Grupy dyskusyjne   »   pl.soc.polityka   »   "Islamski Bękart"

"Islamski Bękart"

Data: 2013-02-19 13:08:26
Autor: Grzegorz Z.
"Islamski Bękart"
 Na Wyspach przybywa muzułmanów, którzy nie chcą integracji, rządzą się
swoimi prawami. "Muzułmańskie patrole", które ganiają na ulicach Londynu
kobiety w krótkich spódnicach? To tylko zwiastun tego, co nadchodzi. Ta
kultura ma moc wydobywania z ludzi tego, co najgorsze. Na północy Anglii
sytuacja jest wręcz krytyczna - mówi w rozmowie z Gazeta.pl Alexander Khan,
autor książki "Islamski bękart".

Dziś publikujemy drugą część naszej rozmowy z pisarzem. W pierwszej,
Alexander opowiedział nam o swoim dzieciństwie, w którym uprowadzony przez
swoich najbliższych wylądował w szkole islamskiej, w której rekrutowano
przyszłych dżihadystów.

Dziś Alexander współpracuje z brytyjską fundacją, której celem jest
szerzenie świadomości na temat niebezpieczeństw związanych z
fundamentalizmem religijnym. W tej drugiej części rozmowy opowiada nam o
rosnących dziś napięciach społecznych w społeczeństwach wielokulturowych.

Joanna Berendt: W książce "Islamski bękart" opisujesz, jak różnice
kulturowo-etniczne rozdzieliły cię z matką i rzuciły na pastwę religijnych
ekstremistów w pakistańskiej medresie. Jednak ta historia opisuje coś
więcej niż tylko twój osobisty dramat. Ilustruje wyzwania, przed jakimi
stoi dziś multikulturalizm.

Alexander Khan, autor "Islamskiego bękarta": Swoją historię spisywałem w
2008 r. Mimo to dziś wydaje mi się ona dużo bardziej aktualna niż wtedy.
Szczerze mówiąc, sam jestem przerażony tym, jak bardzo. Jak bardzo
mieszkające w Wielkiej Brytanii wspólnoty azjatyckie czy bliskowschodnie
nie chcą się integrować z tymi, których uważają za "niewiernych". //Jest
mnóstwo takich miejsc, które rządzą się własnymi prawami, i wszyscy o tym
wiedzą.//

Co gorsza, media nie pokazują nawet ułamka tego, co się dzieje - zabójstwa
honorowe, aranżowanie małżeństw kilkulatków, szkolenia dla terrorystów...

Mnie przerażają nagrania z "patroli muzułmańskich" w Londynie, które
ganiają przechodniów po ulicach za spódnicę przed kolano czy picie
alkoholu.

- Boję się, że to tylko zwiastun tego, co nadchodzi. Coraz liczniejsze
rzesze brytyjskich dżihadystów wracają do kraju ze szkoleń w Pakistanie,
Afganistanie, Libanie czy Syrii, przywożąc ze sobą ogromne pokłady agresji
i przemocy. Co więcej, ci ludzie mają coraz większy wpływ na członków
społeczności imigranckich, które nie chcą się integrować z brytyjskim
społeczeństwem, i coraz częściej patrzą na innowierców z góry.

Władze powinny jasno zakomunikować imamom, że to, co się dzieje, jest
absolutnie nie do przyjęcia i że będą konsekwencje takich zachowań. Bo z
tymi bandziorami trzeba się policzyć.

Bandziorami? Mocno to brzmi.

- Nazywajmy rzeczy po imieniu. Francja już znalazła sposób na radzenie
sobie z częścią problemu. Będzie deportować imamów nawołujących do
terroryzmu. I to dobry pomysł. Trzeba pozbyć się radykałów, którzy chcą
krzywdzić innych. Nawet jeżeli robią to tylko słowami. To złe słowa robią
ci pranie mózgu, po którym idziesz wysadzać się w imię Allaha, zabijając
przy tym niewinnych.

Deportacja A może w ogóle ograniczyć napływ imigrantów?

- Trzeba się nad tym zastanowić. Bo na integrację może być już za późno.
Muzułmańskie dzieci wychowywane w Wielkiej Brytanii często lądują w
medresach, co drastycznie zmniejsza ich szansę na integrację. Ja sam,
dorastając w stricte muzułmańskiej okolicy, miałem później problemy z
asymilacją. Wszyscy moi przyjaciele i znajomi byli muzułmanami. Podczas
krótkiego pobytu w szkole nigdy nawet nie widziałem białego ucznia. Każdy
wypad do centrum miasta był jak wylot na obcą planetę - bo tak inny był ten
zewnętrzny świat od tego naszego wewnętrznego. Dziś dla wielu młodych
muzułmanów nie wygląda on inaczej. Gdzie tu miejsce na integrację?

Londynowi się udało. Jeżeli pominiemy kwestię patroli muzułmańskich, to
miasto daje nadzieję.

- Za każdym razem, jak odwiedzam Londyn, to jakbym wkraczał do zupełnie
innego świata. Otacza cię tylu różnych ludzi, nikt się nie wyróżnia, nikt
za nikim się nie ogląda... Tak, Londyn daje mi nadzieję. Tu jednak
przedstawiciele różnych narodowości w wielu przypadkach są zmuszeni do
integracji. Ale nawet to miasto ma dzielnice, w których mieszkają przede
wszystkim muzułmanie, którzy alienują się od reszty.

To i tak nic w porównaniu do np. miast na północy Anglii, gdzie sytuacja
jest krytyczna. Kojarzysz Bradford niedaleko Leeds? Jest tam tylu Azjatów,
że prawie nie widać białej populacji. Niektórzy o Bradford mówią Brakistan
z powodu ogromnej pakistańskiej mniejszości - choć w tym kontekście słowo
"mniejszość" brzmi jak kiepski żart.

Problemem jest to, że te wspólnoty pozostają zamknięte, nie mieszają się z
"rdzenną" ludnością.

Inna sprawa, że o ile w latach 80. ludzie ci mieli w dużym stopniu taką
"wiejską" mentalność - wyniesioną na świeżo z ojczyzny - to dziś często nie
mogą się oprzeć liberalniejszym wpływom. Zwłaszcza ich dzieci. Każde
kolejne pokolenie jest proporcjonalnie nieco bardziej otwarte i
zasymilowane.

Ale to tylko część historii. Z jednej strony bardziej się liberalizują, z
drugiej - tworzą te patrole.

- Niestety. Ekstremistyczne odłamy próbują dać odpór tej liberalizacji,
więc wzmagają wysiłki na rzecz radykalizacji młodzieży. To działa w obie
strony.

Ludzie jednak jakby nie chcieli widzieć tej liberalizacji. W historii
14-letniej Malali, która zaczęła nawoływać władze Pakistanu do edukowania
dziewczynek, skupiono się na Talibach, którzy kilkukrotnie próbowali ją
zabić, a nie na oddolnym ruchu, który buntuje się przeciwko radykalizmowi.

- Coś w tym jest... Malala jest z północno-zachodniej Anglii, gdzie
stosunki między muzułmanami i resztą lokalnej społeczności są bardzo,
bardzo napięte. Jestem przekonany, że Malala sama mocno wierzy w to, co
robi. Bo kobiety w tej kulturze nie mają dobrze. Nie mogą nawet wyjść do
lokalnego sklepu bez męskiej eskorty. Wyjątkiem mogą być co najwyżej
wspólne zakupy z sąsiadkami - to jest jeszcze dopuszczalne. Muzułmańskie
kobiety są bardzo odizolowane w swoim własnym domu.

I ta 14-latka pomyślała, że nie - tak nie może być, dziewczynki trzeba
edukować, aby nie były tak bezradne, by myśleć, że nie mogą wyjść nawet
same do sklepu. Talibowie jednak bardzo boją się przejawów takiego
wolnomyślicielstwa, mają swoje prawo szariatu i nie pozwolą, żeby ktoś je
opluwał, nawet jeżeli tym kimś jest nastolatka. Jeżeli stanie ona im na
drodze, to nie będą mieli skrupułów, żeby ją usunąć sobie z drogi. I to
właśnie próbowali zrobić.

To nie ma sensu, stworzyli w ten sposób męczennicę. Do tej pory wszyscy
mówią o jej odwadze i o ich okrucieństwie!

- To prawda, ale talibowie nie myślą tak strategicznie. Zabicie tej
nastolatki wydawało im się wspaniałym wyjściem - zniknie dziewczyna,
zniknie problem. Myślę, że mogli być nawet zdziwieni ostatecznym efektem i
tym, ile uwagi poświęcono na świecie tej sprawie.

Ale nie zapominajmy, że rozmawiamy o niewielkiej - choć bardzo wpływowej -
grupie ekstremistów. Przecież miliony w Pakistanie sprzeciwiały się tej
wendecie przeciw 14-latce.

- Oczywiście. I w Anglii też jest mnóstwo muzułmanów, którzy płacą podatki,
udzielają się społecznie i są szczęśliwi, będąc częścią tego społeczeństwa.

A ty?

- Ludzie często mnie pytają, czy nadal jestem muzułmaninem. I tak - jestem.
Zostałem w tej religii wychowany. Wierzę w Allaha, Mahometa, Jezusa...
Kiedy chcę się pomodlić, idę do meczetu. Ale nie mam potrzeby nawracania
czy zwalczania tych, którzy wierzą w co innego. Moja żona jest
chrześcijanką i w życiu nie przyszłoby mi do głowy, aby próbować to
zmieniać. W życiu! Nasze dzieci, kiedy już będziemy je mieli, też będą
mogły wybrać, w co chcą wierzyć, i otrzymają nasze absolutne wsparcie.

Moja historia dotyczy dziecka odebranego matce, nad którym znęcają się
członkowie jego rodziny, którzy akurat wyznają Allaha. Ale to mogło zdarzyć
się gdziekolwiek. Podejrzewam też, że gdyby mój ojciec tak wcześnie nie
zmarł, moje życie wyglądałoby zupełnie inaczej.

Jak o sobie dziś myślisz, jeżeli chodzi o twoją tożsamość narodową?

- Jestem brytyjskim muzułmaninem. Tyle.

Czemu zmieniłeś imię? Innego używasz w książce, a innego na co dzień.

- I żadne z nich nie jest moim prawdziwym... Blisko trzy lata temu w
Birmingham pojawiła się grupa ekstremistów, którzy poprzysięgli znaleźć i
zabić wszystkich muzułmanów, którzy służyli czy służą w brytyjskim wojsku.
Dostałem w tej sprawie list od armii, że ktoś może na mnie tym radykałom
donieść. Ze względów bezpieczeństwa zmieniłem więc imię.

Myślisz, że ryzyko, że cię znajdą, było poważne?

- Na pewno. Dziś w brytyjskim wojsku służy 95 tys. osób, z czego tylko 300
jest muzułmanami. A 20 lat temu, kiedy wstępowałem do armii, było jeszcze
gorzej. Ale to był jedyny sposób na ucieczkę od mojej rodziny, która
chciała mnie odesłać do Pakistanu, abym poślubił moją małą kuzynkę i stał
się dobrym muzułmaninem. Taki wyjazd czekał każdego, kto za bardzo polubił
zachodni styl życia. Dawał czas na wybicie sobie bzdur z głowy.

A kiedy bzdur z głowy wybić się nie dało?

- Oj... W Wielkiej Brytanii miałem taką kuzynkę, Aishę. Z nią jedną w
rodzinie dobrze się dogadywałem. Aisha była kilka lat ode mnie starsza i
była niesamowicie żywiołowa, uwielbiała tańczyć, a po kryjomu słuchała
zachodniej muzyki i oglądała brytyjskie programy rozrywkowe. Nie znosiła za
to gotować i sprzątać. Niestety, w tamtych czasach - i do dziś pewnie
niewiele się zmieniło - dziewczynka w takiej rodzinie nie mogła liczyć na
nic więcej, jak zostanie gospodynią domową i żoną kogoś, z kim wyswata ją
rodzina.

I Aisha też nie mogła liczyć na inny los?

- Nie. Jej mąż był dużo od niej starszy, bardzo religijny, urodziła mu
kilkoro dzieci. I choć był dość ugodowy i przymykał oko na jej słabość do
telewizji, to ona nie była szczęśliwa. Potem dowiedziałem się, że nawiązała
romans z mężczyzną z Pendżabu. My sami byliśmy Pasztunami, czyli
pochodziliśmy z tej części Pakistanu, która nie lubi się z Pendżabem.

Romans wyszedł na jaw. Aisha w ogólnej opinii sprowadziła na rodzinę hańbę.
Jej mąż powiedział jej, że jeżeli jeszcze raz spotka się z tym mężczyzną,
to ją zabije. Ona z kolei bardzo chciała wziąć rozwód, który oczywiście nie
wchodził w grę, rodzina postanowiła więc rozwiązać problem, wysyłając ją do
Pakistanu.

Taki wyjazd naprawczy?

- Nie do końca. Akurat byłem wtedy w Pakistanie. Przyjechała nie Aisha, ale
jej cień. Po niej dojechał jej mąż. Akurat byłem sam przed domem, kiedy
przyjechał. Ledwo się ze mną przywitał i wszedł do domu. Chwilę później
usłyszałem dwa wystrzały. Pobiegłem do środka. Na podłodze leżała Aisha i
się wykrwawiała. Dopiero po dłuższej chwili dotarło do mnie, że obok
histerycznie płaczą moje dwie ciotki, w tym jej matka, a nad ciałem Aishy
stoi jej mąż.

Myślisz, że Aisha wiedziała, po co jedzie do Pakistanu?

- Nie wiem. Nie wiem nawet, czy jej matka wiedziała, że wiezie córkę na
śmierć. Ale to niewykluczone. Musisz zrozumieć, w jaki sposób myślą ci
ludzie. Nawet mnie jest trudno to zrobić, bo urodziłem się w Anglii, przez
co wychowałem się w dużo mniej konserwatywnym środowisku niż ludzie
pochodzący z pakistańskich obszarów wiejskich. Tam na mężczyźnie, którego
zdradziła żona, spoczywa hańba, stracił honor, nie może spojrzeć ludziom w
oczy na ulicy... To samo dotyczy reszty "zhańbionej" rodziny. Jedyny sposób
według tych ludzi na odzyskanie przez wszystkich honoru to zabicie osoby,
która odpowiada za tę hańbę.

I co robią później z taką osobą? Chowają ją? Porzucają na polu?

- W 2007 r. postanowiłem wrócić do Pakistanu - to był pierwszy raz od ponad
20 lat, jak tam pojechałem. Czułem, że nie mam z tamtym miejscem nic
wspólnego, miałem ułożone życie w Anglii z moją żoną. Chciałem jednak
odwiedzić grób ojca, o którym mimo wszystko miałem kilka pozytywnych
wspomnień. Na cmentarzu przed jego grobem odmówiłem swoje modlitwy i już
miałem iść, gdy zaczepił mnie mężczyzna, który sprzątał cmentarz. Musiał
mnie pamiętać sprzed lat. Zapytał: "A co z twoją kuzynką?". Nie miałem
pojęcia, o co mu chodzi, aż on zaprowadził mnie do małego, nieoznakowanego
kopczyka. Tam pochowano Aishę. Gdyby nikt mi nie powiedział, nawet nie
zorientowałbym się, że jest tam jakikolwiek grób.

Ludzie w tej wiosce wiedzieli więc, co się z nią stało?

- Oczywiście. W tak małych wspólnotach nic się nie ukryje. Wszyscy wiedzą,
co się dzieje, ale niekoniecznie o tym rozmawiają.

Czemu nie, skoro to część ich kultury?

- To może być część ich kultury, co nie zmienia faktu, że dla wielu osób ta
część jest bardzo bolesna. Ciężko przecież przyjąć matce do wiadomości, że
jej córka musi zginąć. Kluczowe jest tu słowo "musi". Te przerażające
zwyczaje przyjęły się w tej kulturze tak głęboko, że mało kto zadaje tam
pytania, czy ma w ogóle świadomość, że coś jest z nimi nie w porządku. Może
i bolą, ale tak musi być.

Kogo winisz za to, co ci się przydarzyło? Tobie i Aishy?

- Kulturę i ludzi. Nie wszyscy ludzie w tej kulturze są potworami, i tak
samo potwory zdarzają się poza tą kulturą. Ale ta kultura ma moc
wydobywania z ludzi tego, co najgorsze. Religia, jak mówiłem, ma tu
niewiele do rzeczy.

Nie obawiasz się, że twoja książka utwierdzi ludzi w przekonaniu, że
muzułmanie to banda ekstremistów czy wręcz barbarzyńców? W twojej książce
jest bardzo niewiele materiału, który mógłby zaprzeczyć takiemu poglądowi.

- Ja tylko opisałem swoją historię i wiem, że jest ona jedną z wielu
podobnych. Tyle że według mnie mają one mniej wspólnego z religią, co z
samą kulturą i ludźmi, którzy postanowili wykorzystać religię do swoich
własnych celów.

Są różne odłamy w islamie - inaczej traktują religię Pasztuni,
Pendżabczycy, Gudżarowie czy jeszcze inne klany. Ja miałem nieszczęście
urodzić się wśród tych pierwszych, którzy należą do najbardziej radykalnych
i brutalnych wyznawców islamu. Gdybym wychował się w jakimś innym klanie,
ta książka pewnie nigdy by nie powstała.

A jesteś gotów powiedzieć, że multikulturalizm poniósł porażkę?

- Na pewno częściową. Mieszkam pod Portsmouth, gdzie jest bardzo mała
wspólnota imigrantów. Jest tak mała, że kiedy wychodzę na zakupy do sklepu,
to ludzie się za mną oglądają. I zazwyczaj mam świadomość tego, że patrzą
się dlatego, że jestem inny. Ciemne włosy, oczy, karnacja... Wiem, że to
dlatego, bo mają wtedy takie szczególne spojrzenie.

No właśnie. Mówisz o tym, że Azjaci nie chcieli i nie chcą się asymilować.
Ale co z Brytyjczykami, którzy mieli ich powitać w swoim kraju, a zamiast
tego wytykali ich palcami, bo byli - i ewidentnie nadal są - inni?

- Tak, to też prawda. Kiedy moja rodzina przyjechała po raz pierwszy z
Pakistanu do Anglii, to czuli się bardzo obco, Anglicy nie chcieli ich
zaakceptować. Bo niby tamci kradli im pracę, bo wyglądali inaczej, bo ich
jedzenie dziwnie pachniało... Wina leży po obu stronach, choć nie w równym
stopniu. Powiedziałbym pewnie, że rozkłada się 30:70, przy czym to 70 leży
po stronie imigrantów.

Może problem multikulturalizmu potrzebuje po prostu więcej czasu i
mądrzejszej polityki imigracyjnej?

- Mam taką nadzieję. Ale wiesz, co nie pomaga? 09/11 w Nowym Jorku, 07/07 w
Londynie... Nie pomagają zamachowcy, którzy próbują dostać się do szpitala,
podając się za krewnych 14-latki, którą chcą zabić... Moja książka nie
pomaga. Nie pomaga opublikowana również przez moje wydawnictwo historia
muzułmańskiej kobiety, która w dzieciństwie była molestowana seksualnie
przez imama w angielskim meczecie...

To wszystko nie pomaga. Ale trzeba o tym mówić, trzeba o tym pamiętać. Bo
to nasze milczenie właśnie sprawia, że te historie się powtarzają. Nie
trzeba wydalać imigrantów z kraju. Trzeba za to mądrej polityki
imigracyjnej, która pozwoli ludziom się integrować i stawać pełnoprawną
częścią społeczeństwa. Ale to wymaga wysiłku z obu stron.

Książka Alexandra "Islamski bękart" ukazała się w Polsce w zeszłym tygodniu
nakładem wydawnictwa Prószyński i S-ka.

http://wiadomosci.gazeta.pl/wiadomosci/1,114881,13422401,_Dzihadysci_wracaja_na_Wyspy_ze_strasznymi_pokladami.html?as=3

--
"We are controlling the transmission"

Data: 2013-02-19 05:54:13
Autor: Stachu Chebel
"Islamski Bękart"
On 19 Lut, 13:08, "Grzegorz Z." <to...@higginson.org> wrote:
 Na Wyspach przybywa muzułmanów, którzy nie chcą integracji, rządzą się
swoimi prawami. "Muzułmańskie patrole", które ganiają na ulicach Londynu
kobiety w krótkich spódnicach? To tylko zwiastun tego, co nadchodzi. Ta
kultura ma moc wydobywania z ludzi tego, co najgorsze. Na północy Anglii
sytuacja jest wręcz krytyczna - mówi w rozmowie z Gazeta.pl Alexander Khan,
autor książki "Islamski bękart".

Dziś publikujemy drugą część naszej rozmowy z pisarzem. W pierwszej,
Alexander opowiedział nam o swoim dzieciństwie, w którym uprowadzony przez
swoich najbliższych wylądował w szkole islamskiej, w której rekrutowano
przyszłych dżihadystów.

Dziś Alexander współpracuje z brytyjską fundacją, której celem jest
szerzenie świadomości na temat niebezpieczeństw związanych z
fundamentalizmem religijnym. W tej drugiej części rozmowy opowiada nam o
rosnących dziś napięciach społecznych w społeczeństwach wielokulturowych.

Joanna Berendt: W książce "Islamski bękart" opisujesz, jak różnice
kulturowo-etniczne rozdzieliły cię z matką i rzuciły na pastwę religijnych
ekstremistów w pakistańskiej medresie. Jednak ta historia opisuje coś
więcej niż tylko twój osobisty dramat. Ilustruje wyzwania, przed jakimi
stoi dziś multikulturalizm.

Alexander Khan, autor "Islamskiego bękarta": Swoją historię spisywałem w
2008 r. Mimo to dziś wydaje mi się ona dużo bardziej aktualna niż wtedy.
Szczerze mówiąc, sam jestem przerażony tym, jak bardzo. Jak bardzo
mieszkające w Wielkiej Brytanii wspólnoty azjatyckie czy bliskowschodnie
nie chcą się integrować z tymi, których uważają za "niewiernych". //Jest
mnóstwo takich miejsc, które rządzą się własnymi prawami, i wszyscy o tym
wiedzą.//

Co gorsza, media nie pokazują nawet ułamka tego, co się dzieje - zabójstwa
honorowe, aranżowanie małżeństw kilkulatków, szkolenia dla terrorystów...

Mnie przerażają nagrania z "patroli muzułmańskich" w Londynie, które
ganiają przechodniów po ulicach za spódnicę przed kolano czy picie
alkoholu.

- Boję się, że to tylko zwiastun tego, co nadchodzi. Coraz liczniejsze
rzesze brytyjskich dżihadystów wracają do kraju ze szkoleń w Pakistanie,
Afganistanie, Libanie czy Syrii, przywożąc ze sobą ogromne pokłady agresji
i przemocy. Co więcej, ci ludzie mają coraz większy wpływ na członków
społeczności imigranckich, które nie chcą się integrować z brytyjskim
społeczeństwem, i coraz częściej patrzą na innowierców z góry.

Władze powinny jasno zakomunikować imamom, że to, co się dzieje, jest
absolutnie nie do przyjęcia i że będą konsekwencje takich zachowań. Bo z
tymi bandziorami trzeba się policzyć.

Bandziorami? Mocno to brzmi.

- Nazywajmy rzeczy po imieniu. Francja już znalazła sposób na radzenie
sobie z częścią problemu. Będzie deportować imamów nawołujących do
terroryzmu. I to dobry pomysł. Trzeba pozbyć się radykałów, którzy chcą
krzywdzić innych. Nawet jeżeli robią to tylko słowami. To złe słowa robią
ci pranie mózgu, po którym idziesz wysadzać się w imię Allaha, zabijając
przy tym niewinnych.

Deportacja A może w ogóle ograniczyć napływ imigrantów?

- Trzeba się nad tym zastanowić. Bo na integrację może być już za późno.
Muzułmańskie dzieci wychowywane w Wielkiej Brytanii często lądują w
medresach, co drastycznie zmniejsza ich szansę na integrację. Ja sam,
dorastając w stricte muzułmańskiej okolicy, miałem później problemy z
asymilacją. Wszyscy moi przyjaciele i znajomi byli muzułmanami. Podczas
krótkiego pobytu w szkole nigdy nawet nie widziałem białego ucznia. Każdy
wypad do centrum miasta był jak wylot na obcą planetę - bo tak inny był ten
zewnętrzny świat od tego naszego wewnętrznego. Dziś dla wielu młodych
muzułmanów nie wygląda on inaczej. Gdzie tu miejsce na integrację?

Londynowi się udało. Jeżeli pominiemy kwestię patroli muzułmańskich, to
miasto daje nadzieję.

- Za każdym razem, jak odwiedzam Londyn, to jakbym wkraczał do zupełnie
innego świata. Otacza cię tylu różnych ludzi, nikt się nie wyróżnia, nikt
za nikim się nie ogląda... Tak, Londyn daje mi nadzieję. Tu jednak
przedstawiciele różnych narodowości w wielu przypadkach są zmuszeni do
integracji. Ale nawet to miasto ma dzielnice, w których mieszkają przede
wszystkim muzułmanie, którzy alienują się od reszty.

To i tak nic w porównaniu do np. miast na północy Anglii, gdzie sytuacja
jest krytyczna. Kojarzysz Bradford niedaleko Leeds? Jest tam tylu Azjatów,
że prawie nie widać białej populacji. Niektórzy o Bradford mówią Brakistan
z powodu ogromnej pakistańskiej mniejszości - choć w tym kontekście słowo
"mniejszość" brzmi jak kiepski żart.

Problemem jest to, że te wspólnoty pozostają zamknięte, nie mieszają się z
"rdzenną" ludnością.

Inna sprawa, że o ile w latach 80. ludzie ci mieli w dużym stopniu taką
"wiejską" mentalność - wyniesioną na świeżo z ojczyzny - to dziś często nie
mogą się oprzeć liberalniejszym wpływom. Zwłaszcza ich dzieci. Każde
kolejne pokolenie jest proporcjonalnie nieco bardziej otwarte i
zasymilowane.

Ale to tylko część historii. Z jednej strony bardziej się liberalizują, z
drugiej - tworzą te patrole.

- Niestety. Ekstremistyczne odłamy próbują dać odpór tej liberalizacji,
więc wzmagają wysiłki na rzecz radykalizacji młodzieży. To działa w obie
strony.

Ludzie jednak jakby nie chcieli widzieć tej liberalizacji. W historii
14-letniej Malali, która zaczęła nawoływać władze Pakistanu do edukowania
dziewczynek, skupiono się na Talibach, którzy kilkukrotnie próbowali ją
zabić, a nie na oddolnym ruchu, który buntuje się przeciwko radykalizmowi.

- Coś w tym jest... Malala jest z północno-zachodniej Anglii, gdzie
stosunki między muzułmanami i resztą lokalnej społeczności są bardzo,
bardzo napięte. Jestem przekonany, że Malala sama mocno wierzy w to, co
robi. Bo kobiety w tej kulturze nie mają dobrze. Nie mogą nawet wyjść do
lokalnego sklepu bez męskiej eskorty. Wyjątkiem mogą być co najwyżej
wspólne zakupy z sąsiadkami - to jest jeszcze dopuszczalne. Muzułmańskie
kobiety są bardzo odizolowane w swoim własnym domu.

I ta 14-latka pomyślała, że nie - tak nie może być, dziewczynki trzeba
edukować, aby nie były tak bezradne, by myśleć, że nie mogą wyjść nawet
same do sklepu. Talibowie jednak bardzo boją się przejawów takiego
wolnomyślicielstwa, mają swoje prawo szariatu i nie pozwolą, żeby ktoś je
opluwał, nawet jeżeli tym kimś jest nastolatka. Jeżeli stanie ona im na
drodze, to nie będą mieli skrupułów, żeby ją usunąć sobie z drogi. I to
właśnie próbowali zrobić.

To nie ma sensu, stworzyli w ten sposób męczennicę. Do tej pory wszyscy
mówią o jej odwadze i o ich okrucieństwie!

- To prawda, ale talibowie nie myślą tak strategicznie. Zabicie tej
nastolatki wydawało im się wspaniałym wyjściem - zniknie dziewczyna,
zniknie problem. Myślę, że mogli być nawet zdziwieni ostatecznym efektem i
tym, ile uwagi poświęcono na świecie tej sprawie.

Ale nie zapominajmy, że rozmawiamy o niewielkiej - choć bardzo wpływowej -
grupie ekstremistów. Przecież miliony w Pakistanie sprzeciwiały się tej
wendecie przeciw 14-latce.

- Oczywiście. I w Anglii też jest mnóstwo muzułmanów, którzy płacą podatki,
udzielają się społecznie i są szczęśliwi, będąc częścią tego społeczeństwa.

A ty?

- Ludzie często mnie pytają, czy nadal jestem muzułmaninem. I tak - jestem.
Zostałem w tej religii wychowany. Wierzę w Allaha, Mahometa, Jezusa....
Kiedy chcę się pomodlić, idę do meczetu. Ale nie mam potrzeby nawracania
czy zwalczania tych, którzy wierzą w co innego. Moja żona jest
chrześcijanką i w życiu nie przyszłoby mi do głowy, aby próbować to
zmieniać. W życiu! Nasze dzieci, kiedy już będziemy je mieli, też będą
mogły wybrać, w co chcą wierzyć, i otrzymają nasze absolutne wsparcie.

Moja historia dotyczy dziecka odebranego matce, nad którym znęcają się
członkowie jego rodziny, którzy akurat wyznają Allaha. Ale to mogło zdarzyć
się gdziekolwiek. Podejrzewam też, że gdyby mój ojciec tak wcześnie nie
zmarł, moje życie wyglądałoby zupełnie inaczej.

Jak o sobie dziś myślisz, jeżeli chodzi o twoją tożsamość narodową?

- Jestem brytyjskim muzułmaninem. Tyle.

Czemu zmieniłeś imię? Innego używasz w książce, a innego na co dzień.

- I żadne z nich nie jest moim prawdziwym... Blisko trzy lata temu w
Birmingham pojawiła się grupa ekstremistów, którzy poprzysięgli znaleźć i
zabić wszystkich muzułmanów, którzy służyli czy służą w brytyjskim wojsku.
Dostałem w tej sprawie list od armii, że ktoś może na mnie tym radykałom
donieść. Ze względów bezpieczeństwa zmieniłem więc imię.

Myślisz, że ryzyko, że cię znajdą, było poważne?

- Na pewno. Dziś w brytyjskim wojsku służy 95 tys. osób, z czego tylko 300
jest muzułmanami. A 20 lat temu, kiedy wstępowałem do armii, było jeszcze
gorzej. Ale to był jedyny sposób na ucieczkę od mojej rodziny, która
chciała mnie odesłać do Pakistanu, abym poślubił moją małą kuzynkę i stał
się dobrym muzułmaninem. Taki wyjazd czekał każdego, kto za bardzo polubił
zachodni styl życia. Dawał czas na wybicie sobie bzdur z głowy.

A kiedy bzdur z głowy wybić się nie dało?

- Oj... W Wielkiej Brytanii miałem taką kuzynkę, Aishę. Z nią jedną w
rodzinie dobrze się dogadywałem. Aisha była kilka lat ode mnie starsza i
była niesamowicie żywiołowa, uwielbiała tańczyć, a po kryjomu słuchała
zachodniej muzyki i oglądała brytyjskie programy rozrywkowe. Nie ...

więcej >>

Propagandowe sranie... Czekam na kolejne artykuły gazety opisujące
postępowanie brytoli tu i ówdzie z czasów ich obecności wśród owych
kultur zła. Też się jakoś tam nie mogli zintegrować.

Data: 2013-02-19 13:22:21
Autor: u2
"Islamski Bękart"
W dniu 2013-02-19 13:08, Grzegorz Z. pisze:
  Na Wyspach przybywa muzułmanĂłw, ktĂłrzy nie chcą integracji, rządzą się
swoimi prawami. "Muzułmańskie patrole", które ganiają na ulicach Londynu
kobiety w krĂłtkich spĂłdnicach? To tylko zwiastun tego, co nadchodzi. Ta
kultura ma moc wydobywania z ludzi tego, co najgorsze. Na północy Anglii
sytuacja jest wręcz krytyczna - mówi w rozmowie z Gazeta.pl Alexander Khan,
autor książki "Islamski bękart".

http://www.telegraph.co.uk/news/worldnews/middleeast/israel/7920330/Fury-as-Israel-president-claims-English-are-anti-semitic.html


Fury as Israel president claims English are 'anti-semitic'

  Israel's president has accused the English of being anti-semitic and claimed that MPs pander to Muslim voters.

By David Harrison and Adrian Blomfield in Jerusalem

9:00PM BST 31 Jul 2010

  Shimon Peres said England was "deeply pro-Arab ... and anti-Israeli", adding: "They always worked against us."

  He added: "There is in England a saying that an anti-Semite is someone who hates the Jews more than is necessary."

  His remarks, made in an interview on a Jewish website, provoked anger from senior MPs and Jewish leaders who said the 87-year-old president had "got it wrong".

  But other groups backed the former Israeli prime minister and said the number of anti-semitic incidents had risen dramatically in the UK in recent years.

  The controversy follows the furore last week over David Cameron's remark that Gaza was a "prison camp", as he urged Israel to allow aid and people to move freely in and out of the Palestinian territory.

Mr Peres, a Nobel Peace Prize winner who is three years into his seven-year term as president and was awarded an honorary knighthood by the Queen in 2008, said that England's attitude towards Jews was Israel's "next big problem".

  "There are several million Muslim voters, and for many members of parliament, that's the difference between getting elected and not getting elected," he said.

  "And in England there has always been something deeply pro-Arab, of course, not among all Englishmen, and anti-Israeli, in the establishment.

  "They abstained in the [pro-Zionist] 1947 UN partition resolution ... They maintained an arms embargo against us in the 1950s ... They always worked against us. They think the Arabs are the underdogs."

  By contrast, relations with Germany, France and Italy were "pretty good", he added.

  He made the comments in an interview with the historian Professor Benny Morris of Ben-Gurion University of the Negev published last week in Tablet, a Jewish news website.

  The wide-ranging interview covered Mr Peres' role as one of Israel's longest-serving political leaders – an MP for 48 years, twice prime minister, and holder of other ministerial posts over the decades. He is firmly on the Israeli Left.

  He was awarded Nobel Peace Prize in 1994 jointly with Yitzhak Rabin and Yasser Arafat for his part as foreign minister in the peace talks which produced the landmark Oslo Accords.

  But following his comments, James Clappison, the Conservative MP for Hertsmere and vice-chairman of Conservative Friends of Israel, said: "Mr Peres has got this wrong.

  "There are pro- and anti-Israel views in all European countries. Things are certainly no worse, as far as Israel is concerned, in this country than other European countries."

  The MP added that he could "understand the frustration" that people in Israel felt with "certain elements of the British broadcast media" which present an unbalanced view of Israel.

  He said: "I can understand Mr Peres' concerns, but I don't recognise what he is saying about England."

  Yet in Israel, Mr Peres is far from alone in holding such views, which have gained a wider following, particularly on the Right, since the expulsion of an Israeli diplomat over accusations that Mossad sent agents using British passports to assassinate a Hamas commander in Dubai.

  Aryeh Eldad, a right-wing member of the Israeli parliament, the Knesset, accused Britain of working against Israeli interests for decades – ever since it "betrayed" its promises to build a Jewish homeland when it governed Palestine under a League of Nations mandate.

  "Both governments from the right and the left prefer Arab interests over Israeli interests," said Mr Eldad, whose father Israel was a leading figure in the Stern Gang, the most radical of the Jewish terror groups that fought British mandatory rule.

  "The other layer is an ongoing, subtle form of anti-semitism. It is not as overt as it was in Germany, it is a quiet, polite form."

  Some leading Jewish commentators in Britain disagreed. Rabbi Dr Jonathan Romain, minister of Maidenhead synagogue and a writer and broadcaster, said: "I am surprised at Peres. It is a sweeping statement that is far too one-sided.

  "Britain has supported both Israel and Arab causes at different periods over the last 50 years. There are elements of anti-semitism but it is not endemic to British society.

  "The tolerance and pluralism here make Britain one of the best countries in the world in which to live."

  Mr Peres found support, however, from other pro-Israeli groups. Jacob Vince, the director of Christian Friends of Israel, said there was anti-semitism in the UK although many people had a positive view of Israel but were unwilling to express it publicly.

  Mr Vince said it was "difficult to see how many MPs would not be influenced by the number of Muslim voters in their constituencies".

  The Government was not treating Arabs as the underdogs but rather was trying to appease them, he said. "The question is how well they understand those with whom they are seeking conciliation."

  Mr Peres is "measured and moderate," he added.

  He said: "His comments have serious connotations and I am sure would not be said lightly."

  One Israeli politician expressed disbelief that the doveish Mr Peres had launched such a broadside against the British.

  Benny Begin, a cabinet minister whose father Menachem was prime minister and before that leader of Irgun, the group that killed 91 people in an attack on Jerusalem's King David Hotel in 1946, said: "Peres? I simply can't believe he said that."

  The latest figures show that the number of anti-semitic incidents in Britain is rising, according to the Community Security Trust (CST), a charity set up in 1984 to monitor such incidents.

  The situation in Britain had worsened "significantly" in the past decade, a spokesman said.

  In 2009 there were 924 anti-semitic incidents, the highest figure since CST began keeping records in 1984, and 55 per cent higher than the previous record in 2006.

  The figures include reports, accepted only when backed by evidence, of physical assaults, verbal abuse and racist graffiti.

  The monthly figure has soared from 10-20 incidents in the 1990s to 40-50 now.

  Last year nearly half of the 924 anti-semitic race attacks recorded by the CST showed a political motivation, with 66 per cent of those including some reference to Israel and the Middle East.

  A 2009 report by the US-based Anti-Defamation League found one in five Britons admitted Israel influences their opinion of British Jews, and the majority of those said that they felt "worse" about Jews than they used to. It found, however, that Britain was less anti-semitic than other European countries.


--

"Główną motywacją mojej aktywności publicznej była potrzeba władzy
i żądza popularności. Ta druga była nawet silniejsza od pierwszej,
bo chyba jestem bardziej próżny, niż spragniony władzy. Nawet na pewno..."

- Donald Tusk: Gazeta Wyborcza, 15–16 października 2005

Data: 2013-02-19 14:00:24
Autor: mkarwan
"Islamski Bękart"
Użytkownik "Grzegorz Z." <torri@higginson.org> napisał w wiadomości news:kfvpu3$9fh$1dont-email.me...

Z listów Grzegorza Z. tchórzliwie ukrywającego się za anonymizerem

"Serdecznie zydów nie znosze"
https://groups.google.com/group/pl.soc.polityka/msg/2de9105554d4e52e?hl=pl
"spierdalaj Zydu"
https://groups.google.com/group/pl.soc.polityka/msg/58f9dc37842a482b?hl=pl

"Przeciez juz nalezalem do seminarium duchownego, a wyrzucili mnie za
pedalstwo"
https://groups.google.com/group/pl.soc.polityka/msg/9ebda8b1607f6a0a?hl=pl

"Tak, ja i mój partner."
https://groups.google.com/group/pl.soc.polityka/msg/a50eb25dd7f6ac48?hl=pl
"Wespól w zespól z moim partnerem"
https://groups.google.com/group/pl.soc.polityka/msg/41d9cacf48e44dea?hl=pl

"zrob mi laske "
https://groups.google.com/group/pl.soc.polityka/msg/7d1d01735b978bc6?hl=pl
"Grzesia" zamów sobie na telefon.
https://groups.google.com/group/pl.soc.polityka/msg/73a10437251c4fe5?hl=pl

"Nie lubie dzieci"
https://groups.google.com/group/pl.soc.religia/msg/b96c58e80aad45aa?hl=pl

" Jestem prawnikiem"
https://groups.google.com/group/pl.soc.polityka/msg/c5466853818aaf10?hl=pl

"Masz cos nie tak z tym lbem!"
https://groups.google.com/group/pl.soc.polityka/msg/ec882cfb6109439a?hl=pl

"Za kazdy taki post powinno ci sie wyrywac pare tysiecy wlosów i wybijac
jeden zab."
https://groups.google.com/group/pl.soc.polityka/msg/6f969fb2ae0ae03d?hl=pl

"Zajebiemy dzisiaj mkarwana"
https://groups.google.com/group/pl.soc.polityka/msg/3abdd1aa0c174ac3?hl=pl

"Co za skurwysyn"
https://groups.google.com/group/pl.soc.religia/msg/6eed6f87eb6c04a0?hl=pl

"stado moherskiego bydla wychodzacego z kosciola"
https://groups.google.com/group/pl.soc.polityka/msg/342e7d3b837d07b3?hl=pl

"Watykanskie totemy won z Polski!"
https://groups.google.com/group/pl.soc.polityka/msg/a472c27183b8834e?hl=pl

"Mój oficer prowadzacy równiez tak uwaza"
https://groups.google.com/group/pl.soc.polityka/msg/f99857d114119f2a?hl=pl

"i huj :)"
https://groups.google.com/group/pl.soc.polityka/msg/6064ad8733dd4618?hl=pl

"O kurwa!"
https://groups.google.com/group/pl.soc.polityka/msg/13170d7cc479cda3?hl=pl

"Rozjebalo mnie"
https://groups.google.com/group/pl.soc.polityka/msg/0da237172c7c09a5?hl=pl

"O zesz kurwa"
https://groups.google.com/group/pl.soc.polityka/msg/735c8000b655b53a?hl=pl

"Co ty kurwa "
http://groups.google.com/group/pl.soc.polityka/msg/a7305c3c70f25a21?hl=pl
"Jebany"
http://groups.google.com/group/pl.soc.religia/msg/ec14c8342075f1fb?hl=pl
"Pierdolisz od rzeczy"
http://groups.google.com/group/pl.soc.polityka/msg/d9d7d637e72a5ad4?hl=pl
"ale wez nie pierdol"
http://groups.google.com/group/pl.soc.polityka/msg/e664a994ded103f6?hl=pl

"Gówno prawda"
https://groups.google.com/group/pl.soc.polityka/msg/523a66587e2da510?hl=pl

"A teraz spierdalajcie"
https://groups.google.com/group/pl.soc.polityka/msg/3aca36a9157ed006?hl=pl
"Obys zdychal dlugo i bolesciach"
http://groups.google.com/group/pl.soc.polityka/msg/7b99cac811db7ebb?hl=pl
"Ty popierdolona kurwo!"
https://groups.google.com/group/pl.soc.polityka/msg/51fafb78319eebaa?hl=pl
"Spierdalaj pedale!"
https://groups.google.com/group/pl.soc.polityka/msg/b3e042ca774655b8?hl=pl

"Alez ja jestem skurwielem"
https://groups.google.com/group/pl.soc.religia/msg/a0796e4133375fa8?hl=pl
"najebany jak swinia"
https://groups.google.com/group/pl.soc.polityka/msg/1c1566508a8e386c?hl=pl

"Grzesia sobie zamów na telefon."
http://groups.google.com/group/pl.soc.polityka/msg/b4e4b38e4442ae39?hl=pl

"Oj boli dzisiaj dupa"
https://groups.google.com/group/pl.soc.polityka/msg/c3917633a7fad87a?hl=pl
"Mam kurwa w dupie"
http://groups.google.com/group/pl.soc.polityka/msg/67d54e75ea2c4d92?hl=pl

"plwam na wasze sakramenta i na ten wasz kosciól"
https://groups.google.com/group/pl.soc.polityka/msg/380f491375cfb03f?hl=pl

"Niechaj bedzie przeklety Bóg Ojciec i Syn, i Duch, i Matka Najswietsza, i
cale królestwo niebieskie"
https://groups.google.com/group/pl.soc.polityka/msg/8ea0b3856782ccb4?hl=pl

"KURWA NIE MAM NIESTETY"
http://groups.google.com/group/pl.soc.religia/msg/fe62c85440eafc86?hl=pl

"No bo to kurwa smieszne jest! "
http://groups.google.com/group/pl.soc.polityka/msg/c8a26f239ba3a8b5?hl=pl

"i co mi kurwa zrobisz"
http://groups.google.com/group/pl.soc.religia/msg/5b13a9c0633f8804?hl=pl
" kurwa jego mac"
http://groups.google.com/group/pl.soc.polityka/msg/7e073b9eaf1ab30c?hl=pl
"To kurwa co"
http://groups.google.com/group/pl.soc.religia/msg/a22abf0463bf28a6?hl=pl
"A zebys kurwa"
http://groups.google.com/group/pl.soc.polityka/msg/f21d11f26a95e84c?hl=pl

"Huj i dupa"
https://groups.google.com/group/pl.soc.polityka/msg/0604810f57bf3c1a?hl=pl

"huj i dupa. Huj i dupa"
https://groups.google.com/group/pl.soc.polityka/msg/aab27b11aa3a4651?hl=pl

"A teraz wykurwiaj w podskokach"
https://groups.google.com/group/pl.soc.polityka/msg/4d3fe7f2c006b740?hl=pl

"Jak bedziesz spierdalal"
https://groups.google.com/group/pl.soc.polityka/msg/aadf7078fef1ca5d?hl=pl
 "Cos ci sie popierdolilo?"
https://groups.google.com/group/pl.soc.polityka/msg/9eb4d53ef6e1bbd6?hl=pl

"Islamski Bękart"

Nowy film z video.banzaj.pl więcej »
Redmi 9A - recenzja budżetowego smartfona