Grupy dyskusyjne   »   pl.soc.polityka   »   Jak tu sądzić, by nie osądzić.

Jak tu sądzić, by nie osądzić.

Data: 2011-07-22 12:21:32
Autor: Przemysław W
Jak tu sądzić, by nie osądzić.
Losy procesu o pomówienie, który Janusz Kaczmarek wytoczył Jarosławowi Kaczyńskiemu, to studium patologii wymiaru sprawiedliwości. Bo sprawa toczy się od blisko trzech lat i dotąd nie udało się jej merytorycznie rozpocząć.
Wczoraj Sąd Apelacyjny w Warszawie oddalił wniosek Sądu Rejonowego dla m.st. Warszawy o przekazanie prywatnej sprawy karnej o pomówienie wytoczonej Kaczyńskiemu przez Kaczmarka do sądu wyższej instancji "ze względu na wagę sprawy". "Waga" polega na tym, że sprawą interesują się media i politycy, a także Naczelna Rada Adwokacka, która - zaniepokojona decyzją sędziego o skierowaniu Kaczyńskiego na badania psychiatryczne - zwróciła się do ministra sprawiedliwości, by sprawę monitorował.

Sąd Apelacyjny wniosek odrzucił. Tak więc sprawę będzie musiał rozpoznać Sąd Rejonowy dla m.st. Warszawy. Choć może już inny sędzia, skoro "waga" sprawy dla niego okazała się za ciężka. Byłby to już piąty sędzia w tej sprawie, która formalnie jeszcze się nie zaczęła.



Sędziowie robili wszystko, by się jej pozbyć. I to nie z powodu jej politycznego charakteru, bo jeden z nich - sędzia Maciej Jabłoński (ten, który wysłał prezesa PiS na badania psychiatryczne) - osądził już sprawę o to samo pomówienie, tyle że przeciw dziennikarzom. A może przyczyna jest prozaiczna? Po prostu sąd rutynowo zastanawia się, jak się sprawy pozbyć.

Kaczmarek prywatny akt oskarżenia skierował do Sądu Rejonowego dla Warszawy Śródmieścia 20 sierpnia 2008 r., czyli niemal trzy lata temu. Sędzia zauważył, że oskarżony - czyli Kaczyński - jest posłem, a do aktu oskarżenia nie dołączono wniosku o uchylenie immunitetu. Więc żwawo - już 5 listopada - wydał postanowienie, by skierować sprawę na posiedzenie w celu umorzenia. Ale Kaczyński zrzekł się immunitetu - więc ta droga do pozbycia się sprawy okazała się zamknięta. Pozostało więc sprawdzić, czy aby nie da się zmienić tzw. właściwości miejscowej. Przez następne 14 miesięcy sąd korespondował z tygodnikami "Wprost" i "Gość Niedzielny", które opublikowały wywiady z Kaczyńskim, w których miał pomówić Kaczmarka. Chciał ustalić, w jakim konkretnie miejscu Kaczyński udzielał wywiadu. No i bingo: okazało się, że w różnych dzielnicach Warszawy. A więc właściwy miejscowo nie jest sąd dla Śródmieścia, ale dla m.st. Warszawy. Od lutego 2010 r. nad tym, jak pozbyć się sprawy, głowią się jego sędziowie.

Pierwszy sędzia próbował jeszcze odbić piłeczkę do Śródmieścia, ale Sąd Okręgowy - w maju 2010 - uznał, że jednak właściwe jest m.st. Warszawa. Więc spróbował chwytu ze "szczególną zawiłością sprawy" i zwrócił się do Sądu Apelacyjnego, by przekazał ją z tego powodu Sądowi Okręgowemu. Pudło: Sąd Apelacyjny nie dopatrzył się zawiłości. Ale sędzia pozbył się sprawy.

Przejęła ją sędzia Marzena Ahavazi-Karwowska, która wykazała się większą inwencją. Umorzyła sprawę ze względu na "brak znamion czynu zabronionego". W uzasadnieniu postanowienia - z 19 stycznia 2011 r. - wywodzi, że wypowiedzi Kaczyńskiego, iż Kaczmarek (w rządzie PiS najpierw zastępca prokuratora generalnego, a potem szef MSWiA) jest członkiem "układu" i z tego powodu blokował śledztwa przeciw "układowi", a do tego był "agentem śpiochem" tegoż układu, bynajmniej nie poniżają Kaczmarka i nie podważają do niego zaufania. Dlaczego? Dlatego, że - jej zdaniem - pojęcie "układu" jest mgliste, nie ma definicji, a niektórzy twierdzą nawet, że "układu" w ogóle nie było. A skoro nie wiadomo, czym był "układ" i czy w ogóle był, to nie można uznać, że przynależność do "układu" poniża i podważa zaufanie.

Od postanowienia o umorzeniu odwołał się Kaczmarek. 29 kwietnia tego roku Sąd Okręgowy je uchylił. Więc znowu pudło. Ale przynajmniej sędzi udaje się sprawy pozbyć.

Kolejny - Maciej Jabłoński - ma inną koncepcję: jeśli udałoby się uznać, że Kaczyński jest niepoczytalny, to nie można go sądzić. A Kaczyński tłumacząc się w mediach ze swojej dziwnej przemiany w kampanii prezydenckiej, przyznał, że po śmierci brata zażywał leki psychotropowe i nie wiedział, co mówi. Przedstawił oświadczenie, że teraz już leków nie zażywa i nie leczy się psychiatrycznie, ale sędzia nie odpuścił i skierował go na przebadanie do dwóch biegłych. Zrobiła się afera. Obrońca Kaczyńskiego złożył wniosek o wyłączenie sędziego Jabłońskiego. Pod koniec czerwca wniosek został uwzględniony.

Sędzia Jabłoński został od sprawy uwolniony (zapłacił za to niesławą).

Kolejny sędzia - Małgorzata Demianiuk-Dzik - spróbowała użytego już chwytu z przekazaniem sprawy do sądu wyższego szczebla. Wczoraj zaliczyła porażkę. Zaczyna się powtórka z rozrywki.



Więcej... http://wyborcza.pl/1,86116,9988357,Jak_tu_sadzic__by_nie_osadzic.html#ixzz1SpOBWVSg


Powyższa sytuacja jest dowodem na zdemolowanie wymiaru sprawiedliwości przez "IV RP". Gdyby kurdupel został premierem mamy zagwarantowany powrót do milicjanta goniącego przestępce, jedną ręką trzymającego czapkę, a drugą, raportówkę. Matusm wie coś na ten temat.



Przemek

--

"W białej księdze z rewelacji, którymi karmiono nas przez rok,
nie zostało nic.  Nie ma magnesu, nie ma helu, nie ma sztucznej mgły.
 W 38 milionowym kraju nie znalazł się ani jeden poważny człowiek,
 który te bzdury by firmował własnym nazwiskiem"

http://www.youtube.com/watch?v=HEl_8eBXmtI&NR=1

Jak tu sądzić, by nie osądzić.

Nowy film z video.banzaj.pl więcej »
Redmi 9A - recenzja budżetowego smartfona