Grupy dyskusyjne   »   pl.soc.polityka   »   Helena Wolińska - potwór w mundurze

Helena Wolińska - potwór w mundurze

Data: 2015-02-26 09:24:03
Autor: mkarwan
Helena Wolińska - potwór w mundurze
Urodziła się w 1919 r. w Warszawie jako Fajga Mindla Danielak.
Zmarła 26 listopada 2008 r. w podlondyńskim Oksfordzie, posługując się
imieniem i nazwiskiem Helena Brus.
21 listopada 1950 r., jako płk Helena Wolińska, na wniosek por. Zygmunta
Krasińskiego z Departamentu III MBP (zajmującego się walką z podziemiem),
usankcjonowała bezprawne aresztowanie szefa "Kedywu" Armii Krajowej gen.
Augusta Emila Fieldorfa "Nila".
W konsekwencji doprowadziło to do śledztwa, skazania i zamordowania jednego
z największych bohaterów Polskiego Państwa Podziemnego (dowody winy
spreparowano).
Gen. Fieldorf został powieszony 24 lutego 1953 r. w więzieniu mokotowskim w
Warszawie.
Kilkakrotnie uzupełniany wniosek ekstradycyjny o wydanie nam z Wielkiej
Brytanii tej zbrodniarki wymieniał jeszcze 23 inne osoby, które pozbawiła
wolności, łamiąc nawet stalinowskie "prawo" - m.in. bp. Czesława Kaczmarka,
wielu akowców, jak również komunistę Zenona Kliszkę, prawą rękę Gomułki.

Bezprawność decyzji wobec gen. Fieldorfa polegała na tym, że Wolińska
zatwierdziła aresztowanie dopiero po 11 dniach od jego zatrzymania, nie
przedstawiając do tego żadnych dowodów winy.
Drugi raz złamała prawo 15 lutego 1951 r. przedłużając areszt Fieldorfowi -
podobnie jak poprzednio ex post (poprzedni nakaz obowiązywał do 9 lutego) i
również bez opisania czynu, który był mu zarzucany.
Tym samym działała w zbrodniczej zmowie z bezpieką, która od pierwszych
godzin torturowała generała.

- Wolińską ścigano na mój wniosek.
Była przecież pierwszym prokuratorem wojskowym, który aresztował ojca.
Jej odpowiedzialność za śmierć "Nila" była taka sama, jak całej reszty
prokuratorów i sędziów z tej sprawy - mówiła mi kilka lat temu Maria
Fieldorf-Czarska, córka generała.
Gdy ważyły się losy wydania zbrodniarki Polsce, tygodnikowi "Sunday
Telegrapch" Maria Fieldorf powiedziała:
- Mój ojciec jest uznanym w świecie polskim patriotą, który walczył
szlachetnie w obronie kraju przed nazistami.
Wolińska, sama prześladowana przez Niemców, której rodzina zginęła z ich
rąk, nakazując aresztowanie ojca, faktycznie podpisała na niego wyrok
śmierci.
Dla dobra mojego taty, mojego bohatera, do końca życia będę walczyć o jej
ekstradycję, by stanęła w obliczu sprawiedliwości.
Sprawiedliwości, której mojemu tacie odmówiono.

Maria Fieldorf sprawiedliwości jednak nie doczekała (tak samo zresztą, jak
odnalezienia szczątków ojca).
Jej słowa okazały się prorocze:
- Z prokurator Wolińską będzie tak, jak z sędzią Marią Gurowską, której nie
chciano postawić przed sądem.
Wielu osobom zależało, aby nie doszło do jej procesu.

16 kwietnia 1952 r. sędzia Maria Gurowska (z domu Zand) przewodniczyła
składowi sędziowskiemu, który skazał Fieldorfa na śmierć.
Zmarła - pod zmienionym nazwiskiem Górowska - w 1998 r., kiedy miał się
rozpocząć jej (grubo spóźniony) proces o "mord sądowy".

15 lat temu, kiedy w "Życiu Warszawy" ujawniłem działalność Heleny
Wolińskiej (jako jeden z nielicznych kibicował mi nieodżałowany
varsavianista Jerzy Kasprzycki), wydawało się, że jej osądzenie jest tylko
kwestią czasu.
W styczniu 1999 r., po wysłaniu do Wielkiej Brytanii wniosku o ekstradycję,
połączonego z nakazem tymczasowego aresztowania byłej stalinowskiej
prokurator, prowadzący śledztwo mówił:
- Drogą dyplomatyczną dowiedzieliśmy się, że Anglicy nie wykluczają wydania
nam podejrzanej.

W sprawę zaangażowały się najwyższe władze III RP. MSZ zapewniało, że
zbadało sprawę w Ambasadzie Brytyjskiej w Warszawie i otrzymało odpowiedź,
że nie ma żadnych formalnych przeszkód w ekstradycji Wolińskiej do Polski.
Ówczesny wiceminister sprawiedliwości Leszek Piotrowski w wypowiedzi ze
stycznia 1999 r. stwierdził:
- Są duże szanse na wydanie Wolińskiej.
Cała procedura ekstradycyjna jest szybka.

W sprawie zaczęły się jednak pojawiać kłopoty.
"The Independent" podkreślał, że Wolińska jest jedną z nielicznych już
przedstawicielek mniejszości żydowskiej w Polsce, która ocalała z
holokaustu:
"Byłaby to więc ekstradycja do kraju, gdzie znajdują się takie miejsca, jak
Oświęcim i Brzezinka".
W te same tony uderzył "The Sunday Times":
"Czy Żyd może liczyć na sprawiedliwość w kraju Auschwitz, Majdanka i
Treblinki, gdzie antysemityzm rodem ze średniowiecza wciąż pozostaje
przygnębiająco mocno okopany. (...) Polski antysemityzm odradza się w sposób
alarmujący".

Jewish Telegraphic Agency przeprowadziła wywiad z inkwizytorką.
Zawarta w tekście sugestia była jasna - fakt przebywania w czasie wojny w
warszawskim getcie i doznawane tam cierpienia uprawniły ją do późniejszego
prześladowania Polaków.

- Podpis ppłk Wolińskiej figuruje na moim akcie oskarżenia czerwonym
ołówkiem.
Zatwierdzając go wiedziała, że działałem w Żegocie (podziemnej Radzie Pomocy
Żydom).
Jestem przykładem, że tłumaczenia pewnych ludzi wokół Wolińskiej i jej
samej, że trwa wokół niej jakaś antysemicka akcja, są bzdurą - komentował
Władysław Bartoszewski.

Kiedy w latach 50., jako więzień bezpieki, zwrócił się o przedstawienie mu
nakazu aresztowania, pokazano mu kilka niewypełnionych, lecz podpisanych
przez Wolińską blankietów.
Oznaczało to, że może pozostawać "w śledztwie" tak długo, jak zechcą tego
funkcjonariusze MBP.
Wolińska nakazy aresztowania wydawała co prawda mechanicznie, nie zapoznając
się z aktami sprawy (sama potwierdziła to w liście do Marii
Fieldorf-Czarskiej, ale wtedy jeszcze nie mówiło się o jej ekstradycji),
jednak w sposób świadomy - z myślą o wyeliminowaniu przeciwników
politycznych.

Jak konkretnie tłumaczyła się Wolińska?
W wywiadach dla brytyjskiej prasy (z polską nie chciała rozmawiać)
oznajmiła, że ta "kretyńska sprawa" jej "nic, a nic nie obchodzi".
Że nie przyjedzie do Polski (podobno jej rodzinnego kraju), gdyż nie może tu
liczyć na sprawiedliwy proces, polskie władze nic jej nie obchodzą, a
prokuratorowi, który ośmielił się postawić jej zarzuty "ukręciłaby łeb".
Już w "ludowej" partyzantce: Gwardii Ludowej i Armii Ludowej, pod wdzięcznym
pseudonimem "Lena", była znana z niewyparzonego języka; jej wulgarny styl
przerażał nawet innych stalinowców, ale bali się jej, bo niejednemu - ze
względu na koneksje na szczytach komunistycznej władzy - złamała karierę, a
nawet "załatwiła" odsiadkę.

Wspomniany już "Daily Mail" skomentował:
"Polska jest krajem demokratycznym, przyjaznym wobec Wielkiej Brytanii.
Nie ma powodu by kwestionować niezawisłość polskiego wymiaru
sprawiedliwości.
W sprawie Wolińskiej rząd brytyjski jest na moralnie grząskim gruncie".

Heleny Wolińskiej bronił Włodzimierz Brus, jej mąż, z którym przyjechała do
Wielkiej Brytanii na początku lat 70.
Brus (wcześniej Beniamin Zylberberg, w czasie wojny oficer polityczny LWP,
później marksistowski ekonomista, w końcu rewizjonista) twierdził, że żona
jest... kozłem ofiarnym.
Po wyjeździe z Polski państwo Brus osiedli w willowej dzielnicy Oksfordu.
On wykładał ekonomię, ale też filologię rosyjską i środkowoeuropejską w
Wolfson i Saint Anthony's College.
Ona uczestniczyła w sympozjach naukowych, ale przede wszystkim udzielała się
towarzysko.
Przedstawiciele polskiej emigracji zapamiętali, że wręcz demonstracyjnie
popierała "Solidarność" i potępiała stan wojenny.

Brytyjska obywatelka przed sądem wojskowym

Przeszkód w ekstradycji Wolińskiej do Polski było od początku więcej.
Brytyjczycy nie chcieli jej wydać wymiarowi sprawiedliwości III RP, gdyż...
nie rozumieli, dlaczego - zamiast przed sądem powszechnym - ma być sądzona
przed sądem wojskowym (takie sądy funkcjonują w Wielkiej Brytanii jedynie w
czasie wojny).
Dlatego w 2000 r. prokuratura wysłała drugi, poprawiony wniosek
ekstradycyjny, w którym wyjaśniła m.in., że w Polsce wojskowi (w latach
50. - czyli w czasie popełniania przestępstw - Wolińska była prokuratorem
wojskowym) podlegają jurysdykcji sądów wojskowych.

Trzeci wniosek wysłał w 2001 r. nowo powstały Instytut Pamięci Narodowej,
który z mocy prawa przejął sprawę ścigania Wolińskiej od prokuratury
powszechnej.
Wszystko na nic.
W 2006 r. (po ośmiu latach starań) Polska usłyszała, że Brytyjczycy (a
konkretnie Home Office, czyli odpowiednik naszego MSWiA) nie wydadzą swojej
szanowanej obywatelki (bo sędziwa, chora, sprawa się przedawniła, a w ogóle
to Polska za późno wystąpiła z wnioskiem o ekstradycję, bo dopiero po kilku
latach od upadku komunizmu w naszym kraju).
Informacja dotarła do Polski w przeddzień 62. rocznicy wybuchu Powstania
Warszawskiego.
Historia po raz kolejny okrutnie zadrwiła z bohaterów, gdyż była prokurator
wojskowa nienawidziła szczególnie akowców (czego nie ukrywała i o czym
wielokrotnie mówiła), wydając ich w ręce bezpieki na tortury i śmierć.
Dodatkową przykrością był fakt, że Brytyjczycy przysłali odmowę faksem.

Brytyjczycy zignorowali nawet wysłany za Wolińską ENA (Europejski Nakaz
Aresztowania), który ułatwia sprawne przekazywanie obywateli podejrzanych o
przestępstwa między krajami UE.
Polscy śledczy mieli nadzieję na skuteczność tych uproszczonych przepisów
ścigania, bo np. w odróżnieniu od zwykłej ekstradycji, nie obowiązuje tu
zasada podwójnej karalności, czyli, że czyn musi być ścigany w obu krajach -
w kraju, w którym podejrzany mieszka i w kraju, który stara się o wydanie
tej osoby.
Tak więc Wielka Brytania wcale nie musiała uznawać czynów Heleny Wolińskiej
za przestępcze, aby akceptować polski nakaz aresztowania i wydać ją naszemu
krajowi.
Dodatkową nadzieją było to, że ENA jest niezaskarżalna, a Brytyjczycy mieli
90 dni na odpowiedź.
Odpowiedzi w ogóle nie udzielili.

Nierozwiązywalnym problemem okazało się podwójne obywatelstwo Wolińskiej.
Aresztując generała "Nila", przedłużając mu areszt i nadzorując śledztwo
była obywatelką Polski.
Jednak na początku lat 70., kiedy wraz z Brusem znalazła przyjazną przystań
w Oksfordzie, otrzymała również obywatelstwo brytyjskie.
Na skutecznym ściganiu byłej stalinowskiej prokurator zaważył zatem fakt, że
Wielka Brytania - mimo podpisanych umów ekstradycyjnych, w tym z Polską - na
ogół nie wydaje swoich obywateli innym państwom, tym bardziej, gdy pojawią
się wątpliwości prawne.

Można jednak nie znać terminu zbrodni stalinowskiej, ale egzekwować własny
przepis o "pozbawieniu kogoś wolności z premedytacją".
Ponadto, zgodnie z orzeczeniem powołanego przez międzynarodową społeczność
Stałego Trybunału Karnego w Hadze - obywatelstwo nie może chronić przed
wydaniem osoby oskarżonej o zbrodnie przeciwko ludzkości (przypadek
Wolińskiej), ludobójstwo, zbrodnie wojenne i agresję zbrojną.
Nie może chronić, a jednak chroni.
Powołując się na tę samą zasadę Izrael odmówił nam ekstradycji Salomona
Morela, naczelnika komunistycznego obozu w Świętochłowicach (dla Niemców,
volksdeutschów, a w praktyce wrogów "ludu") i Jaworznie ("reedukacja"
młodych antykomunistów wedle sowieckiego pedagoga Makarenki).
Tak samo Szwecja nie wydała nam stalinowskiego sędziego Stefana Michnika.

W jednym z wywiadów dla brytyjskiej prasy Wolińska powiedziała również, że
do tych "haniebnych kłamstw", które wyszły z Polski, może się ustosunkować
jedynie przed sądem brytyjskim - faktycznie istniała taka możliwość (strona
polska występuje wówczas o tzw. pomoc prawną - do miejscowego sądu przybywa
polski prokurator, który może osobiście przedstawić zarzut albo uczestniczyć
w rozprawie; mogła również składać przed polskim konsulem, lub pracownikiem
konsulatu w Londynie) - ale III RP całkowicie ją zlekceważyła.

Również Brytyjczycy - z czego była prokurator świetnie zdawała sobie
sprawę - mają problem z rozliczaniem przeszłości.
Przez 40 lat nie ścigali np. w ogóle zbrodni wojennych.
Dopiero w 1990 r. w Sądzie Karnym Old Bailey w Londynie utworzono specjalną
komórkę do badania tych zbrodni.
Na liście podejrzanych znalazło się 400 żyjących jeszcze osób.
Pierwszy miał stanąć przed sądem Szymon Serafinowicz, szef pronazistowskiej
policji na Białorusi, która uczestniczyła w masakrach ludności żydowskiej (o
jego przeszłości brytyjski wywiad wiedział od 1947 r., ale chronił
zbrodniarza).
Na proces było już jednak za późno, gdyż Serafinowicz zmarł.
Inną sprawę udało się zakończyć.
W 1999 r. sąd skazał na dożywocie 78-letniego Antoniego Sawoniuka, również
Białorusina, w czasie wojny szefa oddziału policji w jednym z białoruskich
miasteczek. Sprawa weszła na wokandę właściwie przypadkowo - pół roku
wcześniej Sawoniuk pobił dziennikarzy telewizji BBC.
Wcześniej prokuratorzy uważali, że Białorusin jest za stary, aby stawiać go
przed sądem.
Właśnie "względy humanitarne" (podeszły wiek i choroby - prawdziwe, lub
wymyślone) - prócz kwestii obywatelstwa - powodują, że wielu oprawców unika
sprawiedliwości.
Tak stało się również w przypadku Wolińskiej.

Nikt nie sprawdził również innego wątku.
Na początku lat 70., kiedy Wolińska ubiegała się o przyznanie jej
brytyjskiego obywatelstwa, we wniosku musiała odpowiedzieć na pytanie: czy
brała udział w prześladowaniach, czy było wobec niej prowadzone śledztwo?
Jeśli odpowiedziałaby twierdząco, nie mogłaby dostać brytyjskiego
obywatelstwa.
Musiała zatem zataić prawdę.
Śledztwo przeciwko Wolińskiej (jak również innym stalinowskim
funkcjonariuszom) prowadziły w latach 1956-1957 dwie komisje prokuratora
generalnego PRL Mariana Mazura.
Obie komisje postawiły jej szereg poważnych zarzutów, objętych sankcją
karną - m.in. aresztowania bez dowodów winy i niereagowanie na skargi o
przestępczych metodach śledczych.
Wówczas zwolniono ją jedynie z prokuratury "z uwagi na to, że charakter i
rozmiar zarzutów z okresu pełnienia przez nią w naczelnej prokuraturze
wojskowej kierowniczego stanowiska dyskwalifikuje ją jako prokuratora" i
zdegradowano.

Na pytanie polskiego dziennikarza w dniu wydania nakazu jej aresztowania
przez Wojskowy Sąd Okręgowy w Warszawie (3 grudnia 1998 r.) była prokurator
odpowiedziała: "śmieję się".

Tylko, czy w czasach stalinowskich jej ofiarom też było do śmiechu?
Akowiec Juliusz Sobolewski po aresztowaniu przez Wolińską w 1953 r. został
skazany na karę śmierci i zmarł wskutek zbrodniczych praktyk w UB
(rentgenowskie prześwietlenia okazały się celowymi naświetleniami).
Wcześniej karę Sobolewskiemu zmniejszył były konkubent Wolińskiej - "ludowy"
gen. Franciszek Jóźwiak - przedwojenny działacz Wszechzwiązkowej
Komunistycznej Partii (bolszewików) i Komunistycznej Partii Polski.
Jako wspomniana "Lena" pracowała najpierw w jego sztabie GL i AL, potem w
Milicji - Jóźwiak był twórcą i pierwszym komendantem MO, a następnie w
Naczelnej Prokuraturze Wojskowej - od marca 1945 do marca 1949 Jóźwiak był
wiceministrem bezpieki.
Z Brusem, z którym wzięła ślub jeszcze w 1940 r., zeszła się ponownie w 1956
r., dając kosza Jóźwiakowi.

Krystyna Sobolewska, żona Juliusza, mówiła mi przed laty:
- Wolińskiej trudno dziś życzyć więzienia, kary śmierci, szubienicy.
Marzę tylko o jednym - żeby została uznana za inkwizytorkę, człowieka
podłego.
Żeby ten potwór w mundurze przestał żyć w chwale żony profesora Oksfordu.

Na początku polskich starań o ekstradycję prokurator Wolińskiej-Brus, w
"Daily Mail" można było przeczytać:
"Za ozdobnymi oknami imponującej wiktoriańskiej posesji w północnym
Oksfordzie 80-letnia żona czołowego oksfordzkiego akademika czeka na dzwonek
do drzwi. (...)
Pieczołowicie skonstruowane emigracyjne życie profesora Brusa i jego żony
zawaliło się.
Oboje ukrywają się w domu za zaciągniętymi zasłonami, z niepokojem
wyczekując wieści z ambasady RP w Londynie lub brytyjskiego MSW".
My też czekaliśmy...

Stalinowska prokurator dożyła 89 lat, jej ofiary często zaledwie 1/3 tego.
Zamiast odsiadywać wyrok 10 lat w polskim więzieniu, do końca była chroniona
przez prawo wolnej i demokratycznej Wielkiej Brytanii, tak jak kiedyś
chronił ją stalinowski system bezprawia.

Ze znienawidzonej przez siebie Polski pobierała przez dekady wojskową
emeryturę.
Dopiero w 2006 r. MON zawiesił jej wypłatę 1,5 tys. zł - ustalono, że od
początku brakowało jej do tego odpowiedniej wysługi lat.

W tym samym roku śp. prezydent Lech Kaczyński pozbawił ją Krzyża
Komandorskiego i Krzyża Kawalerskiego Orderu Odrodzenia Polski.
Również w 2006 r. głowa państwa odznaczyła pośmiertnie gen. Augusta Emila
Fieldorfa Orderem Orła Białego.
Wtedy też Brytyjczycy odmówili nam wydania zbrodniarki.

Nie doczekaliśmy się także osądzenia innych żyjących - głównie w kraju -
oprawców gen. Augusta Emila Fieldorfa "Nila".
W 2014 r. miejsce pogrzebania polskiego patrioty nadal pozostaje nieznane.
Tadeusz Płużański
źródło
http://historia.wp.pl/title,Helena-Wolinska-potwor-w-mundurze,wid,16975764,wiadomosc.html?ticaid=114683

Helena Wolińska - potwór w mundurze

Nowy film z video.banzaj.pl więcej »
Redmi 9A - recenzja budżetowego smartfona