Grupy dyskusyjne   »   pl.soc.polityka   »   Historyczny (nie tylko) matoł.

Historyczny (nie tylko) matoł.

Data: 2011-04-07 08:51:13
Autor: Przemysław W
Historyczny (nie tylko) matoł.
Zapisane w PiS-owskim dokumencie i powtórzone przez Jarosława Kaczyńskiego zdanie, że śląskość jest przyjęciem zakamuflowanej opcji niemieckiej, oburzyło wielu ludzi. Gdyby były premier powiedział je w szkole, dostałby pewnie pałę z historii
Kaczyńskiemu zebrało się na wynurzenia o Śląsku, bo w partyjnym raporcie o stanie Rzeczypospolitej chciał pokazać, że rząd Donalda Tuska nie troszczy się o sprawy narodowe (dla podkreślenia, że on sam przykłada do nich sporą wagę, pisze słowo naród zawsze dużą literą) i utrzymuje bliskie stosunki z autonomistami śląskimi. No, a ci Ślązacy to - według Kaczyńskiego - po prostu zakamuflowani Niemcy!

Nie wiem, gdzie szef PiS-u zdobywał wiedzę o Śląsku, ale powinien jak najszybciej przejść dodatkowy kurs, bo jego wypowiedzi dowodzą, że ma w tej sprawie poważne braki. Nie uważał najwyraźniej na lekcjach, gdy była mowa o oporze, jaki stawiali bismarckowskiemu kulturkampfowi wierni katolickich parafii na Śląsku. Ci poddani pruskiego króla chcieli modlić się po polsku, bo był bliższy ich sercu niż niemiecki, którego używali w pracy i urzędach. Nie byli Polakami i ani im była w głowie irredenta, ale nie zgadzali się, by czyniono z nich na siłę Niemców. Kanclerz Niemiec, który tej śląskiej specyfiki nie znał i nie rozumiał, wywołał lawinę, która kilkadziesiąt lat później doprowadziła do antyniemieckich powstań i oderwania części Górnego Śląska z jego bogatym ośrodkiem przemysłowym.



Tej śląskiej specyfiki najwyraźniej nie uznaje też lider Prawa i Sprawiedliwości. Dowodem może być jego sobotnia wypowiedź, że uznaje śląskość tylko jako rodzaj polskości. Jak ponad sto lat temu Bismarck, tak teraz Kaczyński próbuje na siłę przeciągnąć Ślązaków na jedną, tym razem polską, stronę. Wątpię, by mu się to udało.

Owszem, istnieje całkiem spora grupa ludzi, którzy identyfikują się jako polscy Ślązacy. Ale - o czym Kaczyński powinien dowiedzieć się już w szkole - są też i Ślązacy, którym bliżej jest do kultury i języka niemieckiego lub czeskiego. Podczas II wojny światowej Ślązacy ginęli pomordowani razem z innymi polskimi oficerami w Miednoje, ale wielu walczyło w Wehrmachcie. Zdarzało się, że podczas przepustki z frontu odwiedzali ojca lub brata siedzącego w hitlerowskim obozie. Tysiące z nich zasiliło szeregi Polskich Sił Zbrojnych na Zachodzie. Ci, którzy nie zrzucili do końca niemieckiego munduru, czynili to zaś np. z obawy przed narażeniem na niebezpieczeństwo swoich bliskich.

Są też wreszcie tacy Ślązacy, którzy zachowują jednakowy dystans do Niemców i Polaków, bo uznają, że jedni i drudzy często traktowali ich przedmiotowo. W historii, także tej najnowszej, nie brak argumentów na poparcie takich twierdzeń.

Kaczyński mógłby się tego dowiedzieć np. z "Odezwy do ludu śląskiego", którą kilka lat po zorganizowanych przez siebie powstaniach napisał Wojciech Korfanty. Ten gorący patriota, który dla Niemców był symbolem polskiego oporu, opisując nastawienie polityków do Śląska, z goryczą skonstatował: "Nie okazała się Polska taką, o jakiej marzyliśmy, ale nie ustajmy w pracy i poświęceniu, aby z niej zrobić Polskę godną naszych marzeń".

Korfanty, któremu przyszło żyć w czasach ciągłych polsko-niemieckich konfliktów i sam przez wielu Niemców był znienawidzony, potrafił wznieść się ponad podyktowane doraźnym interesem podziały. Skrytykował demagogów, którzy "pracę patriotyczną upatrują tylko w wymyślaniu Niemcom dlatego jedynie, że się urodzili Niemcami i cel swej działalności widzą tylko w sianiu nienawiści i podjudzaniu, by sobie w ten sposób zdobyć popularność".

Od polityka takiego jak Kaczyński można by żądać, aby z tych słów Korfantego wyciągnął wnioski. Bo broniąc - przynajmniej w swoim mniemaniu - narodowego interesu, Kaczyński wyrządza mu niedźwiedzią przysługę. Wiedziałby o tym, gdyby wczytał się w życiorysy zasłużonych dla sprawy polskiej na Śląsku publicystów i polityków: Pawła Stalmacha, Karola Miarki czy wreszcie też samego Korfantego. Urodzeni i wychowani w kręgu niemieckiej kultury przeszli na polską stronę, bo nie mogli pogodzić się z polityką, która odbierała Ślązakom prawo do własnej tożsamości.

Korfanty w cytowanym już tu przeze mnie dokumencie pisał: "Zasługę mojego uświadomienia narodowego przypisać muszę moim hakatystycznym profesorom w gimnazjum w Katowicach, którzy zohydzaniem wszystkiego co polskie i co katolickie wzbudzili we mnie ciekawość do książki polskiej, z której pragnąłem się dowiedzieć, czym jest ten lżony i poniżany naród, którego językiem w mojej rodzinie mówiłem".

Ciekawe, ilu ludzi Kaczyńskiemu udało się w sobotę popchnąć w stronę śląskości?




Więcej... http://wyborcza.pl/1,75515,9382458,Czego_sie_Jaroslaw_Kaczynski_nie_nauczyl_o_Gornym.html#ixzz1Iokn7wOj



Przemek

--

"Przed katastrofą ojciec Rydzyk nazwał Lecha Kaczyńskiego "oszustem", krytykując głowę państwa za politykę wobec środowisk żydowskich. Marię Kaczyńską Rydzyk nazwał "czarownicą". Wtedy, gdy pluto na jego rodzinę, prezes PiS, udawał, że deszcz pada."

Data: 2011-04-07 09:01:59
Autor: KMA
Historyczny (nie tylko) matoł.
I powiedz Kawecki, jak sie to ma do tego o czym napisano wyzej, o zlodziejstwie i demoralizacji juz nawet mlodziezy PO? Uwazasz, ze ten raport jest tak wazny czy jest pretekstem, zeby wyzywajac sie na nim przykryc wlasnie takie sprawy...?
No Kawecki - jestem ciekaw odpowiedzi

Data: 2011-04-07 10:21:50
Autor: Tomek
Historyczny (nie tylko) matoł.

Użytkownik "Przemysław W" <Brońmy RP przed pisem@...pl> napisał w wiadomości news:injmt4$ede$1inews.gazeta.pl...
Zapisane w PiS-owskim dokumencie i powtórzone przez Jarosława Kaczyńskiego zdanie, że śląskość jest przyjęciem zakamuflowanej opcji niemieckiej, oburzyło wielu ludzi. Gdyby były premier powiedział je w szkole, dostałby pewnie pałę z historii
Kaczyńskiemu zebrało się na wynurzenia o Śląsku, bo w partyjnym raporcie o stanie Rzeczypospolitej chciał pokazać, że rząd Donalda Tuska nie troszczy się o sprawy narodowe (dla podkreślenia, że on sam przykłada do nich sporą wagę, pisze słowo naród zawsze dużą literą) i utrzymuje bliskie stosunki z autonomistami śląskimi. No, a ci Ślązacy to - według Kaczyńskiego - po prostu zakamuflowani Niemcy!

Nie wiem, gdzie szef PiS-u zdobywał wiedzę o Śląsku, ale powinien jak najszybciej przejść dodatkowy kurs, bo jego wypowiedzi dowodzą, że ma w tej sprawie poważne braki. Nie uważał najwyraźniej na lekcjach, gdy była mowa o oporze, jaki stawiali bismarckowskiemu kulturkampfowi wierni katolickich parafii na Śląsku. Ci poddani pruskiego króla chcieli modlić się po polsku, bo był bliższy ich sercu niż niemiecki, którego używali w pracy i urzędach. Nie byli Polakami i ani im była w głowie irredenta, ale nie zgadzali się, by czyniono z nich na siłę Niemców. Kanclerz Niemiec, który tej śląskiej specyfiki nie znał i nie rozumiał, wywołał lawinę, która kilkadziesiąt lat później doprowadziła do antyniemieckich powstań i oderwania części Górnego Śląska z jego bogatym ośrodkiem przemysłowym.



Tej śląskiej specyfiki najwyraźniej nie uznaje też lider Prawa i Sprawiedliwości. Dowodem może być jego sobotnia wypowiedź, że uznaje śląskość tylko jako rodzaj polskości. Jak ponad sto lat temu Bismarck, tak teraz Kaczyński próbuje na siłę przeciągnąć Ślązaków na jedną, tym razem polską, stronę. Wątpię, by mu się to udało.

Owszem, istnieje całkiem spora grupa ludzi, którzy identyfikują się jako polscy Ślązacy. Ale - o czym Kaczyński powinien dowiedzieć się już w szkole - są też i Ślązacy, którym bliżej jest do kultury i języka niemieckiego lub czeskiego. Podczas II wojny światowej Ślązacy ginęli pomordowani razem z innymi polskimi oficerami w Miednoje, ale wielu walczyło w Wehrmachcie. Zdarzało się, że podczas przepustki z frontu odwiedzali ojca lub brata siedzącego w hitlerowskim obozie. Tysiące z nich zasiliło szeregi Polskich Sił Zbrojnych na Zachodzie. Ci, którzy nie zrzucili do końca niemieckiego munduru, czynili to zaś np. z obawy przed narażeniem na niebezpieczeństwo swoich bliskich.

Są też wreszcie tacy Ślązacy, którzy zachowują jednakowy dystans do Niemców i Polaków, bo uznają, że jedni i drudzy często traktowali ich przedmiotowo. W historii, także tej najnowszej, nie brak argumentów na poparcie takich twierdzeń.

Kaczyński mógłby się tego dowiedzieć np. z "Odezwy do ludu śląskiego", którą kilka lat po zorganizowanych przez siebie powstaniach napisał Wojciech Korfanty. Ten gorący patriota, który dla Niemców był symbolem polskiego oporu, opisując nastawienie polityków do Śląska, z goryczą skonstatował: "Nie okazała się Polska taką, o jakiej marzyliśmy, ale nie ustajmy w pracy i poświęceniu, aby z niej zrobić Polskę godną naszych marzeń".

Korfanty, któremu przyszło żyć w czasach ciągłych polsko-niemieckich konfliktów i sam przez wielu Niemców był znienawidzony, potrafił wznieść się ponad podyktowane doraźnym interesem podziały. Skrytykował demagogów, którzy "pracę patriotyczną upatrują tylko w wymyślaniu Niemcom dlatego jedynie, że się urodzili Niemcami i cel swej działalności widzą tylko w sianiu nienawiści i podjudzaniu, by sobie w ten sposób zdobyć popularność".

Od polityka takiego jak Kaczyński można by żądać, aby z tych słów Korfantego wyciągnął wnioski. Bo broniąc - przynajmniej w swoim mniemaniu - narodowego interesu, Kaczyński wyrządza mu niedźwiedzią przysługę. Wiedziałby o tym, gdyby wczytał się w życiorysy zasłużonych dla sprawy polskiej na Śląsku publicystów i polityków: Pawła Stalmacha, Karola Miarki czy wreszcie też samego Korfantego. Urodzeni i wychowani w kręgu niemieckiej kultury przeszli na polską stronę, bo nie mogli pogodzić się z polityką, która odbierała Ślązakom prawo do własnej tożsamości.

Korfanty w cytowanym już tu przeze mnie dokumencie pisał: "Zasługę mojego uświadomienia narodowego przypisać muszę moim hakatystycznym profesorom w gimnazjum w Katowicach, którzy zohydzaniem wszystkiego co polskie i co katolickie wzbudzili we mnie ciekawość do książki polskiej, z której pragnąłem się dowiedzieć, czym jest ten lżony i poniżany naród, którego językiem w mojej rodzinie mówiłem".

Ciekawe, ilu ludzi Kaczyńskiemu udało się w sobotę popchnąć w stronę śląskości?




Więcej... http://wyborcza.pl/1,75515,9382458,Czego_sie_Jaroslaw_Kaczynski_nie_nauczyl_o_Gornym.html#ixzz1Iokn7wOj



Przemek

--


Na oficjalnej stronie RAŚ znalazłem kilka "kwiatków":

- można nabyć tu koszulkę ze swojsko brzmiącym napisem - "MEIN VATERLAND IST OBERSCHLESIEN". Czy to język śląski, jidisz czy może niemiecki?

Można kupić także inną - z napisem "OBERSCHLESIEN IST MEIN LIEBES HEIMATLAND". Co ciekawe - nie ma takich koszulek z napisami w języku polskim. Są także flagi, m.in. "Chorągiewka Provinz Oberschlesien".

Z polskich pozycji - przynajmniej z tytułu, można wymienić książkę K. Kutza - "Z mojego młyna". Felietony Filmowe.

Jest także ładna naklejka: OBERSCHLESIEN. To też pewnie po śląsku. Dla równowagi obok - naklejka z takim napisem po polsku - Górny Śląsk. Dla mniej wybrednych - zawieszka zapachowa z herbem Górnego Śląska. Ciekawe, czym capi...

Das ist alles schoen... (to zapewne też po "ślunsku"...).

Tomek

Data: 2011-04-07 11:18:42
Autor: matusm
Historyczny (nie tylko) matoł.

Użytkownik "Przemysław W" <Brońmy RP przed pisem@...pl> napisał w wiadomoœci news:injmt4$ede$1inews.gazeta.pl...
Zapisane w PiS-owskim dokumencie i powtórzone przez Jarosława Kaczyńskiego zdanie, że śląskość jest przyjęciem zakamuflowanej opcji niemieckiej, oburzyło wielu ludzi.


Kaczynski powiedzial glosno to o czym wszyscy wiedza,,,,,,,Sa rejony na opolszczyznie gdzie wrecz przyznaja sie do tego  ze sa V koluna,Oni chca powrotu do Rzeszy !!!!

Z drugiej strony to Slazacy sami sie alienuja z polskosci przez  dazenia do oderwania Slaska od Polski,ale tak musi byc caly czas  zamiast rozliczac afery ,sowieckich aparatczykow to sa tematy  zastepcze bo ciagle,,,,,,,,,,,,,
--
-- Sluzba Bezpieczenstwa moze i powinna kreowac rozne stowarzyszenia, kluby czy nawet partie polityczne. Ma za zadanie gleboko infiltrowac istniejace gremia kierownicze tych organizacji na szczeblu centralnym i wojewodzkim, a takze na szczeblach podstawowych, musza byc one przez nas operacyjnie opanowane. Musimy zapewnic operacyjne mozliwosci oddzialywania na te organizacje, kreowania ich dzialalnosci i kierowania ich polityka." -- Czeslaw Kiszczak, luty 1989 roku z posiedzenia kierownictwa MSW -- -- -- -- -- -- -
pozdrowienia
matusm

Historyczny (nie tylko) matoł.

Nowy film z video.banzaj.pl więcej »
Redmi 9A - recenzja budżetowego smartfona