Grupy dyskusyjne   »   pl.soc.polityka   »   Józef Bik - patron KOD

Józef Bik - patron KOD

Data: 2016-08-31 09:55:27
Autor: Mark Woydak
Józef Bik - patron KOD


Józef Bik - ofiara ,,antysemitów". To on prowadził śledztwo przeciw Ince.
Kilka dni po jej śmierci awansował...

Melduję, że w związku z ośmieszającym brzmieniem mego dotychczasowego
nazwiska, decyzją władz administracyjnych zmieniłem dotychczasowe jego
brzmienie na Bukar Józef [...]. Jednocześnie melduję, że w dniu 4 marca 1950
r., na podstawie zezwolenia Departamentu Kadr MBP, zawarłem związek
małżeński z [...], na co przedkładam odpis aktu ślubu".


bikTak pisał do swego przełożonego zastępca naczelnika Wydziału Śledczego
wojewódzkiego UB w Katowicach Józef Bik. Dlaczego warto przypomnieć tę
postać? Cała Polska obejrzała spektakl Teatru Telewizji ,,Inka 1946".
Jesteśmy jeszcze pod wrażeniem dwóch kreacji aktorskich: młodziutkiej
studentki z Krakowa Karoliny Kominek-Skuratowicz jako ,,Inki" oraz Michała
Kowalskiego z gdańskiego teatru ,,Wybrzeże" jako oficera bezpieki
Stawickiego. ,,Inka" Karoliny zniewala i porusza widza. Ubek Michała
Kowalskiego to odrażające studium bezwzględnego człowieka, który dla
korzyści materialnych i dla zaspokojenia sadystycznej potrzeby górowania
nad innymi ludźmi, upokarzania ich - służy ślepo nowemu okupantowi Polski.
,,Coś za coś". On wyświadcza NKWD - UB podłe usługi i godzi się na pełną
kontrolę swego życia osobistego, łącznie z zatwierdzeniem kandydatki na
żonę [!]. Oni w zamian pozwalają mu bić ,,wrogów demokracji", łamać kości,
zrywać paznokcie, upokarzać, wyszydzać, odzierać z intymności. Może być
panem ich życia i śmierci.

Bik i Wołkow

Co ma wspólnego ubek Bik z ubekiem Stawickim ze spektaklu? Na temat
Andrzeja Stawickiego gdański IPN niczego się nie dowiedział, choć
prokurator Piotr Niesyn, poszukujący sprawców zbrodni sądowej na ,,Ince",
zrobił wszystko, by ustalić, kim był ten człowiek. Niestety, w archiwach
ubeckich w całej Polsce nie ma śladu po Stawickim. Zmienił nazwisko tak jak
Bik? To prawdopodobne. Dla tych ludzi bez twarzy zmiana nazwiska nie
wymagała wielkich zabiegów. Tak jak podanie o urlop. Mógł zmienić nazwisko
i zadbać o zniszczenie śladów tej zmiany. A może był obywatelem sowieckim i
wrócił do kraju krat około 1956 roku - tak jak wielu jego komtowarzyszy,
,,konsultantów" i doradców NKWD w wojewódzkich i powiatowych strukturach UB?
To też możliwe. Kiedy przed paroma laty były zastępca naczelnika gdańskiego
więzienia Alojzy Nowicki (uwieczniony także w spektaklu - rola Stanisława
Michalskiego) zgodził się rozmawiać z pracownikami gdańskiego IPN,
dowiedzieliśmy się, że w roku 1946 panami życia i śmierci więźniów
politycznych w Gdańsku były dwie kreatury: Jan Wołkow syn Arona (naczelnik
wydziału do walki z ,,bandytyzmem", czyli przede wszystkim z polskim
podziemiem niepodległościowym) oraz naczelnik wydziału śledczego Józef Bik.
Obaj większą część czasu ,,pracy" spędzali na terenie więzienia, gdzie
znęcali się nad więźniami, zatwierdzali wyniki ,,śledztwa", a przede
wszystkim - i to było najważniejsze, co powiedział Nowicki - praktycznie
decydowali o wyrokach, szczególnie gdy chodziło o śmierć.

Zasłużony

Krew takich ludzi jak ,,Inka" zapewniła Bikowi awans. Dokładnie sześć dni po
egzekucji ,,Inki" (w dniu jej 18. urodzin!) został oficerem śledczym w samej
centrali - Ministerstwie Bezpieczeństwa Publicznego. Do Warszawy jechał
jako ceniony specjalista od ,,bandytyzmu", odznaczony w ciągu jednego tylko
roku (1946) Srebrnym Krzyżem Zasługi, Złotym Krzyżem Zasługi i Orderem
Odrodzenia [!] Polski. Dwa lata później dostanie Złoty Krzyż Zasługi po raz
drugi. Coś jednak zazgrzytało, w Warszawie się nie przyjął. W roku 1947
awansowali go na porucznika i odesłali do wojewódzkiej bezpieki w
Katowicach. Tu ponownie, jak w Gdańsku, został naczelnikiem Wydziału
Śledczego. Znał się na tej robocie! Przesłuchiwał m.in. członków
antysowieckich organizacji niepodległościowych Polskie Siły Demokratyczne i
Polska Tajna Armia Wyzwoleńczo-Demokratyczna. Osobiście znęcał się nad nimi
i wymuszał ,,zeznania" o treści, którą sam ustalał. Żyjący do dziś
członkowie PSD mówią, że w czasie przesłuchań byli wielokrotnie bici nogą
od stołka po plecach, gumą po gołych piętach, kopani w jądra i bose stopy.
Za takie wyczyny awansowali Bika na kapitana. To właśnie wtedy zmienił
nazwisko na Bukar. Czy dlatego, że mu dokuczano? Możliwe, znamy podobne
przypadki. Towarzysz Czesław Byk z bezpieki olsztyńskiej dał się przerobić
na Boreckiego. Szlachta! Towarzysz Stefan Byk został Sampolskim. Być może
jednak Bik dał się przerobić na Bukara z powodu złej sławy, jaka się za nim
ciągnęła.

Kłopoty

W roku 1952 zachwiało Bikiem-Bukarem. Jego przełożeni wykryli, że cały czas
łgał, podając fałszywe dane w życiorysie - poczynając od daty i miejsca
urodzenia. Gimnazjum też nie skończył przed wojną, a poza tym w specjalnej
ankiecie zataił, że jest Żydem. Tłumaczył to traumatycznymi przeżyciami z
okresu okupacji. Czego się bał, skoro w kierownictwie resortu było wówczas
prawie 40% Żydów, którzy tego nie ukrywali? Przyczyny tych matactw były
więc zapewne inne, prawdopodobnie wynikały z jakichś ciemnych spraw, które
osnuły wcześniej życie Bika. Tu wyjaśnijmy, że ubek mógł być Żydem,
Chińczykiem, Murzynem, a nawet konfidentem gestapo z lat wojny (wielu
takich oddało NKWD - UB nieocenione usługi w zwalczaniu po wojnie polskiego
podziemia). Podstawowy warunek: musiał się z tego wszystkiego wyspowiadać.
Jakiekolwiek zatajenia traktowano jak groźne dla władzy przestępstwo.
Kapitan Nizio-Narski, jeden z sędziów ,,Inki", był wielce zasłużony i
ceniony jako sędzia Wojskowego Sądu Rejonowego w Gdańsku, wydający
posłusznie wyroki, zgodnie z poleceniami UB. Zataił jednak, że w czasie
wojny pracował w niemieckiej Kripo. Zupełnie niepotrzebnie, bo byłby
jeszcze bardziej ceniony jako fachowiec... Ponieważ jednak zataił, został
zdegradowany do stopnia szeregowca i wtrącony do więzienia, gdzie wkrótce
zmarł.

Była jeszcze dodatkowa okoliczność obciążająca Bika-Bukara. Okazało się, że
miał jakieś kontakty z generałem Wacławem Komarem - zasłużonym
bezpieczniakiem, a wtedy już wiceministrem obrony narodowej. Taki z niego
był Komar jak z Bika Bukar. Naprawdę nazywał się Mendel Kossoj, był
uczestnikiem bolszewickiego zaciągu na wojnę w Hiszpanii i tym należy
tłumaczyć szybką karierę. Jednak ,,Hiszpanie", mający zaraz po wojnie silną
pozycję w bezpiece, w więziennictwie i w wojsku, popadli później w
niełaskę. W roku 1953 Kossoj-Komar poszedł do więzienia, a Bika-Bukara
zwolniono ze służby za kontakty z ,,odchylonym" patronem. Jednym z zarzutów
były także przypisywane mu plany wyjazdu do Palestyny, bez zgody resortu.
Znowu ten sam grzech. Bik-Bukar nie mógł zrozumieć, że skoro musiał mieć
zgodę UB na narzeczoną, to tym bardziej na taki wyjazd!

Ofiara ,,antysemitów"

Nie wiemy, co robił po zwolnieniu ze służby, i nie wiemy dokładnie, kiedy
ponownie zmienił nazwisko. Teraz nazywał się Józef Gawerski. W roku 1968 w
kierownictwie PZPR trwała decydująca bitwa między ,,Żydami" i ,,chamami".
Walka o władzę. Wielu ,,bohaterów" utrwalających system sowiecki w Polsce
wyjechało wtedy w glorii męczenników prześladowanych przez polskich
antysemitów na Zachód. Tam jako ofiary ,,prześladowań" znakomicie się
urządzali. Nikt nie pisał o nich, że są ofiarami walk frakcyjnych w partii
komunistycznej. Byli ofiarami Polaków, którzy - jak wiadomo - wysysają
antysemityzm z mlekiem matki...

Poszukiwany

Bik-Bukar-Gawerski unikał rozgłosu w Szwecji, dokąd trafił w roku 1968.
Wiedział, że zbyt wielu ludziom w Polsce wyrządził krzywdę i że oni kiedyś
mogą się o niego upomnieć. Kiedy powstał IPN, jego nazwisko zaczęło się
pojawiać w dokumentach, które prokuratorzy Instytutu brali do rąk w
poszukiwaniu sprawców zbrodni komunistycznych. ,,Józefowi B. zarzucamy
popełnienie zbrodni komunistycznej, której dopuścił się w czasie
przesłuchań członków organizacji Polskie Siły Demokratyczne i Polska Tajna
Armia Wyzwoleńczo-Demokratyczna. Bił ich, znęcał się i zmuszał w ten sposób
do składania zeznań" - mówił o naszym bohaterze prokurator Piotr Piątek z
oddziału katowickiego IPN (,,Rzeczpospolita", 19 III 2004 r.).

W dniu 17 lipca 2009 r. Sąd Rejonowy Katowice - Wschód w Katowicach umorzył
postępowanie karne w stosunku do oskarżonego w oparciu o art. 17 § 1 pkt 5
- ze względu na śmierć oskarżonego.

Józef Bik umarł w grudniu 2008 r. w Szwecji. Ale jeszcze w 2007 roku prasa
informowała:

    Sąd Okręgowy w Katowicach nakazał oddziałowi ZUS w Chorzowie wyliczenie
wysokości świadczenia, które ma być wypłacane Józefowi Gawerskiemu (używał
także nazwisk Bik i Bukar) za okres pracy w organach UB w latach 1945-1956.
Oznacza to zmianę poprzedniej decyzji, w której sąd odmówił Bukarowi prawa
do świadczeń. Jednak po odwołaniu się byłego ubeka sąd apelacyjny nakazał
ponowne rozpatrzenie sprawy i wyliczenie wysokości emerytury przy
uwzględnieniu minimalnego ówczesnego wynagrodzenia. Korzystna dla byłego
funkcjonariusza bezpieki była także ekspertyza biegłego. Po wyliczeniu
świadczenia przez ZUS Bukar dostanie wyrównanie od 2001 roku. Sąd
potwierdził także prawa do świadczeń dla Gawerskiego za lata 1956-1968, do
czasu jego wyjazdu do Szwecji. ZUS przyznał mu do nich prawo już w 2004
roku.

Józef Bik - patron KOD

Nowy film z video.banzaj.pl więcej »
Redmi 9A - recenzja budżetowego smartfona