Grupy dyskusyjne   »   pl.rec.film   »   In Time (Wyścig z czasem)

In Time (Wyścig z czasem)

Data: 2011-12-11 14:24:17
Autor: Bydlę
In Time (Wyścig z czasem)
On 2011-12-11 00:47:42 +0100, Habeck Colibretto <habeck@NOSPAM.gazeta.pl> said:

Jestem w szoku. Nadal.

A ja nie.
Ponieważ wiedziałem, że to fikcja, przeto nie oczekiwałem żadnego tłumaczenia opowiadania SF, ani też nie żądałem, by w bajce działały jakieś prawa ZUS, UKS czy ustaw o spółkach handlowych.
Ot, kolejna bajka - nawet nie sprawdzałem kto to zrobił, a nazwisko głównego bohatera poznałem przypadkiem i ze zdumieniem odkryłem, że to szansonista.
O czym rzecz idzie? O klasycznym podziale na biednych i bogatych, i o tradycyjnie uwielbianym przez biednych bandycie okradającym pracowitych. A może o dzielnym wojowniku o wolność i demokrację?
A może o Janosiku? - jeden pies; jest jakiś pomysł i była w sumie całkiem sprawna realizacja nie próbująca rozwijać jakichkolwiek zbędnych wątków - jedyne co im nie wyszło, to żenujące zdjęcia trickowe wypadku i wątek rozwijającego się w siedem sekund romansu - który zaskoczył oboje jego uczestników (co było widać).


Całość? W sam raz na niedzielne popołudnie.
Oczywiście w domu, gdyż w kinach śmierdzi olejem, a widzowie żrą tam jak świnie...


--
Bydlę

Data: 2011-12-11 16:22:43
Autor: Habeck Colibretto
In Time (Wyścig z czasem)
Dnia 11.12.2011, o godzinie 14.24.17, na pl.rec.film,pl.pregierz, Bydlę
napisał(a):

Jestem w szoku. Nadal.
A ja nie.
Ponieważ wiedziałem, że to fikcja, przeto nie oczekiwałem żadnego tłumaczenia opowiadania SF, ani też nie żądałem, by w bajce działały jakieś prawa ZUS, UKS czy ustaw o spółkach handlowych.

To jest świat, który bazuje na naszym. Musi trzymać się jakiś podstawowych
praw. Budowanie rzeczywistości na czasie jako walucie jest pozbawione
jakiegokolwiek sensu. Na co trupy ludzi, którzy mogą pracować?

Ot, kolejna bajka - nawet nie sprawdzałem kto to zrobił, a nazwisko głównego bohatera poznałem przypadkiem i ze zdumieniem odkryłem, że to szansonista.

Sympatyczny do tego, z dużym dystansem do siebie. Tyle tylko, że nie jest
rewelacyjnym aktorem, ale moim zdaniem ma potencjał.

O czym rzecz idzie? O klasycznym podziale na biednych i bogatych, i o tradycyjnie uwielbianym przez biednych bandycie okradającym pracowitych. A może o dzielnym wojowniku o wolność i demokrację?
A może o Janosiku? - jeden pies; jest jakiś pomysł i była w sumie całkiem sprawna realizacja nie próbująca rozwijać jakichkolwiek zbędnych wątków - jedyne co im nie wyszło, to żenujące zdjęcia trickowe wypadku i wątek rozwijającego się w siedem sekund romansu - który zaskoczył oboje jego uczestników (co było widać).

To wszystko było sztuczne po prostu. Stąd mój ból...
 
Całość? W sam raz na niedzielne popołudnie.

Nie, nie, nie... ani niedzielne, ani żadne inne. Nudy na pudy.

Oczywiście w domu, gdyż w kinach śmierdzi olejem, a widzowie żrą tam jak świnie...

Mało ludzi było.

--
Pozdrawiam,
*Habeck*
/Każda rzecz ma dwie strony. Fanatycy widzą tylko jedną/
- Schutzbach

Data: 2011-12-11 18:18:04
Autor: Bydlę
In Time (Wyścig z czasem)
On 2011-12-11 16:22:43 +0100, Habeck Colibretto <habeck@NOSPAM.gazeta.pl> said:

Dnia 11.12.2011, o godzinie 14.24.17, na pl.rec.film,pl.pregierz, Bydlę
napisał(a):

Jestem w szoku. Nadal.
A ja nie.
Ponieważ wiedziałem, że to fikcja, przeto nie oczekiwałem żadnego
tłumaczenia opowiadania SF, ani też nie żądałem, by w bajce działały
jakieś prawa ZUS, UKS czy ustaw o spółkach handlowych.

To jest świat, który bazuje na naszym. Musi trzymać się jakiś podstawowych
praw.

MUSI?
A jeśli nie będzie się wdawał w szczegóły, to nagle przesłanie filmu będzie inne? A jeśłi nie wytłumaczą jakich algorymów, gdzie i przez kogo napisanych używają do produkcji czasu (waluty), to nagle zmieni się sytuacja osoby, któ®a umera, bo już nie ma czasu?
Jak?


Budowanie rzeczywistości na czasie jako walucie jest pozbawione
jakiegokolwiek sensu.

A! Już wiem - to nie był film dokumentalny!
Gdzieś ci to umknęło.


ze zdumieniem odkryłem, że to
szansonista.

Sympatyczny do tego, z duĹźym dystansem do siebie. Tyle tylko, Ĺźe nie jest
rewelacyjnym aktorem, ale moim zdaniem ma potencjał.

W skali do 10 dam mu 6.
A wtym filmie zgrał lepiej od panny Amandy, która wyraźnie zeszła z panteonu, by zasiąść, tfu! zagrać jak mroczek czy inny człowiek wzięty z łapanki.



Całość? W sam raz na niedzielne popołudnie.

Nie, nie, nie... ani niedzielne

OK więc dziś będzie kret. Albo popijawa w Bangkoku.


Oczywiście w domu, gdyż w kinach śmierdzi olejem, a widzowie żrą tam
jak świnie...

Mało ludzi było.

W Katowicach podobno (opowiadano mi) nawet w Światowidzie żarli...


--
Bydlę

Data: 2011-12-11 18:41:33
Autor: Habeck Colibretto
In Time (Wyścig z czasem)
Dnia 11.12.2011, o godzinie 18.18.04, na pl.rec.film,pl.pregierz, Bydlę
napisał(a):

Jestem w szoku. Nadal.
A ja nie.
Ponieważ wiedziałem, że to fikcja, przeto nie oczekiwałem żadnego
tłumaczenia opowiadania SF, ani też nie żądałem, by w bajce działały
jakieś prawa ZUS, UKS czy ustaw o spółkach handlowych.
To jest świat, który bazuje na naszym. Musi trzymać się jakiś podstawowych
praw.
MUSI?

A jak. Jest coś takiego jak konwencja. Jeżeli na filmie ludzie umieją
latać, bo taka jest konwencja to okej. Ale jeżeli szybciej biegają kobiety
na szpilkach po dachach niż facet w trampkach, to coś tu kurna jest nie
tak.

A jeśli nie będzie się wdawał w szczegóły, to nagle przesłanie filmu będzie inne? A jeśłi nie wytłumaczą jakich algorymów, gdzie i przez kogo napisanych używają do produkcji czasu (waluty), to nagle zmieni się sytuacja osoby, któ?a umera, bo już nie ma czasu?

Stary, przecież nie mam pretensji, że świat jest jaki jest (ten na filmie).
Nie chodzi o tłumaczenie tego jak to jest z tym, że ludzie nagle zegarki na
rękę dostawali - okej.
Jak?

Co jak? Że niby przesłanie się zmieni? Nie - ale po prostu będzie się to
oglądało jak zbiór niedorzecznych bzdur i przesłanie nie będzie tak waliło
po oczach jak to sobie reżyser może wyobrażał.
Weźmy ten milion lat. Przykładowo jeżeli każdemu przekazanie roku będzie
trwało 5s (a z filmu wynika, że może i dłużej) to rozdanie tego czasu
będzie trwało jakieś 2 miesiące (niech ktoś se dokładnie policzy, bo
kalkulatora nie chce mi się szukać). A na ekranach strażników zmienia się
to jak jakiś cholerny wirus - raz, dwa, trzy i w całych slumsach milion lat
rozlał się po wszystkich.
Strażnicy czasu martwią się o faceta, która dostał 100lat, a lekką ręką
puszczają tłum ludzi, który ukradł czas w banku obrabowanym przez
bohaterów. No ludzie!

Budowanie rzeczywistości na czasie jako walucie jest pozbawione
jakiegokolwiek sensu.
A! Już wiem - to nie był film dokumentalny!
Gdzieś ci to umknęło.

Możliwe. Więc jaki to ma sens? Tylko proszę nie pierdziel, że to fabuła i
można tam wcisnąć byle gówno i mam być z tego powodu zadowolony, bo to
przecież fabuła. Nie maślań.

ze zdumieniem odkryłem, że to
szansonista.
Sympatyczny do tego, z dużym dystansem do siebie. Tyle tylko, że nie jest
rewelacyjnym aktorem, ale moim zdaniem ma potencjał.
W skali do 10 dam mu 6.

Nie na tym filmie. :) Filmowi na IMDB dałem całą 1.
A wtym filmie zgrał lepiej od panny Amandy, która wyraźnie zeszła z panteonu, by zasiąść, tfu! zagrać jak mroczek czy inny człowiek wzięty z łapanki.

Ona w ogóle była tragiczna. Kołek zagrałby bardziej emocjonalnie.

Całość? W sam raz na niedzielne popołudnie.
Nie, nie, nie... ani niedzielne
OK więc dziś będzie kret. Albo popijawa w Bangkoku.

Popijawa w Bangkoku, mimo że to popłuczyny trzyma jeszcze jakiś poziom.
Niestety do jedynki dużo jej brakuje.

Oczywiście w domu, gdyż w kinach śmierdzi olejem, a widzowie żrą tam
jak świnie...
Mało ludzi było.
W Katowicach podobno (opowiadano mi) nawet w Światowidzie żarli...

Ja z DC jestem.

--
Pozdrawiam,
*Habeck*
/Każda rzecz ma dwie strony. Fanatycy widzą tylko jedną/
- Schutzbach

Data: 2011-12-11 19:26:51
Autor: Bydlę
In Time (Wyścig z czasem)
On 2011-12-11 18:41:33 +0100, Habeck Colibretto <habeck@NOSPAM.gazeta.pl> said:

Dnia 11.12.2011, o godzinie 18.18.04, na pl.rec.film,pl.pregierz, Bydlę
napisał(a):

MUSI?

A jak. Jest coś takiego jak konwencja. Jeżeli na filmie ludzie umieją
latać, bo taka jest konwencja to okej.

Czyli nie żadnej potrzeby tłumaczenia skąd się bierze czas, gdyż film się tym kompletnie nie zajmuje (w przeciwieństwie do dystrybucji).

Ale jeżeli szybciej biegają kobiety
na szpilkach po dachach niż facet w trampkach, to coś tu kurna jest nie
tak.

Och, to jest w każdym filmie z żywą akcją.
Jestem nawet skłonny do twierdzenia (bezczelnie śmiałego), że w każdym filmie coś takiego znajdę (oczywiście nie w filmach takich jak np. Koyaanisqatsi ;-))


Jak?

Co jak? Że niby przesłanie się zmieni? Nie - ale po prostu będzie się to
oglądało jak zbiór niedorzecznych bzdur i przesłanie nie będzie tak waliło
po oczach jak to sobie reżyser może wyobrażał.


IMO nie ma znaczenia skąd i jak się brał czss, bo to do niczego nie było potrzebne.
Tak samo jak niepotrzebne byo pseudonaukowe wyjaśnianie jak ze zwykłej sztancy wychodzi magazyn czasu - w tamtej scenie trzeba było pokazać ciężką harówę - i to się udało, zupełnie bezwiednie, reżyserowi pokazać - osiem pociągnięć za dzwignię (rodem z Las Vegas) to harówa...
;>


Weźmy ten milion lat.

OK, weźmy milion jednostek waluty.


 Przykładowo jeżeli każdemu przekazanie roku będzie
trwało 5s (a z filmu wynika, że może i dłużej)

Nie, z filmu wynika, że przekazanie trwa ułamek sekundy.
Jest taka scena, gdzie millenium idzie się jeb....

 to rozdanie tego czasu
będzie trwało jakieś 2 miesiące (niech ktoś se dokładnie policzy, bo
kalkulatora nie chce mi się szukać). A na ekranach strażników zmienia się
to jak jakiś cholerny wirus - raz, dwa, trzy i w całych slumsach milion lat
rozlał się po wszystkich.

Bo to działa jak torrenty (pomijając błąd w szacunku czasu przekazania).
;-)

Strażnicy czasu martwią się o faceta, która dostał 100lat, a lekką ręką
puszczają tłum ludzi, który ukradł czas w banku obrabowanym przez
bohaterów. No ludzie!


Po pierwsze - przecież tak jest - furda, że ktoś coś ukradł - groźny jest ten, kto chce walczyć z systemem.
Sprawdź sobie np, w realu (ale nie sklepie) kary za morderstwo, morderstwo z użyciem borni, samochodu i zestaw z karami za robienie pieniędzy...
Poza tym usuwa się prowodyra, by zabić lub nie dpouścić do powstania legendy.



Budowanie rzeczywistości na czasie jako walucie jest pozbawione
jakiegokolwiek sensu.
A! Już wiem - to nie był film dokumentalny!
Gdzieś ci to umknęło.

Możliwe. Więc jaki to ma sens?

109 minut filmu science fiction.
Rozrywka, zapełniacz czasu.
Wskaż przepis nakazujący Ziemskie prawa w fikcji.


Tylko proszę nie pierdziel

Nie jestem jak twoi rodzice, więc nie robię tak.


, że to fabuła i
można tam wcisnąć


Można, bo to fikcja.


Filmowi na IMDB dałem całą 1.

I co, usuną z listy?
Wiesz, że filmy z pewnym Belgiem mają oceny w okolicach 6.?
;>



Popijawa w Bangkoku, mimo że to popłuczyny trzyma jeszcze jakiś poziom.

Więc wybrałeś - będzie Bangkok.
:-)

W Katowicach podobno (opowiadano mi) nawet w Światowidzie żarli...

Ja z DC jestem.

Kino Światowid w Katowicach kiedyś było kinem dyskuyjnym - po seansie widzowie urządzali analogową wersję Pręgierza, ale bez wątków politycznych i bez odpowiadania debilowi antysemicie.


--
Bydlę

Data: 2011-12-11 23:59:56
Autor: Habeck Colibretto
In Time (Wyścig z czasem)
Dnia 11.12.2011, o godzinie 19.26.51, na pl.rec.film,pl.pregierz, Bydlę
napisał(a):

MUSI?
A jak. Jest coś takiego jak konwencja. Jeżeli na filmie ludzie umieją
latać, bo taka jest konwencja to okej.
Czyli nie żadnej potrzeby tłumaczenia skąd się bierze czas, gdyż film się tym kompletnie nie zajmuje (w przeciwieństwie do dystrybucji).
Ale jeżeli szybciej biegają kobiety
na szpilkach po dachach niż facet w trampkach, to coś tu kurna jest nie
tak.
Och, to jest w każdym filmie z żywą akcją.

Jaaaasne.

Jestem nawet skłonny do twierdzenia (bezczelnie śmiałego), że w każdym filmie coś takiego znajdę (oczywiście nie w filmach takich jak np. Koyaanisqatsi ;-))

Ale w jednych jest tego trochę, w drugich wiadomo, że ta kobieta od wieków
trenowała bieganie na szpilkach i dlatego biega szybciej od innych, a w
trzecich, że ojciec był rajdowym kierowcą, a syn po prostu ma to w genach i
trochę już jeździł. :)
Przed chwilą Rise of the Planet Apes obejrzałem. Film całkiem niezły dopóki
małpy się nie wyswobadzają. Nagle z kilkunastu małp + kilkunastu z zoo
(może dziesięciu) robi się tych małp tyle, że nie wiadomo skąd się wzięły.
To jest łamanie konwencji i tu się dynamika fabuły łamie. O tym, że małpy
nie mają odpowiedniego aparatu artykulacyjnego i nie mogą mówić, bo natura
je tak stworzyła już nie wspominam. Ale tego akurat nie każdy widz musi
wiedzieć.

Jak?
Co jak? Że niby przesłanie się zmieni? Nie - ale po prostu będzie się to
oglądało jak zbiór niedorzecznych bzdur i przesłanie nie będzie tak waliło
po oczach jak to sobie reżyser może wyobrażał.
IMO nie ma znaczenia skąd i jak się brał czss, bo to do niczego nie było potrzebne.

To dlaczego czas a nie po prostu kasa?

Tak samo jak niepotrzebne byo pseudonaukowe wyjaśnianie jak ze zwykłej sztancy wychodzi magazyn czasu - w tamtej scenie trzeba było pokazać ciężką harówę - i to się udało, zupełnie bezwiednie, reżyserowi pokazać - osiem pociągnięć za dzwignię (rodem z Las Vegas) to harówa...
;>

A potem kawka za dniówkę.
Weźmy ten milion lat.
OK, weźmy milion jednostek waluty.

To dlaczego nie waluty?
Dlaczego jeszcze ten czas robił "tik-tak" jak się na niego patrzyło. Szlag
by każdego człowiek trafił gdyby "tik-tak" na okrągło słyszał.

 Przykładowo jeżeli każdemu przekazanie roku będzie
trwało 5s (a z filmu wynika, że może i dłużej)
Nie, z filmu wynika, że przekazanie trwa ułamek sekundy.
Jest taka scena, gdzie millenium idzie się jeb....

I taka, gdzie przelanie dekady trwa o wiele dłużej.
 to rozdanie tego czasu
będzie trwało jakieś 2 miesiące (niech ktoś se dokładnie policzy, bo
kalkulatora nie chce mi się szukać). A na ekranach strażników zmienia się
to jak jakiś cholerny wirus - raz, dwa, trzy i w całych slumsach milion lat
rozlał się po wszystkich.
Bo to działa jak torrenty (pomijając błąd w szacunku czasu przekazania).
;-)

I widzisz - sam zaczynasz to tłumaczyć w jakiś alogiczny sposób. :)

Strażnicy czasu martwią się o faceta, która dostał 100lat, a lekką ręką
puszczają tłum ludzi, który ukradł czas w banku obrabowanym przez
bohaterów. No ludzie!
Po pierwsze - przecież tak jest - furda, że ktoś coś ukradł - groźny jest ten, kto chce walczyć z systemem.

To trzeba takiego wciągnąć do systemu. PO wie jak to się robi, a zdolny
amerykaniec nie?

Sprawdź sobie np, w realu (ale nie sklepie) kary za morderstwo, morderstwo z użyciem borni, samochodu i zestaw z karami za robienie pieniędzy...
Poza tym usuwa się prowodyra, by zabić lub nie dpouścić do powstania legendy.

Nie było legendy dopóki go nie zaczęli łapać.

Budowanie rzeczywistości na czasie jako walucie jest pozbawione
jakiegokolwiek sensu.
A! Już wiem - to nie był film dokumentalny!
Gdzieś ci to umknęło.
Możliwe. Więc jaki to ma sens?
109 minut filmu science fiction.

Sens takiego świata. No dawej.
Rozrywka, zapełniacz czasu.

Rozrywka - nawet taka jak np. Martwica mózgu - powinna mieć spójną logikę.
Czy to logika naszego świata czy filmowego to bez znaczenia. Powinna być
spójna.
Wskaż przepis nakazujący Ziemskie prawa w fikcji.

Ja nie czepiam się o ziemskie prawa fizyki, tylko o świat w tym filmie.

Tylko proszę nie pierdziel
Nie jestem jak twoi rodzice, więc nie robię tak.

Pierdzielisz gorzej niż niejeden emeryt.

, że to fabuła i
można tam wcisnąć
Można, bo to fikcja.

Fikcja to jedno, wciskanie kitu to drugie.

Filmowi na IMDB dałem całą 1.
I co, usuną z listy?

Na szczęście nie. Są ludzie, którym ten film może się spodobać... :P

Wiesz, że filmy z pewnym Belgiem mają oceny w okolicach 6.?
;>

Bez znaczenia dla dyskusji. :P

Popijawa w Bangkoku, mimo że to popłuczyny trzyma jeszcze jakiś poziom.
Więc wybrałeś - będzie Bangkok.
:-)

Już był.

W Katowicach podobno (opowiadano mi) nawet w Światowidzie żarli...
Ja z DC jestem.
Kino Światowid w Katowicach kiedyś było kinem dyskuyjnym - po seansie widzowie urządzali analogową wersję Pręgierza, ale bez wątków politycznych i bez odpowiadania debilowi antysemicie.

Michnika w to nie mieszaj!

--
Pozdrawiam,
*Habeck*
/Każda rzecz ma dwie strony. Fanatycy widzą tylko jedną/
- Schutzbach

Data: 2011-12-12 11:09:14
Autor: Bydlę
In Time (Wyścig z czasem)
On 2011-12-11 23:59:56 +0100, Habeck Colibretto <habeck@NOSPAM.gazeta.pl> said:

Dnia 11.12.2011, o godzinie 19.26.51, na pl.rec.film,pl.pregierz, Bydlę
napisał(a):

MUSI?
A jak. Jest coś takiego jak konwencja. Jeżeli na filmie ludzie umieją
latać, bo taka jest konwencja to okej.
Czyli nie żadnej potrzeby tłumaczenia skąd się bierze czas, gdyż film
się tym kompletnie nie zajmuje (w przeciwieństwie do dystrybucji).
Ale jeżeli szybciej biegają kobiety
na szpilkach po dachach niż facet w trampkach, to coś tu kurna jest nie
tak.
Och, to jest w każdym filmie z żywą akcją.

Jaaaasne.

Tak. W każdym filmie można wskazać błędy scenariusza, reżyserii, prowadzenia kamery, montażu, efektów specjalnych, dźwiękowców...
Tyle, że trzeba umieć patrzeć - tzn. skoncetrować się na tym, na co się patrzy  i co nam producenci podsuwają przed patrzałki.



Jestem nawet skłonny do twierdzenia (bezczelnie śmiałego), że w każdym
filmie coś takiego znajdę (oczywiście nie w filmach takich jak np.
Koyaanisqatsi ;-))

Ale w jednych jest tego trochę

Powtórzę: w każdym gotów jestem znajdować.
(zresztą sporo osób robi to na bieżąco i opisuje na forach, blogach czy - przepraszam za wyrażenie - portalach - jeszcze raz przepraszam)

Przed chwilą Rise of the Planet Apes obejrzałem. Film całkiem niezły dopóki
małpy się nie wyswobadzają. Nagle z kilkunastu małp + kilkunastu z zoo
(może dziesięciu) robi się tych małp tyle, że nie wiadomo skąd się wzięły.

Znowu mam dla ciebie smutną wiadomość - to też nie był film dokumentalny a czysta fikcja.

O tym, że małpy
nie mają odpowiedniego aparatu artykulacyjnego i nie mogą mówić


No właśnie - wiedziałeś doskonale, że te filmy o małpach są bzdurną fikcją z punktuy widzenia nauki, ale mimo to postanowiłeś obejrzeć, choć wiedziałeś, że to czysta głupota.
A może niewymagająca rozrywka?
Tak czy siak - obejrzałeś wbrew logice.
;-)

IMO nie ma znaczenia skąd i jak się brał czss, bo to do niczego nie
było potrzebne.

To dlaczego czas a nie po prostu kasa?

IMHO to właśnie było ciekawe - gdyż potrzebujesz czasu, by cokolwiek kupić, a jednocześnie czas posiadany zużywasz wraz z upływem czasu.
U ludzi myślących powoduje przewartościowanie - co lepsze? Fajny ciuch, uprawania sportu takiego samego jak przełożony, czy więcej życia?
Przy monetarnych systemach kredytowych tego tak nie widać.
Fajne.
:)



Tak samo jak niepotrzebne byo pseudonaukowe wyjaśnianie jak ze zwykłej
sztancy wychodzi magazyn czasu - w tamtej scenie trzeba było pokazać
ciężką harówę - i to się udało, zupełnie bezwiednie, reżyserowi
pokazać - osiem pociągnięć za dzwignię (rodem z Las Vegas) to harówa...
;>

A potem kawka za dniówkę.

Nienienie - dniówka była warta 4 godziny, a kawa 4 minuty.
(nie wiem ile trwała dniówka)



Weźmy ten milion lat.
OK, weźmy milion jednostek waluty.

To dlaczego nie waluty?

Właśnie waluty, bo czas to waluta.
Oprócz czasu. Dlatego - waluty, by uprościć dywagacje.


Dlaczego jeszcze ten czas robił "tik-tak" jak się na niego patrzyło.

On robił tik-tak, gdy się na niego nie patrzyło.
Poztywne wzmocnienie akustyczne było w zupełnie innym celu użyte.


Przykładowo jeżeli każdemu przekazanie roku będzie
trwało 5s (a z filmu wynika, że może i dłużej)
Nie, z filmu wynika, że przekazanie trwa ułamek sekundy.
Jest taka scena, gdzie millenium idzie się jeb....

I taka, gdzie przelanie dekady trwa o wiele dłużej.

Prosiłem kolegę i zweryfikował - ujęcie 1100 lat trwało ~4 sekundy, więc się myliłem.
Ale rozdanie miliona lat (4000 sekund) to godzina z kawałkiem.
nie ma niczgo nadludzkiego w dokonaniu czegoś takiego.
:-)


Bo to działa jak torrenty (pomijając błąd w szacunku czasu przekazania).
;-)

I widzisz - sam zaczynasz to tłumaczyć w jakiś alogiczny sposób. :)

Tobie - bo masz problem z zrozumieniem jak się coś takiego mogło rozlać jak rtęć po podłodze. :-)


Po pierwsze - przecież tak jest - furda, że ktoś coś ukradł - groźny
jest ten, kto chce walczyć z systemem.

To trzeba takiego wciągnąć do systemu.

A to problem decydenta - nie mój.
:-)



Możliwe. Więc jaki to ma sens?
109 minut filmu science fiction.

Sens takiego świata. No dawej.

To właśnie ich świat i ich sens.
Nie ma czego tłumaczyć.
Bo to nie był dokument.




Rozrywka, zapełniacz czasu.

Rozrywka - nawet taka jak np. Martwica mózgu - powinna mieć spójną logikę.


Przecież ma - jak na tamte czasy!
;-)))


Wskaż przepis nakazujący Ziemskie prawa w fikcji.

Ja nie czepiam się o ziemskie prawa fizyki, tylko o świat w tym filmie.

Czyli zarzucasz tamtemu światu, że nie trzyma się nieznanych ci zasad i praw.
Fajnie, ale cieakwe jak to zrobisz, skoro nie znasz ich zasad?



Pierdzielisz gorzej niż niejeden emeryt.


I tu się pożegamy.
Czytanie czegoś takiego nie sprawa mi przyjemności.


--
Bydlę

Data: 2011-12-12 20:33:11
Autor: Habeck Colibretto
In Time (Wyścig z czasem)
Dnia 12.12.2011, o godzinie 11.09.14, na pl.rec.film,pl.pregierz, Bydlę
napisał(a):

Och, to jest w każdym filmie z żywą akcją.
Jaaaasne.
Tak. W każdym filmie można wskazać błędy scenariusza, reżyserii, prowadzenia kamery, montażu, efektów specjalnych, dźwiękowców...

Tak, ale nie w każdym widać to od razu. Nie w każdym to przeszkadza.

Tyle, że trzeba umieć patrzeć - tzn. skoncetrować się na tym, na co się patrzy  i co nam producenci podsuwają przed patrzałki.

Jeżeli reżyser nie umie wykreować na tyle realnego świata, że nie trzeba
się koncentrować na błędach, żeby je zobaczyć to oznacza, że film cienki
jest jak barszcz.

Jestem nawet skłonny do twierdzenia (bezczelnie śmiałego), że w każdym
filmie coś takiego znajdę (oczywiście nie w filmach takich jak np.
Koyaanisqatsi ;-))
Ale w jednych jest tego trochę
Powtórzę: w każdym gotów jestem znajdować.
(zresztą sporo osób robi to na bieżąco i opisuje na forach, blogach czy - przepraszam za wyrażenie - portalach - jeszcze raz przepraszam)

Goofsy to norma i sam często je wyłapuję. Ale jak pisałem wyżej jedne widać
od razu, bo film nuży i człowiek szuka dziura (jakie szuka? dziury na niego
wpadają), a w innych zauważa się po latach.

Przed chwilą Rise of the Planet Apes obejrzałem. Film całkiem niezły dopóki
małpy się nie wyswobadzają. Nagle z kilkunastu małp + kilkunastu z zoo
(może dziesięciu) robi się tych małp tyle, że nie wiadomo skąd się wzięły.
Znowu mam dla ciebie smutną wiadomość - to też nie był film dokumentalny a czysta fikcja.

Nie no... poważnie?

O tym, że małpy
nie mają odpowiedniego aparatu artykulacyjnego i nie mogą mówić
No właśnie - wiedziałeś doskonale, że te filmy o małpach są bzdurną fikcją z punktuy widzenia nauki, ale mimo to postanowiłeś obejrzeć, choć wiedziałeś, że to czysta głupota.

Nie. Taka tam była konwencja - w Planecie małp mały mówią, chodzą
wyprostowane. Tutaj chciałem się dowiedzieć jak to się zaczęło. Początek
był jak najbardziej utrzymany w konwencji, ale potem się posypało, bo
zaczęły się pojawiać nielogiczności. Po pierwsze - skąd tyle małp? Po
drugie dlaczego zaczęły chodzić wyprostowane - na zasadzie papugowania?
Giąć naturę? Bez sensu. Po trzecie jak Cezar nauczył się mówić, skoro przez
całe życie słowa nie powiedział - to nie inteligencja zmieniła budowę
człekokształtnych (tu małp) ale czas. A w filmie tego czasu nie było.
Dlatego Planeta małp jest okej, a Rise już nie za bardzo.

A może niewymagająca rozrywka?
Tak czy siak - obejrzałeś wbrew logice.
;-)

Nic z tych rzeczy.

IMO nie ma znaczenia skąd i jak się brał czss, bo to do niczego nie
było potrzebne.
To dlaczego czas a nie po prostu kasa?
IMHO to właśnie było ciekawe - gdyż potrzebujesz czasu, by cokolwiek kupić, a jednocześnie czas posiadany zużywasz wraz z upływem czasu.

Mówiłem na początku - pomysł ciekawy, ale realizacja do dupy i wszystko się
sypało. Tutaj nie musiał być czas - równie dobrze mogły to być pieniądze.
Skoro tak, to po co kombinować?

U ludzi myślących powoduje przewartościowanie - co lepsze? Fajny ciuch, uprawania sportu takiego samego jak przełożony, czy więcej życia?
Przy monetarnych systemach kredytowych tego tak nie widać.

Jest dokładnie tak samo. Czy marnować czas na pracę, żeby mieć ciuch, czy
zużyć czas na coś innego, ale ciucha nie mieć.

Fajne.
:)

Wydumane w kontekście całego filmu.

Tak samo jak niepotrzebne byo pseudonaukowe wyjaśnianie jak ze zwykłej
sztancy wychodzi magazyn czasu - w tamtej scenie trzeba było pokazać
ciężką harówę - i to się udało, zupełnie bezwiednie, reżyserowi
pokazać - osiem pociągnięć za dzwignię (rodem z Las Vegas) to harówa...
;>
A potem kawka za dniówkę.
Nienienie - dniówka była warta 4 godziny, a kawa 4 minuty.
(nie wiem ile trwała dniówka)

Czepiasz się.
Weźmy ten milion lat.
OK, weźmy milion jednostek waluty.
To dlaczego nie waluty?
Właśnie waluty, bo czas to waluta.
Oprócz czasu. Dlatego - waluty, by uprościć dywagacje.

Uprośćmy jeszcze bardziej - pieniądze. I film może byłby ciekawszy.

Dlaczego jeszcze ten czas robił "tik-tak" jak się na niego patrzyło.
On robił tik-tak, gdy się na niego nie patrzyło.

Dokładnie to robił wtedy, kiedy "patrzyła" na niego kamera.

Poztywne wzmocnienie akustyczne było w zupełnie innym celu użyte.

Dla ślepego widza.

Przykładowo jeżeli każdemu przekazanie roku będzie
trwało 5s (a z filmu wynika, że może i dłużej)
Nie, z filmu wynika, że przekazanie trwa ułamek sekundy.
Jest taka scena, gdzie millenium idzie się jeb....
I taka, gdzie przelanie dekady trwa o wiele dłużej.
Prosiłem kolegę i zweryfikował - ujęcie 1100 lat trwało ~4 sekundy, więc się myliłem.

A przelanie 100 lat między jedną osobą a drugą kilkadziesiąt sekund. WTF?!
Dlaczego akurat tak?!

Ale rozdanie miliona lat (4000 sekund) to godzina z kawałkiem.
nie ma niczgo nadludzkiego w dokonaniu czegoś takiego.
:-)

Jak pasowało w scenariuszu, żeby trwało to długo to trwało, jak pasowało,
żeby trwało krótko, to trwało krótko - to też niekonsekwencja.

Bo to działa jak torrenty (pomijając błąd w szacunku czasu przekazania).
;-)
I widzisz - sam zaczynasz to tłumaczyć w jakiś alogiczny sposób. :)
Tobie - bo masz problem z zrozumieniem jak się coś takiego mogło rozlać jak rtęć po podłodze. :-)

Albo dlaczego w dzień jest jasno. Tylko tylko, że to co piszesz o mnie to
tylko słowa, które nie mają potwierdzenia w rzeczywistości.

Po pierwsze - przecież tak jest - furda, że ktoś coś ukradł - groźny
jest ten, kto chce walczyć z systemem.
To trzeba takiego wciągnąć do systemu.
A to problem decydenta - nie mój.
:-)

Kretyni po prostu. Mieli szansę się go pozbyć, ale nie... Typowe dla tego
typu filmów "Trzymam cię na muszce, ale będę pierdolił tyle czasu, aż się
oswobodzisz.".

Możliwe. Więc jaki to ma sens?
109 minut filmu science fiction.
Sens takiego świata. No dawej.
To właśnie ich świat i ich sens.

Jaki by nie był powinien być spójny.

Nie ma czego tłumaczyć.
Bo to nie był dokument.

Spójrz na taki Incendies (wymyślony kraj, wymyśleni bohaterowie) - nie
dokument, ale rewelacyjny.

Rozrywka, zapełniacz czasu.
Rozrywka - nawet taka jak np. Martwica mózgu - powinna mieć spójną logikę.
Przecież ma - jak na tamte czasy!
;-)))

Tak - ma. Nawet dzisiaj trzyma się konwencji po prostu i tyle.

Wskaż przepis nakazujący Ziemskie prawa w fikcji.
Ja nie czepiam się o ziemskie prawa fizyki, tylko o świat w tym filmie.
Czyli zarzucasz tamtemu światu, że nie trzyma się nieznanych ci zasad i praw.

Że nie trzyma się praw, które sam tworzy.

Fajnie, ale cieakwe jak to zrobisz, skoro nie znasz ich zasad?

Znam ponieważ oglądałem film. Problem w tym, że oni sami nie trzymali się
swoich zasad i zachowywali się po prostu sztucznie. Cała ta dyskusja od
dawna jest bez sensu - przynajmniej od chwili, gdy najechałeś na moich
rodziców, bo to oznaczało, że nie chcesz dyskutować, ale się kłócić.

Pierdzielisz gorzej niż niejeden emeryt.
I tu się pożegamy.

O! Dziwne. To Ty czepiasz się moich rodziców, choć ja nie jadę tak
personalnie, a Ty się obrażasz... no proszę.

Czytanie czegoś takiego nie sprawa mi przyjemności.

Po prostu nie umiesz uzasadnić dlaczego szmira Ci się podobała poza "bo to
świat filmu, bo to nie dokument, bla, bla, bla...".

--
Pozdrawiam,
*Habeck*
/Każda rzecz ma dwie strony. Fanatycy widzą tylko jedną/
- Schutzbach

In Time (Wyścig z czasem)

Nowy film z video.banzaj.pl więcej »
Redmi 9A - recenzja budżetowego smartfona