Data: 2009-08-09 17:25:39 | |
Autor: dziobak | |
Kamyczek do quadowego ogródka | |
Witam!
http://www.nowiny24.pl/apps/pbcs.dll/article?AID=/20090809/REGION00/425054839 W zasadzie winno być bez komentarza, ale skoro to jest biznes to nie mamy szans. pozdrawiam Pieszy (niestety) :/ |
|
Data: 2009-08-10 23:57:30 | |
Autor: serak | |
Kamyczek do quadowego ogródka | |
Mając w głebokim poważzaniu słowa Filipa bym nie pisał o kładach
(motocrossach)przytaczam jednak opis wypadku który miał miejsce na Hali Krupowej (fora beskidzkie). " Na Hali Krupowej odbywało się jakieś lokalne święto. Motocykliści jeździli jak szaleni cały czas góra dół po całym paśmie Policy. Mijaliśmy kilku po drodze na szlaku czarnym. Pod schroniskiem okazało się że to miejscowi mają imprezę i spożywają dość duże ilości piwa, nie mówię że wszyscy. Jak nazwiecie wjeżdżanie i zawracanie motorem pomiędzy turystów odpoczywających za schroniskiem - z dala od imprezowiczów !? Natomiast sam wypadek wyglądał tak : wyruszyliśmy ze schroniska w stronę Okrąglicy po drodze mijając dwóch gości siedzących na motorze - żona nasłuchała się inwektyw i niemoralnych propozycji pijanego kierowcy, poszliśmy dalej. Po dwustu metrach słyszę motor, schodzimy na lewą stronę szlaku który w tym miejscu ma około 3 m szerokości, usłyszałem za plecami 'wolniej wolniej' obracam się odpycham żonę pasażer kładzie motor na boku i już wszyscy leżymy, moje nogi pomiędzy widelcem a kołem do wysokości kolan, na żonie pijany kierowca, dziecko w nosidle z tyłu na szczęście całe, pijany komentuje ' po coś tu K...o lazła, nie udawaj H... nic ci nie jest'. Żona w tym czasie biegnie do schroniska po pomoc, ja uwalniam nogi z motoru, dziecko cały czas na plecach, próbuje wstać pomagają mi licznie zgromadzeni miejscowi znajomi sprawcy w tym czasie pasażer odpala motor i tyle go widzieli, ściągam dziecko z pleców, przybiegają ze schroniska żona bierze dziecko mnie opatrują, pijany kierowca zachowuje się agresywnie w stosunku do ludzi ze schroniska i wszystkich którzy go nie znają. Kątem oka zauważam że ktoś robi zdjęcia, miejscowi ruszają w pogoń za fotografem. Udaje mu się uciec. Na moją prośbę żeby zabrali pijanego agresora cała kompania bierze nowi za pas i odchodzi w stronę Okrąglicy. I tyle ich widzieli. Po chwili przyjeżdża GOPR zabierają nas do auta i zwożą na dół. Po drodze mijamy faceta siedzącego na kładzie z rozwaloną głową zatrzymujemy się. Facet jest tak pijany że na nogach ustać nie może bełkoce i kłóci się z ratownikiem. Turysta który podchodzi do auta opowiada jak przed chwilą uciekał z żoną i dzieckiem przed kładem. On też widział zdarzenie na górze i zgłaszał je na policję. Po zjechaniu na wielką polane spotykamy policję, ratownicy jadą z nimi do kłada i jego kierowcy. My zostajemy na dole z ratownikiem. Miejscowi dobrze wiedzą co się stało i kto to zrobił. Przejeżdżają auta na miejscowych tablicach zwalniają i obserwują, zatrzymują się i rozmawiają z kobietą z pobliskiego domu '' to był brat tego na kładzie''. Ryk silników wypadają z drogi około 10 na crossach kupa kurzu i już ich nie ma. Goprowcy wracają odwożą nas do Rabki, do szpitala. I tak zakończyła się niedzielna wycieczka. " |
|