Donald Tusk chyba na chwilę zapomniał, że jest premierem państwa. Na oficjalnym ("urzędowym") koncie, postanowił on uprawiać prywatę i reklamować produkt, na którym zarabia jego rodzina. Co będzie następne - reklama mrożonych pierogów ruskich? A może coś "mocniejszego"?

Katarzyna Tusk to córka Donalda. Tego faktu nie trzeba nikomu przybliżać. Jako wzięta blogerka, za którą stoi nazwisko ojca, zarabia ona grube pieniądze na prowadzeniu swojego serwisu z poradami wszelakimi.

Nie masz pomysłu, jak ubrać się na spacer, a w portfelu masz akurat zbędny tysiąc złotych? Zastanawiasz się czy na niedzielny obiad możesz iść w gumiakach? Twoje zęby są beżowe od papierosowego nalotu, za to kiecka ma kolor ecru i nie wiesz jaki dodatek może pogodzić ze sobą te dwa gryzące się elementy? Wal jak w dym na bloga premierówny, bo jak mówią starsze fanki: "Kasia rządzi, Kasia radzi, Kasia nigdy Cię nie zdradzi".

Ukochana córeczka premiera - w odróżnieniu od swojego brata - dzięki swym wyborom życiowym nie wpada w tarapaty. Ba, co tu dużo mówić, zarabia ona krocie na swych sprytnych posunięciach. Korzystając z jubileuszu swojego bloga (to już dwa lata, odkąd zawartość naszych szaf zmieniła się nie do poznania), postanowiła podziękować wszystkim, którzy dołożyli swą cegiełkę, wykorzystaną później dla rozbudowy medialnej potęgi dziedziczki Tusków. Wśród dobroczyńców wymieniła m.in. ojca.

Dobry tata nie pozostał dłużny swej córeczce i za pośrednictwem oficjalnego konta podziękował i pogratulował córce, przy okazji reklamując jej serwis. Tym samym, sprezentował jej trudną do ocenienia (i wycenienia) reklamę.

http://politykier.pl/kat,1025795,wid,15335975,wiadomosc.html?ticaid=51010d

Reklamy Tuska w linku...

Noszsz, kogo mamy za premiera?