Grupy dyskusyjne   »   pl.rec.gory   »   I znów góra chciała zabić ;-) /uwaga, długie/

I znów góra chciała zabić ;-) /uwaga, długie/

Data: 2009-12-29 11:28:45
Autor: Basia Z.
I znów góra chciała zabić ;-) /uwaga, długie/

Użytkownik "Tomasz Sójka" <nobody@gmail.com> napisał w wiadomości news:shdat0kgpd69.11iiv0h3y4ocy$.dlg40tude.net...
Witam poświątecznie i przedsylwestrowo!

 W takim razie ja się podłączę i też wkleję swoją opowiastkę o spacerach na mrozie, a konkretnie o bacowaniu z bigosem.

Wraz ze znanym również z "precla" Jackiem G., jego żoną i córką, naszą wspólną koleżanką Jolą (która była na Szczelińcu, więc niektórzy Ją znają), moim synem oraz innymi znajomymi z SKPG  wybraliśmy się na tradycyjne coroczne "przedświąteczne bacowanie z bigosem" - taką pół towarzyską, pół oficjalną, pół prywatną imprezę naszego koła, która zawsze odbywa się w weekend bezpośrednio poprzedzający Święta.

W tym roku pogoda nas nie rozpieszczała, zapowiadano -25 stopni temperatury odczuwalnej, a "bacowanie" polega w końcu na tym, że śpi się w "bacówce" czyli pasterskim szałasie, najczęściej bez ogrzewania.

Miejsce wybrano bardzo ciekawe - osiedle pasterskie zwane "Bryzgałki" położone na Słowacji ale raptem 2 km od granicy polskiej, przy trasie Wielka Racza - Przegibek.

Zapowiadało sie dużo, ponad 30 osób, w ostatniej chwili docierały wieści, że niektórzy z powodu temperatury wymiękają.

Już sam dojazd był skomplikowany logistycznie.
Jechałam pociągiem z synem (pseudo Świstak), który zabrał ze sobą narty tourowe w nadziei ze na nich pojeździ, miał w Łodygowicach odebrać dwie łopaty oraz sanki, które zakupił na Allegro, po czym kolejnym pociągiem dojechać do Zwardonia, podejść na Wielką Raczę i zjechać na miejsce noclegu.

Ja tymczasem dojechałam do Żywca, tam zrobiłam zakupy żywnościowe, wypiłam dobrą kawę, chwilę poczekałam na autobus do Rycerki Górnej, a tam na rozstaju dróg i szlaków dogonili mnie Jacek z rodziną i Jola.

Szliśmy drogą od strony Rycerki Górnej wzdłuż potoku Abramów.
W pewnym miejscu droga po prostu kończy się i trzeba ciąć lasem wprost do góry na Przełęcz pod Bugajem, skąd prowadzi na miejsce dość wyraźna droga. Takie mieliśmy wskazówki od znajomych, którzy tam byli latem.

W trakcie podchodzenia drogą spotkaliśmy ludzi którzy przyjechali po choinki i oni doradzili nam iść w prawo do szlaku, gdyż na wprost las był ponoć zupełnie zawalony wiatrołomami.
Tak więc od końca leśnej "spychaczówki" wycięliśmy w prawo i dotarli do pięknej poziomej ścieżki, która wprost zapraszała aby nią iść (jak potem sprawdziliśmy na starych mapach to prawdopodobnie nią biegł kiedyś szlak niebieski, równoległy do granicy, szlak ten zlikwidowano już chyba kilkanaście lat temu).
Poszliśmy tą ścieżką w lewo, w międzyczasie zrobiło się całkiem ciemno  i w pewnym miejscu kiedy grzbiet  po naszej prawej stronie dość wyraźnie się obniżył stwierdziłam, że chyba należałoby już wyciąć do góry wprost na przełęcz.
Po drodze jednak spotkaliśmy szlak czerwony i postanowili podejść kawałek jeszcze nim, w nadziei że on doprowadzi nas wprost do przełęczy.
Szlak zaczął się jednak niepokojąco wznosić. Podniosłam bunt, że chyba za bardzo się  wznosimy, a na mapie tak ostrego podejścia przed przełęczą nie było.
Rzeczywiście dosłownie za kilkanaście metrów wyszliśmy na polankę skąd widać było odległe światło schroniska na Przegibku i byliśmy już dość znacznie powyżej niego a więc za wysoko.
No to wróciliśmy kawałek szlakiem a potem postanowili ciąć po prostu do góry aby dojść do granicy.

Na tej mapie nie ma zaznaczonych słupków granicznych ale na posiadanej przez nas mapie "Harmanca" nr 101 były one zaznaczone i wynikało z niej że Przełęcz pod Bugajem jest gdzieś pomiędzy słupkiem 161/6 (na grzbiecie Jaworzyny) a III/162 (na Bugaju).
Jednocześnie - jak to przełęcz jest ona najniższym obniżeniem w grzbiecie Jaworzyna - Bugaj.

Tak więc za moją sugestią wycięliśmy wprost do góry w kierunku granicy i po krótkim przedzieraniu się przez młodnik (za koszulą miałam pełno śniegu) udało się nam do niej dojść.

Wyszliśmy na granicę obok słupka 161/8, w prawo w kierunku wzrastania numeracji teren gwałtownie opadał, więc zaczęliśmy schodzić. Za parę minut dotarliśmy do siodła przełęczy, gdzie stał słupek 161/12 lub 161/13 (z powodu zatarcia cyfr nie było dokładnie widać).
Korzystając z chwilowego zasięgu (praktycznie w niewielu miejscach na trasie ten zasięg był) wysłałam SMS-em wiadomość do syna, gdzie ma skręcić.
Telefonicznie powiadomiliśmy również innych znajomych o których wiedzieliśmy że na pewno przyjadą.
Dalej ścieżka chociaż pokryta świeżym puchem była dość oczywista  :-)

Po kolejnych 30-40 minutach marszu przecierając ślad w świeżym śniegu dotarliśmy na miejsce, wybrali najlepszy z sześciu szałasów i tam się zadomowili, rozpalając w piecu, grzejąc wodę na herbatę, a potem na zupki.

Tak więc siedząc w coraz cieplejszej kuchni (udało się paląc w piecu osiągnąć temperaturę około 5 stopni, na zewnątrz było około -20) czekaliśmy na resztę.
Około 22 dotarło kolejne małżeństwo, ludzie zaprawieni w bojach, bo jak opowiadali kiedyś na bacowaniu w Niżnich Tatrach spali w szałasie w temperaturze - 32 stopnie.
Oni jak się okazało szli prawie naszym śladem ale dotarli do granicy inaczej - nieco bliżej przełęczy obok słupka 161/9, zaś od Przełęczy pod Bugajem - już dokładnie za nami.

Wrzuciliśmy bigos do kociołka  postawionego na płycie kuchennej i ze smakiem go zjedli, kiedy w końcu tuż przed północą dotarł mój Michał.
Szedł cały prawie czas niosąc narty oraz sanki na plecach, bo nie było wystarczającej ilości śniegu. Zjechał tylko mały kawałek z Wielkiej Raczy.

On też się zapędził za daleko szlakiem czerwonym i kiedy się zorientował że trzeba odbić do granicy to wyszedł obok słupka 161/1.

Zaraz prawie za nim dotarli we trójkę ostatni już koledzy, oni też poszli naszymi śladami, tylko odbili w kierunku granicy nieco za daleko i wyszli obok słupka 161/6.

W każdym razie byliśmy już wszyscy w liczbie 11 osób, przybyli przystąpili do konsumpcji kolejnej porcji bigosu, a potem już wszyscy skonsumowali grzaniec.
Była też doskonała domowa wiśniówka na spirytusie, (palce lizać) i świetne ciasta  :P

Jak to zwykle - powspominało się trochę inne bacowania, pośpiewało przy gitarze. Na płycie kuchennej niestety spaliła się moja polarowa czapka która na nią spadła. (miałam na szczęście jeszcze kominiarkę).

Spać poszliśmy około godz. 3, w śpiworze było mi bardzo ciepło, mimo że herbata pozostawiona w kubeczkach na stole zamarzła na kamień.

Rano wstaliśmy około 10, zjedliśmy kolejną porcje pysznego domowego bigosu, oprócz tego chleb ze smalcem, wypili na drogę resztę przepysznej wiśniówki. Wyszliśmy już dobrze po południu.

Niestety na mnie przypadło niesienie dużych sanek, które kupił sobie mój syn, podczas gdy on poszedł z powrotem w kierunku Wielkiej Raczy i został w górach na dłużej, bo na studiach miał już wolne, my poszliśmy na Przegibek.
Już przed Przegibkiem złapał nas zmrok, a temperatura powietrza gwałtownie spadła. Podobno było -17 stopni.

W domu byłam około 22.

Myślę że ta impreza wejdzie na stałe do mojego "Kalendarza imprezowego".
Fajne było poszukiwanie drogi, poczułam się trochę jak "za dawnych dobrych czasów". GPS-a nikt nie miał.

Zdjęć nie robiłam, na mrozie siadły mi akumulatorki, ale może Jacek zechce pokazać.

Pozdrowienia

Basia

Data: 2009-12-29 15:12:15
Autor: Jacek G.
I znów góra chciała zabić ;-) /uwaga, długi e/
Basia Z. napisał(a)::
 W takim razie ja się podłączę i też wkleję swoją opowiastkę o spacerach na
mrozie, a konkretnie o bacowaniu z bigosem.
....
Basia, ale jak ty spamiętałaś kto przy którym słupku wyszedł, to ja
nie
wiem ;-)

Fajne było poszukiwanie drogi, poczułam się trochę jak "za dawnych dobrych
czasów". GPS-a nikt nie miał.

Może dzięki temu człowiek się jeszcze na starość czegoś może
nauczyć ;-)

Zdjęć nie robiłam, na mrozie siadły mi akumulatorki, ale może Jacek zechce
pokazać.
Cóż, skoro mnie wywołujesz do tablicy, to coś tam pokażę. Jakby ktoś
miał ochotę to proszę:
http://195.82.188.148/jginter/Bacowanie2009/

--
Jacek G.

Data: 2009-12-30 00:11:00
Autor: Filip
I znów góra chciała zabić ;-) /uwaga, długi e/
Witam!
A propos osiedla Bryzgalki, czy owe szałasy wyglądają na używane w
sezonie pasterskim, czy też można z nich korzystać cały rok?
Pozdrawiam,
Filip

Data: 2009-12-30 09:23:18
Autor: Basia Z.
I znów góra chciała zabić ;-) /uwaga, długie/

Użytkownik "Filip" :

Witam!
A propos osiedla Bryzgalki, czy owe szałasy wyglądają na używane w
sezonie pasterskim, czy też można z nich korzystać cały rok?

Wyglądają na używane jako domki weekendowe.
Niektóre z nich sa zamknięte, niektóre w trakcie remontu (jeden miał np. całkiem nowy dach), ale generalnie dąży to chyba do zamknięcia.

Wewnątrz były jakieś ciuchy, nawet kawa. Oczywiście nie ruszaliśmy a spalone drewno odtworzyli następnego dnia, co widać na jednym ze zdjęć.

B.

Data: 2009-12-30 03:03:31
Autor: MariuszS
I znów góra chciała zabić ;-) /uwaga, długi e/

Piękne opowieści Wigilijne!
Klimat dobrze mi znany, zdjęcia śliczne.

BTW: apropos odtwarzania zapasu drewna:
Ten oczywisty, zdawałoby się zwyczaj, wciąż jest mało powszechny wśród
ludzi chodzących po górach i korzystających z bacówek.
Korzystajmy z każdej okazji, aby go propagować, najlepiej własnym
przykładem! ;-)

Przy okazji " mały hint":
- na fotce:
http://195.82.188.148/jginter/Bacowanie2009/slides/IMG_3597.html
widać "furczące siekiery" w tym, na pierwszym planie, siekierę jedynie
słusznej marki! ;-)
Zachęcam do używania w takich przypadkach piły (wysuwanej) Fiskars:
http://tinyurl.com/ybqhm4p
Jest lekka i poręczna, a dużo bardziej wydajna przy takich klockach,
no i "ekologiczna" - mniej idzie na straty, czyli "bobrowe" wióry,
mniej śmieci, mniej hałasu, no i co za tym idzie, mniej zwabionych
leśniczych... ;-)

Data: 2009-12-30 20:16:07
Autor: Doczu
I znów góra chciała zabić ; -) /uwaga, długie/
W dniu 2009-12-30 12:03, MariuszS pisze:

Zachęcam do używania w takich przypadkach piły (wysuwanej) Fiskars:
http://tinyurl.com/ybqhm4p
Jest lekka i poręczna, a dużo bardziej wydajna przy takich klockach,
no i "ekologiczna" - mniej idzie na straty, czyli "bobrowe" wióry,
mniej śmieci, mniej hałasu, no i co za tym idzie, mniej zwabionych
leśniczych... ;-)

Tak piła ma z pewnością swoje zalety, niestety wolę nosić ze soba siekierę, ponieważ jest bardziej uniwersalna.
Razu pewnego, w Bieszczadach, w nieistniejacej juz (nad czym mocno ubolewam) bacówce na Obnodze dane mi było spędzić dzionek i noc
Byla to zima i mocno się ucieszyłem że Dobrzy Ludzie zadbali o opal. Piękne okraglaki bukowe elegancko leżały sobie przy "kominku". I wszystko byłoby git, gdyby nie fakt, że miały one fi przynajmniej 15 cm, a co za tym idzie średnio nadawały się na niecenie ognia.
Nie wyobrażasz sobie mojego rozczarowania, gdy tego typu opału miałem pod dostatkiem, lecz nie bardzo bylo czym ten opał rozpalić by miec pożytek z tegoż daru :/
Na szczęście w stercie śmieci znalazłem kawałek siekiery, która pękła na "uchu" i wylądowała w koszu, ale po pobiciu innym klockiem, dzielnie służyła mi za klin do rozłupywania okrąglaków.
To byl dzień, w którym powziąłem decyzję, że na każdy wyjazd zabieram ze sobą siekierkę :-)
przepraszam za OT
--
-=< Pozdrawiam Doczu >=-
Adres do korespondencji
doczu@_usun_interia.pl

Data: 2010-01-04 18:22:26
Autor: Heniek Dąbrowski
I znów góra chciała zabić ;-) /uwaga, dł ugie/

Użytkownik "Doczu" <doczu@gazeta.pl> napisał w wiadomości news:hhg8tp$ges$1inews.gazeta.pl...
Razu pewnego, w Bieszczadach, w nieistniejacej juz (nad czym mocno ubolewam) bacówce na Obnodze dane mi było spędzić dzionek i noc

A cóż się jej przydażyło ?
Ehhh ostatni raz temu byłem tam ze 20 lat temu :-(
Fajne to miejsce było ....

Pzdr Henek

Data: 2010-01-04 20:45:10
Autor: Zbynek Ltd.
I znów góra chciała zabić ; -) /uwaga, długie/
Heniek Dąbrowski napisał(a) :
Użytkownik "Doczu" <doczu@gazeta.pl> napisał w wiadomości news:hhg8tp$ges$1inews.gazeta.pl...
Razu pewnego, w Bieszczadach, w nieistniejacej juz (nad czym mocno ubolewam) bacówce na Obnodze dane mi było spędzić dzionek i noc

A cóż się jej przydażyło ?
Ehhh ostatni raz temu byłem tam ze 20 lat temu :-(
Fajne to miejsce było ....

Było.
To było 2 lata temu. Leśniczy miał plan rozebrania bacówki. Ale tak
się jakoś najzwyklejszym przypadkiem złożyło, że około 30
października "źli turyści" zaprószyli ogień. Ale taki malutki, żeby
blachy z dachu, na których były napisy farbą, nie uszkodziły się.
Cała reszta doszczętnie spłonęła. Do fundamentów. Drzewa w pobliżu
nadal miały liście. Nadal w starym piecu z wnętrza były śmieci. Ja
tam nic nie insynuuję leśniczemu.

Pół roku później miało być rozebrane schronisko harcerskie w Suchych
Rzekach. Wiadomo - normy, Unia, azbest, itp. Ale i tu również
przypadkiem spaliło się.

--
Pozdrawiam
   Zbyszek
PGP key: 0x78E9C79E

Data: 2010-01-05 10:14:12
Autor: Jarek Kardasz
I znów góra chciała zabić ; -) /uwaga, długie/
Dnia Mon, 04 Jan 2010 20:45:10 +0100, Zbynek Ltd. napisał(a):

To było 2 lata temu. Leśniczy miał plan rozebrania bacówki. Ale tak
się jakoś najzwyklejszym przypadkiem złożyło, że około 30
października "źli turyści" zaprószyli ogień. Ale taki malutki, żeby
blachy z dachu, na których były napisy farbą, nie uszkodziły się.
Cała reszta doszczętnie spłonęła. Do fundamentów. Drzewa w pobliżu
nadal miały liście. Nadal w starym piecu z wnętrza były śmieci. Ja
tam nic nie insynuuję leśniczemu.

Pół roku później miało być rozebrane schronisko harcerskie w Suchych
Rzekach. Wiadomo - normy, Unia, azbest, itp. Ale i tu również
przypadkiem spaliło się.
W obu przypadkach osoby, które miały rozbierać budynki, miały szczęście, że
los oszczędził im trudu tej czynności. Niemniej trzeba wiedzieć, że aby być
szczęśliwym, to szczęściu trzeba pomagać - samo nie przyjdzie ;)

--
Pozdrawiam
Jarek Kardasz
-- -- -- -- -- -- -- -- -- -- -- -- -- -- -- -- -- -- -- -- -- -- -- -- -- -- -- --
DOLOMITY - via ferraty - informacje praktyczne
-- > http://jarekkardasz.republika.pl/dolomity/

Data: 2010-01-05 21:00:23
Autor: Lech
I znówgórachciałazabić ;-) /uwaga, długie/
Dnia Mon, 04 Jan 2010 20:45:10 +0100, Zbynek Ltd. napisał(a):

> To było 2 lata temu. Leśniczy miał plan rozebrania bacówki. Ale tak
> się jakoś najzwyklejszym przypadkiem złożyło, że około 30
> października "źli turyści" zaprószyli ogień. Ale taki malutki, żeby
> blachy z dachu, na których były napisy farbą, nie uszkodziły się.
> Cała reszta doszczętnie spłonęła. Do fundamentów. Drzewa w pobliżu
> nadal miały liście. Nadal w starym piecu z wnętrza były śmieci. Ja
> tam nic nie insynuuję leśniczemu.
> > Pół roku później miało być rozebrane schronisko harcerskie w Suchych
> Rzekach. Wiadomo - normy, Unia, azbest, itp. Ale i tu również
> przypadkiem spaliło się.
W obu przypadkach osoby, które miały rozbierać budynki, miały szczęście, że
los oszczędził im trudu tej czynności. Niemniej trzeba wiedzieć, że aby być
szczęśliwym, to szczęściu trzeba pomagać - samo nie przyjdzie ;)

Jakie to szczęście ma dziś Straż Graniczna, że nie nazywa się już WOP. Gdyby nie
zmieniono tej nazwy, to oczywiście te pożary by przypisano WOP-istom - tak jak
na przykład Chatki Morgana na zboczu Czarnej Kopy w Karkonoszach czy chatki na
zboczu Iwinki w Górach Bialskich.

Lech

Klub Sudecki z Poznania

--


Data: 2009-12-30 04:17:01
Autor: Jacek G.
I znów góra chciała zabić ;-) /uwaga, długi e/
On 30 Gru, 09:23, "Basia Z." <bjz_(usun_toto)@poczta.onet.pl> wrote:
Użytkownik "Filip" :

> Witam!
> A propos osiedla Bryzgalki, czy owe szałasy wyglądają na używane w
> sezonie pasterskim, czy też można z nich korzystać cały rok?

Wyglądają na używane jako domki weekendowe.
Niektóre z nich sa zamknięte, niektóre w trakcie remontu (jeden miał np. całkiem
nowy dach), ale generalnie dąży to chyba do zamknięcia.
Na poniższych  zdjęciach nawet widać, że ktoś te chałupy remontuje i
wykorzystuje:
http://www.dvorupotocnych.sk/bryzgalky.html
http://pilif.rajce.idnes.cz/Bryzgalky_09/#album
Ale jaki jest ich status własnościowy - trudno powiedzieć. Póki co
tylko jedna jest zamknięta. Reszta jest czymś pośrednim między
szałasem, a chałupą - w szałasach zwykle nie ma kuchni z piecem - a tu
są. Stan techniczny jest dość zróżnicowany.
--
Jacek G.

I znów góra chciała zabić ;-) /uwaga, długie/

Nowy film z video.banzaj.pl więcej »
Redmi 9A - recenzja budżetowego smartfona