Data: 2011-11-08 02:24:08 | |
Autor: robertbig | |
Karol Karski i lot do Gruzji... | |
Karski to wyjatkowe bydle. Dla swojej kariery w PIS opluwał bez opamietania Kpt. Pietruczuka gdzie sie dało.
Drugie bydle ,opluwajace Pietruczuka , niejaki Gosiewki ,sam padł ofiara swojego mocodawcy. Który w Smoleńsku jednak postwił na swoim. Cytaty szczegółowe z naszej najnwoszej histori :DDD http://pl.wikiquote.org/wiki/Incydent_gruzi%C5%84ski A tak wydarzenia na Cyprze skomentował ktos z poczuciem humoru: Sugerowanie, jakoby poseł Karski rozbił melexa jest ohydną insynuacją. Z raportu sporządzonego przez cypryjską policję jednoznacznie wynika, że rozbity o falochron wózek miał pedał gazu przyciśnięty kamieniem co wskazuje, że w momencie zdarzenia nie był prowadzony przez człowieka a przez prymitywną wersję autopilota. Jest dla mnie oczywistą oczywistością, że gdyby zdarzenie było badane przez niezależną komisję międzynarodową a nie przez skorumpowany (przez wiadome siły) cypryjski sąd, to raport wskazałby jako bezpośrednią przyczynę kolizji niezareagowanie autopilota melexa na komunikat "falochron ahead" po której powinno nastąpić automatyczne poderwanie pojazdu i odejście na drugi krąg. Zaniedbania w tym zakresie obciążają hotel jako właściciela udostępniającego niesprawnego melexa użytkownikom. Poseł Karski, uruchamiając wspomnianym kamieniem autopilota, nie miał wiedzy o niedostatecznym, sprawiającym zagrożenie wyposażeniu technicznym pojazdu, w szczególności nie jest znany fakt aby podpisał oświadczenie że wie, iż powierzony pojazd jest wyposażony w zubożoną w stosunku do standardu automatyczną aparaturę do śledzenia ukształtowania terenu i omijania przeszkód terenowych. W świetle ustalonych rażących zaniedbań ze strony udostępniającego melexa próba przypisania posłowi Karskiemu sprawstwa kolizji z powołaniem na nieistotny fakt przyciśnięcia akceleratora kamieniem w stanie wskazującym (jakoby) na spożycie należy uznać za całkowicie nieuzasadnione. |
|
Data: 2011-11-08 23:03:54 | |
Autor: Eneuel Leszek Ciszewski | |
Karol Karski i lot do Gruzji... | |
"robertbig" 12523733.215.1320747848732.JavaMail.geo-discussion-forums@vbmh5 : Karski to wyjatkowe bydle. : Dla swojej kariery w PIS opluwał bez opamietania Kpt. : Pietruczuka gdzie sie dało. : Drugie bydle ,opluwajace Pietruczuka , niejaki Gosiewki ,sam : padł ofiara swojego mocodawcy. Który w Smoleńsku jednak postwił na swoim. Dzięki wszystkim za odpowiedzi. Polityka mnie nie ciągnie, ale Karskiego widziałem z bliska w dniu jego ślubu. Piłem jego szampan, jadłem jego łososie i słodycze, ale nie byłem zaproszony (poza jednym, nieznanym mi, mężczyzną chyba nikt nie wyraził w mojej obecności chęci zaproszenia mnie ,,do stołu'') ani na ślub, ani na wesele. :) Przedstawiono mi go jako... eks-komunistę, dlatego zdziwiłem się tym, że to PiSowiec. Jak okazało się -- źle mi go nie przedstawiono, :) co oficjalnie wychodzi na jaw właśnie teraz. Ślubu udzielał sam biskup Głódź, jakaś zakonnica ciągnęła mnie do dołu (do depresji?) i syczała coś w rodzaju: trzeba uklęknąć... Zbliżały się przedterminowe wybory i miałem świadomość tego, że PiS tych wyborów już nie wygra. Zastanowiłem się nad losem młodej pani, której mąż ślubuje miłość, wierność itp. w przededniu swego upadku... Wprawdzie Karski kolejny raz został posłem, ale już nie był posłem partii wiodącej (tworzącej koalicję) lecz posłem partii przegrywającej niemal wszystko -- niemal na każdych wyborach... Głódź rozprawiał o przewadze małżeństwa zawieranego w wieku dojrzałym (Karski jest w moim wieku, i nie o XXI wieku mi chodzi -- jest niecały rok starszy ode mnie) kiedy to nie trzeba już szukać pomocy u rodziców, niepomny ;) tego, że ,,połowa'' wiadomego Kościoła zmuszała :) mnie do współpracy z moimi rodzicami, co skutkowało rujnowaniem mego życia... :) -=- Co tam robiłem? Przywiozłem kolegę zatrudnionego w roli kamerzysty. :) Do stołu mnie nie poproszono, zatem miałem wiele czasu na rozmyślania, a że z tamtą częścią Warszawy wiązały się moje wspomnienia z lat dawnych, nie nudziłem się, lecz rozmyślałem... Spacerowałem po swego rodzaju świętej (dla mnie świętej) ziemi, będąc stale o krok od ludzi reprezentujących tych, którzy to moje życie zdeptali, :) rozmyślając o tym, co utraciłem ,,dzięki'' Karskim i jemu podobnym, błądząc wśród szczątów parku, miłych memu oku uliczek, ocierając się o filharmonię, gdzie wtedy (może niezupełnie dokładnie tamtej soboty, ale jakoś w pobliżu tamtego dnia) goszczono kogoś, kogo lubiłem słuchać... Zanim obsługanci pojęli, że nie jestem gościem, łyknąłem bez wahania dwa (dosłownie podane mi na tacy) kieliszki szampana (jestem na co dzień abstynentem a ponadto nieco ;) głodowałem, zatem taka okazja odrzucała wszelkie opory natury psychicznej czy fizycznej; podobnie rzecz się miała z wcinaniem masy :) łososiowej -- lubię tę rybkę, a raczej niecodziennie mnie było na nią stać... zawsze mnie uczono, że darów Bożych nie należy odrzucać, choćby je przynosił sam szatan we własnej osobie) i miałem świadomość tego, że goszczą mnie (o ile można to było nazwać aż gościną, bo państwo Karscy raczej z sympatią na mnie nie spoglądali i wytrwale odrzucali sugestie swych gości związane z posadzeniem mnie przy wspólnym stole biesiadnym/weselnym) moi zwycięzcy, dawni moi sojusznicy (których niegdyś wspierałem i sercem, i portfelem) ale zarazem pokonani -- od kiedy pamiętam, widziałem nie świat przeszły (choć wspomnienia żyją we mnie jako bardzo klarowne i bliskie), nie teraźniejszy, ale żyłem wciąż przyszłością :) i Karski (choć wówczas ociekający przepychem poseł zwycięskiej partii tworzącej koalicję) jawił się mi... jako przegrany... Pozwolono nam najeść się dopiero tuż przed naszym odjazdem, odniosłem wrażenie takie, jakby chciano nas spić alkoholem... :) Przed nami była podróż z Warszawy do Białegostoku, w głowie miałem mętlik związany z marzeniami, filharmonią (mocno złościło mnie to, że choć żyję tak blisko Warszawy, nie mogę uczestniczyć w tego rodzaju imprezach), przerwaną i zniszczoną przeszłością oraz klarującą się przyszłością, w której Karski (dzisiejszy zwycięzca) zajmował miejsce pokonanych a ja -- obserwatorów... Już tego wszystkiego było dosyć do spowodowania wypadku, :) dlatego nawet na jedną kroplę alkoholu nie wyraziłem wtedy zgody... Szampan wypity tuż przed weselem nie mógł zaszkodzić z uwagi na czas, jaki upłynął od momentu wypicia tegoż... Pożegnałem towarzystwo mając świadomość tego, że nie bez powodu tak zwana Opatrzność Boska mnie tam przygnała, i nie bez powodu w takim akurat czasie i w takich akurat okolicznościach. -=- Ponieważ tego posła widziałem ,,z bliska'' los jego stał się mi jakoś bliższy niż los innych posłów -- co oczywiście nie oznacza, że Karskiego polubiłem. :) Gdy przeczytałem o wyczynach związanych ze słuszną odmową lądowania, chciałem upewnić się co do tego, że Wikipedia nie kłamie. Wiele myśli przetoczyło :) się wtedy przez moją głowę, ale prawie wszystkie one muszą pozostać w ukryciu... Nie jest moim zadaniem obciążanie Karskiego -- jakkolwiek bym go obciążał, jedynie bym go uniewinniał z uwagi na me miękkie serce, czego czynić nie zamierzam. :) -=- Jeśli poseł Karski naprawdę domagał się oskarżania pilotów słusznie odmawiających wykonania absurdalnego polecenia lądowania w Tbilisi, został ukarany przez swojaków, :) którzy nie bez powodu widzą w nim współsprawcę wypadku smoleńskiego. Zemsta zatem dokonała się w rodzinnym gronie a mnie dostarczyła kolejnych dowodów tego, że w Polsce nie naród wybiera posłów, ale rodziny wybiera swojaków... :) Karski podpadł swoim, więc go ukarali. [tak oto Karski nie korzysta z pomocy rodziców itp. osób swojej szeroko rozumianej rodziny] -=- Jeszcze raz dziękuję osobom biorącym udział w tym wątku za rozwianie moich wątpliwości. [życząc im miłych i spokojnych lotów] -- .`'.-. ._. .-. .'O`-' ., ; o.' eneuel@@gmail.com '.O_' `-:`-'.'. '`\.'`.' ~'~'~'~'~'~'~'~'~ o.`., o'\:/.d`|'.;. p \ ;'. . ;,,. ; . ,.. ; ;. . .;\|/.... |
|