-- -- - Niezależnie od intencji, jak to się mówi "świętej pamięci" prezydenta Kaczyńskiego, oraz niezależnie od wyobrażeń o nim nielicznej na szczęści rzeszy klakierów, prawda jest taka, iż gościu podpisał ułaskawienie w trybie co najmniej podejrzanym. My postronni obserwatorzy mamy więc pełne prawo do wyciągania niekorzystnych dla eks-prezydenta wniosków. To była hucpa, i pójście na rączkę cwaniaczkowatemu zięciowi. Zaklęcia brata Jarosława i czary mary kaczych przydupasów, nie są w stanie zmienić niewygodnych faktów.

A jeśli ten prezydent nie wiedział co podpisywał (bo pewnie w te uliczkę zawędruje teraz obrona), to tym gorzej dla niego. A może nie tyle gorzej, co raczej w normie. Bowiem to pewnie kolejny dowód na to, iż przez dość długi czas mieliśmy dupowatego prezia i skończoną cipę, którego w chuja walił nawet mąż (drugi) własnej córki. Aż strach pomyśleć co on tam jeszcze podpisał i co nam wkrótce wylezie niczym słoma z buta.

I niech pan Dera nie pierdoli, że "szwagier to żadna rodzina", bo to dla mnie jest rodzina. Bo gościu chędoży córkę brata, jest z nią w związku prawnym (jeszcze), zmajstrował jej dzieciaka, chodził w kondukcie rączka w rączkę z wójciem żony i przyjmował kondolencje. No, chyba mi nie powiecie, że to tylko przypadkowy roznosiciel węgla który wpadł z workiem brykiet i został na chwilę. I upierał się będę, że ten członek kaczej rodziny, zakręcił niekumanym teściuniem, czyli tatusiem jak to się zwyczajowo mówi, a tatunio podpisał wszystko co trzeba, bo co się nie robi żeby dzieciom życie się układało i wiodło im się jak najlepiej. Więc może ten prezydent miał i wysokie standardy, ale w tym wypadku chodziło raczej o standard życia rodziny.
wtorek, 08 marca 2011, revelstein
http://revelstein.blox.pl/2011/03/2163.html

--
J. Kaczyński - "musimy uzyskać właściwą odpowiedź"
"Jak nie wyląduję(my), to mnie zabije(ją)"