Grupy dyskusyjne   »   pl.soc.polityka   »   KOMOROWSKI W CIENIU MOSKWY - 2

KOMOROWSKI W CIENIU MOSKWY - 2

Data: 2015-05-24 00:15:09
Autor: Mark Woydak
KOMOROWSKI W CIENIU MOSKWY - 2

KOMOROWSKI. W CIENIU MOSKWY - 2

Miesiąc po tragedii smoleńskiej w organie putinowskiej „Naszej Rosji” napisano - „Moskwa powinna teraz maksymalnie wykorzystać czas, który ma do dyspozycji, by sprawić, aby korzystne zmiany w stosunkach z Warszawą stały się nieodwracalne”.

Czytając takie słowa, racjonalnie myślący człowiek mógłby zapytać – w jaki sposób tragiczna śmierć 96 wybitnych Polaków, poniesiona na nieludzkiej ziemi, może stanowić fundament „pojednania” i „korzystnych zmian” w relacjach polsko-rosyjskich? W książce „Białe plamy – Czarne plamy
” Adama Rotfelda i Anatolija Torkunowa (z tzw. Grupy ds. Trudnych) nie próbowano nawet sprostać takim wątpliwościom. Posłużono się ordynarną demagogią i zrównując katów z ofiarami stwierdzono:

„Wydarzenia z 7 i 10 kwietnia 2010 stały się punktem zwrotnym w relacjach między naszymi państwami. Nie tylko dlatego, że zerwały tkaną przez 70 lat pajęczynę kłamstwa – ale co ważniejsze – uświadomiły milionom Polaków i Rosjan, że w masowych grobach w lesie pod Smoleńskiem spoczywają obok polskich jeńców tysiące innych, bezimiennych ofiar represji stalinowskich. [...] To, co się wydarzyło na wiosnę 2010 roku jest szansą. Można ją wykorzystać jedynie poprzez wyjście naprzeciw sobie w sposób trwały i instytucjonalny”.

Było coś wyjątkowo makabrycznego w tej fałszywej wspólnocie zatroskania nad „pojednaniem polsko-rosyjskim” – wyrażanej natychmiast po śmierci polskiej elity. Ówczesne głosy polityków, hierarchów i reżimowych publicystów, nie mieściły się bowiem w racjonalnej logice ludzkich reakcji i były wyrazem jakiejś antypolskiej aberracji, która w śmierci rodaków nakazywała upatrywać szansę na „zbliżenie dwóch narodów”. Aberracji tym większej, że proces ten nie został poprzedzony jakimkolwiek wyznaniem win, rachunkiem krzywd i próbą ich naprawienia, zaś miesiące poprzedzające Smoleńsk były okresem szczególnie agresywnej propagandy antypolskiej i wrogich, niechętnych Polakom wystąpień.

Zwracałem kiedyś uwagę, że semantyczne podwaliny owego „pojednania” wytyczyła retoryka byłego pułkownika bezpieki Tomasza Turowskiego. Straszliwy w swej wymowie passus o krwi będącej „zaczynem pojednania polsko –rosyjskiego” oraz słowa o „mieszaniu z krwią polską ogromu krwi narodu rosyjskiego”  - niosły najgroźniejsze, historyczne  fałszerstwo, w którym następowało zrównanie losu ofiar z losem katów. W wizjach kreślonych przez Turowskiego i powielanych przez polskich hierarchów, nie było wskazania winnych śmierci naszych rodaków ani potępienia dwóch stuleci rosyjskiego terroru. Zamiast Rosjan-oprawców i nazwania zbrodni –znajdowaliśmy niewolniczą „wspólnotę krwi”, brednie o „słowiańszczyźnie” i „tradycji judeochrześcijańskiej” oraz  mityczny „nieludzki system”, który sam wymordował miliony istnień. Polityczny dogmat, iż „kwestie historyczne stały się w istocie przeszkodą”  determinował język zwolenników „pojednania” i leżał u podstaw fałszowania relacji polsko-rosyjskich.
Wspominam o tym okresie wyjątkowego upodlenia, bo nie byłby on możliwy, gdyby nie ludzie, na których Rosjanie mogli opierać swoje kalkulacje i liczyć na ich wsparcie.

Postać Komorowskiego urasta w tym czasie do wymiaru negatywnego symbolu, a jego prorosyjskość znajduje rozkwit w  rozlicznych inicjatywach, wypowiedziach i aktach poddania woli Moskwy.
Człowiek, który objął najwyższą godność w państwie po śmierci Lecha Kaczyńskiego, nie tylko nigdy nie wyraził troski o rzetelny przebieg śledztwa smoleńskiego, ale nie miał też najmniejszych zastrzeżeń do fałszywej, rosyjskiej wersji wydarzeń. Śmiech Komorowskiego podczas przylotu trumien z Parą Prezydencką, czy jego luzackie zachowania w trakcie wizyty w Katyniu w maju 2010 (wespół z Jaruzelskim) – zdawały się świadczyć, że ten najgorszy dla Polaków okres żałoby lokator Belwederu spędzał w nastroju radosnego tryumfalizmu.Warto pamiętać, że już przed wyborami 2010 roku oraz wkrótce po wygranej Komorowskiego,  mamy do czynienia z serią tajemniczych i do dziś niewyjaśnionych spotkań. Odbywały się one w okolicznościach dalekich od jawności i zostały osłonięte zmową milczenia.

21 czerwca 2010 roku służba prasowa ormiańskiego MSZ poinformowała, że minister spraw zagranicznych Armenii Edward Nalbandian spotkał się z „kandydatem na prezydenta Polski, marszałkiem Sejmu Bronisławem Komorowskim”. Komorowski wracał wówczas do Polski po wizycie w Afganistanie. Do spotkania z ministrem prorosyjskiego rządu Armenii doszło na terenie portu lotniczego „Zwartnoc” w Erewaniu. Samo spotkanie nie byłoby zapewne intrygujące (choć nie informowały o nim polskojęzyczne ośrodki propagandy), gdyby nie fakt, że w tym samym dniu i w tym samym czasie, na lotnisku „Zwartnoc” wylądowała delegacja wysokich rangą rosyjskich wojskowych. Armeński serwis armtoday.info podawał, że przybyli oni na spotkanie z ministrem Nalbandianem. Ten zadziwiający splot zdarzeń wydaje się sugerować, że 21 czerwca 2010 doszło do spotkania owych wojskowych z kandydatem Komorowskim. Mocną przesłanką takiej tezy była reakcja rosyjskiej agencji informacyjnej regnum.ru. W odpowiedzi na zapytania ormiańskich dziennikarzy, którzy chcieli wiedzieć, o czym rozmawiali rosyjscy oficerowie z polskim marszałkiem i szefem armeńskiego MSZ, agencja stwierdziła, że tego dnia żadna delegacja wojskowa z Moskwy nie przebywała w Erewaniu oraz wyjaśniła, że pomyłka nastąpiła dlatego iż marszałek Komorowski „był w mundurze wojskowym i został wzięty przez informatorów ormiańskich dziennikarzy za oficera rosyjskiego”.
Podobny „zbieg okoliczności” można było obserwować w lipcu 2011 roku, gdy na meczu siatkówki Brazylia–Rosja, rozegranym w Sopocie, niespodziewanie pojawił się Nikołaj Patruszew, były szef FSB, a obecnie sekretarz rosyjskiej Rady Bezpieczeństwa. W tym samym dniu, do Trójmiasta przybyła „z prywatną wizytą” Angela Merkel, by w Juracie (leżącej 50 km od Sopotu) spotkać się z Bronisławem Komorowskim.

W grudniu 2011 roku lokator Belwederu wyruszył w podróż do Chińskiej Republiki Ludowej. Pierwszego dnia (oficjalnie, z powodu konieczności tankowania maszyny) samolot Komorowskiego wylądował na lotnisku „Kolcowo” w rosyjskim Jekaterynburgu. Komorowski spotkał się tam z urzędnikiem dość niskiej rangi - Aleksandrem Charłowem, ministrem współpracy gospodarczej z zagranicą obwodu swierdłowskiego. To postać z otoczenia Putina, absolwent sowieckiej szkoły wojskowej. Kolejne lądowanie – tym razem pod pretekstem wypoczynku załogi samolotu, odbyło się w Irkucku na Syberii. Rosyjskie portale informowały, że w tych samych miejscowościach Komorowski zatrzymywał  się również w drodze powrotnej z Chin. Ośrodki propagandy III RP nie przekazały żadnych informacji o przebiegu tych wizyt.
6 marca 2012 roku, Komorowski udał się w kolejną podróż do Afganistanu. Tylko z jednego źródła – krótkiej wzmianki w tygodniku BBN  (nr 75, 1-7 z marca 2012) dowiemy się, że tego dnia doszło do „międzylądowania w Azerbejdżanie” i rozmów Komorowskiego z prezydentem tego państwa Ilhamem Alijewem. Na wydarzenie to trzeba patrzeć w szerszej perspektywie –do spotkania doszło dwa dni po wyborach prezydenckich w Rosji, zaś obaj rozmówcy należeli do żarliwych zwolenników zbliżenia z reżimem Putina.
Trudno pozbyć się wrażenia, że rozmowa z Alijewem była prawdziwym celem podróży do Afganistanu. Oficjalnie wskazywano, że  spotkanie z polskimi żołnierzami było podyktowane „szczytem NATO w Chicago” i  „potwierdzeniem woli wykonania strategii zakończenia misji w Afganistanie”. Warto jednak pamiętać, że natowski szczyt miał odbyć się dopiero pod koniec maja 2012, zaś Afgańczycy nie wykazywali żadnego zainteresowania wizytą polskiego gościa.

Natomiast prezydencki BBN utrzymywał dość bliskie kontakty z prokremlowskim reżimem Alijewa i z przedstawicielami azerskiego satrapy prowadził liczne konsultacje. W lutym 2012 szef BBN Stanisław Koziej przyjął u siebie ambasadora Republiki Azerbejdżanu. Konsultacje BBN z ludźmi Alijewa miały miejsce m.in. w kwietniu 2012 roku i dotyczyły „pogłębienia współpracy rad bezpieczeństwa narodowego obu państw”. Komorowski odwiedził Azerbejdżan w lipcu 2011 roku. We wrześniu 2011 Alijew gościł natomiast w Warszawie, zaś do kolejnego spotkania prezydentów doszło podczas forum ekonomicznego w Davos, na początku stycznia 2012 roku.Przywódców III RP i Azerbejdżanu łączyła entuzjastyczna reakcja na wybór Putina. Tuż po farsie tzw. wyborów prezydenckich w Rosji, Komorowski rozmawiał telefonicznie z Putinem. Z oficjalnego komunikatu dowiemy się, że „Prezydent podkreślił, ze Polska i Rosja w ostatnich latach potrafiły nawiązać dialog, który służy rozwiązywaniu spraw trudnych i budowaniu współpracy dwustronnej. Prezydent wyraził przekonanie, że współpraca i dialog będą trwałym elementem w tworzeniu partnerskich relacji Federacji Rosyjskiej z Unią Europejską”.
W tym samym czasie, prezydent Alijew słał do Putina telegram, w którym można przeczytać – „Twoje zwycięstwo w wyborach świadczy o wysokim zaufaniu Rosjan do Ciebie i Twojego programu stabilności politycznej i społecznej, zapewnienia wzrostu gospodarczego, rozwoju instytucji demokratycznych, wzmocnienia legalności i porządku publicznego, ochrony duchowych i moralnych norm w życiu społecznym kraju.  Dzisiaj przyjaźń i dobre relacje oparte na sąsiedztwie i wielowiekowych dobrych tradycjach między naszymi krajami rozwijają się wszechstronnie i dynamicznie”.
Perspektywa drugiej dekady rządów Putnia musiała też cieszyć lokatora Belwederu, gdy ogłaszał że „Polska liczy na ponowną intensyfikację dialogu z Rosją po wiosennych wyborach prezydenckich w tym kraju.”  Z wyborem Putina Komorowski wiązał nadzieje na „przyspieszenie zbliżenia z Rosją”, bo twierdził wówczas - „Polska uruchomiła swój własny reset w stosunkach z Rosją, ale jego dynamika dzisiaj nie odpowiada naszym oczekiwaniom".
Lokator Belwederu najwyraźniej postrzegał swoją prezydenturę w ścisłej relacji z Moskwą, a swoją rolę określał wręcz mianem „misji”. W październiku 2012 roku w telegramie skierowanym do kremlowskiego satrapy, Komorowski napisał – „Z okazji sześćdziesiątych urodzin pragnę złożyć Panu serdeczne życzenia zdrowia i wielu sukcesów. Życzę Panu pomyślności, zarówno w życiu osobistym, jak i w przewodzeniu państwu rosyjskiemu. Wyrażam nadzieję, że każdy mijający rok naszej misji przyczyni się do zbliżenia naszych narodów”.

Data: 2015-05-24 08:31:02
Autor: MarkWoydak
KOMOROWSKI W CIENIU MOSKWY - 2
WON PSYCHOLU PODSZYWACZU!

MW

--


Path: news.albasani.net!eternal-september.org!feeder.eternal-september.org!mx02.eternal-september.org!.POSTED!not-for-mail
From: Mark Woydak <mark.woydak@forest.de>
Newsgroups: pl.soc.polityka
Subject: =?iso-8859-2?Q?Ca=B3a_w=B3adza_w_r=EAce?= wsi
Date: Sun, 24 May 2015 00:15:38 -0500
Organization: Precz z PO i mafia tuska
Lines: 4
Message-ID: <17daj66uoyi2b.upio0a9brraz$.dlg@40tude.net>
Reply-To: mark.woydak@forest.gmx.de
Mime-Version: 1.0
Content-Type: text/plain; charset="iso-8859-2"
Content-Transfer-Encoding: 8bit
Injection-Info: mx02.eternal-september.org; posting-host="5703aab575cb57cd9dcc8075b1719e43";
 logging-data="30849"; mail-complaints-to="abuse@eternal-september.org"; posting-account="U2FsdGVkX18WHqUIV4ZDe96jBqJqzIHx"
User-Agent: 40tude_Dialog/2.0.15.1pl
Cancel-Lock: sha1:VifP5yucN6mqdqhmtmzloy9nXJw=
Xref: news.albasani.net pl.soc.polityka:1012739

Użytkownik "Mark Woydak" <mark.woydak@forest.de> napisał w wiadomości news:1gy1zxtadhruo$.n91nivro283e.dlg40tude.net...

KOMOROWSKI. W CIENIU MOSKWY - 2

Miesiąc po tragedii smoleńskiej w organie putinowskiej „Naszej Rosji”
napisano - „Moskwa powinna teraz maksymalnie wykorzystać czas, który ma do
dyspozycji, by sprawić, aby korzystne zmiany w stosunkach z Warszawą stały
się nieodwracalne”.

Czytając takie słowa, racjonalnie myślący człowiek mógłby zapytać – w jaki
sposób tragiczna śmierć 96 wybitnych Polaków, poniesiona na nieludzkiej
ziemi, może stanowić fundament „pojednania” i „korzystnych zmian” w
relacjach polsko-rosyjskich? W książce „Białe plamy – Czarne plamy
” Adama Rotfelda i Anatolija Torkunowa (z tzw. Grupy ds. Trudnych) nie
próbowano nawet sprostać takim wątpliwościom. Posłużono się ordynarną
demagogią i zrównując katów z ofiarami stwierdzono:

„Wydarzenia z 7 i 10 kwietnia 2010 stały się punktem zwrotnym w relacjach
między naszymi państwami. Nie tylko dlatego, że zerwały tkaną przez 70 lat
pajęczynę kłamstwa – ale co ważniejsze – uświadomiły milionom Polaków i
Rosjan, że w masowych grobach w lesie pod Smoleńskiem spoczywają obok
polskich jeńców tysiące innych, bezimiennych ofiar represji stalinowskich.
[...] To, co się wydarzyło na wiosnę 2010 roku jest szansą. Można ją
wykorzystać jedynie poprzez wyjście naprzeciw sobie w sposób trwały i
instytucjonalny”.

Było coś wyjątkowo makabrycznego w tej fałszywej wspólnocie zatroskania nad
„pojednaniem polsko-rosyjskim” – wyrażanej natychmiast po śmierci polskiej
elity. Ówczesne głosy polityków, hierarchów i reżimowych publicystów, nie
mieściły się bowiem w racjonalnej logice ludzkich reakcji i były wyrazem
jakiejś antypolskiej aberracji, która w śmierci rodaków nakazywała
upatrywać szansę na „zbliżenie dwóch narodów”. Aberracji tym większej, że
proces ten nie został poprzedzony jakimkolwiek wyznaniem win, rachunkiem
krzywd i próbą ich naprawienia, zaś miesiące poprzedzające Smoleńsk były
okresem szczególnie agresywnej propagandy antypolskiej i wrogich,
niechętnych Polakom wystąpień.

Zwracałem kiedyś uwagę, że semantyczne podwaliny owego „pojednania”
wytyczyła retoryka byłego pułkownika bezpieki Tomasza Turowskiego.
Straszliwy w swej wymowie passus o krwi będącej „zaczynem pojednania polsko
–rosyjskiego” oraz słowa o „mieszaniu z krwią polską ogromu krwi narodu
rosyjskiego”  - niosły najgroźniejsze, historyczne  fałszerstwo, w którym
następowało zrównanie losu ofiar z losem katów. W wizjach kreślonych przez
Turowskiego i powielanych przez polskich hierarchów, nie było wskazania
winnych śmierci naszych rodaków ani potępienia dwóch stuleci rosyjskiego
terroru. Zamiast Rosjan-oprawców i nazwania zbrodni –znajdowaliśmy
niewolniczą „wspólnotę krwi”, brednie o „słowiańszczyźnie” i „tradycji
judeochrześcijańskiej” oraz  mityczny „nieludzki system”, który sam
wymordował miliony istnień. Polityczny dogmat, iż „kwestie historyczne
stały się w istocie przeszkodą”  determinował język zwolenników
„pojednania” i leżał u podstaw fałszowania relacji polsko-rosyjskich.
Wspominam o tym okresie wyjątkowego upodlenia, bo nie byłby on możliwy,
gdyby nie ludzie, na których Rosjanie mogli opierać swoje kalkulacje i
liczyć na ich wsparcie.

Postać Komorowskiego urasta w tym czasie do wymiaru negatywnego symbolu, a
jego prorosyjskość znajduje rozkwit w  rozlicznych inicjatywach,
wypowiedziach i aktach poddania woli Moskwy.
Człowiek, który objął najwyższą godność w państwie po śmierci Lecha
Kaczyńskiego, nie tylko nigdy nie wyraził troski o rzetelny przebieg
śledztwa smoleńskiego, ale nie miał też najmniejszych zastrzeżeń do
fałszywej, rosyjskiej wersji wydarzeń. Śmiech Komorowskiego podczas
przylotu trumien z Parą Prezydencką, czy jego luzackie zachowania w trakcie
wizyty w Katyniu w maju 2010 (wespół z Jaruzelskim) – zdawały się
świadczyć, że ten najgorszy dla Polaków okres żałoby lokator Belwederu
spędzał w nastroju radosnego tryumfalizmu.Warto pamiętać, że już przed
wyborami 2010 roku oraz wkrótce po wygranej Komorowskiego,  mamy do
czynienia z serią tajemniczych i do dziś niewyjaśnionych spotkań. Odbywały
się one w okolicznościach dalekich od jawności i zostały osłonięte zmową
milczenia.

21 czerwca 2010 roku służba prasowa ormiańskiego MSZ poinformowała, że
minister spraw zagranicznych Armenii Edward Nalbandian spotkał się z
„kandydatem na prezydenta Polski, marszałkiem Sejmu Bronisławem
Komorowskim”. Komorowski wracał wówczas do Polski po wizycie w
Afganistanie. Do spotkania z ministrem prorosyjskiego rządu Armenii doszło
na terenie portu lotniczego „Zwartnoc” w Erewaniu. Samo spotkanie nie
byłoby zapewne intrygujące (choć nie informowały o nim polskojęzyczne
ośrodki propagandy), gdyby nie fakt, że w tym samym dniu i w tym samym
czasie, na lotnisku „Zwartnoc” wylądowała delegacja wysokich rangą
rosyjskich wojskowych. Armeński serwis armtoday.info podawał, że przybyli
oni na spotkanie z ministrem Nalbandianem. Ten zadziwiający splot zdarzeń
wydaje się sugerować, że 21 czerwca 2010 doszło do spotkania owych
wojskowych z kandydatem Komorowskim. Mocną przesłanką takiej tezy była
reakcja rosyjskiej agencji informacyjnej regnum.ru. W odpowiedzi na
zapytania ormiańskich dziennikarzy, którzy chcieli wiedzieć, o czym
rozmawiali rosyjscy oficerowie z polskim marszałkiem i szefem armeńskiego
MSZ, agencja stwierdziła, że tego dnia żadna delegacja wojskowa z Moskwy
nie przebywała w Erewaniu oraz wyjaśniła, że pomyłka nastąpiła dlatego iż
marszałek Komorowski „był w mundurze wojskowym i został wzięty przez
informatorów ormiańskich dziennikarzy za oficera rosyjskiego”.
Podobny „zbieg okoliczności” można było obserwować w lipcu 2011 roku, gdy
na meczu siatkówki Brazylia–Rosja, rozegranym w Sopocie, niespodziewanie
pojawił się Nikołaj Patruszew, były szef FSB, a obecnie sekretarz
rosyjskiej Rady Bezpieczeństwa. W tym samym dniu, do Trójmiasta przybyła „z
prywatną wizytą” Angela Merkel, by w Juracie (leżącej 50 km od Sopotu)
spotkać się z Bronisławem Komorowskim.

W grudniu 2011 roku lokator Belwederu wyruszył w podróż do Chińskiej
Republiki Ludowej. Pierwszego dnia (oficjalnie, z powodu konieczności
tankowania maszyny) samolot Komorowskiego wylądował na lotnisku „Kolcowo” w
rosyjskim Jekaterynburgu. Komorowski spotkał się tam z urzędnikiem dość
niskiej rangi - Aleksandrem Charłowem, ministrem współpracy gospodarczej z
zagranicą obwodu swierdłowskiego. To postać z otoczenia Putina, absolwent
sowieckiej szkoły wojskowej. Kolejne lądowanie – tym razem pod pretekstem
wypoczynku załogi samolotu, odbyło się w Irkucku na Syberii. Rosyjskie
portale informowały, że w tych samych miejscowościach Komorowski
zatrzymywał  się również w drodze powrotnej z Chin. Ośrodki propagandy III
RP nie przekazały żadnych informacji o przebiegu tych wizyt.
6 marca 2012 roku, Komorowski udał się w kolejną podróż do Afganistanu.
Tylko z jednego źródła – krótkiej wzmianki w tygodniku BBN  (nr 75, 1-7 z
marca 2012) dowiemy się, że tego dnia doszło do „międzylądowania w
Azerbejdżanie” i rozmów Komorowskiego z prezydentem tego państwa Ilhamem
Alijewem. Na wydarzenie to trzeba patrzeć w szerszej perspektywie –do
spotkania doszło dwa dni po wyborach prezydenckich w Rosji, zaś obaj
rozmówcy należeli do żarliwych zwolenników zbliżenia z reżimem Putina.
Trudno pozbyć się wrażenia, że rozmowa z Alijewem była prawdziwym celem
podróży do Afganistanu. Oficjalnie wskazywano, że  spotkanie z polskimi
żołnierzami było podyktowane „szczytem NATO w Chicago” i  „potwierdzeniem
woli wykonania strategii zakończenia misji w Afganistanie”. Warto jednak
pamiętać, że natowski szczyt miał odbyć się dopiero pod koniec maja 2012,
zaś Afgańczycy nie wykazywali żadnego zainteresowania wizytą polskiego
gościa.

Natomiast prezydencki BBN utrzymywał dość bliskie kontakty z prokremlowskim
reżimem Alijewa i z przedstawicielami azerskiego satrapy prowadził liczne
konsultacje. W lutym 2012 szef BBN Stanisław Koziej przyjął u siebie
ambasadora Republiki Azerbejdżanu. Konsultacje BBN z ludźmi Alijewa miały
miejsce m.in. w kwietniu 2012 roku i dotyczyły „pogłębienia współpracy rad
bezpieczeństwa narodowego obu państw”. Komorowski odwiedził Azerbejdżan w
lipcu 2011 roku. We wrześniu 2011 Alijew gościł natomiast w Warszawie, zaś
do kolejnego spotkania prezydentów doszło podczas forum ekonomicznego w
Davos, na początku stycznia 2012 roku.Przywódców III RP i Azerbejdżanu
łączyła entuzjastyczna reakcja na wybór Putina. Tuż po farsie tzw. wyborów
prezydenckich w Rosji, Komorowski rozmawiał telefonicznie z Putinem. Z
oficjalnego komunikatu dowiemy się, że „Prezydent podkreślił, ze Polska i
Rosja w ostatnich latach potrafiły nawiązać dialog, który służy
rozwiązywaniu spraw trudnych i budowaniu współpracy dwustronnej. Prezydent
wyraził przekonanie, że współpraca i dialog będą trwałym elementem w
tworzeniu partnerskich relacji Federacji Rosyjskiej z Unią Europejską”.
W tym samym czasie, prezydent Alijew słał do Putina telegram, w którym
można przeczytać – „Twoje zwycięstwo w wyborach świadczy o wysokim zaufaniu
Rosjan do Ciebie i Twojego programu stabilności politycznej i społecznej,
zapewnienia wzrostu gospodarczego, rozwoju instytucji demokratycznych,
wzmocnienia legalności i porządku publicznego, ochrony duchowych i
moralnych norm w życiu społecznym kraju.  Dzisiaj przyjaźń i dobre relacje
oparte na sąsiedztwie i wielowiekowych dobrych tradycjach między naszymi
krajami rozwijają się wszechstronnie i dynamicznie”.
Perspektywa drugiej dekady rządów Putnia musiała też cieszyć lokatora
Belwederu, gdy ogłaszał że „Polska liczy na ponowną intensyfikację dialogu
z Rosją po wiosennych wyborach prezydenckich w tym kraju.”  Z wyborem
Putina Komorowski wiązał nadzieje na „przyspieszenie zbliżenia z Rosją”, bo
twierdził wówczas - „Polska uruchomiła swój własny reset w stosunkach z
Rosją, ale jego dynamika dzisiaj nie odpowiada naszym oczekiwaniom".
Lokator Belwederu najwyraźniej postrzegał swoją prezydenturę w ścisłej
relacji z Moskwą, a swoją rolę określał wręcz mianem „misji”. W
październiku 2012 roku w telegramie skierowanym do kremlowskiego satrapy,
Komorowski napisał – „Z okazji sześćdziesiątych urodzin pragnę złożyć Panu
serdeczne życzenia zdrowia i wielu sukcesów. Życzę Panu pomyślności,
zarówno w życiu osobistym, jak i w przewodzeniu państwu rosyjskiemu.
Wyrażam nadzieję, że każdy mijający rok naszej misji przyczyni się do
zbliżenia naszych narodów”.

KOMOROWSKI W CIENIU MOSKWY - 2

Nowy film z video.banzaj.pl wicej »
Redmi 9A - recenzja budetowego smartfona