Data: 2012-06-09 12:03:47 | |
Autor: Observatore | |
Jaka jest ROZNICA miedzy polackimi politykami a izraelskimi? | |
...Zacytuje swietny tekst Polaka ktory wyemigrowal z *Polanezji* i zyje sobie
szczesliwie w normalnym kraju. (Polanezja - bardzo trafna nazwa dla kraju ktorym stala sie Polska). http://lubczasopismo.salon24.pl/emigracja/post/16916,zasob * Wielu polityków polskich epatuje się przykładami działań społeczności żydowskich w świecie, na których pomoc, poradę i portfel zawsze może liczyć Izrael. Istnieje jednak zasadnicza, i słabo rozumiana w Polsce, różnica pomiędzy amerykańskim Żydem, działającym w USA jako *sayan* (ochotniczy tajny współpracownik) Mossadu, lub pro-izraelski lobbysta, a Polakiem z Polonii amerykańskiej lub każdej innej. Różnica jest taka, że każdy Żyd z diaspory traktowany jest w Izraelu przyjaźnie i tolerancyjnie, jest tam oczekiwanym, pożądanym i ciepło przyjmowanym gościem, bez względu na jego osobiste poglądy na tamtejszą politykę. A nie jeleniem do skubania przez miejscowych, lub workiem treningowym do rozładowywania na nim prywatnych frustracji nieżyczliwych bliźniemu, nisko płatnych, niedouczonych i wściekłych na swój los urzędników. Każdy Żyd na świecie może przyjechać z wizytą do Izraela - i wyjechać z niego z powrotem do domu - na podstawie paszportu kraju swojego stałego zamieszkania. Nie spotka się przy tym z głupimi komentarzami i jeszcze głupszymi wstrętami ze strony izraelskich władz, ani z sugestiami, że stanowczo powinien wyrobić sobie paszport izraelski. Brak też zawoalowanych gróźb, że go izraelska straż graniczna z Izraela z powrotem do domu w USA czy Australii nie wypuści, jeśli tylko tak się jej spodoba. Nie przypominam sobie, by władze Izraela kiedykolwiek rościły sobie prawo do rządzenia Żydami z diaspory, których jedyny związek z Izraelem polega na odwiedzinach tam od czasu do czasu z przyczyn rodzinnych, a poza tym mało lub wcale nie interesują się sprawami Bliskiego Wschodu. * ps. to taki komentarz a propos wizyty prof . Biniendy w Polanezji:) -- |
|