Grupy dyskusyjne   »   pl.soc.polityka   »   Katolicy zmierzają w dobrą strone

Katolicy zmierzają w dobrą strone

Data: 2010-03-19 17:16:00
Autor: abc
Katolicy zmierzają w dobrą strone
Oto co w roku 1929 na temat katolicyzmu napisał nawrócony z protestantyzmu
Gilbert Keith Chesterton:

"Poruszę zatem kwestię niejako podstawową: tę mianowicie, że katolicyzm jest
prześladowany stulecie po stuleciu przez irracjonalną nienawiść, która
wyszukuje sobie coraz to nowe racje.

Otóż o niemal wszystkich minionych herezjach można powiedzieć, że w oczach
ludzkich są nie tylko minione, ale i martwe; czy to w Kościele, czy poza
nim, nikt nie widzi dla nich racji bytu, ledwo tylko skończy się moda na ich
wyznawanie lub wygaśnie mania religijna.

Nikt w dzisiejszych czasach nie pragnie przywrócenia Boskiego Prawa Królów,
które pierwsi anglikanie wysuwali jako argument przeciw papieżowi.

Nikt nie chce, by powrócił kalwinizm, który pierwsi purytanie wysuwali jako
argument przeciw królom. Nikt nie żałuje, że ikonoklastom nie udało się
zniszczyć wszystkich dzieł sztuki w Italii.

Nikt nie rozpacza, że janseniści nie zdołali zniszczyć wszystkich dramatów
we Francji.  Nikt, kto wie cokolwiek o albigensach, nie narzeka, że nie
nawrócili oni świata na pesymizm i perwersję.

Nikt, kto naprawdę rozumie logikę bilardów (skądinąd całkiem miłych ludzi),
nie życzyłby sobie, by doprowadzili oni do odebrania wszelkich praw
publicznych każdemu, kto nie jest w stanie łaski uświęcającej. "Dominium
zbudowane na łasce" to pobożny ideał, ale gdy rozważać go jako nakaz
ignorowania policjanta, regulującego ruch na Picadilly, póki się nie
dowiemy, czy był on ostatnio u spowiedzi, ideał ten zdaje się cokolwiek
jakby nieaktualny.

W dziewięciu wypadkach na dziesięć Kościół katolicki bronił rozsądku i
umiarkowania przeciw heretykom, którzy nieraz mocno przypominali wariatów.

A przecież w każdych czasach ciśnienie błędu napierało z ogromną siłą;
błędem karmiły się całe pokolenia, wywierał wpływ tak przemożny, jak szkoła
manchesterska w latach pięćdziesiątych XIX wieku lub fabianizm w okresie
mojej młodości.

Gdy jednak przestudiować wypadki historyczne, okazuje się, że duch czasów
zmierzał w złą stronę, podczas gdy katolicy, przynajmniej relatywnie,
zmierzali w dobrą. Rozum przetrwa tysiące zmiennych nastrojów.

Tak jak mówię, to tylko jeden aspekt sprawy, lecz pierwszy, który mi się
nasunął i który doprowadził mnie do kolejnych. Kiedy ktoś sto razy z rzędu
odnajduje właściwą drogę, musi się za tym kryć coś więcej niż przypadek.

Wszystkie dowody historyczne byłyby jednak niczym bez dowodów ludzkich,
osobistych, wymagających zupełnie innej relacji.

Starczy powiedzieć, że ci, którzy znają praktykę wiary katolickiej,
stwierdzają nie tylko, że jest ona słuszna, ale że jest słuszna zawsze
wtedy, gdy wszystko inne jest błędne.

To ona czyni konfesjonał autentyczną ostoją szczerości, gdy świat opowiada
nonsensy o spowiedzi.

To ona podtrzymuje pokorę, gdy wszędzie wokół wysławia się pychę. Jest
oskarżana o sentymentalne miłosierdzie, kiedy świat woli brutalny
utylitaryzm; jest oskarżana o dogmatyczną surowość, kiedy świat woli
krzykliwy i prostacki sentymentalizm - jak ma to miejsce współcześnie.

W miejscu, gdzie spotykają się wszystkie drogi, nie sposób wątpić, że drogi
prowadzą w jedną stronę. Człowiek może żywić najróżniejsze poglądy,
zazwyczaj uczciwe i nieraz słuszne, co do kwestii, gdzie należy skręcić w
labiryncie ścieżek. Ale nie żywi poglądu, że znalazł się w środku; wie o
tym."

--
Nie da się oddzielić polityki od religii. Nie da się w człowieku oddzielić
katolika od obywatela. Rozdział państwa od Kościoła jest sztuczny.

Katolicy zmierzają w dobrą strone

Nowy film z video.banzaj.pl więcej »
Redmi 9A - recenzja budżetowego smartfona