Órzytkownik <kochamspam> napisał:
"We wszystkich poprzednich wyborach nagminne było fałszowanie ich wyników
– na
poziomie komisyj. Stwierdzaliśmy to wtedy, gdy mój wyborca oddawał głos
– a
potem okazywało się, że w danej komisji oddano na mnie zero głosów. Był to
wynik nadgorliwości fałszerzy: gdyby jeden głos zostawili, to choćby
oddano ich
na mnie sto, fałszerstwa nie dałoby się stwierdzić: każdy myślałby, że to
on
był tym jedynym.
Choć zdarzył się przypadek, że glosowała na mnie pięcioosobowa rodzina
– i też
w komisji było zero głosów.
Takie fałszerstwa są dziecinnie łatwe: wystarczy na kartce z głosem
oddanym na
mnie dostawić drugi krzyżyk – i głos staje się nieważny.
Sądy odmawiały stwierdzenia takiego fałszerstwa – gdyż „jeden
świadek – to
żaden świadek”, a dowodu przestępstwa nie było. [...]"
Reszta na stronie: http://korwin-mikke.blog.onet.pl/
K.S.
Z tego co słyszałem za komuny nie bawiono się w fałszerstwa na tak niskim
szczeblu. Dopiero w komisjach nadrżednych, zbiorczych ...
no właśnie z tymi wyborami to zwykła szopka, wiadomo że wygra ten kto liczy
głosy, a kto liczy głosy?:O)
|