Data: 2010-06-11 08:22:20 | |
Autor: precz z gnomem | |
Kaczyński w krainie zadowolonych robotników. | |
Montownia pociągów odwiedzona przez Jarosława Kaczyńskiego to świątynia liberalizmu. Firma z obcym kapitałem, niemieckimi nazwami pomieszczeń, bez związków zawodowych
Zgodnie ze schematem kampanii Jarosław Kaczyński stara się dobierać otoczenie do swoich wystąpień. Wcześniej w kopalni mówił o trudnej sytuacji górników, w klinice kardiochirurgii - o problemach służby zdrowia, w sadzie - o trudzie sadowników. Wczoraj wybrał pociąg i fabrykę pociągów, by zwrócić uwagę na problemy polskich kolei. To kolejny z zapowiadanych przez niego ważnych problemów społecznych, który - jak twierdzi - chce rozwiązać inaczej niż Bronisław Komorowski. Kaczyński, który - jak zaznaczył - często pociągiem nie jeździ, przejechał się osobowym z Warszawy do Siedlec (z powrotem wracał już samochodem). Ważne było pokazanie podróży prezesa, więc jego sztab zaprosił do pociągu fotoreporterów. - Ale były czasy, kiedy jeździłem koleją - tłumaczył kandydat. - To jest jeden z takich dużych problemów, nie tylko ekonomicznych, ale także społecznych Polski. Trzeba zwrócić na to uwagę. O kolejach prezes PiS powiedział, że zamiast się rozwijać, sprawiają kłopoty milionom pasażerów i licznej grupie pracowników zakładów związanych z branżą. Skrytykował pomysł samorządu mazowieckiego, by sprywatyzować Kolej Mazowiecką. - Dziwna jest ta zapowiedź prywatyzacji bez ładu i składu - komentował. Co dokładnie prezes chciałby zrobić, by uzdrowić koleje - nie powiedział. Dał do zrozumienia, że on by wspierał utrzymywanie kursów i niskie ceny biletów, a jego rywal raczej by prywatyzował. Kolejna różnica, którą zaakcentował, dotyczy rozwoju regionalnego. - Głos oddany na mnie to opowiedzenie się za wyrównaniem różnic między regionami, głos za Komorowskim to wspieranie teorii lokomotyw, inwestowania w metropoliach - mówił. Zabiegając o głosy mieszkańców Mazowsza, opowiedział się za wydzieleniem Warszawy z regionu, aby nowe woj. mazowieckie mogło łatwiej zdobywać środki unijne. Chwalił Siedlce za to, że istnieje tam koalicja PO-PiS. - Z roku na rok zdobywa więcej środków na rozwój, to znak, że warto i trzeba zakończyć wojnę polsko-polską - ocenił. Dlaczego tak tęskni za PO-PiS, również nie wyjaśnił. Jarosław Kaczyński jako przykład niedoli branży kolejowej wybrał zakłady Stadler w Siedlcach i był to wybór, który odstawał od czarnej, przedstawianej przez niego wizji. To zatrudniająca 160 osób filia szwajcarskiej grupy powstała na gruzach opuszczonej przez PKP hali. Montownia pociągów nie ma zamówień z polskiego rynku, więc produkuje na eksport. Na przyjazd prezesa pracownicy wyglądali jak przebrani - wszyscy w czyściutkich kombinezonach, niebieskich koszulkach. To jednak norma, bo co tydzień ich ubrania robocze oddawane są do pralni. Hala też lśni czystością. - Brud, kurz, smar, nieporządek? To wszystko jest niemile u nas widziane - opowiada jeden z pracowników. Rzeczywiście na każdym kroku widać porządek. Na drzwiach pomieszczeń dwujęzyczne napisy, np. "Kantyna-Kantine", "Narzędziownia-Werkzeuge" itd. - Język niemiecki u fizycznych jest mile widziany. U kadry kierowniczej niezbędny - zdradza jeden z monterów. Przy wejściu do hali terminale, do których pracownicy przykładają elektroniczne karty przy każdym wejściu i wyjściu. Urządzenia odliczają czas pracy co do sekundy. Przebieranie i przerwa odliczane są automatycznie. - Nie mamy związków zawodowych, zarabiamy ok. 2 tys. Nikt nie narzeka - słyszę od mechanika. W hali z pociągami prezes pytał o działalność firmy, oglądał pociągi. - Jak wyprowadzacie te wagony na plac? - dociekał. - Czy są jakieś nowoczesne systemy kontroli jakości? - Nasza filozofia opiera się na tym, że pracownik bierze odpowiedzialność za swoją pracę - wyjaśniał Christian Spichiger, prezes Stadler Polska. W kantynie Jarosław Kaczyński zjadł na obiad karkówkę z pracownikami - wytypowaną trzydziestką majstrów i brygadzistów. Żywność dostarczyła firma cateringowa, na co dzień załoga stołuje się we własnym zakresie. Wizytę w Siedlach Kaczyński zakończył w namiocie wyborczym w centrum miasta, gdzie dotarł jeden z wielu busów wysłanych w kraj przez jego sztab. Każdy taki zespół rozprowadzać będzie plakaty i gazetkę wydaną przez komitet wyborczy, w której wiele miejsca poświęcono na przypomnienie dzieciństwa braci Kaczyńskich. Jest też wywiad z córką Lecha Kaczyńskiego, która mówi, że teraz to Jarosław jest dziadkiem. Więcej... http://wyborcza.pl/1,75248,8000483,Kaczynski_w_krainie_zadowolonych_robotnikow.html#ixzz0qWTxpj2n Przemysław Warzywny -- "Wygrana w wyborach Jarosława Kaczyńskiego może spowodować, że Polska spadnie do rangi Ruandy i Burundi, a rządziłby nią "człowiek, który ma doświadczenie w hodowli zwierząt futerkowych. Wyrok w procesie apelacyjnym w aferze gruntowej uchylony. Argumenty Mariusza Kamińskiego, b. szefa CBA, i jego zwolenników, że wszystko zgodne z prawem, upadły". |
|