywanie powszechnie znanych poglądów
słynnego na świecie obrońcy wolnego słowa i innych wolności.

Gdy dzisiaj patrzymy na prezydenturę Lecha Kaczyńskiego, trudno
wydestylować z potoku brudu rzeczowe argumenty mogące uzasadnić tę falę
nienawiści. Mówiono, że to prezydentura partyjna. Żartobliwe
powiedzenie, że „misja została wykonana", traktowano jako dowód, mimo że
wszyscy wiedzieli, że relacje między braćmi nie miały charakteru
podległości.

Oburzano się, że zwleka z podpisaniem traktatu lizbońskiego, chociaż
zapowiadał, że go podpisze wtedy, gdy decyzję podejmą Irlandczycy. Bo
tak jak w polityce wewnętrznej, także w polityce europejskiej Lech
Kaczyński chciał, by nie było równych i równiejszych, tych, którym wolno
wszystko, i tych, którym z góry przeznaczono miejsce poślednie.
Sprawiedliwość, równe prawa dla słabszych i wolna, bezpieczna Polska –
to było jego credo. Był w gruncie rzeczy konserwatywnym socjalistą czy
socjalnym konserwatystą, łączącym patriotyzm z wrażliwością społeczną i
umiarkowanym konserwatyzmem obyczajowym. Nie był antyeuropejski.

Gdy zostawał prezydentem, nie miał wielkiego doświadczenia
międzynarodowego. Szybko się jednak uczył, bo mimo braku talentów
językowych był wyjątkowej klasy umysłem. Z początku był bardzo zdziwiony
tym, jak silne sÄ… interesy narodowe w Europie i jak mocno trzeba ich
bronić. Chciał zadbać o pozycję swego, naszego kraju – nie inaczej niż
Angela Merkel, o której zawsze wyrażał się ciepło i z uznaniem, o
interes Niemiec, i jak Nicolas Sarkozy, o którym mówił z uśmiechem, że
na pewno przewyższa go ekscentrycznością, o interes Francji.

Inni mieli mu za złe, że w ogóle traktat negocjował i że nań przystał.
Ale Lech Kaczyński był realistą, wiedział, że Polska nie może pozostać
wyizolowana. Niestety, dla Jego Polski, Polski równouprawnionej,
podmiotowej, niewyrzekającej się swojej tożsamości, Polski ambitnej,
zrobiło się ostatnio bardzo mało miejsca. W Europie coraz wyraźniejsza
jest dominacja wielkich państw. Stany Zjednoczone coraz mniej interesują
siÄ™ EuropÄ… ÅšrodkowÄ…, rezygnujÄ…c nie tylko z tarczy nad PolskÄ…, lecz
także zabierając ochronny parasol znad głowy jej prezydenta.

Niektórzy zaczęli trzeźwieć

(...)

W Polsce zaczęło rosnąć zaufanie dla Prezydenta. Ostatni sondaż przed
Jego śmiercią pokazywał dziewięcioprocentowy spadek poparcia dla
kandydata PO i siedmioprocentowy wzrost poparcia dla Lecha Kaczyńskiego.
Mnożyły się sygnały, że Polacy, że znaczna ich część zaczyna trzeźwieć,
zaczyna powoli dostrzegać rzeczywistość. Za pół roku sytuacja Polski
mogła być zupełnie inna. Śmierć Prezydenta przekreśliła te nadzieje.

Lecha Kaczyńskiego przedstawiano za granicą jako nacjonalistę i
człowieka o skrajnych poglądach. Nigdy nim nie był. Kochał swoją rodzinę
– tu nie było żartów i nie było „przebacz". I kochał Polskę – tu też nie
było żartów, nie było „przebacz". Wiedział, że przeznaczenie postawiło
Go na urzędzie w skomplikowanej sytuacji, na czele narodu
zdezorientowanego. Był człowiekiem idei i wartości, nie taniej
popularności. Był oryginałem.

Był nieśmiały i uparty, niereformowalny i nieustawialny. Zupełnie też
niemedialny, często nieporadny przed kamerą, choć dzisiaj widzimy, że
także w mediach można było go pokazywać inaczej. Potrzebował ciepła i
przyjaźni, choć bywał – co zrozumiałe – nieufny i impulsywny. Był
naprawdę wielkim człowiekiem. Nie potrzebowałem Jego śmierci, by to
widzieć. I nie piszę tego dlatego, że się poniewczasie wzruszyłem i
przyłączam do chóru zawodowych płaczek.

Nie znam innego przypadku współczesnego polityka, którego poglądy
przedstawiane byłyby tak nieadekwatnie i niesprawiedliwie, w sposób tak
zdeformowany. W Niemczech, i nie tylko w Niemczech, próbowano nawet
zrobić z niego antysemitę, choć, jak wiemy, było wręcz przeciwnie i Jego
ciepłe uczucia dla Żydów powodowały dystans u Polaków żywiących
atawistyczne uprzedzenia.

Przedstawiano Go jako homofoba. Ale fakt, że to właśnie Guido
Westerwelle był tym politykiem niemieckim, który nie mógł powstrzymać
łez i że po swej pierwszej, inauguracyjnej wizycie w Warszawie był wobec
polskiego Prezydenta pełen przyjaźni i szacunku, mówi sam za siebie.

Trzeci bliźniak

Najgorsze rzeczy spotykały Go jednak od rodaków, którzy teraz Go
opłakując, czują, że zostali oszukani i wzbiera w nich gniew i wstyd.
Zawsze obawiałem się, że Jego prezydentura może zakończyć się
tragicznie. Bałem się, że spotka Go los podobny do losu prezydenta
Narutowicza, że znajdzie się jakiś intoksowany i indoktrynowany
szaleniec, który będzie chciał zakończyć ten „obciach". Spotkał Go
jednak inny los.

Elity III RP nienawiść do Niego siały świadomie i z premedytacją. (...)

Razem z Prezydentem zginęli ludzie, którzy byli nadzieją polskiej
polityki: Władysław Stasiak, Grażyna Gęsicka, Tomasz Merta, Aleksander
Szczygło. Zginął Janusz Kochanowski, który podczas ostatniej rozmowy
opowiadał mi o tym, jak jego i jego rodzinę zaczęły nękać odpowiednie
instytucje. Zginął Janusz Kurtyka, o którego nękaniu wiedziała cała
Polska. Zginęła Anna Walentynowicz, która przeżyła i próbę otrucia w
1981 roku, i stan wojenny, i lata zapomnienia w III RP. Ich wszystkich
łączył jeden wspólny rys – byli ludźmi idei, a nie kariery. Byli
państwowcami. Niestety już nie zabiorą głosu, by wyjaśnić, o co im
chodzi, o co chodziło Prezydentowi.

Teraz już nie będzie przeszkadzał. Nie ma człowieka, nie ma problemu.

I gdy już nie ma problemu, nagle pokazano nam człowieka – jakiegoś
innego Lecha Kaczyńskiego. Okazało się, że był jeszcze trzeci bliźniak.
Nie nieudacznik, który napisał pracę doktorską o Leninie wtedy, gdy inni
walczyli o wolność, nie zaciekły, zapiekły polityk, ale człowiek
wielkiego serca i umysłu, choć skromnej postury. Teraz przez ekrany
telewizorów przesuwają się zastępy tych usłużnych gadających głów, które
nigdy nie potrafią zamilknąć i zawsze się pchają do pierwszego rzędu.
Teraz jego dawni koledzy z opozycji pokonali amnezjÄ™ i przypominajÄ…
sobie wspólne czasy, choć jeszcze niedawno nie potrafili wykrztusić ani
jednego życzliwego słowa.

Grubej kreski nie będzie

A od tych, którzy przy Nim stali i pozostali, wymaga się, by milczeli,
by odkreślili przeszłość grubą kreską, by się pojednali, by nie
zakłócali atmosfery żałoby. Ale ich – naszym – obowiązkiem wobec Niego i
Nich jest mówić. Grubej kreski tym razem nie będzie.

I wy miejcie odwagę, pozostańcie sobą. Już zaczęliście dzielić łupy i
dobierać się do szaf. Zróbcie kolejne „Szkło kontaktowe", wyśmiejcie tę
śmierć, wypijcie małpki. Zaproście Palikota i Niesiołowskiego.
Krzyczcie: „cham" i „dureń", i „były prezydent Lech Kaczyński".
Wyśmiewajcie i drwijcie. Bądźcie sobą. Gardzę wami. Jestem dumny, że Go
znałem.

Data: 2011-07-10 18:22:06
Autor: pluton
Grubej kreski nie bêdzie
Wy¶miewajcie i drwijcie.

Ojjojoj! biedny bobasek. Chodz, mamusia poglaszcze i bedzie dobrze.

--
pozdrawiam
P.L.U.T.O.N.: Positronic Lifeform Used for Troubleshooting and Online
Nullification

Grubej kreski nie będzie

Nowy film z video.banzaj.pl wiêcej »
Redmi 9A - recenzja bud¿etowego smartfona