Grupy dyskusyjne   »   pl.soc.polityka   »   Grzęzawisko wielkości 770 miliardów

Grzęzawisko wielkości 770 miliardów

Data: 2010-09-06 19:17:28
Autor: Alex
Grzęzawisko wielkości 770 miliardów

Użytkownik "u2" <u_2@o2.pl> napisał w wiadomości news:4c85112f$0$20991$65785112news.neostrada.pl...
http://www.bibula.com/?p=26620

Dług publiczny rośnie. W ciągu jednego dnia zadłużenie Polski zwiększa
się o ok. 270 mln zł! Uświadomienie sobie tego może człowieka przyprawić
o ciężki ból głowy. Można temu przeciwdziałać, licząc na cudowne
przyspieszenie gospodarki o ładnych kilka procent, wtedy rząd mógłby
nazbierać więcej pieniędzy z podatków (ekonomiści mówią wówczas o
wysokim wzroście produktu krajowego brutto). Można też - i tego chwyta
się rząd Tuska - spróbować prywatyzacji na potęgę, ale tutaj nasuwa się
refleksja, co będzie, jak już wszystko zostanie sprzedane? Nad głową
każdego z nas wisi zadłużenie, które zbliża się do 20 tys. zł, wobec
12,2 tys. zł, w 2005 r. i 7,3 tys. zł w roku 2000. Dług publiczny Polski
na koniec tego roku na pewno będzie wynosił ponad 770 mld zł -
powiedzieli "Naszej Polsce" analitycy.

W ostatnich latach dług eksploduje

 Stan finansów Polski jest zły, a nawet bardzo zły - nie kryje w
licznych wywiadach prof. Krzysztof Rybiński ze Szkoły Głównej Handlowej.
Powiedzmy to, o czym mówi dzisiaj wiele osób: dług publiczny jest dziś o
wiele wyższy niż za Edwarda Gierka. Wchodziliśmy w kapitalizm z długiem
w wysokości 1,1 tys. dolarów na głowę Polaka. Ponad dwadzieścia lat temu
dług publiczny wynosił 42,2 mld dolarów. Trzeba pamiętać, że dług
zaciągnięty przez każdy rząd jest taki, jak każdy inny - należy go
spłacić. W marcu ub. roku Polska spłaciła ostatnią ratę długów
zaciągniętych w latach 70. wobec Klubu Paryskiego, czyli wierzycieli
rządowych. Do spłacenia pozostaje jeszcze zadłużenie wobec banków
komercyjnych. Ten dług wynosi 340 mln dolarów i musi zostać uregulowany
do 2024 r. W III RP, jak wiadomo, zadłużyliśmy się na nowo, zadłużenie
zagraniczne skarbu państwa na początku ub. roku wynosiło ponad 46,35 mld
dolarów, zadłużenie krajowe 122,57 mld dolarów. Razem - 168,92 mld
dolarów. Minęło półtora roku i widzimy, co się dzieje, dług niemal
eksploduje. Polska stała się prawdziwym dłużnym grzęzawiskiem, ostatnie
lata mocno nas pogrążyły, jeszcze trochę i trudno będzie wysunąć nos nad
gęste, dłużne błoto. Tyle go jest, że nasze długi spłacać za nas będą
dzieci i wnuki, a kto wie, czy i nie prawnuki.

Mamy rząd kochający biurokrację

Szczególnie szybki przyrost długu obserwujemy od trzech lat. Zadłużenie,
w porównaniu do tego, co było, niezwyczajnie szybko zaczęło w tym czasie
przyrastać w całym sektorze finansów publicznych, eksplodowało
szczególnie zadłużenie krajowe, łącznie ze zobowiązaniami samorządów
oraz zadłużenie zagraniczne. Zaciągnęliśmy nowe wielkie zobowiązanie
finansowe, jakie tylko się dało: krótkoterminowe, długoterminowe i
średnioterminowe, których przyrost jest ściśle powiązany z występowaniem
deficytów budżetowych. Kto jest temu winien? Kolejne rządy z ich marną,
niecelną polityką finansową Od dawna nie umiemy żyć bez rosnącego długu
publicznego (nie tylko zresztą my, inni też, patrzmy jednak przede
wszystkim na siebie i nie przyrównujmy sytuacji Polski do sytuacji np.
do Stanów Zjednoczonych, bo to śmieszne), ponieważ co roku pożyczamy
więcej pieniędzy niż ich jesteśmy w stanie pozyskać do państwowej kasy.
Dług publiczny jest niczym innym, jak zsumowaniem nadmiernych apetytów
wyrażających się deficytami budżetowymi, wydatków ponad stan, państwa i
instytucji publicznych. W przyjmowanych corocznie przez Sejm ustawach
budżetowych rządy z góry zakładają, że wydatki i wpływy do państwowej
kasy absolutnie się nie zbilansują i trzeba wyciągnąć ręce po pożyczki,
sprzedając coraz więcej obligacji i bonów skarbowych, prywatyzować za
wszelka cenę. W br. Polacy pracowali więcej niż pół roku na wydatki
zaplanowane przez rząd. Tylko czekać, kiedy będą pracować na te wydatki
cały boży rok. A rząd ze swojej strony sobie nie żałuje, tworzy
dziesiątki tysięcy dodatkowych etatów urzędniczych w administracji
państwowej, które w 2010 r. będą kosztowały budżet państwa ponad 4 mld
zł. Mówi się już o Platformie Obywatelskiej, jako o partii wspierającej
i rozwijającej w Polsce machinę biurokratyczną. Okazuje się, że
liberalizm nie jedno ma imię.

Banki mogą zająć "część państwa"?

W miarę wzrostu długu publicznego rosną koszty jego obsługi. W tym roku
spłaty rat i odsetek kapitałowych pochłoną 35 mld zł. Rząd Donalda Tuska
wytworzył w tym roku niebywałą dziurę budżetową, która rozrosła się do
100 mld zł, 50 mld zł umieszczone zostało w budżecie, a drugie 50 mld zł
to są deficyty jednostek samorządów terytorialnych i ogromne kwoty
wypchnięte poza budżet, przy pomocy tzw. kreatywnej księgowości.
Tegoroczna "dziura" powiększy wydatnie państwowy dług publiczny. Czy tak
może dziać się bez końca? I czy państwo może zbankrutować? Na
internetowych stronach Narodowego Banku Polskiego informują, że państwo
zbankrutować nie może, ale dodają, że "za niespłacone długi wierzyciele
mogą zająć część państwa". Bez wojny międzynarodowe instytucje
finansowe, czyli m.in. banki, mogłyby zająć "część państwa", brzmi to
niezbyt zrozumiale, ale jednak niepokojąco, bo nie wiadomo, czym banki,
nie posiadając konwencjonalnych armat, będą do nas strzelać? I czy
chodzi o ziemię? A jeśli tak, to z ludźmi czy może raczej "oczyszczoną",
bez nich? Jeżeli jednak z ludźmi, czy mogą być wśród nich np. emeryci i
czy będą mieli zagwarantowane swoje świadczenia albo czy banki zechcą
przyjąć pod swój dach także osoby chore? Poruszamy się wśród
niedomówień. A może jest mowa "tylko" o ewentualnym zajęciu przez
instytucje finansowe zakładów przemysłowych i kopalń znajdujących się
jeszcze w portfelu resortu skarbu? Niedługo będzie w tym portfelu ziało
pustką, wszystko, co tam mają, zostanie upłynnione.

Ecofin dał Polsce czas do 2012 r.

Analitycy podają zazwyczaj wysokość długu publicznego, w relacji do PKB
(tj. wartości tego wszystkiego, co wyprodukujemy w ciągu roku). Na
podstawie danych z ostatnich siedmiu miesięcy prognozują, że dług
publiczny na koniec 2010 r. zbliży się do 55 proc. PKB i może
przekroczyć tzw. drugi próg ostrożnościowy. Wierzyciele od takich
pożyczkobiorców mogą zażądać wyższej premii za zwiększone ryzyko spłaty
zadłużenia. Wyliczono, że każdy dodatkowy punkt relacji długu do PKB
pociąga za sobą wzrost premii dla inwestorów za ryzyko pożyczki od 1,2
do 1,6 punktów procentowych. Pożyczający musi być więc wiarygodny, bo
może zapłacić podwójnie i wpaść w potworną spiralę zadłużenia. Mamy
konstytucyjny zapis, a także zapis unijny, że dług publiczny nie może
przekraczać 60 proc. PKB. Przejście przez ten próg byłoby przekroczeniem
ostatniego, trzeciego progu ostrożnościowego, jeśli tak rzeczywiście by
się stało, następny budżet (według wspomnianych zapisów) musiałoby
zostać skonstruowany bez uwzględniania jakiegokolwiek deficytu. To
przecież nierealne. Przypomnijmy, że rok temu Ecofin, czyli ministrowie
finansów Unii Europejskiej, dali Polsce czas do 2012 r. na doprowadzenie
deficytu budżetowego do granicy poniżej granicy 3 proc. PKB (mamy 7
proc.). Po przekroczeniu 60 proc. długu publicznego w relacji do PKB,
jak już nieraz pisaliśmy na stronach poświęconych gospodarce, sytuację
mielibyśmy dramatyczną, ponieważ rząd zostałby zobligowany do
oszczędności rujnujących gospodarkę, m.in. nie byłoby mowy o
jakiejkolwiek działalności prorozwojowej. Kto wie, czy nas w
przekroczenie trzeciego progu ostrożnościowego rząd nie wpakuje,
ponieważ od miesięcy nie podejmuje żadnych ważnych decyzji dotyczących
naprawy finansów publicznych. Zadawala się mizdrzeniem do elektoratu,
żeby wygrać wszystkie możliwe wybory. Tymczasem finanse publiczne
zapadają się coraz głębiej w grzęzawisko.

Wiesława Mazur
Artykuł ukazał się w tygodniku "Nasza Polska" Nr 35 (774) z dnia 31
sierpnia 2010 r.

Długi trzeba spłacać, ale tylko te, które się zaciągnęło, a nie te, które sobie zaciągnęła banda przekrętasów do spółki z cwaniakami wierzycielami.
Otóż jest tak, że ten co pożycza czasem traci pieniądze.
Jak pożyczył złodziejom, by okantować normalnych ludzi, to jako wspólnik złodziei nie powinien ich juz zobaczyć.
Tylko Polacy musza uwierzyć, że długów zaciągniętych przez rzezimieszków nie powinni spłacać.
I co nam zrobią?
Wiecej nie pożyczą?
Tym lepiej.
Prywatnego majątku nie mogą zająć, a państwowego się nie odważą.

Alex

Data: 2010-09-06 19:32:13
Autor: dK
Grzęzawisko wielkości 770 miliardów

Użytkownik "Alex" <parus@poczta.onet.pl> napisał w wiadomości news:4c85222b$0$21006$65785112news.neostrada.pl...

Użytkownik "u2" <u_2@o2.pl> napisał w wiadomości news:4c85112f$0$20991$65785112news.neostrada.pl...
http://www.bibula.com/?p=26620

Dług publiczny rośnie. W ciągu jednego dnia zadłużenie Polski zwiększa
się o ok. 270 mln zł! Uświadomienie sobie tego może człowieka przyprawić
o ciężki ból głowy. Można temu przeciwdziałać, licząc na cudowne
przyspieszenie gospodarki o ładnych kilka procent, wtedy rząd mógłby
nazbierać więcej pieniędzy z podatków (ekonomiści mówią wówczas o
wysokim wzroście produktu krajowego brutto). Można też - i tego chwyta
się rząd Tuska - spróbować prywatyzacji na potęgę, ale tutaj nasuwa się
refleksja, co będzie, jak już wszystko zostanie sprzedane? Nad głową
każdego z nas wisi zadłużenie, które zbliża się do 20 tys. zł, wobec
12,2 tys. zł, w 2005 r. i 7,3 tys. zł w roku 2000. Dług publiczny Polski
na koniec tego roku na pewno będzie wynosił ponad 770 mld zł -
powiedzieli "Naszej Polsce" analitycy.

W ostatnich latach dług eksploduje

 Stan finansów Polski jest zły, a nawet bardzo zły - nie kryje w
licznych wywiadach prof. Krzysztof Rybiński ze Szkoły Głównej Handlowej.
Powiedzmy to, o czym mówi dzisiaj wiele osób: dług publiczny jest dziś o
wiele wyższy niż za Edwarda Gierka. Wchodziliśmy w kapitalizm z długiem
w wysokości 1,1 tys. dolarów na głowę Polaka. Ponad dwadzieścia lat temu
dług publiczny wynosił 42,2 mld dolarów. Trzeba pamiętać, że dług
zaciągnięty przez każdy rząd jest taki, jak każdy inny - należy go
spłacić. W marcu ub. roku Polska spłaciła ostatnią ratę długów
zaciągniętych w latach 70. wobec Klubu Paryskiego, czyli wierzycieli
rządowych. Do spłacenia pozostaje jeszcze zadłużenie wobec banków
komercyjnych. Ten dług wynosi 340 mln dolarów i musi zostać uregulowany
do 2024 r. W III RP, jak wiadomo, zadłużyliśmy się na nowo, zadłużenie
zagraniczne skarbu państwa na początku ub. roku wynosiło ponad 46,35 mld
dolarów, zadłużenie krajowe 122,57 mld dolarów. Razem - 168,92 mld
dolarów. Minęło półtora roku i widzimy, co się dzieje, dług niemal
eksploduje. Polska stała się prawdziwym dłużnym grzęzawiskiem, ostatnie
lata mocno nas pogrążyły, jeszcze trochę i trudno będzie wysunąć nos nad
gęste, dłużne błoto. Tyle go jest, że nasze długi spłacać za nas będą
dzieci i wnuki, a kto wie, czy i nie prawnuki.

Mamy rząd kochający biurokrację

Szczególnie szybki przyrost długu obserwujemy od trzech lat. Zadłużenie,
w porównaniu do tego, co było, niezwyczajnie szybko zaczęło w tym czasie
przyrastać w całym sektorze finansów publicznych, eksplodowało
szczególnie zadłużenie krajowe, łącznie ze zobowiązaniami samorządów
oraz zadłużenie zagraniczne. Zaciągnęliśmy nowe wielkie zobowiązanie
finansowe, jakie tylko się dało: krótkoterminowe, długoterminowe i
średnioterminowe, których przyrost jest ściśle powiązany z występowaniem
deficytów budżetowych. Kto jest temu winien? Kolejne rządy z ich marną,
niecelną polityką finansową Od dawna nie umiemy żyć bez rosnącego długu
publicznego (nie tylko zresztą my, inni też, patrzmy jednak przede
wszystkim na siebie i nie przyrównujmy sytuacji Polski do sytuacji np.
do Stanów Zjednoczonych, bo to śmieszne), ponieważ co roku pożyczamy
więcej pieniędzy niż ich jesteśmy w stanie pozyskać do państwowej kasy.
Dług publiczny jest niczym innym, jak zsumowaniem nadmiernych apetytów
wyrażających się deficytami budżetowymi, wydatków ponad stan, państwa i
instytucji publicznych. W przyjmowanych corocznie przez Sejm ustawach
budżetowych rządy z góry zakładają, że wydatki i wpływy do państwowej
kasy absolutnie się nie zbilansują i trzeba wyciągnąć ręce po pożyczki,
sprzedając coraz więcej obligacji i bonów skarbowych, prywatyzować za
wszelka cenę. W br. Polacy pracowali więcej niż pół roku na wydatki
zaplanowane przez rząd. Tylko czekać, kiedy będą pracować na te wydatki
cały boży rok. A rząd ze swojej strony sobie nie żałuje, tworzy
dziesiątki tysięcy dodatkowych etatów urzędniczych w administracji
państwowej, które w 2010 r. będą kosztowały budżet państwa ponad 4 mld
zł. Mówi się już o Platformie Obywatelskiej, jako o partii wspierającej
i rozwijającej w Polsce machinę biurokratyczną. Okazuje się, że
liberalizm nie jedno ma imię.

Banki mogą zająć "część państwa"?

W miarę wzrostu długu publicznego rosną koszty jego obsługi. W tym roku
spłaty rat i odsetek kapitałowych pochłoną 35 mld zł. Rząd Donalda Tuska
wytworzył w tym roku niebywałą dziurę budżetową, która rozrosła się do
100 mld zł, 50 mld zł umieszczone zostało w budżecie, a drugie 50 mld zł
to są deficyty jednostek samorządów terytorialnych i ogromne kwoty
wypchnięte poza budżet, przy pomocy tzw. kreatywnej księgowości.
Tegoroczna "dziura" powiększy wydatnie państwowy dług publiczny. Czy tak
może dziać się bez końca? I czy państwo może zbankrutować? Na
internetowych stronach Narodowego Banku Polskiego informują, że państwo
zbankrutować nie może, ale dodają, że "za niespłacone długi wierzyciele
mogą zająć część państwa". Bez wojny międzynarodowe instytucje
finansowe, czyli m.in. banki, mogłyby zająć "część państwa", brzmi to
niezbyt zrozumiale, ale jednak niepokojąco, bo nie wiadomo, czym banki,
nie posiadając konwencjonalnych armat, będą do nas strzelać? I czy
chodzi o ziemię? A jeśli tak, to z ludźmi czy może raczej "oczyszczoną",
bez nich? Jeżeli jednak z ludźmi, czy mogą być wśród nich np. emeryci i
czy będą mieli zagwarantowane swoje świadczenia albo czy banki zechcą
przyjąć pod swój dach także osoby chore? Poruszamy się wśród
niedomówień. A może jest mowa "tylko" o ewentualnym zajęciu przez
instytucje finansowe zakładów przemysłowych i kopalń znajdujących się
jeszcze w portfelu resortu skarbu? Niedługo będzie w tym portfelu ziało
pustką, wszystko, co tam mają, zostanie upłynnione.

Ecofin dał Polsce czas do 2012 r.

Analitycy podają zazwyczaj wysokość długu publicznego, w relacji do PKB
(tj. wartości tego wszystkiego, co wyprodukujemy w ciągu roku). Na
podstawie danych z ostatnich siedmiu miesięcy prognozują, że dług
publiczny na koniec 2010 r. zbliży się do 55 proc. PKB i może
przekroczyć tzw. drugi próg ostrożnościowy. Wierzyciele od takich
pożyczkobiorców mogą zażądać wyższej premii za zwiększone ryzyko spłaty
zadłużenia. Wyliczono, że każdy dodatkowy punkt relacji długu do PKB
pociąga za sobą wzrost premii dla inwestorów za ryzyko pożyczki od 1,2
do 1,6 punktów procentowych. Pożyczający musi być więc wiarygodny, bo
może zapłacić podwójnie i wpaść w potworną spiralę zadłużenia. Mamy
konstytucyjny zapis, a także zapis unijny, że dług publiczny nie może
przekraczać 60 proc. PKB. Przejście przez ten próg byłoby przekroczeniem
ostatniego, trzeciego progu ostrożnościowego, jeśli tak rzeczywiście by
się stało, następny budżet (według wspomnianych zapisów) musiałoby
zostać skonstruowany bez uwzględniania jakiegokolwiek deficytu. To
przecież nierealne. Przypomnijmy, że rok temu Ecofin, czyli ministrowie
finansów Unii Europejskiej, dali Polsce czas do 2012 r. na doprowadzenie
deficytu budżetowego do granicy poniżej granicy 3 proc. PKB (mamy 7
proc.). Po przekroczeniu 60 proc. długu publicznego w relacji do PKB,
jak już nieraz pisaliśmy na stronach poświęconych gospodarce, sytuację
mielibyśmy dramatyczną, ponieważ rząd zostałby zobligowany do
oszczędności rujnujących gospodarkę, m.in. nie byłoby mowy o
jakiejkolwiek działalności prorozwojowej. Kto wie, czy nas w
przekroczenie trzeciego progu ostrożnościowego rząd nie wpakuje,
ponieważ od miesięcy nie podejmuje żadnych ważnych decyzji dotyczących
naprawy finansów publicznych. Zadawala się mizdrzeniem do elektoratu,
żeby wygrać wszystkie możliwe wybory. Tymczasem finanse publiczne
zapadają się coraz głębiej w grzęzawisko.

Wiesława Mazur
Artykuł ukazał się w tygodniku "Nasza Polska" Nr 35 (774) z dnia 31
sierpnia 2010 r.

Długi trzeba spłacać, ale tylko te, które się zaciągnęło, a nie te, które sobie zaciągnęła banda przekrętasów do spółki z cwaniakami wierzycielami.
Otóż jest tak, że ten co pożycza czasem traci pieniądze.
Jak pożyczył złodziejom, by okantować normalnych ludzi, to jako wspólnik złodziei nie powinien ich juz zobaczyć.
Tylko Polacy musza uwierzyć, że długów zaciągniętych przez rzezimieszków nie powinni spłacać.
I co nam zrobią?
Wiecej nie pożyczą?
Tym lepiej.
Prywatnego majątku nie mogą zająć, a państwowego się nie odważą.

Jesteś pewny?
Mogą nam też niczego nie sprzedać np. ropy.
Mogą nałożyć embargo. Zamknąć granice itd itd.
Takie PiSdolskie myśłenie to prosta droga do unii ... z Koreą Północną

dK

Data: 2010-09-06 19:47:29
Autor: u2
Grzęzawisko wielkości 770 miliardów
W dniu 2010-09-06 19:32, dK pisze:
Jesteś pewny?
Mogą nam też niczego nie sprzedać np. ropy.
Mogą nałożyć embargo. Zamknąć granice itd itd.
Takie PiSdolskie myśłenie to prosta droga do unii ... z Koreą Północną


A to dlaczego uważasz, że przedpiśca wyraża opinie PiS-u ?

Długi należy spłacać, ale lepiej ich wcale nie zaciągać. A 270 mln
przybywającego comiesięcznie długu powinno być ostrzeżeniem dla
rządzącej pełobandy, ale niestety nie jest. Byle ciemnogród wybrał ich
ponownie.

Data: 2010-09-06 20:54:03
Autor: jadrys
Grzęzawisko wielkości 770 miliardów
  W dniu 2010-09-06 19:47, u2 pisze:



Długi należy spłacać, ale lepiej ich wcale nie zaciągać. A 270 mln
przybywającego comiesięcznie długu powinno być ostrzeżeniem dla
rządzącej pełobandy, ale niestety nie jest. Byle ciemnogród wybrał ich
ponownie.

Tu akurat bym usprawiedliwił Tuska i jego rząd. Ma trudny okres rządzenia. Te powodzie i inne tego typu sprawy. Na pewno nie można powiedzieć ze nie próbuje oszczędzać gdzie tylko może. Nawet nie zawahał się szukac oszczędności w tej "świętej krowie" jaka jest armia.

--
Kapitalizm jest chorobą (zarazą) z którą należy walczyć..
Instalując Linuksa na swoim komputerze robisz pierwszy krok w tym kierunku..

Data: 2010-09-06 20:57:27
Autor: u2
Grzęzawisko wielkości 770 miliardów
W dniu 2010-09-06 20:54, jadrys pisze:
Tu akurat bym usprawiedliwił Tuska i jego rząd. Ma trudny okres
rządzenia. Te powodzie i inne tego typu sprawy. Na pewno nie można
powiedzieć ze nie próbuje oszczędzać gdzie tylko może. Nawet nie zawahał
się szukac oszczędności w tej "świętej krowie" jaka jest armia.

Z tym, że zamiast strat ca. 14 mld wystarczyło wydać 2 mld na
zapobieżenie powodziom dwa lata wcześniej.

Tusk i jego pełobanda to szkodnicy, których należy tępić.

Data: 2010-09-08 20:47:18
Autor: jadrys
Grzęzawisko wielkości 770 miliardów
  W dniu 2010-09-06 20:57, u2 pisze:
W dniu 2010-09-06 20:54, jadrys pisze:
Tu akurat bym usprawiedliwił Tuska i jego rząd. Ma trudny okres
rządzenia. Te powodzie i inne tego typu sprawy. Na pewno nie można
powiedzieć ze nie próbuje oszczędzać gdzie tylko może. Nawet nie zawahał
się szukac oszczędności w tej "świętej krowie" jaka jest armia.
Z tym, że zamiast strat ca. 14 mld wystarczyło wydać 2 mld na
zapobieżenie powodziom dwa lata wcześniej.

Tusk i jego pełobanda to szkodnicy, których należy tępić.

Myślę że żaden po 89 roku rząd nie był propolski. Wszystkie w większy czy mniejszy sposób działały na  szkodę kraju.

--
Kapitalizm jest chorobą (zarazą) z którą należy walczyć..
Instalując Linuksa na swoim komputerze robisz pierwszy krok w tym kierunku..

Grzęzawisko wielkości 770 miliardów

Nowy film z video.banzaj.pl więcej »
Redmi 9A - recenzja budżetowego smartfona