Grupy dyskusyjne   »   pl.soc.polityka   »   Jakubiak to cyniczna funkcjonariuszka, ktora

Jakubiak to cyniczna funkcjonariuszka, ktora

Data: 2010-12-03 20:49:00
Autor: obserwator
Jakubiak to cyniczna funkcjonariuszka, ktora
razem z JKR , Migalskim i Poncyljuszem - prowadzila fikcyjna kampanie
wyborcza.

Wklejam caly post (dla potomnosci), ze strony toyah.pl, gdzie opublikowana
jest wypowiedz Pawla ktory doswiadczyl tego braku organizacji i rozwalaniu
kampanii wyborczej przez tych funkcjonariuszy, na wlasnej skorze.



Paweł: Ta kampania to była fikcja


Wywiad, który przedstawiam poniżej, chodził mi i Pawłowi – naszemu człowiekowi
w sztabie – po głowach już od dłuższego czasu. I pewnie nigdy by nie został
przeprowadzony, spisany i dziś opublikowany, gdyby nie fakt, że od kilku
dobrych tygodni publiczna przestrzeń wypełnia informacja, że Jarosław
Kaczyński, dzięki niezwykle udanej i skutecznej pracy swojego sztabu, osiągnął
znacznie lepszy wynik wyborczy, niż faktycznie na to zasłużył, a jeśli dziś
robi wrażenie osoby z tego niezadowolonej, to może to wyłącznie świadczyć o
tym, że z tej żałoby w jakiej się pogrążył, stracił rozum. To nieznośne
kłamstwo jest na dodatek starannie podsycane przez niektórych prominentnych
członków jego sztabu, oczywiście nie bezpośrednio, ale przez cały szereg
niedopowiedzeń i aluzji, których główne przesłanie jest właśnie takie: Nikt
nie wie, co się z tym biednym Jarosławem dzieje.
O swoich powodach, w samym już wywiadzie, mówi sam Paweł. Jeśli idzie o mnie,
na mnie największe wrażenie zrobiła rzecz z pozoru błaha, ale wydaje mi się
idealnie symbolizująca cały ten okropny plan. W rozmowie w TVN24, Joanna
Kluzik Rostowska została spytana przez Monikę Olejnik, czy ona zgadza się, że
posłowie Platformy Obywatelskiej są chamscy wobec kobiet, tak jak to twierdzi
Jarosław Kaczyński. Jeśli ktoś myśli, że Kluzik odpowiedziała wymijająco, że
ona akurat nie ma złych doświadczeń, ale skoro Prezes tak mówi, to może coś
tam widział – jest w głębokim błędzie. Ona jednoznacznie i bez żadnej dyskusji
powiedziała, że o jakimkolwiek chamstwie nie ma mowy. W Sejmie wszyscy są
razem, grzeczni dla siebie, uprzejmi, i wręcz zaprzyjaźnieni. A więc – Prezes
zwyczajnie bredzi.
To co ona powiedziała już potem, w rozmowie z Mazurkiem dla Rzeczpospolitej,
wyłącznie cały ten plan – lub w najlepszych dla nich razie, bezmyślność –
potwierdza. Bo jeśli na pytanie, co się dzieje z Kaczyńskim, Kluzik uważa za
konieczne odpowiedzieć, że ona naprawdę nie ma pojęcia, to znaczy, ze zarówno
ona, jak i całe to towarzystwo, które prowadziło kampanię prezydencką na rzecz
Jarosława Kaczyńskiego na nic lepszego od tego wywiadu nie zasługuje. No i
jeszcze wczoraj wywiad Prezesa dla Rzeczpospolitej, gdzie on mówi co takiego:
Dwa miliony głosów, a oni się zastanawiali przez całe dni, jak ma wyglądać
ulotka wyborcza. I o tym między innymi opowiada nam Paweł


Opowiedz może proszę najpierw, jak to się stało, że w ogóle zostałeś członkiem
sztabu wyborczego Jarosława Kaczyńskiego? Czy to że od początku wspierasz jego
projekt i przywództwo wystarczyło?
Dzięki znajomościom. Jak zresztą każdy. Chciałem pomóc, wiedziałem, że się
przydam, poszukałem kontaktów – no i mnie polecono.
Więc jak to wyglądało? Przychodzisz. Przedstawiają cię i co się dzieje?
Zostałem przedstawiony Pawłowi Poncyliuszowi. Powiedział, żebym chwilę
poczekał, i poszedł. Po dokładnie dwóch godzinach czekania i patrzenia, jak
mnie mija na korytarzu, w końcu znalazł dla mnie chwilę czasu. Wziął mnie do
jakiegoś pokoju, rozłożył się na krześle i zapytał co robię, czym się zajmuje,
co umiem? Kiedy zacząłem opowiadać mu o sobie, do pokoju weszła Joanna
Kluzik-Rostkowska z posłem Kamińskim i powiedziała Poncyliuszowi żeby sobie
poszedł gdzie indziej, no więc wyszliśmy…
Chcesz powiedzieć, że weszła i zwyczajnie powiedziała, żebyście sobie poszli?
Właśnie tak. Po prostu „Idźcie gdzieś stąd” czy coś w tym stylu i tyle. Resztę
naszej i tak krótkiej rozmowy dokończyliśmy w pustym pokoju, a więc na
stojąco. Ustaliliśmy, że w związku z brakiem planów i dopiero kształtującą się
strategią kampanii, skontaktuję się z nim telefonicznie w poniedziałek. I
wówczas spróbuje mnie przydzielić do jakiegoś konkretnego zadania. To był
piątek, więc po 3 dniach zadzwoniłem do posła z pytaniem czy już mogę wejść i
działać. Odpowiedź udzielona telefonicznie przypominała tę z piątku, czyli
ustaliliśmy, żebym zadzwonił w środę rano. Zadzwoniłem. Poseł odebrał, ale
poprosił o telefon o dwunastej. Zadzwoniłem tym razem bez odpowiedzi.
Pomyślałem, że widocznie jest zajęty, więc wysłałem esemesa informując, że
będę dzwonił po 14tej. Zadzwoniłem ale i tym razem nie udało się. Ponieważ
trochę żyję na tym świecie, rozumiem, że nie każdy może od ręki odebrać
telefon, i że na pewno ma masę ważniejszych spraw niż odbieranie telefonów,
choćby nawet wcześniej umówionych.
No i co? Czekałeś aż oddzwoni, czy jak?
Obawiając się, że jeśli będę czekał bezczynnie, to mogę się zwyczajnie nie
doczekać, zadzwoniłem do Elżbiety Jakubiak. Ponieważ Poncyliusz podczas
piątkowej rozmowy, głośno rozważał wariant umieszczenia mnie w grupie pani
Jakubiak, zadzwoniłem do niej z pytaniem, czy by mnie przyjęła. Zgodziła się i
zaproponowała jakoś dwa dni później spotkanie w siedzibie sztabu na
Nowogrodzkiej. Na spotkanie nie przyszła, coś jej wypadło, ale poprosiła bym
skontaktował się z szefem jej grupy, z człowiekiem którego nazwała swoją prawą
ręką a którego z litości, bo sporo będzie tu o nim złego, z imienia nie
wymienię. No cóż, ten pan, chłopak mniej więcej w moim wieku, a więc niewiele
po trzydziestce, stał na czele czteroosobowej grupy, zajmującej mały pokoik z
widokiem na dach sąsiedniego budynku. Przedstawiłem mu się, powiedziałem po co
i na czyje polecenie przyszedłem, po czym we dwóch udaliśmy się do sąsiedniego
pustego pokoju pogadać. Na pytanie od kogo jestem, odpowiedziałem zgodnie z
prawdą, a na moje pytanie co mam robić, dostałem znaną mi już śpiewkę że nie
wiadomo, że jest mały bałagan i że na razie sobie po prostu jesteśmy. Po tym
krótkim badaniu, wróciliśmy do pokoju i tak zaczęła się moja praca w sztabie.
Praca, czyli co?
W skład grupy wchodziło od tej pory 6 osób – owa prawa ręką Jakubiak… a, niech
będzie – Michał, 3 studentów (dwóch z Krakowa, jeden z UW), jedna dziewczyna o
imieniu Marysia, no i ja. Potem pojawiło się jeszcze paru studentów.
Przychodziłem tam na parę godzin dziennie i te godziny, tego pierwszego dnia
przesiedziałem. Po prostu. Nie było absolutnie nic do roboty.
Ale oni coś tam robili, czy nie?
No, nie bardzo. Albo siedzieli przy laptopach i coś tam dłubali, albo się
kręcili bez sensu w kółko. Wiesz jak to jest, byli ludzie, ale nie było
decyzji. Nie było pomysłu co z tym wszystkim dalej.
No a Poncyliusz, albo Kluzik przychodzili tam, żeby się dowiedzieć co się dzieje?
Skąd! Oni byli na wyższym poziomie że tak powiem wtajemniczenia. Przychodzili
na posiedzenia szefów sztabu a potem gdzieś lecieli. Pamiętam nawet jak ci
dwaj z Krakowa narzekali, że z tą ‘warszawką’ nic się nie da robić, i takie
tam, i że oni tu przyjechali na własny koszt i szlag ich trafia że nie mogą
konkretnie działać… Posiedziałem więc znów te parę godzin, pogadałem trochę o
polityce, ale też nie za wiele, bo jakoś się nie kleiło, i poszedłem sobie z
nadzieją że jutro będzie lepiej. No i faktycznie było lepiej, bo pojechałem z
Michałem do Hotelu Europejskiego zobaczyć salę w której miał być robiony call
center i tym podobne pomysły sztabu…
A co ci się nie podoba z tym call center? Przecież wszyscy byli zachwyceni.
Byli zachwyceni, bo to niby taka nowoczesna koncepcja. Że niby wielki świat,
Europa. A przecież to była czysta fikcja. Jak myślisz, ile osob dziennie tam
dzwoniło? I po co? Wielkie mi call center! Przecież to w ogóle nie miało
przełożenia na wynik wyborów. Szkoda nawet gadać.
No dobra. Pojechaliście do tego call center.
Pojechaliśmy, zobaczyliśmy i wróciliśmy. Kolejnego dnia wreszcie się coś
znalazło. Miałem obdzwonić listę warszawskiego honorowego komitetu poparcia
dla Jarosława Kaczyńskiego, i zaprosić osoby które się na niej znajdowały na
wiec inaugurujący kampanię prezesa PiS – miał się odbyć na Placu Teatralnym.
Miałem dzwonić do ludzi, nie wiedząc nawet, gdzie te autorytety na owym placu
mają się spotkać. Więc najpierw dzwoniłem do nich, pytałem czy przyjdą, a na
pytanie gdzie mają się stawić, odpowiadałem że nie wiem, ale że ktoś zadzwoni
jeszcze dziś, albo jutro rano, czyli w dniu wiecu. Na tej liście było około
stu osób. Ja obdzwoniłem połowę, potem miał ktoś poinformować resztę, a
wieczorem jeszcze raz te sto telefonów wykonać żeby poinformować tych ludzi o
miejscu spotkania. Paranoja. Nikt z tych ludzi w grupie Jakubiak nie umiał mi
powiedzieć, gdzie będzie to spotkanie, nie wiedział kogo o to zapytać, nie
wiedziała też posłanka Jakubiak. No i dzwoniliśmy do całej masy poważnych
ludzi – profesorów, doktorów, aktorów, piosenkarzy, twórców – kompletnie bez
sensu. W końcu ktoś podjął decyzję, i te telefony rozpoczęły się od nowa - do
tych samych osób, tym razem by podać miejsce spotkania członków komitetu –
boczne wejście do Teatru, od ulicy Wierzbowej.
No ale ja pamiętam, że ten pierwszy wiec, ze względu na powódź, miał się
wyłącznie sprowadzać do koncertu-zbiórki właśnie na powodzian?
No tak. Tyle że najpierw miał być Kaczyński z krótkim wystąpieniem na tle tego
komitetu złożonego ze znanych ludzi, a później ten koncert. No i chodziło o
to, żeby zebrać z jednej strony tych artystów, a z drugiej profesorów i
innych. Wszystko po to by pokazać, że Prezesa wbrew temu co mówią media,
popierają ludzie z różnych środowisk, także ci że tak brzydko powiem „z
górnych szczebli drabiny społecznej”.
Dobra. Więc dzwonisz.
W trakcie owego obdzwaniania członków tego komitetu, okazało się że nagle
część artystów zrezygnowała z udziału w wiecu. Okazało się, że ktoś,
prawdopodobnie ze sztabu, ich wszystkich zniechęcił.
Skąd wiesz, że ze sztabu? I że w ogóle zniechęcił.
Jakubiak powiedziała, że to ktoś od nas. Padło nawet nazwisko, ale poprzedzone
wyrazem „chyba” więc go tu nie powtórzę. I zaraz potem zaczęła dzwonić do
kolejnych, znanych sobie piosenkarzy i kompozytorów z prośbą, czy oni by nie
mogli ściągnąć na ten wiec innych piosenkarzy, w miejsce tych którzy się wycofali.
A więc jest wiec…
To była chyba sobota. I wtedy okazało się, że ktoś wymyślił, że honorowy
komitet, zamiast stać na scenie tuż za Jarosławem Kaczyńskim, zostanie
stłoczony tuż przed sceną, za barierkami, w miejscu gdzie zazwyczaj stawia się
młodzieżówkę. Przyszedłem na plac gdy była już masa ludzi, więc o tym nie
wiedziałem ale powiedziano mi o tym na drugi dzień w sztabie. No więc oni
wszyscy – jak mówię, profesorowie, artyści i inni – stali za barierkami, do
których przyciskał ich zebrany na placu tłum. I pamiętam, jak właśnie wtedy
sobie pomyślałem, że gdybym to ja był w takim komitecie, i gdyby mnie w taki
sposób potraktowano, na kolejny już bym zwyczajnie nie przyszedł.
Słyszałem, że tam nic nie było w ogóle słychać.
Zero. Nagłośnienie było tak fatalne, że to co mówił kandydat słyszeli tylko ci
co stali 10 metrów przez sceną. Reszta osób które stały albo dalej, albo
gdzieś po bokach, kryjąc się przed upałem, nie słyszała dokładnie nic.
Sprawdziłem to osobiście przemieszczając się w tym celu po placu. Oto jak
wyglądała organizacja inaugurującego spotkania Jarosława Kaczyńskiego z
wyborcami, zorganizowana przez ludzi pracujących dla niego w sztabie. Nie wiem
kto to zrobił, ale wiem, że ten ktoś to zwyczajnie spaprał. I nie jestem
pewien, czy chcę nawet wiedzieć, jak wyglądały inne wiece.
Z tego co opowiadasz o sytuacji wewnątrz sztabu, wynika, że inaczej być nie mogło.
Ogólne wrażenie miałem takie, że nikt tu nie ma żadnego planu. Ciągle
widziałem jakiś ludzi i posłów, którzy łazili po korytarzu i zaglądali do
pokoi – jakby wszyscy wszystkich szukali. Drugie spostrzeżenie to takie, że
tam w ogóle nie było osoby która wyróżniałaby się zdecydowanym działaniem.
Brakowało dyrygenta. Stale miałem wrażenie, że oni wszyscy się tak o siebie
ocierają, uważając tylko, żeby nie nadepnąć komuś na nogę - w końcu nikt do
końca nie wiedział kto był pod kogo podwieszony. Poza tym, miałem wrażenie, że
każdy chciał być na tyle „mocno” zaangażowany, by w razie sukcesu móc
powiedzieć że to w części dzięki niemu, ale jednocześnie na tyle
„powierzchownie”, by w razie porażki nikt nie mógł zwalić na nich choćby
części odpowiedzialności. To oczywiście było źródłem owej bezdecyzyjności,
która każde zadanie czyniła nielogicznym, częściowym, i ogólnie trudnym do
wykonania, jeśli już w ogóle jakieś się pojawiło.
Dobra. Lećmy dalej.
Jakoś tak zaraz po tym wiecu, prace grupy do której należałem, zaczęto
stopniowo przenosić do Hotelu Europejskiego. Wynajętą tam na miesiąc salę
podzielono na sektory, które miały pełnić funkcje kawiarenki, biura, sali
debat, no i tego call center. Salę tę wynajęto za kwotę której nie wymienię,
ale z nóg zwalała nie tyle kwota wynajmu, bo akurat w Warszawie to standard,
ale sposób w jaki ją wynajęto - o dwa tygodnie za wcześnie. I przez te dwa
tygodnie stała pusta, odwiedzana od czasu do czasu przez różnych ludzi
pracujących w sztabie, lub dla sztabu, którzy mieli z niej zrobić wyżej
wspomniane centrum... Po prostu stała pusta, bo ktoś tam nie umiał podjąć
decyzji co, jak i kiedy. Ogólnie ciężka sprawa. Nawet harmonogram przebudowy
tej sali wskazywał na to, że osoba która się tym zajmowała, a była nią owa
prawa ręka pani Jakubiak, nie miała ani wyczucia, ani pojęcia o planowaniu.
Ekipa odpowiedzialna za wystrój, montaż przepierzeń pomiędzy poszczególnymi
wspomnianymi częściami została poproszona o wykonanie tej pracy w czwartek, a
już na drugi dzień kazano jej to rozbierać, bo w sobotę w tej sali miało
odbywać się jakieś wesele. Po weselu, znów wezwano tą ekipę, która ponownie
wszystko zmontowała. Gdy zapytałem osobę z mojej grupy, czy nie można było
odłożyć pierwszego montażu na poniedziałek po weselu, tak by nie robić tego
dwa razy, dostałem odpowiedź że nie ma problemu bo najgorzej montuje się
pierwszy raz, potem już idzie szybciej. Dobre!
Salę w końcu wykończono. Powstał kącik dla dzieci. Żadnych dzieci wprawdzie
tam nie widziałem, za to bardzo spodobało się to dziennikarce z TVN, która
będąc w stanie błogosławionym widocznie dostrzegła w tym jakiś urok. Była
kawiarenka z mapą II RP i stylowymi krzesłami, miejsce dla dziennikarzy, sala
gdzie odbywać się miały debaty, no i sala obok, w której miano wyświetlać to
co będzie się działo w sali debat, gdyby w pierwszej zabrakło miejsca.
No ale, jak patrzymy na to wszystko z dzisiejszej perspektywy, to jednak
wszystko jakoś działało, i to nawet nienajgorzej. Sam tam byłem, i pomijając
opisywane już przeze mnie zamieszanie z tą naszą debatą, nie wyglądało to
najgorzej.
Tak. Jakoś. Wszystko działało jakoś. Będąc jeszcze na Nowogrodzkiej, zwróciłem
uwagę, że na stronie jarosławkaczynski.info czyli oficjalnej stronie
kandydata, godło Polski nie jest biało czerwone, a biało-niebieskie…
O tak! To też nasz Antek zauważył. Strasznie się wściekał, że to jest
kompletna porażka…
Osoby w mojej grupie odpowiedziały mi, że oni już to zgłaszali, ale nikt nie
reaguje. Nie wiem komu i gdzie zgłaszali. Ja to zgłosiłem poseł Jakubiak,
która podenerwowana odpowiedziała mi, żeby jej nie zawracać głowy... była tuż
przed jakimś telewizyjnym występem. Pewnie jakimś ważnym. Ale zdziwiło mnie,
że mniej ważnym okazała się ewentualna kompromitacja kandydata na którego
rzecz pracuje. Że nie ma nagle znaczenia, jak kampania Jarosława Kaczyńskiego
zostanie przez ten błąd odebrana przez internautów, albo jak on sam zostanie
wyszydzony przez media.
Media na to chyba nawet nie zwróciły uwagi…
Nie wiem. Może ich to zwyczajnie nie obchodziło. Wtedy jednak zrozumiałem,
skąd się brały te wszystkie potknięcia Lecha Kaczyńskiego. Nie jego
potknięcia, ale ludzi, którzy organizowali jego prace. To przyznanie orderu
Jaruzelskiemu, wieszanie flagi do góry nogami itd. Kiedy sobie pomyślałem, że
on w swej nieświadomości mógł się otaczać właśnie takimi ludźmi, po raz
pierwszy zrobiło mi się smutno. Bo przyszło mi nagle do głowy, że tak naprawdę
mógł być w tym pałacu zupełnie sam.
Przesadzasz.
Nie wiem. Może. Ale tak sobie wtedy pomyślałem.
Naszym głównym zadaniem zapoczątkowanym już na Nowogrodzkiej a potem w hotelu
było tworzenie harmonogramu debat. No i rzecz jasna wymyślanie tych debat i
dobieranie do nich prelegentów. No więc wymyślała nasza grupa temat, np.
sprawy zagraniczne, i jako prelegenta dobierała posła Kowala. Albo debatę na
temat wojska, i wpisywała w rubryce obok, że poprowadzi to ktoś tam równie
znany. Tym mniej więcej zajmowała się 6 osobowa grupa, poza od czasu do czasu
przenoszeniem krzeseł z miejsca na miejsce pod dyktando prawej ręki Jakubiak,
który najwyraźniej czuł się dzięki takim pustym zadaniom spełniony. To
naprawdę było wyjątkowe. Tam nie działo się w tych dniach nic, a on ciągle
chodził to tu to tam, gdzieś jeździł, wracał, wydawał nic nieznaczące
polecenia... Na moją prośbę, by mi powierzył adaptację kawiarni Batida…
Co to jest Batida?
No, tam obok jest taka kawiarnia i był plan, żeby ją wykorzystać na rzecz
kampanii. No więc, kiedy mu powiedziałem, że Jakubiak zgodziła się bym się tym
zajął, on się normalnie obraził…
O co?
No nie wiem. Że coś załatwiam z Jakubiak za jego plecami, chyba. No i
odpowiedział, że nie dam sobie rady, bo to duża operacja logistyczna. Wiesz,
że ja jestem inżynierem na budowie. Ogarnięcie budowy, zorganizowanie pracy
robotników, podwykonawców, dostawców materiałów tak by zmieścić się w
wyznaczonym czasie, można nazwać operacją logistyczną. Umówienie się z
projektantem wnętrz, który zaprojektuje wystrój kawiarni i go wykona nie mogło
być czymś dużym, a już na pewno żadną tam logistyką. Najwyraźniej dla prawej
ręki posłanki Jakubiak to było coś. Wspominam o tym z dwóch powodów. Od tej
chwili wzrastała we mnie niechęć do pracy w sztabie, do tego ciągłego
udawania, robienia sztucznego tłumu, i wszystkiego tego co nie miało nic
wspólnego z pracami sztabu jako takimi. Cholera, cała para szła w gwizdek.
Drugi powód dla którego ci o tym mówię, to ten, by pokazać jacy ludzie
pracowali na rzecz Jarosława Kaczyńskiego także na poziomie niższym. Nie tym
poselskim, ale tu gdzie przekazywane były gdzieś tam wyżej wypracowane, jeśli
już, zadania. I że to wszystko w związku z tym nie mogło się udać. No i
jeszcze taka wstawka.... ta Batida. W końcu z niej nic nie wyszło. Stała
pusta, bo kawiarnia przeniosła się do budynku obok. I każdy kto przechodził
obok mógł zobaczyć mizernotę tego co powstało... na zewnątrz nad witryną
wisiały dwa małe głośniczki, osłonięte przed deszczem folią, przez które w
kółko leciały przemówienia Kaczyńskiego. Leciały, ale nikt nic nie rozumiał,
nie mógł zrozumieć, bo hałas przy Krakowskim, przejeżdżające autobusy, gwar
uliczny skutecznie te głośniki zagłuszał. A to były takie najgorsze,
beznadziejne pudła. Nawet gdyby tam była cisza, też pewnie słychać by było
wyłącznie jakieś bełkotanie.
Potwierdzam. Byłem, słyszałem.
No i jeszcze ten smutny plakat z Jarosławem, w szybie pustego lokalu. Wtedy
zrozumiałem że przegramy. Bo wiesz, nawet te debaty były tworzone ot tak dla
tworzenia. A potem i tak najczęściej okazywało się, że z jakiś tam powodów
debata musi się odbyć w innym terminie, albo godzinę wcześniej, albo dwie
później. Ja dwukrotnie przyszedłem na koniec, nie wiedząc nawet, że debata
została przeniesiona. Wiedzieli tylko ci, co zmiany wprowadzali, media które
były o tym informowane, i nikt więcej. Siłą więc rzeczy najczęściej była na
nich garstka osób.
Co się dziwisz? Miała się zacząć o 15.30, zaczęła się o 16, ale i tak cud, że
do niej doszło.
Szkoda że nie podchodzono do tych debat jako elementu konsolidującego
wyborców, albo ich edukującego. Wystarczyło, że były media. Sala mogła być
pusta, byle w pierwszych rzędach ktoś siedział, byle w kadrze wszystko dobrze
wyglądało.
O ile wiem, ich nawet i tak za bardzo w telewizji nie pokazywali.
No bo to wszystko nudne i bezsensowne było... na tyle, że w tym czasie nosiłem
się z zamiarem zrezygnowania z pracy w sztabie. Nie mam w sobie tyle fałszu,
by stale chodzić wśród takich ludzi i udawać, że wszystko gra. I nie ma we
mnie zgody na to by uprawiać taką fikcję, i to z takim zaangażowaniem, że
gdyby którąkolwiek z tych osób zapytać w tych dniach dlaczego nic nie robimy,
pewnie by się obraziła. Ja tak nie umiem. Strasznie mnie wtedy nosiło, i coś
się we mnie gotowało. Bo to nie były zwykłe wybory. Najpierw wygrana PO w
wyborach parlamentarnych, a potem ta sprawa ze Smoleńskiem,... to były wybory
wyjątkowe. To była walka o przyczółek w postaci Pałacu Prezydenckiego, reduty
która mogła pomóc w odtworzeniu silnie zranionej prawicy, ale już na bazie
młodszego pokolenia. A tu, dosłownie, takie byle co. Dlatego po raz kolejny
zwróciłem się do pani Jakubiak z prośbą o przydzielenie mi konkretnego
zadania. Zaproponowałem jej że zrobię własną debatę, i będzie to pierwsza
debata blogerów w Polsce.
To ta nasza
Tak. Pomysł wydawał mi się ciekawy. Jest tak, że każdy kto wpisze w google
hasło „debata blogerów”, na pierwszym miejscu wśród wyników otrzyma link do
debaty Komorowskiego z blogerami, ale to była debata video, poprzez Internet.
Moja debata miała być debatą blogerów z blogerami, na żywo. Po raz pierwszy w
Polsce. I to wydarzenie miało kojarzyć się i być już na zawsze przypisane
Jarosławowi Kaczyńskiemu, któremu zarzuca się wstecznictwo i niezrozumienie
tego co nowoczesne. Jakubiak powiedziała, żebym to robił. To było w biegu. Ona
od jakiegoś czasu nie odbierała ode mnie telefonów, więc gdy spotkałem ją w
sztabie po prostu poleciałem za nią, przedstawiałem swój pomysł, a ona
wsiadając do auta powiedziała żeby robić. Tak całkiem bez zgłębiania się w to
co mówię, miałem wrażenie że na odczepnego. Ale to wtedy nie było ważne. Ważne
było to, że powiedziała tak, i że miałem się z tym zgłosić do tego jej
Michała. Zgłosiłem się. Wyznaczył mi czwartek tuż przed wyborczym weekendem
I-szej tury. I o godzinie 15.30. Zapytałem jednego z tych studentów z Krakowa,
czy chciałby mi pomóc i się tym zająć. Powiedział, że okay, i od razu
przedstawił mi listę swoich blogerów. W momencie gdy mu powiedziałem, że mam
swoje plany, napisał mi że nie jest zainteresowany, że swoją rolę widział
tylko w zaproponowaniu tych blogerów. Ale skoro wybrałem innych, to jego to
przestaje interesować. Poprosiłem go więc przynajmniej o umieszczenie
informacji o tej debacie na stronie www. Powiedział, że to nie z nim trzeba
gadać, ale z Marysią. Miał mi w związku z tym przesłać jej numer, ale na tym
się zakończyło. Zresztą wiedział o niej Michał, i też nic. Informacji o
debacie, o tak pionierskiej debacie, nie umieszczono na stronie
www.jaroslawkaczynski.info. I wtedy zrozumiałem, że oni tej debaty nie chcą.
Wiedziałem, że tam się coś niedobrego dzieje. Ale rozmawiałem z Kluzik i ona
obiecała, że będzie miała na wszystko oko.
Ona nie mogła mieć na nic „oka”, bo była wciąż umordowana swoją pracą, i tyle
tylko, że w tamten czwartek pokazała się w sztabie i oni pewnie uznali, że
skoro ona się z nami zna, to lepiej nie robić kłopotów. Zresztą sam widziałeś.
Ona była zmęczona i przygnębiona. Rozmawiała z nami, patrząc od niechcenia w
komórkę. Nie bardzo obchodziło mnie co mówi, miałem co innego na głowie, ale
zapamiętałem coś co zrobiło na mnie duże wrażenie. Ona powiedziała ci na
koniec tej rozmowy, że ma już dość, że jest zmęczona, i że już nie może się
doczekać, aż znów wróci do domu o normalnej porze i zrobi dzieciom kolację...
zresztą wciąż teraz o tym gada w telewizji. Zapamiętałem to, bo gdyby padło to
z ust „zwykłej” kobiety, to byłaby to bardzo piękna, i zdrowa reakcja. Ale
powiedziała to szefowa sztabu! Demonstrując tak całkowicie psychiczne i
motywacyjne rozbicie i to w połowie drogi, bo wciąż jeszcze przed drugą turą,
utwierdziła mnie w przekonaniu, że to nie może się udać. No i jeszcze ten
Poncyliusz. Pamiętasz, jak on do nas podszedł i bez zwykłego „dzień dobry” czy
„przepraszam” zapytał ją o coś, i bez słowa poszedł. Ty mu nawet powiedziałeś
„dzień dobry” i wysunąłeś dłoń, a on nic. Polityk, cholera. Przecież jego
pierwszym, i najprostszym obowiązkiem jest się uśmiechać do nieznanych sobie
ludzi i ściskać im te dłonie. Tak po prostu. Zresztą nie ważne...
Był zajęty. Miał sprawy.
Jasne, że miał sprawy. Tyle że my to rozumiemy, ale ludzie, których on spotyka
na co dzień mogą mieć to w nosie. A skąd wiesz, czy to nie jest jego stały
styl? I skąd wiesz, co sobie o tego typu stylu myślą ci, którzy są mniej
wyrozumiali?
Niech ci będzie.
Wyście się rozglądali ciekawie po sali, podczas gdy ja siedziałem wkurzony i
napięty. Pierwszy rzut oka na salę debat uświadomił mi zaraz po wejściu, że
ludzie od Jakubiak zbojkotowali nie tylko umieszczenie debaty na stronie www,
ale i sama debatę. Sala nie była w ogóle przygotowana…
To już kiedyś opowiadałem.
No to ja jeszcze dodam parę obrazków. Nie było foteli dla prowadzących, nie
było nagłośnienia. Zdjąłem z podium mównicę, postawiłem na niej fotele,
poprosiłem chłopaków od nagłośnienia o podłączenie i rozdanie mikrofonów.
Wszystko na szybko. Gdy skończyłem była prawie 16, czyli po czasie. Trzeba
było zaczynać. Tuż przed rozpoczynającą debatę mową prowadzącego, podszedł do
mnie jakiś wyraźnie zdenerwowany pan z pytaniem co tu się dzieje.
Zdezorientowany twierdził, że pytał kogoś ze sztabu (to był człowiek z grupy w
której pracowałem), co to za debata teraz będzie, i otrzymał odpowiedź że to
nic takiego. Żeby przyszedł o 17.
Obrazili się i tyle.
Niech się obrażają, ale tu chodziło nie o nich. Ja myślę, że im tak naprawdę w
ogóle nie zależało na wyniku tych wyborów. Że on był gdzieś tam daleko na
horyzoncie myśli, a tymczasem ważniejsze na co dzień było to całe łażenie i
lansowanie się. Ale Piotr Pałka - ten który debatę prowadził – chłopak też
jakoś w moim wieku był rewelacyjny. Naturalny, niezepsuty, młody
dziennikarz.... no i blogerzy, każdy na swój sposób ciekawy i oryginalny. Na
debatę przyszło około 20 osób…
Było więcej.
Niech będzie, że więcej. Ale i tak, zważywszy na brak informacji na stronie
www, na wczesną godzinę (w Warszawie pracuje się zwyczajowo do 17tej) było
świetnie. Po części w której pytania zadawał Prowadzący...
Dobra. O tym ja już pisałem na blogu. Opowiadaj dalej.
To był mój ostatni raz w sztabie. Więcej tam nie byłem.
Powiedz mi tylko, czemu ci tak zależało, żeby w ogóle dziś zacząć o tym mówić?
Rozmawialiśmy przecież wiele razy wcześniej, i zawsze zgadzaliśmy się, że nie
ma co w tej kampanii więcej grzebać.
Gdy zrezygnowałem z pracy w sztabie, obiecałem sobie że to co tam widziałem
nie ujrzy światła dziennego. Wstyd, więc nie ma o czym opowiadać. I tak było
do chwili gdy Marek Migalski swym otwartym listem rozpoczął jeden z
najcięższych ataków medialnych na osobę Jarosława Kaczyńskiego jakie pamiętam.
Na człowieka bez którego PiS nie przetrwa roku. Atak o tyle wyjątkowy, że już
właściwie nie na to co on mówi, ale jak mówi i że w ogóle mówi. Atak w którym
chodzi o pokazanie, że to jest człowiek szalony, opętany nienawiścią,
wynikającą z głębokiej depresji po stracie brata. I gdyby zasadę „o rodzinie
tylko w rodzinie” złamał sam Migalski, mimo wszystko, poseł niższej rangi,
zdania bym nie zmienił. Ale nie mogłem zachować się inaczej, gdy pożywki dla
mediów swymi komentarzami dostarczyła i Elżbieta Jakubiak, która przedłużyła
atak na Prezesa tekstami o konieczności debaty wewnętrznej - ciekawe, że
prowadzonej na zewnątrz. Na pomoc, niestety nie Prezesowi, a zawieszonej za
nielojalność koleżance, przybyła posłanka Kluzik, podważając u Olejnik,
stanowisko Prezesa w sprawach tak fundamentalnych jak współpraca
rosyjsko-niemiecka. Ich nielojalność każe mi dziś mówić. Po to by pokazać, kim
są ludzie, którzy dali przyzwolenie mediom by uderzyć w ich szefa. Chciałem
pokazać, że ci co dziś błyszczą w mediach, mając się za pokrzywdzonych, są
autorami porażki Jarosława Kaczynskiego, który przez takich ludzi mógł wygrać
tylko dzięki bożej pomocy i wbrew swemu sztabowi.
No ale przecież Jarosław Kaczyński osiągnął wspaniały wynik. Porównaj to z
prognozami z czasów jeszcze sprzed paru miesięcy. Porównaj to z notowaniami
samego PiS-u.
Posłuchaj. On miał wygrać. Popatrz na Komorowskiego i przypomnij sobie, co sam
mówiłeś jeszcze wiosną. Że taką miernotę pokona każdy. A z tą całą siłą, jaką
nam dało to, co powszechnie nazywamy Solidarnymi 2010, on miał być rozniesiony
w pierwszej turze. Przypomnij to sobie. I popatrz dziś, jak oni z tą ohydna
satysfakcją pokazują te migawki z czasu kampanii, te z gibającym się
Migalskim, z tym idiotycznym kwiatkiem w zębach. Ty myślisz, że komu się to
spodobało? Ilu ludzi uznało, że to jest to czego oni chcą. Jakieś, przepraszam
dziwadło w kolorowych szmatkach żrące kwiatki!
No ale ty nie narzekałeś na Migalskiego, ale na tych studentów w sztabie w Hotelu.
No ale to wszystko to był sztab. I ci studenci i Jakubiak i Migalski. To
właśnie ten sztab organizował kampanię. To sztab wymyślał strategię. Przecież
nie możemy wymagać od Kaczyńskiego, żeby on sobie to wszystko sam ułożył.
Wybory prezydenckie to wielkie przedsięwzięcie, którego prowadzenie kandydaci
na całym świecie zlecają osobom zaufanym, i które to w razie wygranej
kontynuują swoją pracę na wysokich stanowiskach u boku zwycięzcy. To wszystko
działa jak naczynia połączone. Nawet nie chce mi się tego tłumaczyć.
No ale chyba widział co się dzieje?
Wcale nie musiał widzieć. Każdy ma swoje zadanie. A jeśli idzie o
Kaczyńskiego, to nie zapominajmy, że to że on w ogóle wystartował w tych
wyborach, to był gest wręcz nieludzki. Wygranie tych wyborów to był ich
obowiązek. A jeśli chcesz mówić o jego winie, to ona mogłaby się ewentualnie
sprowadzać tylko do tego, że akurat im kazał poprowadzić tę kampanię. Mówię ci
to wszystko, żeby każdy kto to przeczyta, wiedział jak słuszną decyzję podjął
Kaczyński zawieszając Jakubiak i wyrzucając Migalskiego... ale też właśnie jak
bardzo się z tą decyzją spóźnił. Mówię ci to, by pokazać że ponad interes
partii, i lojalność wobec lidera, oni wybrali swój interes, swoje ambicje i
wzajemną lojalność względem siebie. I że to kryterium koleżeństwa w przypadku
posłanki Kluzik, już teraz doprowadziło do kuriozalnej sytuacji, że zamiast
lojalności względem prezesa własnej partii, wybrała lojalność względem
wiceprezesa partii opozycyjnej, Grzegorza Schetyny! Mówię ci to żeby pokazać,
że w kontaktach z PO podczas prac sztabowych, osoby te najwyraźniej przejęły
sposób myślenia i zachowania tych pierwszych. Poprosiłem cię też wreszcie o tę
rozmowę, by ten kto to czyta, zrozumiał, że względem PiS-u media stosują
zasadę kija i marchewki. Bo gdy podczas kampanii PiS szedł w złą stronę,
mówiono o świetnych wynikach Kaczyńskiego... aż w końcu przegrał wybory. Teraz
gdy Kaczyński wrócił na dobrą drogę, i stara się wszystko poukładać i
odbudować dawną pozycję, gdy PiS zwiera szeregi, próbuje się go z tej drogi
odwieść, insynuując załamanie nerwowe depresje, niepoczytalność – tłumacząc
tym wszystkim aktualnie słabe wyniki w sondażach. I oni wiedzą co robią. Bo
gdy w PiS pierwsze skrzypce grał Kurski, Ziobro, czy Macierewicz, partia ta
miała i Rząd i Sejm i Prezydenta. Ale wtedy ktoś wymyślił, że tych ludzi
trzeba wysłać do Brukseli, tak by nie było komu pilnować polskiego podwórka.
Wyjechali, a ich miejsce zajęli ludzie, którzy dobrze bawili się w czasie
kampanii... Jasna cholera, popatrz, oni przebrani za dzieci kwiaty grali na
gitarach i śpiewali piosenki podczas gdy pisowscy wyborcy wciąż byli pogrążeni
w żałobie i szoku po utracie swego Prezydenta! Potrafisz to pojąć?! A teraz
zbratani tą wspólną dobrą zabawą, uderzyli w Kaczyńskiego w sposób absolutnie
bezpredecedensowy. Dla takich ludzi nie ma miejsca w pierwszych szeregach tej
partii, bo ona przez takich ludzi słabnie, i traci zdezorientowanych takim
zachowaniem wyborców. Nie ma w nich szczególnie miejsca dla polityków, którzy,
choćby jak Joanna Kluzik-Rostkowska, publicznie oznajmiają, że nie widzą
wielowiekowej już przecież współpracy rosyjsko-niemieckiej. I że jeśli
Jarosław Kaczyński tak twierdzi to dlatego, że wpadł w jakieś niedobre
psychiczne kłopoty. Bo to jest groźne już nie tylko dla samego PiS-u, ale jak
pokazuje historia jest groźne dla Polski.

--


Data: 2010-12-03 22:08:57
Autor: Lorn
Jakubiak to cyniczna funkcjonariuszka, ktora
W dniu 2010-12-03 21:49,  obserwator pisze:
razem z JKR , Migalskim i Poncyljuszem - prowadzila fikcyjna kampanie
wyborcza.


Bo tylko idiota mógł uwierzyć w przemianę Jarusia. ;-p


--
Immortal silence gathers illusions inside...

Data: 2010-12-03 14:22:27
Autor: Hans Kloss
Jakubiak to cyniczna funkcjonariuszka, ktora
On 3 Gru, 22:08, Lorn <ateag...@poczta.fm> wrote:
W dniu 2010-12-03 21:49,  obserwator pisze:

> razem z JKR , Migalskim i Poncyljuszem - prowadzila fikcyjna kampanie
> wyborcza.

Bo tylko idiota m g uwierzy w przemian Jarusia. ;-p

Prawie ci się udało napisać coś z sensem. Poprawna wersja brzmi
bowiem: tylko idiota mógł uwierzyć w propagandę donka ;-p
J-23
PS. Zdrabniać ciągle "Jaruś" może IMO tylko pedał albo kobieta

Data: 2010-12-03 23:32:38
Autor: Lorn
Jakubiak to cyniczna funkcjonariuszka, ktora
W dniu 2010-12-03 23:22, Hans Kloss pisze:
On 3 Gru, 22:08, Lorn<ateag...@poczta.fm>  wrote:
W dniu 2010-12-03 21:49,  obserwator pisze:

razem z JKR , Migalskim i Poncyljuszem - prowadzila fikcyjna kampanie
wyborcza.

Bo tylko idiota m g uwierzy w przemian Jarusia. ;-p

Prawie ci się udało napisać coś z sensem. Poprawna wersja brzmi
bowiem: tylko idiota mógł uwierzyć w propagandę donka ;-p

To z Jarusia zrobiono pacynkę ;-P

PS. Zdrabniać ciągle "Jaruś" może IMO tylko pedał albo kobieta

Gdyby miał rodzinę, zasadził drzewo, które by nie uschło i spłodził syna... Byłby Jarek, a tak jest niedojrzały i zniewieściały Jaruś. ;-p


--
Immortal silence gathers illusions inside...

Data: 2010-12-03 14:37:15
Autor: Hans Kloss
Jakubiak to cyniczna funkcjonariuszka, ktora
On 3 Gru, 23:32, Lorn <ateag...@poczta.fm> wrote:

 By by Jarek, a tak jest niedojrza y i zniewie cia y Jaru . ;-p

A więc  takiego zniewieściałego człowieka boicie się tak panicznie ze
tysiące ludzi zatrudniacie tylko po to aby go nieustannie opluwać?
To neptki z was i cienkie bolki.
J-23

Data: 2010-12-04 00:14:23
Autor: Lorn
Jakubiak to cyniczna funkcjonariuszka, ktora
W dniu 2010-12-03 23:37, Hans Kloss pisze:
On 3 Gru, 23:32, Lorn<ateag...@poczta.fm>  wrote:

  By by Jarek, a tak jest niedojrza y i zniewie cia y Jaru . ;-p

A więc  takiego zniewieściałego człowieka boicie się tak panicznie ze
tysiące ludzi zatrudniacie tylko po to aby go nieustannie opluwać?

Przecież on się sam opluwa i robi z siebie niezły kabaret... Nie trzeba nikogo zatrudniać ;-p

To neptki z was i cienkie bolki.

Powinniśmy przyspawać krzyż do ogrodzenia Jarusiowej posesji i urządzać sobie pielgrzymki? Heh albo z pochodniami maszerować mu pod oknami? To przecież wasza kołtuńska metoda zwrócenia na siebie uwagę ;-p

--
Immortal silence gathers illusions inside...

Data: 2010-12-03 15:22:52
Autor: Hans Kloss
Jakubiak to cyniczna funkcjonariuszka, ktora
On 4 Gru, 00:14, Lorn <ateag...@poczta.fm> wrote:

Przecie on si sam opluwa i robi z siebie niez y kabaret... Nie trzeba
nikogo zatrudnia ;-p

Gdyby nie owe tysiące zatrudnione po to żeby cię o  owym rzekomym
"samoopluwaniu" na bieżąco informować  to nigdy byś się  o nim nie
dowiedział. Więc dlaczego kłamiesz platfonsie?
J-23

Data: 2010-12-04 00:31:27
Autor: Lorn
Jakubiak to cyniczna funkcjonariuszka, ktora
W dniu 2010-12-04 00:22, Hans Kloss pisze:
On 4 Gru, 00:14, Lorn<ateag...@poczta.fm>  wrote:

Przecie on si sam opluwa i robi z siebie niez y kabaret... Nie trzeba
nikogo zatrudnia ;-p

Gdyby nie owe tysiące zatrudnione po to żeby cię o  owym rzekomym
"samoopluwaniu" na bieżąco informować  to nigdy byś się  o nim nie
dowiedział. Więc dlaczego kłamiesz platfonsie?

Rotfl... Czyli w imię prezesa każde media są kłamliwe, a to co wydobywa się z jego ust jest opacznie rozumiane? No to zatrudnijcie tysiące pomagierów prezesika, by tłumaczyć co ten *niby* napoleon miał na myśli .... Wynika z tego, że powinien słuchać Kluzikowej, ale cóż... Paranoiczna osobowość podpowiada mu, że jest zdrajcą. ;-p


--
Immortal silence gathers illusions inside...

Data: 2010-12-04 01:35:20
Autor: Hans Kloss
Jakubiak to cyniczna funkcjonariuszka, ktora
On 4 Gru, 00:31, Lorn <ateag...@poczta.fm> wrote:

Rotfl... Czyli w imi prezesa ka de media s k amliwe, a to co wydobywa
si z jego ust jest opacznie rozumiane?

chodzi ci o  to słynne "Chciałbym, aby w moim pobliżu gdzieś
funkcjonowały osoby, które mogą być pasem transmisyjnym
do konkretnych środowisk politycznych lub segmentu wrażliwości
wyborczej" ?
Zatem podwójne pudło. Po pierwsze- istotnie debilizm klasy światowej,
niemniej mendia nie tyle zakłamały co raczej przemilczały owa perełkę
retoryki. Po drugie- bynajmniej nie prezes jest autorem tego
kwiatka ;)
J-23

Data: 2010-12-03 22:13:47
Autor: abc
Jakubiak to cyniczna funkcjonariuszka, ktora
razem z JKR , Migalskim i Poncyljuszem - prowadzila fikcyjna kampanie
wyborcza.

Bo tylko idiota mógł uwierzyć w przemianę Jarusia. ;-p

Demokracja polega na oszukiwaniu wyborców. Wygrywa ten kogo woli większość,
a większość to idioci, bo głosy meneli liczą się tak samo jak głosy
profesorów uniwersytetu.

--
Nie da się oddzielić polityki od religii. Nie da się w człowieku oddzielić
katolika od obywatela. Rozdział państwa od Kościoła jest sztuczny.

Data: 2010-12-03 22:17:00
Autor: Lorn
Jakubiak to cyniczna funkcjonariuszka, ktora
W dniu 2010-12-03 22:13, abc pisze:
razem z JKR , Migalskim i Poncyljuszem - prowadzila fikcyjna kampanie
wyborcza.

Bo tylko idiota mógł uwierzyć w przemianę Jarusia. ;-p

Demokracja polega na oszukiwaniu wyborców. Wygrywa ten kogo woli większość,
a większość to idioci, bo głosy meneli liczą się tak samo jak głosy
profesorów uniwersytetu.

Księży z pedofilskim wynaturzeniem również...


--
Immortal silence gathers illusions inside...

Data: 2010-12-03 22:20:27
Autor: abc
Jakubiak to cyniczna funkcjonariuszka, ktora
Demokracja polega na oszukiwaniu wyborców. Wygrywa ten kogo woli
większość, a większość to idioci, bo głosy meneli liczą się tak samo jak
głosy profesorów uniwersytetu.

Księży z pedofilskim wynaturzeniem również...

Księży bez pedofilskiego wynaturzenia również.
P.S. Jesteś homofobem?

--
Nie da się oddzielić polityki od religii. Nie da się w człowieku oddzielić
katolika od obywatela. Rozdział państwa od Kościoła jest sztuczny.

Data: 2010-12-03 22:28:53
Autor: Lorn
Jakubiak to cyniczna funkcjonariuszka, ktora
W dniu 2010-12-03 22:20, abc pisze:
Demokracja polega na oszukiwaniu wyborców. Wygrywa ten kogo woli
większość, a większość to idioci, bo głosy meneli liczą się tak samo jak
głosy profesorów uniwersytetu.

Księży z pedofilskim wynaturzeniem również...

Księży bez pedofilskiego wynaturzenia również.

Tacy też się znajdą. :>

P.S. Jesteś homofobem?

Nie jestem.


--
Immortal silence gathers illusions inside...

Data: 2010-12-04 08:16:47
Autor: Azor jest pedałem
Jakubiak to cyniczna funkcjonariuszka, ktora

Użytkownik "abc" <abc@wp.pl> napisał w wiadomości news:4cf95f1e$0$22798$65785112news.neostrada.pl...
Demokracja polega na oszukiwaniu wyborców. Wygrywa ten kogo woli
większość, a większość to idioci, bo głosy meneli liczą się tak samo jak
głosy profesorów uniwersytetu.

Księży z pedofilskim wynaturzeniem również...

Księży bez pedofilskiego wynaturzenia również.
P.S. Jesteś homofobem?


Jeśli głos księdza pedofila ma takie same znaczenie jak głos nie zboczonego księdza, to dlaczego głos menela ma mieć inne znaczenie, niż głos profesora uniwersytetu?
Jesteś obrońcom zboczeńców w sutannach?


Przemysław Warzywny

--

"Donald Tusk po trwającej przez całe pięć lat twardej walce politycznej rzucił na kolana najgroźniejszego konkurenta, Jarosława Kaczyńskiego. Odebrał mu całą władzę i pozbawia właśnie ostatnich medialnych okienek na świat."

Data: 2010-12-04 12:14:57
Autor: heÂŽsk
Jakubiak to cyniczna funkcjonariuszka, ktora
On Fri, 03 Dec 2010 22:08:57 +0100, Lorn <ateagina@poczta.fm> wrote:

W dniu 2010-12-03 21:49,  obserwator pisze:
> razem z JKR , Migalskim i Poncyljuszem - prowadzila fikcyjna kampanie
> wyborcza.

Bo tylko idiota mógł uwierzyć w przemianę Jarusia. ;-p

 oczywiscie.  wiec niech teraz ela z pawelkiem nie pitola,
 ze sa cacy, a reszta pis jest be. byla w tym stadzie wilkow
 i razem z nimi planowala rozszarpanie na strzepy hrabiego.
 ciekaw jestem czy bylaby taka "krytyczna" gdyby prezes pis
 zostal przypadkiem prezydentem. gotowalaby mu tluste rosolki,
 pod nos podsuwala kartacze i pozwala gladzic sie po glowie?






--

"Nieprawdą jest, jakoby Internet był ziemią niczyją
 i terytorium darmowego opluwania innych."
* My personal opinions are just mine.(Art. 54 Konstytucji RP)

Data: 2010-12-03 22:19:32
Autor: u2
Jakubiak to cyniczna funkcjonariuszka, ktora
W dniu 2010-12-03 21:49,  obserwator pisze:
 Bo przyszło mi nagle do głowy, że tak naprawdę
mógł być w tym pałacu zupełnie sam.


W hameryce mówią jeśli chcesz mieć przyjaciela w Białym Domu to weź ze
sobą psa :)

Data: 2010-12-04 10:39:09
Autor: cytryna
Jakubiak to cyniczna funkcjonariuszka, ktora
W dniu 2010-12-03 21:49,  obserwator pisze:
>  Bo przysz&sup3;o mi nagle do g&sup3;owy, &iquest;e tak naprawd&ecirc;
> móg&sup3; by&aelig; w tym pa&sup3;acu zupe&sup3;nie sam.


W hameryce mówi&plusmn; je&para;li chcesz mie&aelig; przyjaciela w Bia&sup3;ym Domu to we&frac14; ze
sob&plusmn; psa :)

***********************
W Wasiawie gulgoczą, chcesz mieć przyjaciela w PO to weź ze sobą worek i łom.

--


Jakubiak to cyniczna funkcjonariuszka, ktora

Nowy film z video.banzaj.pl więcej »
Redmi 9A - recenzja budżetowego smartfona