Grupy dyskusyjne   »   pl.soc.polityka   »   Kazanie na Jasnej Górze

Kazanie na Jasnej Górze

Data: 2011-08-24 21:28:43
Autor: u2
Kazanie na Jasnej Górze
... mądre te klechy, a lepiej z mądrymi stracić, niźli z głupimi
sqrwysynami z wrażej razwietki zyskać :

http://www.michalkiewicz.pl/tekst.php?tekst=2166

Zwiastun przełomu?

Felieton  •  serwis „Nowy Ekran” (www.nowyekran.pl)  •  20 sierpnia 2011

„A jednocześnie patrzymy, jak tzw. prywatni przedsiębiorcy i
rzemieślnicy wołają o zwykłe poczucie bezpieczeństwa prawnego, o zwykłą
gospodarczą wolność, nieograniczaną niekoniecznymi koncesjami i
zezwoleniami. To w nich coraz większa nadzieja na jakąś normalność
gospodarczą, o ile im się na to pozwoli, o ile to oni staną się ważni w
państwie” - powiedział m.in. Jego Ekscelencja abp Andrzej Dzięga w
kazaniu wygłoszonym podczas mszy świętej dla uczestników pielgrzymki na
Jasną Górę 15 sierpnia. Warto przytoczyć te słowa nie tylko dlatego, że
takie stwierdzenia nieczęsto dotychczas padały z ust hierarchów
kościelnych, a prawdę mówiąc - nie przypominam sobie by padły
kiedykolwiek, bo zagadnienia wolności gospodarczej raczej nie znajdowały
się w centrum refleksji hierarchów Kościoła - ale również, a właściwie
przede wszystkim - ze względu na reakcję, jakie wywołały zarówno ze
strony uczestników koalicji rządowej, reprezentowanych przez panią
minister Julię Piterę, jak i „Gazety Wyborczej”, w imieniu której
kazanie ks. abpa Andrzeja Dzięgi zrecenzowała rzucona przez ścisłe
kierownictwo „GW” na religijny odcinek frontu ideologicznego, przodująca
w pracy operacyjnej oraz wyszkoleniu bojowym i politycznym pani red.
Katarzyna Wiśniewska.

Pani minister Pitera scharakteryzowała kazanie jako „wypowiedź
bełkotliwą”, co wskazuje, że albo nie miała pojęcia, co właściwie
arcybiskup powiedział, ale kierując się reakcją Moniki Olejnik uznała,
że to musiał być „bełkot”, albo nawet - w co nie chce mi się wierzyć -
kazanie przeczytała, ale go nie zrozumiała. Prawdopodobnie jednak „nie
wiedziała, a powiedziała”, wyczytując prawidłową odpowiedź z
bazyliszkowego wzroku pani redaktor Moniki Olejnik, nie bez kozery
uznawanej przez lepiej poinformowanych rozmówców za porte-parole
razwiedki. Przypominam sobie rozmowę pani redaktor z Januszem
Korwin-Mikke, który na zakończenie powiedział swojej rozmówczyni, że
pani też słucha rozkazów swoich przełożonych - a nie jest to
kierownictwo tej telewizji - co przyjęła ona w pełnym zrozumienia milczeniu.

Mniejsza zresztą, skąd pani minister Pitera czerpała inspirację do
swojej recenzji - ale potraktowanie jako „bełkotu” arcysłusznych uwag
arcybiskupa na temat wolności gospodarczej i pozycji przedsiębiorców w
państwie dowodzi, że Platforma Obywatelska nie jest żadną partią
ideologiczną, a tylko zatęchłym ściekiem dla karierowiczów. Piszę to z
pewnością tym większą, że pani minister Pitera, zanim zbisurmaniła się w
tym towarzystwie, godząc się na odgrywanie roli utrzymanki
Rzeczypospolitej, była w Unii Polityki Realnej, gdzie sprawy prywatnej
przedsiębiorczości i wolności gospodarczej zawsze znajdowały się w
centrum uwagi.

Oto fragment dokumentu mego autorstwa „Tożsamość Prawicy”, przyjętego
jako oficjalne stanowisko UPR w roku 1996”: „Władze, a w szczególności
władza ustawodawcza, winny powstrzymywać się przed ingerencją w obszar
wolności człowieka wyznaczony przez prawa naturalne, chyba, że jest to
niezbędne dla ochrony życia, wolności lub własności innych osób; dotyczy
to w szczególności praw rodzicielskich, wolności sumienia i wyznania,
swobody podejmowania działalności gospodarczej, wolności umów, wolności
nauki, wolności słowa i swobody poruszania się (...) Z tego względu Unia
Polityki Realnej uznaje za niezbędne (...) ustanowienie konstytucyjnej
zasady, że nikomu nie wolno, wbrew stronom, podważyć umowy, ani zmienić
jej treści, chyba, że stanowi ona przestępstwo, wynika zeń, albo ma je
na celu”. Platforma Obywatelska twierdzi, że jest partią
konserwatywno-liberalną, ale to oczywiście nieprawda i jestem pewien, że
zdecydowana większość jej działaczy albo w ogóle nie wie, na czym polega
konserwatywny liberalizm, albo na wszelki wypadek skwapliwie to
zapomniała. Jak to mówił Towarzysz Szmaciak? „Zgoda, ja mogę być
leberał, tylko wy o tem mnie powiedzcie”!

W tej sytuacji trudno się dziwić, że komisja „przyjazne państwo”, z
którą wielu przedsiębiorców lekkomyślnie wiązało nadzieje, a na czele
której w celu autopromocji stanął Janusz Palikot, zakończyła swoją
działalność kompletnym blamażem, kiedy to sam poseł Palikot, być może w
stanie pomroczności jasnej, poparł ustawę nakazującą nawet jednoosobowym
podmiotom działalności gospodarczej zatrudnienie strażaka i tajniaka. A
przecież wystarczyłoby powrócić do ustawy autorstwa Mieczysława Wilczka
o swobodzie działalności gospodarczej, która wchodząc w życie 1 stycznia
1989 roku, a więc jeszcze przed rozpoczęciem telewizyjnego serialu
„Obrady Okrągłego Stołu”, zmieniła ustrój państwa, uchylając prawne
fundamenty socjalizmu realnego, wprowadzone przez Hilarego Minca. Co się
stało później, pod rządami zarówno Unii Demokratycznej, KL-D, koalicji
SLD-PSL i koalicji AWS-UW, z której wypączkowało zarówno Prawo i
Sprawiedliwość, jak i Platforma Obywatelska?

O ile ustawa o swobodzie działalności gospodarczej z października 1988
roku przewidywała koncesjonowanie tylko w kilku przypadkach, których
wspólnym mianownikiem było ryzyko sprowadzenia niebezpieczeństwa
powszechnego (obrót bronią, amunicją, materiałami wybuchowymi, hurtowy
obrót lekarstwami, prowadzenie agencji celnych i detektywistycznych
itp.), to w roku 1999, a więc po dziesięciu latach propagandy, że oto
„budujemy wolnorynkowy kapitalizm”, koncesje, licencje, zezwolenia i
pozwolenia zostały przywrócone W 202 OBSZARACH działalności
gospodarczej! Pod osłoną wolnorynkowej propagandy przywrócono tyle
socjalizmu realnego, ile tylko było możliwe! O skuteczności tej
propagandy świadczy fakt, że wielu przeciwników aktualnego stanu rzeczy,
zwłaszcza z tak zwanego obozu patriotycznego, jest do dnia dzisiejszego
święcie przekonanych, iż te wszystkie patologie są następstwem
„liberalizmu”. Dlatego wspomniana deklaracja Jego Ekscelencji może mieć
przełomowe znaczenie i zapoczątkować powrót do realistycznej oceny
rzeczywistości przez miliony ludzi słusznie niezadowolonych z
istniejącego stanu rzeczy, tylko na skutek zaczadzenia skuteczną
propagandą, upatrujących przyczynę patologii nie tam, gdzie ona jest,
tylko tam, gdzie wskazują im ją beneficjenci kapitalizmu
kompradorskiego. Obecnie głównym wykonawcą tej propagandy jest właśnie
Platforma Obywatelska, która, będąc narzędziem bezpieki - z żadnym
liberalizmem NIGDY nie miała nic wspólnego - wspomagana przez tzw. media
głównego nurtu, naszpikowane agentami, niczym sztufada słoniną.

Z kolei recenzja pani red. Katarzyny Wiśniewskiej zasługuje na uwagę z
innego powodu. Pani Wiśniewska od pewnego czasu próbuje sztorcować
biskupów, jakby była jakąś panią biskupową - i - zgodnie z rosyjskim
porzekadłem, że „każdyj durak po swojemu s uma schodit”, można by to
potraktować jako swego rodzaju aberrację, gdyby nie nowy ton, jaki
pojawił się w związku z kazaniem arcybiskupa Andrzeja Dzięgi. Pani red.
Wiśniewska przekazała to już w tytule: „Stronnicza troska hierarchy”.
Najwyraźniej mądrość aktualnego etapu już nie nakazuje postępactwu
krytykować politycznego zaangażowania hierarchów kościelnych - no bo
jakże tu krytykować, skoro przynajmniej część z nich angażuje się
prawidłowo, zgodnie z oczekiwaniami Sił Wyższych, a być może nawet
zadaniami stawianymi w ramach współpracy „bez swojej wiedzy i zgody”?
Mądrość etapu nakazuje tedy pryncypialnie chłostać zaangażowanie
niesłuszne, zaangażowanie „stronnicze”.

Gdyby Jego Ekcelencja przemówił na Jasnej Górze optymistycznie, że jest
dobrze, a będzie jeszcze dobrzej - zaś występujące jeszcze tu i ówdzie
niedociągnięcia wynikają z tego, że „Polska jest w budowie” - to jestem
pewien, że nie tylko pani red. Wiśniewska, ale „sam główny Srul”, czyli
pan redaktor naczelny, znalazłby dla takiego kaznodziei mnóstwo ciepłych
słów. Ponieważ jednak ksiądz arcybiskup zrecenzował sytuację w państwie
w sposób odbiegający od schematów zatwierdzonych przez Siły Wyższe na
użytek kampanii wyborczej - ruszono cyngle. Paradoksalnie taka reakcja
„Gazety Wyborczej” wystawia Jego Ekscelencji znakomite świadectwo - bo
martwić się należy, kiedy wróg nas chwali, podczas gdy krytykuje - to
powód do radości i dodatkowa wskazówka, że tak właśnie należy trzymać,
że wbrew farbowanym lisom, tego właśnie Polska oczekuje.

Stanisław Michalkiewicz

Data: 2011-08-25 06:15:31
Autor: Leprechaun
Kazanie na Jasnej Górze

Użytkownik "u2" <u_2@o2.pl> napisał w wiadomości news:4e5550fa$0$2439$65785112news.neostrada.pl...
.. mądre te klechy, a lepiej z mądrymi stracić, niźli z głupimi
sqrwysynami z wrażej razwietki zyskać :

http://www.michalkiewicz.pl/tekst.php?tekst=2166

Zwiastun przełomu?

Felieton  •  serwis „Nowy Ekran” (www.nowyekran.pl)  •  20 sierpnia 2011

„A jednocześnie patrzymy, jak tzw. prywatni przedsiębiorcy i
rzemieślnicy wołają o zwykłe poczucie bezpieczeństwa prawnego, o zwykłą
gospodarczą wolność, nieograniczaną niekoniecznymi koncesjami i
zezwoleniami. To w nich coraz większa nadzieja na jakąś normalność
gospodarczą, o ile im się na to pozwoli, o ile to oni staną się ważni w
państwie” - powiedział m.in. Jego Ekscelencja abp Andrzej Dzięga w
kazaniu wygłoszonym podczas mszy świętej dla uczestników pielgrzymki na
Jasną Górę 15 sierpnia. Warto przytoczyć te słowa nie tylko dlatego, że
takie stwierdzenia nieczęsto dotychczas padały z ust hierarchów
kościelnych, a prawdę mówiąc - nie przypominam sobie by padły
kiedykolwiek, bo zagadnienia wolności gospodarczej raczej nie znajdowały
się w centrum refleksji hierarchów Kościoła - ale również, a właściwie
przede wszystkim - ze względu na reakcję, jakie wywołały zarówno ze
strony uczestników koalicji rządowej, reprezentowanych przez panią
minister Julię Piterę, jak i „Gazety Wyborczej”, w imieniu której
kazanie ks. abpa Andrzeja Dzięgi zrecenzowała rzucona przez ścisłe
kierownictwo „GW” na religijny odcinek frontu ideologicznego, przodująca
w pracy operacyjnej oraz wyszkoleniu bojowym i politycznym pani red.
Katarzyna Wiśniewska.

Pani minister Pitera scharakteryzowała kazanie jako „wypowiedź
bełkotliwą”, co wskazuje, że albo nie miała pojęcia, co właściwie
arcybiskup powiedział, ale kierując się reakcją Moniki Olejnik uznała,
że to musiał być „bełkot”, albo nawet - w co nie chce mi się wierzyć -
kazanie przeczytała, ale go nie zrozumiała. Prawdopodobnie jednak „nie
wiedziała, a powiedziała”, wyczytując prawidłową odpowiedź z
bazyliszkowego wzroku pani redaktor Moniki Olejnik, nie bez kozery
uznawanej przez lepiej poinformowanych rozmówców za porte-parole
razwiedki. Przypominam sobie rozmowę pani redaktor z Januszem
Korwin-Mikke, który na zakończenie powiedział swojej rozmówczyni, że
pani też słucha rozkazów swoich przełożonych - a nie jest to
kierownictwo tej telewizji - co przyjęła ona w pełnym zrozumienia milczeniu.

Mniejsza zresztą, skąd pani minister Pitera czerpała inspirację do
swojej recenzji - ale potraktowanie jako „bełkotu” arcysłusznych uwag
arcybiskupa na temat wolności gospodarczej i pozycji przedsiębiorców w
państwie dowodzi, że Platforma Obywatelska nie jest żadną partią
ideologiczną, a tylko zatęchłym ściekiem dla karierowiczów. Piszę to z
pewnością tym większą, że pani minister Pitera, zanim zbisurmaniła się w
tym towarzystwie, godząc się na odgrywanie roli utrzymanki
Rzeczypospolitej, była w Unii Polityki Realnej, gdzie sprawy prywatnej
przedsiębiorczości i wolności gospodarczej zawsze znajdowały się w
centrum uwagi.

Oto fragment dokumentu mego autorstwa „Tożsamość Prawicy”, przyjętego
jako oficjalne stanowisko UPR w roku 1996”: „Władze, a w szczególności
władza ustawodawcza, winny powstrzymywać się przed ingerencją w obszar
wolności człowieka wyznaczony przez prawa naturalne, chyba, że jest to
niezbędne dla ochrony życia, wolności lub własności innych osób; dotyczy
to w szczególności praw rodzicielskich, wolności sumienia i wyznania,
swobody podejmowania działalności gospodarczej, wolności umów, wolności
nauki, wolności słowa i swobody poruszania się (...) Z tego względu Unia
Polityki Realnej uznaje za niezbędne (...) ustanowienie konstytucyjnej
zasady, że nikomu nie wolno, wbrew stronom, podważyć umowy, ani zmienić
jej treści, chyba, że stanowi ona przestępstwo, wynika zeń, albo ma je
na celu”. Platforma Obywatelska twierdzi, że jest partią
konserwatywno-liberalną, ale to oczywiście nieprawda i jestem pewien, że
zdecydowana większość jej działaczy albo w ogóle nie wie, na czym polega
konserwatywny liberalizm, albo na wszelki wypadek skwapliwie to
zapomniała. Jak to mówił Towarzysz Szmaciak? „Zgoda, ja mogę być
leberał, tylko wy o tem mnie powiedzcie”!

W tej sytuacji trudno się dziwić, że komisja „przyjazne państwo”, z
którą wielu przedsiębiorców lekkomyślnie wiązało nadzieje, a na czele
której w celu autopromocji stanął Janusz Palikot, zakończyła swoją
działalność kompletnym blamażem, kiedy to sam poseł Palikot, być może w
stanie pomroczności jasnej, poparł ustawę nakazującą nawet jednoosobowym
podmiotom działalności gospodarczej zatrudnienie strażaka i tajniaka. A
przecież wystarczyłoby powrócić do ustawy autorstwa Mieczysława Wilczka
o swobodzie działalności gospodarczej, która wchodząc w życie 1 stycznia
1989 roku, a więc jeszcze przed rozpoczęciem telewizyjnego serialu
„Obrady Okrągłego Stołu”, zmieniła ustrój państwa, uchylając prawne
fundamenty socjalizmu realnego, wprowadzone przez Hilarego Minca. Co się
stało później, pod rządami zarówno Unii Demokratycznej, KL-D, koalicji
SLD-PSL i koalicji AWS-UW, z której wypączkowało zarówno Prawo i
Sprawiedliwość, jak i Platforma Obywatelska?

O ile ustawa o swobodzie działalności gospodarczej z października 1988
roku przewidywała koncesjonowanie tylko w kilku przypadkach, których
wspólnym mianownikiem było ryzyko sprowadzenia niebezpieczeństwa
powszechnego (obrót bronią, amunicją, materiałami wybuchowymi, hurtowy
obrót lekarstwami, prowadzenie agencji celnych i detektywistycznych
itp.), to w roku 1999, a więc po dziesięciu latach propagandy, że oto
„budujemy wolnorynkowy kapitalizm”, koncesje, licencje, zezwolenia i
pozwolenia zostały przywrócone W 202 OBSZARACH działalności
gospodarczej! Pod osłoną wolnorynkowej propagandy przywrócono tyle
socjalizmu realnego, ile tylko było możliwe! O skuteczności tej
propagandy świadczy fakt, że wielu przeciwników aktualnego stanu rzeczy,
zwłaszcza z tak zwanego obozu patriotycznego, jest do dnia dzisiejszego
święcie przekonanych, iż te wszystkie patologie są następstwem
„liberalizmu”. Dlatego wspomniana deklaracja Jego Ekscelencji może mieć
przełomowe znaczenie i zapoczątkować powrót do realistycznej oceny
rzeczywistości przez miliony ludzi słusznie niezadowolonych z
istniejącego stanu rzeczy, tylko na skutek zaczadzenia skuteczną
propagandą, upatrujących przyczynę patologii nie tam, gdzie ona jest,
tylko tam, gdzie wskazują im ją beneficjenci kapitalizmu
kompradorskiego. Obecnie głównym wykonawcą tej propagandy jest właśnie
Platforma Obywatelska, która, będąc narzędziem bezpieki - z żadnym
liberalizmem NIGDY nie miała nic wspólnego - wspomagana przez tzw. media
głównego nurtu, naszpikowane agentami, niczym sztufada słoniną.

Z kolei recenzja pani red. Katarzyny Wiśniewskiej zasługuje na uwagę z
innego powodu. Pani Wiśniewska od pewnego czasu próbuje sztorcować
biskupów, jakby była jakąś panią biskupową - i - zgodnie z rosyjskim
porzekadłem, że „każdyj durak po swojemu s uma schodit”, można by to
potraktować jako swego rodzaju aberrację, gdyby nie nowy ton, jaki
pojawił się w związku z kazaniem arcybiskupa Andrzeja Dzięgi. Pani red.
Wiśniewska przekazała to już w tytule: „Stronnicza troska hierarchy”.
Najwyraźniej mądrość aktualnego etapu już nie nakazuje postępactwu
krytykować politycznego zaangażowania hierarchów kościelnych - no bo
jakże tu krytykować, skoro przynajmniej część z nich angażuje się
prawidłowo, zgodnie z oczekiwaniami Sił Wyższych, a być może nawet
zadaniami stawianymi w ramach współpracy „bez swojej wiedzy i zgody”?
Mądrość etapu nakazuje tedy pryncypialnie chłostać zaangażowanie
niesłuszne, zaangażowanie „stronnicze”.

Gdyby Jego Ekcelencja przemówił na Jasnej Górze optymistycznie, że jest
dobrze, a będzie jeszcze dobrzej - zaś występujące jeszcze tu i ówdzie
niedociągnięcia wynikają z tego, że „Polska jest w budowie” - to jestem
pewien, że nie tylko pani red. Wiśniewska, ale „sam główny Srul”, czyli
pan redaktor naczelny, znalazłby dla takiego kaznodziei mnóstwo ciepłych
słów. Ponieważ jednak ksiądz arcybiskup zrecenzował sytuację w państwie
w sposób odbiegający od schematów zatwierdzonych przez Siły Wyższe na
użytek kampanii wyborczej - ruszono cyngle. Paradoksalnie taka reakcja
„Gazety Wyborczej” wystawia Jego Ekscelencji znakomite świadectwo - bo
martwić się należy, kiedy wróg nas chwali, podczas gdy krytykuje - to
powód do radości i dodatkowa wskazówka, że tak właśnie należy trzymać,
że wbrew farbowanym lisom, tego właśnie Polska oczekuje.

Stanisław Michalkiewicz



http://www.youtube.com/watch?v=HaDZ9AV_BmI&playnext=1&list=PL687BE1A849E4A0A9

BomBel

Kazanie na Jasnej Górze

Nowy film z video.banzaj.pl wicej »
Redmi 9A - recenzja budetowego smartfona