Data: 2012-08-15 13:02:03 | |
Autor: abc | |
Kazanie na Wniebowzięcie N.M.P. | |
Drodzy Wierni!
Wniebowzięcie Najświętszej Maryi Panny należy do centralnych świąt maryjnych w roku kościelnym. O ile święto Bożego Narodzenia jest najwspanialszym i największym świętem Boga Ojca, Wielkanoc - Syna Bożego, Zielone Świątki - świętem Ducha Świętego, o tyle Wniebowzięcie jest największym świętem Matki Syna Bożego. Według najstarszych zapisków historycznych zaśnięcie i wniebowzięcie Bożej Rodzicielki nastąpiło w 48 r. po Chrystusie, w 15 lat po Jego wniebowstąpieniu. Jak utrzymuje stara tradycja, Apostołowie, wiedzeni i natchnieni przez Ducha Świętego, zebrali się w Jerozolimie, by asystować Maryi w ostatnich chwilach Jej ziemskiego życia. W momencie Jej zaśnięcia widzieli chóry aniołów i słyszeli śpiew duchów niebieskich. Ciało Najświętszej Panny zostało złożone w grobowcu w Getsemani koło Jerozolimy. Przez trzy dni rozbrzmiewały tam hymny anielskie. Po upływie trzech dni przybył z Indii apostoł Tomasz i pragnął zobaczyć ciało Maryi. Na jego prośbę otwarto grób, lecz ciała nie znaleziono, tylko prześcieradło, w które było owinięte i spowite, wydające niewypowiedzianą woń. Obecni zrozumieli, że Pan, któremu spodobało się przyjąć ciało ludzkie z Dziewicy Maryi, zachował Jej ciało dziewicze i niepokalane, nie skażone i w stanie uwielbionym zabrał do nieba. Tradycja chrześcijańska każe nam w dniu Wniebowzięcia święcić kwiaty i zioła. Jedni powiadają, że na pamiątkę, jakoby w grobie Matki Bożej po otwarciu znaleziono cudownie pachnące róże, inni, że dlatego, iż Matka Najświętsza była najpiękniejszym kwiatem, jaki kiedykolwiek się na świecie pojawił, więc święci się kwiaty, jako symbole Maryi. Prawda teologiczna o Wniebowzięciu Najświętszej Maryi Panny została oficjalnie zdefiniowana jako dogmat w dniu 1 listopada 1950 r. przez wielkiego papieża maryjnego - Piusa XII. Oto treść dogmatu o Wniebowzięciu: "Ku chwale Boga Wszechmogącego (...) ku uczczeniu Jego Syna, nieśmiertelnego Króla Wieków i zwycięzcy grzechu i śmierci, ku pomnożeniu chwały dostojnej Jego Matki, ku uwielbieniu i radości całego Kościoła, powagą Chrystusową, świętych Apostołów Piotra i Pawia i naszą własną ogłaszamy (...) jako dogmat przez Boga objawiony, iż Niepokalana Bogarodzica, zawsze Dziewica, Maryja, dokonawszy okresu swego życia ziemskiego, została wzięta z ciałem i duszą do niebieskiej chwały." Dogmat ten jest logiczną konsekwencją Bożego macierzyństwa Maryi i Jej Niepokalanego poczęcia. Ponieważ Maryja została wyjęta z grzechu pierworodnego, który wprowadza śmierć, wolna była również od kary za grzech, tj. od śmierci. Śmierć nie miała żadnego prawa, aby Maryję traktować jako swoją ofiarę. Bóg jednak, aby Maryję upodobnić we wszystkim do Jej boskiego Syna, dozwolił, aby Maryja przeszła przez jej bramę. Śmierć Maryi, a raczej Jej zaśnięcie, nie było śmiercią w naszym zrozumieniu i pojęciu, gdyż była wolna od wszelkiego lęku i bojaźni, jakichkolwiek dolegliwości fizycznych. Jeśli była jakaś przyczyna śmierci Maryi, to przede wszystkim Jej ogromna tęsknota serca, by "odejść, a być z Chrystusem". Będąc wziętą do nieba z ciałem i duszą, zjednoczyła się Maryja z całą Trójcą Świętą. W tej jedności widzi Boga już teraz "twarzą w twarz", a widząc Go, kocha, jak tylko zdolne jest kochać serce stworzone. Jednocząc się z Nim przez miłość, czuje szczęście bez granic, które każe Jej nieustannie śpiewać swoje Magnificat: "Wielbi dusza moja Pana i raduje się duch mój w Bogu, moim Zbawcy". Oto jest istota chwały wniebowziętej Maryi. Wprawdzie i inni zbawieni dopuszczeni są do porządku chwały, ale wniebowzięta Królowa nieba i ziemi korzysta zeń w sposób najpełniejszy. Wielka jest też dodatkowa chwała Maryi w niebie. Matka Boża cieszy się szczególnym objawieniem, gdyż w Bogu widzi wszystko, czego wymaga Jej funkcja Wszechpośredniczki Łaski Bożej, którą hojnie rozdziela pomiędzy swoje duchowe dzieci żyjące jeszcze na ziemi. Ciało Jej jest, podobnie jak Jej boskiego Syna, uwielbione, a więc niecierpliwe, jasne, zwinne i subtelne. (Takimi będą kiedyś po zmartwychwstaniu i nasze ciała, jeśli tylko wytrwamy do końca w łasce i przyjaźni z Chrystusem.) Ciało Jej tchnie osobliwym blaskiem, czarującym wszystkich niebian. Maryja nie tylko została wzięta do nieba, ale również została tam ukoronowana na Królową nieba i ziemi, na Królową świata. Jako prawdziwa władczyni króluje na wieki w nagrodę za Jej życie najpiękniejsze, pełne ofiar i poświęcenia. Jej boski Syn powiedział po swoim zmartwychwstaniu: "Dana Mi jest wszelka władza w niebie i na ziemi". W pewnym stopniu można odnieść te słowa do królowania Maryi w niebie. Odbiera Ona z rąk Syna klucze królestwa niebieskiego, władzę nad sercami ludzkimi i moc zbawienia przez swego Syna i w Synu. Można słusznie powiedzieć, że ukoronowanie Maryi na Królową nieba i ziemi - to wywyższenie człowieka do granic, poza którymi jaśnieje już tylko boskość. Nikt z ludzi, poza Maryją, nie dostąpił łaski, aby od razu mieć pełny udział w odkupieniu dokonanym przez Chrystusa. Musimy czekać na chwilę powszechnego zmartwychwstania. Sprawę powszechnego zmartwychwstania omawia św. Paweł w liście do gminy korynckiej: "I jak w Adamie wszyscy umierają, tak też w Chrystusie wszyscy będą ożywieni (...). Jako ostatni wróg zostanie pokonana śmierć". Dziękujmy dziś Maryi za doznane od Niej dobrodziejstwa, polecajmy się Jej czułej opiece, oddajmy Jej siebie na własność jako Jej duchowe dzieci, a przede wszystkim złóżmy Jej hołd uwielbienia i zapewnienia naszej wiernej i trwałej miłości. Jeśli pragniemy uwielbienia naszych ciał w powszechnym zmartwychwstaniu, mamy jedną drogę, drogę wskazaną i utorowaną przez Maryję, drogę walki ze złem i grzechem w naszej duszy i pełnego zjednoczenia z Chrystusem przez łaskę Bożą. U kresu tej drogi Maryja wskazuje nam niebo i chwałę naszego uwielbienia. Niechże nasza Matka Wniebowzięta będzie tą gwiazdą morską, która rozbitkowi wskazuje drogę do spokojnej przystani, a zagubionemu wędrowcowi po ziemskim padole płaczu będzie pewnym drogowskazem właściwej drogi, drogi ku niebu i szczęściu wiecznemu. Amen. x. Edmund Naujokaitis |
|
Data: 2012-08-15 13:06:10 | |
Autor: Przemysław M. | |
Kazanie na Wniebowzięcie N.M.P. | |
Dnia Wed, 15 Aug 2012 13:02:03 +0200, abc napisał(a):
Drodzy Wierni! Zmiłuj się dobry człowieku i przestań zasrywać psp swoimi bredniami o jakichś cudownych obrazkach i świętach nie wiadomo z jakiej okazji. -- "Na nich jest lekarstwo, ci którzy chcą aby był spokój niech piszą do abuse. Im więcej takich donosów tym szybciej będzie spokój. Samo się nie zrobi" - mkarwan - (c) Grzegorz Z. |
|
Data: 2012-08-15 20:14:36 | |
Autor: kleczynski | |
Kazanie na Wniebowzięcie N.M.P. | |
Am 15.08.2012 13:06, schrieb Przemysław M.:
Dnia Wed, 15 Aug 2012 13:02:03 +0200, abc napisał(a): Juz Renan napisal, ze te bajeczki sa typowe dla ludzi bliskiego wschodu. Slonce grzeje w glowe, czasem wypije sie za malo wody albo zamiast wody duzo sfermentowanego napoju, zapali cos, no i sie ma widzenia, sny, urojenia. A jak do tego dojda jakies mentalne wady (np. epilepsja u Pawla vel Szawla) to wszystkie te zwidy, urojenia, sny, frustracje, marzenia polaczy sie w wzglednie logiczny system wierzen, ktory nastepnie wbije sie do lbow wyznawcow, poddanych. Idz wiec chlopie do Czestochowy. Spotkasz tam moze podobnych i nie bedziesz musial sie meczyc i trudzic przy komputerze. Chyba ze to twoj zawod jak innego zydojoba z Rozwadowa lub Stalowej Woli. K.C. |
|
Data: 2012-08-15 20:36:11 | |
Autor: abc | |
Kazanie na Wniebowzięcie N.M.P. | |
Idz wiec chlopie do Czestochowy. Spotkasz tam moze podobnych Nie wierzę, że Przemysław M. spotka tam podobnych. No chyba, że będą tam służbowo... -- Nie da się oddzielić polityki od religii. Nie da się w człowieku oddzielić katolika od obywatela. Rozdział państwa od Kościoła jest sztuczny. |
|
Data: 2012-08-15 21:16:46 | |
Autor: leszek niewiadomski | |
Kazanie na Wniebowzięcie N.M.P. | |
Am 15.08.2012 13:06, schrieb Przemysław M.:
Dnia Wed, 15 Aug 2012 13:02:03 +0200, abc napisał(a): Gdzie indziej juz to bylo: >Według piłsudczykowskiej legendy, ukutej jeszcze w okresie międzywojennym i obowiązującej tu i ówdzie do dzisiaj, bitwa warszawska w zamyśle i wykonaniu była dziełem i chwałą Komendanta, czyli Wodza Naczelnego, oczywiście przy znaczącym o ile nie w ogóle decydującym wsparciu Niepokalanej Dziewicy. Legenda, jak zresztą inne tego typu przekazy odbiega znacznie od rzeczywistości. Jeszcze w roku 2000, a więc przy okazji 80-tej rocznicy, ukazało się nowe i rozszerzone wydanie znakomitej pracy Mieczysława Pruszyńskiego ?Wojna 1920?. Autor we wspomnianym dokumentowanym przewodzie wolnym od ideologiczno-religijnego etosu przypomina oczywiste fakty. Józef Piłsudski bitwą warszawską nie dowodził. 12 sierpnia wieczorem wyjechał z Warszawy, odwiedził konkubinę i córkę Wandę (urodzona w lutym 1918) i wrócił do Puław gdzie dokonał przeglądu wojsk, tak zwanej grupy uderzeniowej. Do Warszawy przyjechał 18 sierpnia, gdy bitwa była już rozstrzygnięta i wojska sowieckie od dwóch dni pozostawały w wycofywaniu. Dużo trudniejsze zadanie w dniach 13-17 sierpnia przypadło dowódcom armii krwawiących pod Radzyminem i Modlinem, aniżeli Piłsudskiemu... Jego grupa uderzeniowa znad Wieprza nacierała w kierunku północno-wschodnim prawie nie napotykając oporu, gdyż główne siły przeciwnika zostały związane i pobite przeciwuderzeniem armii Hallera i Sikorskiego. Pod nieobecność Józefa Piłsudskiego, ciężar dowodzenia całością bitwy spadł na barki Szefa Sztabu Generalnego - generała Tadeusza ROZWADOWSKIEGO. Przypisywanie ?planu bitwy? Piłsudskiemu jest również legendą. W istocie został on opracowany w postaci rozkazu (rozkaz Nacz.Dow. 8358/III z dnia 6 sierpnia 1920 - wg Żołnierza Polskiego) 10 sierpnia przez generała Rozwadowskiego i generała francuskiego Maxime Weyganda. Piłsudski jedynie zaaprobował ten rozkaz bez entuzjazmu, jak później napisał nie mogąc sobie najwięcej dać rady z nonsensami założenia dla bitwy. Piłsudski miał bowiem inną koncepcję, chciał znacznie wzmocnić grupę uderzeniową w rejonie Puław kosztem północnego frontu, czemu Rozwadowski i Weygand byli przeciwni. Cudu zatem żadnego nie było. Prawdziwy ?cud? zdaniem autora książki - zdarzył się pod Ciechanowem, gdzie 203 Ochotniczy Pułk Ułanów szczęśliwym przypadkiem zniszczył jedyną radiostację 4 armii sowieckiej i pozbawił ją łączności z dowodzącym frontem Michaiłem Tuchaczewskim, co w konsekwencji wyeliminowało tę silną armię z bitwy. Reasumując - pisze autor - dochodzimy do wniosku, że wbrew ogólnie przyjętej opinii, zwycięstwa w bitwie warszawskiej nie zawdzięczamy ani ?genialnemu? planowi Piłsudskiego (którego po prostu nie było), ani też jakiemuś nadprzyrodzonemu ?Cudowi nad Wisłą?. Dla przedwojennego społeczeństwa wychowanego w duchu skrajnie katolickim musiało być szokujące, że pierwszy obywatel kraju poślubił rozwódkę, z drugą żoną żył przez wiele lat w konkubinacie (czyli związku niesakramentalnym) i jeszcze przed kolejnym ślubem miał z nią dwoje dzieci. Dla piłsudczykowskich biografów Marszałka jak i dla Kościoła, tych odchyleń od normy prawomyślności było stanowczo za dużo. Dlatego naród nie wiedział absolutnie nic. Takich białych plam, faktów skrywanych, bo kompromitujących lata międzywojenne jest więcej. Przyjęło się pisać o legendzie, o kulcie Piłsudskiego tylko w samych superlatywach. W sprawach religii był indyferentny. W 1899 roku, aby zawrzeć związek małżeński z rozwódką przeszedł na wyznanie ewangelicko-augsburskie. A Hallerowi miał powiedzieć, że Polacy w sprawach religii ?to kupa idiotów?.W rzetelnej ocenie zawdzięczamy to zwycięstwo: 1. Piłsudskiemu, który faktycznie podjął ryzykowną, ale słuszną decyzję stoczenia bitwy według założeń Rozwadowskiego i Weyganda, 2. Dowodzącym w tej bitwie generałom Sosnkowskiemu, Hallerowi, Sikorskiemu i Rozwadowskiemu, 3. I oczywiście waleczności i poświęceniu naszych wojsk. W pełni doceniając wysiłek naszych dowódców i żołnierzy - wydaje się jednak niewątpliwe, że zwycięstwo nad Wisłą zawdzięczamy przede wszystkim błędom dowództwa rosyjskiego. Nie przysparza również chwały Piłsudskiemu małostkowość z jaką potraktował współuczestników zwycięstwa. Rolę Weyganda (odznaczony w lutym 1922 roku przez władze Łotwy za wywalczenie niepodległości tego kraju) usiłował systematycznie pomniejszać, nawet nie pożegnał go osobiście przy wyjeździe z kraju. Generałowie Józef Haller i Władysław Sikorski zostali rychło odsunięci na boczny tor. Najsmutniejszy los spotkał generała Tadeusza Rozwadowskiego i Włodzimierza Zagórskiego (który był niebezpiecznym świadkiem wydarzeń, gdyż kierował sztabem frontu północnego). Obaj zostali po zamachu majowym (1926) aresztowani i przez pół roku byli więźniami na Antokolu w Wilnie. Po zwolnieniu gen. Zagórski po kilku dniach zaginął w okolicznościach wskazujących na zbrodnię, a gen. Rozwadowski zmarł po paru miesiącach, też w niezbyt jasnych okolicznościach. [size=18]Rozpatrywanie zatem wspomnianych zdarzeń wojennych w aspekcie cudu czyli zrządzenia Opatrzności, to ironia i kpina z heroicznej walki żołnierza polskiego. To głupota i przejaw ograniczonych umysłów katolickiego ciemnogrodu.[/size] Można religijnym spekulantom zadać pytanie: ?a gdzie była Opatrzność jak ginął żołnierz polski pod nawałą sowiecką która zbliżała się do Wisły??, ?jak to Opatrzność pozwalała pozbawiać życia swoich katolickich wyznawców jedynie prawdziwej religii, pod ciosami fałszywego ?prawiesławia? czy raczej bezbożnego w ogóle bolszewizmu?? ?Jak to Opatrzność miała wspomagać innowiercę, heretyka w osobie Józefa Piłsudskiego? - przecież takim, według nauki Kościoła, tylko Szatan sprzyja! W jednej z legend cud miał być efektem współdziałania najświętszej Marii Panny Zawsze Dziewicy i wyniesionego na patrona Polski - Andrzeja Boboli. Zajmijcie się zatem rzetelną oceną zdarzeń, a cuda pozostawcie ogłupiaczom od teologii i nauczycielom religii dla maluczkich. -- -- -- -- -- -- - Rocznik tygodnika ?Żołnierz Polski? z roku 1922 nie wspomina ani słowem w ogóle o śmierci księdza o nazwisku Ignacy Skorupka. W numerze 35 (314) z datą 27 sierpnia 1922 (Niedziela) poświęconym ?bitwie warszawskiej? jest artykuł o bitwie pod wsią Ossowo. Dnia 13 sierpnia 1922 odbyły się tam uroczystości (msza święta) ?na bratniej mogile obrońców Warszawy?. Nic na temat śmierci jakiegoś księdza. Nie ma takiego nazwiska wśród odznaczonych krzyżem VM i innymi medalami. Nawet pośmiertnie. Kto i na czyje zamówienie dorobił temu kapłanowi ?maskę? bohatera narodowego. Kto i w imię jakiej ?prawdy? fałszuje historię? Już te dwie wersje jego śmierci trącają myszką i wywołują znaczące przymrużenie oka.. Prawda jest taka, że pod groźbą nawały bolszewickiej większość kleru warszawskiego uciekła do Poznania.< http://forum.tvp.pl/index.php?topic=33604.0 Tamze i ponizsza opinia: >Charakterystyczna cechą wszelkich "cudów" jest to, iż doświadczają ich ludzie o miernych horyzontach intelektualnych, które można wymierzyć długością kropidła i oświetlić gromnicą. Cuda istnieją do momentu, kiedy poznaje się przyczynę ich powstania. Nie przez przypadek w takiej Skandynawii Niepokalane Dziewice ani inne święte nie ukazują się na szybach, a ich figury nie płaczą krwawymi łzami. Cuda są tylko tam, gdzie ludzie nie posiadają umysłowej broni, która pozwala rozprawić się z urojeniami. Zjawy lubią ciemność, więc zaświećmy reflektorem w ten mrok!< ln. |