Grupy dyskusyjne   »   pl.soc.polityka   »   IPN był dla PiS-u ważnym narzędziem lustracji i polityki historycznej.......

IPN był dla PiS-u ważnym narzędziem lustracji i polityki historycznej.......

Data: 2011-01-12 09:44:55
Autor: Azor jest pedałem
IPN był dla PiS-u ważnym narzędziem lustracji i polityki historycznej.......
Obrońcy IPN-u często twierdzą, że ma on bogaty dorobek badawczy. Żeby go zrecenzować, na konferencji zorganizowanej przez sam IPN spotkali się historycy spoza Instytutu. Teraz wiemy już, ile jest naprawdę wart
Najpierw wyjaśnienie: byłem na konferencji w podwójnej roli, nie tylko publicysty, ale i referenta, bo jestem także historykiem - pracuję jako adiunkt w Instytucie Studiów Politycznych PAN. Organizatorzy konferencji poprosili mnie o recenzję jednego z czasopism naukowych wydawanych przez Instytut Pamięci Narodowej.

Trzydniową konferencję zorganizował w grudniu IPN wspólnie z Uniwersytetem Łódzkim. Do wszystkich referatów zaproszono wybitnych specjalistów z uniwersytetów i PAN (nie, nie siebie mam na myśli). Dorobek IPN-u analizowali "wzdłuż i wszerz". Była mowa m.in. o badaniach IPN-u nad historią II wojny światowej (prof. Tomasz Szarota), aparatem przemocy PRL-u (prof. Andrzej Paczkowski) i postawach Polaków wobec niego (prof. Andrzej Friszke). Było o wystawach, archiwach i czasopismach.



Niektórzy z zaproszonych konsekwentnie nie chcieli mieć nic wspólnego z IPN-em. Dr Sławomir Nowinowski z Uniwersytetu Łódzkiego powiedział w referacie publicznie, o co chodziło: z powodu politycznego uwikłania IPN-u w kręgach akademickich od początku panowała opinia, "że przyzwoity człowiek nie powinien mieć z nim nic wspólnego".

Jak wszystko, co związane z IPN-em - także i ta konferencja była wydarzeniem na styku polityki i nauki. Politycznie to gest pojednawczy wobec środowiska naukowego: ostatecznie IPN zaprosił do oceny swojego dorobku najbardziej głośnych krytyków! Na sali nie zauważyłem najbardziej zaangażowanych politycznie autorów z IPN-u - np. dr. Piotra Gontarczyka, którego pisarstwo, i to niezbyt życzliwie, przywoływane było w referatach wielokrotnie. Słyszałem, że nie chcieli przyjechać.

Intencja IPN-u była jasna: otwieramy się, myślimy krytycznie o naszym dorobku, chcemy rozmawiać z krytykami i chcemy się zmieniać.

Moralnie osądzić PRL

Do najbardziej gorącej konfrontacji doszło podczas pierwszej sesji, na której spierali się wybitni historycy i metodolodzy - m.in. prof. Andrzej Nowak (UJ oraz IH PAN), dr Sławomir Nowinowski (UŁ) i prof. Rafał Stobiecki (UŁ).

W błyskotliwym referacie prof. Andrzej Nowak - szef radykalnie prawicowych krakowskich "Arcanów" - wygłosił najbardziej spójną obronę sposobu uprawiania historii przez IPN, jaką kiedykolwiek słyszałem.

"Co dla jednego badacza jest nauką, dla drugiego jest ideologią" - cytował klasyka socjologii wiedzy Karla Mannheima. Zarzuty krytyków IPN-u - przekonywał prof. Nowak - mają tak samo ideologiczny charakter jak prace historyków Instytutu.

Według krakowskiego specjalisty od historii Rosji ideą przewodnią uprawiania historii przez IPN jest zbudowanie "kontrnarracji" wobec "dyskursu historycznego politycznych zwycięzców", który miał "dominować przez 21 lat z przerwą 2,5-letnią" (chodziło oczywiście o IV RP) oraz "wytworzył struktury dominacji w badaniach historycznych" (jakie - nie powiedział). Krótko mówiąc: misją IPN-u jest "oddanie sprawiedliwości ofiarom systemu komunistycznego" i moralne osądzenie oprawców.

Prof. Nowak odwołał się do klasyfikacji sposobów pisania historii przeprowadzonej w latach 70. przez sławnego amerykańskiego teoretyka historiografii Haydena White'a, który wyróżnił - badając dzieła wielkich historyków XIX w. - cztery główne typy narracji historycznej.

Jego książka "Metahistory" (1973) była przełomowa: White uznał historię za dział literatury i posłużył się podziałem zaczerpniętym z badań nad literaturą. Dwóch historyków może ten sam fragment dziejów opisywać - według White'a - np. jako komedię lub tragedię: struktura tych opowieści, zainteresowania badacza i morał, który z nich płynie, są zupełnie różne, chociaż autorzy mogą korzystać z tych samych źródeł.

"Czy można ironicznie mówić o komunizmie? - pytał prof. Nowak. - Czy można podważać jego krytyczną ocenę tropem ironii? To patos jest punktem wyjścia dla wielu wydarzeń, które są przedmiotem prac IPN. (...) Wydaje mi się, że istotą tego, co zaleca ustawa o IPN, zmierza do rozpoznania - są ofiary i są oprawcy związani z doświadczeniem komunizmu".

Ta - powtórzę, że najbardziej przekonująca, jaką słyszałem - obrona IPN-u miała dwie interesujące słabości: po pierwsze, prof. Nowak mówił wyłącznie o ideologii, a mało o konkretnych pracach historyków IPN-u; po drugie - krakowski konserwatysta przywoływał sławnego amerykańskiego postmodernistę, bo to od White'a zaczął się na dobre postmodernizm w naukach historycznych. Gdybym miał streścić w jednym zdaniu tezę prof. Nowaka, ująłbym ją tak: "Nie ma historii obiektywnej, każda jest ideologiczna - ale ideologia przyjęta przez IPN, której fundamentem jest >oddanie sprawiedliwości < ofiarom komunizmu, jest lepsza, bo bardziej moralna, od ideologii zgody narodowej i wzajemnego wybaczenia win".

Przyczynkarstwo plus martyrologia

Trudno mi polemizować z przekonaniem, że zadaniem historyka jest "oddanie sprawiedliwości" i "moralny osąd" - bo sądzę, że zadaniem historyka jest analiza i opis, a nie moralizatorstwo. Dla mnie referat prof. Nowaka był najlepszym dowodem, że obrona IPN-u jest łatwiejsza na gruncie ideologii niż warsztatu. Później była już bowiem mowa o konkretach, a nie o ideologii - i tu sprawy wyglądały dla IPN-u gorzej.

Dr Sławomir Nowinowski przypomniał, że IPN jest hybrydą, łączącą role śledcze i badawcze, co odbija się na nauce - i zarzucił *** że "szybko dały o sobie znać dysfunkcja biurokracji, kompetencyjny chaos, podatność na polityczne naciski"; *** "sowiecki model udostępniania archiwaliów, który pozwala archiwistom arbitralnie decydować, jakie akta trafią do rąk poszczególnych historyków" (to wzbudziło potem gorące sprzeciwy archiwistów z IPN-u); *** "brak refleksji ideologicznej, zamiast tego - ekscytacja źródłami" historyków, którzy, mając dostęp do archiwów tajnej policji, "poczuli się zwolnieni z prowadzenia kwerend w bibliotekach i innych archiwach"; *** że "brak standardów badania dokumentacji UB i SB" miał skończyć się przejęciem języka źródeł - w wielu pracach historyków z IPN-u język bezpieczniacki jest używany bez cudzysłowu.

Równie ciężkie zarzuty wytoczył prof. Rafał Stobiecki: *** brak refleksji nad źródłami, którym historycy z IPN-u często ufają bezkrytycznie ("chodzi o wytworzenie wrażenia, że mamy do czynienia ze zbiorem archiwalnym o wyjątkowym charakterze, w stosunku do którego trudno zastosować dotychczasowe, powszechnie obowiązujące w środowisku procedury badawcze"); *** uprawianie "historiografii wydarzeniowej rodem z II poł. XIX w., która chronologicznie porządkuje fakty za pomocą najbardziej elementarnej analizy źródeł i w której podmiotami są jednostki albo zantropomorfizowane podmioty zbiorowe takie jak partia czy naród"; *** "bezgraniczna afirmacja dokumentu historycznego jako źródła wiedzy - część badaczy wydaje się podzielać anachroniczny pogląd, że w źródle tkwi prawda, którą historyk wydobywa na powierzchnię"; *** absolutna dominacja martyrologicznych wątków w narracji na temat historii Polski - historyk z IPN-u występuje w roli strażnika narodowych wartości i zarazem funkcjonariusza państwa.

Przyczynkarstwo, niechęć do szerszego spojrzenia i syntezy plus pełna patosu martyrologia - te dwa zarzuty powracały potem wielokrotnie.

Prof. Mariusz Mazur, historyk z UMCS, który referował "życie polityczne Polski Ludowej" w pracach IPN-u, mówił o "kronikarskich zapisach, które mają głównie znaczenie dla miłośników historii regionalnej", przywołując jako przykład książkę o życiu politycznym w Krośnie w latach 1944-47.




Dr Błażej Brzostek z Uniwersytetu Warszawskiego - jeden z najlepszych specjalistów od historii społecznej Polski Ludowej - w całym dorobku wydawniczym IPN-u znalazł tylko dwie (skądinąd dobre) książki z tej dziedziny: historię kombinatu w Zambrowie oraz portret życia na Dolnym Śląsku po wojnie oglądanego z perspektywy ogłoszeń drobnych. W czasopiśmie, które sam przestudiowałem - "Aparat represji w Polsce Ludowej" - bardzo mało jest refleksji nad tym, jak ten aparat działał, o jego mechanizmach i motywacjach, a za to dziesiątkami stron ciągną się artykuły o tytułach w rodzaju "Powiatowy Urząd Bezpieczeństwa w " (z liczącymi 20-30 stron tabelkami ze spisem szeregowych ubeków w załączniku).

Dr Brzostek mówił także o rzeczy ważniejszej: wizji polskiego społeczeństwa w Polsce Ludowej, która - jego zdaniem - jest anachroniczna i fałszywa. W wielu pracach historycy IPN-u jednoznacznie przeciwstawiają władzę i społeczeństwo oraz sprowadzają "zło" władzy do tego, że sprawowały ją irracjonalnie źli ludzie, zbrodniarze zaczadzeni ideologią. Brzostek: "przekonanie, że to byli ludzie obcy, wyalienowani z narodu, przenika zarówno wystawy, jak i znaczną część literatury"; historyk z IPN-u często postrzega społeczeństwo jako "naród", który jest bytem duchowym, organicznym i w naturalny sposób wrogim wobec elit.



Ten łatwy i fałszywy dualizm - społeczeństwo przeciw władzy - widać także w wyborze przedmiotów opisu: historycy z IPN-u zebrali pochwały za opracowanie historii powojennej partyzantki antykomunistycznej (to był jeden z niezbyt wielu jasnych dla IPN-u punktów konferencji), ale - z drugiej strony - poświęcali bardzo mało uwagi powojennej opozycji politycznej, która do 1948 r. jeszcze działała legalnie. O PSL-u Mikołajczyka, największej partii opozycyjnej, nie napisali prawie nic. Dlaczego? Moja hipoteza: bo zaciemniałaby klarowny podział na "nas", z bronią w ręku w lesie, i "ich" - potworów w katowniach UB.

IPN do renowacji

Gdybym miał opisać typowy artykuł typowego historyka z IPN-u, byłyby to kronikarskie dzieje jednego powojennego oddziału partyzanckiego, opis struktury jakiejś odnogi aparatu bezpieczeństwa, względnie dokument wyciągnięty z archiwum z przypisami i krótkim komentarzem. Przyczynki oczywiście zwiększają jakoś naszą wiedzę o epoce - ale dużych, ewidentnych osiągnięć badawczych, takich jak wydanie dossier Jedwabnego czy książki Krzysztofa Persaka o "sprawie Henryka Hollanda" (zagadkowej śmierci znanego publicysty w PRL-u), było mało. Przez dziesięć lat ta wielka instytucja (w 2010 r. kosztowała 218 mln zł z budżetu, chociaż większość wydała na prokuratorów i archiwa, a nie na badania) wytworzyła górę przyczynków.

Bardzo długa jest lista spraw, którymi IPN się prawie albo wcale nie zajmuje: historia społeczna PRL-u, socjologia aparatu władzy w PRL-u, sprawy ideologii i legitymizacji systemu, refleksja metodologiczna... Nie wspominam już o ewidentnym zaangażowaniu IPN-u w sprawę lustracji, bo to sprawy znane. Np. czasopismo, którym się zajmowałem - "Aparat Represji..." - wydało w numerze z 2009 r. artykuł dr. Gontarczyka o domniemanej współpracy Aleksandra Kwaśniewskiego z SB, z oryginalną badawczą tezą: "skoro brak dowodów, że współpracował, to znaczy, że zostały starannie usunięte z archiwum". To takie kurioza - plus kontrolowane przecieki lustracyjne w służbie PiS-u - zapracowały na złą sławę IPN-u.

Czy jest więc jeszcze zbawienie dla instytutu?

To oczywiście pytanie polityczne. . Wszystko wskazuje jednak, że PiS szybko do władzy nie wróci, a spory o lustrację i rozliczanie komunizmu zdają się dziś interesować wyborców jeszcze mniej niż dziesięć czy pięć lat temu i nawet PiS - zająwszy się Smoleńskiem - przestał o tym mówić. Politycy PO nie zlikwidują raczej IPN-u, za którym jeszcze nie tak dawno głosowali, chociaż mogą obciąć mu budżet (bo państwo musi oszczędzać, a sama instytucja przestała być politycznie użyteczna). Będzie więc mniej pieniędzy, ale też mniej politycznej presji - czyli szansa, żeby zmienić IPN na lepsze.

Wkrótce IPN - po trwającym prawie rok, od śmierci Janusza Kurtyki pod Smoleńskiem, bezkrólewiu - będzie miał nowego prezesa. To dobry moment na nowe otwarcie.

Bo to właśnie potrzebne jest IPN-owi: otwarcie - na nowe tematy, nowe idee i nowe sposoby pisania o przeszłości. Niestety, ten proces musi się zacząć od spraw najbardziej podstawowych. Podczas łódzkiej konferencji wiele razy referenci odnotowywali ze zdziwieniem - wymieszanym ze zgrozą - że w tekstach historyków z IPN-u, które czytali, nie pojawiały się w ogóle odwołania do światowej (czyli obcojęzycznej) literatury. Albo że nie ma w nich żadnych odniesień do innych źródeł niż archiwum - archiwum IPN-u, oczywiście.

Nowy prezes będzie miał pełne ręce roboty.




Więcej... http://wyborcza.pl/1,75515,8922040,Czy_IPN_moze_byc_zbawiony_.html?as=2&startsz=x#ixzz1AoCpEfg0



Przemysław Warzywny

--

"Donald Tusk po trwającej przez całe pięć lat twardej walce politycznej rzucił na kolana najgroźniejszego konkurenta, Jarosława Kaczyńskiego. Odebrał mu całą władzę i pozbawia właśnie ostatnich medialnych okienek na świat."

Data: 2011-01-12 09:45:46
Autor: Azor jest pedałem
IPN był dla PiS-u ważnym narzędziem lustracji i polityki historycznej.......

http://wyborcza.pl/1,75515,8922040,Czy_IPN_moze_byc_zbawiony_.html?as=1&startsz=x



Przemysław Warzywny

--

"Donald Tusk po trwającej przez całe pięć lat twardej walce politycznej rzucił na kolana najgroźniejszego konkurenta, Jarosława Kaczyńskiego. Odebrał mu całą władzę i pozbawia właśnie ostatnich medialnych okienek na świat."

IPN był dla PiS-u ważnym narzędziem lustracji i polityki historycznej.......

Nowy film z video.banzaj.pl więcej »
Redmi 9A - recenzja budżetowego smartfona