Grupy dyskusyjne   »   pl.soc.polityka   »   Jarek - podróka już całkowicie oderwany od rzeczywistości.

Jarek - podróka już całkowicie oderwany od rzeczywistości.

Data: 2010-06-10 14:48:23
Autor: precz z gnomem
Jarek - podróka już całkowicie oderwany od rzeczywistości.
O tym, że nigdy nie miał planów prezydenckich, a wygrana Bronisława Komorowskiego będzie tylko poszerzeniem władztwa Donalda Tuska. O różnicach poglądów i wizji prezydentury z kandydatem PO, do której należy m.in. walka z korupcją i o tym, że chciałby kontynuować politykę Lecha Kaczyńskiego, mówi w pierwszej części wywiadu dla portalu Onet.pl Jarosław Kaczyński, kandydat PiS na prezydenta, były premier, prezes PiS. Z Jarosławem Kaczyńskim rozmawia Jacek Nizinkiewicz.

Jacek Nizinkiewicz: Panie prezesie, jak się czuje pana mama?

Jarosław Kaczyński: Mama przechodzi rehabilitację. Bardzo powoli wraca do zdrowia. Oczywiście, gdyby nie tragiczna wiadomość o moim bracie, wychodzenie z choroby byłoby prostsze.


- Mama wsparła pana w wyborze dotyczącym startu w wyborach?

- Moja mama, moja rodzina, ja sam jesteśmy w wyjątkowo trudnym momencie, a sytuacja wymagała szybkich decyzji. Musiałem je podjąć, to była moja odpowiedzialność. Powiem szczerze, wolałbym już na ten temat nie mówić.

- A jak pan się czuje, panie prezesie? W jakiej jest pan formie psychicznej? Czy pan na pewno jest w kondycji, która umożliwia panu kandydowanie?

- Czuję się tak, jak zapewne czuje się każdy, kto stracił najbliższych. Dlatego bardzo proszę raz jeszcze, nie kontynuujmy już tych osobistych wątków.

- Decyzja o kandydowaniu na urząd prezydenta była pańską samodzielną decyzją, czy ktoś panu doradzał, przekonywał pana do niej? Czytając pana wypowiedzi sprzed lat, nawet te sprzed lat dwudziestu i więcej, nie znalazłem wypowiedzi, w której wykazuje pan pragnienie zostania prezydentem.

- To prawda, nigdy nie miałem takich planów. To jednak jest sytuacja nadzwyczajna. Decyzję podjąłem po konsultacjach, czego nie będę ukrywał, namowach moich politycznych przyjaciół oraz osób, które dotąd nie były związane z moim ugrupowaniem. Bardzo liczę się z ich opiniami i w tym przypadku przychyliłem się do nich.

- Dlaczego przychylił się pan do decyzji o kandydowaniu w wyborach prezydenckich?

- Bo Polska, w której władza troszczy się o obywatela i o państwo jako całość - a nie jest tylko władzą dla samej siebie - jest dla mnie najważniejsza. Tak zawsze było. Tak zawsze myślałem. Dla mnie rozwój Polski, jej modernizacja, pomyślność, są priorytetem - życiowym celem, który świadomie wybrałem. Wygrana Bronisława Komorowski ma być tylko poszerzeniem władztwa Donalda Tuska. A jak wiadomo, monopol władzy nie przynosi niczego dobrego.

Echa nietypowej kampanii - czytaj relacje blogerów

- O jakim monopolu pan mówi? PiS rządziło, gdy prezydentem był Lech Kaczyński, podobnie sprawował władzę SLD, gdy głową państwa był Aleksander Kwaśniewski.

- Mówię o monopolu jednej formacji politycznej, która jest poza jakąkolwiek kontrolą. Mam tu na myśli nie tylko instytucje państwa, ale także media. To jeden z członków komitetu honorowego Bronisława Komorowskiego mówił o przyjaciołach w jednej i drugiej telewizji oraz nawoływał do zdobycia "przyjaciół" jeszcze w trzeciej. PO nie pozostała głucha na te apele. Dziś widać, że bardzo chce telewizji publicznej po swojej stronie. To, co grozi nam dzisiaj, to sytuacja, w której możemy mieć całkowite wyłączenie mechanizmów kontroli nad władzą. A to nie jest sytuacja dobra.

- Dlaczego prezydentura Komorowskiego i rządy Tuska niosą z sobą takie zagrożenia, a pańskie rządy i prezydentura Lecha Kaczyńskiego były od tego wolne?

- Dziś widać, że PO ulega pokusie władzy absolutnej, wyjętej spod kontroli, mogącej właściwie wszystko.

- A co mogą przynieść, według pana, monopolistyczne rządy, jak pan sugeruje, PO z Bronisławem Komorowskim jako prezydentem?

- Byłoby lepiej, żeby takich rządów nie było.

- Ale dlaczego, bo wcześniejsza argumentacja jest mało przekonująca.

- Dlatego, że władza niekontrolowana jest zawsze władzą złą. Władza totalna nie rozwija, nie polepsza, nic nie robi, bo po prostu nie musi. Jedynym jej zadaniem jest utrzymanie status quo. A to nie jest dobre. Polsce potrzebna jest modernizacja, a nie gra na przeczekanie. Kropka.

- Interesujące byłoby rozwinięcie po kropce, ale zapytam inaczej. W czym pan, jako prezydent, byłby lepszy i dlaczego Polska miałaby potrzebować akurat pana jako prezydenta?

- Dlatego, że ja jestem człowiekiem, który nie chce być od żyrandoli i ładnych wnętrz. Bronisław Komorowski, godząc się na start w tych wyborach, zaakceptował wizję prezydentury jaką ma Donald Tusk. To było widać, gdy Bronisław Komorowski asystował premierowi Tuskowi w wizytach na wałach przeciwpowodziowych. Tusk grał pierwsze skrzypce, pan Komorowski był jego cieniem. Ja uważam, że urząd prezydenta jest urzędem niezwykle ważnym. W dodatku o najsilniejszym mandacie społecznym.

- Słowa o żyrandolu są słowami Donalda Tuska, a nie Bronisława Komorowskiego, pod którymi Komorowski się nie podpisał.

- Ale można przyjąć, że akceptuje tę postawę i to nie jest dobre z punktu pełnienia funkcji prezydenta, to po pierwsze. Kolejną rzeczą jest element kontroli, o którym mówiłem. Pan Komorowski był zawsze przedstawicielem bardzo skrajnego skrzydła PO. To on był przeciwko koalicji PO z PiS, ale też, jako jedyny z PO, był przeciwko rozwiązaniu WSI. Nigdy też nie zwalczał tego bardzo złego politycznego języka, tej "palikotyzacji" polskiego języka, a wręcz bronił swojego przyjaciela, politycznego druha pochodzącego z Biłgoraja. Stwierdził nawet, że wycofa się z wyborów, gdy jego przyjaciela spotka ze strony Platformy jakaś kara. Komorowski jako marszałek Sejmu powinien ten język powściągać, a broniąc swojego przyjaciela, de facto ten język wspierał. Jest też kwestia respektowania dobrych obyczajów, jakie dotąd obowiązywały w Sejmie. Zanim pan Komorowski został marszałkiem Sejmu, regułą było, że marszałek, mimo swojego partyjnego pochodzenia, starał się, by wszystkie polityczne barwy były sprawiedliwie reprezentowane. Marszałek Komorowski tę zasadę zakwestionował, powodując, że Sejm stał się faktycznie maszynką do głosowania działającą na zamówienie rządu. To źle zapowiada jego ewentualną prezydenturę.

- Ale przypomina pan sobie Ludwika Dorna, marszałka PiS, któremu również wiele można było zarzucić?

- Marszałek Komorowski, kierując obradami Sejmu, pokazał, że nie jest człowiekiem kompromisu. A Polsce dla rozwiązania najważniejszych spraw kompromis jest potrzebny. Poza tym jest między nami wiele różnic programowych. Ja jestem zwolennikiem publicznej służby zdrowia jako obowiązującego modelu opieki zdrowotnej, tak aby wszyscy, bez względu na zasobność portfela czy status społeczny, mieli takie same szanse na ratowanie zdrowia czy życia. Marszałek jest za prywatyzacją szpitali, która równy dostęp do opieki zdrowotnej z pewnością ograniczy. Ja jestem zwolennikiem zrównoważonego rozwoju kraju, tak aby osoby mieszkające w miastach średniej wielkości i na wsi miały równe szanse z mieszkańcami metropolii. Pan Komorowski reprezentuje koncepcję zwaną modelem lokomotyw, w której chodzi o koncentrowanie się na metropoliach kosztem reszty kraju. To jest zły model i to jest wielka różnica między nami. Pan Komorowski jest zdecydowanym zwolennikiem prywatyzacji prawie wszystkiego, ja uważam, że są tzw. srebra rodowe, które z uwagi na interes państwa, powinny zostać pod jego kontrolą.

- Nie słyszałem o takich planach kandydata PO.

- Różnią nas też takie rzeczy jak chociażby sytuacja, gdy Bronisław Komorowski był całkowicie bierny wobec takich wydarzeń jak próby stosowania cenzury wobec prac magisterskich, które mogą się podobać lub nie.

- Uściślijmy, mówi pan o książce Pawła Zyzaka, autora książki "Lech Wałęsa. Idea i historia", w której pisze o przywódcy Solidarności, że był współpracownikiem SB, "obszczymurkiem" i był "miałki intelektualnie", za co sąd przyznał 20 tysięcy złotych odszkodowania Annie Domińskiej, córce Lecha Wałęsy, w związku z naruszeniem dóbr osobistych córki byłego prezydenta.

- W całej tej sytuacji najbardziej dziwiło mnie to, że za recenzowanie pracy magisterskiej niespodziewanie zabrali się politycy.

- Ale w jaki sposób Bronisław Komorowski zajmował się cenzurowaniem pracy magisterskiej?

- On nigdy nie odciął się od takich działań. Nie protestował, gdy pani minister Kudrycka powiedziała, że musi być przeprowadzona kontrola na jednym z wydziałów Uniwersytetu Jagiellońskiego - taka kontrola byłaby rzeczą niezwykłą, prawda?

- Wycofano się z tej kontroli.

- Ale to był pomysł kompromitujący jego autorów. Tego typu przykłady można by mnożyć. Bronisław Komorowski jest zwolennikiem bardzo nieasertywnej polityki zagranicznej, która jest prowadzona przez rząd Donalda Tuska. Ostatnim przykładem tego jest to, że strona polska nie wystąpiła do władz rosyjskich o przejęcie śledztwa w sprawie katastrofy smoleńskiej. Teraz śledztwo prowadzą Rosjanie, ale mogli je prowadzić również Polacy. Tak mogłoby być, gdyby Polska zwróciła się do Rosji, a władze rosyjskie wyraziłyby zgodę. A powinny wyrazić zgodę w sytuacji, gdy ginie prezydent innego państwa i wielu bardzo ważnych ludzi.

Czy politycy liczą się z głosem zwykłych obywateli?

- Ale zdaje pan sobie sprawę, że w świetle przepisów konwencji chicagowskiej, to śledztwo nie mogłoby zostać nam przekazane.

- Panie redaktorze, ja świetnie wiem, że w ramach tej konwencji - już abstrahuję czy ona powinna być tutaj użyta, bo jest jeszcze porozumienie rosyjsko-polskie z 1993 r., do którego w ogóle się nie odwołano - Donald Tusk miał pełne prawo zwrócić się do Rosjan o przekazanie postępowania wyjaśniającego. Rosjanie nie musieli się na to zgodzić, bo nie mają takiego obowiązku, ale mogli wyrazić zgodę i byłby to gest dobrej woli, zrozumiały w obliczu tej wielkiej tragedii.

- Zaraz wrócimy do katastrofy smoleńskiej. Ale proszę powiedzieć jeszcze o różnicach między panem a Bronisławem Komorowskim.

- Gdy byłem premierem, duży nacisk kładłem - i były tego efekty - na polepszenie sytuacji rolników i polskiej wsi. Teraz na wsi sytuacja jest gorsza. Mam wrażenie, że w sprawach wsi mamy daleko odmienne poglądy, choćby KRUS, system może niedoskonały, ale jednak bardzo korzystny dla tej biedniejszej części społeczeństwa.

- Wiemy, że marszałek Komorowski nie jest za likwidacją KRUS, tylko za jego gruntowną reformą.

- No może teraz nie jest, ale trzeba sprawdzić jak to było przedtem. Ja zawsze byłem przeciwnikiem likwidacji KRUS. Dzieli nas też cała sfera polityki socjalnej, bo ja jestem za prowadzeniem jej w sposób bardzo intensywny, prorozwojowy. Jestem przeciw wykluczaniu tych, którzy nie potrafią sobie dać rady w nowoczesnym systemie gospodarczym. Niektórzy sądzą, że wobec tego niedostosowani powinni odpaść z ekonomicznej gry. Dla mnie to droga do wykluczenia słabszych grup, które trzeba po prostu wzmacniać, edukować, pomóc im się przystosować do konkurencyjnych warunków. Wykluczenie rodzi koszty społeczne, jakie i tak zapłacą ci najsprawniejsi ekonomicznie. Im powiem, że zawsze taniej zapobiegać niż leczyć, a z głębi własnych przekonań dodam, że zawsze byłem wierny zasadzie solidarności społecznej.

- Jakie jeszcze różnice jest pan w stanie wskazać?

- Zasadniczo różni nas też kwestia podejścia do sfery związanej z szeroko pojętym bezpieczeństwem energetycznym. Reasumując, są miedzy nami różnice w bardzo wielu kwestiach i często są to różnice fundamentalne. Wizja Komorowskiego i wizja Kaczyńskiego to dwie różne wizje. Moja zamyka się w stwierdzeniu, że Polska jest najważniejsza. Marszałek mówi, że zgoda buduje. To jest twierdzenie słuszne - ja też się mogę pod tym podpisać. Tylko, że nie na wszystko zgadzać się należy.

- A jaką pan ma wizję modernizacji kraju?

- Mam bardzo jasny plan, jak pchnąć Polskę do przodu, czyli jak załatwić te sprawy, które dziś nasz rozwój blokują takie jak np. brak autostrad, niewydolna służba zdrowia czy biurokracja, która jest wrogiem przedsiębiorczości. Dziś jest czas na realizację tych planów. Bardzo liczę, że po katastrofie smoleńskiej nastąpi zmiana języka i zostanie przywrócony dialog. Nie będzie słów o hienach cmentarnych itd., a usłyszymy język merytoryczny. Na razie nie zauważyłem, żeby marszałek Komorowski pokazał, że nie chce mieć już nic wspólnego z tamtym dyskursem politycznym, a jeśli zauważę, to będę się bardzo cieszył. To jest kwestia przyszłości i tego, czy Polska powinna pozostać krajem, który nie zawsze daje sobie radę, czy też .

- Polska nie daje sobie teraz rady?

- Powódź i katastrofa.

- Opady nie są winą rządu.

- Oczywiście, że nie są. Ale już brak infrastruktury przeciwpowodziowej jest. To wszystko nie działa "byczo", tak jak słyszę na obradach RBN.

- Na Radzie Bezpieczeństwa Narodowego słyszał pan, że rząd radzi sobie "byczo" w związku z powodzią?

- Słowo "byczo" nie padło, ale ja to tak podsumowałem.

- Państwo nie poradziło sobie z powodzią?

- Jest lepiej niż było w 1997 r., ale to żadne pocieszenie. Powódź znowu pokazała słabość państwa. Jeszcze jedna różnica między mną a Komorowskim - ja jestem za zdecydowaną walką z korupcją, a nie za tym, żeby ją łagodzić.

- Komorowski ogranicza walkę z korupcją?

- Komorowski nigdy nie pokazał, że jest za zadekowaną walką z korupcją.

- A jeśli pan zostanie prezydentem, to upubliczni pan aneks do raportu o WSI?

- Najpierw będę musiał go przeczytać.

- Nigdy nie zapoznał się pan z tym aneksem?

- Nigdy.

- A wie pan, co jest w tym aneksie?

- Nie wiem. To były ostatnie dni mojego premierostwa, a ja miałem tyle rzeczy na głowie, że naprawdę nie miałem czasu czytać aneksu. W chwili, kiedy przestałem być premierem, straciłem też takie prawo. A ja prawa przestrzegam. Skoro nie miałem prawa czytać tego dokumentu, to go nie czytałem.

- Wracając do marszałka Komorowskiego, mówi pan, że łamał on dobre obyczaje sejmowe, ale Ludwik Dorn, marszałek PiS do aniołów nie należał.

- Być może nie był aniołem, bo w polityce aniołowie bardzo rzadko się pokazują.

- Ale pamiętamy, że w panu jest czyste dobro.

- Mam nadzieję, że w polskiej polityce któregoś dnia będzie można żartować, bo tylko jedna prof. Jadwiga Staniszkis ucieszyła się, że żartuję i mam dystans do siebie. Wierzę, że ten poziom żartów będzie w przyszłości przyjmowany również przez dziennikarzy. Wtedy to był oczywisty żart. Ludwik Dorn czy Marek Jurek aniołami nie byli, ale reguł przestrzegali.

- A jak reaguje pan na ostatnie słowa prof. Władysława Bartoszewkiego, czy Andrzeja Wajdy?

- W ogóle nie reaguję, proszę zdjąć ten temat z porządku dziennego. Nie mam zamiaru o tym rozmawiać.

- Wracając do tematu prezydentury, czy pan chciałby, żeby pańska prezydentura była kontynuacją prezydentury Lecha Kaczyńskiego?

- Oczywiście. Brat zrobił bardzo dużo dobrego dla Polski, zarówno jeśli chodzi o umacnianie pewności siebie Polaków, jak i o odbudowę ich świadomości historycznej. Ja przypomnę, że za prezydentury Aleksandra Kwaśniewskiego Order Orła Białego dostawali ludzie, którzy nie zawsze służyli Polsce.

- Prezydent Kwaśniewski odznaczył chociażby Barbarę Skargę, Jacka Kuronia, Jana Karskiego, Leszka Balcerowicza, Zbigniewa Brzezińskiego, pośmiertnie Władysława Andersa i wielu innych zasłużonych dla naszego kraju.

- Zgoda, chylę czoła, ale wielu innych też dostawało. Mój brat słuchał ludzi, bardzo ożywił urząd prezydenta pod względem intelektualnym, spotykając się regularnie z intelektualistami. Doradzał mu m.in. prof. Michał Kleiber, który nie jest związany z naszym środowiskiem. Również bardzo zaangażował się w sprawy społeczne, chciał sprawiedliwości socjalnej dla różnych grup obywateli. Lech Kaczyński prowadził skuteczną, spójną politykę zagraniczną, w ramach której do dziś możemy załatwiać swoje interesy. Wbrew temu, co mówili krytycy, potrafił również dobrze obronić polskie sprawy w Unii Europejskiej.

- Ale pamiętamy wynegocjowanie Traktatu Lizbońskiego, a później niepodpisywanie go przez długi czas, pamiętamy rezygnację na spotkaniu Trójkąta Weimarskiego.

- Jeżeli ktoś chce prowadzić politykę zagraniczną na zasadzie, że jak go w "Le Monde", czy "Frankfurter Allgemeine Zeitung" pochwalą, to jest dobrze, a jak go zganią, to jest źle, to lepiej, żeby się czymś innym zajął.

- Ale nie uważa pan, że Lech Kaczyński zaniedbał spotkanie na szczycie w Weimarze?

- To był jeden incydent, a później te spotkania się odbywały. Trzeba to widzieć we właściwych proporcjach. Znaczenie innych przedsięwzięć było nieporównywalnie większe. W Brukseli potrafił wywalczyć uzgodnione wcześniej stanowisko. Wielu mu tego gratulowało i mam nadzieję, że iskrówki z tego czasu, czyli depesze dyplomatyczne, zostaną ujawnione i wtedy wiedza o tym, czego Lech Kaczyński dokonał i jak bardzo ludzie, nawet krytyczni wobec niego, go szanowali, stanie się powszechna. On naprawdę dobrze rozgrywał nasze sprawy na forum UE, doskonale rozumiał reguły gry. Miał wyjątkową cechę: potrafił tworzyć koalicję i być zarazem niezależny. Chciałbym kontynuować jego politykę.



Gabinet Tuska będzie rządził tylko przez kilkanaście miesięcy mojej prezydentury. Zwołanie RBN było niepotrzebne. Próby sugerowania, że prezydent jest odpowiedzialny za katastrofę, są rodzajem najskrajniejszej podłości. Marszałek Sejmu powinien wytłumaczyć się publicznie z przyjaźni z Palikotem i Drzewieckim. Nie podważam kwalifikacji Marka Belki, ale Komorowski powinien wstrzymać się z wysuwaniem jego kandydatury na szefa NBP, powiedział w drugiej części rozmowy dla portalu Onet.pl Jarosław Kaczyński, kandydat PiS na prezydenta, były premier, prezes PiS.

Z Jarosławem Kaczyńskim rozmawia Jacek Nizinkiewicz

Jacek Nizinkiewicz: Panie premierze, kto jest współodpowiedzialny za rozpoczęcie wojny polsko - polskiej?


Jarosław Kaczyński: Odpowiedź można znaleźć po przeczytaniu gazet, które ukazywały się przez miesiąc po 19 czerwca 2005 r. Tamtego dnia, ku mojemu ogromnemu zaskoczeniu, w przemówieniu Donald Tusk bardzo gwałtownie zaatakował PiS, mówiąc w hali Torwaru: "Nie chcę i nie dopuszczę do tego, żeby Polską rządzili ludzie, którzy mówią, że nic nie może się udać, którzy uważają, że Polacy to naród aferzystów i złodziei".

- Dokładnie pamiętam prasę z tamtego okresu i wiem, że jedna i druga strona, czyli PO i PiS nie szczędziły sobie ciosów. Pamiętam też pańskie słowa o wszechobecnym układzie, KPP, Ubekistanie, dekomunizacji, czy pamiętne: "My jesteśmy tu, gdzie wtedy. Oni tam, gdzie stało ZOMO", "Stanęła tutaj do walki w zwartym ordynku łże-elita III Rzeczypospolitej", słowa o Stefanie Niesiołowskim, który, wg. pana, "sypał na pierwszym przesłuchaniu". Pamiętamy atmosferę podziału społeczeństwa, słowa ludzi z pańskiego otoczenia o wykształciuchach, burej suce czy oskarżanie doktora G.

- Nie chcę panu cytować skrajnie obraźliwych wyrażeń, których używano względem nas, ale jedno jeszcze panu przypomnę: "Zachowujecie się, jak złodzieje walizek okradający pasażerów na tonącym statku". Chyba gorzej obrazić ludzi nie można, a to znowu sam Donald Tusk. Zostawmy już te porównania, te słowa padały, ale głęboko liczę na to, że więcej już nie padną. Na przełomie stycznia i lutego 2009 r. powiedziałem "przepraszam" na kongresie programowym PiS. Z drugiej strony nigdy nie usłyszałem przeprosin. Ale to nie jest najważniejsze, dziś wierzę, że to przeszłość, że to się skończyło.

- Nie chcę pana posądzać o plagiat, ale chyba Bronisław Komorowski pierwszy wystąpił z hasłem końca wojny polsko - polskiej.

- Jeżeli tak powiedział, to mam nadzieję, że nie będzie mnie więcej porównywał ze swoim przyjacielem z Biłgoraja. Chciałbym, żebyśmy mogli usiąść do rozmów nie na zasadzie, że jedna strona ma 100 proc. racji, a druga strona w ogóle. To jest nie do przyjęcia. Tak kompromisu się nie osiągnie. Porozmawiajmy merytorycznie, spierajmy się na argumenty, jest przecież kilka zasadniczych dla naszego kraju kwestii, co do których musimy się porozumieć.

- Panie prezesie, czy pan sobie wyobraża swoją współpracę, jako ewentualny prezydent, z rządem Donalda Tuska?

- Oczywiście, bo jeśli wyborcy tak zechcą, to zgodnie z kalendarzem wyborczym ten rząd będzie rządził przez kilkanaście miesięcy podczas mojej prezydentury.

- Czy pańska współpraca z rządem polegałaby na równie częstym stosowaniu weta, jak to było w przypadku Lecha Kaczyńskiego?

- Lech Kaczyński zawetował skutecznie 10 ustaw, a podpisał ok. 900, dlatego nie pokuszę się nazwać jego wet "częstymi". Ja na pewno nie zgodzę się na prywatyzację służby zdrowia i już dziś jasno to deklaruję.

- Ale Bronisław Komorowski nie chce prywatyzacji służby zdrowia.

- Naprawdę? Czyli myślimy podobnie i bardzo dobrze, bo jeżeli on przegra wybory, to na pewno jego pozycja w partii ogromnie wzrośnie i będzie miał większy wpływ na postawę PO i będziemy nam łatwiej znaleźć wspólny język. (uśmiech)

- A co, gdy pan przegra te wybory?

- Kandyduję, by wygrać, ale oczywiście zadecydują o tym wyborcy.

- Jak pan myśli, dlaczego sondaże tak gwałtownie podskoczyły panu i PiS po katastrofie smoleńskiej?

- Cieszę się, że poparcie dla mnie rośnie, ale uważam, że to efekt kampanii wyborczej.

- Panie prezesie, są ogromne różnice między sondażami sprzed katastrofy smoleńskiej a obecnymi.

- W moim przypadku ma pan rację, bo ja wcześniej w sondażach prezydenckich, kiedy startował mój brat miałem 3 proc., a teraz mam ponad 30.

- Chodzi o poparcie przed katastrofą smoleńską dla PiS, zaufanie do pana oraz nie najlepsze sondaże, które miał sam Lech Kaczyński.

- Miał bardzo różne sondaże i różnie je komentowano. Nie był na pierwszym miejscu, ale bywały też sondaże, w których miał ponad 30 proc. poparcia.

- Skąd obecna poprawa wyników?

- Nastąpiła pewna społeczna zmiana, niewątpliwie związana z tragedią. Ludzie zaczęli głośno mówić o przywiązaniu do państwa, szacunku dla jego instytucji. A politycy zyskali ludzką twarz, okazało się, że, tak jak wszyscy, przeżywają emocje. Taka sytuacja daje nam plusy w sondażach, bo ludzie nagle zobaczyli nas takimi, jakimi jesteśmy w rzeczywistości. Pękło krzywe zwierciadło, w którym nas często pokazywano. Niestety, z mojego osobistego punktu widzenia, to zmiana bardzo gorzka, niezmiernie gorzka.

- Pan mówi o sobie, że się zmienił. Na pewno doświadczyło pana w znaczący sposób to tragiczne wydarzenie, ale na ile pan się zmienił jako polityk?

- Takie przeżycia zawsze zmieniają. Jako człowiek, który doznał wielkiego cierpienia, zmieniłem się na pewno. Nie zmieniłem jednak radykalnie swoich poglądów politycznych. Bardzo bym chciał, żeby debata polityczna w Polsce budowała, rozwijała i umacniała nasz kraj.

- A co z IV RP? Raz pan mówi "nie wracajmy do IV RP", innym razem czytamy, że nie wyrzuca pan do kosza tego projektu.

- Określenie IV RP, autorstwa Rafała Matyi, które później powtórzył Paweł Śpiewak, samo w sobie jest neutralne. Niestety, nasi krytycy obciążyli je takiego rodzaju skojarzeniami, że dzisiaj nie ma już sensu - dlatego do niego nie wracam. Nadal jednak uważam, że państwo polskie powinno być w głębokim stopniu naprawione - w tym sensie w moich poglądach nic się nie zmieniło.

- Na pojęcie IV RP, którą reprezentować miały rządy PiS, ma się składać tropienie układu, akcje CBA jak ta z Barbarą Blidą, agenci w kominiarkach którzy o 6.00 rano .

- Niech pan zaczeka na decyzje wymiaru sprawiedliwości.

- A afera gruntowa?

- Zostali skazani.

- Andrzej Lepper nie został, a tym którzy zostali, uchylono wyroki i sprawa wraca do sądu I instancji.

- To zaczekajmy na jego wyrok.

- Panie prezesie, mamy kampanię wyborczą, ale pan dopiero niedawno się w niej uaktywnił. Rozumiem tragedię, pański smutek i problemy zdrowotne mamy.

- Długo jeszcze będę smutny.

- . ale bierze pan udział w wyborach prezydenckich, a w kampanii wyborczej uaktywnił się pan dopiero niedawno. Nie odpowiada pan na pytania na konferencjach prasowych, ignoruje dziennikarzy, nie bierze pan udziału w debatach, a wywiadów udziela pan mediom, które światopoglądowo nie są odległe od PiS.

- Nie zauważyłem, żeby np. "Fakt" wspierał PiS.

- A co z konferencjami, dziennikarzami?

- Jak pan zauważył, coraz częściej jestem w mediach, także na konferencjach prasowych.

- Czy chce pan wziąć udział w debacie z Bronisławem Komorowskim w pierwszej turze wyborów? Czy chce pan debatować ze wszystkim kandydatami?

- Padła propozycja debaty czerech kandydatów. Waldemar Pawlak i Grzegorz Napieralski propozycję przyjęli. Przyjąłem też ja. Mam nadzieję, że Bronisław Komorowski nie uchyli się od debaty z nami.

- Licznik bije, zostały niecałe dwa tygodnie do wyborów, czy jest pan w stanie stanąć do debaty choćby już?

- Może nie w tej chwili (śmiech), bo jest już późna noc, kiedy rozmawiamy, ale w wyznaczonym terminie jak najbardziej przed drugą turą.

- Ale proszę powiedzieć, dlaczego pana kampania jest koncesjonowana?

- Nie rozumiem.

- Wszyscy kandydaci wypowiadają się dla wszystkich mediów, organizują konferencje, odpowiadają na każde pytanie dziennikarzy, niektórzy nawet już debatowali ze sobą.

- Przecież rozmawiam z panem. Nie unikam odpowiedzi.

- Nie udziela pan wywiadów na żywo i odmawia pan rozmów innym mediom. Również na konferencji prasowej odpowiedział pan na raptem trzy pytania.

- To było tuż przed posiedzeniem Rady Bezpieczeństwa Narodowego. Nie chciałem się spóźnić.

- W pierwszej turze może pan stanąć do debaty "jeden na jednego" z Bronisławem Komorowskim?

- Taka debata byłaby najlepsza, ale w pierwszej turze byłaby trudna do zaakceptowania ze względu na reguły demokracji. Nawet ta w czterech jest wątpliwa, ale jest ku temu przesłanka - czterech kandydatów parlamentarnych.

- Polacy nie wierzą w pańską dobrą współpracę z rządem Donalda Tuska. Jarosław Gowin uważa, że gdy pan zostanie prezydentem, to dojdzie do wojny na górze, a Włodzimierz Cimoszewicz twierdzi, że jest pan gotów podpalić Polskę.

- Wypowiedzi pana Cimoszewicza nie będę komentował, a Jarosław Gowin jest lojalny wobec własnej partii. Gdy zostanę prezydentem, zrobię wszystko, żeby doprowadzić do porozumienia w najważniejszych dla Polski sprawach. Na pierwszym miejscu stawiam reformę służby zdrowia. Ale zastrzegam, że nie zgodzę się na prywatyzację szpitali, bo to ograniczyłoby dostępność do opieki zdrowotnej.

- Został opublikowany stenogram rozmów w kokpicie samolotu Tu 154 M na około 40 minut przed tragedią. Czy według pana, z tych stenogramów wynika, co doprowadziło do tragedii?

- Dobrze, że te stenogramy zostały opublikowane. Zwoływanie RBN było niepotrzebne, a publikacja stenogramu była potrzebna.

- Czy pańska nieobecność na RBN nie było grą polityczną? Wiadomo, że w posiedzeniach rady mogą brać udział tylko jej członkowie.

- Proszę dokładnie przeczytać regulamin RBN, to zobaczy pan, że prezydent może zapraszać do udziału w pracach rady również inne osoby, których udział jest wskazany ze względu na przedmiot rozpatrywanych spraw. Również pana można by zaprosić na obrady RBN, czy innego obywatela, jeśli to byłoby uzasadnione. Innymi słowy, pan pełnomocnik mógłby być obecny na Radzie i nie była to gra polityczna. Decyzję Donalda Tuska o ujawnieniu całości stenogramu uważam za słuszną.

- Czy według pana, ze stenogramów wynika dlaczego doszło do tragedii? Jaki scenariusz się panu wyłania?

- Same stenogramy do końca niczego nam nie wyjaśnią. Potrzebne są też parametry lotu. Nie wierzę, że załoga postradała zmysły. Według ekspertów, i polskich i rosyjskich, załoga mogła mieć błędne dane co do odległości od lotniska, więc mogli być błędnie poinformowani.

- Przez kogo załoga został błędnie poinformowana?

- To pytanie do prowadzących śledztwo. Dziś nie można wykluczyć, że błąd leżał po stronie kontrolerów lotniska.

- Czyli po stronie rosyjskiej.

- Powtarzam, nie można wykluczyć, że wieża błędnie ich poinformowała. Nie chcę dalej spekulować, to nie służy wyjaśnieniu przyczyn tej tragedii. Ciągle zadaję sobie pytanie, dlaczego lądowali, jeśli nie było ku temu warunków?

- Pan rozmawiał z bratem kilkanaście minut przed katastrofą. Czy brat informował pana, że są złe warunki atmosferyczne?

- O niczym mnie nie informował, poza stanem zdrowia naszej mamy. Powiedział mi, że z rozmowy z lekarzem wynika, że stan mamy jest stabilny. Brat powiedział mi jeszcze, żebym się przespał.

- O niczym więcej panowie nie rozmawiali?

- O niczym. Gdyby wiedział, że coś jest nie tak z pogodą, na pewno by mi o tym wspomniał.

- Czy dopuszcza pan do siebie myśl, że piloci mogli być pod presją pana prezydenta lub pod pośrednią presją wywieraną przez osoby trzecie?

- Absolutnie tego nie dopuszczam.

- W stenogramie padają słowa dyrektora Kazany, który na 11 minut przed katastrofą mówi, że nie ma jeszcze decyzji prezydenta co dalej, a 8 minut później padają słowa "Wkurzy się, jeśli jeszcze...". Pamiętając sytuację z lotu do Tbilisi, czy dopuszcza pan do siebie myśl, że pan prezydent chciał, żeby pilot lądował mimo zagrożenia.

- Nie przyjmuję do wiadomości, że pilot słucha polecenia, które grozi katastrofą, a ktoś z pasażerów mu takie polecenie wydaje. Tam lecieli poważni, dorośli ludzie, którzy na pewno nie byli samobójcami.

- Pilot w Tbilisi odmówił wtedy za względów politycznych, a nie z powodu kwestii bezpieczeństwa?

- Z tego co wiem, to w sprawie tamtego lądowania pilot konsultował się z MON. Koniec końców sam podjął decyzje, gdzie lądować.

-Z kim z MON się konsultował?

- Dokładnie nie wiem, ale przypuszczam, że decyzje w tej sprawie zapadały w cywilnej części kierownictwa MON.

- Politycy mogli wtedy wydać rozkaz pilotowi?

- Taka świadomość jest dla mnie trudna do zaakceptowania.

- Kogo podejrzewa pan o wydanie tych rozkazów?

- To już naprawdę nie ma żadnego znaczenia. Niestety, mam wrażenie, że te loty łączą ze sobą ludzie, którzy do końca nie mają dobrej woli. Kolejny raz chcę podkreślić, że absolutnie nie biorę pod uwagę możliwości, w której mój brat, wiedząc, że jest niebezpiecznie, nakazywałby lądowanie lub je sugerował.

- Ale piloci wcześniej mówili, że jest zła pogoda. A słowa pana Kazany.

- Słowa pana Kazany - o ile to on je wypowiedział, bo co do tego są również wątpliwości - mogły znaczyć bardzo wiele rzeczy, jak np., że prezydent nie podjął jeszcze decyzji czy lądować w Witebsku czy w Mińsku.

- A jak się panu wydaje, dlaczego gen. Błasik znalazł się w kokpicie?

- Nie potrafię powiedzieć.

- Mógł się tam znaleźć na żądanie prezydenta?

- Próby sugerowania, że prezydent jest odpowiedzialny za katastrofę, są rodzajem najskrajniejszej podłości i chciałbym, żeby to się znalazło w tym wywiadzie.

- Czy pan wybiera się do Londynu lub gdzie indziej za granicę prosić emigrantów polskich o wsparcie w wyborach prezydenckich?

- Na razie nie ma takich planów.

- Widział pan konferencję Bronisława Komorowskiego w Londynie, na której jeden z uczestników podrzucił marszałkowi gumowego penisa. Popiera pan zachowanie tego człowieka, który oskarżył Komorowskiego i PO o to, że nie odcina się od Janusza Palikota i byłego ministra sportu Mirosława Drzewieckiego?

- Sprawy tego gadżetu nie będę komentował, ale uważam, że pan Komorowski powinien publicznie wytłumaczyć się ze swojej przyjaźni z panem Palikotem i Drzewieckim.

- Powinien wytłumaczyć się z przyjaźni?

- Według mnie tak.

- Zajmijmy się bieżącą polityką. Czy szef NBP powinien być teraz powołany i czy PiS poprze kandydaturę Marka Belki?

- Nie będę podważał kwalifikacji Marka Belki. Marszałek Komorowski pełni obowiązki prezydenta, ale nie jest prezydentem z wyboru Polaków. Na kilkanaście dni przed wyborami powinien się wstrzymać z wysuwaniem kandydata na tak ważną funkcję jak szef banku centralnego.

- Senat odrzucił sprawozdanie KRRiT. Czy według pana to słuszna decyzja? To oznacza rozwiązanie rady.

- W Polsce potrzebny jest pluralizm mediów, który jest elementarnym warunkiem demokracji. To może być wstęp do tego, o czym mówiła PO, czyli prywatyzacji mediów publicznych - co oznacza ich likwidację.

- Nikt nie chce likwidować TVP.

- TVP po prywatyzacji nie byłaby już medium publicznym.

- Czyje to plany?

- PO. Proszę dopisać po stronie różnic między mną a panem Komorowskim, że on jest za likwidacją TVP i mediów publicznych, a ja jestem przeciw.

- Chyba mylimy likwidację z odpolitycznieniem? Nie dostrzega pan upolitycznienia mediów publicznych?

- Nie, bo media, w których z jednej strony jest Tomasz Lis, a z drugiej Jan Pospieszalski, to są takie media, jakie powinny być.

- Widział pan film "Solidarni 2010", który był emitowany w TVP w godzinach najlepszej oglądalności, gdzie padają m.in. słowa, że premier Tusk ma krew na rękach po katastrofie smoleńskiej?

- Nie widziałem.

- Na nagraniu z wyrazami wsparcia dla środowiska "Gazety Polskiej" zamieszczonym na stronie niezalezna.pl powiedział pan: "Nasz naród znów pokazał swoją prawdziwą twarz. Wy jesteście jej częścią, tą najbardziej aktywną, tą, która nie schodzi z pola. Życzę wam z całego serca, żebyście z tego pola nie schodzili i jestem przekonany, że nie zejdziecie. Przyszłość należy do Was, do nas!". Nie przeszkadzały panu skrajne często poglądy tego środowiska np. w sprawie katastrofy smoleńskiej, gdzie na okładce tygodnika krzyczał napis: "To był zamach"?

- To gazeta o często skrajnych poglądach, ale takie media są potrzebne. Nie zawsze się z nimi zgadzam. My też byliśmy przez ten tytuł krytykowani.

- Czy podziela pan spiskowe teorie tam zawarte, jak okładkowy tekst jednego z wydań zatytułowany "To był zamach"?

- Nie podzielam, ale jeśli prokuratura badała taki wątek, to dlaczego "GP" ma o tym nie pisać? Czy pan jest zwolennikiem cenzury?

- Nie, jestem zwolennikiem zdrowego rozsądku.

- Ja też i uważam, że "GP" ma prawo się ukazywać, a ja mam prawo ją czytywać.

- Panie prezesie, czy pan będzie zbiegał o poparcie Radia Maryja i o. Rydzyka?

- Nie zauważyłem, żeby o. Rydzyk był przeciwko mnie. Liczę na poparcie milionów Polaków, a wśród nich są też zapewne zwolennicy Radia Maryja.

- Czy Marta Kaczyńska wesprze pana w kampanii wyborczej?

- Uważam, że atakowanie.

- To nie jest atakowanie.

- Tak, ale proszę dać mi skończyć. Uważam, że atakowanie Marty, która straciła obydwoje rodziców, jest skrajną podłością i tyle mogę powiedzieć.

- Myśli pan o Januszu Palikocie?

- Tak.

- Udziela pan wywiadu portalowi internetowemu, a wcześniej mówił pan o internautach, przy okazji głosowania przez internet, że "Można nimi najłatwiej manipulować" oraz "Nie jestem entuzjastą tego, żeby sobie młody człowiek siedział przed komputerem, oglądał filmiki, pornografię, pociągał z butelki z piwem i zagłosował, gdy mu przyjdzie na to ochota".

- Kiedyś powiedziałem, o pewnym wydarzeniu, które wyolbrzymione, zaczęło żyć własnym życiem. Przez to ustawiono mnie w kontrze do internautów. Zupełnie niesłusznie. W naszym programie informatyzacja kraju to jeden z kluczowych punktów.

- Korzysta pan z internetu?

- Korzystam z internetu, oczywiście. Dzisiaj z internetu korzystają ludzie w różnym wieku.

- Ma pan swoją skrzynkę e-mailową?

- Mam służbowego maila, na którego dostaję bardzo dużo listów.

- Powiedział pan, że nie chce się pan w kampanii wyborczej odwoływać do relacji z bratem, ale pański spot jest bardzo podobny to spotu pana prezydenta Lecha Kaczyńskiego. Również plakat wyborczy jest łudząco podobny i nie mam tu na myśli bliźniaczego podobieństwa panów.

- Ocenę spotów i plakatów pozostawiam wyborcom. Z tego, co od nich słyszę, to się podobają.

- Paweł Poncyljusz, rzecznik pańskiego sztabu wyborczego, tłumacząc, skąd się wziął dąb w pańskim spocie, powiedział, że w tym spocie są trzy rzeczy, które każdy mężczyzna powinien zrobić, czyli: "zasadzić drzewo, zbudować dom i spłodzić syna".

- Wie pan, w tej sprawie do wyborów raczej nie zdążę (śmiech).

- A kłopot ma Paweł Poncyljusz?

- O ile mi wiadomo, to wśród jego dzieci są też synowie (śmiech).

- Dziękuję za rozmowę.

 http://wybory.onet.pl/prezydenckie-2010/aktualnosci/,1,3240169,aktualnosc.htmlPrzemysław Warzywny-- "Wygrana w wyborach Jarosława Kaczyńskiego może spowodować, że Polskaspadnie do rangi Ruandy i Burundi, a rządziłby nią "człowiek, który madoświadczenie w hodowli zwierząt futerkowych.Wyrok w procesie apelacyjnym w aferze gruntowej uchylony. Argumenty MariuszaKamińskiego, b. szefa CBA, i jego zwolenników, że wszystko zgodne z prawem,upadły".

Data: 2010-06-10 14:54:01
Autor: 954
Jarek - podróka już całkowicie oderwany od rzeczywistości.
Niech sygnalem będzie to..te dwa tytuły: jeden z Malezji, drugi, Proszę Państwa, z J a m a j k i !!! Na J a m a j c e (!) pisze się o skandalu seksualnym w Polsce! (08.12.2006. publiczny lament Marszałka na seksaferę, która tak bardzo popsuła nam opinię w Malezji i na Jamajce!)

Jeżeli zamach to powiedziałbym: jaka wizyta, taki zamach, bo z 30-tu metrów nie trafić w samochód to trzeba ślepego snajpera. (24.11.2010).

No i w końcu mnie tam zawieźli i pokazali. Wtedy zrozumiałem. Dunki nie są najpiękniejszymi kobietami, a to były. kaszaloty. (27.05.2009 na spotkaniu ze studentami prywatnej Wyższej Szkoły Prawa i Administracji w Rzeszowie).


Komorowski: (o prezydenturze Lecha Kaczyńskiego - przyp. Adam Teodorczyk) (...)i wolałbym ten okres skrócić maksymalnie.
(...)
Komorowski: Pierwszy dobry termin to jeszcze jest wrzesień przyszłego roku
(...)
Grzegorz Kajdanowicz: Ale i tak nowy Prezydent, ewentualnie, obejmie urząd dopiero w grudniu, więc będziemy mieli wtedy październik, listopad i grudzień, i dwóch prezydentów.
Komorowski: Tak, ale istnienie prezydenta-elekta, który już wygrał wybory wcześniej, no, oczywiście zmienia sytuację polityczną, i według mnie, no, przyzwoitość politycza nakazywałaby, aby urzędujący Prezydent, no, o wiele bardziej ostrożniej (sic) używał swojej władzy i kompetencji. (TVN24, 23.12.2009. W ten oto sposób Komorowski planował "skrócić maksymalnie" prezydenturę Lecha Kaczyńskiego, Prezydenta RP wybranego demokratycznie przez 8,2 obywateli, ograniczając Go w ostatnich miesiącach prezydentury. Porównajmy te ówczesne plany Marszałka z obecnym "ostrożnym używaniem władzy i kompetencji" od czasu katastrofy smoleńskiej przez nikogo niewybranego p.o. prezydenta. Jakiś kontrast?).

Wielkie dzięki, drogie panie, wielkie dzięki koleżanki, za poparcie, za zachętę bym w wyborcze stawał szranki. Wielkie dzięki, ale przyznam, że gdy tyle pań dokoła, nie wybory mi się marzą, ale inne kwestie zgoła. (05.03.2010. Fragment wierszyka skierowanego do grupy parlamentarzystek PO wygłoszonego po przekazaniu listu z poparciem 36 parlamentarzystek dla Hrabiego w czasie tzw. prawyborów w PO ).

Tu wybacz Panie, odstrzelmy jakąś zgrabniutką łanię! (13.02.2010. Fragment wierszyka ułożonego dla myśliwych z bialskiego koła łowieckiego "Ponowa").

In vitro powinno być finansowane, ale państwo ma prawo traktować wydatki z budżetu jako swoistą inwestycję, nie w stosunku do wszystkich, tylko w stosunku do tych, gdzie jest szansa, że się urodzą dzieci zdrowe i będą dobrze wychowane, wychowane na dobrych obywateli w przyszłości (21.03.2010, podczas tzw. debaty z Sikorskim na koniec tzw. prawyborów w PO).

....gdyby chciał je zająć, to skierowałby nowelizację do Trybunału Konstytucyjnego, a tego nie zrobił. (29.04.2010. Wytłumaczenie, czemu śp. Lech Kaczyński nie skierował do TK ustawy o IPN, którą dostał z Sejmu niespełna dzień przed swoją śmiercią).

Nie dostrzegłem żadnych jakichś przejawów braku szacunku ze strony instytucji rosyjskich. Ja bym sugerował zachowanie umiaru w tego rodzaju tworzeniu atmosfery, że gdzieś znaleziono jakiś kawałek, fragment odzieży. To nie jest wielki problem. (05.05.2010. Wypowiedź nt. niezabezpieczonego miejsca katastrofy smoleńskiej, w którym znaleziono m.in. ludzkie szczątki).

Zawsze mamy gdzieś w zanadrzu polską pamięć, że 400 lat temu w trochę innym charakterze, żołnierze polscy maszerowali po Placu Czerwonym. (09.05.2010. Wyemitowana przez Fakty TVN wypowiedź Bronisława Komorowskiego w Moskwie).

Tomasz Lis: Dlaczego oni mieliby głosować na Pana, a nie na Jarosława Kaczyńskiego?

Komorowski: No, wie Pan, trudno mi samego siebie zachwalać, ale...ja nie muszę nic zmieniać w moich poglądach, zachowaniach... (10.05.2010, TVP2, "Tomasz Lis na żywo").

Nie znajdzie Pan ani jednego słowa, przesadnie ostrego, pod adresem Prezydenta Kaczyńskiego które by padło z moich ust. (10.05.2010, TVP2, "Tomasz Lis na żywo").

Dzisiaj pan generał Jaruzelski, jeden z najwyższych dowódców, z zupełnie innego obozu, z innej bajki niż moja, no, powiedział coś, coś wręcz przeciwnego, że mam charyzmę, że świetnie to robię. Jako żywo, jako żywo, panie redaktorze, jako żywo, jako żywo, bardziej tu ufam generałowi niż pani profesor, która nawet nigdy harcerką nie była, jak się okazała. Więc jesli chodzi o cechy przywódcze, to bym się zdałbym tutaj na opinię generała. (10.05.2010, TVP2, "Tomasz Lis na żywo").

Prezentacja strony internetowej Bronisława Komorowskiego... niedziałającej (12.05.2010).

Ogłoszenie reaktywacji RBN, z wydrukiem z Wikipedii w ręku (13.05.2010).

Przyznanie się Hrabiego do napisania pracy magisterskiej w 11 dni, jak sam tłumaczył, z konieczności (13.05.2010, na spotkaniu ze studentami Uniwersytetu Śląskiego).

To jest zawsze problem tego, co by się chciało, a co można. Ja staram się być realistą. Od czegoś trzeba zacząć. To tak, jak zawsze pytają obcokrajowcy: dlaczego całujemy kobiety w rękę? Ja odpowiadam: Od czegoś trzeba zacząć. (13.05.2010, na spotkaniu ze studentami Uniwersytetu Śląskiego).

Trudno dźwigając dwa ciężkie worki obowiązków na plecach, tańczyć oberka wyborczego. Staram się wyciągnąć pewne profity z działalności jako marszałek i p.o. prezydenta. (13.05.2010, na spotkaniu ze studentami UŚ).

Jaki jest koń, każdy widzi. Kto ogląda TVP, ten widzi, że jest to koń PiS-owski. (13.05.2010, na spotkaniu ze studentami UŚ).

Mowy powinny być krótkie, a kiełbasy tylko długie. (13.05.2010, na spotkaniu ze studentami UŚ).


Widać, że nie jesteś ani z Krakowa, ani z Poznania, ani tym bardziej ze Szkocji, skoro zrobiłeś taki wielki, wspaniały dar" (16.05.2010, na prezentacji komitetu honorowego w Łazienkach).

Przecież ja częściowo jestem pyrą.(17.05.2010. Tłumaczenie swojego przytyku nt. mieszkańców Poznania).

Jeżeli będzie trzeba wprowadzić stan wyjątkowy, to na jakimś terenie, nie na terenie całego kraju i na pewno nie na długi okres. (18.05.2010, na konferencji

prasowej w Częstochowie. Marszałek Sejmu pomylił stan nadzwyczajn ze stanem wyjątkowym, dodatkowo nie wiedział, że z powodu stanu nadzwyczajnego na pewnym obszarze trzeba przełożyć wybory).


Woda ma to do siebie, że się zbiera i stanowi zagrożenie, a potem spływa do głównej rzeki i do Bałtyku, więc nie słyszałem od dłuższego czasu o zjawiskach powodziowych, które by trwały dłużej niż tydzień, czy dwa. (18.05.2010, na konferencji prasowej w Częstochowie).

W zeszłym roku powódź, w tym roku powódź, więc pewnie ludzie są już oswojeni, obyci z żywiołem. (21.05.2010, w czasie wizytacji terenów powodziowych k. Bielska-Białej).

Miałem dziś przyjemność wizytowania terenów powodziowych. (21.05.2010).

Do strefy euro powinniśmy dołączyć wówczas, gdy gospodarka europejska będzie się rozwijała szybciej od polskiej, bo wtedy członkostwo w tym klubie będzie niosło nas w górę. A dziś, gdy mamy szybsze tempo rozwoju, jest odwrotnie - to my byśmy ciągnęli gospodarkę europejską(...) Powinniśmy przystąpić do eurolandu w okresie, gdy to gospodarka europejska będzie nas ciągnęła. Ale to wcale nie oznacza, że mamy mieć recesję. (26.05.2010. Hrabia przesunął swą wypowiedzią nasze wejście do euro o ..dziesiąt lat, gratulacje!).

Przypomnę, że jest to były premier, były wicepremier, minister finansów

, a obecnie zastępca sekretarza generalnego ONZ w sprawach ważnych z punktu widzenia problemów gospodarczych Europy. (27.05.2010. Komorowski nie wiedział, że M. Belka w ONZ był sekretarzem wykonawczym Komisji Gospodarczej ONZ ds. Europy i że już w styczniu 2009 roku pracował gdzie indziej - w MFW, podobno nieaktualne informacje były również w Wikipedii )

To jest sołtys wsi Buda Ruska na Sejnenszczyźnie, Bolek Jurkun! Razem łowimy ryby, czasami sobie razem trinkujemy... (30.05.2010, Licheń, pielgrzymka sołtysów).

Na przykład w Grecji czy we Włoszech doprowadziły do stu-, stupiętnastoprocentowego deficytu. (31.05.2010. Europejski Kongres Gospodarczy, pomylenie przez Hrabiego długu publicznego z deficytem).

Ze spotu wyborczego: To pewnie z tej czereśni ojciec zerwał pierwszą garść owoców i zaniósł mamie tuż po porodzie". (Tuż po porodzie? Nie ma to jak dieta cud dla matek karmiących! Pogratulować panu Marszałkowi zdrowia!).

Ze spotu wyborczego: Kiedy ktoś zatem spyta: a konkretnie z jakiej części Polski? Odpowiadam: konkretnie z całej Polski. (Tylko czekać, jak Marszałek dostanie tytuł Wszechpolaka Roku).

02.06.2010 - Komorowski, goszcząc w London School of Economics, cudownie odkrył nową metodę wydobycia gazu łupkowego. Otóż gaz łupkowy w Polsce (z głębokości kilometra/ów) - będzie wydobywał metoda odkrywkową!


Nie powinniśmy domagać się od USA zniesienia wiz. (08.06.2010, w ankiecie TVN24.")

Bede strzelał jak do kaczek tylko powstrzymuje mnie teraz okres ochronny dla ptactwa.(Nie znalazłem daty.)




Garść cytatów na temat Marszałka:

"Stołeczna prasa oceniała, że powierzenie Komorowskiemu kierowania komisją było wątpliwe. Jeśli trzymać się wysokich standardów moralnych, nie powinien jej przewodniczyć, bo na początku lat 90. był w grupie osób, które na przetargu kupiły od gminy Jabłonna atrakcyjne działki. Nie byłoby w tym nic dziwnego, gdyby nie to, że gmina dostała je od wojewody pod budowę szpitala, a radnym na tym terenie był Piotr Fogler, znajomy Komorowskiego z Klubu Unii Demokratycznej. Wybuchł skandal, mieszkańcy obwiniali Foglera o zawarcie sprzecznej z ich interesami transakcji." (Rzeczpospolita, 27.01.2007).

"W Platformie jest ministrem-cieniem ds. polityki zagranicznej i publicznie recenzuje działalność minister Anny Fotygi. Zaliczył jednak zabawną wpadkę, którą politycy PiS natychmiast nagłośnili. Jakiś czas temu na radiowej antenie z pełną powagą powiedział, że Norwegia jest w Unii Europejskiej."(Rzeczpospolita, 27.01.2007).


"Zdaniem Ryszarda Czarneckiego Komorowski świadomie sięga po radykalizm językowy, by być wyrazistym. - Jakieś półtora roku temu, gdy spotkaliśmy się rano w radiowej Trójce, przekonywał mnie: "Wiesz, tutaj trzeba ostro walić, bo ludzie potrzebują wyrazistych postaci" - opowiada Czarnecki." (Rzeczpospolita, 27.01.2007).

"Wcześniej studentów raczył anegdotkami, które miały udowodnić, że Polsce uczestnictwo w UE wychodzi na dobre. Opowiedział np. o swoim znajomym Marku, który przy domu w stylu staropolskiego dworku wymarzył sobie mur. I poprosił o jego wybudowanie miejscową złotą rączkę - Stanisława. Ów wybudował, ale mur był krzywy, byle jaki, a w dodatku wzniesiony jedynie do połowy. Stanisław tłumaczył, że jakoś tak wyszło. Po czym poprosił o pomoc w wyjeździe do pracy w Niemczech. I pojechał. Na pół roku. Po powrocie mur dokończył. - Okazało się, że ta część była wspaniała, równiutka, jakby ktoś salceson pokroił. Pyta więc pan Marek pana Stanisława jak to się stało. A on na to: pracowałem w Niemczech i już inaczej nie potrafię. Proszę państwa, ten mur to pomnik polskiego członkostwa w UE - mówił Komorowski" (Gazeta Wyborcza Rzeszów, 2009.05.27).

"Romuald Szeremietiew dla Super Expressu: "Gdy [Komorowski] mnie odwoływał, nawet dziennikarze mówili, że kiedyś zarzuty wobec mnie okażą się nieprawdziwe i że pozostanę człowiekiem niewinnym. Komorowski odpowiedział mniej więcej tak: "Podjąłem bardzo trudną decyzję i zdaję sobie sprawę z odpowiedzialności, jaka na mnie ciąży. Jeżeliby się okazało, że Szeremietiew jest niewinny, będzie to oznaczało koniec mojej kariery politycznej, bo jako człowiek honoru nie będę mógł pełnić funkcji publicznej". (Super Express, 09.03.2010).
Ale na Komorowskiego nie zagłosuję, bo na własne oczy widziałem jego drugą twarz, którą pokazał na posiedzeniu Prezydium Sejmu i Konwentu Seniorów 10 kwietnia - w dniu tragedii smoleńskiej. Była to twarz człowieka cynicznego i bezwzględnego. Po tym, co wówczas zobaczyłem i usłyszałem, nie chcę, żeby został prezydentem.

Ale na Komorowskiego nie zagłosuję, bo na własne oczy widziałem jego drugą twarz, którą pokazał na posiedzeniu Prezydium Sejmu i Konwentu Seniorów 10 kwietnia - w dniu tragedii smoleńskiej. Była to twarz człowieka cynicznego i bezwzględnego. Po tym, co wówczas zobaczyłem i usłyszałem, nie chcę, żeby został prezydentem. (Marek Wikiński w rozmowie z Elizą Olczyk, Rzeczpospolita, 13.05.2010).

"Według Bronisława Komorowskiego nie ma ryzyka przełożenia wyborów z powodu wprowadzenia klęski żywiołowej. Komorowski poinformował, że ewentualny stan wyjątkowy, w związku z sytuacją powodziową w Polsce mógłby zostać wprowadzony jedynie na określonym terenie. Konstytucja mówi jednak jasno, nawet w takim wypadku wybory muszą zostać przełożone." (TVN24, 18.05.2010).

"Marszałek Komorowski, w moim rozumieniu, charyzmę ma. Cechują go godność i dostojeństwo, a jednocześnie jest człowiekiem otwartym, potrafi nawiązać kontakt bezpośredni, ma poczucie humoru." (Polska The Times, 18.05.2010, gen. Jaruzelski w ten sposób odkrył "charyzmę", "dostojeństwo", "otwartość" i "poczucie humoru" u Komorowskiego).

(...) diamentu, który ma w środku nie musi szlifować (...) człowiek, który jest w środku diamentowy (...) Dla mnie on będzie niekłamanym autorytetem.(...) A ja mam taką wewnętrzną pewność, że czuję się z nimbezpiecznie. (...) Jeśli istnieje zapomniane w polskiej polityce takie pojęcie solidności, rzetelności do bólu, to Komorowski jest takim człowiekiem.

"Komorowski miał też problem ze znajomością konstytucji. W prawyborczej debacie z Radosławem Sikorskim mówił, że podpisałby zmianę konstytucji ograniczającą weto prezydenta. Tymczasem głowa państwa nie ma tu nic do gadania. Prezydent nie mógłby nie podpisać ustawy, która zmieniałaby w konstytucji jego uprawnienia." (Rzeczpospolita, 02.06.2010).

"Komorowski mówił m.in. w TVN 24, że trzeba szybko powołać szefa NBP, bo ten zwołuje Radę Polityki Pieniężnej, która ustala kursy. Tymczasem Rada tylko decyduje o poziomie stóp procentowych NBP." (Rzeczpospolita, 02.06.2010).

Data: 2010-06-10 15:04:27
Autor: precz z gnomem
Jarek - podróka już całkowicie oderwany od rzeczywistości.

Użytkownik "954" <marek.zmylka@raptor.pl> napisał ...

Ale nie posunął się jeszcze do tego, żeby grozic dziennikarce, że ją "załatwi"? Nie, no to dobrze, czyli nie jest niezrównoważony psychicznie.


Przemysław Warzywny

--

"Wygrana w wyborach Jarosława Kaczyńskiego może spowodować, że Polska spadnie do rangi Ruandy i Burundi, a rządziłby nią "człowiek, który ma doświadczenie w hodowli zwierząt futerkowych.
Wyrok w procesie apelacyjnym w aferze gruntowej uchylony. Argumenty Mariusza Kamińskiego, b. szefa CBA, i jego zwolenników, że wszystko zgodne z prawem, upadły".

Jarek - podróka już całkowicie oderwany od rzeczywistości.

Nowy film z video.banzaj.pl więcej »
Redmi 9A - recenzja budżetowego smartfona