Data: 2011-08-29 19:19:03 | |
Autor: Przemysław W | |
Jest dochodzenie ws. ułaskawienia wspólnika Dubienieckiego. | |
ADAMA S. UŁASKAWIŁ PREZYDENT KACZYŃSKI
Prokuratura wszczęła dochodzenie w sprawie zaginięcia akt sprawy ułaskawienia w 2009 r. Adama S. - wspólnika Marcina Dubienieckiego, zięcia Lecha Kaczyńskiego. Zawiadomienie o przestępstwie złożył szef Kancelarii Prezydenta RP. - Prokurator przesłuchała już 10 świadków. Zaplanowano też dalsze przesłuchania - powiedziała w poniedziałek rzeczniczka Prokuratury Okręgowej w Warszawie Monika Lewandowska. Jak poinformowała Lewandowska podstawą prawną dochodzenia jest art. 276 Kodeksu karnego, który stanowi: "Kto niszczy, uszkadza, czyni bezużytecznym, ukrywa lub usuwa dokument, którym nie ma prawa wyłącznie rozporządzać, podlega grzywnie, karze ograniczenia wolności albo pozbawienia wolności do lat 2". Zaginione notatki W marcu tego roku media ujawniły, że Adam S., z którym mąż Marty Kaczyńskiej - Marcin Dubieniecki - założył spółkę, został w trybie nadzwyczajnym ułaskawiony w 2009 r. przez ówczesnego prezydenta Lecha Kaczyńskiego. Po tych publikacjach zarządzono kontrolę w Kancelarii Prezydenta. W lipcu prezydencki minister Krzysztof Hubert Łaszkiewicz poinformował o podejrzeniu przestępstwa zniszczenia lub utraty trzech notatek oraz pisemnego stanowiska pracownika mówiącego o podstawach do ułaskawienia Adama S. adresowanych do ówczesnego prezydenta. Nadzywczajnie szybki tryb ułaskawienia Kontrola nie dotyczyła samego faktu ułaskawienia, które było wyłączną prerogatywą prezydenta. - Czym innym jest przygotowanie stosownej dokumentacji, która trafia na biurko prezydenta - podkreślił Łaszkiewicz. Zwrócił uwagę na szybki tryb ułaskawienia Adama S., trwający kilka miesięcy, podczas gdy procedura ułaskawiania trwała wtedy średnio około roku. Podkreślił, że na początku czerwca 2009 r. Lech Kaczyński podjął decyzję o ułaskawieniu Adama S. mimo negatywnego stanowiska prokuratora generalnego. Kiedy zaginęły dokumenty? Według Łaszkiewicza trudno jest ocenić, na którym etapie dokumenty zaginęły i czy trafiły one do prezydenta przed podjęciem przez niego decyzji o ułaskawieniu Adama S. Dodał, że ostatnią osobą, która miała kontakt z dokumentami, był ówczesny prezydencki minister odpowiedzialny za sprawy prawne Andrzej Duda. Jak mówił, pracownik, który wytworzył te pisma, zostały one podpisane i trafiły do właściwego ministra. A czy minister je przekazał do prezydenta, to już nie wiadomo - dodał Łaszkiewicz. Sam Duda mówił, że obowiązki wypełniał rzetelnie, a sumienie ma czyste. W związku ze sprawą Adama S. stanowiska stracili dyrektor i wicedyrektor biura obywatelstwa i prawa łaski prezydenckiej kancelarii. Skazany za oszustwo i namawianie do kłamstwa Według mediów Adam S. oszukiwał urząd skarbowy i Państwowy Fundusz Rehabilitacji Osób Niepełnosprawnych. Skazano go za oszustwo i podżeganie świadka do fałszywych zeznań na rok i 10 miesięcy pozbawienia wolności w zawieszeniu, 30 tys. zł grzywny oraz obowiązek naprawienia szkody, tj. zapłaty ponad 122 tys. zł. W marcu tego roku Marcin Dubieniecki oświadczył, że wszelkie informacje o nim w tekstach o ułaskawieniu Adama S. są nieprawdziwe. Zapewnił, że nie był wspólnikiem Adama S., kiedy ten został ułaskawiony. Uznał też, że w tej sprawie trwa "polowanie" na niego. W śledztwie i przed sądem interesy Adama S. reprezentował Marek Dubieniecki, ojciec Marcina. Atak na zmarłego prezydenta? Były wiceszef Kancelarii Prezydenta Jacek Sasin mówił w lipcu, że audyt w sprawie ułaskawienia Adama S. jest atakiem "prawnym i medialnym" na Lecha Kaczyńskiego i włączeniem się Kancelarii Prezydenta w kampanię wyborczą, "wspieranie PO w walce z PiS". Według rzecznika PiS Adama Hofmana należałoby zbadać "wszystkie ułaskawienia wszystkich prezydentów", a ujawnianie wyników audytu w sprawie S. to "brudna kampania wyborcza". Zgodnie z prawem prezydent RP może ułaskawić każdego skazanego. Ta decyzja nie zależy od czyjejkolwiek opinii i nie wymaga uzasadnienia. Prezydent Lech Wałęsa ułaskawił prawie 3,5 tys. osób, Aleksander Kwaśniewski - ponad 4 tys., Lech Kaczyński - 201 osób. Z reguły Kancelaria Prezydenta nie ujawnia, kto został ułaskawiony. Niekiedy taka informacja - szczególnie, gdy budzi kontrowersje - wypływa na światło dzienne. http://www.tvn24.pl/0,1715599,0,1,jest-dochodzenie-ws-ulaskawienia-wspolnika-dubienieckiego,wiadomosc.html Przemek -- "Oświadczam, że w dniu 16.08.2011 podczas konferencji prasowej (...) rozpowszechniłem nieprawdziwe informacje..." - tak zaczynają się sprostowania opublikowane przez Adama Hofmana i Tomasza Porębę. Politycy PiS przyznają w nich, że mówili nieprawdę twierdząc, iżPlatforma Obywatelska ma bądź to 'zerowy udział' w niektórych inwestycjach bądź "nie brała w nich udziału" bądź 'ograniczała na nie fundusze". |
|
Data: 2011-08-29 19:45:26 | |
Autor: jadrys | |
Jest dochodzenie ws. uĹaskawienia wspĂłlni ka Dubienieckiego. | |
W dniu 2011-08-29 19:19, PrzemysĹaw W pisze:
ADAMA S. UĹASKAWIĹ PREZYDENT KACZYĹSKI I miaĹ do tego prawo! NaleĹźaĹoby dodaÄ Ĺźe prawo nie wymyĹlone przez samego KaczyĹskiego. -- Kapitalizm jest chorobÄ (zarazÄ ) z ktĂłrÄ naleĹźy walczyÄ.. InstalujÄ c Linuksa na swoim komputerze robisz pierwszy krok w tym kierunku.. |
|
Data: 2011-08-29 21:07:50 | |
Autor: PrzemysĹaw W | |
Jest dochodzenie ws. uĹaskawienia wspĂłlnika Dubienieckiego. | |
UĹźytkownik "jadrys" <Che@yahoo.com> napisaĹ
A doczytaĹeĹ siÄ nieboraku w jakiej sprawie jest Ĺledztwo? Kto kwestionuje prawo prezydenta do uĹaskawieĹ? Nawet takiego prezydenta jakim byĹ KaczyĹski. Przemek -- "OĹwiadczam, Ĺźe w dniu 16.08.2011 podczas konferencji prasowej (...) rozpowszechniĹem nieprawdziwe informacje..." - tak zaczynajÄ siÄ sprostowania opublikowane przez Adama Hofmana i Tomasza PorÄbÄ. Politycy PiS przyznajÄ w nich, Ĺźe mĂłwili nieprawdÄ twierdzÄ c, iĹźPlatforma Obywatelska ma bÄ dĹş to 'zerowy udziaĹ' w niektĂłrych inwestycjach bÄ dĹş "nie braĹa w nich udziaĹu" bÄ dĹş 'ograniczaĹa na nie fundusze". |
|
Data: 2011-08-30 12:52:03 | |
Autor: jadrys | |
Jest dochodzenie ws. uĹaskawienia wspĂłlni ka Dubienieckiego. | |
W dniu 2011-08-29 21:07, PrzemysĹaw W pisze:
UĹźytkownik "jadrys" <Che@yahoo.com> napisaĹ Jak to nie kwestionuje? PrzecieĹź prawie wszyscy majÄ mu za zĹe Ĺźe uĹaskawiĹ kogoĹ skoligaconego z nim. Taki prezydent jak KaczyĹski, ale jednak duĹźy postÄp in plis w stosunku do poprzednika ktĂłry deklarowaĹ _bezwarunkowe_ popieranie USA. -- Kapitalizm jest chorobÄ (zarazÄ ) z ktĂłrÄ naleĹźy walczyÄ.. InstalujÄ c Linuksa na swoim komputerze robisz pierwszy krok w tym kierunku.. |
|
Data: 2011-08-30 01:39:26 | |
Autor: jazn | |
Jest dochodzenie ws. ułaskawienia wspólnika Dubienieckiego. | |
Dnia Mon, 29 Aug 2011 19:19:03 +0200, Przemysław W napisał(a):
Prokuratura wszczęła dochodzenie w sprawie zaginięcia akt sprawy ułaskawienia w 2009 r. Adama S. Jak to możliwe, że tak skrupulatnie pomijasz ciekawe informacje z GW? Czy bycie synem posła Sycza ułatwia zdobycie pracy Szef Samorządowego Kolegium Odwoławczego chciał dać etat synowi Mirona Sycza, w którego biurze zdarzało mu się dorabiać. Gdy zaczęliśmy pytać o powód tej decyzji, Sycz junior zrezygnował z posady O tym, że syna posła Platformy Obywatelskiej wybrano na etatowego członka SKO w Olsztynie, "Gazeta" dowiedziała się w ub. tygodniu. Prezes Bogdan Muzyczuk miał nie przeprowadzić otwartego konkursu, lecz wskazać kandydaturę młodego Sycza na to stanowisko. Ustaliliśmy, że pod koniec 2009 r. syn parlamentarzysty został powołany na pozaetatowego członka SKO w Olsztynie. Natomiast 19 sierpnia tego roku została zatwierdzona jego kandydatura na nowego członka etatowego Kolegium. Różnica polega na tym, że pierwszy dostaje pieniądze tylko za zleconą sprawę, drugi zaś co miesiąc otrzymuje pensję w wysokości 3,8 tys. zł. Potwierdziło się również, że otwartego konkursu w tym przypadku nie było, choć ostatni otwarty nabór cieszył się wielkim zainteresowaniem. We wtorek spotkaliśmy się z prezesem SKO, żeby o tym porozmawiać. Przekonywał, że nie zdecydował się na otwarty konkurs, bo przekształcenie stosunku członka pozaetatowego w członka etatowego jest wygodniejsze i przynosi lepsze rezultaty. Miał wolne trzy etaty, na które wskazał kandydatury czterech najlepszych dotychczasowych członków pozaetatowych. - Na posiedzeniu zgromadzenia ogólnego, które skupia członków pozaetatowych i etatowych, Kolegium za jego [syna posła Sycza - red.] kandydaturą głosowało 20 osób spośród 27 głosujących - tłumaczy Bogdan Muzyczuk. Wspomnieliśmy prezesowi, że w środowisku prawniczym zawrzało na wieść o wyborze młodego Sycza na etatowego członka Kolegium. Irytacji nie kryli również niektórzy członkowie olsztyńskiego SKO. - Wśród pominiętych pozaetatowych członków znalazłoby się takich, którzy mają o wiele większe kwalifikacje i doświadczenie niż syn posła - mówi jeden z nich. Sycz junior ukończył prawo na UWM w 2008 roku i nie zrobił żadnej aplikacji. Bogdan Muzyczuk o jego kwalifikacjach mówi tak: - Aplikacje nie są potrzebne w pracy w Kolegium. Radcowie prawni lub adwokaci rzadko sprawdzają się w pracy urzędniczej, a taką jest wykonywanie obowiązków członka etatowego. Tytuły czy stopnie naukowe też nie potwierdzają przydatności do pracy w Kolegium - zapewnia. - Jest różnica między teorią a praktyką. Decyzje administracyjne nie mogą mieć rozmiarów epopei, bo nie zrozumie z nich nic ani strona postępowania, ani organ pierwszej instancji. Rzeczywistą przydatność sprawdza się w toku wykonywania obowiązków członka pozaetatowego. Czy jednak na decyzję o zatrudnieniu młodego absolwenta prawa nie miała wpływu praca na rzecz biura poselskiego parlamentarzysty? - W biurze poselskim posła Mirona Sycza udzielam porad prawnych ludziom ubogim. Rozmawiam raczej o sytuacji konkretnej osoby oraz instruuję, do jakiej instytucji ma się zwrócić i jaki wniosek sformułować - wyjaśnia Muzyczuk. - Takie dyżury organizowane są przez panią dyrektor biura z reguły raz w miesiącu. Sporządza ona listę osób zainteresowanych i udostępnia mi pomieszczenie. Udzielanie porad prawnych przez radcę prawnego nieodpłatnie kłóci się z zasadami etyki zawodowej radców. Stąd konieczność ustalenia wynagrodzenia. Wynosi ono ok. 490 zł i nigdy nie było wyższe. Prezes dodaje, że posła PO zna od kilku lat. Spotkał go, kiedy składał informację o działalności SKO, a Sycz był przewodniczącym sejmiku województwa warmińsko-mazurskiego. - Nasze kontakty mają charakter wyłącznie służbowy. Nigdy nie byłem u niego w domu, a on nie był nigdy w moim - zapewnia. - Być może nie jestem dostatecznie wrażliwy, ale nie dostrzegam niestosowności całej sytuacji. Nie wiem co miałbym zyskać na tej sprawie, jaką konkretnie korzyść. Nie wybieram się do polityki, nie zamierzam zmieniać stanowiska i nie oczekuję tego, że moje wynagrodzenie w biurze poselskim się zwiększy. Jest mi potrzebny człowiek do pracy, a nie synek znajomego, który będzie się pławił w lenistwie. W czwartek prezes SKO zadzwonił i powiedział nam, że syn posła złożył właśnie rezygnację i nie przyjmie funkcji etatowego członka. - Chciałbym też podkreślić, że nie rozmawiałem o tej sprawie z posłem Mironem Syczem - stwierdził. Miron Sycz ubolewa teraz nad tą decyzją: - Mój syn ma własną rodzinę i jestem dumny z niego i z wiedzy, którą już posiada. Szkoda, że złożył rezygnację, ja bym tego nie zrobił. Oczekiwania są takie, żeby syn posła był bezdomnym i bezrobotnym. Z drugiej strony, zachował się jak syn, który nie pozwala szargać imienia ojca. Źródło: Gazeta Wyborcza Olsztyn |