Grupy dyskusyjne   »   pl.rec.rowery   »   Harpagan 42

Harpagan 42

Data: 2011-10-17 11:33:18
Autor: Wilk
Harpagan 42
Zapraszam na spojrzenie na tą znaną imprezę oczami debiutanta. Warunki
na trasie mocno dały w kość, co widać choćby po wynikach najlepszych:
http://wilk.bikestats.pl/


A jako, że na tej trasie zupełnie mi padły klocki w tylnym hamulcu, a
w przednim już niewiele im życia pozostało - proszę o jakieś typy w
tej mierze. Hamulce Shimano M445, a zależy mi na długim życiu klocka i
sensownym hamowaniu na mokro, najlepiej bez piszczenia. Czy np.
KoolStopy D620 to propozycja warta swojej ceny?
--
http://www.wyprawyrowerowe.neostrada.pl

Data: 2011-10-17 21:07:06
Autor: Dominik Mirowski
Harpagan 42
Wilk wyklepał(a) :
Zapraszam na spojrzenie na tą znaną imprezę oczami debiutanta. Warunki
na trasie mocno dały w kość, co widać choćby po wynikach najlepszych:
http://wilk.bikestats.pl/

Hyhy, ja po 70km z buta stwierdziłem, że już mam dosyć i na rower nie wsiadłem ;).
--
Dominik Mirowski
www.light-test.info

Data: 2011-10-18 03:54:21
Autor: Wilk
Harpagan 42
On 17 Paź, 21:07, "Dominik Mirowski" <spam.t...@ipv4.pl> wrote:

Hyhy, ja po 70km z buta stwierdziłem, że już mam dosyć i na rower nie
wsiadłem ;).

Piesza i mieszana trasa miała jeszcze gorzej - bo wyruszali jeszcze
nocą, gdy całkiem sporo padało. W dzień wszędzie w terenie było błoto,
ale przynajmniej deszczu niewiele
--
http://www.wyprawyrowerowe.neostrada.pl

Data: 2011-10-17 22:04:48
Autor: ...::QRT::...
Harpagan 42
Dnia Mon, 17 Oct 2011 11:33:18 -0700 (PDT), Wilk napisał(a):

Hamulce Shimano M445, a zależy mi na długim życiu klocka i
sensownym hamowaniu na mokro, najlepiej bez piszczenia. Czy np.
KoolStopy D620 to propozycja warta swojej ceny?

Nie powiem ci o konkretnych typach ale IMO nalepsze i najtrwalsze klocki to klocki metaliczne. Zadne tam zywiczne, organiczne, pólmetalowe i inne
takie. żeby było śmieszniej producenci zamienników dość często nie chwalą
sie tym wprost typem klocków tylko coś motają o zastosowaniach, sile ect.

Data: 2011-10-17 22:07:20
Autor: ...::QRT::...
Harpagan 42
Dnia Mon, 17 Oct 2011 22:04:48 +0200, ...::QRT::... napisał(a):

Dnia Mon, 17 Oct 2011 11:33:18 -0700 (PDT), Wilk napisał(a):

Hamulce Shimano M445, a zależy mi na długim życiu klocka i
sensownym hamowaniu na mokro, najlepiej bez piszczenia. Czy np.
KoolStopy D620 to propozycja warta swojej ceny?

Nie powiem ci o konkretnych typach ale IMO nalepsze i najtrwalsze klocki to klocki metaliczne. Zadne tam zywiczne, organiczne, pólmetalowe i inne
takie. żeby było śmieszniej producenci zamienników dość często nie chwalą
sie tym wprost typem klocków tylko coś motają o zastosowaniach, sile ect.

A jeszcze jedno - klocki metaliczne shimano sa IMO bardzo dobre - ty na
pewno w komplecie z rowerem/ nowymi hamulcami miałeś zywiczne. Zywiczne jak jest sucho to zasadniczo dają rade, ale przy mokrej pogodzie
znikają błyskawicznie.

Data: 2011-10-18 03:56:35
Autor: Wilk
Harpagan 42
On 17 Paź, 22:07, "...::QRT::..." <ni...@m.mejla> wrote:

A jeszcze jedno - klocki metaliczne shimano sa IMO bardzo dobre - ty na
pewno w komplecie z rowerem/ nowymi hamulcami miałeś zywiczne.
Zywiczne jak jest sucho to zasadniczo dają rade, ale przy mokrej pogodzie
znikają błyskawicznie.

Tak - to były klocki żywiczne, teraz zainstaluję jakieś metaliczne (bo
jak widzę mają dużo lepsze opinie) - i zobaczę jak sie będą
sprawowały. Ale pewnie na jakieś cuda nie ma co liczyć, przy pewnym
rodzaju pogody wszystko leci dużo szybciej niż normalnie ;)
--
http://www.wyprawyrowerowe.neostrada.pl

Data: 2011-10-18 13:51:13
Autor: Alfer_z_pracy
Harpagan 42
Wilk napisał:
Ale pewnie na jakieś cuda nie ma co liczyć, przy pewnym rodzaju pogody wszystko leci dużo szybciej niż normalnie ;)

Cuda nie cuda ale żywiczne (czy też półmetaliczne) zjechałem w górach już w połowei pierwszego mokrego dnia. Po przesiadce na metaliczne, kilka dni w górach ich nie uszczknęły, musiałbym zajrzeć do hamulców ale jeżdżą do dziś i chyba jest ich wciąż całkiem sporo. Jeśli interesuje Cię konkretny model to też muszę sprawdzić, ale zdaje się że Ashimy i coś jeszcze. Niestety w wodzie piszczą. Używam ich w hamulcach XT z tarczami Ashimy i ważę pewnie ze 30 kg więcej od Ciebie więc z ich trwałości powinieneś być zadowolony.

Pzdr
A.

Data: 2011-10-18 15:06:12
Autor: MadMan
Harpagan 42
Dnia Tue, 18 Oct 2011 13:51:13 +0200, Alfer_z_pracy napisał(a):

Jeśli interesuje Cię konkretny model to też muszę sprawdzić, ale zdaje się że Ashimy

Prawdopodobnie Accent to Ashima. Przynajmniej w klockach do V-brake tak
jest. --
Pozdrawiam,
Damian Karwot         damian.karwot (at) gmail kropa com
JabberID: damian.karwot (at) jabster kropa pl
Tlen: madman1985, GG: 2283138

Data: 2011-10-18 11:53:50
Autor: Ryszard Mikke
Harpagan 42
Wilk <m-wolff@wp.pl> napisał(a):
Zapraszam na spojrzenie na t=B1 znan=B1 imprez=EA oczami debiutanta. Warunk=
i
na trasie mocno da=B3y w ko=B6=E6, co wida=E6 cho=E6by po wynikach najlepsz=
ych:
http://wilk.bikestats.pl/


A jako, =BFe na tej trasie zupe=B3nie mi pad=B3y klocki w tylnym hamulcu, a
w przednim ju=BF niewiele im =BFycia pozosta=B3o - prosz=EA o jakie=B6 typy=
 w
tej mierze. Hamulce Shimano M445, a zale=BFy mi na d=B3ugim =BFyciu klocka =
i
sensownym hamowaniu na mokro, najlepiej bez piszczenia. Czy np.
KoolStopy D620 to propozycja warta swojej ceny?
--
http://www.wyprawyrowerowe.neostrada.pl

Na kazda pogode, to najlepiej mi sie sprawdzila chinszczyzna pod marka
"stop'n'go". Trzykolorowe, wszystkie kolory szarobure. Wyglada dosc oblesnie,
ale hamuje dobrze. Czerwone koolstopy hamuja tak samo, ale ani mi, ani
serwisowi nie udalo sie ich ustawic tak, zeby nie piszczaly straszliwie.
Trzykolorowe klocki na kazda pogode od bodajze Accenta (a w kazdym razie cos z
grupy Velo) hamuja slabiej od obu i piszcza mniej od koolstopow, za to
najlatwiej je dostac w Warszawie - mam je w tej chwili.

--
rmikke

--


Data: 2011-10-18 11:55:56
Autor: Ryszard Mikke
Harpagan 42
Ryszard Mikke <rmikke@WYTNIJ.gazeta.pl> napisał(a):
Wilk <m-wolff@wp.pl> napisał(a): > Zapraszam na spojrzenie na t=B1 znan=B1 imprez=EA oczami debiutanta. Warunk=
> i
> na trasie mocno da=B3y w ko=B6=E6, co wida=E6 cho=E6by po wynikach najlepsz=
> ych:
> http://wilk.bikestats.pl/
> > > A jako, =BFe na tej trasie zupe=B3nie mi pad=B3y klocki w tylnym hamulcu, a
> w przednim ju=BF niewiele im =BFycia pozosta=B3o - prosz=EA o jakie=B6 typy=
>  w
> tej mierze. Hamulce Shimano M445, a zale=BFy mi na d=B3ugim =BFyciu klocka =
> i
> sensownym hamowaniu na mokro, najlepiej bez piszczenia. Czy np.
> KoolStopy D620 to propozycja warta swojej ceny?
> --
> http://www.wyprawyrowerowe.neostrada.pl

Na kazda pogode, to najlepiej mi sie sprawdzila chinszczyzna pod marka
"stop'n'go". Trzykolorowe, wszystkie kolory szarobure. Wyglada dosc oblesnie,
ale hamuje dobrze. Czerwone koolstopy hamuja tak samo, ale ani mi, ani
serwisowi nie udalo sie ich ustawic tak, zeby nie piszczaly straszliwie.
Trzykolorowe klocki na kazda pogode od bodajze Accenta (a w kazdym razie cos z
grupy Velo) hamuja slabiej od obu i piszcza mniej od koolstopow, za to
najlatwiej je dostac w Warszawie - mam je w tej chwili.

A przepraszam, Wy zdaje sie o tarczowkach, a ja o V-brake...

--
rmikke

--


Data: 2011-10-21 19:31:40
Autor: Krzysztof Olszak
Harpagan 42
W dniu 2011-10-18 13:55, Ryszard Mikke pisze:

A przepraszam, Wy zdaje sie o tarczowkach, a ja o V-brake...


Nic nie szkodzi. Tak informacja też się przyda. Jeszcze nie wszyscy jeżdżą z tarczowymi.

Krzysztof

Data: 2011-10-18 22:42:41
Autor: Wojtek Paszkowski
Harpagan 42

"Wilk" <m-wolff@wp.pl> wrote in message news:8acddcaa-89ee-4671-8652-0e3a9e8f3c16v15g2000vbm.googlegroups.com...

Hamulce Shimano M445, a zależy mi na długim życiu klocka i
sensownym hamowaniu na mokro, najlepiej bez piszczenia. Czy np.
KoolStopy D620 to propozycja warta swojej ceny?

kulstop założony przed samym Harpem wyglądał wczoraj tak:

https://picasaweb.google.com/lh/photo/lILe4eA0AaCVhwVtYd3VNA?feat=directlink

Podejrzewam lepkie błoto przy PK9 jako głównego winowajcę. Dolna goleń amortyzatora też nieźle wytarta. Gdyby takiego g..na było więcej, to pewnie amor czy ramę można byłoby sobie skasować.

Co do klocków - po parudziesięciu zużytych egzemplarzach nie widzę za bardzo różnicy, czy są żywiczne, czy metaliczne. I jedne i drugie będą chodziły do u.ś. w normalnych warunkach, a jak trafi się syf jak na Harpie czy deszcz w górach - to posypią się w jeden dzień (albo i szybciej). Moim zdaniem, jesienią nie ma sensu inwestować w drogie klocki - lepiej zaopatrzyć się w większą ilość tanich - byle takich, coby jako-tako hamowały.

Wycia tarczówek na mokro raczej ciężko uniknąć przy skuteczniejszych okładzinach.

pozdr

Data: 2011-10-19 03:11:39
Autor: Wilk
Harpagan 42
On 18 Paź, 22:42, "Wojtek Paszkowski" <wo...@pocztanawirtualnej.pl>
wrote:

Podejrzewam lepkie błoto przy PK9 jako głównego winowajcę. Dolna goleń
amortyzatora też nieźle wytarta. Gdyby takiego g..na było więcej, to pewnie
amor czy ramę można byłoby sobie skasować.

No właśnie - też mi się wydaje, że są takie warunki (przede wszystkim
takie błota), gdzie każde klocki padną błyskawicznie; niemniej
generalnie jak widzę z opinii klocki metaliczne żyją przeciętnie sporo
dłużej.

Natomiast jestem ciekaw czy używał ktoś tarcz dedykowanych tylko do
klocków żywicznych (takie mam) z klockami metalicznymi? Czy to tylko
wybieg Shimano, by wydawać więcej na mniej żywotne klocki, czy też
rzeczywiście nie powinno się tego ze sobą mieszać?
--
http://www.wyprawyrowerowe.neostrada.pl

Data: 2011-10-19 14:13:54
Autor: ...::QRT::...
Harpagan 42
Dnia Wed, 19 Oct 2011 03:11:39 -0700 (PDT), Wilk napisał(a):

On 18 Paź, 22:42, "Wojtek Paszkowski" <wo...@pocztanawirtualnej.pl>
wrote:

Podejrzewam lepkie błoto przy PK9 jako głównego winowajcę. Dolna goleń
amortyzatora też nieźle wytarta. Gdyby takiego g..na było więcej, to pewnie
amor czy ramę można byłoby sobie skasować.

No właśnie - też mi się wydaje, że są takie warunki (przede wszystkim
takie błota), gdzie każde klocki padną błyskawicznie; niemniej
generalnie jak widzę z opinii klocki metaliczne żyją przeciętnie sporo
dłużej.

Natomiast jestem ciekaw czy używał ktoś tarcz dedykowanych tylko do
klocków żywicznych (takie mam) z klockami metalicznymi? Czy to tylko
wybieg Shimano, by wydawać więcej na mniej żywotne klocki, czy też
rzeczywiście nie powinno się tego ze sobą mieszać?

ponoć tarcza do zywicznych jest bardziej miękka wtedy faktycznie może się
szybciej zużywać; ktoś kiedyś tutaj pisał ze widać na krawędziach jakieś
farfocle metalu.
 Swego czasu miałem tarcze do klocków metalicznych ale jak mi sie pogieła
(gruby kij sie w nią wkręcił - na szczescie z tyłu:) to zastąpiłem
najtańszą shimanowską. Jedziałem tak troche i jakoś nie widze by w na
dystansie powiedzmy 5-10tyś km były jakieś niepokojące objawy zużycia.

Data: 2011-10-19 09:56:30
Autor: ...::QRT::...
Harpagan 42
Dnia Tue, 18 Oct 2011 22:42:41 +0200, Wojtek Paszkowski napisał(a):

Co do klocków - po parudziesięciu zużytych egzemplarzach nie widzę za bardzo różnicy, czy są żywiczne, czy metaliczne. I jedne i drugie będą chodziły do u.ś. w normalnych warunkach, a jak trafi się syf jak na Harpie czy deszcz w górach - to posypią się w jeden dzień (albo i szybciej).

moim zdaniem różnica jest zasadnicza. Owszem jak jest syf to wszystkie dość
szybko sie zużywają ale w syfie metaliki i tak IMHO ciagną kilka razy
dłużej niż żywiczne.

Data: 2011-10-20 00:47:39
Autor: Wojtek Paszkowski
Harpagan 42
"...::QRT::..." <nie.m@m.mejla> wrote in message
news:1t9olzq1fc999$.x08zt7u4h1y1.dlg40tude.net...

moim zdaniem różnica jest zasadnicza. Owszem jak jest syf to wszystkie
dość
szybko sie zużywają ale w syfie metaliki i tak IMHO ciagną kilka razy
dłużej niż żywiczne.

"kilka razy" to zdecydowana przesada (osobiście najszybciej zdarzyło mi się
załatwić właśnie okładziny metaliczne). Przecież tak czy inaczej opiłki są
zatopione w "żywicy". Myślę, że różnicę bardziej można odczuć w sile
hamowania na mokrym niż żywotności.

Ale aby to dokładnie stwierdzić, pozostaje tylko eksperyment - czyli wziąć
koło z dynamopiastą, podłączyć źródło prądu, zacisnąć gumką klamkę hamulca,
polewać wodą z odpowiednią mieszanką mineralną symulującą żuławskie błoto -
i sprawdzać, kiedy się skończą okładziny ;)

pzodr

Data: 2011-10-20 15:52:31
Autor: ...::QRT::...
Harpagan 42
Dnia Thu, 20 Oct 2011 00:47:39 +0200, Wojtek Paszkowski napisał(a):

"...::QRT::..." <nie.m@m.mejla> wrote in message
news:1t9olzq1fc999$.x08zt7u4h1y1.dlg40tude.net...

moim zdaniem róşnica jest zasadnicza. Owszem jak jest syf to wszystkie
dość
szybko sie zużywają ale w syfie metaliki i tak IMHO ciagną kilka razy
dłużej niż żywiczne.

"kilka razy" to zdecydowana przesada (osobiście najszybciej zdarzyło mi się
załatwić właśnie okładziny metaliczne).

Nie wiem o jakich klockach mówimy ale używałem szimano. I zasadniczo było
to tak iż swego czasu jeździłem do pracy przez „góry i lasy”, na okrągłao
przez cały rok a trwało to jakieś 5 lat. Wówczas to poczyniłem swoje
najcenniejsze obserwacje dotyczące trwałości sprzętu i jakości jego pracy w
trudnych warunkach :)

I tak na jesieni w ziemie i wiosną kiedy syf jest najwiekszy klocki
żywiczne kończyły mi sie gdzieś tak po tygodniu (jakiejs 100km).
Metaliki ciągnęły naprawdę dużo dłużej - zmieniałem je mniej więcej tak 2x
na rok.  
Przecież tak czy inaczej opiłki są
zatopione w "żywicy". Myślę, że różnicę bardziej można odczuć w sile
hamowania na mokrym niż żywotności.

Nie jestem przekonany - poczas wypalania klocków w ogniu (gdy sie zasyfiły
olejem czy inną tłustą substancją) klocki żywiczne poprostu zaczynają
okrutnie śmierdzieć, a z matalikami nic takiego sie nie dzieje. Nagrzewają
sie bardzo mocno - ale żadnej podejrzanej woni nie wydzielają.

Data: 2011-10-19 16:34:35
Autor: Paweł Pontek
Harpagan 42 - czyli Wilk wjeżdża w teren II

Widzę, że coraz głębiej (dosłownie i w przenośni) wchodzisz w teren - brawo!

.... rozumiem, że dla szosowca - błoto - rzecz normalna dla turysty, musi wzbudzić tyle emocji.
:-)



Przeczytałem relację i muszę przyznać, że dawno się tak nie uśmiałem.

Szczególnie rozwaliły mnie następujące cytaty:


"Nad mapą wiele nie myślałem - szybko ruszam na trasę kierując się na migające przede mną światełka."
[->>> dobry sposób nawigacji]


"(...) dogania mnie grupka Dareckiego, na czym dobrze wyszedłem, bo by dobrze na punkt trafić trzeba było po prostu znać te rejony, w bok odchodziło tyle ścieżek, że mapa była bezużyteczna."
[->>> jak się nie umie korzystać z mapy to rzeczywiście jest bezużyteczna]


"Niewątpliwie bardzo wiele zależy tutaj od szczęścia, czy uda się załapać do mocnej grupki z osobą dobrze znającą teren imprezy (miejscowi mają niewątpliwie duże fory). Ja uczciwie przyznaję, że sporo na tym zyskałem, gdybym musiał nawigować tylko samodzielnie - byłoby znacznie gorzej."


"Bo właśnie IMO na osobistej znajomości terenu, przebiegu szlaków i bocznych dróg zyskuje się najwięcej, nie na umiejętności posługiwania się mapami. Bo te są marnej jakości, zupełnie niewystarczające do tak precyzyjnej nawigacji, za wielu dróg i ścieżek na nich brakuje. Trochę to taka sztuka dla sztuki - nawigowanie za pomocą kiepściutkich i niedokładnych map, ale w końcu to przecież impreza na orientację i to ją odróżnia od zwykłych zawodów rowerowych; tu nie liczą się tylko mocne płuca, ale i głowy trzeba dużo używać, procentuje także doświadczenie w tego typu imprezach. Choć niewątpliwie dużo bardziej wymierne byłyby wyniki takiej imprezy, gdzie każdy musiałby nawigować samodzielnie."

[->>> naprawdę myślisz, że lepsi co Ci co znają każdą ścieżkę w lesie, a nie po prostu umieją korzystać z mapy i kompasu ?!?]



Przy okazji przypomniałem sobie Twoje wywody nt. bezsensowności używania map, oraz kształtowania umiejętności klasycznej nawigacji w terenie.

Określanie przy tej okazji mojej skromnej osoby mianem "harcerza" - pominę bo to raczej traktuję jako słowa uznania.

Dziwię się, że nie użyłeś, tak zachwalanego przez Ciebie, niezawodnego i dającego ogromne możliwości GPS'a.


.... jak widać w terenie wychodzi szydło z worka :-)
PABLO

Data: 2011-10-19 08:14:09
Autor: Wilk
Harpagan 42 - czyli Wilk wjeżdża w teren II
On 19 Paź, 16:34, Paweł Pontek <ppon...@poczta.onet.pl> wrote:

[->>> naprawdę myślisz, że lepsi co Ci co znają każdą ścieżkę w lesie, a
nie po prostu umieją korzystać z mapy i kompasu ?!?]

Przy okazji przypomniałem sobie Twoje wywody nt. bezsensowności używania
map, oraz kształtowania umiejętności klasycznej nawigacji w terenie..

Określanie przy tej okazji mojej skromnej osoby mianem "harcerza" -
pominę bo to raczej traktuję jako słowa uznania.

Dziwię się, że nie użyłeś, tak zachwalanego przez Ciebie, niezawodnego i
dającego ogromne możliwości GPS'a.


... jak widać w terenie wychodzi szydło z worka :-)
PABLO

Jak widać - to kolega PABLO nie ma pojęcia czym jest Harpagan.
Odnoszenie się do moich wypowiedzi odnośnie zastosowania tradycyjnej
nawigacji w turystyce w kontekście Harpagana - sensu nie ma. Harpagan
nie jest jazdą turystyczna - tylko zawodami NA ORIENTACJĘ, nie
nawiguje się na nim dlatego, że taka jest potrzeba - tylko dlatego że
takie sa reguły zawodów na orientację

 Bo Harpagan to nie jest turystyczna jazda z wykorzystaniem
umiejętności orientacyjnych - tylko to są trudne zawody rowerowe,
gdzie ludzie jadą na maksa swoich możliwości. Innymi słowy - liczy się
CZAS, dlatego osobista znajomość terenu jest tu sprawą kluczową i daje
sporą przewagę. Kiepskie i przestarzałe mapy wojskowe 1:100tys (jakie
mają wszyscy uczestnicy trasy rowerowej) nie nadają się do tak
precyzyjnej nawigacji, są niedokładne i nieaktualne, rozróżnienie
jakości dróg niewystarczające, za wielu ścieżek na nich brakuje.

A dlaczego nie używałem GPS? Tylko i wyłącznie z jednego powodu - jest
to ZAKAZANE, wolno go używać tylko do rejestracji śladu. Ten punkt
regulaminu właśnie dosadnie pokazuje jak wielką przewagę nad klasyczną
mapą i kompasikiem daje GPS. Nie jesteś na czasie z tą technologią, to
pewnie nie wiesz, że do nowszych odbiorników można wgrać większość map
rastrowych. Dlatego na GPS mamy nie tylko tą samą mapę - ale z
dokładnością do kilku metrów wiemy w którym miejscu się na niej
znajdujemy, co bije na głowę tradycyjną nawigację.

Liderami grupek na Harpaganie - są przede wszystkim ludzie z terenów w
którym odbywają się zawody, właśnie dlatego że świetnie znają te
tereny. Oczywiście, że umiejętność nawigacji jest tu istotna, ale bez
odpowiedniej "siły rowerowej" nie ma mowy o dobrym miejscu. By się
liczyć w tych zawodach postoje trzeba ograniczać do minimum, trzeba
także wybrać odpowiednią taktykę (zwycięzca np. odpuścił daleko
położone punkty i wygrał dzięki temu, że najmocniejsi utkwili na długo
w błocie na dalekim punkcie nr 9).

Umiejętność nawigacji - przy tak niedokładnych mapach i przy takiej
ilości uczestników nie jest aż tak ważna; z reguły zawsze ktoś jest
koło punktu i można się do niego podczepić czy spytać; czy tez pracuje
się nad nawigacją zespołowo (a w takim zespole oczywiście decydujące
zdanie ma człowiek znający dany rejon)
--
http://www.wyprawyrowerowe.neostrada.pl

Data: 2011-10-19 18:50:18
Autor: Paweł Pontek
Harpagan 42 - czyli Wilk wjeżdża w teren II

Michale,

W dniu 2011-10-19 17:14, Wilk pisze:

>
> Jak widać - to kolega PABLO nie ma pojęcia czym jest Harpagan.

Gdzie mnie do Ciebie - Krynicy Wszelkiej Mądrości!


Odnoszenie się do moich wypowiedzi odnośnie zastosowania tradycyjnej
nawigacji w turystyce w kontekście Harpagana - sensu nie ma. Harpagan
nie jest jazdą turystyczna - tylko zawodami NA ORIENTACJĘ, nie
nawiguje się na nim dlatego, że taka jest potrzeba - tylko dlatego że
takie sa reguły zawodów na orientację

i

> A dlaczego nie używałem GPS? Tylko i wyłącznie z jednego powodu - jest
> to ZAKAZANE

No to jaka nawigacja ma zastosowanie, bo z tego co piszesz to ani tradycyjna (mapa i kompas), ani nowoczesna (GPS)?

Z Twoich wcześniejszych wypowiedzi pozostaje mi domyślać się, że zastosowanie ma wyłącznie:

- jazda za migającymi światełkami
"Nad mapą wiele nie myślałem - szybko ruszam na trasę kierując się na migające przede mną światełka."

- podłączanie się po ludzi miejscowych znających teren
"(...) dogania mnie grupka Dareckiego, na czym dobrze wyszedłem, bo by dobrze na punkt trafić trzeba było po prostu znać te rejony, w bok odchodziło tyle ścieżek, że mapa była bezużyteczna."
"Niewątpliwie bardzo wiele zależy tutaj od szczęścia, czy uda się załapać do mocnej grupki z osobą dobrze znającą teren imprezy (miejscowi mają niewątpliwie duże fory). Ja uczciwie przyznaję, że sporo na tym zyskałem, gdybym musiał nawigować tylko samodzielnie - byłoby znacznie gorzej."

- "z reguły zawsze ktoś jest koło punktu i można się do niego podczepić czy spytać; czy tez pracuje się nad nawigacją zespołowo (a w takim zespole oczywiście decydujące zdanie ma człowiek znający dany rejon)"



Kiepskie i przestarzałe mapy wojskowe 1:100tys (jakie
mają wszyscy uczestnicy trasy rowerowej) nie nadają się do tak
precyzyjnej nawigacji, są niedokładne i nieaktualne, rozróżnienie
jakości dróg niewystarczające, za wielu ścieżek na nich brakuje.

Bzdura. Tak może twierdzić tylko ktoś, kto nie ma żadnego pojęcia o nawigacji w terenie. Nie sztuką jest nawigować na mapie, na której są zaznaczone wszystkie dróżki i ścieżki ... i pewnie dlatego właśnie takie mapy nie są używane na Harpaganie - jak sam stwierdziłeś:

"Bo Harpagan to nie jest turystyczna jazda z wykorzystaniem
umiejętności orientacyjnych - tylko to są trudne zawody rowerowe"
oraz "Harpagan nie jest jazdą turystyczna - tylko zawodami NA ORIENTACJĘ, nie nawiguje się na nim dlatego, że taka jest potrzeba - tylko dlatego że takie sa reguły zawodów na orientację"



A dlaczego nie używałem GPS? Tylko i wyłącznie z jednego powodu - jest
to ZAKAZANE, wolno go używać tylko do rejestracji śladu.

i

> Umiejętność nawigacji - przy tak niedokładnych mapach i przy takiej
> ilości uczestników nie jest aż tak ważna; z reguły zawsze ktoś jest
> koło punktu i można się do niego podczepić czy spytać; czy tez pracuje
> się nad nawigacją zespołowo (a w takim zespole oczywiście decydujące
> zdanie ma człowiek znający dany rejon)


Jak wynika z Twojej relacji, wystarczy podłączyć się pod innych uczestników i umiejętność nawigacji nie jest potrzebna w tych zawodach na orientację. To trochę obniża rangę zawodów lub ... uczciwość i honorowość co poniektórych uczestników, idących w ten sposób na łatwiznę.



Liderami grupek na Harpaganie - są przede wszystkim ludzie z terenów w
którym odbywają się zawody, właśnie dlatego że świetnie znają te
tereny.

Naprawdę tak myślisz?
:-))))))))))

Graba!
PABLO

Data: 2011-10-19 11:16:59
Autor: Wilk
Harpagan 42 - czyli Wilk wjeżdża w teren II
On 19 Paź, 18:50, Paweł Pontek <ppon...@poczta.onet.pl> wrote:

 > Jak widać - to kolega PABLO nie ma pojęcia czym jest Harpagan.

Gdzie mnie do Ciebie - Krynicy Wszelkiej Mądrości!

Startowałeś w tej imprezie?

No to jaka nawigacja ma zastosowanie, bo z tego co piszesz to ani
tradycyjna (mapa i kompas), ani nowoczesna (GPS)?

Na Harpaganie ma oczywiście zastosowanie nawigacja tradycyjna - ale
wynika to ze sztucznych ograniczeń regulaminowych. W realnym świecie -
nie ma z nawigacją GPS najmniejszych szans, nie bez powodu jest
obowiązkowym wyposażeniem statków, samolotów, turystów podróżujących w
ekstremalne rejony - mimo, że kiedyś też nawigowali tradycyjnie,
ratuje się w ten sposób wiele ludzkich istnień (poczytaj sobie o tych
setkach katastrof morskich, które wynikały z błędów nawigacyjnych..
Świat idzie do przodu, mało kto kaloryfer zamieni na kurną chatę. A
ludzi takich jak Ty wkurza, że dzięki GPS nawet największy dyletant w
nawigacji da sobie radę tak samo dobrze jak ktoś co nawigował przez
pół życia.


Z Twoich wcześniejszych wypowiedzi pozostaje mi domyślać się, że
zastosowanie ma wyłącznie:

- jazda za migającymi światełkami
"Nad mapą wiele nie myślałem - szybko ruszam na trasę kierując się na
migające przede mną światełka."

- podłączanie się po ludzi miejscowych znających teren
"(...) dogania mnie grupka Dareckiego, na czym dobrze wyszedłem, bo by
dobrze na punkt trafić trzeba było po prostu znać te rejony, w bok
odchodziło tyle ścieżek, że mapa była bezużyteczna."
"Niewątpliwie bardzo wiele zależy tutaj od szczęścia, czy uda się
załapać do mocnej grupki z osobą dobrze znającą teren imprezy (miejscowi
mają niewątpliwie duże fory). Ja uczciwie przyznaję, że sporo na tym
zyskałem, gdybym musiał nawigować tylko samodzielnie - byłoby znacznie
gorzej."

Wyciągasz zdania z kontekstu; oczywiście że wtedy gdy jechałem sam
(głównie końcówka trasy) - nawigowałem samodzielnie z mapą, gdy
jechałem z ludźmi znającymi lepiej teren - co oczywiste zdawałem się
na ich osąd sytuacji, jazda drużynowa to element tych zawodów. Tak jak
napisałem w tym wyścigu współpraca z innymi zawodnikami jest istotną
sprawą, raz jedni pomogą tobie - innym razem ty innym.
A nawigowanie po nieznanym terenie jest to czynność czasochłonna. I
wbrew pozorom wcale nie wymaga wielkiego doświadczenia, z tak
kiepskimi mapami - jest to w wielu przypadkach kwestia szczęścia, w
paru wypadkach nawet doświadczeni w tej imprezie zawodnicy z którymi
jechałem robili błędy, gdy ja dobrze jechałem

Bzdura. Tak może twierdzić tylko ktoś, kto nie ma żadnego pojęcia o
nawigacji w terenie. Nie sztuką jest nawigować na mapie, na której są
zaznaczone wszystkie dróżki i ścieżki ... i pewnie dlatego właśnie takie
mapy nie są używane na Harpaganie - jak sam stwierdziłeś:

To pojedź na kolejną imprezę - to się zmierzymy i zobaczymy jak nasze
umiejętności wyglądają w praktyce.  Bo mnie Twoje bajeczki o
konieczności posiadania ogromnego doświadczenia w tej kwestii za grosz
nie przekonują. Gadać o swoim doświadczeniu to każdy potrafi - ale
dopiero na takiej imprezie, gdzie swoje umiejętności można porównać w
realnym świecie z innymi widać co kto naprawdę w tej mierze potrafi.
Przyjmujesz wyzwanie czy poszukasz wykrętów?
--
http://www.wyprawyrowerowe.neostrada.pl

Data: 2011-10-19 21:47:26
Autor: Paweł Pontek
Harpagan 42 - czyli Wilk wjeżdża w teren II
W dniu 2011-10-19 20:16, Wilk pisze:


Na Harpaganie ma oczywiście zastosowanie nawigacja tradycyjna

Wreszcie napisałeś jakiś konkret - brawo!


ludzi takich jak Ty wkurza, że dzięki GPS nawet największy dyletant w
nawigacji da sobie radę tak samo dobrze jak ktoś co nawigował przez
pół życia.

.... nie mierz innych swoją miarą - to, że Ciebie wkurzają Ci którzy myślą inaczej niż Ty, nie oznacza, że inni mają takie same "objawy".

Dla Twojej wiedzy: mnie to po prostu śmieszy, a używanie tego typu zabawek w turystyce uważam za przejaw gadżeciarstwa.


Wyciągasz zdania z kontekstu;

Poza tymi zdaniami niewiele zostało już tego - jak to nazywasz - kontekstu.


jazda drużynowa to element tych zawodów. Tak jak
napisałem w tym wyścigu współpraca z innymi zawodnikami jest istotną
sprawą, raz jedni pomogą tobie - innym razem ty innym.

Czy klasyfikacja też jest drużynowa/zespołowa?

A nawigowanie po nieznanym terenie jest to czynność czasochłonna.

"złej baletnicy..."

Wydawało mi się, że na zawodach na orientację, umiejętność szybkiej i bezbłędnej nawigacji w nieznanym terenie jest jednym z dominujących kryteriów przy klasyfikacji zawodników.

Po co brałeś udział w zawodach, kiedy podważasz sens zapisów regulaminowych?

I
wbrew pozorom wcale nie wymaga wielkiego doświadczenia, z tak
kiepskimi mapami - jest to w wielu przypadkach kwestia szczęścia, w
paru wypadkach nawet doświadczeni w tej imprezie zawodnicy z którymi
jechałem robili błędy, gdy ja dobrze jechałem

Rozumiem, że to efekt szczęścia - o którym piszesz wyżej, a nie umiejętności, których wraz z zakazem używania GPS nie mogłeś użyć?



To pojedź na kolejną imprezę - to się zmierzymy i zobaczymy jak nasze
umiejętności wyglądają w praktyce.

Michał - znam swoją wartość i nie muszę co chwila sprawdzać się w różnego rodzaju zawodach, maratonach, długich dystansach, itp., po to tylko aby potwierdzać swoją ocenę własnych umiejętności. Gdybym lubił sport - zapewne startowałbym w zawodach. Rozumiem i podziwiam ludzi, którzy lubią rywalizację, ale tacy ludzie - wg mojej oceny - nie podważają regulaminu zawodów w których dobrowolnie biorą udział, starają się też samodzielnie sprostać wymaganiom - a nie podłączając się na innych usprawiedliwiając się "działaniami zespołowymi" :-)

Bo mnie Twoje bajeczki o
konieczności posiadania ogromnego doświadczenia w tej kwestii za grosz
nie przekonują.

Michał - a jaka to różnica, przecież dla Ciebie i tak nie ma najmniejszego znaczenia jaka jest prawda.

Gadać o swoim doświadczeniu to każdy potrafi

Rzeczywiście. Jesteś tego najlepszym przykładem.

- ale
dopiero na takiej imprezie, gdzie swoje umiejętności można porównać w
realnym świecie z innymi widać co kto naprawdę w tej mierze potrafi.

A co to jest "realny świat" - taki w którym Ty masz rację?

Michał - uwielbiam z Tobą "dyskutować". Dla samej dyskusji oczywiście bo jeżeli chodzi o meritum to jesteś świetnym przykładem kogoś kogo nie da się przekonać że "białe to białe, a czarne to czarne".

Jak widać po ostatnich dyskusjach na Preclu - granica absurdu nie istnieje.

Pozdrawiam,
PABLO

Data: 2011-10-19 14:14:09
Autor: Wilk
Harpagan 42 - czyli Wilk wjeżdża w teren II
On 19 Paź, 21:47, Paweł Pontek <ppon...@poczta.onet.pl> wrote:

> Na Harpaganie ma oczywiście zastosowanie nawigacja tradycyjna

Wreszcie napisałeś jakiś konkret - brawo!

Nie odpowiedziałeś na moje pytanie - startowałeś w tej imprezie? Czy
też znowu jak w przypadku dyskusji o strojach rowerowych zabierasz
autorytatywnie głos ich w ogóle nie używając?

Dla Twojej wiedzy: mnie to po prostu śmieszy, a używanie tego typu
zabawek w turystyce uważam za przejaw gadżeciarstwa.

Pewnie...
Strasznie to śmieszne, że ludzie chcą po prostu trafiać bezbłędnie do
celu. Zapomniałeś, że celem nawigacji nie jest nawigacja sama w sobie
- celem jest trafianie do celu. I jak wspomniałem GPS stosuje się
obecnie niemal we wszystkich dziedzinach życia w których jest
potrzebna nawigacja, szczególnie w tych, gdzie od trafności nawigacji
zależy ludzkie życie. GPS po prostu eliminuje większość ludzkich
błędów, na które podatni są nawet i bardzo doświadczeni ludzie.
A ludzie tacy jak Ty - przypominają mi mojego nauczyciela z liceum na
szkolnej wycieczce w górach, też zapalonego miłośnika takiej
nawigacji. Zła pogoda, szliśmy po szlaku, ale on się uparł, żeby
nawigować na azymut wg mapy po górach. W skrócie była to czysta strata
czasu, pobłądziliśmy parę razy zamiast trzymać się jak normalni ludzie
szlaku.

Po co brałeś udział w zawodach, kiedy podważasz sens zapisów regulaminowych?

Nie podważam ich sensu, tylko uważam to za sztukę dla sztuki, bez
specjalnego przełożenia na realne potrzeby nawigacyjne. Na podobnej
zasadzie funkcjonują np. rowery torowe w których nie wolno używać
przerzutek, choć wiadomo, że gdyby na to zezwolono wszyscy by je na
torze stosowali, ale decyduje tu tradycja. Bo sama kategoria "zawodów
na orientację" nie musi przecież oznaczać nawigacji za pomocą map
tradycyjnych; problem w tym, że wszyscy wiedzą, że z GPS-em byłyby to
po prostu zawody za proste, jechałoby się jak sznurku, dlatego jest
zakaz jego stosowania. Stąd by podnieść skalę trudności - daje się
kiepskie mapy o dużej skali, dla wszystkich jednakowe. Ale to prowadzi
do tego, że sporą rolę zaczyna odgrywać łut szczęścia..

Rozumiem, że to efekt szczęścia - o którym piszesz wyżej, a nie
umiejętności, których wraz z zakazem używania GPS nie mogłeś użyć?

Tak - sporo zalezy od szczęścia, nie uważam, że do nawigacji potrzeba
wieloletnich doświadczeń, nie jest to czarna magia. Człowiek jako tako
inteligentny i trochę obeznany z mapami topograficznymi da sobie z tym
radę, nie zapominaj, że ja na rowerze jeżdżę od wielu lat, a GPS
używam dopiero od połowy 2008, wcześniej musiałem nawigować ze
zwykłymi mapami; nieraz przejeżdżałem ogromne miasta z mapami o skali
1:300tys, a w 2009 całą Grecję (której mapy nie miałem na GPS)
pokonałem "z pamięci" i z mapą 1:4mln; nieraz musiałem sobie
samodzielnie radzić z nawigacją, bo nie miałem pieniędzy na serie
dokładnych map rejonów przez które jechałem; nieraz jeździłem ze
zwykłymi mapami topo w podwarszawskim terenie, mam jeszcze z tych
czasów całkiem pokaźną kolekcję wojskowych setek i dwusetek. Tak więc
nie jestem w te klocki totalnym amatorem. I dalej twierdzę, że
szczęście odgrywa tu sporą rolę, bo z tak niedokładnymi mapami nie da
się super-precyzjnie nawigować.


Zresztą najlepiej będzie sięgnąć po prostu po obrazowy przykład.. Tutaj
jest mapa którą dysponowali startujący:
http://www.harpagan.pl/arch_mapy/h42/h42_tr_200dpi.jpg

Obejrzyj sobie punkt numer 20 - Święty Kamień. Na mapie nie prowadzi
do niego żadna droga poza torami kolejowymi, na południe od punktu z
mapy widać ostre wzgórze. I co można tu zrobić? Zaryzykować albo jazdę
torami, albo jazdę drogą prowadzącą po wzgórzu i próbę forsowania
wzgórza w dół na azymut. W jaki sposób ta mapa pozwoli ocenić która
droga będzie dogodniejsza? Otóż - w żaden, ryzyk-fizyk. Ludzie
nieznający osobiście terenu - naszarpali się oczywiście torami, a ci
którzy wiedzieli co i jak - pojechali górą, bo wiedzieli, że jest tam
sensowny zjazd, który zaoszczędzi wiele czasu. I taka to jest właśnie
nawigacja, nie mając wcześniej tej wiedzy - na podstawie mapy nie
można było zakładać, że będzie tam droga, równie dobrze mogło być
zejście obrośnięte gęstymi krzakami, nie do przejścia; lub ostry klif
- i trzeba byłoby wracać długi odcinek terenem z powrotem.

I właśnie tak wyglądają realia niektórych punktów, potrzeba pewnego
szczęścia, oczywiście w miarę precyzyjną nawigacją można sobie sporo
dopomóc, ale pełnego sukcesu to nam nie zagwarantuje.


Michał - znam swoją wartość i nie muszę co chwila sprawdzać się w
różnego rodzaju zawodach, maratonach, długich dystansach, itp., po to
tylko aby potwierdzać swoją ocenę własnych umiejętności.

Byłem pewien, że się wykręcisz. To, że Ty znasz swoją wartość - nie
wątpię, tylko problem w tym, że nie jesteś w tej mierze wiarygodnym
sędzią. To, że Ty twierdzisz, że z niedokładną mapą dasz sobie radę
bez najmniejszego problemu - mało kogo przekona, widziałem na tych
zawodach błądzących ludzi bardziej doświadczonych od Ciebie. Łatwo
sobie wygłaszać takie teksty zza biurka, zupełnie inaczej to wygląda
na trasie, szczególnie przy takich warunkach atmosferycznych jakie
panowały na ostatnim Harpaganie. Takie zawody właśnie weryfikują
rzeczywiste umiejętności, jeśli naprawdę byłbyś w stanie jechać bez
żadnych kłopotów nawigacyjnych - bez problemu byłbyś w czołówce. Tylko
problem w tym, że w realnym życiu to wygląda trochę mniej różowo niż
przed komputerem.

> Gadać o swoim doświadczeniu to każdy potrafi

Rzeczywiście. Jesteś tego najlepszym przykładem.

Ja w przeciwieństwie do Ciebie - nie jestem przykładem pewnego rodzaju
"oszołomstwa". Chętnie próbuję wielu rzeczy, jak to się mówi jadałem
chleb z niejednego pieca - jeździłem na rowerze w ciuchach cywilnych,
jeździłem w rowerowych; jeździłem z ogromnym bagażem i zapasami
jedzenia na parę dni; jeździłem i z 10kg bez sakw. Kocham jazdę po
szosie, a mimo to kupiłem rower górski i próbuję swoich sił również w
terenie, mimo że szosę wolę bardziej. Jeżdżę na co dzień z GPS, uważam
go za świetną formę nawigacji - a mimo to to właśnie ja (nie Ty)
podjąłem wyzwanie startu na męczącej imprezie, która wymaga
tradycyjnej nawigacji, która zmusiła mnie do zrezygnowania z jakże
wygodnego GPS. I tym się różnię od Ciebie - że nie mam klapek na
oczach, zbieram doświadczenia ze wszystkich stron, Twoje natomiast są
bardziej jednostronne. Asfalt omijasz z daleka, nie byłeś na
wspaniałych trasach szosowych w Alpach czy Norwegii - a z góry wiesz,
że to się z terenem równać nie może; nie używasz w ogóle ciuchów
rowerowych - a z góry wiesz, że na wyprawach lepiej sprawdzają się
cywilne, nie używasz GPS - a z góry wiesz że nawigacja tradycyjna jest
skuteczniejsza. I taka to z Tobą dyskusja. Jesteś po prostu klasycznym
przykładem ginącego już gatunku turysty starego typu, przywiązanego do
pewnych (z reguły starszych) rozwiązań jak do niepodległości. Pewnymi
cechami imponujesz, innymi z kolei rozmieszasz (jak próbą
udowodnienia, że z mapą się łatwiej nawiguje niż ze współczesnym GPS).

A co to jest "realny świat" - taki w którym Ty masz rację?

W przypadku umiejętności nawigacyjnych - realnym światem, gdzie można
potwierdzić swoje umiejętności są właśnie takie zawody jak Harpagan. I
nie jest to miejsce, gdzie "ja mam rację" - jest to miejsce, które
weryfikuje (w jedną lub drugą stronę) pewne teorie i sprawdza
umiejętności w praktyce. Kolejny raz powtarzam - bardzo łatwo
wygłaszać teorie jak to prosto się nawiguje z dziadowską mapą jeśli
się tylko ma doświadczenie; "nieco" trudniej wykazać się tym w
praktyce
--
http://www.wyprawyrowerowe.neostrada.pl

Data: 2011-10-20 00:49:15
Autor: Wojtek Paszkowski
Harpagan 42 - czyli Wilk wjeżdża w teren II
"Wilk" <m-wolff@wp.pl> wrote in message news:934b2ebf-3f07-4b81-8dd0-6c15d7862741c1g2000vbw.googlegroups.com...

Bo sama kategoria "zawodówna orientację" nie musi przecież oznaczać nawigacji za pomocą map
tradycyjnych; problem w tym, że wszyscy wiedzą, że z GPS-em byłyby to
po prostu zawody za proste, jechałoby się jak sznurku, dlatego jest
zakaz jego stosowania.

jazda z GPS z wgraną dobrą mapą byłaby po prostu czymś zbliżonym do jazdy ze wspomaganiem silnikiem. Nie o to chodzi w tej zabawie - podobnie zresztą jak i w turystyce (np. czemu by nie uprawiać turystyki rowerowej pedelecem czy rowerem z silnikiem spalinowym?).

Swoją drogą, nie sądzę, aby na tej akurat edycji mi osobiście GPS dał mi więcej niż te 30min przewagi nad klasyczną nawigacją. A to nie oznaczałoby możliwości poprawienia wyniku nawet o 1 PK. Dużo przydatniejszy byłby choćby na pagórkowatych terenach z kolonijną zabudową (typu Kaszub czy Suwalszczyzny).

Tak - sporo zalezy od szczęścia, nie uważam, że do nawigacji potrzeba
wieloletnich doświadczeń, nie jest to czarna magia. Człowiek jako tako
inteligentny i trochę obeznany z mapami topograficznymi da sobie z tym
radę,

(...)

Zresztą najlepiej będzie sięgnąć po prostu po obrazowy przykład.
Obejrzyj sobie punkt numer 20 - Święty Kamień. Na mapie nie prowadzi
do niego żadna droga poza torami kolejowymi, na południe od punktu z
mapy widać ostre wzgórze. I co można tu zrobić?

wybrałeś kiepski przykład - przecież ten punkt akurat był banalny. Może jednak trzeba jakichś doświadczeń z jazdą na mapach 1:100k, aby po prostu dobrze się odmierzyć, dojechać precyzyjnie na wysokość punktu i skręcić w pierwszą lepszą drogę leśną prowadzącą we właściwym kierunku? Albo po prostu startu w kilku imprezach.

Już ciekawszym byl PK15 - ale tam też wystarczyło dobrze przyjrzeć się mapie (nawet przy tak ubogich poziomicach jakąś rzeźbę terenu dało się odczytać) i odrobinę pomyśleć.

I taka to jest właśnie
nawigacja, nie mając wcześniej tej wiedzy - na podstawie mapy nie
można było zakładać, że będzie tam droga, równie dobrze mogło być
zejście obrośnięte gęstymi krzakami, nie do przejścia; lub ostry klif
- i trzeba byłoby wracać długi odcinek terenem z powrotem.

na mapie akurat był widoczny wyraźny jar na wysokości punktu. Można było z bardzo dużą dozą prawdopodobieństwa założyć, że został on wykorzystany do poprowadzenia drogi gospodarczej - i tak było w rzeczywistości.

pozdr

Data: 2011-10-19 17:29:51
Autor: Wilk
Harpagan 42 - czyli Wilk wjeżdża w teren II
On 20 Paź, 00:49, "Wojtek Paszkowski" <wo...@pocztanawirtualnej.pl>
wrote:

jazda z GPS z wgraną dobrą mapą byłaby po prostu czymś zbliżonym do jazdy ze
wspomaganiem silnikiem. Nie o to chodzi w tej zabawie - podobnie zresztą jak
i w turystyce (np. czemu by nie uprawiać turystyki rowerowej pedelecem czy
rowerem z silnikiem spalinowym?).

Wiem, że nie o to chodzi - ale próba udowodnienia, że GPS jest zbędnym
gadżetem jaką podjął Paweł - jest skazana na niepowodzenie

wybrałeś kiepski przykład - przecież ten punkt akurat był banalny. Może
jednak trzeba jakichś doświadczeń z jazdą na mapach 1:100k, aby po prostu
dobrze się odmierzyć, dojechać precyzyjnie na wysokość punktu i skręcić w
pierwszą lepszą drogę leśną prowadzącą we właściwym kierunku?

A skąd założenie, że tam będzie jakakolwiek droga, skoro na mapie nic
nie ma? Równie dobrze może być nieprzejezdny las czy krzaki (a takie
trafiały się nawet na drogach które na owej mapie były), jak na
czerwonym szlaku przed punktem 9 - i trzeba będzie daleko zawracać
--
http://www.wyprawyrowerowe.neostrada.pl

Data: 2011-10-20 09:17:29
Autor: Raist
Harpagan 42 - czyli Wilk wjeżdża w teren II
Użytkownik "Wilk" <m-wolff@wp.pl> napisał w wiadomości news:b82476db-7146-4d7f-afd6-73fa6347c776h5g2000vbf.googlegroups.com...
A skąd założenie, że tam będzie jakakolwiek droga, skoro na mapie nic
nie ma?

bo jak pewnie wiesz, na "setkach" nie da się zaznaczyć każdej ścieżki :)


Raist

Data: 2011-10-20 11:21:50
Autor: Paweł Pontek
Harpagan 42 - czyli Wilk wjeżdża w teren II
W dniu 2011-10-20 02:29, Wilk pisze:

A skąd założenie, że tam będzie jakakolwiek droga, skoro na mapie nic
nie ma?

.... z _doświadczenia_ ... które tak bagatelizujesz.

PABLO

Data: 2011-10-20 11:44:04
Autor: Jaroslaw Jakubowski
Harpagan 42 - czyli Wilk wjeżdża w teren II
W dniu 2011-10-20 11:21, Paweł Pontek pisze:
W dniu 2011-10-20 02:29, Wilk pisze:

A skąd założenie, że tam będzie jakakolwiek droga, skoro na mapie nic
nie ma?

... z _doświadczenia_ ... które tak bagatelizujesz.

PABLO



Wrozenie z fusow. Co by nie mowic, to Wilk ma troche racji, nawigowanie na podstawie dostarczonej na Harpaganie mapy 1:100 000 to w duzej mierze kwestia szczescia, doswiadczenie pomaga, ale jednak za duzo w tym wszystkim przypadku i to nie jest orientacja a rzut moneta. Tej drogi rownie dobrze moglo nie byc, jak paru innych. IMHO nawigacja rowerem polega wlasnie na tym, ze na punkt prowadzi droga ktora jest na mapie, a nie ze "jakos sie da" brodzac po kolana w blocie, ciagnac na azymut, zostawmy to biegaczom.
Tak samo znajomosc terenu, sory, ale dla lokalesa Bazantarnia zapewne byla banalna, trzeba bylo tylko wiedziec z ktorej strony wjechac, dla mnie, osoby ktora tam byla pierwszy raz, z mapa gdzie sa 3 drogi na krzyz, a teren to system wzniesien, calkiem sporym wyzwaniem, ktory kosztowal 30 miejsc. Takie fakty.

Data: 2011-10-20 02:52:40
Autor: mt
Harpagan 42 - czyli Wilk wjeżdża w teren II
Wilk pisze:

Dla Twojej wiedzy: mnie to po prostu śmieszy, a używanie tego typu
zabawek w turystyce uważam za przejaw gadżeciarstwa.

Pewnie...
Strasznie to śmieszne, że ludzie chcą po prostu trafiać bezbłędnie do
celu. Zapomniałeś, że celem nawigacji nie jest nawigacja sama w sobie
- celem jest trafianie do celu. I jak wspomniałem GPS stosuje się
obecnie niemal we wszystkich dziedzinach życia w których jest
potrzebna nawigacja, szczególnie w tych, gdzie od trafności nawigacji
zależy ludzkie życie. GPS po prostu eliminuje większość ludzkich
błędów, na które podatni są nawet i bardzo doświadczeni ludzie.

I tak i nie. Pamiętaj Michał, że to może też działać w drugą stronę, a mianowicie błędne założenia na początku i nie kontrolowanie urządzenia w trakcie pracy może dość szybko potęgować błąd. Poza tym odbiornik satelitarny to tylko urządzenie, większość zależy od oprogramowania i danych na jakich operujemy. Wgranie skalibrowanej mapy, jaką dysponowali uczestnicy tegorocznej imprezy, do odbiornika aż tak wiele by nie zmieniło, gdyż i tak zaznaczone były strefy o średnicy niemalże kilometra, w których znajdował się punkt kontrolny a nie dokładne lokalizacje samych punktów. Poza tym Harpagan pod względem nawigacyjnym jest stosunkowo łatwą imprezą, za to bardzo wymagającą pod względem fizycznym, co skutkuje również tym, że i z upływem czasu i zmęczeniem nawigacja staje się trudniejsza :)
Nie jestem jakimś zwolennikiem tylko jednego rozwiązania, czy to w postaci map papierowych czy odbiornika satelitarnego. Oba rozwiązania mają swoje zalety jak i wady. Wiadomo że mapa papierowa nie wymaga zasilania, daje lepszy przegląd szerszego otoczenia i ogólnie "ogarnięcia" terenu. GPSa też używam i nie chodzi nawet o łatwość trafienia do celu, ale w jednym pliku mam całą Polskę w wektorze, przydatne do jazdy po drogach, a i map rastrowych na karcie pamięci mieści się całkiem sporo i są szybko dostępne. Oba typy nawigowania wymagają również pewnej wiedzy i doświadczenia aby przebiegały sprawnie, faktem jest, że niektórzy przy GPSie się rozleniwiają i myślą, że urządzenie wszystko za nich wykona, a potem się kończy wjechaniem do jeziora, jak to czasami można usłyszeć :)
Także podsumowując, GPS potrafi być mocno przydatnym urządzeniem, ale nie zwalnia z myślenia i posiadania podstaw wiedzy z zakresu klasycznej nawigacji czy kartografii.

--
marcin

Data: 2011-10-19 18:33:22
Autor: Wilk
Harpagan 42 - czyli Wilk wjeżdża w teren II
On 20 Paź, 02:52, mt <telep...@interia.pl> wrote:

I tak i nie. Pamiętaj Michał, że to może też działać w drugą stronę, a
mianowicie błędne założenia na początku i nie kontrolowanie urządzenia w
trakcie pracy może dość szybko potęgować błąd. Poza tym odbiornik
satelitarny to tylko urządzenie, większość zależy od oprogramowania i
danych na jakich operujemy

Oczywiście, że tak - GPS z myślenia nie zwalnia, ale jest dużym
ułatwieniem

Wgranie skalibrowanej mapy, jaką dysponowali
uczestnicy tegorocznej imprezy, do odbiornika aż tak wiele by nie
zmieniło, gdyż i tak zaznaczone były strefy o średnicy niemalże
kilometra, w których znajdował się punkt kontrolny a nie dokładne
lokalizacje samych punktów.

Ja uważam, że by zmieniło sporo. GPS ma nad mapą tą wielką przewagę -
że dokładnie pokazuje w którym jesteś miejscu, czy zbliżasz się do
środka takiej sfery czy jednak trochę oddalasz. Z tego powodu nie jest
dopuszczalne używanie GPS tylko z oficjalną mapą zawodów.

Nie jestem jakimś zwolennikiem tylko jednego rozwiązania, czy to w
postaci map papierowych czy odbiornika satelitarnego. Oba rozwiązania
mają swoje zalety jak i wady. Wiadomo że mapa papierowa nie wymaga
zasilania, daje lepszy przegląd szerszego otoczenia i ogólnie
"ogarnięcia" terenu. GPSa też używam i nie chodzi nawet o łatwość
trafienia do celu, ale w jednym pliku mam całą Polskę w wektorze,
przydatne do jazdy po drogach, a i map rastrowych na karcie pamięci
mieści się całkiem sporo i są szybko dostępne. Oba typy nawigowania
wymagają również pewnej wiedzy i doświadczenia aby przebiegały sprawnie,
faktem jest, że niektórzy przy GPSie się rozleniwiają i myślą, że
urządzenie wszystko za nich wykona, a potem się kończy wjechaniem do
jeziora, jak to czasami można usłyszeć :)
Także podsumowując, GPS potrafi być mocno przydatnym urządzeniem, ale
nie zwalnia z myślenia i posiadania podstaw wiedzy z zakresu klasycznej
nawigacji czy kartografii.

Zgadzam się z tym. Osobiście najczęściej jeżdżę i z mapą i z GPS. Mapy
są wyraźnie wygodniejsze przy planowaniu trasy danego dnia,
przeliczaniu odległości itd. Na użytek wyjazdów po Polsce zeskanowałem
sobie nawet atlas całego kraju i gdy ruszam gdzieś w trasę - drukuję
sobie potrzebne arkusze by nie targać całej księgi.

Natomiast negowanie użyteczności GPS w turystyce (jak to robi Paweł
Pontek) - jest po prostu brakiem wiedzy i doświadczenia z tym
urządzeniem. W GPS mamy dokładną mapę całego kraju, nie trzeba wozić
50 różnych map, w razie konieczności - mozna wgrać do niego bardzo
dokładne mapy rastrowe (coraz więcej nowych map jest już dostepnych
zarówno w wersji cyfrowej jak i papierowej). W nieznanych miastach z
gęstą zabudową i siecią dróg - GPS jest o niebo wygodniejszy od
papierowych map. Do tego dochodzą punkty POI, bardzo przydatne w
turystyce - np lokalizacje dworców, sklepów, bankomatów itd. Ułatwia
to turystykę w sposób zauważalny, negowanie tego faktu sensu nie ma.
Oczywiście znajdą się zawsze cudacy, którzy powiedzą, że szukanie
dworca czy bankomatu metodą "koniec języka za przewodnika" to
nieodłączny element podróży, ale po paru zabłądzeniach po takich
wskazówkach miejscowych (a pewnie każdy to przerabiał) - niewielu
zostanie takich co nie docenią użyteczności GPS.

Ponadto GPS to nie tylko nawigacja - ale i ślad umożliwiający nam
szczegółowe przeglądanie przejechanej trasy, jej prezentację graficzną
w relacji, tworzenie np. profilów pokonanych podjazdów itd.
I z tych wszystkich wymienionych powodów - GPS powoli staje się
wyposażeniem coraz bardziej znaczącej grupy turystów, mniej
zaawansowane wersje są już w telefonach. I jest oczywistym, że mimo
utyskiwań nielicznych ludzi w stylu Pawła uważających się za tych
"jedynych prawdziwych turystów" - że owa grupa będzie z roku na rok
rosnąć, bo urządzenia te tanieją i powszechnieją, a kuszą coraz
większymi możliwościami. A w zastosowaniach profesjonalnych typu
nawigacja morska, lotnicza czy wojskowa - jest to już od dawna
podstawowe wyposażenie
--
http://www.wyprawyrowerowe.neostrada.pl

Data: 2011-10-20 10:27:19
Autor: Michał Pysz
Harpagan 42 - czyli Wilk wjeżdża w teren II
Nie podważam ich sensu, tylko uważam to za sztukę dla sztuki, bez
specjalnego przełożenia na realne potrzeby nawigacyjne. Na podobnej
zasadzie funkcjonują np. rowery torowe w których nie wolno używać
przerzutek, choć wiadomo, że gdyby na to zezwolono wszyscy by je na
torze stosowali, ale decyduje tu tradycja. Bo sama kategoria "zawodów
na orientację" nie musi przecież oznaczać nawigacji za pomocą map
tradycyjnych; problem w tym, że wszyscy wiedzą, że z GPS-em byłyby to
po prostu zawody za proste, jechałoby się jak sznurku, dlatego jest
zakaz jego stosowania. Stąd by podnieść skalę trudności - daje się
kiepskie mapy o dużej skali, dla wszystkich jednakowe. Ale to prowadzi
do tego, że sporą rolę zaczyna odgrywać łut szczęścia..

Ależ bzdury!!!!!!!!!

Data: 2011-10-20 04:10:06
Autor: Wilk
Harpagan 42 - czyli Wilk wjeżdża w teren II
On 20 Paź, 10:27, Michał Pysz <pysz.mic...@wp.pl> wrote:

Ależ bzdury!!!!!!!!!

Nie ma to jak rzeczowy komentarz...
Jak chcesz, żeby ktokolwiek brał na poważnie Twoje wypowiedzi - to
warto zaprezentować jakieś argumenty. Rozumiem, że ktoś może nie
podzielać mojego zdania - ale komentarze jakie tu prezentujesz niczego
poza osobistymi atakami nie wznoszą. Dlatego dużo bardziej sobie cenię
wypowiedzi np. Pawła Pontka z którym w wielu sprawach się nie zgadzam..
Na drugi raz choć prze chwilkę pomyśl zanim naskrobiesz kolejną tego
typu inteligentną wypowiedź.
--
http://www.wyprawyrowerowe.neostrada.pl

Data: 2011-10-20 13:45:42
Autor: Michał Pysz
Harpagan 42 - czyli Wilk wjeżdża w teren II

Nie ma to jak rzeczowy komentarz...
Jak chcesz, żeby ktokolwiek brał na poważnie Twoje wypowiedzi - to
warto zaprezentować jakieś argumenty. Rozumiem, że ktoś może nie
podzielać mojego zdania - ale komentarze jakie tu prezentujesz niczego
poza osobistymi atakami nie wznoszą. Dlatego dużo bardziej sobie cenię
wypowiedzi np. Pawła Pontka z którym w wielu sprawach się nie zgadzam.
Na drugi raz choć prze chwilkę pomyśl zanim naskrobiesz kolejną tego
typu inteligentną wypowiedź.
--
http://www.wyprawyrowerowe.neostrada.pl
Michał, szkoda czasu na komentowanie takich bzdur!

m.

Data: 2011-10-20 04:53:58
Autor: Wilk
Harpagan 42 - czyli Wilk wjeżdża w teren II
On 20 Paź, 13:45, Michał Pysz <pysz.mic...@wp.pl> wrote:

Michał, szkoda czasu na komentowanie takich bzdur!

Szkoda czasu to na rozmowę z Tobą, nic nie zrozumiałeś z mojej
wypowiedzi. Z podwórka już wyrosłem i samo przerzucanie się obelgami
mnie średnio bawi; a Ty nic w temacie do powiedzenia nie masz - więc
pozostaje Cię jedynie zignorować.
--
http://www.wyprawyrowerowe.neostrada.pl

Data: 2011-10-20 16:40:35
Autor: Michał Pysz
Harpagan 42 - czyli Wilk wjeżdża w teren II
Michał, szkoda czasu na komentowanie takich bzdur!

Szkoda czasu to na rozmowę z Tobą, nic nie zrozumiałeś z mojej
wypowiedzi. Z podwórka już wyrosłem i samo przerzucanie się obelgami
mnie średnio bawi; a Ty nic w temacie do powiedzenia nie masz - więc
pozostaje Cię jedynie zignorować.
No cóż zdania Mistrza MTBO i MTB nie będę podważał.

mp.

Data: 2011-10-20 18:26:54
Autor: Titus Atomicus
Harpagan 42 - czyli Wilk wjeżdża w tere n II
In article <j7ok72$4k5$2@srv.cyf-kr.edu.pl>,
 Michał Pysz <pysz.michal@wp.pl> wrote:

> Nie podważam ich sensu, tylko uważam to za sztukę dla sztuki, bez
> specjalnego przełożenia na realne potrzeby nawigacyjne. Na podobnej
> zasadzie funkcjonują np. rowery torowe w których nie wolno używać
> przerzutek, choć wiadomo, że gdyby na to zezwolono wszyscy by je na
> torze stosowali, ale decyduje tu tradycja. Bo sama kategoria "zawodów
> na orientację" nie musi przecież oznaczać nawigacji za pomocą map
> tradycyjnych; problem w tym, że wszyscy wiedzą, że z GPS-em byłyby to
> po prostu zawody za proste, jechałoby się jak sznurku, dlatego jest
> zakaz jego stosowania. Stąd by podnieść skalę trudności - daje się
> kiepskie mapy o dużej skali, dla wszystkich jednakowe. Ale to prowadzi
> do tego, że sporą rolę zaczyna odgrywać łut szczęścia..

Ależ bzdury!!!!!!!!!

Michale Pyszu, czy moglbys stosowac sie do panujacych w usenecie zasad i konwencji?
Dziekuje.

TA

Data: 2011-10-20 18:35:54
Autor: Titus Atomicus
Harpagan 42 - czyli Wilk wjeżdża w tere n II
In article <Titus_Atomicus-DBD717.18265420102011@newsfeed.onet.pl>,
 Titus_Atomicus@somewhere.in.the.world wrote:

In article <j7ok72$4k5$2@srv.cyf-kr.edu.pl>,
 Michał Pysz <pysz.michal@wp.pl> wrote:


> > Ależ bzdury!!!!!!!!!

Michale Pyszu, czy moglbys stosowac sie do panujacych w usenecie zasad i konwencji?
Dziekuje.
PS.
Oczywiscie, ze zgadzam sie z twoja opinia, ze to co pisze Wilk to sa zwykle bzdury, i ze mogles sie zdenenerwowac. Ale przywoluje cie do porzadku.
:-)

TA

Data: 2011-10-20 11:33:56
Autor: Paweł Pontek
Harpagan 42 - czyli Wilk wjeżdża w teren II
W dniu 2011-10-19 23:14, Wilk pisze:




Zresztą najlepiej będzie sięgnąć po prostu po obrazowy przykład. Tutaj
jest mapa którą dysponowali startujący:
http://www.harpagan.pl/arch_mapy/h42/h42_tr_200dpi.jpg

Co w tej mapie jest dziwnego?
.... normalna mapa, używam takich do nawigacji na swoich wycieczkach i nie zauważam żadnych problemów.


W dniu 2011-10-19 23:14, Wilk pisze:
nie mam klapek na
oczach, zbieram doświadczenia ze wszystkich stron,

Za to stwierdzenie proponuję aby użytkownicy Precla przyznali Ci "złotą płytę" - kto jest za ?


PABLO


P.S.

Tym razem znowu potwierdziłeś, że piszesz o czymś o czym nie masz zielonego pojęcia:

Twoje natomiast są
bardziej jednostronne. Asfalt omijasz z daleka, nie byłeś na
wspaniałych trasach szosowych w Alpach czy Norwegii - a z góry wiesz,
że to się z terenem równać nie może; nie używasz w ogóle ciuchów
rowerowych - a z góry wiesz, że na wyprawach lepiej sprawdzają się
cywilne, nie używasz GPS - a z góry wiesz że nawigacja tradycyjna jest
skuteczniejsza. I taka to z Tobą dyskusja. Jesteś po prostu klasycznym
przykładem ginącego już gatunku turysty starego typu, przywiązanego do
pewnych (z reguły starszych) rozwiązań jak do niepodległości. Pewnymi
cechami imponujesz, innymi z kolei rozmieszasz (jak próbą
udowodnienia, że z mapą się łatwiej nawiguje niż ze współczesnym GPS).

Data: 2011-10-20 04:46:13
Autor: Wilk
Harpagan 42 - czyli Wilk wjeżdża w teren II
On 20 Paź, 11:33, Paweł Pontek <ppon...@poczta.onet.pl> wrote:

Tym razem znowu potwierdziłeś, że piszesz o czymś o czym nie masz
zielonego pojęcia:

Wypowiedział się facet, który nigdy nie używał strojów rowerowych -
ale wie że sa do niczego, nie startował w Harpaganie, ale wie, że
dałby sobie bez problemu radę z nawigacją. Teoretyzować - to jest
bardzo łatwo, potwierdzić swoje teorie w realu - już nieco trudniej....
Dlatego znacznie bardziej przekonują mnie opinie ludzi dużo bardziej
doświadczonych w te klocki od Ciebie - czy to bardziej krytyczne (jak
Wojtka Paszkowskiego), czy też bardziej zbliżone do mojego punktu
widzenia (jak Jarosława Jakubowskiego)

Tam startowało wielu doświadczonych w te klocki ludzi - i bynajmniej
nie wszystkim ta nawigacja tak bez problemów się udawała. Sama mapa
nam wszystkiego nie powie, bo jest zdecydowanie za mało dokładna, za
wiele zależy od łutu szczęścia. Zakładać, że będzie droga na azymut do
owego Świętego Kamienia można tylko z pewnym prawdopodobieństwem,
dalekim od 100%; jak napisałem - były tam nawet zaznaczone drogi,
które nie były przejezdne, więc nie można sobie z pewnością
domniemywać, że tam gdzie owa droga zaznaczona nie jest  - akurat
będzie.
--
http://www.wyprawyrowerowe.neostrada.pl

Data: 2011-10-20 13:57:08
Autor: Paweł Pontek
Harpagan 42 - czyli Wilk wjeżdża w teren II
W dniu 2011-10-20 13:46, Wilk pisze:
On 20 Paź, 11:33, Paweł Pontek<ppon...@poczta.onet.pl>  wrote:

Tym razem znowu potwierdziłeś, że piszesz o czymś o czym nie masz
zielonego pojęcia:

[...]


Wypowiedział się facet, który(...)

Nie zrozumiałeś. Miałem na myśli, że napisałeś charakterystykę mojej osoby nie znając mnie wogóle i - jak zwykle - minąłeś się z prawdą.

Rozumiem, że dla Ciebie może to nie mieć żadnej różnicy i że liczy się tylko obraz, jaki stworzyłeś sobie we własnej wyobraźni.

PABLO

Data: 2011-10-20 05:32:44
Autor: Wilk
Harpagan 42 - czyli Wilk wjeżdża w teren II
On 20 Paź, 13:57, Paweł Pontek <ppon...@poczta.onet.pl> wrote:

Rozumiem, że dla Ciebie może to nie mieć żadnej różnicy i że liczy się
tylko obraz, jaki stworzyłeś sobie we własnej wyobraźni.

A Ty w stosunku do mnie to nie?
Taki już urok dysput w internecie z nieznanymi nam ludźmi, pewne
przerysowania są ich nieodłącznym elementem. A Ty sam swoimi opiniami
prowokujesz do takich ocen. Twierdzenie, że GPS jest tylko zbędnym
gadżetem - po prostu skłania do takich ocen; od dawna kontestujesz
wszelkie nowości, lekkie rowery są złe, ogniska są tak samo wygodne
jak kuchenki, ciuchy rowerowe do niczego itd.
A tymczasem świat idzie naprzód, nie można zakladać, że wszystko co
było kiedyś jest lepsze od tego co jest obecnie - nawet tego nie
próbując
--
http://www.wyprawyrowerowe.neostrada.pl

Data: 2011-10-20 15:24:10
Autor: Coaster
Harpagan 42 - czyli Wilk wjeżdża w teren II
On 10/20/11 1:57 PM, Paweł Pontek wrote:
W dniu 2011-10-20 13:46, Wilk pisze:
On 20 Paź, 11:33, Paweł Pontek<ppon...@poczta.onet.pl> wrote:

Tym razem znowu potwierdziłeś, że piszesz o czymś o czym nie masz
zielonego pojęcia:

[...]


Wypowiedział się facet, który(...)

Nie zrozumiałeś. Miałem na myśli, że napisałeś charakterystykę mojej
osoby nie znając mnie wogóle i - jak zwykle - minąłeś się z prawdą.

Rozumiem, że dla Ciebie może to nie mieć żadnej różnicy i że _liczy_się_tylko_ obraz,_jaki_stworzyłeś_sobie_we_własnej_wyobraźni._

IMHO, to bardzo trafne podsummowanie sposobu myslenia kol. Michala.

--
PoZdR
++++++++++++++++++++++++++++++++++++++++++++++++++++++++++
"Brown's Law Of Tire Sizing:
If two tires are marked with sizes that are mathematically
equal, but one is expressed as a decimal and the other as
a fraction, these two tires will not be interchangeable."
Sheldon Brown: 1944 - 2008
++++++++++++++++++++++++++++++++++++++++++++++++++++++++++

Data: 2011-10-20 06:49:36
Autor: Wilk
Harpagan 42 - czyli Wilk wjeżdża w teren II
On 20 Paź, 15:24, Coaster <manyp...@mac.com> wrote:

IMHO, to bardzo trafne podsummowanie sposobu myslenia kol. Michala.

I jeszcze trafniejsze podsumowanie fobii kolegi Coastera w moim
kierunku. Każda wypowiedź - to tylko osobisty atak. Nie masz nic do
powiedzenia na temat Harpagana - to się nie udzielaj, Twoje zdanie na
mój temat każdy już zna (i vice versa panie teoretyk powtarzający do
znudzenia teksty Rudobrodego), jak je powtórzysz setny raz - nic to
nie zmieni, powie nam tylko o Twoim wysokim poziomie nienawiści.
--
http://www.wyprawyrowerowe.neostrada.pl

Data: 2011-10-20 17:17:13
Autor: Coaster
Harpagan 42 - czyli Wilk wjeżdża w teren II
On 10/20/11 3:49 PM, Wilk wrote:
On 20 Paź, 15:24, Coaster<manyp...@mac.com>  wrote:

IMHO, to bardzo trafne podsummowanie sposobu myslenia kol. Michala.

I jeszcze trafniejsze podsumowanie fobii kolegi Coastera w moim
kierunku. Każda wypowiedź - to tylko osobisty atak. Nie masz nic do
powiedzenia na temat Harpagana - to się nie udzielaj, Twoje zdanie na
mój temat każdy już zna (i vice versa panie teoretyk powtarzający do
znudzenia teksty Rudobrodego), jak je powtórzysz setny raz - nic to
nie zmieni, powie nam tylko o Twoim wysokim poziomie nienawiści.

Pozwol, ze na poczatek - zeby zrobilo sie jeszcze bardziej kulturalnie, milo i przyjemnie - uzyje slow 'klasyka', nie moich, cytujac Go doslownie: "Widzę, że dzisiaj jeszcze kupy nie zrobiłeś, bo ciągle Cie zatwardzenie męczy..." ;-)
<http://groups.google.com/group/pl.rec.rowery/msg/a6654a254f3c61e2?>

Kolego Michale - zrozum prosze, ze wcale nie pisalem do Ciebie a do kolegi Pawla! Wlasciwie, to nie wiem w jakim celu sie wlaczasz? W 'realu' tez musisz koniecznie wziac udzial w jakiejkolwiek rozmowie, ktora Ciebie dotyczy?


P.S. Kwestia nienawisci. Naprawde musisz sobie wciaz az tak pochlebiac? Naprawde - nie budzisz we mnie specjalnych emocji. Jezeli juz mowimy o nienawisci, to chyba z Twojej strony. Nienawisc do jakiejkolwiek krytyki i to nawet nie tyle Twojej osoby, ile Twoich bledow. Sterotypowe podejscie do wielu spraw to nietety czesty Twoj problem. Ale przeciez kazdy moze popelniac bledy, to nic takiego - my ludzie uczymy sie na bledach. Nie jest ujma - a wrecz przeciwnie - przyznanie sie do nich. Ty praktycznie poza nielicznymi wyjatkami, zawsze idziesz 'w zaparte' (przynajmniej tutaj - 'w swiecie pretzla'). Moge Cie zapewnic, ze ja do _nikogo_ nie czuje nienawisci.

Kwestia Twoich 'porownan'. Nigdy nie obdarzalem Ciebie zadnymi watpliwej urody epitetami. Ty nie masz zadnych oporow - co jakis czas bez zenady obrzucasz nimi szczodrze wszystkich dookola - wlacznie ze mna. Piszesz o tym, ze ja nic nie mam do powiedzenia w temacie watku? A co poradzisz temu delikwentowi - czy napisal cos w temacie mojego watku?:
<http://groups.google.com/group/pl.rec.rowery/msg/b520bb2d2e697064?>
Byc moze to Twoj specyficzny sposob wyrazania uprzejmosci, tylko dziwne, ze jak ktos inny Ci te uprzejmosci w ten sam sposob wyraza nie jestes z tego zadowolony. :-P

Mowiac kolokwialnie 'to mi wisi' ale tez napelnia zdumieniem, jak mozna byc tak bardzo nieobiektywnym wobec siebie i byc tak przewrazliwinym na swoim punkcie. Najczesciej krytyka dotyczy zachowania, podejscia do tematu a Ty juz uwazasz, ze ktos ma do Ciebie jakies osobiste pretensje, ze neguje Twoje niewatpliwe osiagniecia. Nie jestes zmeczony - tu znow zacytuje klasyka ciaglym "pluciem jadem"? Gdzie tu klasa, poziom dyskusji? Po co wciaz tak tracic glowe w kolejnej malo waznej czwarto-, piato-, szescio-rzednej dyskusji internetowej? Nie potrafisz byc milym dla innych, niekoniecznie podzielajacych Twoj punkt widzenia? Moze (tu cytat z 'klasyka' - Twoje wlasne slowa): ""masz na to zdecydowanie za duzo brudu za uszami"? ;-)

P.S.P.S. Wiem, pewnie nie jestes w stanie sie zmienic, ale zawsze mozna miec nadzieje, i trzeba probowac prawda? ;-)

P.S.P.S.P.S. "Diabel tkwi w szczegolach".

--
PoZdR
++++++++++++++++++++++++++++++++++++++++++++++++++++++++++
"Brown's Law Of Tire Sizing:
If two tires are marked with sizes that are mathematically
equal, but one is expressed as a decimal and the other as
a fraction, these two tires will not be interchangeable."
Sheldon Brown: 1944 - 2008
++++++++++++++++++++++++++++++++++++++++++++++++++++++++++

Data: 2011-10-20 09:14:17
Autor: Wilk
Harpagan 42 - czyli Wilk wjeżdża w teren II
On 20 Paź, 17:17, Coaster <manyp...@mac.com> wrote:

Pozwol, ze na poczatek

Znowu jednego słowa w temacie, tylko osobiste aluzje i wycieczki,
jednym słowem cały post do całkowitego zignorowania. Osiągasz powoli
szczyt bezczelności pouczając mnie jak się mam zachowywać - poprzez
psucie kolejnego wątku bez jednego słowa w jego temacie. Tak więc
zastanów się kto tu robi burdel swoim zachowaniem?

Więcej odpowiedzi na Twoją działalność w tym wątku już nie będzie,
jedyna metoda na takich gości - to całkowita olewka. Wątek dotyczy
kwestii związanych z Harpaganem. Tego jak widać nie jesteś w stanie
pojąć - pozostaje więc Cię tylko olać i na przyszłość życzyć Ci trochę
mniej nienawiści, a więc merytorycznych wypowiedzi związanych z
tematem grupy. Bo pisaniem tej długości epopei na temat, że tak
naprawdę wcale mnie nie nienawidzisz - to wybacz, ale odnosisz
dokładnie przeciwny skutek. ;))

--
http://www.wyprawyrowerowe.neostrada.pl

Data: 2011-10-20 18:17:48
Autor: Coaster
Harpagan 42 - czyli Wilk wjeżdża w teren II
On 10/20/11 6:14 PM, Wilk wrote:
On 20 Paź, 17:17, Coaster<manyp...@mac.com>  wrote:

Pozwol, ze na poczatek

Znowu jednego słowa w temacie, tylko osobiste aluzje i wycieczki,
jednym słowem cały post do całkowitego zignorowania. Osiągasz powoli
szczyt bezczelności pouczając mnie jak się mam zachowywać - poprzez
psucie kolejnego wątku bez jednego słowa w jego temacie. Tak więc
zastanów się kto tu robi burdel swoim zachowaniem?

Więcej odpowiedzi na Twoją działalność w tym wątku już nie będzie,
jedyna metoda na takich gości - to całkowita olewka. Wątek dotyczy
kwestii związanych z Harpaganem. Tego jak widać nie jesteś w stanie
pojąć - pozostaje więc Cię tylko olać i na przyszłość życzyć Ci trochę
mniej nienawiści, a więc merytorycznych wypowiedzi związanych z
tematem grupy. Bo pisaniem tej długości epopei na temat, że tak
naprawdę wcale mnie nie nienawidzisz - to wybacz, ale odnosisz
dokładnie przeciwny skutek. ;))

Czyli jest tak, jak myslalem. Wszystkiego najlepszego w Twoim malym swiatku!

--
PoZdR
++++++++++++++++++++++++++++++++++++++++++++++++++++++++++
"Brown's Law Of Tire Sizing:
If two tires are marked with sizes that are mathematically
equal, but one is expressed as a decimal and the other as
a fraction, these two tires will not be interchangeable."
Sheldon Brown: 1944 - 2008
++++++++++++++++++++++++++++++++++++++++++++++++++++++++++

Data: 2011-10-20 18:37:59
Autor: Titus Atomicus
Harpagan 42 - czyli Wilk wjeżdża w tere n II
In article <f6a9e2f9-2cec-4a62-999e-3fe79f7c6135@x7g2000yqn.googlegroups.com>,
 Wilk <m-wolff@wp.pl> wrote:

On 20 Paź, 17:17, Coaster <manyp...@mac.com> wrote:

> Pozwol, ze na poczatek

Znowu jednego słowa w temacie, tylko osobiste aluzje i wycieczki,
jednym słowem cały post do całkowitego zignorowania. Osiągasz powoli
szczyt bezczelności pouczając mnie jak się mam zachowywać - poprzez
psucie kolejnego wątku bez jednego słowa w jego temacie. Tak więc
zastanów się kto tu robi burdel swoim zachowaniem?

Więcej odpowiedzi na Twoją działalność w tym wątku już nie będzie,
jedyna metoda na takich gości - to całkowita olewka. Wątek dotyczy
kwestii związanych z Harpaganem. Tego jak widać nie jesteś w stanie
pojąć - pozostaje więc Cię tylko olać i na przyszłość życzyć Ci trochę
mniej nienawiści, a więc merytorycznych wypowiedzi związanych z
tematem grupy. Bo pisaniem tej długości epopei na temat, że tak
naprawdę wcale mnie nie nienawidzisz - to wybacz, ale odnosisz
dokładnie przeciwny skutek. ;))

Wilku, zapomniales dopisac, ze kol. Coaster znowu na ciebie 'pluje jadem nienawisci'.
Bardzo lubie ten twoj obrazowy jezyk.

TA

Data: 2011-10-20 10:23:37
Autor: Marcin Kuthan
Harpagan 42 - czyli Wilk wjeżdża w teren II
Zastanawiam się czy GPS faktycznie może pomagać w maratonach na
orientację. Jest to co najmniej wątpliwe:

* Mały ekran. Jest niezmiernie istotne aby widzieć jak największy
fragment mapy, najchętniej całą. Pozwala to na ciągłe planowanie
kolejnych wartiantów, zmienjsza prawdopodobieństwo że zapomnimy o
jednym z PK (zdarzyło mi się tak niefortunnie zagiąć mapę że
"przeoczyłem" jeden PK). Nie wyobrażam sobie nawigacji z mapą
wielkości ekranu GPS.
* GPS może się przydać w momencie gdy nie wiem gdzie jestem. Tylko że
zawodnicy czołówki pucharu polski raczej wiedzą gdzie sie znajdują
przez cały czas trwania rajdu. Niedokładne mapy papierowe nic w tym
względzie nie zmieniają. Zmienia się wtedy tylko sposób pracy z mapą i
licznikiem.
* Największy problem ze znalezieniem punktu jest gdy organizator
postawi punkt nie tam gdzie jest w/g mapy. W trudnym terenie
przesunięcie rzędu 100m (1mm na mapie 1:100tys) może już powodować
trudności. Nie bardzo widzę gdzie GPS może pomóc.
* Naistotniejsza jest dokładność mapy w okolicach trudnych PK, czyli
najczęściej w mocno niedostępnym terenie. Mapy GPS dla takich ostępów
są raczej kiepskie.

Harpagan jest rzeczywiście specyficzny ze względu na dużą ilość
startujących. Drugą połowę trasy robi się po śladach osób jadących
przeciwny wartiant :-) Dla osób z okolic Warszawy polecam maraton
DyMNO (http://dymno.prv.pl/). Tam nawigacja liczy się znacznie
bardziej niż na harpaganie, a na dokładność mapy nie można narzekać
(wycinki w okolicach punktów na mapie w skali 1:10tys). A i tak 100km
robi się w 10h.

BTW. Niezły mam ubaw czytając te długaśne dyskusje, trzymajcie tak
dalej ;-)

Pozdrawiam,
Marcin

Data: 2011-10-20 10:38:12
Autor: Wilk
Harpagan 42 - czyli Wilk wjeżdża w teren II
On 20 Paź, 19:23, Marcin Kuthan <marcin.kut...@gmail.com> wrote:
Zastanawiam się czy GPS faktycznie może pomagać w maratonach na
orientację. Jest to co najmniej wątpliwe:

* Mały ekran. Jest niezmiernie istotne aby widzieć jak największy
fragment mapy, najchętniej całą. Pozwala to na ciągłe planowanie
kolejnych wartiantów, zmienjsza prawdopodobieństwo że zapomnimy o
jednym z PK (zdarzyło mi się tak niefortunnie zagiąć mapę że
"przeoczyłem" jeden PK). Nie wyobrażam sobie nawigacji z mapą
wielkości ekranu GPS.
* GPS może się przydać w momencie gdy nie wiem gdzie jestem. Tylko że
zawodnicy czołówki pucharu polski raczej wiedzą gdzie sie znajdują
przez cały czas trwania rajdu. Niedokładne mapy papierowe nic w tym
względzie nie zmieniają. Zmienia się wtedy tylko sposób pracy z mapą i
licznikiem.

Odpowiedź jest banalnie prosta - jeśli nie byłby przydatny to jego
używania by nie zakazano :))


* Największy problem ze znalezieniem punktu jest gdy organizator
postawi punkt nie tam gdzie jest w/g mapy. W trudnym terenie
przesunięcie rzędu 100m (1mm na mapie 1:100tys) może już powodować
trudności. Nie bardzo widzę gdzie GPS może pomóc.

GPS pokazuje z dokładnością do 2-3 metrów gdzie jesteś,a to ogromne
ułatwienie przy nawigacji

* Naistotniejsza jest dokładność mapy w okolicach trudnych PK, czyli
najczęściej w mocno niedostępnym terenie. Mapy GPS dla takich ostępów
są raczej kiepskie.

Pisałem już przecież, że nowe odbiorniki obsługują mapy rastrowe,
innymi słowy możesz do nich wgrać nawet bardzo dokładną mapę topo. Ale
nie o to chodzi. Nawet GPS z cyfrową mapą, identyczną z tą papierową -
dałby tu duże fory. Jeśli popełnisz błąd - orientujesz się niemal
natychmiast, natomiast przy klasycznej mapie o poważniejsze pomyłki
dużo łatwiej

Harpagan jest rzeczywiście specyficzny ze względu na dużą ilość
startujących. Drugą połowę trasy robi się po śladach osób jadących
przeciwny wartiant :-)

To jest fakt, o tym wspominałem. IMO klasyczne zawody na orientację
powinny być indywidualne; ale w przypadku Harpagana i tej liczby
startujących to chyba niewykonalne.
--
http://www.wyprawyrowerowe.neostrada.pl

Data: 2011-10-20 10:49:15
Autor: Marcin Kuthan
Harpagan 42 - czyli Wilk wjeżdża w teren II
On 20 Paź, 19:38, Wilk <m-wo...@wp.pl> wrote:
On 20 Paź, 19:23, Marcin Kuthan <marcin.kut...@gmail.com> wrote:

> Zastanawiam się czy GPS faktycznie może pomagać w maratonach na
> orientację. Jest to co najmniej wątpliwe:

> * Mały ekran. Jest niezmiernie istotne aby widzieć jak największy
> fragment mapy, najchętniej całą. Pozwala to na ciągłe planowanie
> kolejnych wartiantów, zmienjsza prawdopodobieństwo że zapomnimy o
> jednym z PK (zdarzyło mi się tak niefortunnie zagiąć mapę że
> "przeoczyłem" jeden PK). Nie wyobrażam sobie nawigacji z mapą
> wielkości ekranu GPS.
> * GPS może się przydać w momencie gdy nie wiem gdzie jestem. Tylko że
> zawodnicy czołówki pucharu polski raczej wiedzą gdzie sie znajdują
> przez cały czas trwania rajdu. Niedokładne mapy papierowe nic w tym
> względzie nie zmieniają. Zmienia się wtedy tylko sposób pracy z mapą i
> licznikiem.

Odpowiedź jest banalnie prosta - jeśli nie byłby przydatny to jego
używania by nie zakazano :))

Bywają zawody gdzie nie ma zakazu. Zastanów się dokładnie nad
wskazanymi powyżej ograniczeniami jeszcze raz.


> * Największy problem ze znalezieniem punktu jest gdy organizator
> postawi punkt nie tam gdzie jest w/g mapy. W trudnym terenie
> przesunięcie rzędu 100m (1mm na mapie 1:100tys) może już powodować
> trudności. Nie bardzo widzę gdzie GPS może pomóc.

GPS pokazuje z dokładnością do 2-3 metrów gdzie jesteś,a to ogromne
ułatwienie przy nawigacji

Co z tego że GPS jest dokładny, jak punktu nie ma tam gdzie jest na
mapie? Przecież nie masz współrzędnych PK.

Napisałem też wyraźnie że zawodnicy czołówki doskonale wiedzą gdzie
się znajdują względem punktu zaznaczonego na mapie. Jak potrafię
pokazać dokładnie na mapie gdzie jestem co po co mi GPS?


> * Naistotniejsza jest dokładność mapy w okolicach trudnych PK, czyli
> najczęściej w mocno niedostępnym terenie. Mapy GPS dla takich ostępów
> są raczej kiepskie.

Pisałem już przecież, że nowe odbiorniki obsługują mapy rastrowe,
innymi słowy możesz do nich wgrać nawet bardzo dokładną mapę topo. Ale
nie o to chodzi. Nawet GPS z cyfrową mapą, identyczną z tą papierową -
dałby tu duże fory. Jeśli popełnisz błąd - orientujesz się niemal
natychmiast, natomiast przy klasycznej mapie o poważniejsze pomyłki
dużo łatwiej

Jeżeli mapy topo są tak dokładne to fajnie. Tylko że niedokładność
mapy (albo brak zaznaczonych elementów liniowych) wcale nie
uniemożliwia trafienia na punkt. Zakładając że na mapie jest jedna
przecinka na 1000m, a terenie przecinka jest co 250m czy 500m to w
dalszym ciągu spokojnie można trafić na tą gdzie jest PK :-) Nawet
gdyby była najbardziej zarośnięta ;-)


> Harpagan jest rzeczywiście specyficzny ze względu na dużą ilość
> startujących. Drugą połowę trasy robi się po śladach osób jadących
> przeciwny wartiant :-)

To jest fakt, o tym wspominałem. IMO klasyczne zawody na orientację
powinny być indywidualne; ale w przypadku Harpagana i tej liczby
startujących to chyba niewykonalne.
-- http://www.wyprawyrowerowe.neostrada.pl

Data: 2011-10-20 19:53:53
Autor: Paweł Pontek
Harpagan 42 - czyli Wilk wjeżdża w teren II
W dniu 2011-10-20 19:49, Marcin Kuthan pisze:
Napisałem też wyraźnie że
[...]

Marcinie, ... nieważne co napisałeś. Michał i tak wie swoje.

W tej konkurencji liczy się ten, kto wzniesie się na wyższy poziom absurdu.

:-)

PABLO

Data: 2011-10-20 11:03:12
Autor: Marcin Kuthan
Harpagan 42 - czyli Wilk wjeżdża w teren II
On 20 Paź, 19:53, Paweł Pontek <ppon...@poczta.onet.pl> wrote:
W dniu 2011-10-20 19:49, Marcin Kuthan pisze:> Napisałem też wyraźnie że

[...]

Marcinie, ... nieważne co napisałeś. Michał i tak wie swoje.


Spoko, ja też wiem swoje :-)

W tej konkurencji liczy się ten, kto wzniesie się na wyższy poziom absurdu.

:-)

Hehe, ale taka mała merytoryczna wrzuta nie zaszkodzi ...


PABLO

Data: 2011-10-20 11:30:14
Autor: Wilk
Harpagan 42 - czyli Wilk wjeżdża w teren II
On 20 Paź, 19:53, Paweł Pontek <ppon...@poczta.onet.pl> wrote:

Marcinie, ... nieważne co napisałeś. Michał i tak wie swoje.

W tej konkurencji liczy się ten, kto wzniesie się na wyższy poziom absurdu.

Powiedz Pawle uczciwie - jak można z Tobą poważnie na ten temat
rozmawiać, skoro nie masz żadnych doświadczeń w tej mierze i nigdy nie
używałeś GPS? To jak rozmowa ze ślepym o kolorach. Przeczytaj sobie co
napisał o używaniu na Harpaganie GPS Wojtek Paszkowski, który
startował tam wielokrotnie i zna się na nawigacji dużo lepiej ode mnie
czy nawet Ciebie.

Zniżając się do osobistych ataków, bez jakiejkolwiek rzeczowej uwagi -
nikogo na pewno nie przekonasz. Czy Ci się to podoba czy nie - w
obecnym świecie GPS jest podstawowym narzędziem nawigacyjnym i jego
rola będzie rosła coraz bardziej. Montuje się go w samochodach,
montuje na statkach, w samolotach, a nawet wiele aparatów
fotograficznych zawiera moduły GPS. Kontestacją nowości - tego trendu
nie zmienisz.

A teraz wybacz - ale muszę Ci zadać potężny cios. Nawet harcerze
przesiadają się na GPS!
http://wiadomosci.ox.pl/wiadomosc,13766,harcerze-gps-zamiast-morsea.html

Co mówi harcmistrz Monika Czarnecka?
"Uważam że harcerstwo powinno przygotowywać młodych ludzi do dorosłego
życia. Kiedyś harcerze korzystali z alfabetu Morse'a, dziś jest GPS."


Tak więc od dzisiaj nie mogę Cię już nazywać harcerzykiem - bo nawet
oni szybciej idą z duchem czasu :))
--
http://www.wyprawyrowerowe.neostrada.pl

Data: 2011-10-20 21:03:53
Autor: Paweł Pontek
Harpagan 42 - czyli Wilk wjeżdża w teren II
W dniu 2011-10-20 20:30, Wilk pisze:


Powiedz Pawle uczciwie - jak można z Tobą poważnie na ten temat
rozmawiać, skoro nie masz żadnych doświadczeń w tej mierze i nigdy nie
używałeś GPS?

Michale, już kiedyś Ci pisałem, że nie muszę spróbować wszystkiego, aby wiedzieć, że to nie dla mnie, że mnie to nie interesuje, itp. Doskonale zdaję sobie sprawę z tego czym jest GPS, jakie daje możliwości i jakie wprowadza ograniczenia. I na tej podstawie dokonuję wyboru. Zrozum wreszcie, że mnie nie interesuje używanie tego przyrządu bo nie mam w tym żadnego celu. Nie dlatego, że nie wiem, właśnie dlatego, że wiem.


Czy Ci się to podoba czy nie - w
obecnym świecie GPS jest podstawowym narzędziem nawigacyjnym i jego
rola będzie rosła coraz bardziej. Montuje się go w samochodach,
montuje na statkach, w samolotach, a nawet wiele aparatów
fotograficznych zawiera moduły GPS. Kontestacją nowości - tego trendu
nie zmienisz.

I co z tego? Czy to, że większość ludzi czegoś używa jest wystarczającym argumentem aby robić to co oni? Dla mnie przede wszystkim musi istnieć potrzeba użycia czegoś, abym po to sięgnął. Argument, że wszyscy korzystają dla mnie jest niewystarczający.

Są spece, którzy wymyślą produkt i sprawią abyś myślał, że jest Ci niezbędny. Ba - będziesz się nawet dziwił, jak dotąd mogłeś się bez tego produktu obyć!


A teraz wybacz - ale muszę Ci zadać potężny cios. Nawet harcerze
przesiadają się na GPS!
http://wiadomosci.ox.pl/wiadomosc,13766,harcerze-gps-zamiast-morsea.html

Co mówi harcmistrz Monika Czarnecka?
"Uważam że harcerstwo powinno przygotowywać młodych ludzi do dorosłego
życia. Kiedyś harcerze korzystali z alfabetu Morse'a, dziś jest GPS."

I co z tego, że ta pani tak powiedziała? Od kiedy to środowiska harcerskie są dla Ciebie autorytetem?



Tak więc od dzisiaj nie mogę Cię już nazywać harcerzykiem


No nareszcie zdjąłeś ze mnie te ciężar. Nigdy nie byłem harcerzem i trochę mi to ciążyło - jestem raczej typem indywidualisty. Mam całkowicie inną filozofię życiową. Generalnie trzymam się z dala od wszelkiego rodzaju mundurów - w tym także tych obcisłych, rowerowych
:-)

- bo nawet
oni szybciej idą z duchem czasu :))

Owczy pęd. Droga na skróty. Każdy ma prawo do własnego wyboru.

PABLO

Data: 2011-10-20 13:18:52
Autor: Wilk
Harpagan 42 - czyli Wilk wjeżdża w teren II
On 20 Paź, 21:03, Paweł Pontek <ppon...@poczta.onet.pl> wrote:

I na tej podstawie dokonuję wyboru. Zrozum
wreszcie, że mnie nie interesuje używanie tego przyrządu bo nie mam w
tym żadnego celu. Nie dlatego, że nie wiem, właśnie dlatego, że wiem.

To, że Ty masz takie zdanie - to już wszyscy wiemy. Ale popełniasz w
takich dyskusjach niedopuszczalną generalizację, wstawiając teksty
typu:
"Dla Twojej wiedzy: mnie to po prostu śmieszy, a używanie tego typu
zabawek w turystyce uważam za przejaw gadżeciarstwa. "

To, że Ciebie osobiście bawi tradycyjna mapa i kompasik - Twoje święte
prawo, ale nie można zamykać oczu na to, że GPS jest obecnie
PODSTAWOWYM wyposażeniem każdej poważnej wyprawy eksploracyjnej, a nie
żadnym gadżeciarstwem; są rejony gdzie jest niezastąpiony. Czytałem o
zimowym trawersie Grenlandii, gdzie po prostu przez setki kilometrów
nie ma jakichkolwiek punktów orientacyjnych, do tego słońce odbija się
od śniegu, znacznie utrudniając poruszanie się. Tam GPS to jest po
prostu kluczowa sprawa, podróżnicy szczegółowo wyliczali ile będzie im
potrzebne baterii do GPS na okres wędrówki, bo gdyby zostali bez niego
- byliby w poważnych kłopotach. Gdyby Scott wracający z bieguna
południowego posiadał GPS - prawdopodobnie by nie zginął, bo dotarłby
bez błędów nawigacyjnych do składów żywnościowych, które wcześniej
zostawił.


Są spece, którzy wymyślą produkt i sprawią abyś myślał, że jest Ci
niezbędny. Ba - będziesz się nawet dziwił, jak dotąd mogłeś się bez tego
produktu obyć!

Na tej zasadzie to można wszystko sprowadzić do marketingu. Też mogę
się zdziwić - jak Ty możesz podróżować z mapami, skoro wielcy
podróżnicy jak Kolumb ruszali w nieznane.

I co z tego, że ta pani tak powiedziała? Od kiedy to środowiska
harcerskie są dla Ciebie autorytetem?

Nie zapędzaj się tak, to na drugi raz odróżnisz rzeczywistość od
żartu ;))

No nareszcie zdjąłeś ze mnie te ciężar. Nigdy nie byłem harcerzem i
trochę mi to ciążyło - jestem raczej typem indywidualisty. Mam
całkowicie inną filozofię życiową. Generalnie trzymam się z dala od
wszelkiego rodzaju mundurów - w tym także tych obcisłych, rowerowych

No jak to Pawle? A map wojskowych to jednak używasz, w panterkach
chodzisz ;))

Owczy pęd. Droga na skróty.

To samo mówili ludzie w Twoim stylu 100 lat temu o pociągach i
samochodach, one nawet dosłownie skracają tą drogę. A jednak niemal na
każdym ze swoich wyjazdów jednak idziesz na te skróty i wsiadasz w te
piekielne machiny, z "prawdziwą turystyką" nie mające nic wspólnego,
mimo że da się bez nich dać spokojnie obejść. Mieszkasz w domu z
centralnym ogrzewaniem w milionowym mieście, a nie w chatce ogrzewanej
drewnem gdzieś w Bieszczadach.

Dlatego nie baw się tu w kaznodzieję, bo kiepsko wypadasz z tekstami o
"owczym pędzie". Z takimi sentencjami to będzie wiarygodny tylko
kameduła siedzący w swojej celi; on może naprawdę powiedzieć, że nie
ulega żadnym owczym pędom i drogom na skróty.
--
http://www.wyprawyrowerowe.neostrada.pl

Data: 2011-10-20 22:52:12
Autor: Paweł Pontek
Harpagan 42 - czyli Wilk wjeżdża w teren II
W dniu 2011-10-20 22:18, Wilk pisze:

PODSTAWOWYM wyposażeniem każdej poważnej wyprawy eksploracyjnej, a nie
żadnym gadżeciarstwem; są rejony gdzie jest niezastąpiony. Czytałem o
zimowym trawersie Grenlandii, gdzie po prostu przez setki kilometrów
nie ma jakichkolwiek punktów orientacyjnych, do tego słońce odbija się
od śniegu, znacznie utrudniając poruszanie się. Tam GPS to jest po
prostu kluczowa sprawa, podróżnicy szczegółowo wyliczali ile będzie im
potrzebne baterii do GPS na okres wędrówki, bo gdyby zostali bez niego
- byliby w poważnych kłopotach.

No właśnie tam GPS ma uzasadnienie. Na wycieczkach takich jak moje - nie ma i dlatego nie używam. Co w tym dziwnego?


No nareszcie zdjąłeś ze mnie te ciężar. Nigdy nie byłem harcerzem i
trochę mi to ciążyło - jestem raczej typem indywidualisty. Mam
całkowicie inną filozofię życiową. Generalnie trzymam się z dala od
wszelkiego rodzaju mundurów - w tym także tych obcisłych, rowerowych

No jak to Pawle? A map wojskowych to jednak używasz,

A co to ma do munduru?

w panterkach chodzisz ;))

Nie chodzę.



Owczy pęd. Droga na skróty.

To samo mówili ludzie w Twoim stylu 100 lat temu o pociągach i
samochodach, one nawet dosłownie skracają tą drogę. A jednak niemal na
każdym ze swoich wyjazdów jednak idziesz na te skróty i wsiadasz w te
piekielne machiny, z "prawdziwą turystyką" nie mające nic wspólnego,

Znowu nie trafiłeś.

Uwielbiam jeżdżenie pociągami - jestem mikolem-amatorem, zbieram rozkłady jazdy, uwielbiam planowanie podróży oraz zawiłości kolejowych taryf. Optymalizacja przejazdu, przejazdy nietypowymi wariantami, itp. - to dla mnie wielka przygoda. Piszę całkowicie poważnie. Przejazdy komunikacją publiczną są dla mnie nieodłączną częścią wycieczki. Kiedy tylko mogę, staram się nie jechać samochodem - bo jest to dla mnie super nudne.


Mieszkasz w domu z
centralnym ogrzewaniem w milionowym mieście, a nie w chatce ogrzewanej
drewnem gdzieś w Bieszczadach.

Nie mieszajmy myślowo wyjazdów i dnia codziennego.

Ja - w przeciwieństwie do Ciebie - nie walczę ze światem i ze wszystkimi (być może Twoja wyobraźnia widzi mnie jak szalonego "ekologa" walczącego z postępem - ale jak już Ci pisałem masz mylny ogląd) - po prostu staram się wolny czas spędzać tam gdzie lubię i tak jak lubię. W tym celu nie zmieniam świata wokół siebie, tylko jeżdżę w miejsca, gdzie ten świat jeszcze się nie zmienił na taki sam jak niemal "wszędzie".


nie
ulega żadnym owczym pędom i drogom na skróty.

Są rzeczy ważne i ważniejsze. W tych drugich nigdy nie idę na łatwiznę.

PABLO

Data: 2011-10-21 10:21:46
Autor: Korban
Harpagan 42 - czyli Wilk wjeżdża w teren II
Dnia Thu, 20 Oct 2011 13:18:52 -0700 (PDT), Wilk napisał(a):


To, że Ciebie osobiście bawi tradycyjna mapa i kompasik - Twoje święte
prawo, ale nie można zamykać oczu na to, że GPS jest obecnie
PODSTAWOWYM wyposażeniem każdej poważnej wyprawy eksploracyjnej, a nie
żadnym gadżeciarstwem; są rejony gdzie jest niezastąpiony. Czytałem o
zimowym trawersie Grenlandii, gdzie po prostu przez setki kilometrów
nie ma jakichkolwiek punktów orientacyjnych, do tego słońce odbija się
od śniegu, znacznie utrudniając poruszanie się. Tam GPS to jest po
prostu kluczowa sprawa, podróżnicy szczegółowo wyliczali ile będzie im
potrzebne baterii do GPS na okres wędrówki, bo gdyby zostali bez niego
- byliby w poważnych kłopotach. Gdyby Scott wracający z bieguna
południowego posiadał GPS - prawdopodobnie by nie zginął, bo dotarłby
bez błędów nawigacyjnych do składów żywnościowych, które wcześniej
zostawił.

Taki OT
U Scotta nawaliła cała logistyka (kuce, zamiast psów, bawełniane i wełniane
wdzianka, zamiast foczych futer i skór oraz fatalna decyzja o wzięciu na
wyprawę dodatkowego członka, dla którego nie było nart). W efekcie w stanie
skrajnego wyczerpania dotarli miesiąc po Amundsenie, który postawił na
sprawdzone rozwiązania ludzi żyjących na co dzień za kołem polarnym
(Inuici). Nawigacja nie miała tu większego wpływu.
Poczytaj sobie za to, o Shackeltonie i jego nieudanej wyprawie na biegun
południowy. Tam tradycyjna nawigacja (innej wtedy nie było) uratowała jego
ekipie życie. GPS to dobre rozwiązanie, sam chętnie z niego korzystam, ale zwalnia z
myślenia i w razie awarii (a taka może się zdarzyć), człowiek nadmiernie
polegający na tym urządzeniu jest w "ciemnej dupie". Na poważnych wyprawach
w odludne zakątki Ziemi, dobrze jest mieć ze sobą sekstans, chronometr,
mapę i umiejętność posługiwania się nimi. Baterie w GPS mogą się po prostu
wyczerpać, zdechnąć z innych powodów i wtedy jest kłopot. A tradycjne
urządzenia nawigacyjne nie potrzebują baterii.

Mirek

Data: 2011-10-21 12:48:54
Autor: Titus Atomicus
Harpagan 42 - czyli Wilk wjeżdża w tere n II
In article <6e4b327a-39df-49fa-be47-ba9c876321a8@fk25g2000vbb.googlegroups.com>,
 Wilk <m-wolff@wp.pl> wrote:

Tam GPS to jest po
prostu kluczowa sprawa, podróżnicy szczegółowo wyliczali ile będzie im
potrzebne baterii do GPS na okres wędrówki, bo gdyby zostali bez niego
- byliby w poważnych kłopotach.

No wlasnie.
IMHO to bardzo nieodpowiedzialne zachowanie.

TA

Data: 2011-10-21 12:38:56
Autor: JK
Harpagan 42 - czyli Wilk wjeżdża w tere n II
Titus_Atomicus@somewhere.in.the.world napisał(a):
No wlasnie.
IMHO to bardzo nieodpowiedzialne zachowanie.

Równie nieodpowiedzialne jak zachowanie niejakiego Krzysztofa Kolumba.
Ale to on dotarł pierwszy (pierwszy w sensie udokumentowania) do Ameryki a nie ja czy Ty, drogi Tytusie.




--


Data: 2011-10-22 16:28:30
Autor: Titus Atomicus
Harpagan 42 - czyli Wilk wjeżdża w tere n II
In article <j7rp50$1vo$1@inews.gazeta.pl>,
 " JK" <jedyny-jk@WYTNIJ.gazeta.pl> wrote:

Titus_Atomicus@somewhere.in.the.world napisał(a): > No wlasnie.
> IMHO to bardzo nieodpowiedzialne zachowanie.

Równie nieodpowiedzialne jak zachowanie niejakiego Krzysztofa Kolumba.
Ale to on dotarł pierwszy (pierwszy w sensie udokumentowania) do Ameryki a nie ja czy Ty, drogi Tytusie.

IMHO porownanie do dupy.
Kolumb to inna kategoria, inna epoka, inna filozofia wyjazdu.

TA

Data: 2011-10-21 12:47:27
Autor: Titus Atomicus
Harpagan 42 - czyli Wilk wjeżdża w tere n II
In article <c30d37ec-6ad5-4eb6-9200-7817566fb42f@m4g2000yqm.googlegroups.com>,
 Wilk <m-wolff@wp.pl> wrote:


Co mówi harcmistrz Monika Czarnecka?
"Uważam że harcerstwo powinno przygotowywać młodych ludzi do dorosłego
życia. Kiedyś harcerze korzystali z alfabetu Morse'a, dziś jest GPS."

Ciekawe stwierdzenie.
Czy ona na pewno wie do czego jest ten GPS?

TA

Data: 2011-10-20 23:54:25
Autor: Coaster
Harpagan 42 - czyli Wilk wjeżdża w teren II
Paweł Pontek wrote:
W dniu 2011-10-20 19:49, Marcin Kuthan pisze:
Napisałem też wyraźnie że
[...]

Marcinie, ... nieważne co napisałeś. Michał i tak wie swoje.

W tej konkurencji liczy się ten, kto wzniesie się na wyższy poziom absurdu.

:-)

http://www.youtube.com/watch?v=anwy2MPT5RE&feature=player_embedded
;-)

--
PoZdR
++++++++++++++++++++++++++++++++++++++++++++++++++++++++
"A properly shaped leather saddle is an excellent choice
for the high-mileage rider who doesn't mind the fact
that it is a bit heavier than a plastic saddle."
Sheldon Brown: 1944 - 2008
++++++++++++++++++++++++++++++++++++++++++++++++++++++++

Data: 2011-10-21 08:48:43
Autor: Michał Pysz
Harpagan 42 - czyli Wilk wjeżdża w teren II
Bywają zawody gdzie nie ma zakazu. Zastanów się dokładnie nad
wskazanymi powyżej ograniczeniami jeszcze raz.

Problem jest taki, że on się nie zastanawia tylko on Wie.

Myślę, że nie miałby najmniejszych szans gdyby jechał na GPSie a jego konkurent potrafiący dobrze nawigować na mapie.
Tylko, że on tego nie pojmie bo nie jarzy o co chodzi w planowaniu trasy na takich imprezach.

Był na jednej i już wszystkie rozumy pozjadał. Ale ten typ tak map.

mp.

Data: 2011-10-21 08:53:29
Autor: Wilk
Harpagan 42 - czyli Wilk wjeżdża w teren II
On 21 Paź, 08:48, Michał Pysz <pysz.mic...@wp.pl> wrote:

Myślę, że nie miałby najmniejszych szans gdyby jechał na GPSie a jego
konkurent potrafiący dobrze nawigować na mapie.

Widzę, że jednak za grzeczny byłem; zapomniałem , że żeby zrozumieć
delikatne aluzje, którymi dotychczas zbywałem Twoje chamstwo potrzeba
trochę inteligencji by one dotarły, więc ludzie gruboskurni są na to
całkowicie impregnowani; do takich jak Ty to dużo prościej dociera
waląc otwartym tekstem jak młotkiem w łeb. Więc jedziemy z tym koksem!
Za myślenie to Ty się nie bierz, bo to trochę za trudne dla Ciebie, za
to w pluciu na odległość sprawdzasz się doskonale. Chociaż Cię szlag
trafia - wypadłem w tej imprezie całkiem przyzwoicie, wygrywając z
wieloma którzy potrafią dobrze nawigować; a wiem że z GPS wypadłbym
lepiej. Kwestię GPS oceniam Z WŁASNEGO PUNKTU widzenia (i jak widzisz
tutaj już paru uczestników Harpagana ma podobne zdanie na temat jego
przewagi, więc Twoje chamskie obelgi odnoszą się tak samo do nich),
nie każdy musi z nią zgadzać. Ty natomiast nie dyskutujesz - Ty n-ty
raz na mnie plujesz bez słowa rzeczowej wypowiedzi.


Był na jednej i już wszystkie rozumy pozjadał.

Rzeczownik - pyszałek

Synonimy -  bubek, buc, bufon, chwalipięta, fanfaron, megaloman,
mitoman, narcyz, samochwała, ważniak, zadufek, zarozumialec, dupek,
PYSZ

Tylko, że on tego nie pojmie bo nie jarzy o co chodzi w planowaniu trasy
na takich imprezach.

Jarzyłem na tyle by zająć 26 miejsce na 361 startujących osób,
Podzielisz się z nami pyszałkowaty Pyszu Twoimi osiągnięciami w tej
mierze?
--
http://www.wyprawyrowerowe.neostrada.pl

Data: 2011-10-22 20:49:49
Autor: Titus Atomicus
Harpagan 42 - czyli Wilk wjeżdża w tere n II
In article <4e772f17-8801-4724-b75b-443bc50aaf5a@u2g2000yqi.googlegroups.com>,
 Wilk <m-wolff@wp.pl> wrote:


[ciach obszerna wypowiedz podkreslajaca wrodzona delikatnosc Wolffa]

Rzeczownik - pyszałek

Synonimy -  bubek, buc, bufon, chwalipięta, fanfaron, megaloman,
mitoman, narcyz, samochwała, ważniak, zadufek, zarozumialec, dupek,

Ojej, twoja charakterystyka, Wilku.
Nic dodac nic ujac.

TA

Data: 2011-10-21 12:23:55
Autor: Raist
Harpagan 42 - czyli Wilk wjeżdża w teren II
Użytkownik "Marcin Kuthan" <marcin.kuthan@gmail.com> napisał w wiadomości news:82849a18-f6a5-493a-a9f4-a3b90d96a971c25g2000yqn.googlegroups.com...
Co z tego że GPS jest dokładny, jak punktu nie ma tam gdzie jest na
mapie? Przecież nie masz współrzędnych PK.

przyznam, ze gdybym np na harpaganie mial GPS z wgraną mapą topo oraz mapę na mapniku, to byłoby to duze ułatwienie przy wchodzeniu na punkt

Napisałem też wyraźnie że zawodnicy czołówki doskonale wiedzą gdzie
się znajdują względem punktu zaznaczonego na mapie. Jak potrafię
pokazać dokładnie na mapie gdzie jestem co po co mi GPS?

jest też cos takiego jak czynnik ludzki, i moze sie zdarzyc ze wejdziesz w przecinkę za wczesnie, albo nie wyczujesz odleglosci i ryjesz za wczesnie szukając punktu
nawet najlepsi się mylą :)

Raist

Data: 2011-10-20 19:48:27
Autor: Paweł Pontek
Harpagan 42 - czyli Wilk wjeżdża w teren II
W dniu 2011-10-20 19:38, Wilk pisze:
On 20 Paź, 19:23, Marcin Kuthan<marcin.kut...@gmail.com>  wrote:
Zastanawiam się czy GPS faktycznie może pomagać w maratonach na
orientację. Jest to co najmniej wątpliwe:

[...]

Odpowiedź jest banalnie prosta - jeśli nie byłby przydatny to jego
używania by nie zakazano :))


Tak wygląda kopanie się z koniem.

PABLO

Data: 2011-10-20 10:41:50
Autor: Marcin Kuthan
Harpagan 42 - czyli Wilk wjeżdża w teren II
Co do problemu "zespołowości" w maratonach na orientację:

* Ostatni harpagan był specyficzny, specyfika ta powodowała że było
stosunkowo mało wartiantów jazdy. Przy lepiej rozrzuconych punktach,
na starcie można zaobserwować, że zawodnicy po starcie rozjeżdżają się
we wszystkich kierunkach :-) Więcej wartiantów - mniejsza szansa na
wspólną jazdę.
* Harpagan to największa impreza gdzie naturalnie tworzą się grupy,
gdy startuje ok. 50 zawodników to spotkania na trasie są znacznie
rzadsze.
* Większość zawodników to pasjonaci ortientacji, nawigacja stanowi
istotę tego sportu, a nie jazda "na przyczepkę". Nie zauważyłem też
żeby jazda "w grupie" powodowała jakieś protesty innych zawodników.
* Oczywiście że zawodnicy przy zbliżonym poziomie i jednakowym
wariancie przejazdu, w sposób naturalny jadą wspólnie. Niewielkie
różnice są eliminowane przez fakt że osoba która dojeżdża jako druga
(spóźniona) na PK ma łatwiej widząc pierwszego zawodnika. W sposób
naturalny ją dogania.

Nie patrzcie na maratony na orientację jedynie przez pryzmat
harpagana. Harpagan jest specyficzny.

A i jeszcze jedna uwaga, znajomość terenu oczywiście pomaga, ale nie
jest niezbędna do wygrania zawodów.

Pozdrawiam,
Marcin

Data: 2011-10-21 10:24:14
Autor: Paweł Pontek
Harpagan 42 - czyli Wilk wjeżdża w teren II
W dniu 2011-10-20 19:23, Marcin Kuthan pisze:
* Największy problem ze znalezieniem punktu jest gdy organizator
postawi punkt nie tam gdzie jest w/g mapy. W trudnym terenie
przesunięcie rzędu 100m (1mm na mapie 1:100tys) może już powodować
trudności. Nie bardzo widzę gdzie GPS może pomóc.

Tak sobie myślę, że ciekawym rozwiązaniem, znacznie podnoszącym poprzeczkę w tego typu zawodach, byłoby oznaczania punktów tylko na mapie, bez oznaczenia w terenie.

Aktualnie, przy pomocy mapy znajdujesz punkt i masz ułatwienie w postaci fizycznego istnienia samego punktu (w bezpośrednim sąsiedztwie punktu szukasz go w terenie dopóki nie znajdziesz). Znacznie trudniejsza byłaby konkurencja polegająca na konieczności dotarcia do punktu zaznaczonego tylko na mapie i np. samodzielnego oznaczenia tego punktu (fizycznie lub wirtualnie - np. poprzez zdjęcie współrzędnych). To zawodnik musiałby podjąć _decyzję_ o tym, że jest dokładnie "w punkcie" wyznaczonym na mapie. masz jedną próbę - jak w rosyjskiej ruletce :-)


Z tego typu sytuacjami/trudnymi_wyborami spotykamy się w codziennej nawigacji w terenie, np. kiedy musimy podjąć decyzję o zmianie kierunku marszu/jazdy, tak, aby np. dokładnie wstrzelić się w odchodzący kilkaset metrów (a więc w danym miejscu nie zauważalny) niżej "grzbiecik". Tym bardziej kiedy ma to miejsce nocy, w gęstym lesie, w gęstej mgle, w całkowicie nieznanym terenie, na totalnym bezdrożu; gdzie niewielka pomyłka skutkuje paroma stówkami metrów ponownego podejścia - bo o tym, że poszło się troszkę nie tu gdzie by się chciało, można przekonać się dopiero po pokonaniu tych samych "paru stówek" w dół ..., albo "korektą" w postaci przedzierania się przez gęsty krzal w trudnym do wędrówki terenie (np. głębokie i mocno wyrzeźbione, zakrzalone i błotniste jary).

:-)

Pozdrawiam,
PABLO

Data: 2011-10-21 10:52:53
Autor: Alfer_z_pracy
Harpagan 42 - czyli Wilk wjeżdża w teren II
Coaster napisał:
kazdy moze popelniac bledy, to nic takiego - my ludzie uczymy sie na bledach. Nie jest ujma - a wrecz przeciwnie - przyznanie sie do nich. Ty praktycznie poza nielicznymi wyjatkami, zawsze idziesz 'w zaparte'

Ty nie masz zadnych oporow - co jakis czas bez zenady obrzucasz nimi szczodrze wszystkich dookola

krytyka dotyczy zachowania, podejscia do tematu a Ty juz uwazasz, ze ktos ma do Ciebie jakies osobiste pretensje, ze neguje Twoje niewatpliwe osiagniecia. Nie jestes zmeczony ciaglym "pluciem jadem"? Gdzie tu klasa, poziom dyskusji? Po co wciaz tak tracic glowe w kolejnej malo waznej czwarto-, piato-, szescio-rzednej dyskusji internetowej? Nie potrafisz byc milym dla innych, niekoniecznie podzielajacych Twoj punkt widzenia?

Wyciąłem z postu Coastera meritum, z którym się w 100% zgadzam. Krok po kroczku może kolega Wolff weźmie to sobie do serca. Choćby nawet to publicznie zanegował. Choćby się wściekł lub choćby to zbagatelizował. Zawsze warto próbować, nawet jeśli ma się tarzać po podłodze ze śmiechu :) A nie piszę tego dlatego, że Coaster jest moim "kolegą" (w sensie, że mnie popiera na preclu) - bo niejeden raz i mnie ganił ale oczywiście na zasadzie fajnej i kulturalnej dyskusji. Zwyczajnie to co powyżej napisał jest IMO sensowne i mądre.

Po drugie co do sedna wątku, to jako uczestnik Harpagana, w kilku miejscach rację kol. Wolffowi przyznaję. Konkretnie: A) Rzeczywiście znajomość terenu może być dużym, a czasem bardzo dużym plusem. B) Rzeczywiście zakładanie że gdzieś-tam będzie przejezdna droga jest zgadywanką (łatwo tak napisać po wszystkim z ciepłego pokoju, ale podczas zawodów to się może przełożyć na długie minuty bezsensownego wysiłku więc decyzja jazdy w dane miejsce nie jest aż tak banalna). C) Rzeczywiście czasem jedzie się z / za innymi zawodnikami, czasem dlatego że wiedzą lepiej, czasem bo w peletonie łatwiej a czasem po prostu bo trasy zawodników muszą się pokrywać. I nie uważam tego za jakieś niehonorowe, ot specyfika zawodów.

Pzdr
A.

Data: 2011-10-20 12:19:50
Autor: cytawa
Harpagan 42 - czyli Wilk wjeżdża w teren II
Wilk pisze:

nie jestem w te klocki totalnym amatorem. I dalej twierdzę, że
szczęście odgrywa tu sporą rolę, bo z tak niedokładnymi mapami nie da
się super-precyzjnie nawigować.


Zresztą najlepiej będzie sięgnąć po prostu po obrazowy przykład.. Tutaj
jest mapa którą dysponowali startujący:
http://www.harpagan.pl/arch_mapy/h42/h42_tr_200dpi.jpg

Obejrzyj sobie punkt numer 20 - Święty Kamień. Na mapie nie prowadzi
do niego żadna droga poza torami kolejowymi, na południe od punktu z
mapy widać ostre wzgórze. I co można tu zrobić?

MZ mapa jest bardzo dobra. Lepsza niz kiedys byly na Harpaganach, bo wyrazna i kolorowa. Skala rowniez optymalna ze wzgledu na wielkosc obszaru i potrzebne szczegoly.

Co do punktu 20 to mysle, ze to jest jakas spora atrakcja turystyczna w okolicy wiec z pewnoscia jakas sciezka do niej powinna logiczna prowadzic. Trzeba myslec i miec doswiadczenie turystyczne.

Jan Cytawa

Data: 2011-10-20 10:53:07
Autor: JK
Harpagan 42 - czyli Wilk wjeżdża w teren II
cytawa <cytawa@hektor.umcs.lublin.pl> napisał(a):
Co do punktu 20 to mysle, ze to jest jakas spora atrakcja turystyczna w okolicy wiec z pewnoscia jakas sciezka do niej powinna logiczna prowadzic. Trzeba myslec i miec doswiadczenie turystyczne.

A w mojej okolicy jest sporo atrakcji turystycznych sporego kalibru i nie prowadzą do nich żadne ścieżki. Więc metoda dedukcji często zawodzi i nie ma nic wspólnego z doświadczeniem turystycznym, które może "działać" w pewnych sytuacjach a w innych zawieść. Tak miałem ostatnio chociażby w penetracji wąwozów arkozowych w okolicach Kwaczały czy też przy lokalizacji Jaskini Gorenickiej. Atrakcja duża a konkretnych ścieżek brak. Przeważnie winowajca jest wtórne zdziczenie terenów. Tak więc logika i dedukcja "doświadczenia turystycznego" nie działają z automatu. Żadna wiedza kartograficzno-
nawigacyjna nie może się równać ze znajomością terenu. W takich zawodach jak Harpagan, przy wyrównanym przygotowaniu fizycznym, to to przedeptanie terenu ma decydujące znaczenie. --


Data: 2011-10-20 13:21:02
Autor: Zachu
Harpagan 42 - czyli Wilk wjeżdża w teren II

MZ mapa jest bardzo dobra. Lepsza niz kiedys byly na Harpaganach, bo
wyrazna i kolorowa. Skala rowniez optymalna ze wzgledu na wielkosc
obszaru i potrzebne szczegoly.

Co do punktu 20 to mysle, ze to jest jakas spora atrakcja turystyczna w
okolicy wiec z pewnoscia jakas sciezka do niej powinna logiczna
prowadzic. Trzeba myslec i miec doswiadczenie turystyczne.

Jest i czerwony szlak ;)
http://mapa.ump.waw.pl/ump-www/?zoom=16&lat=54.33942&lon=19.57724&layers=B00000TTF&mlat=54.34050&mlon=19.57780


--
Zachu

Data: 2011-10-20 05:09:36
Autor: Wilk
Harpagan 42 - czyli Wilk wjeżdża w teren II
On 20 Paź, 13:21, Zachu <z@.zz.pl> wrote:
> MZ mapa jest bardzo dobra. Lepsza niz kiedys byly na Harpaganach, bo
> wyrazna i kolorowa. Skala rowniez optymalna ze wzgledu na wielkosc
> obszaru i potrzebne szczegoly.

> Co do punktu 20 to mysle, ze to jest jakas spora atrakcja turystyczna w
> okolicy wiec z pewnoscia jakas sciezka do niej powinna logiczna
> prowadzic. Trzeba myslec i miec doswiadczenie turystyczne.

Jest i czerwony szlak ;)http://mapa.ump.waw.pl/ump-www/?zoom=16&lat=54.33942&lon=19.57724&lay...

To, że czerwony szlak jest - to przecież widać na mapie. Tylko problem
w tym, że ów szlak jest spory kawałek od samego punktu (ten jest nad
samym morzem) i jak widac z mapy - przebiega sporo nad poziomem morza.
Więc nie można zakładać ze 100% pewnością, że będzie tam droga; jednym
słowem - zalezy tu wiele od szczęścia, wystarczą gęste krzaki by
przejście uniemożliwić
--
http://www.wyprawyrowerowe.neostrada.pl

Data: 2011-10-20 10:24:20
Autor: Michał Pysz
Harpagan 42 - czyli Wilk wjeżdża w teren II
PAAAAAABLO please odpuść temat bo włos się jeży na głowie jak się czyta co Wilk wypisuje.

mp.




W dniu 2011-10-19 21:47, Paweł Pontek pisze:
W dniu 2011-10-19 20:16, Wilk pisze:


Na Harpaganie ma oczywiście zastosowanie nawigacja tradycyjna

Wreszcie napisałeś jakiś konkret - brawo!


ludzi takich jak Ty wkurza, że dzięki GPS nawet największy dyletant w
nawigacji da sobie radę tak samo dobrze jak ktoś co nawigował przez
pół życia.

... nie mierz innych swoją miarą - to, że Ciebie wkurzają Ci którzy
myślą inaczej niż Ty, nie oznacza, że inni mają takie same "objawy".

Dla Twojej wiedzy: mnie to po prostu śmieszy, a używanie tego typu
zabawek w turystyce uważam za przejaw gadżeciarstwa.


Wyciągasz zdania z kontekstu;

Poza tymi zdaniami niewiele zostało już tego - jak to nazywasz - kontekstu.


jazda drużynowa to element tych zawodów. Tak jak
napisałem w tym wyścigu współpraca z innymi zawodnikami jest istotną
sprawą, raz jedni pomogą tobie - innym razem ty innym.

Czy klasyfikacja też jest drużynowa/zespołowa?

A nawigowanie po nieznanym terenie jest to czynność czasochłonna.

"złej baletnicy..."

Wydawało mi się, że na zawodach na orientację, umiejętność szybkiej i
bezbłędnej nawigacji w nieznanym terenie jest jednym z dominujących
kryteriów przy klasyfikacji zawodników.

Po co brałeś udział w zawodach, kiedy podważasz sens zapisów
regulaminowych?

I
wbrew pozorom wcale nie wymaga wielkiego doświadczenia, z tak
kiepskimi mapami - jest to w wielu przypadkach kwestia szczęścia, w
paru wypadkach nawet doświadczeni w tej imprezie zawodnicy z którymi
jechałem robili błędy, gdy ja dobrze jechałem

Rozumiem, że to efekt szczęścia - o którym piszesz wyżej, a nie
umiejętności, których wraz z zakazem używania GPS nie mogłeś użyć?



To pojedź na kolejną imprezę - to się zmierzymy i zobaczymy jak nasze
umiejętności wyglądają w praktyce.

Michał - znam swoją wartość i nie muszę co chwila sprawdzać się w
różnego rodzaju zawodach, maratonach, długich dystansach, itp., po to
tylko aby potwierdzać swoją ocenę własnych umiejętności. Gdybym lubił
sport - zapewne startowałbym w zawodach. Rozumiem i podziwiam ludzi,
którzy lubią rywalizację, ale tacy ludzie - wg mojej oceny - nie
podważają regulaminu zawodów w których dobrowolnie biorą udział, starają
się też samodzielnie sprostać wymaganiom - a nie podłączając się na
innych usprawiedliwiając się "działaniami zespołowymi" :-)

Bo mnie Twoje bajeczki o
konieczności posiadania ogromnego doświadczenia w tej kwestii za grosz
nie przekonują.

Michał - a jaka to różnica, przecież dla Ciebie i tak nie ma
najmniejszego znaczenia jaka jest prawda.

Gadać o swoim doświadczeniu to każdy potrafi

Rzeczywiście. Jesteś tego najlepszym przykładem.

- ale
dopiero na takiej imprezie, gdzie swoje umiejętności można porównać w
realnym świecie z innymi widać co kto naprawdę w tej mierze potrafi.

A co to jest "realny świat" - taki w którym Ty masz rację?

Michał - uwielbiam z Tobą "dyskutować". Dla samej dyskusji oczywiście bo
jeżeli chodzi o meritum to jesteś świetnym przykładem kogoś kogo nie da
się przekonać że "białe to białe, a czarne to czarne".

Jak widać po ostatnich dyskusjach na Preclu - granica absurdu nie istnieje.

Pozdrawiam,
PABLO

Data: 2011-10-20 12:57:51
Autor: kawoN
Harpagan 42 - czyli Wilk wjeżdża w teren II
W dniu 11-10-19 21:47, Paweł Pontek pisze:

... mnie to po prostu śmieszy, a używanie tego typu
zabawek w turystyce uważam za przejaw gadżeciarstwa.

Oj Pawle - a to akurat objaw starzenia się :)

Wiem coś o tym bo ja też wolę "klasykę" w różnych dziedzinach
ale zdaję sobie sprawę, że dla "młodych" nowinki
to standard - taki sam jakim dla mnie były nowinki
wymyślane w czasach mojej młodości (chociaż nie było ich
wtedy tyle co teraz).

Inna sprawa to kwestia czerpania przyjemności
z tego co i jak się robi. Ale gadżeciarstwem bym
nie nazywał wykorzystywanie zdobyczy techniki,
o ile jest to oczywiście używane a nie noszone
niczym narty po Krupówkach.

--
kawoN
-
dziennik rowerowy
www.bike4win.pl

Data: 2011-10-20 13:30:59
Autor: cytawa
Harpagan 42 - czyli Wilk wjeżdża w teren II
Paweł Pontek pisze:

ludzi takich jak Ty wkurza, że dzięki GPS nawet największy dyletant w
nawigacji da sobie radę tak samo dobrze jak ktoś co nawigował przez
pół życia.

Dla Twojej wiedzy: mnie to po prostu śmieszy, a używanie tego typu
zabawek w turystyce uważam za przejaw gadżeciarstwa.


Mysle, ze przesadzasz z tym gadzeciarstwem.  Przechodzilem z kompasem i mapa wiekszosc swojego zycia. Nawet w skrajnie trudnych warunkach tatrzanskich we mgle. I odkad mam GPS widze, ze dal mi dodatkowe wielkie mozliwosci. Nie rozstaje sie z kompasem i papierowa mapa  ale dzieki GPS moge sobie wybierac ciekawsze drogi, ktore kiedys sie omijalo z powodu trudnosci ich odnalezienia. Nie mowiac juz o tym, pod reka mam wszelkie potrzebne przewodniki a nawet przyzwoity atlas roslin. A wszystko to zamkniete w malym 3.5 calowym ekraniku. Dzieki temu uwazam, ze poziom mojej turystyki wzrosl.

Jan Cytawa

Data: 2011-10-20 18:32:44
Autor: Titus Atomicus
Harpagan 42 - czyli Wilk wjeżdża w tere n II
In article <j7p0p2$c3r$1@news.lublin.pl>,
 cytawa <cytawa@hektor.umcs.lublin.pl> wrote:

Paweł Pontek pisze:

>> ludzi takich jak Ty wkurza, że dzięki GPS nawet największy dyletant w
>> nawigacji da sobie radę tak samo dobrze jak ktoś co nawigował przez
>> pół życia.

> Dla Twojej wiedzy: mnie to po prostu śmieszy, a używanie tego typu
> zabawek w turystyce uważam za przejaw gadżeciarstwa.


Mysle, ze przesadzasz z tym gadzeciarstwem.  Przechodzilem z kompasem i mapa wiekszosc swojego zycia. Nawet w skrajnie trudnych warunkach tatrzanskich we mgle. I odkad mam GPS widze, ze dal mi dodatkowe wielkie mozliwosci. Nie rozstaje sie z kompasem i papierowa mapa  ale dzieki GPS moge sobie wybierac ciekawsze drogi, ktore kiedys sie omijalo z powodu trudnosci ich odnalezienia. Nie mowiac juz o tym, pod reka mam wszelkie potrzebne przewodniki a nawet przyzwoity atlas roslin. A wszystko to zamkniete w malym 3.5 calowym ekraniku. Dzieki temu uwazam, ze poziom mojej turystyki wzrosl.


OK, ja to rozumiem.
Ale wydaje mi sie ze w zawodach w rodzaju Harpagana jednym z kluczowych elementow zabawy powinna byc wlasnie 'tradycyjna nawigacja'.

TA

Data: 2011-10-20 19:45:04
Autor: Paweł Pontek
Harpagan 42 - czyli Wilk wjeżdża w teren II
W dniu 2011-10-20 13:30, cytawa pisze:

Dla Twojej wiedzy: mnie to po prostu śmieszy, a używanie tego typu
zabawek w turystyce uważam za przejaw gadżeciarstwa.


Mysle, ze przesadzasz z tym gadzeciarstwem.

Może rzeczywiście trochę przesadzam.

odkad mam GPS widze, ze dal mi dodatkowe wielkie mozliwosci.

Ja to wiem. Nie używam GPS nie dlatego - jak twierdzi Michał:

W dniu 2011-10-19 23:14, Wilk pisze:
>
> - jestem przykładem pewnego rodzaju "oszołomstwa",

> - nie mam klapek na oczach,

> - Jesteś po prostu klasycznym
> przykładem ginącego już gatunku turysty starego typu, przywiązanego do
> pewnych (z reguły starszych) rozwiązań jak do niepodległości.

.... ale dlatego, że po prostu uważam (świadomie) ten przyrząd za dla mnie zbędny. Pewnie stąd określenie go przeze mnie mianem gadżetu.

Na wycieczki jeżdżę dla przyjemności. Przyjemność ta nie ogranicza się dla mnie do zliczania kolejnych zaliczonych kilometrów drogi. Na tę przyjemność składają się różnorakie przeżycia, dym z ogniska, nocleg na łonie natury, radzenie sobie z różnorakimi sytuacjami, które przytrafiają się podczas wędrówki, samodzielne organizowanie całości, itp. W tym jest także właśnie klasyczna nawigacja - z mapą i kompasem. Ogromną satysfakcję daje mi samodzielne poradzenie sobie w jak najtrudniejszym terenie i warunkach.

Parafrazując pewne znane powiedzenie o króliczku - nie chodzi mi tylko o to aby jak najłatwiej trafić do celu, ale o to aby być w drodze do tego celu. Już nie raz padało na tej grupie stwierdzenie, że celem jest droga - to bardzo proste ale jednocześnie pojemne określenie.

Podobnie np. nie używam podczas wycieczek telefonu (Michale możesz w tym miejscu mnie wyśmiać jako harcerza albo leśnego dziadka) - bo bycie on-line z bieżącymi, codziennymi sprawami, zabierałoby mi uwagę, którą chciałbym poświęcić na przeżywanie wycieczki. Nie nocuję "pod dachem" - dlatego, że nocleg na łonie natury daje tak wiele przeżyć, których nigdy nie da się poczuć zamykając się w czterech ścianach przy elektrycznym świetle. Gotuję na ogniu, bo ani gaz, ani benzyna nie dają tak dobrego kontaktu z miejscem, w które się wybrałem (nie palę ognia tylko po to aby się najeść). Mógłbym tak dalej wymieniać, ale nie o to chodzi ... chciałem tylko na tych przykładach pokazać, że sposób wędrowania zależy od tego co się lubi, jaką filozofią się kieruje, itp. A to skolei rzutuje na przyjęte rozwiązania, ekwipunek, charakter odwiedzanych miejsc, ba - nawet grono przyjaciół z którymi się jeździ.

Tylko ktoś bardzo ograniczony może myśleć, że GPSa nie używam bo nie wiem na czym polega jego działanie i jakie on daje "korzyści" (napisałem w cudzysłowiu, bo coś co dla jednych jest korzyścią, dla innych jak widać jest czymś przeciwnym).

PABLO

Data: 2011-10-21 06:03:04
Autor: JK
Harpagan 42 - czyli Wilk wjeżdża w teren II
Paweł Pontek <ppontek@poczta.onet.pl> napisał(a):
Na wycieczki jeżdżę dla przyjemności. Przyjemność ta nie ogranicza się dla mnie do zliczania kolejnych zaliczonych kilometrów drogi. Na tę przyjemność składają się różnorakie przeżycia, dym z ogniska, nocleg na łonie natury................... nie chodzi mi tylko o to aby jak najłatwiej trafić do celu, ale o to aby być w drodze do tego celu.

Tylko na jakiej podstawie zakładasz, że osoba nie paląca ogniska, nie śpiąca na łonie natury, pokonująca dłuższe dystanse nie jest "w drodze" i nie przeżywa swojej podroży równie jak Ty w sposób mistyczny? Ktoś, kto był o wiele większym "podróżnikiem" niż Ty i ja powiedział, że życie jest bogate w formy i treści. Czyż tak nie jest ? Pozwól więc innym przeżywać swoje "podróże" na ich sposób i nie twórz jedynie słusznych archetypów podróżniczej doli. Zdolność do przeżywania w mistyczny sposób rzeczywistości nie jest uwarunkowana obecnością ognia i dymu z ogniska, tylko zależy od wielu innych czynników. Każda epoka wypracowuje swoje "mistyczne" formy przeżywania świata.
Dla Ciebie "mistyką" jest dym z ogniska, ogień, jazda polnymi drogami. Dla Kerouaca  była to jazda samochodem, towarowym pociągiem, dla bohaterów Easy Rider jazda motocyklem.
Celebrując drogę na swój sposób, nie pomniejszajmy form wypracowanych przez innych i nie odbierajmy im "głębi".

Pablo! Miłego dnia.



--


Data: 2011-10-21 10:06:50
Autor: Paweł Pontek
Harpagan 42 - czyli Wilk wjeżdża w teren II
W dniu 2011-10-21 08:03,  JK pisze:

Tylko na jakiej podstawie zakładasz, że osoba nie paląca ogniska, nie śpiąca
na łonie natury, pokonująca dłuższe dystanse nie jest "w drodze" i nie
przeżywa swojej podroży równie jak Ty w sposób mistyczny?

Chyba nadinterpretujesz moje wypowiedzi. Ja piszę tylko o sobie i tylko w swoim imieniu.

Np. to, że napisałem, że ja przeżywam wyjazd w taki a nie inny sposób NIE OZNACZA, że to jedyny słuszny sposób. No chyba, że Ty to w ten sposób odczytujesz - ale to już jest Twój, a nie mój "problem".

To, że coś dla mnie jest tylko gadżetem nie deprecjonuje tej rzeczy. Dla kogoś innego może być nawet fetyszem czy amuletem zapewniającym wszelką pomyślność podczas wyprawy. I każdy ma do tego prawo.

[...]


Pablo! Miłego dnia.

Miłego dnia JK!
PABLO

Data: 2011-10-21 12:33:40
Autor: JK
Harpagan 42 - czyli Wilk wjeżdża w teren II
Paweł Pontek <ppontek@poczta.onet.pl> napisał(a):
Np. to, że napisałem, że ja przeżywam wyjazd w taki a nie inny sposób NIE OZNACZA, że to jedyny słuszny sposób. No chyba, że Ty to w ten sposób odczytujesz - ale to już jest Twój, a nie mój "problem".

Problem jest w sumie tak błahy, że nie warto się o niego spierać.
Dobrej pogody w weekend. Dużo polnych dróg, ciepłego ognia i rozgwieżdżonego nieba nad głową.

--


Data: 2011-10-22 16:36:10
Autor: Titus Atomicus
Harpagan 42 - czyli Wilk wjeżdża w tere n II
In article <j7r1un$pr5$1@inews.gazeta.pl>,
 " JK" <jedyny-jk.WYTNIJ@gazeta.pl> wrote:

Paweł Pontek <ppontek@poczta.onet.pl> napisał(a): > Na wycieczki jeżdżę dla przyjemności. Przyjemność ta nie ogranicza się > dla mnie do zliczania kolejnych zaliczonych kilometrów drogi. Na tę > przyjemność składają się różnorakie przeżycia, dym z ogniska, nocleg na > łonie natury................... nie chodzi mi tylko o > to aby jak najłatwiej trafić do celu, ale o to aby być w drodze do tego > celu.

Tylko na jakiej podstawie zakładasz, że osoba nie paląca ogniska, nie śpiąca na łonie natury, pokonująca dłuższe dystanse nie jest "w drodze" i nie przeżywa swojej podroży równie jak Ty w sposób mistyczny?

Ale w takim razie zabraniasz przezywanie mistycznym przezyc zawodnikom TdF/TdP? Nie mowiac o torowcach?
A kurierzy rowerowi i listonosze? A babcie jadace do GSu po bulki?
Czy gdzies w ogole jest granica?

Ktoś, kto był o wiele większym "podróżnikiem" niż Ty i ja powiedział, że życie jest bogate w formy i treści. Czyż tak nie jest ? Pozwól więc innym przeżywać swoje "podróże" na ich sposób i nie twórz jedynie słusznych archetypów podróżniczej doli. Zdolność do przeżywania w mistyczny sposób rzeczywistości nie jest uwarunkowana obecnością ognia i dymu z ogniska, tylko zależy od wielu innych czynników. Każda epoka wypracowuje swoje "mistyczne" formy przeżywania świata.
Dla Ciebie "mistyką" jest dym z ogniska, ogień, jazda polnymi drogami. Dla Kerouaca  była to jazda samochodem, towarowym pociągiem, dla bohaterów Easy Rider jazda motocyklem.
Celebrując drogę na swój sposób, nie pomniejszajmy form wypracowanych przez innych i nie odbierajmy im "głębi".

Znam takich, ktorzy uznaja tylko rower stacjonarny.
Czy odmawiamy im mistycznych przezyc? Czy nie?

BTW swoja droga ciekawe czy gdyby taki mistrz rowerowy (teoretyzuje, rzecz jasna, bo nie wiem nawet czy istnieja), przejezdzajacy dziennie spory dystans zaczal sie tu wymadrzac, to czy Dyrektor Precla Michal Wolff zw Wilkiem uznalby ze ma do tego prawo?

TA

Data: 2011-10-21 08:53:23
Autor: cytawa
Harpagan 42 - czyli Wilk wjeżdża w teren II
Paweł Pontek pisze:

Może rzeczywiście trochę przesadzam.

.... ale dlatego, że po prostu uważam (świadomie) ten przyrząd za dla
mnie zbędny. Pewnie stąd określenie go przeze mnie mianem gadżetu.

Na wycieczki jeżdżę dla przyjemności. Przyjemność ta nie ogranicza się
dla mnie do zliczania kolejnych zaliczonych kilometrów drogi. Na tę
przyjemność składają się różnorakie przeżycia, dym z ogniska, nocleg na
łonie natury, radzenie sobie z różnorakimi sytuacjami, które
przytrafiają się podczas wędrówki, samodzielne organizowanie całości,
itp. W tym jest także właśnie klasyczna nawigacja - z mapą i kompasem.
Ogromną satysfakcję daje mi samodzielne poradzenie sobie w jak
najtrudniejszym terenie i warunkach.

BTW. Jak to milo dyskutowac na argumenty :)

Ja tez jezdze dla przyjemnosci i doskonale te nasze przezycia rozumiem. Klasyczna nawigacja ma swoja specyfike i jest mi calkowicie nieobca. Jestem do niej zawsze przygotowany bo elektronika to tylko elektronika i potrafi zawiesc w najmniej oczekiwanym momencie. Praktycznie zawsze w turystyce kompas mam przy sobie. Ja tylko staram sie niesmialo powiedziec, ze GPS + wgrane do niego aplikacje poszerzyly znacznie mozliwosci i daly satysfakcje na innym poziomie.

Spalismy kiedys na Litwie nad jeziorkiem, byla bezchmurna rozgwiezdzona noc a mapa nieba, ktora mialem w GPS pozwolila nam bawic sie w znajomosc mapy nieba. Kto normalnie zabiera ze soba mape nieba? ALbo
czy ktos wozi ze soba wielka encyklopedie? A ja tak. I przydaje sie w turystyce bardzo.
Zupelnie dodatkowym, ale jakze przydatnym gadzetem, jest posiadanie dokladnego sladu wlasnej trasy. Konfrontuje go potem ze zdjeciami i dopisuje programem GeoSetter wspolrzedne, gdzie dane zdjecie bylo robione. Wspaniale sie potem oglada te zdjecia z mala mapa Googli w rogu ekranu.

Jesli mowiac GPS masz na mysli tylko mape i ewentualnie glos mowiacy, "skrec w prawo" to calkowicie rozumiem twoje stanowisko. Ja uzywam w turystyce tylko map rastrowych, dokladnie takich samych jak papierowe i wyzszosc mojego GPS jest taka, ze mam pod reka wszelkie potrzebne mapy plus wiele innych przydatnych rzeczy.

Jan Cytawa

Data: 2011-10-21 10:11:27
Autor: Paweł Pontek
Harpagan 42 - czyli Wilk wjeżdża w teren II
W dniu 2011-10-21 08:53, cytawa pisze:

Zupelnie dodatkowym, ale jakze przydatnym gadzetem,

[...]

No właśnie gadżetem. Tylko to miałem na myśli - jest to gadżet.

Ja uzywam w
turystyce tylko map rastrowych, dokladnie takich samych jak papierowe i
wyzszosc mojego GPS jest taka, ze mam pod reka wszelkie potrzebne mapy
plus wiele innych przydatnych rzeczy.

Spoko.

Ja skolei po prostu podczas wycieczek staram się nie używać elektroniki. Pomijając względy praktyczne (zawodność, konieczność zasilania, itp. - tak więc i tak trzeba mieć przy sobie rozwiązania alternatywne - sprzęt + umiejętności), tyle tej elektroniki mam na co dzień, że jak jadę odpocząć, to chcę pobyć w innym świecie. Ot i cała moja prosta "filozofia".

Pozdrawiam,
PABLO

Data: 2011-10-21 12:39:33
Autor: mt
Harpagan 42 - czyli Wilk wjeżdża w teren II
Paweł Pontek pisze:
W dniu 2011-10-21 08:53, cytawa pisze:

Zupelnie dodatkowym, ale jakze przydatnym gadzetem,

[...]

No właśnie gadżetem. Tylko to miałem na myśli - jest to gadżet.

Wydaje mi się, że jednak jest to nieco uproszczenie sprawy. Daleki jestem od zdania, że GPS bywa niezbędny bo oczywiście tak nie jest. Niezbędne to są woda, pokarm i izolacja termiczna organizmu :) Uważam też, że GPS (czy też może bardziej ogólnie, elektronika wyświetlająca dane kartograficzne) bywa po prostu przydatnym urządzeniem, ale to już zależy od konkretnych potrzeb. Jeżeli traktować GPS jako panaceum na nieumiejętność posługiwania się tradycyjnymi technikami czy też odnalezienia się w terenie, to jak najbardziej takie urządzenie może bardziej przeszkadzać niż pomagać i wtedy nawet ciężko mówić o tym jako gadżecie.
Sam sporą część mojej, nazwijmy to, aktywności hobbystyczno-zawodowej spędziłem przy tworzeniu i korzystaniu z analogowych map i technik, jednak z czasem deska kreślarska, rapidografy, krzywiki i kalki zostały odstawione a zastąpiły je systemy typu GIS a potem po części urządzenia mobilne, i nie, nie uważam się za gadżeciarza :) Czasami na wypadach korzystam nie tylko z mapy topo ale i z map hydrologicznych, sozologicznych czy też mapy geologicznej i tutaj ogólnie mówiąc elektronika jest sporym ułatwieniem (jednak rozumianym nie w sensie zastępowania wiedzy czy umiejętności). Mógłbym oczywiście przygotowane przez siebie dane po prostu wydrukować i mieć w formie papierowej, ale dla mnie lepiej jest to mieć w jednym oknie aplikacji na telefonie z możliwością przełączania warstw, nakładania jednych danych na drugie itd. Oczywiście jakąś podstawową mapę topo w formie papierowej też mam do sakwy wrzuconą jako zabezpieczenie w razie jakiegoś "kataklizmu" :) chociaż jeszcze nie zdarzyło mi się, żeby podstawowe urządzenie mi padło, gdyż kwestia zasilania na rowerze nie jest problemem, a awaria póki co mnie nie dopadła, co nie znaczy, że nie może się zdarzyć.
Może moje zastosowania nie są najbardziej typowe i nie używam urządzenia jako "poprowadź mnie do celu", często nawet nie włączam samego GPS a telefon traktuję tylko jako przeglądarkę map, ale daleki jestem od stwierdzenia, że to tylko gadżet.

--
pozdrawiam
marcin

Data: 2011-10-21 19:25:46
Autor: solar
Harpagan 42 - czyli Wilk wjeżdża w teren II
W dniu 2011-10-19 18:50, Paweł Pontek pisze:

Jak wynika z Twojej relacji, wystarczy podłączyć się pod innych
uczestników i umiejętność nawigacji nie jest potrzebna w tych zawodach
na orientację. To trochę obniża rangę zawodów lub ... uczciwość i
honorowość co poniektórych uczestników, idących w ten sposób na łatwiznę.

Na Harpaganie nigdy nie byłem, ale na podobnej, co do zasad, byłej Transcarpatii i obecnej MTBV to bardzo często stosowany manewr. I jakoś nigdy ani ja, gdy ktoś się do mnie dopiął, ani ktoś, do kogo ja się dopiąłem, nie miał za złe wspólnej jazdy. Jeśli tylko trafiło się na ludzi, którzy jadą w takim samym tempie, jeździliśmy razem całe dnie, korzystając z wzajemnej znajomości odcinków. Jest radocha z jazdy i pomoc innym, a nie gadanie o uczciwości i honorowości.
No i nie wiesz, czy na pewno wyjdzie to zawsze na plus - prowadzący może się pomylić i wtedy tracisz razem z nim.
Znajomość terenów zdecydowanie pomaga - nie tracisz czasu na orientowanie się na mapie i szukanie punktów charakterystycznych. Znasz skróty nie zaznaczone na mapie i podłoże, które np. na krótszej drodze wymusi prowadzenie roweru. Wydaje mi się, że na Harpaganie znajomość ma nawet większe znaczenie niż na TC, bo to jedna kilkunastogodzinna trasa, a nie parę dni, i nie ma kiedy nadrobić.

--
Solar             www.solar.blurp.org              GG 1834424

"Najmniej Boga jest w Kościele."
                                           J. Arangurena

Data: 2011-10-24 12:52:19
Autor: Raist
Harpagan 42 - czyli Wilk wjeżdża w teren II
Użytkownik "solar" <solar91@opBEZTEGO.pl> napisał w wiadomości news:j7s9ug$cl4$1news.onet.pl...
Znajomość terenów zdecydowanie pomaga - nie tracisz czasu na
orientowanie się na mapie i szukanie punktów charakterystycznych. Znasz
skróty nie zaznaczone na mapie i podłoże, które np. na krótszej drodze
wymusi prowadzenie roweru. Wydaje mi się, że na Harpaganie znajomość ma
nawet większe znaczenie niż na TC, bo to jedna kilkunastogodzinna trasa,
a nie parę dni, i nie ma kiedy nadrobić.



tyle, że na Harpaganie rowerowym jest scorelauf, czyli zaliczasz punkty w dowolnej kolejności co dla jednych jest ułatwieniem, a dla innych utrapieniem, żeby zaliczyć trasę wg optymalnego wariantu
z tego też powodu wielu podłącza się do grupy bo nawet nie chodzi o orientację, ile o pomysł na dobrze ułożoną trasę wg punktów wagowych
ciężko mi też porównać Harpagana do Transcarpatii jeśli chodzi o poziom wymaganej orientacji, to dwie różne bajki :)
Raist

Data: 2011-10-24 17:45:44
Autor: solar
Harpagan 42 - czyli Wilk wje�d�a w teren II
W dniu 2011-10-24 12:52, Raist pisze:

tyle, Âże na Harpaganie rowerowym jest scorelauf, czyli zaliczasz punkty w
dowolnej kolejnoÂści co dla jednych jest uÂłatwieniem, a dla innych
utrapieniem, Âżeby zaliczyĂŚ trasĂŞ wg optymalnego wariantu
z tego te¿ powodu wielu pod³¹cza siê do grupy bo nawet nie chodzi o
orientacjĂŞ, ile o pomysÂł na dobrze uÂłoÂżonÂą trasĂŞ wg punktĂłw wagowych
ciĂŞÂżko mi teÂż porĂłwnaĂŚ Harpagana do Transcarpatii jeÂśli chodzi o poziom
wymaganej orientacji, to dwie ró¿ne bajki :)

Nie chodziło mi o tak głębokie porównanie. Po prostu, jak widać, i tu, i tu tworzą się grupy, wspólnie nawigująco-orientujące. Bo tak jest szybciej*. Zarówno ze względu na umysł złożony, jak i doping pozostałych.

* Chociaż i tu, i tu możesz się podłączyć do grupy, która ma zły pomysł na trasę. :)

--
Solar             www.solar.blurp.org              GG 1834424
"Jeśli kobieta zmęczy się, czy nawet umrze, to nie ma znaczenia.
Pozwólmy im umierać przy porodzie."
                                         (wczesny) Marcin Luter

Data: 2011-10-26 14:19:25
Autor: Michał Pysz
Harpagan 42 - czyli Wilk wje�d�a w teren II
Nie chodziło mi o tak głębokie porównanie. Po prostu, jak widać, i tu, i
tu tworzą się grupy, wspólnie nawigująco-orientujące. Bo tak jest
szybciej*. Zarówno ze względu na umysł złożony, jak i doping pozostałych.

* Chociaż i tu, i tu możesz się podłączyć do grupy, która ma zły pomysł
na trasę. :)

Na Transcarpatii pomysł na trasę nie był potrzebny, punkty kontrolne same organizowały trasę. Pozostawała tylko decyzja jak dany punkt zdobyć a nie kiedy i czy go zdobyć.
To jest uproszczenie rzędu 70-80%.

mp.

Data: 2011-10-20 00:22:59
Autor: Wojtek Paszkowski
Harpagan 42 - czyli Wilk wjeżdża w teren II

"Wilk" <m-wolff@wp.pl> wrote in message
news:fdf6ba5c-af4d-47a7-9abc-176694134b7ej20g2000vby.googlegroups.com...
On 19 Paź, 16:34, Paweł Pontek <ppon...@poczta.onet.pl> wrote:

Kiepskie i przestarzałe mapy wojskowe 1:100tys (jakie
mają wszyscy uczestnicy trasy rowerowej) nie nadają się do tak
precyzyjnej nawigacji, są niedokładne i nieaktualne, rozróżnienie
jakości dróg niewystarczające, za wielu ścieżek na nich brakuje.

WZKart to akurat mapy bardzo dokładne. Do WIGówek im niestety trochę
brakuje - ale nazywanie ich kiepskimi jest też nie na miejscu. A że są nie
do końca aktualne - no cóż, akurat aktualniejszej _dokładnej_ mapy 1:100k
tych terenów (poza utajnionymi wojskowymi) po prostu nie ma - jest nieco
aktualniejsze turystyczne Eko-Kapio, ale to akurat mapy właśnie
_niedokładne_ i nie sądzę, aby ludzie z Harpagana map tego wydawnictwa
kiedykolwiek używali.
Co do tego, że wielu ścieżek brakuje - to już specyfika skali 1:100k. Na mapie geodezyjnej tych terenów dróg jest jeszcze mniej.

Powinieneś wziąć pod uwagę, że okolice Elbląga (moim skromnym zdaniem) to zdecydowanie najtrudniejszy teren do takiej imprezy - bo na charakterystyczne dla "ziem odzyskanych" zdziczenie i zanik dróg polnych i wiejskich w ciągu ostatnich kilkunastu lat nakłada się niesamowicie urozmaicona rzeźba Wysoczyzny z niewiarygodnie antyrowerową nawierzchnią dróg leśnych. Plus bliskość rozwijającej się aglomeracji.

Ale nawet mimo tego, po zawodach nie odnoszę wrażenia, że decydująca była znajomość terenu - choć przed miałem takie przeświadczenie. Choć szczęście miało tu duże znaczenie.

Liderami grupek na Harpaganie - są przede wszystkim ludzie z terenów w
którym odbywają się zawody, właśnie dlatego że świetnie znają te
tereny.

jak zatem wytłumaczyć fakt, że od wielu lat w Harpach dominują zawodnicy zdecydowanie spoza 3miasta i okolic? A na tej edycji murowany faworyt - tubylec Mikołaj - wcale nie wypadł najlepiej?

Oczywiście, że umiejętność nawigacji jest tu istotna, ale bez
odpowiedniej "siły rowerowej" nie ma mowy o dobrym miejscu. By się
liczyć w tych zawodach postoje trzeba ograniczać do minimum

to akurat prawda

trzeba także wybrać odpowiednią taktykę (zwycięzca np. odpuścił daleko
położone punkty i wygrał dzięki temu, że najmocniejsi utkwili na długo
w błocie na dalekim punkcie nr 9).

a tu już niekoniecznie. Gdyby było minimalnie bardziej sucho albo padał deszcz - i nawierzchnia na tym marnym kilometrze pod PK9 nie była tak klejąca - wynik czołówki pewnie byłby inny - tu akurat zaważył przypadek.

Umiejętność nawigacji - przy tak niedokładnych mapach i przy takiej
ilości uczestników nie jest aż tak ważna; z reguły zawsze ktoś jest
koło punktu i można się do niego podczepić czy spytać; czy tez pracuje
się nad nawigacją zespołowo (a w takim zespole oczywiście decydujące
zdanie ma człowiek znający dany rejon)

myślę, że zmieniłbyś zdanie gdybyś zobaczył, jak jeżdżą dobrzy nawigatorzy.

"Praca zespołowa" rzeczywiście, zwłaszcza w przypadku trudnych punktów, może popsuć każdą zabawę, ale tego się nie wyeliminuje bez dyscypliny samych zawodników. Pytanie się innych "jak trafić" jest po prostu nie fair.

pozdr

Data: 2011-10-19 18:05:48
Autor: Wilk
Harpagan 42 - czyli Wilk wjeżdża w teren II
On 20 Paź, 00:22, "Wojtek Paszkowski" <wo...@pocztanawirtualnej.pl>
wrote:

jak zatem wytłumaczyć fakt, że od wielu lat w Harpach dominują zawodnicy
zdecydowanie spoza 3miasta i okolic? A na tej edycji murowany faworyt -
tubylec Mikołaj - wcale nie wypadł najlepiej?

Tylko, że na pierwszych 4 zawodników na mecie - 3 jest z Elbląga.
Nie stawiałbym tego wyłącznie na karb przypadku ;)


a tu już niekoniecznie. Gdyby było minimalnie bardziej sucho albo padał
deszcz - i nawierzchnia na tym marnym kilometrze pod PK9 nie była tak
klejąca - wynik czołówki pewnie byłby inny - tu akurat zaważył przypadek.

Oczywiście, że tak, dlatego pisałem o sporym wpływie szczęścia. Ale
szczęściu można dopomóc lub przeszkodzić. Decydując się na zaliczanie
bardzo odległych punktów w takich warunkach jakie były - podnosimy
ryzyko, że na którymś będą problemy, które zmuszą nas potem do
ominięcia innych. Świadomie decydując się na nieco krótszą trasę jak
zrobił zwycięzca jest jasnym zagraniem taktycznym, postawił na punkty
pewniejsze, mniej ryzykował - i w tych trudnych warunkach na tym
wygrał. Pewności czy dana strategia przyniesie sukces, czy nie -
oczywiście nigdy nie ma, ale w tym wypadku opłaciło się.

myślę, że zmieniłbyś zdanie gdybyś zobaczył, jak jeżdżą dobrzy nawigatorzy.

Może i tak, ale tak jak napisałem w relacji - to miałoby znacznie
większe znaczenie gdyby była tylko jazda solo. W przypadku jazdy
grupowej - nie odgrywa to aż takiego znaczenia. Widziałem ludzi z
czołówki nastawionych tylko na taką jazdę, nawet bez mapnika na
rowerze.


"Praca zespołowa" rzeczywiście, zwłaszcza w przypadku trudnych punktów, może
popsuć każdą zabawę, ale tego się nie wyeliminuje bez dyscypliny samych
zawodników. Pytanie się innych "jak trafić" jest po prostu nie fair..

Skoro regulamin to dopuszcza - to ja nie widzę tu żadnego "nie fair".
Pomoc innych zawodników jest po prostu dopuszczalna. Jazda tylko solo,
a jazda grupowa w takich zawodach - to dwie różne sprawy.
Organizatorzy świadomie decydują się na takie rozwiązanie, zdając
sobie sprawę z plusów i minusów takiego postawienia sprawy. Te zawody
nie są konkurencją solo, wybrane przez organizatorów rozwiązanie
przypomina tu delikatnie typowe zawody kolarskie na szosie - czyli
klasyfikacja indywidualna, ale często w sukcesie indywidualnym ma
udział parę osób. Taktykę wybieramy sami - czy jedziemy samotnie
nawigując, czy pracujemy drużynowo, czy wreszcie tylko "sępimy się"..
Na tych dwóch ostatnich rozwiązaniach także można się zdrowo
przejechać.

Swoją drogą ciekaw jestem jak to wygląda na trasie pieszej, gdzie
przecież obowiązuje określona kolejność zdobywania punktów, co w
teorii znacznie zwiększa szanse tworzenia się peletoników osób o
podobnych możliwościach fizycznych i pracy zespołowej na trasie.
--
http://www.wyprawyrowerowe.neostrada.pl

Data: 2011-10-20 03:08:39
Autor: mt
Harpagan 42 - czyli Wilk wjeżdża w teren II
Wojtek Paszkowski pisze:

"Wilk" <m-wolff@wp.pl> wrote in message
news:fdf6ba5c-af4d-47a7-9abc-176694134b7ej20g2000vby.googlegroups.com...
On 19 Paź, 16:34, Paweł Pontek <ppon...@poczta.onet.pl> wrote:

Kiepskie i przestarzałe mapy wojskowe 1:100tys (jakie
mają wszyscy uczestnicy trasy rowerowej) nie nadają się do tak
precyzyjnej nawigacji, są niedokładne i nieaktualne, rozróżnienie
jakości dróg niewystarczające, za wielu ścieżek na nich brakuje.

WZKart to akurat mapy bardzo dokładne. Do WIGówek im niestety trochę
brakuje - ale nazywanie ich kiepskimi jest też nie na miejscu. A że są nie
do końca aktualne - no cóż, akurat aktualniejszej _dokładnej_ mapy 1:100k
tych terenów (poza utajnionymi wojskowymi) po prostu nie ma - jest nieco
aktualniejsze turystyczne Eko-Kapio, ale to akurat mapy właśnie
_niedokładne_ i nie sądzę, aby ludzie z Harpagana map tego wydawnictwa
kiedykolwiek używali.

Ee, te "utajnione wojskowe" wcale nie są ani dokładniejsze ani bardziej aktualne, często to starocie z dodatkowo fałszowaną treścią. A co do Eko-Kapio, to one (przynajmniej te, które posiadam czyli Kaszubski oraz Wdzydzki Park Krajobrazowy) mają mocno uproszczoną treść topograficzną, przez co faktycznie średnio się nadają do tego typu nawigacji.

Co do tego, że wielu ścieżek brakuje - to już specyfika skali 1:100k. Na mapie geodezyjnej tych terenów dróg jest jeszcze mniej.

Tutaj zgoda, aczkolwiek nie wiem o jakich mapach geodezyjnych mówisz :)

--
marcin

Data: 2011-10-19 15:14:03
Autor: Ryszard Mikke
Harpagan 42 - czyli Wilk wjeżdża w teren II
Paweł Pontek <ppontek@poczta.onet.pl> napisał(a):
Dziwię się, że nie użyłeś, tak zachwalanego przez Ciebie, niezawodnego i dającego ogromne możliwości GPS'a.

Ale czemu sie dziwisz? Zdaje sie, ze regulamin zabrania...

--
rmikke

--


Harpagan 42

Nowy film z video.banzaj.pl więcej »
Redmi 9A - recenzja budżetowego smartfona