Grupy dyskusyjne   »   pl.soc.polityka   »   John Sack - reporter idealista

John Sack - reporter idealista

Data: 2012-01-30 08:25:14
Autor: mkarwan
John Sack - reporter idealista
Johna Sacka poznałem w 1990 roku, kiedy przyjechał do Gliwic zbierać
materiały do książki.
To było krótkie spotkanie u przyjaciół mojej żony, Ewy i Grzegorza
Bobkowskich, którzy bardzo wtedy pomogli pisarzowi (wspomina o tym w
"Podziękowaniach").
Pragnąc się odwdzięczyć, John ofiarował im egzemplarz swojej książki "M", o
wojnie w Wietnamie, mówiąc, że jeśli zechcą ją wydać w Polsce, to on
rezygnuje z honorarium.
Ewa dała mi ją do przełożenia i tak rozpoczęła się moja praca translatora
(wcześniej tłumaczyłem jakieś teksty techniczne i czasem, na własny użytek,
drobne formy literackie).

Ta książka, o dziwnym, jednoliterowym tytule, nie ukazała się wówczas, ale
kiedy w jakiś czas później trafiłem do wydawnictwa "Rebis" i usłyszałem
sakramentalne pytanie "Co pan dotychczas przetłumaczył?", miałem się czym
pochwalić.

W 1993 roku doszła do mnie wiadomość, że "Oko za oko" ukazało się w Stanach,
a w Polsce prawa do jego wydania wykupiło jedno z dużych wydawnictw.
Zadzwoniłem do nich, dostałem do przełożenia najpierw kilka stron na próbę,
a potem całą książkę.

To była fascynująca praca i to z wielu względów.
Po pierwsze, miałem stały kontakt z autorem, więc mogłem na bieżąco
wyjaśniać wszelkie wątpliwości.
Po drugie, książka opisywała miejsca dobrze mi znane (jestem z Katowic,
mieszkam w Gliwicach) i raz po raz przekonywałem się jak bystrym
obserwatorem i sumiennym reporterem jest John Sack.
Zresztą nie tylko przy opisach miejsc, ale także faktów.

Odesłałem tłumaczenie do wydawnictwa, dostałem następne, potem jeszcze
jedno.
W którymś momencie otrzymałem sygnał, że "Oko za oko" się nie ukaże.
Pani redaktor, która opracowywała książkę zaniosła ją do jakichś historyków,
którzy powiedzieli jej, że to wszystko nieprawda, bzdura, wymysły, zła wola
autora itd.
Później miało się okazać, że nie byli w swej opinii odosobnieni.

W 1995 roku "Oko za oko" zostało wydane przez gliwickie wydawnictwo "apus",
a jesienią tego samego roku John Sack przyjechał do Polski na promocję
książki.
Przez tydzień służyłem mu jako tłumacz na spotkaniach z czytelnikami i w
trakcie udzielanych różnym mediom wywiadów (które potem nie zawsze się
ukazywały).
Akurat w tym okresie przypadało święto Jom Kipur i odwiedziliśmy też
siedzibę gminy żydowskiej w Katowicach.
To spotkanie odbyło się w dwóch odsłonach - najpierw rano, oficjalnie
(starsze panie nadąsane na Johna, mówiące, że nie wolno mu było tego
napisać, że obraża własny naród, że mu tego nie wybaczą itd., starsi
panowie, podchodzący do sprawy raczej pojednawczo, w końcu to Jom Kipur,
oraz młody prawnik, przebąkujący coś o procesie), a potem wieczorem, w
trakcie ceremonii modlitewnej (bez żadnych ekscesów).
W dwa dni później byliśmy w Niemieckim Towarzystwie Kulturalnym, gdzie Johna
witano jak bohatera.

Wielokrotnie zadawałem sobie pytanie po co John Sack napisał tę książkę.
Temat był sensacyjny, to oczywiste, ale czy autor liczył, że jego dzieło
przyniesie mu światowy rozgłos i mnóstwo gotówki?
Myślę, że nie wykluczał takiej ewentualności, ale nie ona była podstawowym
motorem jego działania.

Sądzę, że jemu chodziło o przedstawienie prawdy - całej prawdy, oglądanej z
wielu stron, oczyma wielu ludzi.
Nie zamierzał nikogo krzywdzić, ani nawet osądzać, choć wielu ludzi uznało,
że nadużył ich zaufania.
Poczynając od Loli Potok, która sądziła zdaje się, że on po prostu nada
ładną formę literacką jej opowieści.
Nie sądziła, że zacznie drążyć temat.

Pisał książkę przez kilka lat, utrzymując się w tym czasie z oszczędności i
tantiem za wcześniej wydane pozycje.
Wykorzystywał swoje znajomości i urok osobisty, aby jak najbardziej obniżyć
koszty - w trakcie licznych podróży związanych ze zbieraniem materiałów
mieszkał zazwyczaj i żywił się u znajomych swoich znajomych, żeby nie
wydawać na hotele i restauracje, co najmniej jeden przelot przez Atlantyk
odbył na koszt armii amerykańskiej, jako dawny korespondent wojenny.
W końcu i tak musiał się zadłużyć na kilkanaście tysięcy dolarów.
Nie wiem czy zdążył spłacić te pieniądze.

źródło http://andsol.blox.pl/2008/05/Mowi-Roman-Palewicz.html
Fragment książki http://www.naszawitryna.pl/ksiazki_103.html

John Sack - reporter idealista

Nowy film z video.banzaj.pl więcej »
Redmi 9A - recenzja budżetowego smartfona