Data: 2015-07-20 11:38:08 | |
Autor: Mark Woydak | |
Idiotka na wakacjach | |
Kopacz podróżuje, pozuje do zdjęć i podpowiada by latem nie żreć dopalaczy, tymczasem gazoport w Świnoujściu od 1,5 roku stoi nieukończony Kiedy Ewa Kopacz pochłonięta jest problemem dopalaczy, który sama sobie wygenerowała (4 lata temu jej partia uchwaliła prawo umożliwiające dzisiejszy rozkwit branży "dopalaczowej"), strategiczne kwestie dotyczące bezpieczeństwa naszego kraju nadal pozostają nierozwiązane. Gazoport w Świnoujściu miał być ukończony na początku 2014 roku. Mimo, że od tego czasu minęło już 1,5 roku rząd nadal nie potrafi określić kiedy ta kosztująca nas 2,5 mld zł inwestycja zostanie oddana do użytku. To tylko jeden z realnych problemów, z którymi ekipa rządowa nie potrafi sobie poradzić, dlatego przesłania je "walką" z dopalaczami, podróżami po Polsce i innymi sprawami zastępczymi. Osiem ostatnich lat pokazało, że władza lubi walczyć z problemami, które sama sobie uprzednio wygenerowała. W ten sposób uwaga opinii społecznej może być odwracana od rzeczywistych i realnych problemów, które dotyczą całego kraju. Tak też jest w przypadku dopalaczy. Sprawy by nie było, gdyby w 2011 roku ekipa PO uchwaliła prawo, zgodnie z którym każdy "dopalacz", aby nie był z góry traktowany jako nielegalny, musiałby zostać uprzednio wpisany na listę specyfików dopuszczonych do obrotu (tak np. jest w przypadku leków). Tymczasem rządowa ekipa zaproponowała całkowicie odmienne rozwiązanie. Aby dany dopalacz mógł być uznany za nielegalny, musi być wpisany na odpowiednią listę specyfików zabronionych. W ten sposób służby nigdy nie nadążały za pomysłowymi chemikami, którzy co chwila tworzyli nowe substancje, jeszcze nie wpisane na listę specyfików zabronionych. Dzięki temu obrót "dopalaczmi" mógł być formalnie legalny. Obecny rozkwit branży "dopalaczowej", to najzwyczajniej w świecie pokłosie decyzji władz naszego kraju z 2011 roku. Dzięki temu rząd może rozpocząć nową "wojnę" z dopalaczami, której rzeczywistą rolą jest odciągnięcie uwagi opinii społecznej od kwestii rzeczywiście ważnych i istotnych dla całego kraju. A taką jest na przykład sprawa gazoportu. Przypomnijmy - terminal LNG w Świnoujściu to flagowa porażka Platformy. Jak w soczewce widać tam wszystkie patologie ekipy rządowej. Warta blisko 2,5 miliarda złotych inwestycja miała być ukończona rok temu, tak aby od czerwca 2014 roku przyjmować skroplony gaz z Kataru i być argumentem w negocjacjach z Gazpromem na temat obniżenia ceny sprowadzanego z Rosji gazu (płacimy najwięcej w Europie). Niestety budowa gazoportu się przedłuża i generuje coraz większe koszty, a strona rządowa nie potrafi określić, kiedy w Świnoujściu będziemy mogli odbierać gaz LNG. Kilka miesięcy temu Ewa Kopacz zapowiadała, że gazoport zostanie uruchomiony "latem 2015 roku". Lato mamy w pełni, ale w kwestii oddania terminala do użytku nic się nie zmieniło. Nadal nie wiadomo kiedy zostanie on ukończony. Eksperci wskazują, że prawdopodobny jest rok 2016, a może nawet i 2017. W tym kontekście warto przypomnieć, że na ujawnionych w czerwcu ub. r. przez tygodnik "Wprost" nagraniach, były wiceminister finansów w rządzie Tuska, a od 2013 roku wiceprezes zarządu ds. korporacyjnych PGNiG - Andrzej Parafianowicz - w rozmowie ze Sławomirem Nowakiem stwierdził, że podpisane przez rząd Tuska umowy na realizację terminalu LNG w Świnoujściu są bardzo niekorzystne, bowiem pozwalają głównemu wykonawcy - powiązanej biznesowo z Rosjanami spółce Saipem - bezkarnie opóźniać budowę wspomnianej infrastruktury. Podczas nagranej rozmowy pada nawet stwierdzenie, że nasz kraj będzie mógł odbierać gaz z Kataru dopiero w... 2017 roku, czyli z około 3 letnim poślizgiem. Opóźnienia w realizacji tej strategicznej dla bezpieczeństwa energetycznego naszego kraju inwestycji mają gigantyczne znaczenie. Wystarczy tylko sobie uświadomić, jak ważne w negocjacjach z rosyjskim gazpromem na temat ceny sprowadzanego gazu jest posiadanie "karty przetargowej" w postaci gazoportu. Oferowany przez Rosjan gaz natychmiast staje się tańszy, kiedy pojawia się argument sprowadzania większej ilości błękitnego paliwa z innego niż wschodni kierunku. Niestety niekompetencja i nieudolność ekipy rządowej doprowadziła do tego, że pomimo 1,5-rocznego opóźnienia nadal nie wiemy kiedy terminal w Świnoujściu zostanie oddany do użytku. Zamiast tego w telewizji widzimy jak pani premier podróżuje po Polsce, pozuje do zdjęć i podpowiada by latem nie żreć dopalaczy. |
|