Grupy dyskusyjne   »   pl.soc.polityka   »   Julia Łatynina: Katyń 2

Julia Łatynina: Katyń 2

Data: 2010-04-15 22:40:58
Autor: Pistacjusz
Julia Łatynina: Katyń 2
Kaczyński nie wierzył w mgłę. "Mgła" oznaczała jedynie powitanie przez
Putina, który w przeddzień polskich wyborów zawiązuje sojusz z
Tuskiem, jak Katarzyna skorzystała z usług Branickiego i Potockiego.


Kaczyński nie wierzył w mgłę. "Mgła" oznaczała jedynie powitanie przez
Putina, który w przeddzień polskich wyborów zawiązuje sojusz z
Tuskiem, jak Katarzyna skorzystała z usług Branickiego i Potockiego.

Mur ambasady polskiej zasypano kwiatami. W telewizji w porze
najlepszej oglądalności puszczono "Katyń". W Rosji ogłoszono żałobę
narodową, Putin z namiotu osobiście kieruje odprawą ciał, a na stronie
Miedwiediewa pojawiły się kondolencje w języku polskim. Po raz
pierwszy od wielu lat nie wstyd mi za mój kraj. Gdybyśmy zawsze tak
się zachowywali, nie byłoby ani wojny sierpniowej, ani "gazowej", ani
Katynia-2, a Rosja cieszyłaby się u swoich byłych kolonii takim samym
szacunkiem co Imperium Brytyjskie.

Wyobraźmy sobie, że na krótko przed wyborami prezydenckimi na
Ukrainie, aby ostatecznie dobić niepopularnego i nieudolnego
Juszczenkę, premier Putin postanowił wytrącić mu z rąk główny atut,
jego osobisty temat - Wielki Głód na Ukrainie. I przyznał osobistą
odpowiedzialność Stalina za Wielki Głód... przed premier Tymoszenko..

I tych dwoje trzy dni przed pamiętną datą przyleciało w miejsca
uświęcone przez Wielki Głód. A Juszczenki nie zaprosili, gdyż taki
właśnie był cel: dobić notowania Juszczenki. Wystawić go jako
nieudolnego nacjonalistę, który nie umie się dogadywać. A jako że
lotnisko, na które przylecieli premierzy, było lotniskiem wojennym i
przestarzałym, dla zapewnienia normalnego lądowania Putina
przywieziono na nie odpowiedni sprzęt.

I wszystkie gazety napisały, że Putin okazał skruchę z powodu
Wielkiego Głodu. A potem, po kilku dniach, na to samo lotnisko, wtedy
już opustoszałe, przyleciał śmieszny, nikomu niepotrzebny prezydent
Juszczenko, którego premierzy nie zaprosili do siebie, choć Wielki
Głód to jego osobisty, bolesny temat.

I wtedy samolot Juszczenki się rozbił.

Wyobrazili sobie państwo? To właśnie się stało: tyle że nie z Ukrainą,
a z Polską. (Informacja o tym, że w celu zapewnienia bezpieczeństwa
lądowaniu Putina i Tuska na lotnisku coś tam przywieziono, a potem -
rozumie się samo przez się - odwieziono, pojawiła bezpośrednio w
eterze jak dotąd jeden jedyny raz w "Echach Moskwy" - w ustach
telefonującego lotnika.)

Relacje między Rosją a Polską - dwoma słowiańskimi narodami, z których
jeden przegrał bitwę o hegemonię z powodu swojej anarchii, a drugi
zmiażdżył ten pierwszy z pomocą samodzierżawia - w ostatnich trzystu
latach ułożyły się wysoce niekorzystnie. Rosyjskie władze Polaków
zarzynały, wieszały, zsyłały na Syberię, a także przeciągały na swoją
stronę. Jednej tylko rzeczy rosyjskie władze nie robiły: one Polaków
nie nienawidziły.

Narody nigdy nie nienawidzą tych, których ujarzmiły. Nienawidzą, gdy
same zostaną ujarzmione.

Za Putina wszystko się odmieniło: w działaniach Kremla coraz
widoczniejsza stała się jakaś niska, wstrętna nienawiść wobec biednych
kolonii. Wobec Polski, Gruzji, Ukrainy. 4 listopada - wysoce wątpliwa
data, kiedy to Polaków rzekomo wygnano z moskiewskiego Kremla, nagle,
czterysta prawie lat po dawno zapomnianych zdarzeniach, została
ogłoszona świętem ogólnonarodowym, i to nie byle jakim, tylko w myśl
najlepszych tradycji dwójmyślenia, dniem zgody i pojednania.

Później doszło do przykrego wypadku pobicia dzieci rosyjskich
dyplomatów przez polskich chuliganów. Miało się wrażenie, że Kremlowi
pomyliło się znaczenie słowa "imperium". Imperium było wtedy, gdy
Suworow topił przedmieścia Warszawy w krwi. Natomiast gdy specjalnie
wyszkoleni ludzie biją dyplomatów na moskiewskich ulicach - to nie
jest imperium. To motłoch.

Jednak, rzecz jasna, najważniejszą kwestią w stosunkach dwóch państw
pozostawał Katyń. Władze rosyjskie potraktowały rodziny pomordowanych
Polaków tak samo bezczelnie, jak rodziny lekarzy przejechanych przez
wiceprezydenta Łukoila w alei Lenina.


Julia Łatynina.
W 2006 r. Główna Prokuratura Wojenna odrzuciła powództwo rodzin
rozstrzelanych, a nawet odmówiła przekazania do sądu materiałów
sprawy, oznajmiając, że większość spośród 183 tomów opatrzona jest
gryfem tajności. W październiku 2008 r. odmówił im Sąd Chamowniczeski,
a w styczniu 2009 r. - Sąd Najwyższy RF. Wtedy bliscy zwrócili się do
Strasburga, a Główna Prokuratura Wojenna przesłała tam zadziwiające
pismo, z którego wynikało, że jej, prokuraturze, nikt nie udowodnił,
iż w Katyniu kiedyś kogoś rozstrzelano. ("Niemożliwe okazało się
uzyskanie informacji dotyczących wykonania decyzji o rozstrzelaniu
konkretnych osób, ponieważ wszystkie dokumenty zostały zniszczone i
odzyskanie ich jest niemożliwe".)

Równocześnie media kontrolowane przez Kreml prowadziły natarcie w
dwóch kierunkach. Rosyjskim czytelnikom sugerowano, że, po pierwsze,
pytanie, kto rozstrzelał Polaków, "wciąż pozostaje otwarte", wzywano
do "nieprzyklejania etykietek" i "rozpoczęcia poważnej dyskusji" o
tym, kto miał rzekomo rozstrzelać polskich oficerów, Stalin czy
Hitler. Po drugie, piarowcy Kremla forsowali tezę, że Katyń to
historyczny odwet za czerwonoarmistów zamorzonych głodem w obozach dla
jeńców wojennych po wojnie z "Białopolakami".

W wywiadzie z Natalią Narocznicką dla "Komsomolskiej prawdy",
opublikowanym w przededniu wizyty Putina w Polsce, który wywołał w
Polsce niebywały skandal, powiedziano nawet, że obozy te stały się dla
Niemców prototypem obozów koncentracyjnych. To znaczy, po pierwsze, że
my Polaków nie zabijaliśmy, a po drugie - było za co.

I nagle, na wiosnę 2010 roku, wszystko to, jak na komendę, skończyło
się. W telewizji zamiast Narocznickiej pokazano "Katyń" Wajdy, a Putin
pojechał do Katynia razem z Donaldem Tuskiem.

Co się stało?

Odpowiedź na to pytanie łatwo da ten, kto przeczyta The Wall Street
Journal z 8 kwietnia 2010 roku - to znaczy z następnego dnia po
wizycie Putina i Tuska w Katyniu.

"Cały gazowy przemysł Polski i specjalny przedstawiciel USA ds.
energetyki zebrali się na konferencję na temat gazu łupkowego
sponsorowanej przez Chevron, ExxonMobil i Halliburton. Gazowi giganci
z USA rozpoczną badawcze odwierty gazu łupkowego w Polsce w ciągu
najbliższych kilku tygodni. W razie ich sukcesu energetyka Polski, jej
problemy ekologiczne, a nawet polityka zagraniczna mogą się całkowicie
zmienić.

I taka właśnie jest odpowiedź na to pytanie. Całość nowej imperialnej
polityki Rosji budowana była na fakcie, że my mamy nasz światowy
Gazprom i rurę naszego światowego gazociągu wsadzimy Polakom to samo
miejsce, co i Ukraińcom.

A wiosną 2010 r. na Kremlu nagle zrozumiano, że gaz łupkowy powoduje
zerwanie ze światowym gazociągiem i że, jeżeli nie podejmie się
środków, to być może to Polska będzie eksportować gaz do Europy.. I że
polskie władze należy natychmiast przeciągnąć na naszą stronę, gdyż
sprawa wydobycia gazu łupkowego w Polsce jest, jak wiadomo, polityczna
i w dużym stopniu zależy od tego, która partia wygra następne wybory.

Prawo i Sprawiedliwość Lecha Kaczyńskiego, zaciekłego nacjonalisty,
populisty, antykomunisty, człowieka, dla którego Katyń to jego
osobisty ból i który w każdą rocznicę osobiście składa w Katyniu
prywatną wizytę. Albo Platforma Obywatelska Donalda Tuska,
racjonalnego pragmatyka, który gotów jest przyjaźnić się ze
wszystkimi, z wyjątkiem, ma się rozumieć, prezydenta Kaczyńskiego -
ponieważ ci dwaj nawet ze sobą nie rozmawiają.

I trzy dni przed dniem pamięci ofiar Katynia dwaj premierzy - Putin i
Tusk - pojechali do Katynia. Przyjechali specjalnie trzy dni
wcześniej, żeby nie zapraszać prezydenta Kaczyńskiego i mieć możliwość
go uprzedzić.

I tam, przed kamerami, Putin uklęknął. A świat doznał wstrząsu, tak że
żadne zachodnie medium nie zauważyło małego zastrzeżenia, jakie
poczynił odnośnie do sowieckich czerwonoarmistów zamęczonych w
polskiej niewoli (pokłóciłam się z przyjaciółmi, że Putin nie daruje
sobie tego zastrzeżenia).

A trzy dni później, w prawdziwy Dzień Pamięci, przyleciał polski
prezydent Kaczyński - niepopularny, szalony, nacjonalista, który
według sondaży przegrywał w drugiej turze prezydenckich wyborów z
każdym kandydatem. Zabrał ze sobą całą polską elitę w nadziei, że uda
mu się przebić swoją prywatną wizytą wizytę nienawidzącego go Tuska
złożoną nienawidzącemu go Putinowi i rozumiał, że wizyta ta nie
przyniesie żadnego efektu: ci dwaj już się "odpiarzyli".

Więc kiedy powiedziano mu: "mgła", on oczywiście dał rozkaz lądowania.
Ponieważ zdarzył się już taki wypadek, kiedy w trakcie wojny rosyjsko-
gruzińskiej prezydent Polski poleciał, z prezydentami Ukrainy, Estonii
i Litwy na pokładzie, do Tbilisi, i powiedziano mu, że Rosjanie mogą
strącić samolot i trzeba lądować w Azerbejdżanie.

I wtedy prezydent Polski podjął decyzję, jaką przystoi podejmować
prezydentowi: nakazał lądować w Tbilisi. A dowódca samolotu podjął
decyzję, jaką przystoi podejmować dowódcy samolotu: wylądował w Baku.
Wtedy Kaczyński wystąpił na spotkaniu w Tbilisi i oświadczył: "Dzisiaj
Gruzja, jutro Ukraina, pojutrze kraje bałtyckie, a może i mój kraj".
Wtedy polskie MSZ oświadczyło, że jest to "prywatna opinia" prezydenta
Kaczyńskiego. Wtedy premier Tusk, którego wszystkie rozsądne ustawy
Kaczyński w tamtym okresie wetował, przyznał pilotowi nagrodę za
lądowanie w Baku.

Rankiem 10 kwietnia, wiedząc, że w Rosji nie jest mile widziany,
prezydent Polski nie mógł nie nakazać lądowania samolotu. To nie była
samowola, nie była wielkopańskość: to w Rosji dyplomaci rozbijają się
po pijaku, strzelając ze śmigłowca do owiec górskich. Było to wynikiem
wszystkiego, co antykomunista, nacjonalista, nowy Kościuszko, nowy
Sikorski, człowiek, w którego krwi tętniły rozbiory Polski 1772, 1793,
1795 i 1939 roku, powstania 1794, 1830 i 1863 roku, pakt Ribbentrop-
Mołotow, Katyń, Powstanie Warszawskie, Solidarność - wynikiem
wszystkiego, co prezydent Polski Lech Kaczyński myślał o Rosji.

Nie wierzył Kaczyński w żadną mgłę. "Mgła" oznaczała dla niego jedynie
polityczne powitanie przez Putina, który w przeddzień polskich wyborów
zawiązuje sojusz z Tuskiem, podobnie jak Katarzyna skorzystała z usług
Branickiego i Potockiego - wśród skundlonych między sobą Polaków było
wystarczająco dużo chętnych do otrzymania od Rosji stopnia generała
piechoty.

A mgła była po prostu mgłą. Czasami mgła jest po prostu mgłą. Ziemia
tam przeklęta.

Julia Łatynina
Źródło: Ej.ru
tłum. Michał Jasiński

Data: 2010-04-16 08:48:53
Autor: HaMMeR
Julia Łatynina: Katyń 2
On 2010-04-16 07:40, Pistacjusz wrote:
Kaczyński nie wierzył w mgłę. "Mgła" oznaczała jedynie powitanie przez
Putina, który w przeddzień polskich wyborów zawiązuje sojusz z
Tuskiem, jak Katarzyna skorzystała z usług Branickiego i Potockiego.

ciach

http://biznes.onet.pl/putin-umowilismy-sie-na-dlugoterminowe-dostawy-gaz,18567,3205001,1,news-detal

Konferencja w Smolensku
to fakt popierajacy powyzsza teze i
prosze zwrocic uwage na date...:

....
7 kwi, 21:30

Putin: umówiliśmy się na długoterminowe dostawy gazu
....

A w ogole, to skad RAPTEM ten pospiech i 'niemalze przeprosiny'?

H

Data: 2010-04-16 10:25:54
Autor: Tomy M.
Julia Łatynina: Katyń 2
Użytkownik "HaMMeR" <tranzac@aster.pl> napisał w wiadomości news:hq918n$1b3$1newsread1.aster.pl...

http://biznes.onet.pl/putin-umowilismy-sie-na-dlugoterminowe-dostawy-gaz,18567,3205001,1,news-detal

Konferencja w Smolensku
to fakt popierajacy powyzsza teze i
prosze zwrocic uwage na date...:

...
7 kwi, 21:30

Putin: umówiliśmy się na długoterminowe dostawy gazu
...

A w ogole, to skad RAPTEM ten pospiech i 'niemalze przeprosiny'?

Ten artykuł to manipulacja faktami. Polska nie potrzebuje
zwiększenia dostaw gazu. JEST DOKŁADNIE PRZECIWNIE.
Polska potrzebuje ZMNIEJSZENIA DOSTAW bo nie jest nam potrzebne
tyle gazu, zwłaszcza że Rosja nie potrafi tyle dostarczyć
przez te rurki.
Jak można być takim kretynem i wierzyć w takie artykuły?
Ten dziennikarz dobrze wie co pisze, dostał taki rozkaz.

Tomy M.

Data: 2010-04-16 10:58:42
Autor: mkarwan
Julia Łatynina: Katyń 2

Użytkownik "Pistacjusz" <pistacjusz@gmail.com> napisał w wiadomości news:877e3585-d7e3-4a7b-8ec4-a3ed27390d4az6g2000yqz.googlegroups.com...
Kaczyński nie wierzył w mgłę. "
(...)Rankiem 10 kwietnia, wiedząc, że w Rosji nie jest mile widziany,
prezydent Polski nie mógł nie nakazać lądowania samolotu.

Z góry widać wszystko
Albo była mgła albo jej nie było.

Julia Łatynina: Katyń 2

Nowy film z video.banzaj.pl więcej »
Redmi 9A - recenzja budżetowego smartfona