On Nov 2, 9:33 pm, cyclomaniak <pawel77...@poczta.onet.pl> wrote:
Sytuacja wyglądała następująco;
Zjechałem z tego, co uchodzi za śmieszkę rowerową, przez chwilę
tłukłem się dziwną drogą z betonowych płyt, wreszcie zjechałem na
ulicę. Rzeczona ulica jest wąska i ma to do siebie, że czego jak
czego, ale rowerzysty należy się na niej spodziewać. Jest już ciemno,
więc mrugam jak głupi światłami, do tego mam na sobie parę odblasków.
I tak sobie jadę ową uliczką, wymijam zaparkowane samochody... i w
momencie gdy znajduję się prawie na wysokości tyłu jakiegoś kombiaka,
ten nagle postanawia się włączyć do ruchu. I włącza się, bez
kierunkowskazu (miał tylko włączone światła), po prostu wali na mnie,
zmiatając mnie na przeciwległy pas, pod nadjeżdząjące samochody..
Ledwie mnie musnął (odbiłem odruchowo w bok), ale gdyby mnie zawadził
konkretnie, wywinął bym orła prosto pod koła jadących z naprzeciwka.
Oczywiście zdążyłem wrócić na swój pas, bo inaczej nie rozpisywałbym
się tu teraz.
Coś mnie po prostu strzeliło w tym momencie i wystartowałem następnie
za gościem z zamiarem zrobienia niezłego Sajgonu, dogoniłem na
światłach... Powiem tylko, że powitał mnie tak tempym wyrazem twarzy,
że mnie aż ostudziło (pewnie nie oprzytomniał jeszcze po świętowaniu).
No i teraz najlepsze - on w ogóle nie wiedział co się stało. Nie
widział mnie. Błyskałem mu światłem w lusterkach, a on mnie nie
widział.
Pytanie: to co do k... nędzy (sorry) mamy robić, żeby tacy byli
uprzejmi nas zauważać. Gdyby mnie trafił, pewnie okazałoby się, że to
dlatego, że nie miałem kamizelki.
Musisz sie przebrac za pluszowego misia - vide banner na
http://www.stop-smidsy.org.uk/
:))
A na powaznie - jebnij mu ceglowka w szybe i powiedz, ze chciales
odrzucic na trawnik, ale nie zauwazyles, ze stoi obok :)
|