Data: 2009-07-16 08:10:15 | |
Autor: mkarwan | |
Jest jeszcze gorzej | |
(...)pojawiły się kolejne wątpliwości, bo się okazało, iż ważny polityk
rządzącej partii nie zainteresował się nawet, do kogo należy dom, w którym spędza wolne chwile, gdy wraca do Krakowa. Graś twierdzi, że zagranicznego biznesmena poznał w 1989 r. - Nic nie wiem, by był związany ze służbami - zaznacza. Wzruszająca prostolinijność i łatwowierność. Czy były koordynator służb specjalnych, a dziś rzecznik rządu, w podobnie swobodny sposób podchodzi do swojej służby państwowej? Czy także tu swoją aktywność opiera na domniemaniach? I jak to możliwe, że - choć są w Polsce mechanizmy sprawdzania kandydatów na wysokie stanowiska - Paweł Graś, podtrzymując dziwaczne relacje mieszkaniowe z Paulem Roglerem, mógł równocześnie obejmować kolejne funkcje państwowe? Wszak willowe perypetie Grasia powinny już dawno znać służby specjalne prześwietlające życiorysy kandydatów do rządu. Jeśli służby takiej wiedzy nie miały - powinniśmy zacząć się martwić o ich kondycję. Jeśli zaś służby ostrzegały, ale Donald Tusk zlekceważył ich ostrzeżenia, bo swojemu współpracownikowi ufa bezgranicznie - niepokoić musi nonszalancja pana premiera. źródło http://blog.rp.pl/semka/2009/07/14/w-sprawie-pawla-grasia-zbyt-wiele-sie-nie-zgadza/ |
|